Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 26 maja 2013

Nowa taktyka islamistów

Europejczycy zaszokowani są najnowszymi wyczynami islamistów. W Londynie zamordowali żołnierza potrącając go samochodem i następnie odcinając głowę tasakiem. W Paryżu napastnik o orientalnym wyglądzie dziabnął żołnierza na służbie nożem w szyję i zniknął w tłumie, zanim koledzy z patrolu zdążyli zareagować. W tym wypadku na szczęście zdołano uratować życie ofiary.

Czyżby to początek nowej taktyki? Do tej pory islamiści preferowali masowe zamachy, w których ginęły setki lub tysiące niewinnych ofiar. Teraz dokonują selektywnych ataków na przedstawicieli sił zbrojnych. Za to spokojnie rozmawiają z cywilami wyjaśniając swoją ideologię. Może wyciągnęli wnioski z propagandowego fiaska poprzedniej taktyki, która zamiast zastraszyć społeczeństwa zachodnie, budziła niechęć do muzułmanów. Niechęć wzrastała pomimo wysiłków eurosocjalistycznych rządów zaangażowanych w budowę społeczeństwa wielokulturowego, walkę z rasizmem, zwalczanie chrześcijańskich tradycji i zapalenie zielonego światła dla islamu. Wzrastającej niechęci dowodzi sukces wyborczy partii Nigela Farage w wyborach samorządowych w Wielkiej Brytanii.

Do niedawna wyśmiewano ich jako politycznych klaunów. Teraz tylko „klaunom” jest do śmiechu. W wyborach lokalnych w Anglii i Walii eurosceptycy z Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP) odnieśli spektakularny sukces. Stali się trzecią siłą polityczną na Wyspach.

Ponad milion wyborców głosowało na eurosceptyków. Nigel Farage uszczknął duży kawałek wyborczego tortu torysom, laburzystom i liberalnym demokratom. Jego ugrupowanie zdobyło czwartą część głosów. To nie tylko 139 miejsc w radach miejskich. To także największy od czasów II wojny światowej skok politycznego poparcia udzielanego przez elektorat mniejszemu ugrupowaniu.


Nowa taktyka islamistów oznaczałaby zaprzestanie ataków na społeczeństwo Europy i skoncentrowanie się na zwalczaniu zbrodniczych, w ich mniemaniu, rządów – które ośmieliły się uczestniczyć w interwencji w Afganistanie, Iraku, czy Mali.

Faktem jest, że rządy eurosocjalistyczne są przeciwnikiem zarówno islamistów, jak i rzeczywistej europejskiej prawicy. Pomimo tragedii żołnierza i jego rodziny bojówkarze islamscy nie mogli sprawić lepszego prezentu propagandowego dla UKIP – partii Nigela Farage. Ludzie widzą, jak relacje telewizyjne z przebiegu zbrodni są cenzurowane, a koledzy islamistycznych morderców spokojnie występują w mediach tłumacząc ich racje. Lewackie rządy w Europie konsekwentnie prowadzą nasz kontynent do zagłady – dlaczego więc islamiści zaczęli je zwalczać?

Prawdziwą bronią masowej zagłady jest pożądanie męczeństwa.
Miliony z was już są szahidami. Pół miliona męczenników wystarczy
muzułmanom do kontrolowania całej ziemi raz na zawsze. W końcu
dni islam musi kontrolować ziemię, czy nam się to podoba czy nie”

szejk Abu Hamza al-Masri

„Nie jest odpowiednie dla Proroka, aby brał jeńców, dopóki on nie
dokona całkowitego podboju ziemi”

Koran 8:67


Islamiści pragną walki i męczeństwa, nie wystarcza już im obfity socjal i multikulturowe dopieszczanie. Skwapliwie korzystają z tego, ale uważają to w zasadzie za brak szacunku i obrazę. Tylko przejęcie władzy przez europejską prawicę zapewniłoby im to, o czym marzą – rzeczywiste męczeństwo. Może nawet przywrócenie wołoskiej tradycji księcia Włada. Sadzi się lasy specjalnie do wycinania na choinki świąteczne, warto już dziś pomyśleć o zasadzeniu lasów do pozyskiwania pali. 

niedziela, 19 maja 2013

Ocaleni

Sylwester przyjaźnił się z Marcinem od dziecka. Tego roku przed wakacjami przeżył bolesne rozstanie z wieloletnią konkubiną  Magdą, nachodziły go myśli samobójcze. Sylwek – wysoki blondyn, nieśmiały i kulturalny trzydziestoparolatek – z przekonań był jednak narodowcem, a Magda zdradziła go z Cyganem. Marcin nie zostawił przyjaciela bez pomocy.

