Aby dodać albo przeczytać nowy komentarz kliknij na dole "wczytaj więcej" Stosunek
prawicy do islamu jest ambiwalentny. Z jednej strony to wróg podstępnie
opanowujący kraje cywilizacji zachodniej. Z drugiej strony z ukrywanym podziwem
i zazdrością postrzegamy jego siłę i skuteczność. Wiele osób o przekonaniach
prawicowych marzy o fundamentalistycznym chrześcijaństwie na wzór islamu.
Znajoma katoliczka tłumaczyła mi, że jej zdaniem nie ma nic złego w nakazie
zasłaniania twarzy przez muzułmanki. Powoływała się na przykład starożytnego
Rzymu – kobiety z wyższych sfer zasłaniały twarze, aby plebs nie mógł na nie
spoglądać, a z obnażonymi twarzami chodziły niewolnice. Konserwatyści zaczynają
dostrzegać nieuchronność zwycięstwa islamu, konsekwentnie wspieranego przez rządzących
w państwach zachodnich lewaków, poprzez politykę imigracyjną, zasiłków
socjalnych, multi-kulti oraz wypieranie z przestrzeni społecznej
chrześcijaństwa. Prawica pociesza się tym, że lewacy sami ściągają na siebie
zemstę i zagładę, że islamiści po przejęciu władzy zrobią ze zboczeńcami
porządek, w formie na przykład masowych publicznych egzekucji.
[Koran
7: 80-81] {I Lota! Kiedy powiedział on do swego ludu: „Czy będziecie popełniać
bezecne czyny, jakich nie popełnił przed wami żaden ze światów? Oto
przychodzicie przez namiętność do mężczyzn zamiast do kobiet. Tak, jesteście
ludem występnym!”}
[Koran
26:165-166] {Czy będziecie obcować z mężczyznami ze wszystkich światów,
pozostawiać wasze żony, które stworzył wasz Pan dla was? Tak, jesteście ludem
występnym!}
Efektem
nie zaniechania homoseksualizmu, było zniszczenie całych miast. Allah mówi
(interpretacja znaczenia):
[Koran
11:82-83] {A kiedy przyszedł Nasz rozkaz, wywróciliśmy miasto z góry na dół; i
spuściliśmy na nie deszcz kamieni z gliny palonej, warstwami, oznakowanej u
twojego Pana. I ono nie jest daleko od niesprawiedliwych}
Czy
lewacy mogą być jednak aż tak zdezorientowani? Ich przywódcy są jednak osobami
inteligentnymi. A może „ciągnie swój do swego”?
W
poniższym filmiku duchowny kuwejcki zamieszkały w Londynie omawia problem
homoseksualizmu biernego, podając przykłady dotkniętych tą przypadłością prominentnych
muzułmanów. Przyczynę homoseksualizmu wyjaśnia w następujący sposób: przy narodzinach
dziecka obecny jest diabeł. Jeśli włoży swój palec wskazujący w odbytnicę
noworodka płci męskiej, kiedy chłopiec dorośnie, stanie się homoseksualistą
biernym. Jeśli diabeł włoży swój palec wskazujący w pochwę noworodka płci
żeńskiej, kiedy dziewczynka dorośnie, stanie się prostytutką. Wolni od tego
zagrożenia zdaniem szyickiego imama są jedynie szyci.
W
kolejnym filmiku analizowana jest nauka hadisu na temat konieczności zachowania
higieny przez muzułmanów. W przypadku mężczyzn po stosunku z wykorzystaniem
odbytu kobiety, lub mężczyzny, lub pochwy lub odbytu zwierzęcia, żywych lub
martwych, mężczyzna przed modlitwą zobowiązany jest umyć penis. Natomiast w
przypadku kobiet po stosunku ze zwierzęciem, lub odciętym penisem są dwie
szkoły - według jednej z nich kobieta zobowiązana jest umyć pochwę.
