Łączna liczba wyświetleń

piątek, 30 grudnia 2016

Katastrofa w Smoleńsku - katastrofa w Soczi

Jako pasażer korzystałem z lotniska w Adlerze koło Soczi. Pamiętam nocny lot w burzy, rozbłyski piorunów i kołysanie samolotu. Wtedy wszystko skończyło się pomyślnie.

Niedawna tragiczna katastrofa lotnicza nad Morzem Czarnym nieuchronnie skojarzyła mi się z katastrofą smoleńską.

Nietrudno spostrzec wiele podobnych elementów:

  • Podobny typ samolotu: Smoleńsk – Tu-154M, Soczi – Tu-154B-2
  • Zbliżony rok produkcji samolotu: Smoleńsk – 1990, Soczi – 1983
  • Podobna liczba pasażerów i załogi, z których nikt nie przeżył: Smoleńsk – 96, Soczi – 92
  • W obu wypadkach zginęły elity: Smoleńsk – przedstawiciele najwyższych władz, Soczi – wybitni artyści Chóru Aleksandrowa
  • Oba samoloty wojskowe, pilotami byli żołnierze
  • W obu samolotach znajdowali się wyżsi dowódcy, mogący wywierać lub stanowić psychiczną presję
  • Obydwie katastrofy wydarzyły się rano, przy złej widoczności
  • Obydwie katastrofy wydarzyły się w trakcie istotnego manewru: Smoleńsk – lądowania, Soczi – startu
  • W obu wypadkach nie stwierdzono śladów materiałów wybuchowych, ale szczątki samolotów rozrzucone były jakby w wyniku wybuchu
  • Obydwie katastrofy wydarzyły się na terenach stosunkowo niedawno przyłączonych do Rosji: Smoleńsk zdobyty na Polsce w 1654 roku, wybrzeże Morza Czarnego zdobyte na Turcji w 1829 roku

Pomimo tych podobieństw podaje się jednak odmienne najbardziej prawdopodobne przyczyny tych wypadków. W Soczi powodem była awaria klap na skrzydłach, w Smoleńsku zamach smoleński.

Nie jestem ekspertem lotniczym, ale skoro eksperci podają rozbieżne sprzeczne wersję, nie zawaham się przedstawić własnego punktu widzenia. Zainspirowała mnie hipoteza awarii klap. Tu-154 ma 3 silniki umieszczone na ogonie. Dynamika napędu przypomina rakietę. Faktycznie w tej sytuacji wydaje się, że jakakolwiek awaria klap kontrolujących ruch samolotu może spowodować natychmiastową utratę kontroli. Eksperci Komisji Macierewicza słusznie wyśmieli hipotezę, że zderzenie z brzozą smoleńską mogło uszkodzić skrzydło. Przeprowadzono eksperyment w którym skrzydło Tu-154 przy odpowiedniej prędkości gładko przecinało słup żelbetonowy o średnicy 80 cm. Ale zderzenie z brzozą mogło uszkodzić klapę! W efekcie pilot utracił kontrolę. Kwestionuje się rozrzut szczątków w katastrofie smoleńskiej. Jednak znaczny rozrzut wystąpił także katastrofie w Soczi – przy uderzeniu o wodę, która powinna zamortyzować uderzenie.

Jakiekolwiek jednak nie byłyby techniczne przyczyny w ostatniej fazie katastrofy smoleńskiej, niewątpliwie mamy do czynienia z zamachem smoleńskim.

Czy narody polski i rosyjski, doświadczone tak bolesnymi tragediami narodowymi, dojrzeją w końcu do pojednania i autentycznej przyjaźni?




czwartek, 22 grudnia 2016

Przygotowania do świąt

Irytuje mnie wszechobecna w radiu głupkowato-radosna muzyka świąteczna. Puszczamy sobie tę idiotyczną muzykę, rzucamy się w wir zakupów i przygotowań do uczt. Także islamiści krzątają się i z lubością mordują chrześcijan w Europie i na świecie. Ostatnia akcja tuż za naszą granicą – w Berlinie. Zgodnie z polityką Merkel zwyrodnialec jako uchodźca hołubiony był do ostatniej chwili, pomimo iż niemieckie służby dokładnie wiedziały o jego inklinacjach. W tym samym miesiącu zamach na katedrę koptyjską w Kairze – 25 ofiar.

Islamiści mordują osoby, które uważają za niewiernych, czynią to dla Boga. Kiedy docierają do mnie kolejne informacje o mordach w imię religii, zaczynam wątpić w sens religii jako takiej. Czy nie jest to forma choroby psychicznej niebezpiecznej dla otoczenia?

Na szczęście ukojenie znalazłem w Nowym Testamencie:

Mt 5, 38-39   Słyszeliście, że powiedziano: Oko za oko i ząb za ząb! A Ja wam powiadam: Nie stawiajcie oporu złemu. Lecz jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi! 

Mt 5, 43-44  Słyszeliście, że powiedziano: Będziesz miłował swego bliźniego, a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził. A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują

Prawdziwa miłość nie może jednak polegać na hedonizmie, który ogarnął społeczeństwa Zachodu. Stawanie się ofiarami mordów i gwałtów jest jednym z rysów tego nihilistycznego hedonizmu – rysem masochistycznym.

Prawdziwa miłość musi być odpowiedzialna i nie może unikać neutralizacji zła. Złem jest fanatyzm wszelkiego pochodzenia.





sobota, 17 grudnia 2016

Zdobycie Aleppo przez siły rządowe

Aleppo to miasto symbol. Symbol bestialstwa reżimu wspieranego przez Kreml i ajatollahów i paraliżu Zachodu w kwestii zupełnie fundamentalnej z punktu widzenia przyświecających mu wartości jaką jest ratowanie niewinnych. To kompromitacja zachodnich instytucji – ONZ, UE. I największy polityczny błąd Baracka Obamy, który miał okazję interweniować w Syrii w 2013 kiedy reżim użył przeciwko cywilom sarinu, ale się na to nie odważył. Klęska idei solidarności w części krajów, które – tak jak np. Polska – zamknęły się na uchodźców. I porażka mediów, które straciły wpływ na polityków i opinie publiczną.


Odbicie Aleppo przez siły reżimu al - Assada prasa lewacka, jak widać w powyższym cytacie, przedstawia jako apokalipsę. Ale po co było wywoływać tę rzeź? Konflikt w Syrii podsycany był głównie przez mocarstwa sunnickie – Turcję i Arabię Saudyjską dążące do obalenia rządów mniejszości szyickiej. W popieranie tzw. umiarkowanej opozycji nieudolnie usiłowały włączyć się mocarstwa zachodnie. Okazywało się jednak, że szkoleni przez nich bojownicy przechodzili wraz z wyposażeniem na stronę ugrupowań ekstremistów islamskich. Obama miał na tyle zdrowego rozsądku, iż pomimo nacisków nie zdecydował się na zaatakowanie sił rządu syryjskiego. Sprawdził się za to plan Rosji – wsparcie militarne dla Assada i współpraca z Kurdami. To przykre, że w tym wypadku ostoją zdrowego rozsądku okazał się Putin, a przywódcy Zachodu bandą histerycznych oszołomów. Prezydent elekt Trump zapowiada współpracę z Rosją w zakresie zwalczania terroryzmu.