- Stary, jedź z nami na wakacje. Wybieramy się z Anetą do super miejsca na Mazurach, Siedlisko Morena – luksusowe pokoje, jezioro z plażą, basen kryty i zewnętrzny, spa, śniadanie w cenie pokoju. Potrzebujesz zastrzyku pozytywnej energii.

- Marcin, kurna, dzięki przyjacielu. Jadę z wami, bo jestem tak zdołowany, że...

- Sylwek, nie kończ. Będzie OK.

Kiedy dotarli na miejsce, okazało się, że reklama ośrodka nie była przesadzona. Standard zachodnioeuropejskiego kurortu w sercu Mazur. Zarówno na plaży nad jeziorem, jak i przy basenie luksusowe leżaki, białe, przyjemnie grube ręczniki które można pobierać w dowolnych ilościach, terenowe barki, w których świetnie wyszkolona obsługa w jednolitych uniformach serwowała piwo i drinki. Piwo tylko 20 zł. Do wypożyczenia łodzie, kajaki, rowery wodne, rowery lądowe. Rower lądowy tylko 25 zł za godzinę. I do tego restauracja ze znakomitą kuchnią – obiad 70 zł, kolacja 80 zł (od osoby).



Osobliwością ośrodka był jacht zacumowany w przystani nad jeziorem, w kabinach którego mieszkały dwie domniemane lesby. Codziennie po południu ubrane w kombinezony piankowe wychodziły, aby zażyć kąpieli. Były świetnymi pływaczkami – płynęły na drugą stronę rozległego jeziora i z powrotem. Lokalnym rytuałem stał się moment ich wychodzenia z wody, na który z utęsknieniem oczekiwali liczni widzowie. Zdejmowały górną część kombinezonów, aby uważnie i troskliwie wytrzeć sobie nawzajem ręcznikami piersi.

Zachodnioeuropejski poziom cen skłaniał do pewnej rozwagi. Rodzice z dwójką małych dzieci schodzą ścieżką w stronę jeziora. Jest wieczór, moment przedkolacyjny.

- Mamusiu, jesteśmy głodni.

- Kamilku, czy  n a p r a w d ę  jesteście głodni?

Upłynęło kilka pogodnych, beztroskich dni. Sylwek w towarzystwie pary przyjaciół powracał do równowagi psychicznej, podładował wewnętrzny akumulator optymizmu. Nagle telefon do Marcina. Dyskutował zaciekle, ale w końcu zgodził się z rozmówcą.

- Przejebane. Muszę jechać na jeden dzień do firmy. Jutro będę z powrotem. Sylwek – zaopiekujesz się Anetą.

- Jasne, możesz na mnie polegać.

Każdy chętnie zaopiekowałby się Anetą. Dwudziestoparolatka, blondynka, długie, proste włosy, niewysoka, ale szczupła. Jej idealna figura mogłaby być wzorem dla Barbie. Do tego miła buźka z zazwyczaj nieco łobuzerskim uśmiechem.

Po wyjeździe Marcina stwierdzili, że nieco zaoszczędzą i wybrali się na obiad do pobliskiego miasteczka Stare Juchy. Sylwek zaparkował koło posterunku policji. W barze po drugiej stronie ulicy zamówili po porcji bigosu. Smakowita potrawa, oraz świeży, prawdziwy, mazurski chleb – 10 zł za porcję. Wśród gości baru zauważyli sporo osób z Moreny. W dobrym nastroju po obfitym posiłku postanowili przejść się po okolicy. Koło parkingu zauważyli tabliczkę z napisem „Zabytkowy głaz narzutowy” wskazującą ścieżkę. Było ciepło, ale zbierało się na deszcz, a może burzę. Ubrani byli na krótko – Sylwek: krótkie spodenki i t-shirt, Aneta: mini, t-shirt, sandałki. Na wszelki wypadek wzięli parasole. Ścieżka prowadziła łąką na tyłach osiedla bloków postpegeerowskich, ale potem zaczęła się rozwidlać i wikłać. Jednocześnie pogarszała się pogoda, przechodziły szkwały deszczowe. Żadnych znaków ani tabliczek informacyjnych. Aneta zapytała o drogę do głazu kobietę zbierającą grzyby. Kobiecina przeżegnała się i uciekła. Sylwek zapytał rowerzystę – splunął tylko ponuro i mocniej nacisnął pedały. Dziewczynka zapytana o drogę zaczerwieniła się i rozpłakała. 



