Zarówno
eksperci partyjni, rządowi, jak i szeregowi blogerzy analizują przyczyny
katastrofalnego spadku dzietności. Doskonałą ilustracją problemu jest tekst
Niedzisiejszego:
Dziś
większość młodych kobiet chce tylko dobrej zabawy z poznanym przystojniakiem.
Ani myśli o ustabilizowaniu sytuacji, o stałości związku. Po co? Życie jest
przecież zabawą. Po co się wiązać z kimś na poważnie, na stałe gdy tyle tego po
dyskotekach chodzi. O dziecko strach nawet pytać, żeby nie zostać oplutym przez
mimowolne parsknięcie takiej „damy”. Dziecko? Przecież to bachor, rozdarty
gówniarz. To obowiązek, a my przecież chcemy się bawić, świat zwiedzać, a nie
tam obowiązki. Obowiązkiem jest praca w korporacji po 16 h/dobę i święte słowo
– kariera. (...)
To
wtedy zauważyłem coś dziwnego w oczach dziewczyn, z którymi chodziłem, gdy
widziały baraszkującego czy tylko śpiącego bobasa. W ich oczach dostrzegłem coś
intrygująco pięknego. Nagle z wesołej, miłej i sympatycznej dziewczyny, w
ułamku sekundy przeistaczała się w Kobietę. W jej oczach był taki błysk, w
spojrzeniu było coś innego, nowego. Dziewczyna widziała już siebie z takim
bobasem. Widziała piękno macierzyństwa, rodziny.
Takie
właśnie kobiety i dziewczyny były OD ZAWSZE. To teraz jest pierwsze pokolenie
kobiet, które gardzi macierzyństwem, stałymi związkami z mężczyzną, chce się
tylko bawić i nigdy dorosnąć.
Autor
formułuje jakby moralny zarzut wobec współczesnego pokolenia. Teoretycznie ma
to uzasadnienie, uniwersalna pozytywna zasada moralności nakazuje: Czyń tak,
jakbyś chciał, aby inni czynili. Chciałbym, aby inni rodacy mieli dzieci, które
zapracują na nasze emerytury i ochronią kraj przed niepożądanymi, obcymi
kulturowo imigrantami. Powinienem więc także sam postarać się o potomstwo. We
współczesnej sytuacji geopolityczno-ekonomicznej posiadanie dzieci jest też
jednym z głównych zadań patriotycznych, dziś nie trzeba, a nawet wręcz nie jest
wskazane chwytać za broń i ginąć dla Ojczyzny. Polska militarnie jest
karzełkiem i próba walki z silniejszym przeciwnikiem skończyła by się masakrą i
beznadziejną klęską. Natomiast bronią demograficzną moglibyśmy śmiało podbić
wszystkich sąsiadów. Na początek Litwę i Łotwę, niemiecką część Pomorza, czeską
i niemiecką część Śląska. Tylko, że sami giniemy.
W
praktyce ludzie nie kierują się jednak uniwersalną pozytywną zasadą moralności,
raczej negatywną, czyli: Nie czyń innym, czego byś nie chciał, by tobie
czyniono – np. nie morduj, nie kradnij, nie cudzołóż. Uważają, że nie mając
dzieci, nie czynią nikomu krzywdy. W codziennej praktyce nie kierują się także
patriotyzmem. Patriotyzm występuje raczej od święta, w krótkich okresach
narodowej euforii, z których nic konstruktywnego na ogół nie wynika.
Rozmnażanie
wynika z instynktu biologicznego, który we współczesnej cywilizacji został
przytłumiony. Co spowodowało to przytłumienie? Może odpowiedź da porównanie lat
osiemdziesiątych – lat wyżu demograficznego z obecnym okresem, kiedy roczna
liczba urodzeń w Polsce spadła o połowę.
Żywych
urodzeń - jak bezceremonialnie nazywa tę statystykę GUS - było: 1970 r. - 548
tys. A w kolejnych latach: 564 tys., 578 tys., 601 tys., 624 tys., 646 tys.,
673 tys., 665 tys., 669 tys., 691 tys., 696 tys., 682 tys., 705 tys., 724 tys.,
702 tys., 680 tys., 637 tys., 608 tys., 590 tys., 564 tys., 548 tys. Dla
porównania w 2011 r. było ich raptem 391 tys. - niemal dwa razy mniej niż w
szczytowym 1983 r.!
Wystarczyło
30 lat. Co się tak diametralnie zmieniło?