Muszę przyznać, że w początkowej fazie konfliktu stawiałem na poparcie opozycji syryjskiej. Polska jest sojusznikiem USA i Izraela, które współpracują z mocarstwami sunnickimi. Wobec destabilizacji Ukrainy prawdopodobne było opanowanie jej przez Turcją. Bramą dla sił tureckich byłby Krym skolonizowany przez sunnickich Tatarów. Polska znalazłby się pomiędzy dwoma sunnickimi mocarstwami – Turcją i Niemcami skolonizowanymi przez Turków. Scenariusz ten został zniweczony przez genialne posunięcie Putina – przyłączenie Krymu do Rosji. Ukraińcy nie zdają sobie sprawy, że zostali w ten sposób ocaleni przed inwazją muzułmańską.

W efekcie destabilizacji Iraku i Syrii w śmiertelnym niebezpieczeństwie znalazł się jednak Izrael. Pomoc Iranu dla rządów Iraku i Syrii spowodowała, że kontrola militarna tego szyickiego mocarstwa rozciąga się poprzez Irak, Syrię i Liban aż do granicy Izraela. Niedawna wizyta premier Szydło była potwierdzeniem gorliwej współpracy Polski z państwem żydowskim. Zastanawiam się, czy jednobiegunowa polityka zagraniczna – wasalność wobec USA i Izraela jest w obecnej sytuacji sensowna. Stawiamy na współpracę państw wyszehradzkich – Węgry, Czechy i Słowacja mają bardziej poprawne relacje z Rosją. Nastąpiła odwilż w relacjach z Białorusią. Potencjalny napór turecki od strony Ukrainy został powstrzymany przez Rosję.

Inicjatywa rządu PiS w tej kwestii nie wydaje mi się możliwa, jednak szansą jest zmiana polityki zagranicznej USA po przejęciu władzy przez Trumpa. Kluczowe byłoby dogadanie się mocarstw w kwestii Ukrainy - najlepiej wzajemne zagwarantowanie jej neutralności.

poniedziałek, 21 listopada 2016

Jezus Królem Polski

Jezus Chrystus jest naszym Królem i Panem - wyznały w sobotnie popołudnie dziesiątki tysięcy wiernych wraz z krajowymi hierarchami Kościoła. Na uroczystości w Krakowie-Łagiewnikach obecni byli przedstawiciele władz państwowych, w tym prezydent RP Andrzej Duda. Pragniemy zaprosić Jezusa do naszych serc i rodzin, do naszych wspólnot i środowisk. Pragniemy zaprosić Go do tego wszystkiego, co Polskę stanowi - powiedział na początku Mszy Świętej metropolita krakowski ksiądz Stanisław kardynał Dziwisz.


W wigilię uroczystości Jezusa Chrystusa, Króla Wszechświata, gdy kończy się obfitujący w łaski Nadzwyczajny Jubileusz Miłosierdzia, zebrani w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w krakowskich Łagiewnikach przedstawiciele Kościoła oficjalnie przyjęli Akt potwierdzający Panowanie i Królowanie Jezusa Chrystusa w sercach Polaków. W niedzielę Akt przyjmą w swoich parafiach wierni. Cały naród będzie miał możliwość głośno i wyraźnie potwierdzić swoją uniżoną postawę wobec Jedynego Boga, Króla królów.



Intronizacja Jezusa na Króla Polski to moment symbolicznego zakończenia duchowego panowania komunizmu w naszym kraju. To koniec traktowania chrześcijan, jako ludzi drugiej kategorii. Pamiętam okres swojej służby wojskowej – do kościoła oficerowie udawali się po kryjomu, ścigano za to. Wydawałoby się, że komunizm zakończył się w 1989, ale jeszcze parę lat temu lewacki rząd Tuska prześladował chrześcijan, odmawiając dostępu do platformy cyfrowej jedynej telewizji katolickiej – Trwam. Trzeba było wielokrotnych, wielotysięcznych demonstracji, aby przełamać upór ateistycznego reżimu.


Nienawiść i knowania ateistów nie ustały, przymierzali się do zwielokrotnionego mordowania nienarodzonych dzieci. Fundamentem ich sukcesu miało być propagowanie relatywistycznej pustki hedonizmu. W ciemnościach ich umysłów rozlega się szatańskie wycie i skowyt, które usiłują narzucić całemu narodowi.

To szaleństwo trzeba było przerwać. Naszą odpowiedzią jest Jezus.



sobota, 12 listopada 2016

Smutne święto niepodległości

Święto niepodległości było smutne dla lewaków, zaszokowanych wyborem Trumpa. Z lubością kontemplowałem ich smutek, łzy i rozpacz. Piękny, uporządkowany świat lewactwa zaczyna się walić.

Świat, w którym biali, heteroseksualni, konserwatywni mężczyźni to anachroniczny przeżytek. To złowrodzy nosiciele rasizmu, faszyzmu, homofobii, prześladujący kobiety i znęcający się nad dziećmi. Niszczący środowisko. Odczuwający przy tym lęk przed seksem. Ale dzięki wprowadzonej przez oświecone elity poprawności politycznej te upiory przeszłości zostały spętane. Triumfujące feministki szeroką falą wprowadziły gender do uczelni i edukację seksualną do szkół oraz przedszkoli. Wszechobecna afirmacja homoseksualizmu, czego przejawem była pedalska tęcza narzucona warszawiakom przez Waltz. Tłumy „uchodźców” w miastach Europy Zachodniej swobodnie bijących i gwałcących kobiety. Albo dla odmiany dokonujących masowych zamachów terrorystycznych.

Lewackie elity narzuciły zachodnim społeczeństwom gorset politycznej poprawności, aby pod jego osłoną swobodnie dokonywać szwindli finansowych na gigantyczną skalę we współpracy z zblatowanymi bankami, korporacjami i innymi rekinami finansowymi. Wyzyskiwana podatkami klasa średnia została okradziona i zubożona. Całość systemu osłaniana przez służby specjalne i dyspozycyjne media.

Ci, którym ten model nie odpowiadał, na ogół nie odważali się wystąpić otwarcie. Natychmiast przyklejono by im etykietkę faszystów, rasistów i homofobów. Ludzie narzekali i klęli dyskretnie, w gronie swoich znajomych. Ale zaczęło się dziać w kolejnych państwach. Zwycięstwo konserwatystów na Węgrzech i w Polsce. Brexit w Wielkiej Brytanii. A teraz zwycięstwo Donalda Trumpa w wyborach w największym mocarstwie. Kandydata znienawidzonego przez lewacki establishment zarówno demokratów jak i republikanów. Według lewaków wynik demokratycznych wyborów, jeśli im nie odpowiada, stanowi naturalnie zagrożenie dla demokracji. Oby więcej takiego zagrożenia demokracji. Czekam na wynik wyborów we Francji i w Niemczech. Może będą to kolejne kostki domina. Może te kraje nie są jeszcze stracone.