Zawzięli się i sami szukali drogi. Pogoda robiła się upiorna – czarne chmury, nagłe powiewy wiatru, przybliżający się huk piorunów. Krytyczny okazał się moment przekroczenia linii kolejowej, jeszcze kilkadziesiąt metrów drogą w stronę wzgórz i strefa złej pogody nagle się skończyła. Nad nimi błękit nieba, słońce – i tabliczka z napisem: „głaz narzutowy 50 m”. Nareszcie. Przyspieszyli. Na drodze stała grupka ludzi, jakby na coś czekali, chcieli ich wyminąć, ale jeden ze stojących odezwał się:

- Państwo do głazu?

- Tak.

- To proszę zająć miejsce w kolejce, my jesteśmy ostatni.

Posłusznie stanęli na końcu. Zbiegiem okoliczności przed nimi było kilka par – dziewczyn z chłopakami, najwyraźniej zakochanych. Przytulali się i obejmowali. Sylwek z Anetą poczuli się trochę dziwnie. Napięcie, poczucie dziwności i nierealności narastało, obejmowało nie tylko ich, ale wszystkich czekających. Czekanie długo nie trwało, pary wracały po kilku minutach, w stanie jakby upojenia.

- Sylwek, co tam się dzieje przy tym głazie? – zapytała Aneta.

- Zaraz sami zobaczymy.

Wreszcie ich kolej. Podeszli ścieżką pod górę. I ujrzeli – w cieniu starych drzew potężny, płaski głaz kilkumetrowej szerokości. 



Nie odzywali się. Moment zawieszenia w czasie i ciszy wypełnionej intensywnym bzyczeniem owadów. I wtedy poczuli zapach – metaliczny zapach krwi i ostry, zwierzęcy zapach nasienia. Spojrzeli – na powierzchni głazu znajdowały się dwa niewielkie okrągłe zagłębienia, wyższe wypełnione krwią, a to umieszczone niżej - spermą. Patrzyli z obrzydzeniem, ale nie mogli oderwać wzroku.

- To chyba krew defloracyjna dziewic – nieśmiało zauważył Sylwek.

- Ja nie jestem dziewicą – głuchym, zmienionym głosem odpowiedziała Aneta. Była w jakimś transie. Podniosła koszulkę, chwyciła rękę Sylwka i położyła na swojej piersi. Była bez stanika. Poczuł ciężar, ciepło, lepkość potu i twardość brodawki. Drugą ręką rozpiął spodenki. Chwyciła go za członka i delikatnie, ale stanowczo pociągnęła w stronę niższej niecki. Przyklęknęła. Sylwek zamknął oczy. Nie widział i nie słyszał niczego...

I w tym momencie poczuli na obnażonych częściach ciała  strumień lodowatej wody z kropidła. To ksiądz w ornacie wraz z orszakiem ministrantów w komżach i bielanek rzucających kwiaty na prawo i na lewo. Aneta i Sylwek pospiesznie doprowadzili garderobę do porządku. Ksiądz gorliwie kropił ich nadal, potem skoncentrował się na głazie.

- Odejdź szatanie - zawołał wielkim głosem.

Aneta i Sylwek w tym momencie poczuli ulgę. Ogarnął ich spokój i czystość. Uklękli i zaczęli się modlić. Szczerze i serdecznie podziękowali księdzu. Powrócili wraz z procesją do Starych Juch i uczestniczyli jeszcze we mszy wieczornej.

Wrócili do Moreny już po zmroku. Sylwek odprowadził Anetę do drzwi jej pokoju.

- Przepraszam Aneta, nie wiem co się ze mną działo. Mogliśmy popełnić straszny grzech. Dobrze, że ksiądz nas ocalił.

