Wbrew
większości środowiska konserwatywnego opowiadam się za liberalizacją
narkotyków. Obecnie pomimo zakazu narkotyki są z łatwością dostępne na czarnym
rynku. Ilustruje to anegdota o mamie zaniepokojonej prelekcją o narkomanii
wśród młodzieży. Odważyła się zapytać syna, czy nie ma problemu z narkotykami.
Odpowiedział:
-
Nie mam żadnego problemu. Dzwonię do dilera i mam.
Zyski
z handlu narkotykami płyną szerokim strumieniem do mafii powiązanej ze
środowiskami rządzącymi, ale także terrorystami. Ten biznes do tego stopnia
umacnia świat przestępczy, że podważa on stabilność nawet tak dużych państw jak
Meksyk.
Jest
oczywiście przykład Singapuru gdzie skutecznie pozbyto się problemu
wprowadzając karę śmierci za handel narkotykami. Jest to jednak wyjątkowe miasto-państwo
cechujące się władzą autorytarną, zdyscyplinowanym społeczeństwem, ładem i
dobrobytem:
I
tak zabrania się jedzenia w środkach komunikacji miejskiej, wyrzucania
niedopałków na ziemię, zaśmiecania ulic, plucia na chodniki, niekulturalnego
wykorzystania toalet publicznych, a nawet posiadania kserokopii materiałów
objętych prawami autorskimi. Za większość z tych "wykroczeń" grozi
mandat w wysokości nawet do 1500 dolarów.
Za
niszczenie mienia publicznego grozi kara chłosty. Razy wymierzane są
120-centymetrową, rattanową trzciną, którą dla wzmocnienia moczy się jeszcze w
wodzie.
Wszyscy
są wręcz zadowoleni i chwalą panujący dobrobyt. Czyżby pozbycie się typowej dla
zachodniego świata demokracji miało być receptą na porządek na ulicach?
Faktem
jest jednak, że przestępczość w Singapurze prawie nie istnieje. Są dzielnice, w
których od lat nie popełniono ani jednego przestępstwa. Ani jednego! Policjanci
w ramach podziękowań urządzają mieszkańcom pikniki. Dla nas brzmi to jak
utopia.
Kara
śmierci za handel narkotykami funkcjonuje także w Chinach i Iranie, a
społeczeństwa te borykają się z problemem narkotykowym:
Islamska
Republika Iranu boryka się obecnie z jednym z najpoważniejszych problemów
uzależnień od narkotyków na świecie. Badania przeprowadzone w 2007 roku
wykazały, iż szacowana liczba użytkowników narkotyków w Iranie sięgała 1mln 200
tysięcy osób. Odpowiadało to około 2,2 procent dorosłej populacji. Obecnie
liczba ta wynosi około 2 mln. Są to jednak dane oficjalne, niejednokrotnie
znacznie odbiegające od rzeczywistości. Według danych szacunkowych 20 procent
uzależnionych od opium oraz ok. 250 000 zażywających narkotyki drogą dożylną
zamieszkuje Islamską Republikę Iranu. Liczba ta maleje obecnie na rzecz
spożycia heroiny oraz amfetaminy. W 2008 roku spożycie heroiny w Iranie
stanowiło 5 procent światowej konsumpcji i wyniosło około 17 ton. Szacowany
udział w globalnym spożyciu opium wyniósł 42 procent czyli około 452 ton.
Mafii
kontrolującej rynek narkotykowy nie zależy na bezpieczeństwie klientów –
narkotyki zawierają substancje toksyczne oraz zwiększające uzależnienie,
sprzedaje się je dzieciom i młodzieży.
Proponowana
przeze mnie liberalizacja wyglądałaby następująco:
- narkotyki sprzedawane tylko w aptekach, opodatkowane VAT i akcyzą
- lista dozwolonych narkotyków zatwierdzona przez Ministerstwo Zdrowia. Dozwolone środki powinny mieć ograniczoną szkodliwość i zmniejszone prawdopodobieństwo uzależnienia
- konsumentem narkotyków może być tylko osoba pełnoletnia, posiadająca licencję. Zakup wyłącznie na swój użytek.
- licencję otrzymuje się po badaniach lekarskich, psychiatrycznych, ginekologicznych i odnawia co rok. Preferencje w otrzymaniu licencji mają osoby o wykształceniu lub zawodzie artystycznym, lub humaniści.
- każdy zakup narkotyków jest zapisywany do centralnego rejestru, a konsument narkotyków monitorowany
- zakaz bycia pod wpływem narkotyków przez pracowników, funkcjonariuszy państwowych, studentów, osoby prowadzące pojazdy oraz w miejscu nauki lub pracy. Pracodawca może wyjątkowo udzielić zezwolenia, jeśli nie zagraża to bezpieczeństwu.