Niepokojące w zakresie polityki zagranicznej są wypowiedzi Trumpa o zmniejszeniu zaangażowania w NATO. Myślę, że NATO oczywiście przetrwa, natomiast wielkim plusem byłoby wycofanie się z USA z idiotycznych wojen prowadzonych przez dotychczasowe ekipy w imię „obrony demokracji”, destabilizujących kolejne kraje i całe regiony. Swój pogląd na politykę fałszywego moralizowania i chamskiego pouczania świata wyraził prezydent Filipin Duterte określając Obamę mianem sukinsyna i zapowiadając wycofanie się ze współpracy z USA. Komentując wynik wyborów, Duterte zapowiedział że okres kłótni z USA wkrótce się skończy. I tak trzymać.

sobota, 15 października 2016

Gej przyjacielem kobiety

Premierami Niemiec i Wielkiej Brytanii są kobiety. Wydaje się, że w rywalizacji o stanowisko prezydenta USA Trump przegra z Clintonową. Zgubiło go oskarżenie o molestowanie kobiet. Jeśli facet zachowuje się zgodnie z genetycznie zakodowanym instynktem seksualnym nakazującym mu zbliżać się do atrakcyjnych kobiet, to we współczesnej, politycznie poprawnej cywilizacji staje się przestępcą, lub co najmniej zwyrodnialcem. Okazuje się, że rolę prawdziwych przyjaciół kobiet mogą pełnić wyłącznie geje.

U gejów kobiety znajdują to, czego wielu heteroseksualnym mężczyznom brakuje albo przed czym bronią się z całych sił. To aktywny pierwiastek żeński, który pozwala im uważnie słuchać, rozpoznawać potrzeby i być wrażliwym na wewnętrzne piękno.

Ufają sobie i mają świadomość tego, że mogą liczyć na wsparcie. Maciek słucha, kiedy Ola zwierza mu się ze swoich niespełnionych nadziei na udany związek, czasem udaje jej chłopaka, żeby pomóc pozbyć się najbardziej nachalnych adoratorów. Mieszkając z nim, pozbyła się wstydu i kompleksów. Mogę zakładać moje ulubione kuse koszulki czy koronkową bieliznę, w której najlepiej się czuję. Wiem, że nie rozbiera mnie spojrzeniem, i za to jestem wdzięczna – tłumaczy. Mówi, że może czuć się swobodnie we własnym mieszkaniu. Nie musi się kreować, może chodzić bez makijażu i być w pełni sobą. Z ulgą pozwala sobie na odrobinę luzu. – Nie ma tej strasznej presji dobrego wyglądu. Nie muszę być zawsze zadbana i olśniewać. Widzi mnie taką, jaka jestem. Kiedy ubieram się na randkę, doradza mi, w co się ubrać. Sam przychodzi, żeby zobaczyć, co założę, i ocenia.

– Zostały przeprowadzone badania socjologiczne na ten temat. Kobiety deklarowały w nich, że taka przyjaźń daje im poczucie bezpieczeństwa – bo geje to jednak mężczyźni, dbający o swoje ciało i kondycję, chodzący często na siłownię – a jednocześnie relacja ta zapewnia im komfort psychiczny, ponieważ nie postrzegają homoseksualnych mężczyzn jako konkurencji w miłosnych podbojach.

Kobiety deklarowały, że lubią przebywać w ich towarzystwie, bo wiedzą, że ci są kulturalni, mogą więc mieć pewność, że nie będą miały do czynienia z chamstwem.

Łatwiej jednak zaangażuje się w przyjaźń z gejem niż inną kobietą, która mogłaby stanowić dla niej konkurencję. Szuka przyjaźni, która pozwoli jej poplotkować, zwierzyć się, da jej komfort czysto estetycznego dzielenia się wrażeniami. Kobiety przyjaźniące się z gejami podkreślają, że homoseksualni mężczyźni są dobrymi, cierpliwymi, bezinteresownymi powiernikami, tak ich postrzegają.


Heteroseksualni mężczyźni we współczesnym społeczeństwie stają się czynnikiem anachronicznym i dysfunkcjonalnym. Ich rola sprowadza się do zapłodnienia, dalszą opiekę nad rodziną złożoną z kobiety z dziećmi przejmuje państwo. To co w tradycyjnym społeczeństwie dawało mężczyznom przewagę – aktywność seksualna i agresywność – staje się narastającym problemem. Przykłady – to krwawe wojny wywołane konfliktami religijnymi, narodowymi lub ideologicznymi. W mniejszej skali – agresja kibiców na stadionach. Obecnie najwięcej ofiar przynosi testosteronowy amok wszechobecny w ruchu drogowym. Dzień, kiedy dojadę do pracy lub z powrotem bez korka spowodowanego stłuczką lub wypadkiem jest czymś absolutnie wyjątkowym.

Nie mogę jednak pozbyć się sympatii do Donalda Trumpa. On jest ostatnim Mohikaninem dawnej, tradycyjnej, patriarchalnej cywilizacji. Jeśli przegra wybory prezydenckie, to będzie ostatni cios dla cywilizacji europejskiej. Na jej trupie genderyzm zderzy się z islamizmem.


sobota, 8 października 2016

Cywilizacja śmierci. Spotkanie z kodowcem.

Przeraził mnie nie wynik głosowania w Sejmie nad ustawą antyaborcyjną, ale reakcja „liberalnych” kręgów społeczeństwa. Zwycięstwo cywilizacji śmierci, zezwolenie na dalsze zabijanie nienarodzonych dzieci wymagałoby przynajmniej chwili skupienia, refleksji, rachunku sumienia. Zamiast tego dzika, małpia radość, poczucie triumfu, zawzięta euforia kontynuacji mordowania. Nie mogłem pojąć chorej psychiki tych ludzi. W bezpośrednim kręgu moich znajomych są osoby wierzące, chrześcijanie i muzułmanie i wszyscy podzielają moje odczucia. Aby spróbować zrozumieć „liberałów” postanowiłem odbyć rozmowę z jednym z nich. Przez długi łańcuch znajomych udało mi się umówić z kodowcem. Wyznaczył niecodzienną porę i miejsce – godz. 22, pod wiaduktem Mostu Poniatowskiego. Przezornie poprosiłem o asystę znajomego Czeczeńca Ahmeda.





 Widok pod wiaduktem nawet w dzień jest ponury, przypomina świat po zagładzie. W nocy wrażenie grozy potęguje się. Z mroku i mgły powoli wyłoniły się trzy postacie. Na czele, jak trafnie domyśliłem się – kodowiec. Jak przystało na „liberała” ubrany był w garnitur, ale na twarzy miał kominiarkę. Kilka kroków za nim – dwie osoby. Z wyglądu bojówkarze antify – stroje sportowe, na głowach kapturki, twarze zasłonięte szalikami. Wyglądali odrażająco. Natomiast Ahmed nie ujawniał się, stanął w ciemności za filarem. Rozpoczęliśmy rozmowę:

- Czy sukces „Czarnego Poniedziałku” nie oznacza prestiżowej porażki KOD-u? W waszych ostatnich demonstracjach wzięła udział skromna ilość uczestników. Ruch kobiet może przejąć rolę lidera opozycji pozaparlamentarnej – zapytałem.