- Tak, Sylwuś – przytaknęła. Uśmiechnęła się, spojrzała mu w oczy i pocałowała prosto w usta.


sobota, 11 maja 2013

Syndrom słowika

Na wstępie deklaracja formalna:

Nie tylko dla mnie arbitrem kultury, elegancji i dobrego wychowania jest Smurff. Dlatego jego opinia o sytuacji na blogach politycznych zasiała we mnie ziarno niepokoju:

Z rosnącym przerażeniem obserwuję to, co się dzieje na forach internetowych pod artykułami politycznymi zamieszczanymi na najbardziej popularnych witrynach.
Obelgi, wyzwiska i inwektywy stały się tam zwykłą codzienną rzeczywistością, do tego stopnia, że już nikt nie zwraca na to szczególnej uwagi, traktując takie zachowanie jak normę.
Ba, czasem jak czytam zamieszczone tam komentarze odnoszę wrażenie, że gdyby komentujący tam internauci mieli broń pod ręką i swoich adwersarzy w polu rażenia, wystrzelaliby ich jak kaczki bez mrugnięcia okiem, a być może nawet z dziką satysfakcją...

A ja dorzucę teraz jeszcze jeden kamyczek do tego ogródka; nadmiar takich negatywnych komentarzy na blogu w moich oczach dyskredytuje także całego bloga. Bo zażarta polemika polityczna czy też światopoglądowa nie oznacza przecież, że dyskusja automatycznie musi być prowadzona na poziomie rynsztoka; rolą gospodarza bloga jest okiełznać rozmówców w taki sposób, aby ważyli słowa i nie obrażali, ani nie wyszydzali swoich adwersarzy, bez względu na poglądy, jakie reprezentują. A jeśli jest inaczej, nie świadczy to najlepiej ani o tych komentujących, ani o blogu jako takim.

Dlatego niedługo po tym, jak zostawiłem na na blogach Dibeliusa i Kiry swój pierwszy komentarz, postanowiłem że nie będę tam więcej zabierał głosu. Bo nie chcę być potraktowany w podobny sposób co Ptr i Kacper, więc postanowiłem prewencyjnie nie wystawiać się na cel. Po prostu nie zgłaszam akcesu do towarzystwa, gdzie od czasu do czasu obrzuca się kogoś błotem.


Z drugiej strony niektórzy przedstawiciele zwalczających się grup blogowych wywierają na mnie, wprawdzie przyjacielski i taktowny, ale zwiększający się nacisk, abym ograniczył kontakty z przedstawicielami grupy przeciwnej.

Poglądy te formułują koncepcję blogu jako domu, do którego zaprasza się godnych tego zaszczytu gości, a rolą blogera jako gospodarza jest zapewnienie odpowiedniego doboru towarzystwa, dobrej atmosfery, kultury itd.

Blog w sensie technicznym można zdefiniować jako formę środków masowego przekazu. Niektórzy autorzy wykorzystują tę formę w sposób zupełnie odmienny – wpis jest formą tekstu dziennikarskiego, autor nie cenzuruje, nie odpowiada na komentarze i pozostawia je w całości do dyspozycji gości – jako forum.

Po przemyśleniu tematu doszedłem do wniosku, że jest mi bliżej do tej drugiej koncepcji. Komentarze traktuję jako forum publiczne, a nie moje prywatne siedlisko. Jeśli komuś się takie podejście nie podoba – Smurff wskazał rozwiązanie. Dziękuję za wszelkie życzliwe lub merytoryczne komentarze – ale od dziś przestaję automatycznie na wszystkie odpowiadać. Jeśli na przykład całkowicie zgadzam się z autorem komentarza, lub całkowicie nie zgadzam – odpowiadanie nie ma sensu. Mogę też nie mieć czasu albo ochoty.

A teraz ad rem:

xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx


Julian Tuwim

Spóźniony słowik

Płacze pani Słowikowa w gniazdku na akacji,
Bo pan Słowik przed dziewiątą miał być na kolacji,
Tak się godzin wyznaczonych pilnie zawsze trzyma,
A już jest po jedenastej -- i Słowika nie ma!

Wszystko stygnie: zupka z muszek na wieczornej rosie,
Sześć komarów nadziewanych w konwaliowym sosie,
Motyl z rożna, przyprawiony gęstym cieniem z lasku,
A na deser -- tort z wietrzyka w księżycowym blasku.

