Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 27 lutego 2014

Jak powstrzymać napór banderowców na Polskę?

Poprzedni tekst poświęciłem planom nacjonalistów ukraińskich, przewidującym likwidację państwa polskiego. Jaka może być w tej sytuacji recepta polityczna dla Polski? Sięgam po nr 9 Najwyższego Czasu.

Mój ulubiony publicysta Adam Wielomski podkreśla nieoczekiwaną współpracę PO i PiS „prześcigających się w radykalizmie poparcia dla banderowców na kijowskim Majdanie”. Postawę polityków PiS uznaje za wewnętrznie logiczną i spójną. Po pierwsze – PiS popiera neokonserwatywną politykę USA stworzenia w Europie Środkowo-Wschodniej antyrosyjskiego bloku państw, opartego o Polskę i Ukrainę. Po drugie – PiS jest partią propaństwową, gdy sam jest u władzy, zaś w przeciwnym razie - totalnie opozycyjno-rewolucyjną. Politykę Tuska ocenia natomiast jako naiwną – w oczach opozycji nie różni się on od Janukowycza, nastroje rewolucyjne mogą rozprzestrzenić się także na Polskę.

Janusz Korwin-Mikke w artykule o znamiennym tytule „Okrążają nas... na własne życzenie” podkreśla, że „Ukraińcy zagrożeni z jednej strony przez Polaków, z drugiej przez Rosjan, a na południu mający ongiś Turków – o pomoc zwracali się zawsze do Niemiec. I Niemcy im tej pomocy udzielali – niezależnie od tego, czy było to Cesarstwo, czy Republika Weimarska, czy III Rzesza, czy obecnie RFN.” Formułuje proste prawo geopolityki – „ Mój sąsiad – jeżeli nie jestem z nim w ścisłym sojuszu – staje się moim wrogiem. Sąsiad mojego sąsiada staje się moim przyjacielem”.  Krytykuje politykę sanacji czy braci  Kaczyńskich – „Teorię Dwóch Wrogów”, która doprowadziła do katastrofy w 1939. Za szkodliwe uważa wspieranie obecnej opozycji na Ukrainie, która ściśle współpracuje z Niemcami. Za optymalne rozwiązanie uznaje stworzenie bloku polsko-ukraińsko-białoruskiego opartego o sojusz z Chinami, plan B – przeorientowanie polityki polskiej na prorosyjską i plan C – pozostanie wasalem Niemiec.

Stanisław Michalkiewicz przytacza informację, że ukraińscy aktywiści obficie finansowani są przez CIA, zaś „Nasza młoda demokracja nadal będzie musiała miotać się nieprzytomnie między Donaldem Tuskiem a Jarosławem Kaczyńskim, być może nawet do kolejnego rozbioru Polski. Tymczasem gdyby tak CIA , podobnie jak na Ukrainie, sypnęła te 20 milionów dolarów tygodniowo, to i w naszym nieszczęśliwym kraju zaraz znalazłoby się mnóstwo płomiennych obrońców demokracji, którzy tego całego premiera Tuska, a nawet pana prezydenta Komorowskiego w try miga wywieźliby na taczkach albo bezterminowo zamknęli w Gostyninie „w charakterze osób stwarzających zagrożenie””.

Diagnoza mistrza Michalkiewicza jak zwykle poraża beznadziejnością i tragizmem. Jesteśmy otoczeni przez śmiertelnych wrogów Niemcy i Rosję, knują przeciwko nam środowiska żydowskie wspierane przez USA, rządzi razwiedka, która jest na służbie naszych wrogów, nieuchronnie zmierzamy do rozbiorów.

Wielomski jest przeciwnikiem koncepcji politycznych PiS, ale trudno mu sympatyzować z tandetną i naiwną polityką PO.

