Łączna liczba wyświetleń

sobota, 29 grudnia 2012

Poślubić muzułmankę

Bezprecedensowa inwazja islamu na Europę staje się przyczyną problemów obyczajowych, między innymi małżeństw mieszanych. Polskie świeżo nawrócone muzułmanki znajdują swoje miejsce naturalnie w szpicy ortodoksji i fundamentalizmu islamskiego. Oto odpowiedni cytat:

Wg islamu muzułmankom wolno wyjść za mąż tylko za muzułmanina. Allah mówi (interpretacja znaczenia):
[Koran 2:221] {…I nie oddawajcie (waszych córek) w małżeństwie dla al-muszrikun (politeistów, bałwochwalców, niewiernych) chyba że oni uwierzą (w Allaha i Jego Wysłannika Muhammada) i zaprawdę, wierzący niewolnik jest lepszy niż (wolny) muszrik (politeista, niewierny), nawet jeśli ten was zadowala}
Małżeństwo kobiety, która przyjmuje islam i jest zamężna z niemuzułmaninem, jest anulowane, jeśli jej mąż nie przyjmie islamu. Więcej na ten temat w fatwach (...)


Ciekawe, że w polskim tłumaczeniu Koranu Józefa Bielawskiego ten fragment wersetu został akurat pominięty:

2:221  I nie żeńcie się z kobietami, które czczą bożków, dopóki one nie uwierzą. Z pewnością wierząca niewolnica jest lepsza od kobiety czczącej bożków, choćbyście ją podziwiali. Oto ci, którzy wzywają do ognia. A Bóg wzywa do Ogrodu i do przebaczenia, za Jego zezwoleniem! On wyjaśnia Swoje znaki ludziom. Być może, oni się opamiętają!

Faktycznie znajduje się jednak np. w wersji angielskiej:

221. Do not marry idolatresses, unless they have believed. A believing maid is better than an idolatress, even if you like her. And do not marry idolaters, unless they have believed. A believing servant is better than an idolater, even if you like him. These call to the Fire, but God calls to the Garden and to forgiveness, by His leave. He makes clear His communications to the people, that they may be mindful.

Zakładając wierność tłumaczenia wersji angielskiej z arabskiego mamy dokładną symetrię odnośnie płci: Nie poślubiajcie bałwochwalczyń (...) Nie poślubiajcie bałwochwalców (...)
Pomimo tej oczywistej symetrii w wersecie 2:221 większość interpretatorów Koranu stoi na stanowisku, że muzułmanki mogą poślubiać tylko muzułmanów, zaś muzułmanie mogą poślubiać muzułmanki, chrześcijanki lub żydówki. Wspierają się wersetem 5:5.

5:5       Dzisiaj są wam dozwolone dobre rzeczy; dozwolone wam jest pożywienie tych, którym została dana Księga; a wasze pożywienie jest im dozwolone. I kobiety cnotliwe spośród wierzących, i kobiety cnotliwe spośród tych, którym została dana Księga przed wami, jeśli daliście im należny posag jako ludzie uczciwi, a nie rozpustni, biorący je sobie jako nałożnice. A ktokolwiek odrzuca wiarę, to jego działanie jest daremne i on w życiu ostatecznym znajdzie się wśród tych, którzy ponieśli stratę.

Werset 2:221 mówi o bałwochwalcach i jest symetryczny wobec obu płci. Nie można więc interpretować go jako zakazu małżeństw z religiami „Księgi” czyli chrześcijanami i żydami. Rozszerzająca interpretacja w odniesieniu do jednej płci jest nadużyciem. Naturalnie mężczyźni mają być bardziej uprzywilejowani i mieć większą swobodę wyboru. Polskie muzułmanki – konwertytki  rzecz jasna taką dyskryminację z fundamentalistycznym zachwytem akceptują.

Natomiast werset 5:5 zezwala muzułmanom na małżeństwo z chrześcijankami i żydówkami, ale nie zakazuje takiego małżeństwa muzułmankom. Naturalna wydaje się interpretacja rozszerzająca: to co nie jest zakazane, jest dozwolone. Zachowana byłaby symetria i wzajemny szacunek płci.

Kościół Katolicki zajmuje bardziej realistyczne stanowisko:

 KKK 1635 (...) W przypadku różnicy religii do ważności małżeństwa wymagana jest wyraźna dyspensa od przeszkody. Zezwolenie lub dyspensa zakłada, że obie strony znają cele oraz istotne właściwości małżeństwa, oraz że strona katolicka potwierdza swoje zobowiązanie, znane również wyraźnie stronie niekatolickiej, iż zachowa swoją wiarę i zapewni chrzest oraz wychowanie dzieci w Kościele katolickim.

W Polsce problem jest na razie raczej teoretyczny, ale znalazłem ciekawy raport z Europy Zachodniej:

W Wielkiej Brytanii wzrasta liczba muzułmanek wbrew zaleceniom ich religii poślubiających niewiernych. Jest ponad 22.000 takich małżeństw. Kobiety te są często wykluczane ze swoich rodzin i społeczności, a niektóre spotykają się nawet z przemocą. Obecnie następuje jednak przełom – niektóre grupy muzułmańskie i chrześcijańskie nawołują do zaakceptowania małżeństw mieszanych. Ukazany jest przykład szczęśliwego małżeństwa muzułmanki i chrześcijanina, którzy znaleźli imama, stojącego na stanowisku, że taki związek jest możliwy. Natomiast grupa wiodących imamów z Wielkiej Brytanii wzywa do zaakceptowania rzeczywistości. Wprawdzie nadal uznaje takie małżeństwa za niewłaściwe, ale zaleca współczucie i pomoc. Rada Współpracy Chrześcijańsko- Muzułmańskiej wydała dokument, który formułuje trzy zasady w odniesieniu do małżeństw mieszanych: współczucie, odrzucenie przemocy, nie wywieranie nacisku w celu konwersji.


Ponieważ rola islamu w Europie nieuchronnie wzrasta, warto podejmować działania w celu współtworzenia sensownej europejskiej wersji islamu. Islamiści powiedzą, że islam jest tylko jeden. Naturalnie, ale każdy widzi odmienność wersji np. tureckiej od afgańskiej. Możemy obawiać się, że następujący w Wielkiej Brytanii przełom w kwestii małżeństw mieszanych to tylko podstępna taktyka islamistów takija, mająca uśpić naszą czujność. Z drugiej jednak strony „kropla drąży kamień” – wzajemny wpływ obu kultur może przynieść pozytywne skutki. Na pewno nie dotyczy to naszych muzułmanek – konwertytek. Trudno się oprzeć wizji załadowania ich do worów z wycięciem na oczy i wyeksportowania do Afganistanu.


niedziela, 23 grudnia 2012

Uratowały go nietoperze

We wpisie „Ofiary postępu” przedstawiłem degenerację i upadek ruchu hipisów w USA. Także i w Polsce po okresie inspiracji duchową i obyczajową wolnością, ekspresyjną muzyką, malowniczym strojem nastąpiło w latach siedemdziesiątych poprzedniego wieku załamanie związane z problemem narkotykowym. Starsi Polacy pamiętają smętne postacie hipisów żebrzących na ulicach, kłujących się brudnymi strzykawkami.