Może mu się co zdarzyło? może go napadli?
Szare piórka oskubali, srebrny głosik skradli?
To przez zazdrość! To skowronek z bandą skowroniątek!
Piórka -- głupstwo, bo odrosną, ale głos -- majątek!

Nagle zjawia się pan Słowik, poświstuje, skacze...
Gdzieś ty latał? Gdzieś ty fruwał? Przecież ja tu płaczę!
A pan Słowik słodko ćwierka: "Wybacz, moje złoto,
Ale wieczór taki piękny, że szedłem piechotą!"

Dzieci w przedszkolu po zapoznaniu z utworem zapytano, o czym był wiersz. Żadna z odpowiedzi nie dotyczyła: problemów ptasiej rodziny, zabawnego menu, pięknego śpiewu słowika, uroczego wieczoru i kontrowersyjnej decyzji o spacerze. 100% odpowiedzi dotyczyła skowronka i jego bandy. Dla współczesnych dzieci najbardziej istotne okazują się: walka, przemoc, dominacja, prześladowanie słabszych.

Ciekawe, że taki efekt osiągamy po latach nasilonego wychowania politycznie poprawnego – dzieciom nie wolno powiedzieć, że Bambo był murzynkiem, dwa pingwinki muszą być gejami, chłopcom nie wolno sikać na stojąco, bo to seksizm itd.

Moim zdaniem politpoprawne wychowanie zostało w druzgocący sposób pokonane przez komercję. Wpływ nauczycieli nie jest istotny, rodzice nie mają czasu – dzieci zapełniają swój czas współczesnymi filmami dla dzieci i grami komputerowymi. O ich treści decyduje zysk producentów, a więc popyt, a popyt determinowany jest zaspokajaniem naturalnych instynktów naszego gatunku: walki, agresji, seksu.  

Dodatkowym czynnikiem jest pozbawienie nauczycieli i rodziców wszelkich skutecznych metod wychowawczych – zakaz klapsa, zakaz krytyki, która mogłaby urazić dzieci. W efekcie społeczność dzieci pozbawiona jest skutecznego zwierzchnictwa, autorytetu i ochrony dorosłych. Same muszą stawić czoło brutalnej sile walczących o dominację rówieśników. Cierpienia, poniżanie i walka o przetrwanie staje się czymś naturalnym.

Proces ten wykazuje, że procesy społeczne nie przebiegają w sposób linearny. Dziecięca psychika poprzednich pokoleń ukształtowana została przez ład i bezpieczeństwo zapewniane przez dorosłych oraz spokojne, miłe, sympatyczne filmy dla dzieci. Na przykład w Polsce: Miś z Okienka, Reksio, Makowa Panienka, Piaskowy Dziadek, Pszczółka Maja. Na tych filmach wychowało się pokolenie, które dziś rządzi i z mozołem wdraża polityczną poprawność, prawa gejów, islamistów, genderówek itd. Efekty namolnego wdrażania swojej ideologii przetestował Kościół Katolicki, którego metody powodują, że większość młodzieży ignoruje religię lub staje się jej gorliwymi przeciwnikami. Szlakiem przetartym przez Kościół podążają teraz lewacy ze swoją papką propagandową. Kiedy o tym pomyślę, to nawet szkoda mi niektórych przedstawicieli lewicy – np. Biedronia. Nienawidziłem go jak każdego lewaka, ale kiedy został posłem i często pokazują go w tv, to widzę, że to w sumie miły, kulturalny i wrażliwy chłopak.

Aż strach pomyśleć, co stanie się z takimi jak Biedroń, kiedy pokolenie dzisiejszych przedszkolaków dojdzie do władzy.

piątek, 3 maja 2013

Bóg uniwersalny, czy bóg plemienny?

W Dekalogu przykazania 4 -10 stanowią zestaw zasad moralności uniwersalnej,  natomiast 1-3 mają charakter stricte religijny:

Dekalog wg Katechizmu Kościoła Katolickiego; Wydawnictwo Pallottinum - Poznań 1994:
1. Nie będziesz miał cudzych bogów przede Mną.
2. Nie będziesz brał imienia Pana Boga twego nadaremno.
3. Pamiętaj, abyś dzień święty święcił.


Albo katechizm kardynała Gasparriego:

190. Czego Bóg zakazuje w pierwszym przykazaniu Dekalogu: Nie będzie miał bogów cudzych przede mną?

W pierwszym przykazaniu Dekalogu: Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną, Bóg zakazuje czci Jemu należnej oddawać komu innemu.

