Od paru lat zastanawiałem się jak kultywować religię w państwie totalitarnym. Przedstawiciele kleru stali się funkcjonariuszami partii rządzącej. Dawni poczciwi święci zastąpieni przez panteon smoleński. Nawet spowiedź nie jest już potrzebna, odpowiednie służby uzyskują wszelkie informacje dzięki zaawansowanym technologicznie podsłuchom i podglądom.
Przełomem w moim życiu duchowym była wiadomość o wydarzeniu w Rosji.
Do zdarzenia doszło wieczorem 19 stycznia w obwodzie leningradzkim na północnym zachodzie Rosji. 40-letnia kobieta w stroju kąpielowym zrobiła znak krzyża i wskoczyła do wykutej w lodzie prowizorycznej chrzcielnicy.
40-latka brała udział w rytualnej kąpieli, które są organizowane w Rosji z okazji święta Chrztu Pańskiego, zwanego inaczej Świętem Jordanu. Trzykrotne zanurzenie się w wodzie zgodnie ze zwyczajem oznacza oczyszczenie się z grzechów.
Ponieważ kobieta zniknęła pod wodą, na ratunek pospieszyli jej inni uczestnicy obrzędu. Ich starania nie przyniosły jednak rezultatu. Świadkami całej sytuacji były dzieci kobiety, które przerażone stały obok przerębli.
Ta dzielna kobieta zginęła, bo nie chciała brać udziału w oficjalnej kąpieli w asyście popa (funkcjonariusza partii rządzącej), policji, ratowników, karetki pogotowia. Wybrała osobiste, autentyczne praktykowanie religii. W moim przekonaniu stała się męczennicą prawdziwej wiary.
Postanowiłem także wybrać tę drogę. W lecie odbędę rytualną kąpiel w okolicznej rzece Czarnej. Tylko muszę uważać na bobry, żeby nie pokąsały.