Czyli
na zewnątrz pełna świątobliwość, a w praktyce kultowy dla naszych
lewaków homoseksualizm ulega rozszerzeniu o pedofilię, zoofilię i nekrofilię. Niewykluczone
więc, że po nastaniu islamu Grodzka i Biedroń z zachwytem założą hidżaby.
A
na koniec przykład, że istnieje w islamie także zdrowy, heteroseksualny nurt –
naturalnie w Afryce.
Jednym
z przejawów początku wiosny jest powrót bocianów. Oprócz okupacji Sejmu przez
rodziny dzieci niepełnosprawnych temat bocianów dominuje w mediach. Rozanieleni
rodacy opowiadają jak się cieszą z powrotu
ptasich rodzin, które znają i przyjaźnią się z nimi od pokoleń.
Wybaczają im nawet zanieczyszczanie dachu.
Niestety
nie zdajemy sobie sprawy, że sympatia do bocianów to nie tylko wyraz
świadomości ekologicznej, ale także naganny i uporczywy relikt wierzeń
slowiańskich. Słowianie kojarzyli bociany z odradzaniem się przyrody, odnową życia,
rozpoczęciem wegetacji roślin, miłością, małżeństwem, rodzicielstwem. Wypiekano
pieczywo obrzędowe w kształcie nóg ptaka – busłowe (bocianie) łapy. Gdy nad
gospodarstwem pojawiał się pierwszy bocian, domownicy w euforii wybiegali na
podwórko z uniesionymi wysoko busłowymi łapami zachęcając go do założenia gniazda.
Ptaki te miały znaczenie wróżebne. Pierwszy ptak dostrzeżony w powietrzu
oznaczał powodzenie i szczęście, dostrzeżony stojący na ziemi lub w gnieździe –
że pomyślność w tym roku do nas nie dotrze. Analogicznie w kwestiach
matrymonialnych – dla panny spostrzeżenie lecącego ptaka oznaczało małżeństwo.
Wierzono też, że samo gniazdo bociana przynosi szczęście i jest w miejscu, gdzie
nie uderzą pioruny.
Najbardziej
istotne było jednak duchowe znaczenie bocianów. Zabicie ptaka uważano za grzech
śmiertelny. Niedopuszczalne było także dokuczanie bocianom, okaleczanie ich,
niszczenie gniazd, zakłócanie im spokoju. Uważano bowiem iż bociany jako istoty
duchowe uczestniczyły w procesie reinkarnacji przynosząc dusze mających się
narodzić dzieci. Kraina, z której w sensie duchowym przybywały, zwała się
Wyrajem i znajdowała na końcu Drogi Mlecznej zwanej też Ptasią lub Żurawią.
Pierwsze
przykazanie naszej monoteistycznej religii mówi jednak wyraźnie: Nie będziesz
miał bogów cudzych przede mną. Kult bocianów jest złem i prowadzi w stronę
szatana. W odróżnieniu od Polaków poważnie swoją religię traktują mieszkańcy
Libanu – tamtejsi sunnici, szyici, druzowie, maronici i chrześcijanie. Za swoją
misję uznali strzelanie do ptaków przelatujących nad ich krajem i likwidują je
w ilościach masowych.
Naturalnie
z powodów ekologicznych powinniśmy potępić zabijanie bocianów i przeciwstawić
się temu. Nasi żołnierze zamiast toczyć bezproduktywne walki w Afganistanie mogliby
oczyścić Liban. Izrael zapewniłby nam wsparcie powietrzne i logistyczne. Czym
innym jednak jest ekologiczne zaangażowanie w ochronie zagrożonego gatunku, a
czym innym szatański kult będący reliktem wierzeń pogańskich. Duchową misję
bocianów oceniam zresztą negatywnie – w świetle
wspomnianego na wstępie protestu w Sejmie. Dlaczego przynoszą dusze dzieci
niepełnosprawnych? Może jeśli zrobimy porządek w Libanie, będą nam bardziej
przychylne?