Ciekawe, ale wewnętrznie sprzeczne wydają mi się rozważania Korwina-Mikke. Zgadzam się z nim, że fundamentem do rozważań o polskiej polityce zagranicznej powinna być katastrofa 1939. Dodałbym, że także rozbiory. Koncepcja „Dwóch Wrogów” kończy się klęską. Do niedawna sam byłem zwolennikiem koncepcji bloku państw Europy Środkowej wspartego przez USA, ale fakty są nieubłagane. USA pod rządami Obamy  w spektakularny sposób wycofały realne wsparcie dla sojuszników w Europie Środkowej. Doszedłem do wniosku, że USA nigdy nie traktowały nas poważnie i nie ma sensu na to liczyć. Jeszcze bardziej egzotyczna i kuriozalna jest koncepcja oparcia sojuszu o Chiny. Dziś widać co się dzieje, kiedy Rosja wstrzymała import wieprzowiny. Dramat tysięcy rolników i ich świń, codziennie kilkanaście milionów euro strat, protesty. Współpracy politycznej nie można oderwać od ekonomicznej. Głównych partnerów ekonomicznych mamy tuż obok i tego żadnym cudem nie uda się zmienić. Dlatego „optymalne” rozwiązanie JKM uważam za nierealne – w praktyce jest odmianą teorii „Dwóch Wrogów”. Sensowne według mnie są jego warianty B i C.

Sojusz z Rosją obecnie nie jest możliwy z powodu jej wielkomocarstwowej polityki, braku szacunku, szantażu i przemocy wobec słabszych sąsiadów. Nie powinniśmy jednak tej opcji w przyszłości wykluczyć i pracować nad poprawą wzajemnych relacji. Na dziś pozostaje ścisła współpraca z Niemcami w ramach UE. Kraj o takim potencjale jak Polska nie może marzyć o pełnej suwerenności. Takie marzenia to mrzonki. Wymachiwanie szabelką i budowanie wrogości wobec obu sąsiednich mocarstw skończyłoby się kolejną katastrofą typu rozbiory lub klęska w 1939.

Wymachiwanie szabelką jest żałosne w sytuacji, gdy i tak nasze służby, media, rządy są  i tak pod wpływem obcych mocarstw. Przy świadomej rezygnacji z i tak niemożliwej pełnej suwerenności skoncentrujmy się jako naród na odzyskiwaniu istotnych elementów suwerenności i skutecznej walce o nasze interesy. W polityce zagranicznej nie ma co wychodzić przed szereg – jeśli jesteśmy sojusznikiem Niemiec i Niemcy chcą rozszerzyć sojusz o Ukrainę, nie widzę problemu. Powinniśmy tylko kontrować wyskoki banderowców – czego zabrakło podczas II wojny światowej, kiedy Armia Krajowa nie interweniowała w czasie rzezi wołyńskiej.

23 komentarze:

  1. Czcigodny Dibeliusie
    Po prostu trzeba zacząć liczyć się z faktami. Obecna suwerenność Polski to bajka dla naiwnych idiotów oraz POpaprańców czy euroentuzjastów (w końcu to są synonimy). A więc należy sięgnąć po wzory pracy organicznej, robić swoje i czekać na bardziej sprzyjające okoliczności, tak jak przez ponad sto lat robili to Finowie. W końcu Niemcy mają problem z turecka bomba demograficzną a Rosjanie z ciągle przesuwającą się na zachód granicą penetracji przez ludność chińską azjatyckiej części ich kraju plus alkoholizmem i narastającą demoralizacją młodego pokolenia.
    A więc trzeba wziąć na przeczekanie i nie wykonywać żadnych gwałtownych ruchów.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Stary Niedźwiedziu,
      W mojej ocenie Niemcy i Rosja w dającej się przewidzieć przyszłości pozostaną mocarstwami, ale tym bardziej zgadzam się z koncepcją "pracy organicznej".
      Serdecznie pozdrawiam

      Usuń
  2. Szanowny Dibeliusie.
    Co byśmy nie kombinowali,to i tak dupa z tyłu.W polityce zagranicznej mamy tyle do gadania,co Żyd za okupacji.
    Zgadzam się z Szanownym Niedźwiedziem:

    "A więc trzeba wziąć na przeczekanie i nie wykonywać żadnych gwałtownych". ruchów.