- „Ruch kobiet”? – te lale pełnią rolę użytecznego narzędzia w walce politycznej, ale to my wszystkim sterujemy. Inicjatorką „Strajku Kobiet” była Janda. Nie wszyscy wiedzą, że oba jej teatry – Polonia i Och-Teatr mają poważne problemy finansowe i grozi im zamknięcie. Zaproponowaliśmy jej zagranie tej roli. Nie bezinteresownie. Wystarczył jeden telefon do Jurka Sorosa. Rolę jak zawsze odegrała znakomicie. Te masy idiotek naprawdę myślały, że walczą o swoje prawa.

- Ale projekt ustawy zawierał konkretne rozwiązania...

- Doskonale wiemy, że intencją PiS nigdy nie było przeforsowanie całkowitego zakazu (aborcji). Prezes ma poglądy lewicowe, socjalistyczne, ale w żadnym wypadku nie jest fanatykiem religijnym. Jego sojusz ze środowiskiem katolickich konserwatystów, ze środowiskiem Rydzyka ma charakter taktyczny. Dlatego nie było planu wprowadzenia zakazu w przypadku zagrożenia zdrowia matki lub gwałtu. Ale propagandowo udało się to sprzedać.

- Pozostaje przypadek nieuleczalnej choroby płodu...

- I to jest właśnie centrum problemu. W tym właśnie przypadku PiS planował i nadal planuje wprowadzić zakaz. Badania wykazały, że 90% aborcji z tego powodu dotyczy downów. Z drugiej strony utajone badania opinii publicznej wykazały, że downowie to żelazny elektorat PiS. Poprzez zmianę prawa aborcyjnego chcą osiągnąć doraźny cel polityczny – powiększenie elektoratu. Ale długofalowo doprowadzi to społeczeństwo do katastrofy.

- Katastrofy? Przecież są przykłady osób z zespołem Downa wykonujących pożyteczną pracę, a nawet robiących karierę modelek, piosenkarek.

- Właśnie. To jest naprawdę mutacja tworząca osobną rasę. Odpowiednik hobbitów z trylogii Tolkiena. Oni dążą do opanowania Ziemi i wyeliminowania ludzkości. A zaczną od Polski.

Dotychczasowa rozmowa potwierdziła moje przekonanie o głębokich zaburzeniach psychicznych kodowców. Nie mogłem już słuchać tych bredni.

- A ja myślę, że to wy jesteście idiotami i z wami trzeba zrobić porządek! – wypaliłem.

Nie odpowiedział. Nie mogłem dostrzec jego wyrazu twarzy pod kominiarką, ale miałem wrażenie, że oczy zajarzyły się nienawiścią, nabrały krwistego odblasku. Skinął ręką. Dwaj antifowcy zbliżyli się, zza pleców wyciągnęli narzędzia przypominające harpuny.

Przypomniałem sobie, że przed spotkaniem próbowałem naiwnie wręczyć Ahmedowi długopis ze wskaźnikiem laserowym. Tłumaczyłem, że w razie czego poświeci i będzie to wyglądało jak celownik laserowy. Wyjaśnił z uśmiechem, że ma własne urządzenie z celownikiem laserowym.

A więc ja także skinąłem ręką. Czeczeniec wyszedł zza filaru i poświecił kodowcowi w sam środek czoła. Do konfrontacji na szczęście nie doszło. W tak chłodnej atmosferze zakończyło się to spotkanie. 

środa, 28 września 2016

Wydarzenia w Koniakowie

Podczas pobytu w Koniakowie zetknąłem się z fenomenem tradycyjnej kultury wołoskiej, kultywowanej wśród miejscowych górali.

W Karpatach północnych Wołosi wnieśli istotny wkład w formowanie wspólnoty kulturowej grup góralskich (ruskich, polskich i słowackich) przekazując im górski system gospodarki pasterskiej, słownictwo i wzory kulturowe; w Karpatach południowych etnos ten dał zaś początek narodowi rumuńskiemu. Migracje wołoskie doprowadziły do transferu nie znanych wcześniej technologii gospodarowania w górach (wyrób sera podpuszczkowego, pasterstwo wysokogórskie, gospodarcza wspólnota pasterska) oraz do zespolenia i ujednolicenia elementów kulturowych w obrębie łuku Karpat.


Z zawodu jestem arabistą, dlatego w góry wybrałem się z trójką studentów arabskich, aby przybliżyć im nasz kraj. Studenci, pełni życzliwości i godności, byli żywym zaprzeczeniem negatywnych stereotypów o „ciapatych”, „brudasach” i „terrorystach". Pragnęli poprzez  interakcję społeczną przybliżyć kulturę islamu naszym rodakom. Polacy nie zdają sobie sprawy, że przez swoją ignorancję i niewiedzę obrażają muzułmanów. 

Hamida zainteresowała tradycja Lajkonika – przedstawianie Tatarów, a więc muzułmanów, jako najeźdźców jest przejawem nietolerancji i nienawiści religijnej. Zaplanował wyrazić swój protest poprzez przebranie się za lajkonika, pod spodem obficie obładowanego materiałem wybuchowym i wysadzenie się wśród tłumu na krakowskim rynku. 

Dżabir natomiast pragnął udać się do Gdańska. Wyjaśnił mi, że szczególnie bolesna dla muzułmanów jest głoszona przez chrześcijan herezja, że wierzą oni w tego samego Boga. Allah jest jeden, natomiast rzekomy Bóg chrześcijan jest Trójcą, czyli panteonem – trzema nieprawdziwymi bogami, do których dochodzi podniesiona do statusu bogini Maryja. Ale to jeszcze muzułmanie są w stanie znieść. Natomiast nie są w stanie tolerować dalszego rozszerzania panteonu. Dlatego Dżabir zaplanował wysadzić się w Gdańsku, niszcząc pomnik Neptuna, wraz z tłumem turystów. 

Faiza chodziła skromnie ubrana w burkę, ale kiedy znajdowaliśmy się w czwórkę wśród swoich, w pokoju hotelowym, ściągała ją. Pod spodem miała tylko biustonosz wybuchowy. Było na co popatrzeć. Zamierzała się wysadzić, ale nie wiedziała jeszcze kiedy i z jakiego powodu.

Moi podopieczni dobrze czuli się pośród tradycyjnej wołoskiej architektury Koniakowa.





W towarzystwie sympatycznych zwierząt hodowlanych.




Po południu chodziliśmy na piwo do parku.


Niektóre artefakty wydawały się jednak złowróżbne.




Wreszcie przyszła pamiętna noc. Na co dzień żywiliśmy się w gospodzie u Fojta. Za 20 zł znakomity zestaw obiadowy – pełna waza zupy, drugie danie do wyboru i do tego kompot. Ale postanowili obchodzić ramadan. Trochę się pokłóciliśmy, nie miałem ochoty na dodatkową nocną ucztę. Wybrali się więc sami. Ponieważ gospoda u Fojta działa do wieczora, wybrali się do położonego na uboczu, skraju lasu, nocnego lokalu u Fojtuli.



W środku nocy obudził mnie łomot. Miejscowi z pochodniami w rękach zaprowadzili mnie na polanę leśną. Na środku Hamid i Dżabir – obydwaj na palach. Oraz Faiza. Jednak zdążyła się wysadzić. Zatwardziali górale zasadzili na palu to, co zostało, czyli dolną połowę.