Wydaje
się, że zamiary Rosji wobec Ukrainy są uczciwe. Gdyby planowano aneksję ziem
wschodnich i południowych, lub opanowanie całej Ukrainy nastąpiłby zaskakujący,
nagły, totalny atak. Rosjanie natomiast zajęli sam Krym powodując swoiste
przebudzenie się i mobilizację społeczeństwa i armii ukraińskiej, oraz
światowej opinii publicznej. W tej sytuacji dalsza agresja byłaby trudniejsza i
bardziej kosztowna. Celem operacji było więc przyłączenie wyłącznie Krymu do
Rosji oraz odzyskanie twarzy przez prezydenta Putina po prestiżowej porażce - utracie
kontroli nad Ukrainą.
Po
rozpadzie ZSRR Rosji pozostał szczątkowy dostęp do Morza Czarnego – pomiędzy ukraińskim
Krymem a Gruzją. Putin osobiście zaangażował się w odwrócenie tego stanu
rzeczy. W 2008 roku Rosja uznała niepodległość Abchazji – Gruzja utraciła ponad
połowę swojego czarnomorskiego wybrzeża, natomiast Abchazja stała się de facto protektoratem
Rosji. Kolejnym krokiem była organizacja najdroższej w historii zimowej
olimpiady w Soczi, aby promować najpiękniejsze rosyjskie uzdrowisko położone
nad morzem i jednocześnie u stóp majestatycznego Kaukazu. Przyłączenie perły
Morza Czarnego – Krymu – zwieńczy historyczny proces odbudowy należnej Rosji
pozycji w tym obszarze.
W
polityce trudno stosować kryteria moralne – ale Krym włączony został do Rosji
przez Katarzynę II Wielką w 1783 roku po pokonaniu Tatarów od kilkuset lat
napadających i grabiących sąsiednie ziemie słowiańskie, zaś przekazany Ukrainie
w 1954 decyzją pierwszego sekretarza Chruszczowa. Większość mieszkańców to
Rosjanie, pragnący powrotu do Rosji. Czy gdyby na Ziemi Lwowskiej większość
mieszkańców stanowili Polacy domagający się powrotu do Polski i do tego Polska
miała przytłaczającą przewagę militarną, to nic byśmy nie zrobili? Współczesne
terytorium Ukrainy składa się w dużej części z obszarów decyzją Stalina
odebranych sąsiednim krajom – Polsce, Słowacji, Rumunii. Podobne odczucia mają
Rosjanie odnośnie Krymu oraz ziem wschodnich i południowych Ukrainy.
Większość
współczesnych Polaków zaakceptowała jednak nieuchronność utraty wschodnich ziem
piastowskich. Z Ukrainą nie chcemy już konfliktów, tylko współpracy, pomimo
problemów ze znacznymi wpływami nacjonalistów ukraińskich odwołujących się do
tradycji UPA i Bandery.
Strategicznym
sojusznikiem Polski wydają się być Niemcy. Nie można budować sojuszy
politycznych w oderwaniu od gospodarki, zaś Niemcy są naszym najważniejszym
partnerem gospodarczym.
2012
najważniejsi partnerzy handlowi Polski:
eksport
Niemcy 25,1%, Wielka Brytania 6,8%,
Czechy 6,3%
Dla
Niemiec natomiast handel z Polską i Czechami w sumie zdecydowanie przewyższa
obroty z Rosją. Agresywne odebranie Krymu skłoni Ukraińców do polityki
związania się z sąsiadami zachodnimi. Zagrożenie rosyjskie powinno też
zwiększyć akceptację społeczną dla niezbędnych, ale trudnych i uciążliwych
reform ekonomicznych. Jeśli te reformy się powiodą i Ukraina pozostanie naszym
wschodnim sojusznikiem, pojawi się szansa odbudowy potęgi Europy Środkowej –
nawiązanie do tradycji Jagiellonów, Habsburgów, Hohenzollernów. Na razie ten
obszar ciągle jest geopolitycznym buforem pomiędzy Rosją, a Europą Zachodnią,
traktowanym z nienawiścią lub w
najlepszym przypadku z pełną wyższości pogardą. Może utrata Krymu okaże się
strategicznym gambitem, który w dalekiej perspektywie przyniesie sukces.