Swoboda obyczajowa stawała się bramą do nałogu. Przyjaciel – nazwę go R. - podzielił się wspomnieniami z obozu pracy w latach PRL-u. Ówczesne władze komunistyczne wywoziły młodzież do lasów mazurskich, aby nauczyć ją pracy fizycznej dla dobra proletariackiej ojczyzny. Kilka klas licealnych znalazło się w środku lasu, z daleka od jakiejkolwiek osady. Większość zakwaterowano w budynku hotelu robotniczego. Wychowawcy przezornie odizolowali hipisów umieszczając ich na poddaszu oddalonego budynku. R. zainteresowany kulturą hipisów odwiedzał ich grupę wieczorami. Na obszernym, mrocznym poddaszu panował tajemniczy nastrój. Rozlegał się dźwięk gitary i melodyjny śpiew. Poczucie elitarności, wspólnoty i niezależności. Wychowanego w obyczajowej czystości i socjalistycznej pruderii R. zafascynowały przejawy nieskrępowanej ekspresji seksualnej panującej w grupie. Zainteresował się zwłaszcza szczupłą, ciemnowłosą hipską. I chyba ze wzajemnością. Ale postawiła mu warunek – będę należeć do ciebie, jeśli ty będziesz należeć do nas. To „należenie” miało polegać na przyjęciu zastrzyku z narkotykiem. Zadurzony R. zaczął zastanawiać się nad tym krokiem – podwójnej: seksualnej i narkotykowej inicjacji. Jak dziś wspomina, uratowały go nietoperze. Podczas jednej z pierwszych jego wizyt demoniczny przywódca hipisów pokazał mu zamieszkującą w najbardziej mrocznej części strychu kolonię tych latających ssaków. W jaskrawym świetle latarki otwierały pyszczki i groźnie wyszczerzały zęby. Rzędy zębów błyszczały jak białe igiełki. Zęby nietoperzy skojarzyły mu się z igłami zastrzyków narkotykowych: Hipisi – narkotyki – igły – zęby nietoperzy. Dokonał wyboru i przestał odwiedzać poddasze.

Zaciekawiło mnie, czy koniec polskiego ruchu hipisów, który nastąpił w latach osiemdziesiątych był definitywny. Okazuje się, że nie. Przetrwało środowisko, które określić można jako hipisi chrześcijańscy.

Wpływ, wraz z innymi uwarunkowaniami, na przekształcenie się ruchu w istniejący obecnie, jako najbardziej widoczna grupa, miało pojawienie się księdza Andrzeja Szpaka. Pojawił się wśród hipisów, pod koniec 1975 roku. Uwypuklając istniejące w ruchu od samego początku idee religii chrześcijańskiej. Ksiądz Andrzej, znany również jako "Szpak", stopniowo zaczął tworzyć wewnątrz ruchu "szpakowskie" środowisko chrześcijańskie. W 1978 roku grupa hipisów zaproponowała mu utworzenie i zorganizowanie hipisowskiej pielgrzymki.


Przed szczytem jasnogórskim ustawiają się w ogromną pacyfkę, a do kaplicy Matki Bożej Częstochowskiej wbiegają z okrzykiem "Mamo!". Tańczą przy bębnach, modlą się przy ołtarzu z plecaków. Pielgrzymka młodzieży różnych dróg wyruszy 31 lipca - tym razem z czeskiego sanktuarium Zlate Hory.

Pielgrzymka hipisów do sanktuarium maryjnego na Jasnej Górze jest światowym ewenementem. Nigdzie indziej ruch hipisowski nie praktykuje tego rodzaju religijnych spotkań.

Pierwsza pielgrzymka odbyła się w 1979 roku, hipisi szli jako grupa biało-czarna warszawskiej pielgrzymki akademickiej - "siedemnastki", ale po trzech latach wyproszono ich ze względu na niezdyscyplinowanie i niebezpieczeństwo "demoralizowania" innych pielgrzymów.

Zaczęli więc chodzić sami, własną trasą, prowadzeni przez salezjanina, ks. Andrzeja Szpaka. (...). Mimo trudności, kiedyś często także ze stron władz komunistycznych, hipisi wędrują na Jasną Górę nieprzerwanie od 26 lat.

Znakiem rozpoznawczym pielgrzymki jest nie tylko niezwykły strój i zachowanie hipisów, ale także obraz Jezusa Miłosiernego, który niesiony jest na czele pielgrzymki. Podczas jednej z wędrówek w latach 80. ks. Szpak zatknął ten obraz na polu makówek, które rosło pod wsią, gdzie pielgrzymi mieli nocleg. Obraz miał chronić nie tyle makówki, co samych hipisów, przed zbyt silną pokusą.

Na pielgrzymce wiele osób składa ślub porzucenia nałogów: alkoholu, papierosów, narkotyków. Nawet ks. Szpak złożył kiedyś obietnicę abstynencji. - W tym procesie niezwykle ważna jest wiara - podkreśla ks. Szpak. - Znam przypadki, gdy narkomani wychodzili z nałogu dzięki dziewczętom, w których się zakochiwali. Ale jeśli oboje nie oparli swojej miłości na Bogu, zawsze kończyło się to źle. Ok. 80 proc. dziewcząt, które zakochały się w narkomanach, zaczyna brać narkotyki. Tylko wiara w Boga może ocalić tych młodych ludzi - twierdzi salezjanin.


Jako katolik powierzchowny daleki jestem od formułowania jakichkolwiek opinii teologicznych, podzielę się więc tylko osobistą impresją, iż Jezus miał w sobie coś z hipisa – wędrówka, niezależność od autorytetów i biurokracji, afirmacja miłości, preferowanie kontaktów z prostymi ludźmi. I Jezus przyszedł im z pomocą, pomagając części środowiska hipisów odnaleźć lepszą drogę.

sobota, 15 grudnia 2012

Pro-Life, Pro-Choice, Pro-Death

W tytule użyłem popularnych nazw pochodzących z języka angielskiego: Za Życiem, Za Wyborem, Za Śmiercią – chodzi naturalnie o stosunek do aborcji. Zdarzało mi się wchodzić w spór z prominentnymi przedstawicielami / przedstawicielkami nurtu postępowo-liberalnego, którzy negowali moją tezę: Pro-Choice = Pro-Death. Głównym ich argumentem było to, iż aktywistki Pro-Choice nie chodzą po ulicach i nie zmuszają kobiet do aborcji.

Po zastanowieniu przyznaję im rację. Nie będę prowadzić rozważań abstrakcyjno-filozoficznych, ale zdefiniuję konkretny model: Załóżmy, że funkcjonuje organizacja Pro-Choice której jednym z celów jest zapewnienie kobietom prawa do wyboru – dokonać albo nie dokonać aborcji. Jeśli efektem działania tej organizacji jest zmniejszenie liczby aborcji to można ją określić jako Pro-Life. Jeśli efektem działania jest zwiększenie liczby aborcji, czyli zabitych płodów, to można ją określić jako Pro-Death. Poniżej podam trzy przykłady.

1) Wyobraźmy sobie, że jesteśmy w Chinach:

Do zdarzenia doszło 2 czerwca 2012 r. w okręgu Zheping w prowincji Shanxi w Chinach. Pod nieobecność męża Feng Jianmei, do ich domu wtargnęło 20 umundurowanych mężczyzn, którzy pobili 23-letnią kobietę będącą w 7. miesiącu ciąży oraz siłą zaprowadzili ją do pobliskiego szpitala. Tam została skrępowana i zawieziona na salę operacyjną, gdzie wykonano na niej aborcję a następnie ciało martwego dziecka położono na łóżku obok matki. Rodzina ciężarnej kobiety nie była w stanie zapłacić grzywny za „nielegalne dziecko” (Chińskie prawo pozwala na posiadanie tylko jednego dziecka mieszkańcom miast, małżeństwa wiejskie mogą zaś mieć dwoje dzieci pod warunkiem, że pierwsze dziecko jest dziewczynką) w wysokości 40 tys. juanów (około 30 tys. złotych). Zdjęcie tej makabrycznej sytuacji na swych portalach umieszczają liczne organizacje obrońców życia.
W Chinach codziennie dokonuje się około 35 tys. przymusowych aborcji.