- Dlaczego? – zapytałem ze zgrozą - dlaczego ten akt nienawiści rasowej i religijnej? Górale z oburzeniem wyjaśnili mi, że nie jest to żaden akt nienawiści, tylko pieczołowite pielęgnowanie tradycji wołoskiej. Realizacja przesłania słynnego władcy wołoskiego Włada III Palownika, zwanego też Drakulą. Już sam nie wiedziałem, co o tym myśleć.


sobota, 16 lipca 2016

Zamach w Nicei. Nie oskarżajmy muzułmanów.

Zamach w Nicei przyniósł obfite śmiertelne żniwo. To kolejny z zamachów popełnionych przez muzułmanów, inspirowanych swoją religią. Utożsamienie terroryzmu z islamem byłoby jednak zasadniczym i niewybaczalnym błędem. Byłoby przyjęciem konfrontacyjnej wizji świata, której wierni są zamachowcy. Tej wizji właśnie musimy się przeciwstawić, stojąc na straży europejskich wartości demokracji, tolerancji i praw człowieka. Islam jest w istocie religią pokoju i miłości, o czym świadczy wiele wersetów Koranu, na przykład:

2:208

يَا أَيُّهَا الَّذِينَ آمَنُوا ادْخُلُوا فِي السِّلْمِ كَافَّةً وَلَا تَتَّبِعُوا خُطُوَاتِ الشَّيْطَانِ إِنَّهُ لَكُمْ عَدُوٌّ مُّبِينٌ ( 208 ) Al-Baqarah ( The Cow ) - Ayaa 208

Owy, którzy wierzycie! Chodźcie w pokoju wszyscy i nie chodźcie śladami szatana! Zaprawdę, on jest dla was wrogiem jawnym!

Zamiast budować mur nienawiści pomiędzy chrześcijanami a muzułmanami, powinniśmy okazać im przyjaźń, zaufanie i miłość.

Mt 5, 38-39

Słyszeliście, że powiedziano: Oko za oko i ząb za ząb! A Ja wam powiadam: Nie stawiajcie oporu złemu. Lecz jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi!

Aby przełamać ten mur nienawiści, powinniśmy dokonać radykalnego kroku. Proponuję częściowe przyjęcie prawa Szarii w państwach europejskich. Jesteśmy to winni naszym muzułmańskim braciom.

Konkretnie powinniśmy egzekwować karę śmierci dla muzułmanów winnych herezji. Szariat wymaga ścisłego związku państwa i religii. Dlatego karę tę powinny wymierzać sądy państwowe. Skoro islam jest religią pokoju i miłości, to wszyscy muzułmanie, którzy nie spełniają tego podstawowego wymogu są w istocie heretykami.

Jak wyglądałoby to w praktyce?

Organy bezpieczeństwa w państwach Europy Zachodniej przyznają, że obecnie nie są w stanie zapewnić bezpieczeństwa. Nie są w stanie na przykład efektywnie kontrolować tysięcy młodych muzułmanów, którzy mają przyznany status zradykalizowanych. Zamykanie muzułmańskich przestępców do więzień jeszcze pogarsza sytuację, bo dokonują oni skutecznej radykalizacji współwięźniów. Potencjalnie niebezpieczni są nawet muzułmańscy drobni przestępcy, bo życiorysy zamachowców pokazują, że bywa to pierwszy krok na drodze do terroryzmu. Nie wiadomo, co robić z bojownikami wracającymi do Europy po przeszkoleniu i wojennym stażu w Państwie Islamskim. W Europie Zachodniej jest wiele enklaw opanowanych przez radykalnych muzułmanów, gdzie boi się wkroczyć nawet policja.

Aby rozwiązać te nierozwiązywalne problemy wystarczy egzekwować prawo Szarii. Karą za herezję jest śmierć. Należy ich wszystkich wyeliminować. Proste, skuteczne, nieodwracalne.

Minister Błaszczak skrytykował multikulti:

– To kolejny z serii ataków. W listopadzie ubiegłego roku był Paryż, w marcu Bruksela, wczoraj Nicea. To jest problem związany z tym, z czym boryka się zachód Europy – dziesiątkami lat polityki multikulti, poprawności politycznej. Takie są niestety tego efekty – powiedział na antenie TVP Info Mariusz Błaszczak po zamachu w Nicei, w którym zginęły 84 osoby. – Przypomnijmy sobie reakcje władz francuskich, belgijskich czy Komisji Europejskiej po zamachach wcześniejszych. Pani Mogherini zalana łzami, na chodniku kredkami malowane kwiatki, kredki oczywiście muszą być w kolorze tęczy LGBT, żeby każdy to widział, marsze i nic z tego nie wynika – podsumował szef MSWiA.


W Europie Zachodniej rzeczywiście kończy się okres multikulti. Ale nadchodzi czas szariatu. Tylko tak można doprowadzić do zwycięstwa pokoju i miłości.

czwartek, 7 lipca 2016

Reforma OFE Morawieckiego

Zwrócił się do mnie kolega Lucjan, załamany reformą OFE planowaną przez PiS, z prośbą o skrytykowanie tego „skoku na kasę”. Pokazał mi swoją informację z funduszu: liczba zgromadzonych jednostek rozrachunkowych, wartość jednostki, łączna wartość jednostek na rachunku. Faktycznie imponująca – kilkadziesiąt tysięcy złotych. Morawiecki zabierze to i rozda biednym, aby zyskać poparcie wyborcze dla swojej partii.

Przypomnę zarys historii OFE. Pojawiły się w 1999 jako tzw. II filar reformy emerytalnej wprowadzonej przez łobuza Buzka.

Pierwszej reformy OFE dokonał rząd Tuska w grudniu 2013. Przeniesiono część funduszy OFE do ZUS uzasadniając to koniecznością redukcji długu publicznego. Wprowadzono minimalny poziom inwestycji OFE w akcje, przyszli emeryci mieli też możliwość wyboru czy chcą pozostać w pozostałej części OFE, czy przenieść się do ZUS. Zredukowano maksymalną opłatę pobieraną przez fundusze o połowę. Reforma wywołała gwałtowne protesty środowisk pseudo wolnorynkowych z Leszkiem Balcerowiczem na czele.

Rząd Tuska wielokrotnie udowodnił, że był rządem antypolskim. Ale reformując OFE wykazał właściwą intuicję. A w gruncie rzeczy nie miał wyboru, musiał ratować budżet. Działanie OFE sprowadzało się do tego, że państwo przymusowo zabierało składki obywatelom i wpłacało je do prywatnych funduszy. Fundusze pożyczały te środki państwu kupując obligacje. Obficie zarabiały na odsetkach i opłatach. Państwo zadłużało się. Obywatele – nominalni członkowie funduszy – łudzili się iluzoryczną wizją zgromadzonego kapitału i emeryckich wakacji pod palmami. Tego akurat nikt z rządzących nigdy nie miał zamiaru dotrzymać. OFE można śmiało określić jako chamski przekręt. Wadą reformy Tuska była jej połowiczność.