Parę
lat temu byłem na weselu u rodziny we wsi kurpiowskiej. Uwagę gości przykuł
ksiądz udzielający ślubu – sympatyczny, ciepły, charyzmatyczny. Okazało się, że
należał do rodziny, był zakonnikiem i uczestniczył w przyjęciu. Przyjęcie
weselne jak zwykle udane – zespół disco polo, główną atrakcją kulinarną pieczeń
z dzika. Trochę mniej tolerowałem polecenia wodzireja, który nakazywał
chwytanie się za ręce, kiwanie w różne strony, machanie rękami itp. Wreszcie znużony
zgiełkiem zabawy udałem się do parku przy pałacu weselnym. W jednej z altan
dostrzegłem grupkę gości, okazało się, że zbliżyłem się w odpowiednim momencie.
W centrum był zakonnik, właśnie spokojnym, sugestywnym tonem rozpoczynał
opowieść:
Młody,
utalentowany dziennikarz Rochwicz z impetem pokonywał kolejne szczeble kariery:
publikacje w portalach internetowych, tygodnikach, dotarł wreszcie na poziom
najwyższy – telewizji śniadaniowej. Niewątpliwie pomogły mu w tym prestiżowe
studia gender u prof. Magdaleny Środy, oraz wygląd – był wysoki, przystojny, z
długą grzywą blond włosów. Przyszedł moment przesycenia sukcesem,
postanowił zrobić sobie przerwę, w postaci reportażu o życiu na wyspach
południowych. Był singlem, więc nie miał zobowiązań rodzinnych. Wybrał
najbardziej odległą wyspę na Pacyfiku – Pitacairn. Ponad 40 godzin lotu z
Warszawy do Papeete na Tahiti przez Amsterdam i Los Angeles. Dalej małym
samolotem do Rikitea i statkiem na Pitcairn. Ponieważ na miejscu nie ma portu,
tylko mała przystań, końcowa faza podróży odbywa się szalupą. Malownicza wyspa
o powierzchni kilku kilometrów
kwadratowych, otoczona jest rafą koralową, górzysta, porośnięta lasem
tropikalnym, wybrzeża strome i skaliste, pozbawione piaszczystych plaż,
kilkudziesięciu mieszkańców. Stolica Adamstown, przy centralnym placu kościół, budynek rady, poczta i bank.
Najistotniejsza
jednak jest legendarna historia Pitcairn, przedstawiona w kilku filmach
fabularnych. W 1787 roku król Anglii wysłał okręt „Bounty” po sadzonki drzewa
chlebowego, planowano posadzić je na Karaibach, aby lepiej wyżywić rzesze
czarnych niewolników. Po wielomiesięcznej, ciężkiej podróży statek przypłynął
na Tahiti. Ta polinezyjska wyspa okazała się rajem dla angielskich żeglarzy.
Przez pół roku przygotowywano sadzonki, a w tym czasie wielu marynarzy zawarło
znajomość z pięknymi i gościnnymi Tahitankami. Konieczność rozstania była
przykra, tym większym szokiem powrót do despotycznych i sadystycznych
poczynań kapitana Bligha. Doszło do buntu. Kapitana i wiernych mu marynarzy
wysadzono do szalupy. Sadysta okazał się jednak dzielnym żeglarzem – po
kilku miesiącach szalupa dopłynęła do Indonezji. Natomiast buntownicy pod wodzą
Fletchera Christiana wrócili na Tahiti po kobiety. Zdawali sobie jednak sprawę,
że nie mogą tam zostać – groziła im kara śmierci. Po długim błąkaniu się po
oceanie odkryli bezludną wyspę – Pitcairn właśnie, zaletą jej było błędne
umiejscowienie na mapach morskich. Przeniesiono sprzęt na ląd, a okręt spalono.
Współcześni mieszkańcy wyspy są potomkami zbuntowanych angielskich żeglarzy i
Polinezyjek. Oficjalnie odkryci zostali dopiero w XIX wieku.