Jeśli aborcja jest przymusowa, to działający w Chinach ruch chiński Pro-Choice walcząc o zmianę bestialskiego prawa i pomagając kobietom w dokonaniu także niezgodnego z prawem wyboru, czyli uratowania dziecka byłby ruchem Pro-Life. W tym wypadku więc zdecydowanie Pro-Choice = Pro-Life.

2) Znalazłem amerykańską organizację http://www.prochoice.com/ która jest przykładem bezstronnego i wyważonego podejścia. Kobiecie, która ma problem z niechcianą ciążą podaje informacje w trzech segmentach: rodzicielstwo, adopcja, aborcja. W pierwszym segmencie podaje np. listę szkół zapewniających opiekę uczennicom w ciąży, w segmencie drugim omawia możliwości przekazania dziecka do adopcji, zaś w ostatnim informuje o możliwych zagrożeniach zdrowotnych związanych z zabiegiem aborcji, np. silne krwawienia, problemy z przyszłą ciążą, bezpłodność, ciężka infekcja, rozwój raka piersi, problemy psychologiczne, śmierć. W tym przypadku bezstronna organizacja Pro-Choice -  ani Pro-Life, ani Pro-Death.

3) I wreszcie „Federa” Wandy Nowickiej.

W 1990 była współzałożycielką Stowarzyszenia na rzecz Państwa Neutralnego Światopoglądowo Neutrum. W 1992 była wśród założycieli Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, została przewodniczącą tej organizacji. Współpracowała z holenderską Fundacją Kobiety na Falach, w 2003 inicjowała wizytę statku Langenort (pełniącego rolę gabinetu aborcyjnego) we Władysławowie.

Brała udział w zakładaniu Społecznego Komitetu Organizacji Pozarządowych Pekin 1995. Pełniła funkcję koordynatorki sieci regionalnej ASTRA (Central and Eastern European Women's Network for Sexual and Reproductive Health and Rights). (...) W 2005 odebrała nagrodę 100 tysięcy funtów od Fundacji Sigrid Rausing dla sieci ASTRA za wyróżniające się przywództwo.

W 2009 Wanda Nowicka skierowała prywatny akt oskarżenia przeciwko działaczce katolickiej Joannie Najfeld, zarzucając jej pomówienie w związku z wypowiedzią: Organizacja pani Nowickiej jest częścią międzynarodowego koncernu, największego w ogóle, providerów aborcji i antykoncepcji. Pani po prostu jest na liście płac tego przemysłu. W 2011 sąd rejonowy w pierwszej instancji uniewinnił Joannę Najfeld od popełnienia tego czynu. W uzasadnieniu orzeczenia wskazano na fakt kierowania przez Wandę Nowicką organizacją otrzymującą dotacje od międzynarodowego koncernu farmaceutycznego produkującego środki antykoncepcyjne oraz międzynarodowej organizacji pozarządowej zajmującej się produkcją i dystrybucją przyrządów przeznaczonych do wykonywania zabiegów przerywania ciąży. W 2012 sąd II instancji utrzymał w mocy zaskarżony przez Wandę Nowicką wyrok.


Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny – związek organizacji pozarządowych działający na rzecz praw człowieka, w szczególności prawa kobiet do decydowania o tym, czy i kiedy mieć dzieci. (...)

Organizacja w latach 2004-2010 była wspierana finansowo m.in. przez firmę G. R. produkującą leki wczesnoporonne oraz organizację IPAS, producenta narzędzi stosowanych w zabiegach aborcji, które zlecały jej prowadzenie kampanii promujących jej produkty.


Skoro Federa walczy o nieograniczone prawo do aborcji, to logiczne jest, że realizacja tego celu spowodowałaby zwiększenie liczby aborcji. Zakaz prawny powoduje utrudnienia w przeprowadzaniu tych zabiegów i zmniejsza ich ilość. Mamy więc argument za określeniem tej organizacji jako Pro-Death.
Niewątpliwie żadna propaganda pro- ani anty-aborcyjna nie wywrze wpływu na kobiety, które nie są w ciąży, albo które są w ciąży i chcą mieć dziecko. Ale z jakim oddziaływaniem propagandowym ze strony Federy spotka się kobieta, która jest w niechcianej ciąży i zastanawia się, co zrobić? Zajrzyjmy na ich stronę:

Aborcja (...)
3          Rozmowy o aborcji są potrzebne (...)
5          CBOS: 47 proc. Polaków popiera prawo do przerywania ciąży (...)
8         Można być katoliczką / katolikiem i popierać prawo kobiety do decydowania o własnym ciele
9          Życie dla płodów - śmierć dla kobiet! (...).
11        Zakaz aborcji = śmierć kobiet. Nie bądźmy obojętni! (...)
13        Przełomowy wyrok Trybunału w Strasburgu w sprawie R.R. przeciwko Polsce!
14        Raport. Polskie sprawy dotyczące łamania praw reprodukcyjnych kobiet przed Trybunałem w Strasburgu (...)
20       Bezpieczne przerywanie ciąży (...)
23       'O godność kobiety' - II Trybunał w sprawie prawa kobiet do samostanowienia 2004 (...)

Historie kobiet
Federacja przypomniała również na swojej stronie historie kobiet, które przerwały ciążę, zamieszczone w publikacjach „Piekło kobiet – Historie współczesne”, oraz „Piekło kobiet trwa…”. Rozpoczęła również akcję pt. „Moja aborcja”, która ma na celu uświadomić posłom, że ciąża może stanowić prawdziwy dramat życiowy kobiety i jej bliskich. W ramach akcji zachęcamy kobiety do przesyłania nam swoich historii. (...)

Happening
Porozumienie Kobiet 8 Marca zorganizowało happening pod Sejmem pod hasłem „Życie dla płodów – śmierć dla kobiet”. Na przyniesionych przez uczestników planszach widniały takie napisy, jak: „Mamusiu dziękuję, że mnie osierociłaś”, „ Chcemy umierać za nasze płody”, „Bądź mężczyzną poświęć życie swojej żony”, „Oddaj życie za embriona, a będziesz błogosławiona” itp. Przeciwnicy zakazu aborcji wyrazili w ten sposób swój sprzeciw wobec dalszych prac Sejmu nad projektem zmiany ustawy. (...)


Nie jest to bezstronne wezwanie do dokonania racjonalnego wyboru, lecz jawna propaganda pro-aborcyjna. Aborcja przedstawiana jest jako atrybut wolności i godności kobiety, podkreśla się, że jest medycznie bezpieczna. Demonizuje się płody i budzi do nich nienawiść. Płody prezentowane są jako przyczyna zniewolenia, hańby i śmierci kobiet. Federa jawi się zdecydowanie jako organizacja Pro-Death. Aborcjonistki wspierane są przez męskich lewackich hunwejbinów:

Gazeta Wyborcza "Aborcja albo życie", autor Jacek Żakowski
[...] Aborcja to zło. Tu nie ma w Polsce zasadniczego sporu. Choć różnie można do takiej oceny dochodzić i różnie to zło ważyć. Jednak po 20 latach aborcyjnych debat i doświadczeń mamy wystarczającą wiedzę, aby zrozumieć, że mieszanie zakazu aborcji z obroną życia poczętego jest tylko cyniczną retoryczną i polityczną sztuczką.
Im bardziej kto wierzy, że aborcja to zbrodnia, kilkutygodniowy płód to człowiek, a masowe stosowanie aborcji jest największym ludobójstwem w dziejach, tym bardziej jest podły i cyniczny, popierając ustawę, którą Sejm przesłał do komisji. Zwykłego obywatela, którego zdybano przy wyjściu z kościoła, aby podpisał się ''przeciw mordowaniu dzieci'', może w dużym stopniu rozgrzeszyć nieświadomość. Ale posłów nie. Biskupów nie. Księży nie. I inicjatorów kampanii - też nie. Jako profesjonaliści mają obowiązek nie tylko wiedzieć i rozumieć, ale też dzielić się wiedzą z resztą obywateli, którzy zwykle nie mają czasu ani głowy, by poznać i zrozumieć fakty.[...]