    Jedynie co możemy zrobić na dzisiaj,to uszczelnić granicę,bo nasz socjal tego nie wytrzyma.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szanowny Józefie,
      "Przeczekanie" nie musi oznaczać bierności. Polityka zagraniczna to także współpraca (albo rywalizacja) gospodarcza, naukowa, kulturalna, wymiana młodzieży, polityka wizowa.
      Z uszczelnieniem granicy może być ciężko, bo jesteśmy w Schengen. Ale tu z pomocą przychodzi propaganda GW przedstawiająca Polaków jako antysemitów, rasistów, psychopatycznych sadystów i morderców. Pamiętam, jak przyjechała z wizytą czarnoskóra Francuzka i patrzyła na nas z nieukrywanym przerażeniem. Oswoiła się dopiero konsumując polskie słodycze, które bardzo jej posmakowały.
      Serdecznie pozdrawiam

      Usuń
    2. @ Józef & Dibelius
      Ciesze się że w kwestii oceny wykonywania tyleż demonstracyjnych co bezsensownych ruchów mamy bardzo zbliżone stanowiska.
      W pełni podzielam też opinię Dibeliusa że środowisko GW obszczekując Polskę i Polaków tak naprawdę oddaje nam przysługę. Co zauważyła też opisana przeze mnie Dżamila, berberyjska żona syna moich znajomych. Powiedziała że w Polsce czuje się milion razy bezpieczniej niż choćby w Londynie. Bo tam mogłoby dotrzeć zlecenie na ukaranie jej nożem czy kwasem za związanie się z giaurem. A Polska ma w jej rodzinnej Francji taką opinię że żaden islamski nindża nie odważy się tu przyjechać wykonać zadanie. Bo jest święcie przekonany że góra sto metrów od lotniska zostałby zatłuczony bejsbolami i roztarty o asfalt.
      Mam nadzieję Dibeliusie że "nadredaktor" nie czytuje Twojego blogu. Bo gdyby dowiedział się że dla Polaków jest "użytecznym idiotą", chyba z rozpaczy powiesiłby się na tałesie.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  3. Witaj Dibeliusie!
    Nasi fałszywi przyjaciele wciągnęli naszego odwiecznego przyjaciela w konflikt na Ukrainie. Rosja może odnieść w nim najwyżej pyrrusowe zwycięstwo. Chyba, że cała trójka odgrywa tragifarsę i już się dawno dogadali. Nawet w tym wypadku oprychy zwykle kłócą się o łup. Trudno więc o powody do radości. Trzeba mieć nadzieję, że bez większego uszczerbku z tego wyjdziemy, bo tradycyjnie Polacy ani się nie boją, ani się nie zbroją tylko liczą na Najwyższego.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drogi Marku,
      Wydaje się, że Putin w przypadku Ukrainy chce zastosować wariant sprawdzony w Gruzji, Mołdawii, Azerbejdżanie. Jednak tą kością może się udławić. Ale dla nas to całe zamieszanie to rzeczywiście nie jest powód do radości.
      Pozdrawiam

      Usuń
  4. Drogi Dibeliusie,

    Podzielam pogląd Marka (pozdrawiam) w tej sprawie i pozwolę sobie zacytować swój wpis z bloga Niedzisiejszego, bowiem oddaje on wysokie prawdopodobieństwo tego co zaszło, a być może i zajdzie:
    Najgorsze jest to, że wszystko zaczyna mi się układać w jedną spójna całość. Wygląda to tak, jakby się realizował wcześniej ustalony pomiędzy Berlinem a Moskwą scenariusz. Czyli Unia składa Ukrainie niedorzeczną propozycję stowarzyszeniową, która nie określa żadnego horyzontu czasowego na wejście w struktury, ale jednocześnie aplikuje Ukrainie plan Balcerowicza do kwadratu. Wiadomo, że każdy normalny przywódca, nawet taki mierny jak Janukowycz, taką propozycję odrzuci, ale wystarczy ona w zupełności do wzniecenia niepokojów społecznych (nie przewidzieli, że na taką skale) i umiejętnie podsycając podziały między wschodem, a zachodem Ukrainy zainicjować proces rozpadu kraju na rosyjską i unijna strefę wpływów. Obecna interwencja wojsk rosyjskich na Krym, idealnie wpisuje się w ten scenariusz. W ten oto sposób i Rosja i Berlin są zadowolone, a integralność terytorialna suwerennego kraju, to i tak niewielka cena za taki piękny przykład porozumienia ponad podziałami. I status quo tez zachowane. czego chcieć więcej – ot wielka polityka. Obym się mylił, a moja teoria trafiła na cmentarzysko teorii spiskowych.

    Pozdrawiam, TF.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drogi Tie Fighterze,
      Idziesz jeszcze dalej niż Max Kolonko, który uznał przebieg wydarzeń na Ukrainie za zaplanowany przez Putina gambit - kontrolowane zaostrzenie konfliktu, wciągnięcie Zachodu, odniesienie zwycięstwa, skonsumowanie łupów terytorialnych i uczynienie Zachodu odpowiedzialnym za prowokację.