Kluczowe dla wiernych jest przykazanie pierwsze, jednak jak widać na powyższych przykładach, w popularnych i najczęściej stosowanych w praktyce zestawieniach przedstawiane jest w wersji skróconej. Pełna treść pierwszego przykazania zawarta jest w Księdze Wyjścia:

Wj 20, 3-5

3 Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie! 4 Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko, ani tego, co jest na ziemi nisko, ani tego, co jest w wodach pod ziemią! 5 Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył (...)

W Katechizmie Kościoła Katolickiego w punkcie 2083 zawarta jest pełna treść pierwszego przykazania, zgodnie z powyższym cytatem z Pisma Świętgo. Przeciętny wierny jednak rzadko oddaje się lekturze KKK, natomiast w praktyce zapoznaje się z wersją skróconą. Swoiste praktyczne ocenzurowanie nie dziwi w sytuacji, kiedy islam i religie protestanckie, zgodnie z pełną treścią pierwszego przykazania zakazują kultu obrazów i rzeźb, natomiast w religii katolickiej i prawosławnej kult ten jest w rozkwicie.

Katechizm wyjaśnia tę sprzeczność:

2131 Opierając się na misterium Słowa Wcielonego, siódmy sobór powszechny w Nicei (787 r.) uzasadnił - w kontrowersji z obrazoburcami - kult obrazów przedstawiających Chrystusa, jak również Matkę Bożą, aniołów i świętych. Syn Boży, przyjmując ciało, zapoczątkował nową "ekonomię" obrazów.

2132 Chrześcijański kult obrazów nie jest sprzeczny z pierwszym przykazaniem, które odrzuca bałwochwalstwo. Istotnie "cześć oddawana obrazowi odwołuje się do pierwotnego wzoru"  i "kto czci obraz, ten czci osobę, którą obraz przedstawia". Cześć oddawana świętym obrazom jest "pełną szacunku czcią", nie zaś uwielbieniem należnym jedynie samemu Bogu.

Obrazom nie oddaje się czci religijnej ze względu na nie same jako na rzeczy, ale dlatego, że prowadzą nas ku Bogu, który stał się człowiekiem. A zatem cześć obrazów jako obrazów nie zatrzymuje się na nich, ale zmierza ku temu, kogo przedstawiają.

Mnie, jako katolika, całkowicie przekonuje to tłumaczenie. Nie ukrywam, że na przykład odwiedzając miejsca, w których znajdują się obrazy lub rzeźby obdarzone szczególnym kultem, chętnie odwiedzam te sanktuaria, aby oddać im cześć, pomodlić się i odczuć moc Ducha Świętego.

Postawiłbym natomiast tezę, że w pierwszym przykazaniu chodzi o przeciwstawienie Boga uniwersalnego bogom plemiennym, symbolizowanym przez bałwany.

Iz 44, 9-11

9 Wszyscy rzeźbiarze bożków są niczym; dzieła ich ulubione na nic się nie zdadzą; ich czciciele sami nie widzą ani nie zdają sobie sprawy, że się okrywają hańbą. 10 Kto rzeźbi bożka i odlewa posąg, żeby nie mieć pożytku? 11 Oto wszyscy czciciele tego bożka zawstydzą się; jego wykonawcy sami są ludźmi. Wszyscy oni niechaj się zbiorą i niech staną! Razem się przestraszą i wstydem okryją.

Ps 115, 4-8

4 Ich bożki to srebro i złoto, robota rąk ludzkich.
5 Mają usta, ale nie mówią; oczy mają, ale nie widzą.
6 Mają uszy, ale nie słyszą; nozdrza mają, ale nie czują zapachu.
7 Mają ręce, lecz nie dotykają; nogi mają, ale nie chodzą; gardłem swoim nie wydają głosu.
8 Do nich są podobni ci, którzy je robią, i każdy, który im ufa.

Bóg uniwersalny jest transcendentny – przekraczający granice poznania:

Bóg jest absolutną dla nas tajemnicą. Jego rzeczywistość przekracza wszelkie nasze możliwości poznawcze. Niemniej od samego początku, odkąd człowiek zaistniał, doświadcza on Jego obecności z pomocą intuicji jak i rozumu.