Dla feministek tego typu lewacy nie są jednak wystarczająco lewaccy i demaskują ich obłudę:

Wanda Nowicka zwróciła uwagę, że w Polsce nie istnieje debata publiczna na temat aborcji. Kazimiera Szczuka mówiła o manipulacjach stosowanych przez media,  wskazywała na język mediów informujących o kwestiach zabiegu przerywania ciąży. Jej zdaniem wielu rodzimych dziennikarzy, nawet tych nieprzychylnych prawicowym poglądom, przyznaje, że aborcja jest złem, z obawy o to, że oni i ich retoryka mogą zostać odebrane przez czytelników jako zbyt radykalne. Według Katarzyny Bratkowskiej, takie podejście szkodzi dyskursowi społecznemu zdecydowanie bardziej niż wypowiedzi polityków prawicy, opowiadających się za całkowitym zakazem aborcji.

Oprócz prawa czynnikiem powstrzymującym kobietę przed dokonaniem aborcji jest moralność. Lewaczki posuwają się do twierdzenia, iż jest to czynność obojętna pod względem moralnym. A może i słuszna – zabicie demonicznego, znienawidzonego płodu. A więc kolejny argument za Pro-Death.



sobota, 8 grudnia 2012

Wydarzenia w Egipcie - przyszłością Europy?

Na początek informacja o sytuacji w Egipcie:

Mohamed Mursi, kandydat Bractwa Muzułmańskiego zwyciężył wybory prezydenckie w maju 2012 niewielką przewagą, wykorzystując podziały swoich przeciwników. Wbrew oczekiwaniom nie stał się marionetką w rękach armii, w sierpniu wymusił rezygnację wpływowego ministra obrony Mohameda Husseina Tantawiego, szefa sztabu Samiego Anana i kilku innych wyższych generałów. Można to interpretować jako przywrócenie cywilnej kontroli nad armią. Zaangażował się następnie w politykę regionalną, podróżował do Iranu, gdzie oskarżał prezydenta Syrii i wzywał do zakończenia wojny domowej w tym kraju. W listopadzie wraz z USA wziął udział w wynegocjowaniu zawieszenia broni pomiędzy Izraelem i Hamasem po tygodniu walk w Strefie Gazy, co zwiększyło jego autorytet na arenie międzynarodowej.

Jednak pod koniec listopada prezydent Mursi wydając dekret o zwiększeniu swoich kompetencji i ograniczeniu kontroli sądowej nad władzami wywołał największy kryzys polityczny od czasu rewolucji. 29 listopada liderzy zdominowanego przez islamistów zgromadzenia konstytucyjnego przeforsowali pospieszne przegłosowanie tymczasowej konstytucji. Prezydent zarządził zatwierdzenie konstytucji w referendum 15 grudnia. Proponowana ustawa zasadnicza spełnia niektóre żądania formułowane podczas rewolucji: nie daje prezydentowi pełni władzy, zwiększa rolę parlamentu, zakazuje tortur i aresztowania bez decyzji sądu. Jednocześnie spełnia niektóre postulaty opozycji: pozostawia znaczny zakres wpływów i przywilejów armii oraz nie wprowadza purytańskiego kodeksu obyczajowego, którego domagali się ekstremiści islamscy – Salafici.

Gwałtowny sprzeciw opozycji wywołała jednak nie analiza zapisów prawnych, ale kontekst w jakim zostały wprowadzone, sugerujący faktyczny powrót do władzy totalitarnej. Sędziowie odmówili uznania nowych przepisów i wezwali do strajku. Już 23 listopada w wielu miastach egipskich rozpoczęły się protesty uliczne i podpalenia siedzib partii rządzącej. Największe tłumy przeciwników zebrały się na Placu Tahrir w Kairze. Szóstego grudnia w starciach przeciwników i zwolenników prezydenta Mursiego zginęło 6 osób. Interweniowała armia oddzielając zwaśnione grupy.

Ofensywa legislacyjna obozu prezydenckiego zjednoczyła podzieloną dotąd opozycję: liberałów, zwolenników państwa świeckiego, stronników poprzedniego reżimu Mubaraka, oraz sprzymierzeńców rządów armii. Hasła opozycji to: żadnych negocjacji i rozmów dopóki Mursi nie odwoła swoich dekretów; sprzeciw wobec Bractwa Muzułmańskiego i państwa islamskiego. Problemem opozycji jest jednak brak wyrazistego lidera.

Żródła:

http://topics.nytimes.com/top/news/international/countriesandterritories/egypt/index.html


Dlaczego przebieg wydarzeń w Egipcie jest istotny dla Europy?

Nasz kontynent poddawany jest intensywnej islamizacji. Masowa imigracja muzułmanów w połączeniu z ich wyższym przyrostem naturalnym oraz osłoną socjalną zapewnianą przez rządzących lewaków spowoduje w niedługim czasie osiągnięcie przez nich większości. Już teraz dzięki polityce multikulti polegającej na bezwzględnym tępieniu chrześcijaństwa, promowaniu islamu i pobłażaniu aktom agresji ze strony islamistów muzułmanie osiągnęli w Europie kulturową dominację. Państwa europejskie powtórzą drogę państw Bliskiego Wschodu i afrykańskich, w których chrześcijanie stanowiący historycznie większość znaleźli się w mniejszości.

Egipt jest najludniejszym państwem arabskim i regionalnym muzułmańskim mocarstwem, obok Turcji i Iranu. Ponieważ Europejczyków czeka przejście na islam lub pozostanie chrześcijańską mniejszością, jak Koptowie – sytuacja w Egipcie jest swoistym laboratorium naszej przyszłości.

Z punktu widzenia lewaków Arabska Wiosna to zwycięstwo demokracji, a jeśli demokracja przyniosła zwycięstwo islamistów, to można się tylko cieszyć. O możliwych konsekwencjach: pozbawieniu kobiet wszelkich praw i okutaniu w wory, rytualnych zabójstwach, wieszaniu pedałów itd. nie można wspominać, bo byłaby to „mowa nienawiści”, faszyzm i rasizm.

Z punktu widzenia prawicy nieuchronny jest scenariusz pesymistyczny, który już zaczął się realizować. Lewackie oszołomy wspierając demokrację w państwach arabskich wsparły islamistów. Islamiści realizują powrót do średniowiecza. Na przykład w Libii w podzięce za wsparcie w obaleniu Kadafiego zamordowano ambasadora USA.

W mojej ocenie sytuacja nie jest tak jednoznaczna. Główną przyczyną Arabskiej Wiosny była niewydolność ekonomiczna państw muzułmańskich, a nie brak demokracji. Bez demokracji narody te funkcjonowały od tysięcy lat. Grupki liberałów inicjujące rewolucje nie uzyskałyby wsparcia zdesperowanych milionów, gdyby nie ich niezadowolenie z ciężkiej sytuacji materialnej. Po rewolucji i obaleniu reżimów stanowiących odpowiednik naszego PO wyborcy poparli islamistów stanowiących odpowiednik naszego PiS. Jednak rządy islamistów nie spowodują poprawy sytuacji ekonomicznej. Zamiast tego spróbują wdrożyć islamski kodeks obyczajowy, prawo szariatu, igrzyska w postaci prześladowania wrogów islamu. Rozwój sytuacji w Egipcie pokazuje, że już na tym etapie znaczna część społeczeństwa sprzeciwia się tej polityce. Nie są fanami multikulti. Powrót do średniowiecza nie jest taki prosty nawet w społeczeństwie od ponad tysiąca lat muzułmańskim.