      Ja myślę, że sukces Majdanu tuż przed końcem Olimpiady był ich autonomicznym sukcesem. Straszliwie wku.wił Putina - ponowna utrata wpływów na Ukrainie i medialne zepsucie jego ukochanych igrzysk. Za karę odebrał Ukrainie Krym. Krym dla Rosjan to pewnie jak Lwów dla Polaków. Tylko my nie mamy szans nic odebrać. Mam nadzieję, że akcja Rosji nie wymknie się spod kontroli lub nie skończy się czymś o wiele gorszym.
      Pozdrawiam

      Usuń

  5. Szanowny Dibeliusie, przesyłam w całości tekst ks. Isakowicza-Zaleskiego
    Tekst zablokowany przez redakcję "Gazety Polskiej", która swoim zachowaniem postawiła się w jednym szeregu ze szmatławcem Michnika.

    Przyznanie nacjonalistom ważnych stanowisk państwowych niczego Ukrainie dobrego nie wróży.

    "Ci co chcieli Ukrainę sowiecką zastąpić banderowską mogą mieć satysfakcję, bo wśród nowych ministrów ukraińskich znalazło się kilku czcicieli UPA. Pierwszy z nich to Arsenij Jaceniuk, premier. Jako prezes Fundacji Open Ukraine realizował on program „Wspólna historia – wspólna przyszłość”, w ramach którego we wschodniej Ukrainie promował UPA. Drugi z nich to Ołeksander Sycz, wicepremier, rodem z Wołynia. Jako historyk zajmuje się badaniami nad życiem Stepana Łenkawskiego, głównego ideologa Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, autora „Dekalogu ukraińskiego nacjonalisty”. W 2011 r. uczestniczył w hucznych obchodach 102. rocznicy urodzin Bandery. Jak pisał Eugeniusz Tuzow-Lubański, nazwał on wówczas region karpacki "banderowską krainą", a radnych samorządów regionu wzywał do stania się "duchowymi i urzędowymi banderowcami.

    Trzeci z nich, to Borys Tarasiuk , wicepremier ds. integracji z UE (w ostatniej chwili ponoć wycofał się). Przez lata pracował w dyplomacji radzieckiej m.in. w Nowym Yorku. Na takim stanowisku trzeba było być albo agentem KGB, albo osobą przez niego akceptowaną. Później był instruktorem Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Ukrainy.

    Z kolei w 2007 r., w 65. rocznicę powstania UPA wezwał prezydenta Wiktora Juszczenkę do uznania tej zbrodniczej organizację za stronę walczącą o niepodległość. Czwarty to Andrij Mochnyk, minister środowiska, aktywny polityk "Swobody". W 2009 r. wraz Ołehem Tiahnybokiem i Ołeksandrem Syczem zwracał się do prezydenta o nadanie Banderze tytułu bohatera narodowego. Rok później miałem wątpliwą przyjemność poznać go osobiście, gdy jako „sotnik” bojówki zerwał konferencję prasową w Kijowie, poświęconą zagładzie Polaków, Ormian i Żydów. I co ten bojówkarz ma wspólnego z ekologią? Piąty to Ihor Szwajka, minister rolnictwa, poseł „Swobody”.

    Osobną sprawą jest wprowadzenie do rządu ludzi z skrajnego Prawego Sektora, naśladującego UPA. Przyznanie nacjonalistom ważnych stanowisk państwowych niczego Ukrainie dobrego nie wróży. Poza tym, będą oni bardziej zajmować się stawianiem kolejnych pomników UPA i SS Galizien niż ratowaniem upadających fabryk.

    Na koniec dobra wiadomość z Polski. Przyjęto dymisję złożoną przez wojewodę lubelską Jolantę Szołno-Koguc, która m.in. ocenzurowała napis na pomniku w Lublinie, poświęconym ofiarom ludobójstwa na Kresach. Innych urzędników. którzy boją się prawdy, zachęcam, aby zrobili to samo."

    ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski

    http://www.isakowicz.pl/index.php?page=news&kid=88&nid=9122

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szanowny Tie Fighterze,
      Przyznanie tych stanowisk banderowcom nie wróży także nam nic dobrego. Rozjuszeni zabraniem Krymu przez potężną Rosję banderowcy mogą zaatakować słabą i bezbronną Polskę.

