Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 17 lutego 2019

Filosemityzm czy antysemityzm?

W ostatnich latach obserwujemy w Polsce narastający filosemityzm. Czy przyczyniają się do tego wyłącznie działania żydowskich mediów np. Gazety Wyborczej, TVN? Nie tylko – także politycy PO, a zwłaszcza PiS oddani są idei filosemityzmu. Kolejni prezydenci RP lub ich małżonki są pochodzenia żydowskiego, w pałacu prezydenckim uroczyście obchodzone są święta żydowskie.

Ostatnio jaskrawym przejawem ukochania Izraela przez naszą klasę polityczną była słynna konferencja bliskowschodnia w Warszawie. Umożliwiła premierowi Izraela umocnienie współpracy z państwami arabskimi przeciwko wspólnemu wrogowi Iranowi, wykorzystując zaoferowane przez Polskę neutralne miejsce spotkania.

Jednak politycy i dziennikarze naszych sojuszników USA i Izraela nie byliby sobą, gdyby nie wykorzystali konferencji do przypomnienia, że po pierwsze: gospodarze konferencji Polacy są mordercami i po drugie: majątek narodowy mamy przekazać w ręce organizacji żydowskich. Nikt nie neguje, że w okupowanej Polsce tak jak i w innych okupowanych krajach część ludności uczestniczyła w prześladowaniach. Jednak ci propagandyści twierdzą ni mniej ni więcej, że podczas drugiej wojny światowej Polska byłem reżimem nazistowskim i wiernym sojusznikiem Trzeciej Rzeszy. Takie sytuacje mogą powodować u poddawanych tresurze Polaków dysonans poznawczy – nadal wybierać filosemityzm, czy może jednak antysemityzm. Przykładem jest reakcja Rafała Ziemkiewicza:

Igor Lendorf poczuł się obrażony słowami Rafała Ziemkiewicza, który napisał:

Najgorsze w tym wszystkim, że człowiek nawet nie może w odpowiedzi znienawidzić Żydów, bo przecież wie, że tym sk**synom właśnie o to chodzi”.

Lendorf za ten wpis zagroził znanemu pisarzowi, publicyście i współzałożycielowi stowarzyszenia Endecja Rafałowi Ziemkiewiczowi procesem.
Wydaje się jednak, że panowie telefonicznie wyjaśnili sobie swoje racje.



Ten incydent niesie według mnie istotne przesłanie. Przyznam się, że sam wpadłem w pułapkę filosemityzmu. Interesuje mnie kultura i obyczajowość żydowska, lubię muzykę klezmerską, znajomi wiedzą, że jak jestem w Warszawie to najłatwiej znaleźć mnie w knajpie żydowskiej.

Z drugiej strony z punktu widzenia środowisk żydowskich zostałbym uznany za antysemitę - bo nie uważam, że Polacy są mordercami, nie zgadzam się, aby oddać choćby grosz z naszego majątku narodowego ich organizacjom i wkurwia mnie samo wysuwanie takich tez.

Według mnie należy rozróżnić pomiędzy Żydami a Żydami. Polacy z polskimi Żydami współżyli od setek lat. Pomimo konfliktów nieunikniona była też współpraca. Żydzi wnieśli wkład w polską naukę, kulturę, przemysł, służyli w armii polskiej. Ich zamordowanie przez Niemców stworzyło kulturową pustkę, poczucie straty, sentyment który może u niektórych powodować filosemityzm. A nawet szukanie śladów pokrewieństwa żydowskiego. Moim zdaniem nie ma w tym nic złego. Polacy z polskimi Żydami na ogół potrafią się dogadać. Zawsze istniał pewien obszar wspólnego interesu. Przykładem jest dogadanie się Ziemkiewicza z Lendorfem.
 
Ale od obcych Żydów niczego dobrego nie oczekujmy...

poniedziałek, 4 lutego 2019

Model chiński - rewaluacja


Od dawna byłem zwolennikiem modelu chińskiego. Wywarły na mnie wpływ poglądy środowiska JKM. Cywilizacja zachodnia oparta na demokracji nieuchronnie zmierza do socjalizmu, a więc rozdawnictwa dóbr, regresu i degeneracji. Na tym tle Chiny oparte na autorytarnej władzy i kapitalizmie stały się największym światowym mocarstwem. Ich model spowodował powstanie kilkuset milionowej klasy średniej, imponujących miast, linii komunikacyjnych i fabryk produkujących dla całego świata.

Spotykałem także negatywne opinie – totalnie zniszczone środowisko naturalne, na tle zamożnej klasy średniej uboga i niedoinwestowana prowincja. W ostatnich latach wzrasta cenzura, następuje powrót komunistycznej propagandy, nasilają się represje polityczne. Społeczeństwo poddano komputerowemu systemowi oceny obywateli – za niepłacenie w terminie, zadawania się z niewłaściwymi osobami, przechodzenie na czerwonym świetle czy wszelkie inne przewinienia otrzymuje się punkty karne. W efekcie niektórym za karę odbiera możliwość zaciągania kredytu, spowalnia się internet, zakazuje zatrudniania w niektórych zawodach, zakazuje zakupu biletów kolejowych lub lotniczych itp.

Ogromne środki Chiny wydają nie tylko na nowoczesną armię ale i na projekt Nowego Jedwabnego Szlaku. Kraje rozwijające się otrzymują preferencyjne chińskie kredyty – miliardy dolarów powędrowały do Afryki, Filipin, Pakistanu, Sri Lanki. Kończy się to nieraz tak zwaną pułapką zadłużenia. Zgodnie z umowami infrastruktura energetyczna i komunikacyjna budowana jest wyłącznie przez firmy chińskie, otrzymują one dodatkowo preferencje podatkowe i wypierają firmy rodzime. Na koniec państwa nie są w stanie spłacić rozbuchanych kredytów i Chińczycy przejmują aktywa – np. prawa wydobycia surowców, porty.

Jednak dla mnie decydującym psychologicznym impulsem jest stanowisko Chin wobec Wenezueli. Kraj doprowadzony przez socjalistów do całkowitej nędzy. Milion procent inflacji rocznej. Stos banknotów konieczny do zakupu rolki papieru toaletowego, jest większy od tej rolki. Banknoty często waży się zamiast liczyć. Kilka milionów Wenezuelczyków uciekło za granicę. Kiedy pojawia się szansa na reformy dzięki sympatycznemu liderowi opozycji Juanowi Guido, Chiny wraz z Rosją i nieodłączną Turcją twardo udzielają poparcia marksistowskiemu reżimowi Maduro.

Wiadomo, że udzieliły socjalistycznemu rządowi kredytu 5 miliardów dolarów, oczekują spłaty w dostawach ropy naftowej i prawach wydobycia złota. Dla mnie jest to dowód, że dla rządu Chin 5 miliardów dolarów, władza i wpływy są ważniejsze niż wieloletnie cierpienia narodu. Dlatego lepiej już wybrać dominację USA – nie zaszkodziła Niemcom, Japonii, Korei Południowej, Izraelowi. A nawet Wietnam po przejściowych dąsach zmierza do sojuszu z USA.