Istotne jest, czy społeczeństwo egipskie posiada wewnętrzną siłę i stabilność, która zapewni przetrwanie tego politycznego zawirowania. Swoje rewolucje przetrwały np. Francja i Rosja. Islamiści stanowią odpowiednik naszych lewaków – ich zwycięstwo może być tylko przejściowe. Oznacza rozkład i śmierć słabej i starej cywilizacji, ale na jej gruzach nieuchronnie rodzi się nowa, której jednym z pierwszych zadań musi być wyeliminowanie lewaków. Ten mechanizm powtarzał się wielokrotnie w historii.

Być może państwa arabskie jako pierwsze uporają się z islamistami i pomogą Europie zrobić porządek z naszymi lewakami i islamistami.

sobota, 1 grudnia 2012

Ofiary postępu

Zaciekawiła mnie dyskusja na blogu Flavii poświęcona 70-tej rocznicy urodzin Jimiego Hendrixa i ruchowi hipisów. Poszukałem materiałów na ten temat. Wydaje się, że pewne schematy powtarzają się w historii. 755 lat przed kulminacją epoki dzieci kwiatów odbyła się słynna krucjata dziecięca.

Oprócz tego, że okazała się katastrofą, o Krucjacie Dziecięcej wiadomo niewiele. Domniemanym przywódcą wyprawy był chłopiec zwany Stefanem z Cloyes. (...) był pasterzem, a w roku 1212 osiągnął wiek dwunastu lat.

A maju roku 1212, chłopak zjawił się na dworze króla Francji Filipa, by powiedzieć mu, iż otrzymał od Chrystusa list, w którym ten nakazał mu zorganizować krucjatę. Nie zrobił najmniejszego wrażenia na Filipie, który kazał mu wracać do domu i przyjść ponownie, gdy dorośnie.

Niepomny pierwszej, oficjalnej klęski, Stefan wyruszył na wędrówkę po kraju, obwieszczając wszystkim dzieciom, że z boskiego polecenia zbiera armię, która odbije Jerozolimę z rąk niewiernych. Swym towarzyszom i zwolennikom powiedział też, że przebycie Morza Śródziemnego będzie proste, wody bowiem rozstąpią się i pod Boską tarczą, przejdą do Ziemi Świętej po morskim dnie. W niecały miesiąc, Stefan zebrał 30 tysięcy zwolenników - 30 tysięcy dzieci.

Krucjata Dziecięca była skazana na porażkę. Wiele dzieci nigdy nie pokonywało takich dystansów i dla wielu z nich taki wysiłek okazał się być morderczy. Podróż z Vendome do Marsylii dla wielu dzieci skończyła się tragicznie. Niektóre z nich umarły z wyczerpania. Wbrew przepowiedniom Stefana, morze nie rozstąpiło się i musiały je pokonać na okrętach. Siedem statków zabrało małych krzyżowców i tu kończą się oficjalne informacje.

Wiele lat później pewien ksiądz powrócił do Europy z północnej Afryki twierdząc, że spotkał kilkoro ocalałych z francuskiej krucjaty, podówczas już dorosłych ludzi. Kapłan twierdził, że dwa z siedmiu okrętów zatonęły, a pozostałe pięć porwali piraci, którzy sprzedali dzieci na targach niewolników Algierii i Egiptu, gdzie wysoce ceniono białe sługi. (...)

Niemiecka Krucjata Dziecięca również odbyła się w 1212. Jej 20-tysięczną rzeszę z kolei poprowadził chłopiec zwany Mikołajem. Marzył on o tym samym, co Stefan - chciał odbić Jerozolimę i zaanektować są dla chrześcijaństwa. (...) Wyprawa ruszyła na południe, by poprzez Alpy z Niemiec dotrzeć do Włoch, do Rzymu. Wiele dzieci umarło z wyziębienia. Niewielu dotarło do Stolicy Apostolskiej.

Papież wprawdzie pochwalił ich odwagę i dzielność, ale orzekł, iż "krzyżowcy" są zbyt młodzi, by porywać się na takie przedsięwzięcie. Większość powróciła zatem do Niemiec, ale podróż ponownie wygubiła tysiące. Niektórzy zaś zaokrętowali się w Pizie na statek do Ziemi Świętej. Co stało się z nimi - nie wiadomo.

 
Można nakreślić socjologiczny schemat:
 
Charyzmatyczni i psychopatyczni liderzy kreślą wizję osiągnięcia szczęścia przez wybranych, pod ich przywództwem, w cudowny sposób, drogą na skróty. Zalecają  odrzucenie tradycji, dyscypliny, codziennej, mozolnej pracy i obowiązków. Znajdują tysiące fanatycznych zwolenników. Na początku poczucie wolności, wspólnoty, euforia. Na końcu katastrofa.
 
A teraz cytat o hipisach:
 
Leary (...) wraz z innym obywatelem amerykańskim – Alanem (Allen) Ginsbergiem (który rozpoczął swoją działalność już w 1953 r.), starali się przekonać młodzież do uprawiania wolnej miłości (w tym homoseksualnej) oraz zażywania narkotyków, przedstawiając to jako niezawodną receptę na oszałamiające szczęście. (...)
 
W sobotę 14 stycznia 1967 r. w Parku Złote Wrota (Golden Gate Park) w San Francisco odbyła się impreza określona przez organizatorów jako Zgromadzenie Wszystkich Plemion albo Stawanie się Człowieka. (...) głównymi animatorami tej imprezy byli Ginsberg i Leary (oraz Allen Cohen). Ci ludzie skorzystali ze sposobności do puszczenia w obieg kilku dalszych idei, stanowiących uzupełnienie ich dotychczasowych haseł. Najważniejszą z nich było twierdzenie, że tryb życia stanowiący dotąd wzór postępowania w amerykańskim społeczeństwie – pilna nauka w szkole, wytrwała praca i gromadzenie możliwie jak największego majątku osobistego jako miara powodzenia w życiu – to wyścig ogłupiałych i pozbawionych wszelkiej nadziei na prawdziwe szczęście szczurów. Takie postępowanie – pouczali młodzież – prowadzi wyłącznie do utrwalenia „systemu”, który ponosi winę za śmierć milionów niewinnych ludzi w Indochinach. (...)
 
Hipisi, pochodzący z grona uczniów i studentów, którzy odwrócili się plecami do beznadziejnie zepsutego ich zdaniem społeczeństwa i przerwali naukę, uznali, że ich jedynym wybawieniem (i wybawieniem dla świata) jest utworzenie społeczeństwa alternatywnego, zwanego kontrkulturą. (...)
 
Już w roku 1966 czyli w okresie formowania się pierwszych ogniw kontrkultury dotkliwą chorobą społeczną Ameryki stała się sytuacja nastoletnich uciekinierów i uciekinierek w wielkich miastach. Ich liczba w Nowym Jorku (największe skupisko) dochodziła do stu tysięcy. Żyli z tego, co zwykle dzieci ulicy na całym świecie; włamań i kradzieży oraz prostytucji. Amerykańska specyfika tamtych czasów polegała na masowym oferowaniu przez te zbłąkane dziewczęta i chłopców usług lesbijskich i homoseksualnych. Zaczepiali mężczyzn i kobiety w parkach i na skwerach. Już wkrótce te same metody zarabiania pieniędzy znalazły szerokie zastosowanie na styku dzielnic hipisów i dzielnic „normalnych”. Z tą różnicą, że ponad sprzedawanie własnego ciała hipisi przedkładali kradzieże i włamania. Policja już wkrótce zdała sobie sprawę, że te zjawiska przerastają jej możliwości i dała za wygraną. Dzielnice młodych gniewnych stały się idealnym żerowiskiem mafii. Ze strony policjantów i ogromnej większości zwykłych ludzi zaczęła narastać nienawiść do poszukiwaczy szczęścia, co mniej więcej oznacza po angielsku słowo hippies. Tym bardziej, że prócz opinii niedomytego anarchisty i sympatyka komunizmu już wkrótce do hipisa przylgnęła jeszcze jedna etykietka – maniakalnego mordercy.
 