      Usuń
    2. Drogi Dibeliusie,

      Jak do tej pory nawet ukraińscy nacjonaliści zachowują się dosyć powściągliwie, niemniej jednak obawiam się tego co będzie później, bowiem kiedy ich władza okrzepnie, a z zachodu popłynie wartko strumień pieniędzy, to nastroje ksenofobiczne i dawne urazy mogą odżyć i skierować się w naszą stronę.

      Pozdrawiam, TF.

      Usuń
  6. Nie spodziewałem się, że mój ostatni komentarz, jaki tutaj napisałem okaże się do tego stopnia trafny. W zasadzie sprawdza się wszystko, co tam napisałem. Myślę, że spór o Krym będzie stopniowo narastał i nie wiadomo jak się zakończy. Myślę też, że oliwy do ognia jeszcze doleje wciąż nierozwiązana kwestia wschodniej Ukrainy. Tam też jest ostatnio bardzo niespokojnie i myślę, że rozruchy stopniowo będą przybierać na sile.
    Jeden z Twoich gości Dibeliusie chyba "w nagrodę" za tamten komentarz szybko mianował mnie idiotą, ale nic nie szkodzi, bo w ten sposób równie szybko sam nim został. No cóż, kto pod kim dołki kopie, sam w nie wpada :)
    Tym niemniej brak Twojej reakcji Dibeliusie na ten szkalujący mnie wpis potwierdza to, co kiedyś napisał PKanalia, że jesteś podporządkowany na swoim własnym blogu.

    Zaś odnosząc się do Twojej bieżącej dyskusji z T.F.
    Z zainteresowaniem przeczytałem to, co napisał ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski.
    To, że zagrożenie ze strony ukraińskich narodowców jest realne /co także napisałem w poprzednim komentarzu/ potwierdza ta rozmowa, którą ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski pozwolił sobie zalinkować w jednym z wpisów:
    https://nowyekran.wordpress.com/2014/03/05/polakom-zrobimy-drugi-katyn-video/
    Pewnego rodzaju ciekawostką jest też fakt, że strzały na Majdanie zapoczątkowali snajperzy, którzy strzelali do obu stron, co oznacza, że Ukraińcy z obu stron barykady stali się ofiarą prowokacji:
    http://wiadomosci.onet.pl/swiat/estonia-msz-potwierdza-autentycznosc-rozmowy-szefa-dyplomacji-z-ashton/7qm2d
    Staje się więc jasne, że Ukraina stała się elementem brudnej gry, pozostaje jednak kwestią otwartą, kto na tym bardziej skorzysta.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Smurffie,
      Zarówno Stary Niedźwiedź, jaki i Ty, jesteście w odniesieniu do własnych blogów zwolennikami grzeczności i kultury osobistej. Stało się jednak tak, że pomiędzy Wami doszło do spięcia emocjonalnego. Z kolei ja na swoim blogu bardzo niechętnie wprowadziłem kasowanie komentarzy, jednak nadal toleruję ostrą dyskusję, jeśli jest przewaga elementów merytorycznych nad personalnymi. Jeśli oceniasz moją postawę jako "podporządkowanie na swoim blogu" to mogę tylko powiedzieć, że jest mi przykro.

      Wracając do tematu: Jesteśmy zgodni w docenianiu zagrożenia ze strony nacjonalizmu ukraińskiego. Potwierdzają to nawet użyte przeze mnie tematy ostatnich wpisów. Ale większym zagrożeniem byłaby imperialna, agresywna Rosja bezpośrednio u naszych granic. Mają obwód kaliningradzki, dzięki kretyńskiej polityce Polski i UE opanowali Białoruś, dobrze, że nie udało się z Ukrainą. Polska polityka wobec Ukrainy musi być elastyczna, aby tłumić zagrożenie ze strony nacjonalistów ukraińskich, ale nie wepchnąć ich w ramiona Rosji. Nie można też wykluczyć też w przyszłości sojuszu z Rosją, jeśli Rosjanie dojrzeją do tego. Prawdopodobieństwo III wojny z powodu Ukrainy oceniam jako minimalne. Np. USA zwiększyło pomoc militarną dla Europy Środkowej. Czasowo wysłali 4 samoloty na Litwę i 12 do Polski. Śmiech na sali. Wydaje się, że awantura skończy się na powrocie Krymu do Rosji. A dalej - zależy, czy Ukraina poradzi sobie ekonomicznie. Jeśli sobie nie poradzi, to pojawi się pytanie, co z tym zrobić...
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Myślę Dibeliusie, że nasze wzajemne stanowiska w sprawie starcia ukraińskich narodowców z Rosją są dosyć bliskie; otóż moim zdaniem jest znacznie korzystniej dla Polski, jeśli te dwie siły zwrócą się przeciwko sobie niż by miały zwrócić się przeciw nam.
      Co do Krymu, to tak łatwo bym go wcale nie skreślał - myślę, że zarówno Ukraina, jak i popierające ją kraje Zachodu nie zgodzą się na gładką aneksję Krymu przez Rosję. Spodziewam się raczej, że będzie tam się teraz wciąż kotłować, podobnie jak w innych punktach zapalnych, jak np. Górski Karabach, Osetia itp. enklawy zamieszkałe przez mniejszości etniczne.