English: The mutineers turning Lt Bligh and part of
the officers and crew adrift from HMAV Bounty, 29 April 1789, published by B B
Evans
Date 2 October
1790
Source National
Maritime Museum, B1337
Author Artist
and engraver: Robert Dodd (1748–1816)
Pomimo
dosyć wygórowanej opłaty za noclegi Rochwicz przyjęty został na wyspie bardzo
życzliwie. Mieszkańcy zajmują się rolnictwem – uprawą ziemniaków, pomarańczy,
ananasów, bananów, kokosów oraz rybołówstwem i pszczelarstwem. Dla nielicznych
turystów są sklepiki z pamiątkami. Gubernatorem wyspy jest brytyjski ambasador
w Nowej Zelandii, na miejscu władzę sprawuje burmistrz. Rochwicz rozpoczął
zwiedzanie. Zastanawiał się nad tematyką reportażu – malownicza przyroda wyspy,
miejscowa specjalność – miód z Pitcairn, czy może filatelistyka – znaczna część
dochodu wyspiarzy pochodziła z prawa do drukowania znaczków pocztowych.
Rozmawiał z tubylcami, z niektórymi się nawet zaprzyjaźnił, zwłaszcza z Sandy -
szczupłą dziewiętnastolatką o śniadej cerze, lekko skośnych, piwnych,
uśmiechniętych oczach, długich ciemnych włosach. Zaczęła oprowadzać go po
wyspie. Tropikalna pogoda powodowała, że mieszkanki wyspy nie nosiły zbyt wiele
odzieży – na ogół spódniczkę, T-shirt, sandałki. Podążając za Sandy po
górskich, krętych ścieżkach nie mógł powstrzymać się od wpatrywania w jej
sylwetkę. Była niewysoka, ale idealnie zgrabna – szczupłe nogi i pupa, która
wydawała się tańczyć przy każdym kroku. Dobrze im się rozmawiało ze sobą.
Dziewczyna też była singielką, skończyła college na Nowej Zelandii i marzyła o
wyższych studiach, ale rodziny nie było stać na czesne. Krótka wprawdzie, ale
intensywna znajomość powinna prowadzić do pewnej zażyłości, przypadkowego,
przyjacielskiego dotknięcia ręki, ramienia, biodra. Rochwicz zauważył jednak,
że coś było nie tak. Rozmawiali przyjaźnie, uśmiechała się czarująco ukazując
równe, olśniewająco białe zęby, ale kiedy próbował ją dotknąć, uśmiech znikał, posmutniała,
odsuwała się. Jego genderystyczne studia zaowocowały egzystencjalną
wrażliwością na prawa i problemy kobiet. Wyczuł jakąś ponurą tajemnicę.
Wieczorem poszperał w internecie:
W
2004 roku siedmiu mężczyzn z Pitcairn, wliczając w to Steve’a Christiana,
burmistrza wyspy, zostało skazanych na więzienie za wielokrotne gwałty na kobietach i
dziewczynkach z wyspy. Problem gwałtów zaczął się prawdopodobnie zaraz po
zasiedleniu wyspy przez buntowników z Bounty. Ówcześni marynarze byli osobami
brutalnymi, skłonnymi do przemocy. Z kolei XVIII – wieczne Polinezyjki
rozpoczynały współżycie seksualne w wieku jedenastu lat. Rozpoczęła się
tradycja gwałtów, przekazywana z pokolenia na pokolenie. Chłopcy widzieli, jak
ich dziadkowie i ojcowie dokonywali gwałtów, dziewczynki widziały, jaki ich
matki i siostry były gwałcone. Gwałt dla wyspiarzy stał się formą zaspokajania
potrzeby fizjologicznej, tak jak jedzenie formą zaspokajania głodu. Wreszcie
jedna z kobiet wniosła oskarżenie, kilku winnych skazano – nie zmieniła się
jednak mentalność mieszkańców Pitcairn. Oskarżenie o gwałty uważają za wymysł
Brytyjczyków i ingerowanie w ich kulturę.