22 listopada 1967 r. aresztowano niejaką Karolinę Metherd - hipiskę, narkomankę i wyrodną matkę, która w narkotycznym zamroczeniu zakłuła nożem swojego synka - niemowlaka. Zdjęcie tej zwyrodniałej, brzydkiej chłopczycy (ujęto ja w zakrwawionych dżinsach i koszulce z krótkimi rękawami) obiegło Stany i świat. Po raz pierwszy ukazał się obraz podkultury hipisów jako krwawych szaleńców, przeżartych przez narkotyki.
 
8 sierpnia 1969 r. w willi sławnego reżysera i aktora Romana Polańskiego w Hollywood, dokonano barbarzyńskiego mordu na jego ciężarnej żonie - aktorce Sharon Tate oraz jej gościach i domownikach (sam Polański przebywał w tym czasie w interesach w Europie). Maniakalni mordercy pozostawili na ścianie krótkie uzasadnienie swojego czynu: „Świnie to wy!”. Tym słowem określano w najbardziej radykalnych środowiskach kontrkultury ludzi zamożnych, nie chcących podzielić się swoim bogactwem z naprawiaczami świata. Po wielu miesiącach poszukiwań specjalne jednostki Federalnego Biura Śledczego (FBI) pojmały blisko dwustuosobową bandę (kobiety chodziły nago i należały do wszystkich) zupełnie oszalałych pod wpływem narkotyków radykalnych hipisów – rzeźników z willi Polańskiego – pod wodzą niejakiego Charlesa Mansona, który ogłosił się mesjaszem.


Zgodność ze schematem nakreślonym dla krucjaty dziecięcej. Tylko inne hasła. Ci pierwsi walczyli o wiarę i miłość, ci drudzy o pokój i miłość. Fanatyczni bojownicy gardzący prozaicznym, nudnym i pospolitym społeczeństwem kończą jako żebracy i dziwki.
Także i dziś nie brakuje kandydatów na przywódców nowych krucjat. Warto spojrzeć na nich krytycznie.

 

sobota, 24 listopada 2012

Słabość i siła katolików powierzchownych

Katolicy powierzchowni atakowani są z  dwóch stron. Ze strony ateistyczno-postępowej i konserwatywnej. Z tej pierwszej – z właściwym sobie łobuzerskim wdziękiem wypowiedziała się Kira:

(...) szeregi fałszywych chrześcijan stale się powiększają. Jedni zasilają grono tchórzliwych permisywistów, którzy chcieliby robić, co im się żywnie podoba, nie opuszczając wszakże trzody Kościoła; drudzy dołączają do ujadających fanatyków spod znaku „Bóg, honor, ojczyzna!”, którzy maskują swój antysemityzm kretyńską nowomową („judeosceptycyzm”), nie przepuszczą okazji, by zelżyć geja czy „puszczalską” i rozdzielają prawo do życia wedle swojego widzimisię.

Panie Boże, jeśli istniejesz – chroń mnie przed tymi pseudochrześcijańskimi ciotami.

http://istota-rzeczy-wg-kiry.blog.onet.pl/2012/11/19/pseudochrzescijanskie-cioty/

Równie silne ataki następują ze strony konserwatywnej:

Pytanie:

Ostatnio uczestniczyłam w dyskusji na pewnym katolickim forum, gdzie tematem spornym było takie pytanie: czy wystarczy być formalnym członkiem Kościoła rzymskokatolickiego, by móc nazywać się katolikiem? Jeśli ktoś np. świadomie i dobrowolnie nie przyjmuje całej nauki Kościoła i/lub publicznie się jej przeciwstawia, czy taka postawa i zachowanie wciąż upoważnia tę osobę do podawania się za katolika, nawet jeśli jest ona członkiem Kościoła? Inną rzeczą jest stan duszy katolika, który w zasadzie ma wolę, by przestrzegać nauki Kościoła, ale np. przez grzech chwilowo ją odrzuca, a inną rzeczą jest ogólny brak chęci uznania tejże nauki za obowiązującej dla siebie.

Odpowiedź:

W zasadzie ma prawo nazywać się katolikiem, dopóki nie dokona jawnej apostazji. Ten jednak, kto się jawnie sprzeciwia nieomylnej nauce, winien być napomniany, a jeśli nie posłucha napomnienia (tzw. herezja formalna), zaciąga ekskomunikę wiążącą mocą samego prawa (kan. 1364 par. 1). -- Czy jednak dziś napomina się błądzących? Chyba niezbyt często. Co gorsza, wielu głoszących herezje to duchowni, a nawet wyżsi przełożeni w Kościele. Sytuację mamy więc kryzysową, gdyż błędy rozprzestrzeniają się niemal zupełnie swobodnie.

W pełni autorytatywne upomnienie może pochodzić tylko od biskupa diecezjalnego lub Papieża (np. dykasterii Kurii Rzymskiej). Tylko te instancje mają również prawo wydawać dekrety i wyroki, m.in. nakładać ekskomuniki.

http://forum.piusx.org.pl/index.php?topic=2193.0

Warto zdefiniować pojęcie katolika powierzchownego. Przede wszystkim katolik powierzchowny pozostaje katolikiem, ponieważ publicznie nie odstępuje od wiary katolickiej lub wspólnoty z Kościołem.

Kan. 1364 -

§ 1. Odstępca od wiary, heretyk lub schizmatyk podlega ekskomunice wiążącej mocą samego prawa, przy zachowaniu przepisu kan. 194, § 1, n. 2;

Kan. 194, § 1

2° kto publicznie odstąpił od wiary katolickiej lub wspólnoty z Kościołem;

Katechizm przewiduje możliwość wystąpienia problemów na drodze do pełni religijności:

37. W konkretnych warunkach historycznych, w jakich się znajduje, człowiek napotyka jednak wiele trudności w poznaniu Boga za pomocą samego światła rozumu (…)

153 (...) Wiara jest darem Bożym, cnotą nadprzyrodzoną wlaną przez Niego. "By móc okazać taką wiarę, trzeba mieć łaskę Bożą uprzedzającą i wspomagającą oraz pomoce wewnętrzne Ducha Świętego, który by poruszał serca i do Boga zwracał, otwierał oczy rozumu i udzielał «wszystkim słodyczy w uznawaniu i dawaniu wiary prawdzie»"

Proponuję następującą definicję:

Katolika powierzchownego cechuje spełnienie przynajmniej jednego z poniższych zestawów warunków:

·         niedoskonałość praktyki religijnej – np. niepełny udział w życiu liturgicznym parafii, opuszczanie niedzielnych mszy świętych, selektywne podejście do sakramentów;

·         nie respektowanie norm obyczajowych wymaganych przez Kościół – np. masturbacja, seks pozamałżeński, stosowanie środków antykoncepcyjnych, in vitro, nie potępianie homoseksualizmu;

·         brak wiedzy teologicznej, lub odrzucenie teologii z pozycji agnostycyzmu, lub przyjęcie osobistej, prywatnej teologii;

·         słabość lub brak wiary
Odwrotnością katolików powierzchownych są katolicy głębocy. Ponieważ nie spełniają żadnego z powyższych negatywnych zestawów warunków, są osobami wyjątkowymi i stanowią we współczesnym Kościele mniejszość.

Warto podkreślić, że w zaproponowanej definicji nie ma kryterium moralnego. Osobą uczciwą i moralną może być zarówno katolik głęboki, katolik powierzchowny, jak i ateista. Analogicznie w każdej z tych trzech kategorii można spotkać osoby złe w sensie moralnym, krzywdzące innych w imię własnych interesów, upodobań, lub fanatyzmu.