      Usuń
  7. @ Smurff
    W pełni podtrzymuje swoją opinię iż cieszyć się z ewentualnej wasalizacji przez Rosję zachodniej Ukrainy (czyli matecznika ukraińskiego nacjonalizmu) może jedynie ktoś należący do jednej z dwóch kategorii wymienionych przez mistrza Jana Pietrzaka. A szanse na wybuch III Wojny Światowej z powodu Ukrainy są bez porównanie mniejsze niż na szybkie uzdrowienie systemów emerytalnego i opieki medycznej w Polsce.
    Powoływanie się w kwestii rzekomego zniewolenia Dibeliusa na jego własnym blogu na autorytet kryminalisty który w procesie narkotykowym dostał odsiadkę bez "zawiasów", jest przyczyną i sponsorem kilku aborcji a tu bił kolejne rekordy chamstwa w gówniarskich prowokacjach i obrażaniu uczuć chrześcijan, przekracza już wszelkie granice śmieszności i głupoty. Gdy pospolite ruszenie wkurzonych czytelników blogu Dibeliusa sięgnęło po właściwe środki i skopało prowokatorowi mordę do krwi, dał stąd drapaka kwicząc niczym Biedroń prowadzony do policyjnej "budy". Więc blogowy mentor od siedmiu boleści powinien wiedzieć że przed wejściem do salonu Dibeliusa należy starannie oczyścić podeszwy z kału.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @ Stary Niedźwiedź
      Szkoda, ze samodzielne myślenie wychodzi Ci znacznie gorzej niż inwektywy i różne wycieczki osobiste pod adresem niektórych osób komentujących w blogosferze.
      Wolałbym nigdy nie doświadczyć III Wojny Światowej, ale w obliczu możliwego konfliktu zbrojnego na Krymie /a także we wschodniej Ukrainie, co także z dnia na dzień staje się coraz bardziej prawdopodobne/, nie zaliczyłbym takiej ewentualności do bajek rodem "Z mchu i paproci".
      Jak wcześniej napisałem, w grę wchodzą różne rozwiązania, w tym także III WŚ - na co zresztą parę dni temu stawiało w różnych sondażach 30 - 40 % internautów, czyli wcale niemało.
      Ale zostawmy już III WŚ w spokoju, żeby nie wywoływać wilka z lasu.
      Nie rozumiem, jak możesz nie dostrzegać zagrożenia dla Polski ze strony postbanderowców. Otwierałeś tego linka, który zamieściłem w powyższym komentarzu? Nie wierzysz, że chętnie zgotują Polakom drugi Katyń?
      Bo dziwnym trafem jakiś facet pisze w PS tego samego artykułu to samo, co ja wcześniej - że Rosjanie osłabiając postbanderowców idą nam na rękę. Robią to z pewnością nieświadomie, tym niemniej fakt pozostaje faktem. Dezawuowanie tego świadczy jedynie o tym, że nie potrafisz dostrzec więcej niż koniec swego nosa.