Wizję docelowej reformy przedstawił prezes Jarosław Kaczyński, a skonkretyzował minister rozwoju:

To wstępna koncepcja którą przedstawił wicepremier i minister rozwoju Mateusz Morawiecki. Jak podkreślał OFE są środkami publicznymi, co usankcjonowało zeszłoroczne orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego.

- System się nie sprawdził i dziś nie służy nikomu. Nie zapewnia wyższych emerytur ani nie pomaga rozwojowi gospodarczemu - mówił Morawiecki. - Plan jest taki, że pieniądze z OFE chcemy przekazać Polakom. One są szczątkową formą filara kapitałowego, którego nie ma, został zdemontowany przez poprzednią ekipę - dodał.

Według rządowego planu otwarte fundusze emerytalne miałyby jedną czwartą kapitału oddać w formie gotówki do funduszu rezerwy demograficznej. Odpowiada to sumie 35 mld zł. Natomiast 75 proc. aktywów OFE, ulokowanych w akcjach miało by trafić właśnie jako papiery wartościowe do III filara, który ma zostać gruntownie przebudowany.

Trzonem długoterminowych oszczędności emerytalnych mają być Pracownicze Programy Kapitałowe, do których pracownicy będą zapisywani automatycznie z możliwością wystąpienia. W początkowej fazie tworzeniem i zarządzeniem tych planów zajmie się Polski Fundusz Rozwoju.


Do dobrowolnego oszczędzania na Indywidualnych Kontach Emerytalnych ma być przeniesionych 103 ze 140 mld zł zgromadzonych w OFE. Miałoby to się stać już 1 stycznia 2018 roku. Pieniądze te miałyby zostać rozdzielone pomiędzy wszystkich uczestników OFE, których jest w tej chwili ok. 16,3 mln. To oznacza, że każdy uczestnik dostanie średnio 6,3 tys. zł na swoje indywidualne konto. Nie jest natomiast jasne, czy to oznacza "każdemu po równo", bo i takie głosy pojawiały się w niedzielę w Gazecie Wyborczej.

Reforma ma zakładać utworzenie "Programu Budowy Kapitału", którego podstawą mają być Pracownicze Plany Kapitałowe. Rząd chce, żeby pracodawcy zapisywali zatrudnionych do pracowniczych programów, dzięki którym będą się składać na dodatkową emeryturę. Ma to wyglądać następująco: 2 proc. wynagrodzenia ma na PPK przekazywać pracodawca, tyle samo - pracownik (będzie to de facto nowa składka emerytalna).


Wygląda więc na to, że mój znajomy Lucjan nie tylko straci kilkadziesiąt tysięcy zgromadzonych na wirtualnym rachunku w OFE, ale dopłaci dodatkowo 2% a włączając składkę pracodawcy dodatkowo 4%. I nie ma żadnej gwarancji na to, że Pracownicze Plany Kapitałowe zapewnią realne zabezpieczenie emerytalne. Państwo będzie je mogło w każdej chwili przejąć, podobnie jak OFE.

Ale ja na to odpowiem tak. Sorry Lucjan. Nasi przodkowie nie wahali się dla narodu polskiego złożyć ofiary życia. Więc my tym bardziej nie zawahamy się złożyć ofiary pieniężnej. Prezes Kaczyński, który sam poświęcił całe życie dla Polski, wezwał do poparcia reformy emerytalnej. Dlatego i ja gorąco to działanie popieram. 

poniedziałek, 27 czerwca 2016

Argument za legalizacją narkotyków

Obowiązujący w większości współczesnych państw zakaz narkotyków opiera się na hipotezie, że legalizacja spowoduje katastrofalne skutki społeczne. Hipoteza to pozostaje jednak hipotezą, gdyż wobec stadnego posłuszeństwa teoriom antynarkotykowym żaden kraj takiej opcji nie przetestował. Pomijam lokalne enklawy legalności narkotykowej – jak marihuana w Indiach lub koka w Boliwii. Preparaty te są stosowane od dawna i tamtejsze społeczności są do nich genetycznie przystosowane. Jednostki mniej odporne i ich geny wyeliminowały się z populacji setki i tysiące lat temu. Paradoksem jest, że poszczególne stany indyjskie wprowadzają desperacki zakaz sprzedaży alkoholu. Whisky – dawniej napój dumnych kolonizatorów, teraz powoduje wśród tamtejszego plebsu straszliwe spustoszenie.

Współczesne badania naukowe dowodzą jednak, że było w ubiegłowiecznej Europie państwo, które pomimo oficjalnego zakazu na szeroką skalę promowało i stosowało narkotyki.

"Der totale Rausch. Drogen im Dritten Reich" ("Totalny haj. Narkotyki w Trzeciej Rzeszy") to tytuł książki niemieckiego autora Normana Ohlera, znanego do tej pory jako autora beletrystyki.

Pomimo prowadzonej przez władze III Rzeszy walki z narkomanią, Blitzkrieg Hitlera stał się możliwy nie tylko dzięki znakomitemu zmotoryzowaniu wojsk, ale dzięki 35 milionom dawek pervitilu, środka na bazie amfetaminy o działaniu podobnym do współczesnej metaamfetaminy krystalicznej.

Sam Hitler też swą energię i emfazę podczas publicznych wystąpień zawdzięczał raczej swemu przybocznemu lekarzowi niż naturalnej witalności, twierdzi autor książki. Według jego badań, gdy Hitler zimą 1944 roku wydał rozkaz do finalnej ofensywy, był właściwie cały czas pod silnym działaniem substancji odurzających. Jego lekarz Theo Morell miał wstrzykiwać mu najróżniejsze środki dopingujące, cocktaile hormonalne i twarde narkotyki. Tylko w ten sposób Hitler mógł do końca bronić swoich szaleńczych idei.


Blitzkrieg wymagał błyskawicznego pokonywania odległości, natychmiastowej mobilizacji do walki, bezwzględnego i brutalnego pokonywania oporu przeciwnika. Pervitin działał jak długotrwały środek dopingujący – zwiększał odporność na zimno, stres, wysiłek i ból, podnosił aktywność fizyczną, a zmniejszał apetyt i usuwał potrzebę snu. Jako przykład podaje się przypadek ze stycznia 1942 roku. Próbujący wydostać się z okrążenia 500 żołnierzy po kilkunastu godzinach marszu przez zaspy śnieżne opadło z sił. Lekarze zadecydowali, aby wydać im tabletki. Po pół godzinie żołnierze uformowali szyk bojowy i skutecznie przebili się przez linie przeciwnika.

Nie tylko więc przewaga niemieckiej armii pancernej i lotnictwa sprawiły, że w 1939 roku nie mieliśmy szans. Nasi niemrawi żołnierze nie mieli szans w konfrontacji ze znarkotyzowanymi „nadludźmi”. Za pakt z diabłem trzeba jednak zapłacić. Także żołnierzy Wehrmachtu nie ominęły długotrwałe skutki stosowania narkotyków.