Złożone są relacje katolików głębokich i powierzchownych. Mówi się o konieczności nowej ewangelizacji. Katolicy powierzchowni w tych relacjach zachowują się biernie, natomiast katolicy głębocy albo ich ignorują, albo traktują katechezą. Wyróżnić można wiele rodzajów katechezy. Z punktu widzenia katolików powierzchownych istotne jest rozróżnienie na katechezę przyjazną – koncentrującą się na moralności i ogólnej, nienatrętnej teologii – np. przykłady z życia Jezusa, oraz katechezę opresyjną – traktującą religię jako naukę do wyuczenia na pamięć. Skrajnym przejawem zwolenników katechezy opresyjnej jest tzw. front katechetyczny - środowisko  w dużej mierze świeckich katechetów pragnące udowodnić doskonałość swojej pobożności poprzez agresję, karcenie i poniżanie katolików powierzchownych. Bieżącym przykładem forsowania katechezy opresyjnej jest postulat Episkopatu wprowadzenia państwowego egzaminu maturalnego z religii.

Postępowcy z kolei atakują katolików powierzchownych jako frajerów, którzy dają się ogłupiać i wyzyskiwać klerowi, podkreślają ich hipokryzję, namawiają do wystąpienia z Kościoła. Zabawne, iż zdarza się, że front katechetyczny i postępowcy używają tego samego zestawu argumentów. Zaciekły atak z dwóch stron – na tym polega słabość pozycji katolików powierzchownych, słabość – którą zawarłem w tytule.

Patrząc z perspektywy socjologicznej i historycznej - procentowy udział wyznawców powierzchownych uzależniony jest od etapu ewolucji danej religii.

Na etapie pierwszym – np. u pierwszych chrześcijan – główną funkcją religii jest zaspokajanie emocjonalnych, psychicznych i poznawczych potrzeb wiernych, odpowiadanie na ich pytania egzystencjalne. Dominują wyznawcy głębocy.

Na etapie drugim – np. średniowieczna Europa – główną funkcją religii jest podporządkowanie społeczeństwa klerowi i powiązanym z nim władcom świeckim, zapewnienie stabilności społecznej, utrzymanie władzy, korzyści i przywilejów klas panujących. W skrajnym przypadku religia może przybrać formę totalitaryzmu. Np. nawet poczciwi mnisi buddyjscy w Tybecie potrafili wywieszać skóry zdjęte ze swoich przeciwników, aby powiewając na wietrze, stanowiły ostrzeżenie. Udział procentowy wyznawców powierzchownych wzrasta.

Na etapie trzecim – np. współczesne chrześcijaństwo – główną funkcję religii (w sensie socjologicznym) stanowią usługi obrzędowe sprawowane przez kler – np. msze, chrzty, wesela, pogrzeby. Wyznawcy powierzchowni zdecydowanie dominują ilościowo i pełnią funkcję konsumentów.

Funkcjonowanie katolików powierzchownych jest więc z socjologicznego punktu widzenia całkowicie naturalne. Wprawdzie powierzchowni, pozostają jednak katolikami. Jakie mogą być ich psychologiczne motywy?

·         przywiązanie do tradycji

·         konformizm – wpływ rodziny, otoczenia

·         rutyna

·         ogólna wiara w świat nadprzyrodzony i wynikające zeń zagrożenia, oczekiwanie na ewentualną pomoc fachowców – np. egzorcysty

·         nadzieja na spotkanie kapłana przynoszącego rzeczywistą pomoc duchową

·         kaprys

Napisałem wiele o słabości katolików powierzchownych, ale co stanowi ich siłę? Niewątpliwie katolicy powierzchowni nie dorównują zdolnościami do prowadzenia dysputy religijno-filozoficznej, ani głębią refleksji w tym temacie swoim krytykom: katolikom głębokim oraz ideowym ateistom. Adwersarze z upodobaniem obrzucają ich epitetami w rodzaju: heretycy, hipokryci, barany, cioty itp.
 
Istnieje jednak wiele rodzajów inteligencji. Katolik powierzchowny, niedoskonały w sensie religijnym, może być np. znakomitym naukowcem, artystą, biznesmenem, politykiem, rodzicem, żołnierzem itd. Może wyśmienicie realizować się w swojej specjalności i być cennym członkiem społeczeństwa. Natomiast jego sfrustrowany przeciwnik z dowolnej strony może właśnie odreagowuje swoje niepowodzenia, siedzi przy kompie i wklepuje bluzgi.
Siłą katolików powierzchownych jest to, że ich te bluzgi w ogóle nie interesują, mają je w dupie. I nie wstydzą się być sobą.

niedziela, 18 listopada 2012

Rehabilitacja teorii moralności Kohlberga

YRK w komentarzu do poprzedniego wpisu podważył moją próbę obalenia teorii Kohlberga. Zdecydowałem się odpowiedzieć osobnym wpisem.

Najpierw zaproponowana przeze mnie definicja moralności naturalnej:

·         Nie czyń drugiemu zła (czego nie chciałbyś, aby tobie uczyniono)

·         Dobrowolnie pomagaj wybranym osobom

Komentarz YRK część pierwsza:

Jesli moralnosc naturalna (czy uniwersalna) zdefiniujesz tak ogolnie, jak zrobiles to w 2 punktach powyzej, to nie jestem pewien, czy taka definicja nie zatrzymuje sie na stadium 3-cim rozpisanej przez Ciebie teorii. Mowisz, ze reszta to detale, ale w tych detalach tkwi calkiem spory diabel. I nie mam na mysli trywialnego problemu narkotykow, a takie wybory jak na przyklad decyzja matki o uratowaniu zycia dziecka kosztem swojego - nie ma nic uniwersalnego w zadnej z dwoch mozliwych sciezek.

Odpowiadam:

Na szczęście autor komentarza nie zajmuje stanowiska relatywizmu moralnego, bo wtedy dyskusja między nami nie miałaby sensu. Kwestionuje jedynie moją definicję moralności uniwersalnej, jako zbyt ogólną i nie rozstrzygającą wszelkich dylematów moralnych. Nie zgadzam się – definicja ogólna ma być właśnie ogólna i nie dostarczy moralnej recepty na wszelkie sytuacje. Nic nowego w tej definicji nie wymyśliłem, jest ona skrótowym zapisem funkcjonujących koncepcji, na przykład:

Imperatyw kategoryczny – zasada etyczna, którą można sformułować m.in. w sposób następujący: "należy postępować zawsze wedle takich reguł, co do których chcielibyśmy, aby były one stosowane przez każdego i zawsze". Termin filozoficzny utworzony przez Immanuela Kanta jako skutek poszukiwań bezwzględnie ważnego prawa, dotyczącego każdej osoby, które nie musiałoby być usprawiedliwione przekonaniami religijnymi.


Albo zasady sprawiedliwości Rawlsa:

Pierwsza zasada sprawiedliwości

 Każda osoba ma mieć równe prawo do jak najszerszej podstawowej wolności możliwej do pogodzenia z podobną wolnością dla innych.

Druga zasada sprawiedliwości

 Nierówności społeczne i ekonomiczne mają być tak ułożone, (a) aby były z największą korzyścią dla najbardziej upośledzonych, pozostając w zgodzie z zasadą sprawiedliwego oszczędzania [zasada dyferencji]; i jednocześnie (b) aby były związane z dostępnością urzędów i stanowisk dla wszystkich, w warunkach autentycznej równości szans.

http://pl.wikipedia.org/wiki/John_Rawls

Albo „Złota Zasada”

The Golden Rule or ethic of reciprocity is a maxim, ethical code, or morality that essentially states either of the following:
 
(Positive form of Golden Rule): One should treat others as one would like others to treat oneself.
 