- Media. Wtedy tylko dwa nudne, siermiężne, państwowe programy tv. Duża część odbiorników jeszcze czarno-biała, a kolorowe, produkcji radzieckiej, lubiły wybuchać powodując pożary. W kinach ograniczana podaż filmów, na ciekawsze pozycje, kolejki do kas, kupowanie biletów u „koników”. W księgarniach ograniczona ilość tytułów książek. Obecnie telewizja kreuje dla wielu wirtualny świat, żyją życiem bohaterów seriali, celebrytów i gości śniadań telewizyjnych, nie czują potrzeby posiadania własnej rodziny i przyjaciół.
- Telefon. Wtedy wyjątkowe, trudno osiągalne dobro. Było się w kontakcie z rodziną i bezpośrednimi przyjaciółmi. A więc byli w naturalny sposób potrzebni. Teraz w epoce telefonii komórkowej żyje się w jakimś wirtualnym kolektywie. Wiele osób w przestrzeni publicznej koncentruje uwagę na komórce, demonstrując odrzucenie i negację świata realnego
- Internet. To już właściwie ostatni krok przed przeniesieniem gatunku ludzkiego w alternatywny świat wirtualny, w skrajnej wersji połączonym z porzuceniem naszych ciał ssaków, co przewidzieli XX wieczni pisarze science-fiction. To po co się jeszcze rozmnażać?
- Wczasy. PRL zapewniał wszystkim wypoczynek w zakładowych ośrodkach wczasowych. Lubię zwiedzać takie post-komunistyczne ośrodki. Ludzie cieszyli się z możliwości zakwaterowania w ciasnych boksach, lub w domkach przypominających powiększone psie budy. Dzisiaj świat stoi przed nami otworem, all inclusive, trzeba tylko mieć kasę.
- Dobra materialne – wtedy brak towarów w sklepach, kolejki, racjonowanie towarów – kartki lub talony, komunistyczny pieniądz faktycznie nie miał wartości. Większe zaangażowanie w pracy nie miało sensu, bo nic więcej się za to nie dostawało. Zamiast w pracę, w karierę ludzie angażowali się w tworzenie rodziny.
- Reklama – dawniej siermiężna, właściwie niepotrzebna w sytuacji braku towarów na rynku. Obecnie wszechobecna siła obecna na billboardach, w reklamówkach w mediach i przede wszystkim w niejawnej formie w serialach telewizyjnych, programach śniadaniowych, prasie kobiecej wpajająca pęd za posiadaniem i konsumpcją, za podkreślaniem statusu materialnego.
Współczesne
pokolenie realizuje się więc poprzez konsumpcję, co sprzeczne jest z
poświęcaniem czasu i środków finansowych na dzieci. W latach osiemdziesiątych
konsumpcja była ograniczona i siermiężna, zaś życie rodzinne było atrakcyjną
alternatywą. Instynkt rodzicielski został współcześnie przytłumiony. Czy – jak sugestywnie
opisał Niedzisiejszy - jest to głównie wina kobiet? Moim zdaniem kobiety w większym
stopniu pozostały wierne instynktowi macierzyńskiemu, decydującym czynnikiem
jest niechęć współczesnych europejskich mężczyzn do poświęcenia się rodzinie. To
zniewieściali lalusie. Zapytać się takiego co porabia – pada odpowiedź: Czasami
popycham, czasami ciągnę. Tysiące Europejek wybiera tradycyjny, wielodzietny
model rodziny zostając żonami muzułmanów. Jeśli już ma opanować nas islam,
powinniśmy przynajmniej zadbać, aby był to europejski, narodowy islam – a nie
narzędzie obcych mocarstw. Przykładem jest Turcja.
Co
może uczynić socjalistyczne państwo dla ratowania dzietności?
- ukształtować system transferów socjalnych, tak aby powstała klasa niższa, socjalnie upośledzona, funkcjonująca w warunkach zbliżonych do PRL-owskich, która zapewni wysoką dzietność i podaż taniej siły roboczej. Przykład: uboga zachodnia część Chin.
- klasa średnia powinna być objęta kompleksową i konsekwentną propagandą przedstawiającą dwójkę lub trójkę dzieci jako oznakę statusu społecznego. Rodziny rywalizowałby, aby mieć bardziej „wypasione” dzieci – ładne, pięknie ubrane, w najlepszych szkołach, znające kilka języków, uprawiające ekskluzywne sporty itd. Państwo powinno wspierać finansowo rodziny klasy średniej np. poprzez istotną redukcję podatków.
- ściśle i aktywnie kontrolować środowiska muzułmańskie
Możliwości
więc moim zdaniem są, potrzebujemy tylko rządu o charakterze narodowym, który
zrealizuje ten program.