Bóg plemienny opiekuje się określonym terytorium, określonym ludem, ma ściśle opisaną postać – np. Zeus zamieszkały na Olimpie i ciskający piorunami. Koncepcja Boga Izraelczyków – poprzez odrzucenie wizerunków i rzeźb - zmierzała w stronę idei Boga uniwersalnego, jednak pozostawał on bogiem plemiennym, wspierającym własny lud. Aczkolwiek niektórzy autorzy potrafią to wyjaśnić i usprawiedliwić:

Na początku zauważmy, że istotnie Bóg kazał Izraelowi obłożyć niektóre narody klątwą:
Gdy Pan, Bóg twój, wprowadzi cię do ziemi, do której idziesz, aby ją posiąść, usunie liczne narody przed tobą: Chetytów, Girgaszytów, Amorytów, Kananejczyków, Peryzzytów, Chiwwitów i Jebusytów: siedem narodów liczniejszych i potężniejszych od ciebie. Pan, Bóg twój, odda je tobie, a ty je wytępisz, obłożysz je klątwą, nie zawrzesz z nimi przymierza i nie okażesz im litości. (Księga Powtórzonego Prawa 7,1-2)
a także naród Madianitów (Księga Liczb 25,17), Amalekitów (Księga powtórzonego Prawa 25,19) i Anakitów (Księga Jozuego 11,21).

Wypełnienie klątwy polegało na całkowitym zniszczeniu tego, czego klątwa dotyczyła, zazwyczaj ludzi, dóbr materialnych lub zwierząt znajdujących się na danym obszarze:
I na mocy klątwy przeznaczyli na zabicie ostrzem miecza wszystko, co było w mieście: mężczyzn i kobiety, młodzieńców i starców, woły, owce i osły (Księga Jozuego 6,21).
Całą zdobycz tych miast i bydło podzielili Izraelici pomiędzy siebie, lecz wszystkich ludzi zgładzili ostrzem miecza doszczętnie, nie zostawiając żadnej żywej duszy. To, co Pan rozkazał słudze swemu Mojżeszowi, a Mojżesz rozkazał Jozuemu, Jozue wykonał, niczego nie zaniedbując z tego wszystkiego, co rozkazał Pan Mojżeszowi (Księga Jozuego 11,14-15).

Echo tej oczywistej zasady brzmi w słowach właściciela winnicy z przypowieści Jezusa - Czy mi nie wolno uczynić ze swoim, co chcę? Czy na to złym okiem patrzysz, że ja jestem dobry? (Ewangelia wg Mateusza 20,15).

Osoby kwestionujące to „prawo właściciela” tak naprawdę buntują się przeciwko suwerenności Boga, a także wykazują niezrozumienie nadrzędnej roli Boga nad mechanizmami determinującymi wielkość obszaru ziemi zajmowanego przez poszczególne narody!

Właśnie z powodu bałwochwalstwa Bóg rozkazał:

Zniszczycie doszczętnie wszystkie miejsca, gdzie narody, których wy pozbawicie dziedzictwa, służyły swoim bogom: na górach wysokich, na wzgórzach i pod każdym drzewem zielonym. Wywrócicie ołtarze, połamiecie ich stele, aszery ich ogniem spalicie, porąbiecie w kawałki posągi ich bogów. Zniweczycie ich imię na tym miejscu (Księga Powtórzonego Prawa 12,2-3).
10) Bóg wytracił narody z Ziemi Kanaan, aby udowodnić, że jest jedynym Bogiem i poza Nim nie ma żadnego innego (...)


Bóg uniwersalny wszystkich, a nie plemienny. Bóg uniwersalny, a nie bałwan wyobrażony obrazem, rzeźbą. A czy teologie różnych religii, uzurpujące sobie prawo do ścisłego zdefiniowania Boga, jego osoby, struktury i funkcji, nie są współczesnymi wirtualnymi rzeźbami, obrazami, bałwanami? Jakże często słyszymy podczas kazania wypowiedzi księdza: Bóg przez to, wyraża to i to; Bóg zaplanował to w ten i ten sposób; Bóg przez to uczy nas tego i tego... Czy to nie jest tworzenie z Boga kukiełki, którą kapłan w swojej prostocie próbuje sterować?