Zażywanie metamfetaminy, czyli środka narkotycznego wywołuje długotrwałe skutki organiczne, włączając w to uzależnienie. Jest to przewlekła, nawracająca choroba charakteryzująca się przymusem szukania i brania narkotyku, czyli zażywania właśnie tego narkotyku, czemu towarzyszą zmiany funkcjonalne oraz molekularne w mózgu. Naukowcy donoszą, że nawet do 50% komórek wytwarzających dopaminę może ulec uszkodzeniu dzięki zażywaniu tego środka narkotycznego, choćby tylko w bardzo małych dawkach. Osoby nadużywające tego środka narkotycznego nie tylko są uzależnione, ale również mogą agresywnie zacząć zachowywać, wykazywać coraz niepokój, zagubienie, czy cierpieć na bezsenność. Mogą się u nich również pojawić zmiany psychotyczne, włączając w to paranoję, halucynacje słuchowe ( wszystko wynika z brania tego środka narkotycznego jakim jest narkotyk), zaburzenia nastroju czy omamy. Paranoja może doprowadzić do pojawienia się myśli samobójczych lub morderczych a także wielu innych dolegliwości spowodowanych przez ten narkotyk. Przy przewlekłym nadużywaniu tego środka narkotycznego może się rozwinąć tolerancja na narkotyk. W celu osiągnięcia zadowalającego efektu, osoba musi albo brać coraz większe dawki w coraz mniejszych odstępach czasu, albo zmienić sposób przyjmowania tej substancji narkotycznej. W niektórych przypadkach, narkomani przestają jeść i spać wpadając w rodzaj przymusu brania, określanego mianem „run”. W takich przypadkach wstrzykują sobie nawet gram narkotyku co 2- 3 godziny przez kilka dni dopóki nie wyczerpie się narkotyk, albo ich zachowanie będzie zbyt chaotyczne, żeby to kontynuować…


Trzecia Rzesza obudziła się z narkotycznego snu w maju 1945 roku.



czwartek, 9 czerwca 2016

Mój dżihad

Śniło mi się, że byłem afgańskim mudżahedinem i do tego przystojnym młodzieńcem. Rodzinna wioska mieściła się w górskiej dolinie. Mieszkania wydrążone były w  skalistych zboczach, wchodziło się po kamiennych lub drewnianych stopniach. Z otworów wydobywały się dymy kuchennych palenisk. Wszędzie malownicze sznury pokryte suszącym się praniem. Nad rzeką obszerne pole biało-różowego maku, zapewniające samowystarczalność ekonomiczną. Przy pracach krzątały się kobiety. Aby nie budzić zgorszenia ubrane w czarne nikaby. Starszyzna zadecydowała, że nikaby mają być pełne, bez wizjera na oczy. Aby ułatwić poruszanie się, do części głowowej nikabu przymocowano parę czułków dotykowych, także w kolorze czarnym. Za to na łące pasło stado uroczych kóz, wyposażone były w dzwoneczki zawieszone na szyi.  Każdy właściciel kozy rozpoznawał odgłos swojego dzwoneczka. My mężczyźni zajmowaliśmy się wyższymi sprawami, czyli studiowaniem Koranu i obroną. Prawdziwy raj na ziemi.

Nadszedł jednak moment, kiedy starsi wioski podjęli decyzję – czas wyruszyć na dżihad. Na dżihad wybieraliśmy się do leżącego w dolnym biegu rzeki miasta Zangabad. Siły niewiernych ograniczały się do ochrony centrum, za to przedmieście było praktycznie opuszczone i bezludne. Dlatego tam najchętniej koncentrowaliśmy nasz atak. Na miejscu rozpraszaliśmy się, aby gromadzić łupy. Skierowałem się do domu starego doktora. W splądrowanych wnętrzach zwrócił moją uwagę okazały fortepian – zbyt wielki i ciężki, aby dało się go wynieść. W tym momencie chyba za podszeptem szatana postanowiłem spróbować zachodniej dekadencji. Odłożyłem kałasznikowa, rozebrałem się do naga i usiadłszy na zydelku rozpocząłem grać. Ogarnęła mnie perwersyjna przyjemność. Ale nie na długo. Przez dźwięki Bacha przedarł się charakterystyczny warkot pikującego śmigłowca Mi-28. Rosjanie! W ostatniej chwili wyskoczyłem przez okno, tak, jak siedziałem – bez kałasznikowa, bez ubrania. Zdążyłem jeszcze zobaczyć jak fortepian trafiony rakietą wraz z budynkiem zmienił się w kulę ognia. Stary doktor chyba nie będzie miał gdzie wrócić. Nie dane mi było kontemplować tego widoku. Usłyszałem chrzęst gąsienic T-90 i to dwóch. Wysłali czołgi na zwiady. Wkrótce pojawiły się w polu widzenia. Co gorsza od strony gór. Za nimi nadjechały transportery Kamaz Tajfun. To specnaz! Żołnierze zaczęli sprawnie wyskakiwać i formować tyralierę. Drogę ucieczki do rodzinnej wsi miałem odciętą. Przybliżające się wybuchy pocisków czołgowych zachęciły mnie do ucieczki w stronę centrum. Ospali strażnicy wojsk rządowych wydawali się mniejszym zagrożeniem niż mordercze natarcie Rosjan. Ucieczka była paniczna. Biegłem goły, jak dzikie zwierzę. Za mną odgłosy strzałów, wybuchów, krzyki konających mudżahedinów. Faktycznie udało mi się jakoś wbiec do miasta. Gorączkowo próbowałem otwierać kolejne drzwi. Wszystkie zamknięte. Wreszcie zobaczyłem budynek banku. Otwarte! Wpadłem do środka. Za biurkiem siedziała urzędniczka – młoda chinka ubrana po europejsku, w szary kostium. Błagalnie złożyłem dłonie i poprosiłem o pomoc. Spojrzała na mnie zaskoczona, po chwili z pełną prostoty powagą wskazała, abym schował się pod biurkiem. W ostatniej chwili! Tyraliera specnazu wkroczyła do miasta i przeszukiwali budynki. Nie wydała mnie, kiedy weszli i zadali pytanie. Siedziałem nagi, skulony, przestraszony tuż koło jej kolan. Miała czarne rajstopy. Pierwszy raz byłem blisko prawdziwej kobiety.

I kiedy wszystko zapowiadało się tak interesująco, sen oczywiście się skończył.