- prowadzony jest także na szeroką skalę monitoring ewentualnego nielegalnego spożycia u kierowców, w miejscach pracy i uczelniach
- w przypadku stwierdzenia spożycia bez licencji lub stwierdzenia uzależnienia osoby posiadającej licencją osoby kierowane są do ośrodków rehabilitacji
- w przypadku czarnorynkowego handlu narkotykami kara śmierci
Załóżmy,
że wprowadzono już postulowaną liberalizacją. Poniżej przedstawiam relację
postępowej, młodej i ślicznej dziennikarki z Holandii Bettiny Wurst, z zachwytem
opisującej przemiany, jakie zaszły w dotąd zacofanej Polsce:
Wybieram
się do tego jądra Ciemnogrodu ze strachem, ale i nadzieją. Dotarłam do wreszcie
do wzorowego narkomana Filipa. Mieszka w warszawskich Kabatach. Filip pokazuje
mi zapas narkotyku najnowszej generacji THX. Opowiada, że daje niesamowity
odlot i ma minimalny wpływ uzależniający, nie ma żadnych skutków ubocznych.
Środek nabył w pobliskiej aptece na podstawie licencji – pokazał mi ją – to estetyczna
karta z mikroprocesorem z uroczym obrazkiem liścia marihuany. Z radością i
zaufaniem wyjaśnił, że nie jest pozostawiony samemu sobie. Pokazał mi na nodze
nad kostką obrożę diagnostyczną, która monitoruje zażywanie i jego stan
zdrowia. Wyjaśnił, że jeśli stwierdzą uzależnienie, otrzyma kolejno dwa
ostrzeżenia, a następnie zostanie skierowany do ośrodka rehabilitacji. Siedzi
wygodnie w fotelu, pilotem włączył na DVD Jezioro Łabędzie Czajkowskiego, na
kolana wskoczył mu kot. Zażył. Prosi mnie, abym zrobiła dla niego strip-tease,
aby miał pełny odlot. Zgodziłam się tylko na topless, w tej Polsce mogą być
jeszcze trochę zacofani:)
Zadowolona
i pozytywnie nastrojona jadę nowoczesnym tramwajem do hotelu. Nagle drogę
zajechała półciężarówka. Wyskoczyli zamaskowani funkcjonariusze w czarnych
mundurach z napisem AAN. Motorniczy otworzył przednie drzwi wagonu. Podeszli do
niego. Chłopak w czerwonej bejsbolówce szarpnął i gwałtownie otworzył tylne
drzwi wagonu. Ucieka przez ulicę. Padł strzał. Czołga się. Czarni podbiegają
do niego. Pada kolejny strzał. Chłopak leży w kałuży krwi, bejsbolówka spadła
mu z głowy. Wracają do tramwaju. Każą pasażerom ustawić się wzdłuż tramwaju z
rękami do góry. Sprawdzają każdego jakimś aparatem. Przy mężczyźnie w
kaszkiecie aparacik zapiszczał. Zbladł. Robią mu rewizję osobistą. Znaleźli
jakieś pakunki. Odprowadzają pod ścianę budynku. Kolejny strzał. Mężczyzna
osuwa się na chodnik. I jeszcze jeden strzał dla pewności. Wszyscy stoją
biernie. Zbieram się na odwagę. Wyciągam legitymację prasową, podchodzę do
funkcjonariusza, proszę o wyjaśnienie. Wyjaśnia całkiem uprzejmie, że są pracownikami
Agencji Anty Narkotykowej i wykonują swoje obowiązki. Za nielegalny handel
narkotykami obowiązuje kara śmierci i zgodnie z prawem wymierzana jest na
miejscu.
Wreszcie
dojechałam do hotelu. Co za szok, jestem roztrzęsiona. Nie mogę wytrzymać,
muszę coś zażyć. Dobrze, że mam żelazny zapas kokainy. Nareszcie ulga... Za pół
godziny pukanie do drzwi. Otwieram. Widzę zgrabną blondynkę w czarnym mundurze
ze znajomym napisem AAN. Stwierdza, że detektor wykazał spożycie w pokoju
kokainy, prosi o okazanie licencji. O Marksie – jakiej licencji – nie mam
licencji!!! Prosi w takim razie o udanie się z nią i informuje o skierowaniu do
Państwowego Ośrodka Rehabilitacji.
Ubrali
mnie w czerwony kombinezon, ogolili na łyso. Wysiadam z busu wraz z grupą
innych nowo przyjętych. Przed nami uzbrojeni strażnicy, psy, teren otoczony
drutem kolczastym, jakaś pustynia. Wyglądający na dowódcę zaczyna przemowę:
-
Znaleźliście się w POR Błędów. To jeden z najlepszych POR-ów i nie próbujcie
tego zepsuć. Za próbę ucieczki – kara śmierci, za nieposłuszeństwo – kara śmierci.
Jeśli będziecie posłusznie pracować, macie 80% szans na przeżycie jednego roku.
Dostaniecie narkotyki, ale jeśli dobrowolnie z nich zrezygnujecie i poddacie
się terapii po 5 latach opuścicie Ośrodek, całkowicie zrehabilitowani. Naszym
zadaniem jest aktualnie budowanie na pustyni piramidy przy użyciu technologii
stosowanych w starożytności.
Dołączyłam
do zaprzęgu ciągnącego blok kamienny.
-
A jednak Ciemnogród, scheisse – odważyłam się tylko pomyśleć.
Poniżej link do piosenki ukazującej straszliwe skutki zażywania narkotyków, (ocenzurowanej przez automat blogspot)