(Negative form of Golden Rule): One should not treat others in ways that one would not like to be treated

Złota zasada lub etyka wzajemności jest maksymą, prawem etycznym, lub moralnością stwierdzającą:

(pozytywna forma Złotej Zasady): Traktuj innych tak, jak chciałbyś, aby inni traktowali ciebie

(negatywna forma Złotej Zasady): Nie traktuj innych tak, jak nie chciałbyś, aby inni traktowali ciebie.

http://en.wikipedia.org/wiki/Golden_Rule

Dla moich rozważań istotny jest fakt istnienia moralności uniwersalnej, definicji jest co najmniej kilka do wyboru i otwarta droga do konstruowania własnych, jeśli ktoś woli bardziej rozbudowane i szczegółowe.

Komentarz YRK część druga:

Dodatkowo, zaprezentowana przez Ciebie moralnosc uniwersalna (jakkolwiek ogolna), jest taka dla gatunku ludzkiego (do stopnia framlinga, moze ramena, ze posluze sie hierarchia obcosci Carda: http://pl.wikipedia.org/wiki/Hierarchia_obcości). W spolecznosci mrowek na przyklad naczelna zasada moralna bedzie "chronic krolowa".

Odpowiadam:

Zgoda. Precyzuję, iż koncepcję moralności uniwersalnej ograniczam do gatunku ludzkiego oraz niektórych gatunków ssaków żyjących w grupach społecznych. Nie podejmuję próby rozszerzenia jej na inne gatunki, a tym bardziej na istoty pozziemskie.

Komentarz YRK część trzecia:

No i jeszcze mamy ten czynnik czasu. Nawet tak ogolnie zdefiniowana moralnosc, co innego znaczy teraz, a co innego znaczyla 4000, czy 2000 lat temu. Moim zdaniem teoria Kohlberga w miare dobrze opisuje proces ksztaltowania sie moralnosci i nie ma sie co czepiac ;)

Odpowiadam:

Trudno kwestionować, że w tak zrysowanej skali czasowej kształt moralności nie ulega zmianie. Niewątpliwie odmienny był kształt moralności ludzi pierwotnych od ludzi współczesnych. Jednak ogólne zasady moralności uniwersalnej obowiązują nawet w społecznościach zwierząt.

Natomiast odnośnie drugiego zdania – autor chyba nie zrozumiał, że nie mam zastrzeżeń do stadiów 1- 5 teorii Kohlberga opisujących rozwojowy proces kształtowania się moralności jednostki, natomiast odrzucam kontrowersyjne stadium 6, głoszące, iż: „O postępowaniu decydują wybrane przez jednostkę zasady etyczne” – bez odniesienia do moralności uniwersalnej. Przynajmniej w Wikipedii.

Jak pryncypialnie zauważyła w swoich komentarzach Kira:

Stopień szósty charakteryzuje się właśnie NIEMOŻLIWOŚCIĄ brania pod uwagę opinii społeczeństwa. :) Gdyby brał - byłby stopniem piątym. :)

Normy społeczne formują jednostkę do pewnego momentu. Potem większość z nas zaczyna myśleć samodzielnie. I część - bardzo niewielka - społeczeństwa dochodzi w samodzielnym myśleniu do takiego "mistrzostwa", że potrafi ODRZUCIĆ te normy, jeśli nie zgadzają się z jej SUBIEKTYWNYMI opiniami. Innymi słowy, stopień 6. nie oznacza najwyższego rozwoju moralności, lecz największe oddalenie od zwierzęcych jej korzeni - czyli chęci osiągnięcia korzyści (konkretnie - dobra społeczeństwa). Nie wiem, czy jasno się wyraziłam.

W desperacji porzuciłem Wikipedię i sięgnąłem do materiałów bardziej źródłowych:

Stage 6: Universal Principles. Stage 5 respondents are working toward a conception of the good society. They suggest that we need to (a) protect certain individual rights and (b) settle disputes through democratic processes. However, democratic processes alone do not always result in outcomes that we intuitively sense are just. A majority, for example, may vote for a law that hinders a minority. Thus, Kohlberg believes that there must be a higher stage--stage 6--which defines the principles by which we achieve justice.

Kohlberg's conception of justice follows that of the philosophers Kant and Rawls, as well as great moral leaders such as Gandhi and Martin Luther King. According to these people, the principles of justice require us to treat the claims of all parties in an impartial manner, respecting the basic dignity, of all people as individuals. The principles of justice are therefore universal; they apply to all. Thus, for example, we would not vote for a law that aids some people but hurts others. The principles of justice guide us toward decisions based on an equal respect for all.

Until recently, Kohlberg had been scoring some of his subjects at stage 6, but he has temporarily stopped doing so, For one thing, he and other researchers had not been finding subjects who consistently reasoned at this stage. Also, Kohlberg has concluded that his interview dilemmas are not useful for distinguishing between stage 5 and stage 6 thinking. He believes that stage 6 has a clearer and broader conception of universal principles (which include justice as well as individual rights), but feels that his interview fails to draw out this broader understanding. Consequently, he has temporarily dropped stage 6 from his scoring manual, calling it a "theoretical stage" and scoring all postconventional responses as stage 5 (Colby and Kohlberg, 1983, p. 28).


Nie chce mi się całości tłumaczyć, ale znalazłem parę istotnych wątków nieobecnych w polskiej Wikipedii:

Rezultaty funkcjonowania demokracji nie zawsze intuicyjnie odczuwamy jako sprawiedliwe. Na przykład większość może przegłosować prawo szkodzące mniejszości. Dlatego Kohlberg wierzy, iż istnieje stadium szóste – określające zasady, przez które osiągniemy sprawiedliwość.

Koncepcja sprawiedliwości Kohlberga podąża za filozofami Kantem i Rawlsem, a także za autorytetami moralnymi takimi jak Gandhi i Martin Luter King. Według nich zasada sprawiedliwości wymaga aby traktować żądania wszystkich zainteresowanych w sposób bezstronny, szanując godność ludzi jako jednostek. Zasady sprawiedliwości są więc uniwersalne i odnoszą się do wszystkich. (...)

Do niedawna Kohlberg prowadził badania osób w stadium szóstym, ale przejściowo wstrzymał tę aktywność. Po pierwsze Kohlberg i inni badacze nie mogli znaleźć podmiotów konsekwentnie rozumujących na poziomie szóstym. Dodatkowo Kohlberg ocenił iż jego kwestionariusze badawcze nie są przydatne dla rozróżnienia pomiędzy poziomem piątym a szóstym. Wierzy on, że stadium 6 jest bardziej wyraźną i szerszą koncepcją zasad uniwersalnych ( które zawierają sprawiedliwość i prawa jednostki.) (..) W konsekwencji przejściowo zaprzestał badań stadium 6, określając je jako „stadium teoretyczne”  i skoncentrował się na poziomie postkonwencjonalnym na badaniach stadium 5.

Sięgnięcie do materiałów źródłowych wywróciło wszystko do góry nogami. Okazuje się, że Kohlberg bynajmniej nie odrzuca norm społecznych, odwołuje się do pojęcia sprawiedliwości opartej na moralności uniwersalnej. Moja krytyka zawęża się więc do wariantu 1 z poprzedniego wpisu. Jeśli akceptujemy moralność uniwersalną, to co nowego można w tym zakresie wymyśleć. Okazuje się, że nic specjalnego – jego badania nie powiodły się. Stadium szóste określił jako teoretyczne.

Sprawa była w impasie, dopóki nie zajęła się nią Kira, nadając stadium szóstemu zupełnie nowy sens – ignorowania społeczeństwa. Co prawda całkowicie sprzeczny z intencjami Kohlberga, które koncentrowały się dobrze społeczeństwa.