Zacząłem zastanawiać się nad przesłaniem tej wizji. Niewątpliwie wzywała do dżihadu. Ale tradycyjny dżihad dąży do uprzedmiotowienia i haremizacji kobiet. Przenośnym haremem jest nikab, burka, albo w wersji light – zwykły hidżab. W tym śnie to kobieta okazała się mocna, okazała się ratunkiem. Dlatego sensem dżihadu powinno być przywrócenie wśród muzułmanów należnej roli kobietom. Choćby wymagało to fizycznej eliminacji islamistycznych kozojebców, czemu dają przykład nacierające na kalifat ISIS oddziały kurdyjskie, syryjskie i irackie.


czwartek, 26 maja 2016

Msza komunijna

Podzielę się wrażeniami z udziału w mszy komunijnej. Przede wszystkim zwróciłem uwagę na modę męską. Niestety większość mężczyzn ubrała się w powyciągane z szaf garnitury wełniane. Wyglądało to żenująco – niemodny krój, sfatygowany materiał, często niedopasowany do bardziej już zaokrąglonej sylwetki. W kategorii strojów klasycznych pozytywnie kontrastował wysoki starszy pan – w czarnym, lekkim, przewiewnym garniturze z tkaniny strukturalnej, zdaje się, że był to aktor z serialu „O mnie się nie martw”. Na początek wszedłem nawet do neogotyckiego budynku kościoła. W środku ciemno, zimno. Do tego nastroju pasowali wierni – nadęci, gburowaci, spoglądający na siebie nawzajem z pyszałkowatym poczuciem urojonej wyższości. Pasowała też katecheza – ksiądz urządził dzieciom publiczne przesłuchanie z naukowych zasad wiary. Przy pytaniu  - po co ludziom jest chleb? – nie wytrzymałem i wyszedłem przed kościół, dołączając do społeczności katolików stojących na zewnątrz. Inny świat. Zieleń drzew, błękit nieba, blask słońca, przyjemny, chłodny wiatr od Wisły. Ludzie jakby bardziej sympatyczni, uśmiechali się do siebie. Nasunęła mi się refleksja o konieczności kontynuacji dostosowywania chrześcijaństwa do mentalności europejczyków. Wiele w tej dziedzinie zrobiono, choćby przejmując podstawowe święta lub ideę sądu szczegółowego w religii katolickiej. Jednak warto zrobić krok dalej w odchodzeniu od ciężkich, ponurych budowli sakralnych. Nasi przodkowie modlili się na łonie natury i dlaczego im tego nie udostępnić, zwłaszcza przy dobrej pogodzie. Integralną częścią świątyni powinien być ogród. Przykładem takiego podejścia jest parafia w Podkowie Leśnej pod Warszawą, albo spotkania młodzieży katolickiej nad jeziorem w Lednicy. Wracając jednak do samej uroczystości. Na zewnątrz spostrzegłem parę interesujących propozycji modowych. Kilku panów miało spodnie i marynarki bawełniane, w kontrastujących kolorach pastelowych, do tego obuwie sportowe, bajeranckie okulary przeciwsłoneczne. Uważam, że jest to dobry kierunek. Ubieranie starego, niemodnego garnituru to żenada, a kogo stać, aby kupować nowy co rok lub co 2 lata. Strój ma oryginalny charakter, jest jednocześnie luźny, wygodny. Czy dla celów religijnych powinniśmy się udręczać siebie i innych nutą zapachową naftaliny?

Na środku dziedzińca zwracała uwagę gustownie ubrana para. Pan w opisanym wyżej zestawie sportowym z marynarką bawełnianą. Pani – długowłosa blondynka w przewiewnej, czerwonej sukience dopasowanej do szczupłej, wysokiej figury. Trzymała wózek w którym siedział synek, a drugi nieco starszy grasował wokół, lub przysiadał się od przodu wózka do braciszka. W pewnym momencie złapał panią za nogi. Myślę, że parę osób pozazdrościło gówniarzowi. Pani w pewnym momencie schyliła się na dłuższą chwilę do wózka. Pozwoliło to dostrzec, że na tę uroczystość nie założyła rajstop, ale pończochy. Do tego gustowne, przyzwoite białe majtki z deseniem subtelnych kwiatuszków. Dobrze, że pamiętała o tym elemencie stroju, bo głębokość skłonu pozwoliłaby kontemplować wszystkie otwory. Ciekawe, czy zapomniała się, czy dokonała tej publicznej ekspozycji celowo, bo ją to rajcowało? Nie dowiemy się, ale niezależnie od intencji stojący naokoło wierni zachowali się taktownie, jakby nic się nie działo.

Na koniec wyszły dzieci z chlebkami i rozpoczęło się zwyczajowe fotografowanie, tratowanie.

sobota, 14 maja 2016

Dyskryminacja osób niepełnosprawnych i rasizm

Mnożą się przypadki prześladowania osób niepełnosprawnych. Często dochodzi do odmowy wpuszczenia osób z psem asystującym, choć jest to nakazane przez prawo.

Chodzi o zdarzenia z 2013 r., gdy pewnej letniej niedzieli pogoda nagle zmieniła się z upału w oberwanie chmury (to wtedy zalana została Trasa AK, skutkiem czego zapadła decyzja o jej przebudowie). Tego dnia trójka niewidomych (dwoje korzysta z pomocy psów asystujących, a trzeci posługuje się białą laską) postanowiła schronić się przed nadchodzącą burzą w jednej z warszawskich restauracji.

Jak twierdzą powodowie, nie wpuszczono ich do środka, argumentując, że w lokalu są dzieci, które psy mogą pogryźć. Miały także paść słowa, że restauracja woli zapłacić odszkodowanie za niewpuszczenie niewidomych niż za pogryzione dzieci. Trójce z psami zaproponowano miejsce na patio.


Osobiście byłem świadkiem takiej sytuacji w jednym z warszawskich szpitali, Pacjentów kierowano na rentgena. Ponieważ aparat na piętrze był nieczynny, przed gabinetem na parterze kłębił się tłum. Polacy mają jednak kolejkowy talent organizacyjny. W pozornym chaosie każdy dopytał się, kto jest ostatni. Potem wiedział, kto jest przed nim, kto jest za nim. Wszyscy czekali cierpliwie, nawet człowiek z uciętą ręką, którą skwapliwie trzymał w drugiej dłoni. Personel nie ułatwiał sytuacji – pan i pani technik chamsko wydzierali się na pacjentów, niektórych wpuszczali bez kolejki, niektórzy nie podobali im się i tych odrzucali. Jedną z odrzuconych osób była pani o wyglądzie niepełnosprawnej umysłowo, bełkotała coś bez przerwy. Ale kolejka okazała się bezlitosna, skoro straciła miejsce, nikt nie chciał jej przepuścić. Ewidentny przykład braku empatii, bezwzględności wobec niepełnosprawnych. W końcu znalazła się osoba, która udzieliła jej pomocy. To przechodzący lekarz murzyn. Po krótkiej rozmowie z obłąkaną otworzył drzwi gabinetu i wezwał obsługę. Zjawiła się pani technik.

- Dlaczego nie przyjmujecie tej pani, mimo, że stała w kolejce? I pomimo, że jest pracownikiem naszego szpitala? – surowo zapytał murzyn.

- Nie wiedziałam, że jest naszym pracownikiem. Zaraz przyjmiemy – technik, młoda niewysoka blondynka odpowiedziała uprzejmie, ale na jej ładnej twarzy pojawił się grymas  nienawiści, grymas rasizmu.

Lekarz wszedł razem z pacjentką i dopilnował wykonania zdjęcia. Nawiasem mówiąc zdjęć nie dostaje się już do ręki, są wysyłane do gabinetów lekarskich w postaci plików.

To wydarzenie przekonało mnie, że nie powinno usypiać nas samozadowolenie. Nie wystarczy pójść na jakiś pochód i pomachać biało-czerwoną chorągiewką, Nadal w naszym kraju mamy do czynienia z dyskryminacją osób niepełnosprawnych i rasizmem. Jedyną osobą, która ujęła się niepełnosprawną, był murzyn. Warto ten przykład przemyśleć.