Rochwicz
zaczął domyślać się bolesnej prawdy. Następnego dnia, kiedy znaleźli się na
osobności, opowiedział Sandy o tym, czego się dowiedział. I wprost zapytał, czy
ona też nie została skrzywdzona. Rozpłakała się. Ten płacz był odpowiedzią.
Wpojone mu zasady gender spowodowały, że nie mógł zostać obojętny, czuł, że
musi pomóc dziewczynie. Uznał, że na początek najlepszą terapią będzie, jeśli
zwierzy się zaufanej osobie z zewnątrz, czyli jemu, jeśli wyrzuci z siebie ten ból, wstyd i upokorzenie. Co wieczór spotykali się w
ustronnym miejscu, na niewielkiej łące nad urwiskiem skalnym, z widokiem na
morze. I co wieczór opowiadała mu o jednym gwałcie. Była gwałcona od dwunastego
roku życia, przez starszych i młodszych wyspiarzy, także przez członków
bliskiej rodziny. Opowiadała powoli, dokładnie, z drastycznymi szczegółami. Jak
on ich nienawidził. Im bardziej nienawidził, tym bardziej szkoda mu było tej
pięknej i niewinnej dziewczyny, zbrukanej ich samczą, szowinistyczną chucią i
okrucieństwem. Im bardziej było mu jej szkoda, tym bardziej czuł się do niej
przywiązany, pragnął ją pocieszyć, objąć, przytulić, pocałować. Ale zawsze
kończyło się tak samo – w odpowiedzi na próbę dotknięcia odsuwała się, albo
odpychała go. Im bardziej go odpychała, tym bardziej o niej marzył. Zdał sobie
sprawę, że się zakochał i to na poważnie.
Jeden
z wieczorów był wyjątkowo piękny, na niebie malowniczy zachód słońca,
oszałamiający śpiew ptaków przypominający Rochwiczowi kumkanie żab zmieszane z
trelami słowików, intensywny, duszący zapach tropikalnych kwiatów. Siedzieli
obok siebie i patrzyli na morze. Opowiadała o kolejnym gwałcie. Nagle nad
morzem ujrzeli błysk pioruna, potem przeszywający grzmot. Zamilkła, spojrzała
mu w oczy. Delikatnie objęła za szyję i przytuliła się. Poczuł na sobie ciężar
jej piersi. Chyba nie miała stanika.
-
Wreszcie – pomyślał.
-
Sandy kochanie. Kocham Cię kochanie. Kocham Cię i chcę się z Tobą ożenić. Czy
wyjdziesz za mnie? – wyznał swoją miłość i nie czekając na odpowiedź pocałował
jej ukochane, gorące, spragnione usta.
Jej
usta odpowiedziały na pocałunek, poczuł rozkosz. Nagle odepchnęła go i
wymierzyła ostry policzek. Równocześnie oślepił go blask kilku następujących po
sobie piorunów. Zdarł z niej T-shirta. Po wymierzeniu policzka przestała się
bronić, siedziała jak sparaliżowana. Była bezwładna jak lalka. Rzeczywiście nie
miała stanika. Już nie mógł się zatrzymać, to było silniejsze od niego.
Ściągnął jej po kolei sandałki, spódniczkę i majtki. Położyła się na trawie
wśród białych kwiatów. Była piękna. Nagle zaczęła się histerycznie śmiać.
Spojrzał na jej twarz. Śmiała się, ale w oczach miała łzy.
I
w tym momencie przypomniał sobie słowa przyrzeczeń z Pierwszej Komunii Świętej:
K-
Czy wyrzekacie się wszystkiego, co prowadzi do zła, aby
was
grzech nie opanował?
D
– Wyrzekamy się!
K
– Czy wyrzekacie się szatana, który jest głównym sprawcą grzechu?
D
– Wyrzekamy się!
Przeprosił
dziewczynę, pomógł się ubrać. Za swoje oszczędności opłacił jej czesne za
wymarzone studia na Nowej Zelandii. Po powrocie do kraju zrezygnował z pracy
dziennikarskiej i wstąpił do zakonu, poświęcając swoje życie służbie Bogu.