Teologie tworzą różnice, ale co one znaczą wobec jedności, wielkości, tajemnicy, niepoznawalności, transcendentności Boga? Czy te różnice mogą być usprawiedliwieniem aby wyznawcy poszczególnych religii przyznawali sobie monopol, gardzili innymi, atakowali ich, prześladowali, poniżali i mordowali? To jest właśnie zaprzeczanie pierwszemu przykazaniu.

Wydaje mi się, że najbardziej zaangażowane duchowo osoby z różnych religii czują wzajemną mistyczną jedność i braterstwo. Wydaje się, że tak odczuwał to nasz papież Jan Paweł II, dokonując przyjaznych gestów wobec innych religii, np. całując Koran. Postawa ta spotkała się z gwałtowną krytyką katolickich konserwatystów:

Spośród dziesiątków przykładów, jakie można by przywołać już pojedynczy przykład wystarcza do wykazania, że Jan Paweł II jest apostatą. 14 maja 1999 roku, w obecności muzułmańskich dostojników, Jan Paweł II ucałował z szacunkiem Koran, świętą księgę islamu, która w co najmniej dziesięciu miejscach bluźni przeciw Trójcy Świętej. W efekcie końcowym w apostazji, nie ma żadnej istotnej różnicy między uczczeniem przez Jana Pawła II muzułmańskiej religii niewiernych a oddaniem czci grobowi Mahometa.

Zaryzykuję teraz narażeniem się na oskarżenie o "przesadę" podając jeszcze trzy dodatkowe przykłady apostazji Jana Pawła II.

(1) 11 sierpnia 1985 roku w okolicach jeziora Togo w Afryce, Jan Paweł II modlił się w "świętym gaju" plemienia animistów, miejscu kultu fałszywych bogów i dokonał tam pogańskiego rytuału kultu przodków skrapiając ziemię mieszaniną mąki i wody. Watykańska gazeta L'Osservatore Romano we włoskiej edycji z 11 sierpnia (s. 5) poinformowała: "W momencie przybycia Jana Pawła II na to miejsce, czarownik zaczął przyzywać duchy: «Wzywam cię potęgo wody, wzywam was przodkowie»". Francuski magazyn La Croix (13 sierpnia) przytoczył następujące słowa Jana Pawła II: "Spotkanie modlitewne w sanktuarium w pobliżu jeziora Togo było szczególnie uderzające. Po raz pierwszy modliłem się tam z animistami".

(2) 2 lutego 1986 roku, w Madrasie, w Indiach, na czole Jana Pawła II uczyniono znak tilak. Ta czerwona sproszkowana pasta jest znakiem Sziwy, legendarnego hinduistycznego bóstwa. Otrzymanie tilaka pieczętuje odbiorcę na czciciela Sziwy. 5 lutego, będąc jeszcze w Madrasie, Jan Paweł II pozwolił by jego czoło naznaczono "świętymi popiołami" (vibhuti).

(3) Jan Paweł II osobiście zorganizował panreligijne spotkanie, które odbyło się 27 października 1986 roku w Asyżu. Pośród najprzeróżniejszych niekatolickich, antykatolickich i pogańskich osobistości zaproszonych do wzięcia udziału był anglikański arcybiskup Runcie, prawosławny arcybiskup Methodios, buddysta Dalajlama, metodysta Emilio Castro, jak również wybrani hindusi, sikhowie, szintoiści, jainiści, animiści, muzułmanie, wyznawcy zoroastryzmu, żydowscy rabini, i w końcu, szaman z indiańskiego plemienia Crow z Montany – pan John Pretty-on-Top.

Bezsprzecznie, Jan Paweł II hołduje "błędnemu zapatrywaniu, że wszystkie religie są mniej lub więcej dobre i chwalebne"; czyli, opinii potępionej w Mortalium animos, której zwolennicy "od religii, przez Boga nam objawionej, odstępują zupełnie". Co oznacza, że są apostatami.

http://www.ultramontes.pl/omlor_jan_pawel_ii.htm

W mojej ocenie możliwe jest – jako odrzucenie bałwanów teologii - mistyczne braterstwo najbardziej zaangażowanych duchowo osób z różnych religii i warto kontynuować  drogę, którą wskazał Jan Paweł II. Jednak w praktyce trzeba rozróżnić, z kim się ma do czynienia. Każde nasze ustępstwo może być wykorzystane nie przez przyjaciół, a przez bałwochwalców, zwolenników boga plemiennego, oszustów, złodziei, morderców i terrorystów.