      Usuń
    2. @ Smurff
      Widzę że naprawdę traktujesz poważnie wariant w którym dzisiejsi Amerykanie, Brytyjczycy, Francuzi czy Niemcy gotowi by byli umierać za Charków czy Donieck. A za Bugiem wolisz mieć dobrze wyszkoloną i uzbrojoną armię rosyjską niż bez porównania słabszą ukraińską (porównaj budżety i możliwości). Bo lepiej jest gdy Niemcy z Rosją handlują Polską niż jak to się teraz dzieje, ustalają granice swoich stref wpływów na Ukrainie. Z przykrością muszę więc stwierdzić że samodzielne myślenie jest Ci po prostu niedostępne. Już mniej komiczny byłeś w roli nauczyciela dobrych manier, nie potrafiącym zapanować nad megachlewem na własnym blogu.

      Usuń
    3. Zastanawiające jak łatwo można merytoryczną dyskusję zmienić w zabawę pt "jedna baba drugiej babie wsadziła do dupy grabie".Styl to czy potrzeba ducha ?

      Usuń
    4. @ Stew
      Chyba bardziej potrzeba, ale nie wiem czy ducha ;)

      @ SN
      Stew ma rację, nie ma co dalej ciągnąć tej zabawy.
      Problem w tym, że widzisz przede wszystkim swojego bloga i błędnie zakładasz, że wszędzie wokół też są takie same megachlewy...

      Usuń
    5. @ Smurff
      Ponieważ odniesienie się do kwestii merytorycznych przekraczało możliwości intelektu Twojego oraz ściągniętego ad hoc pomagiera, który dziwnym trafem nigdy jeszcze dotąd u Dibeliusa nie komentował, jak zwykle pozostały Ci jedynie inwektywy.
      Na moim blogu nie komentują zaćpany degenerat, lewacka ciota czy rozszczekana suka, ciągająca za sobą budę na łańcuchu. Zaś ja nigdy nie chowam się tchórzliwie w jakiejś mysiej dziurze gdy zaczyna się u mnie choćby próba zadymy. Blogmastera nie panującego nad swoim bajzlem nie szukaj wokół siebie bo zawsze masz go pod ręka, wystarczy że spojrzysz do lustra.
      I daruj sobie idiotyczne próby obrażania Dibeliusa czy mnie. Stary Boziewicz uczył że aby zaistniała obraza, muszą istnieć powód obrazy, obrażony i obrażający. Wymagania stawiane trzeciemu elementowi tej triady ewidentnie przekraczają Twoje możliwości.

      Usuń
  8. Czcigodny Dibeliusie
    De facto Ukraina już straciła Krym.
    Około trzech czwartych tamtejszej ludności to Rosjanie, marzący o powrocie na łono Matuszki Rassiji. Rosjanie mają zdecydowaną przewagę wojskową a ukraińskie garnizony są przez nich otoczone zaś dotarcie ukraińskich posiłków nierealne. Do tego historycznie ten półwysep nigdy do Ukrainy nie należał a przyłączony do niej został sztucznie na mocy rozkazu Chruszczowa. I w końcu Putin MUSI w tej awanturze odnieść jakiś sukces który dostrzeże każdy Rosjanin.
    W tej sytuacji wygranie gry na krymskiej szachownicy to wedle terminologii szachowej jedynie kwestia techniki realizacji przewagi. Tego rosyjscy szachiści (jak ich nazywa mistrz Michalkiewicz) na pewno nie sknocą. Co najwyżej na papierze Krym stanie się jakimś "obwodem autonomicznym" czy "strefą specjalną" aby Anielka i burak nie wyszli na ostatnich głupców. Ale w tym "obwodzie autonomicznym" Ukraina będzie miała guzik do gadania. A w ostateczności pójdzie jak z "Republiką Naddniestrzańska". To że tego tworu nikt na świecie nie uznał, w niczym Rosjanom nie przeszkadza.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Stary Niedźwiedziu,
      Wydaje się, że dla Putina uzyskanie dla Rosji należytego dostępu do Morza Czarnego jest jednym z priorytetów. Po rozpadzie ZSRR pozostał im jedynie skrawek wybrzeża wokół Soczi - pomiędzy Gruzją a ukraińskim Krymem. Pierwszym krokiem było oderwanie od Gruzji Abchazji, co de facto podwoiło rosyjskie wybrzeże. Drugi krok - to Olimpiada w Soczi świadcząca o osobistym zaangażowaniu i sentymencie prezydenta Rosji do tych terenów. I trzeci krok - odzyskanie rosyjskiej perły Morza Czarnego - Krymu. Tego już się nie da odwrócić.
      Serdecznie pozdrawiam

      Usuń