Łączna liczba wyświetleń

piątek, 19 lipca 2013

Trudny wybór przed Polską - ubój rytualny czy Holokaust

Nasz rząd od wielu lat starał się być prymusem w relacjach polsko-żydowskich. Gorliwie realizował lub starał się realizować wszelkie lewackie pomysły zmierzające do zniszczenia polskiej tożsamości narodowej, tradycji i rodziny. Na przykład ochoczy udział przedstawicieli władz w hucpie w Jedwabnem – symbolizującej przypisanie Polakom odpowiedzialności za Holokaust, przyjęcie ustawy w praktyce zakazującej stosowania kar w wychowaniu dzieci i umożliwiającej odbieranie dzieci przez władze polskim rodzinom, próby przyjęcia ustawy promującej związki homoseksualne. Obecnie miłośnikom zwierząt w Sejmie udało się odrzucić ustawę przywracającą tradycyjny ubój rytualny. Premier tak egzekwował dyscyplinę klubową, że znaczna część posłów PO zagłosowała razem z opozycją, przeciwko sojuszniczemu PSL. "Po tym głosowaniu rozum był smutny, serce się cieszyło" - skomentował wyniki głosowania Donald Tusk. Po tylu latach owocnej realizacji programu ściśle lewackiego, trudno, aby serce tego nie pokochało.

Dlatego szokiem dla naszej klasy rządzącej była reakcja Żydów i Izraela – zakaz uboju rytualnego uznany został za kontynuację przez Polskę Holokaustu. Okazało się, że Żydzi skwapliwie popierają realizację wszelkich lewackich pomysłów w zakresie niszczenia polskiej tożsamości narodowej i tradycji, ale absolutnie nie odnosi się to do tradycji żydowskiej, od niej ręce precz. Przedstawiciele naszego rządu wyglądali jak przedszkolni prymusi starający się wykazać przed nauczycielką namolną gorliwością, którzy nagle zostali skarceni.

Prawdziwy Holokaust nasi humanitarni posłowie urządzą tym głosowaniem, ale na polskiej wsi. Humanistyczne mieszczuchy nie zdają sobie sprawy, że na wsi jest bieda, że wiejskie dzieci są często niedożywione. Po zamknięciu kilkudziesięciu zakładów przemysłu mięsnego, po utracie wielu tysięcy miejsc pracy i wielu miliardów złotych ze sprzedaży eksportowej nasza wiejska bieda nieuchronnie się pogłębi. Dzieci dziś niedożywione jutro zaczną umierać z głodu, ale naszych posłów upojonych swoim miejskim humanitaryzmem to nie obchodzi.

My mieszkańcy wsi od dziecka mają do czynienia z ubojem, dla nas jest to naturalne. Jeśli chodzi o Żydów, chętnie urządzamy im pogromy, ale czemu z nimi nie współpracować biznesowo i nie uczyć się od nich? Jeśli Żydzi od tysiącleci stosowali ubój rytualny, byli i są krzepkim, witalnym narodem to widocznie jest to dobra metoda. W naszej wsi także na własne potrzeby stosujemy ubój rytualny, nawet w przypadku świń, które uważane są przez Semitów za stworzenia nieczyste. Pamiętam, jak u sąsiadów świnia z poderżniętym gardłem wyrwała się rzeźnikom i chlustając krwią wbiegła do domu. Przerażeni domownicy wskakiwali na łóżka i stoły. Natomiast nikt nie bawi się w ubój rytualny przy zabijaniu drobiu. Łapie się ptaka za nogi, głowę na pieniek, jedno uderzenie siekierą i po wszystkim. Uwaga – jak się zaraz po tym wypuści ptaka, to może biegać nawet bez głowy i ochlapie wszystko krwią.

Po tym haniebnym głosowaniu mieliśmy zebranie wiejskie. Nastrój był gniewny i bojowy. Paru zapaleńców proponowało wybrać się do Warszawy na ul. Wiejską i zrobić im pogrom, a może nawet ubój rytualny. Na szczęście razem z sołtysem udało mi się przekonać tych aktywistów, że posłowie to demokratycznie wybrani przedstawiciele narodu polskiego i nawet jeśli źle głosują, powinniśmy ich kochać i szanować. Jedyne co pozostaje, to w następnych wyborach konsekwentnie głosować na PSL. Działacze PSL naturalnie dbają o własne interesy – ale oni jedyni dbają także o interesy polskiej wsi. 

Jeśli mieszkańcy miast miłują zwierzęta i pragną być humanitarni, to niech przejdą na wegetarianizm, a nie kreują idiotyczne teorie o wyższości moralnej jednego rodzaju uboju nad innym i przy okazji niszczą gospodarkę wiejską.

środa, 10 lipca 2013

UPA i AK - bohaterowie, czy nieudacznicy?

OUN i UPA nie osiągnęły żadnych założonych celów. Podczas II wojny światowej w 1941 r. po opanowaniu wschodnich ziem polskich i Ukrainy przez Wehrmacht nacjonaliści ukraińscy rozpoczęli współpracę z Niemcami. Z zaangażowaniem i pasją współuczestniczyli w wymordowaniu Żydów. Wkrótce przekonali się jednak, że Niemcy nie mieli zamiaru budowy niezależnego państwa ukraińskiego – Niemcy potrzebowali na wschodzie przestrzeni życiowej dla siebie i posłusznych niewolników. Od 1943 r. OUN i UPA – przewidując klęskę Niemiec zaczęły przygotowywać się do walki z armią sowiecką, a w międzyczasie dokonały ludobójstwa i czystki etnicznej na Polakach, wykorzystując doświadczenia zdobyte przy eksterminacji Żydów. Tylko, że to nic nie dało – armia sowiecka i polska rozgromiły UPA. Efektem ubocznym dokonywania czystki etnicznej i innych działań zbrojnych UPA były także tysiące poległych Ukraińców – zabitych przez własnych nacjonalistów lub w odwecie – przez Sowietów lub oddziały polskie. Gdyby nacjonaliści ukraińscy zostawili Polaków w spokoju, oni i tak w większości wyjechaliby po 1945 r.  na Ziemie Odzyskane, a ci, którzy zostaliby – byliby lojalnymi obywatelami Ukrainy. Przyznanie wschodnich ziem polskich Ukrainie było efektem decyzji Stalina, a nie proporcji etnicznych. Na przykład zdecydowana większość ludności polskiej na Wileńszczyźnie i Grodzieńszczyźnie nie była żadną przeszkodą przed włączeniem tych ziem do ZSRR. Dziś kult OUN i UPA jest także przyczyną podziałów i konfliktów w społeczeństwie ukraińskim i konfliktu z Polską.

Dlaczego część Ukraińców czci zbrodniarzy, którzy okazali się przegranymi i nieudacznikami?  Bo nie mają czcić kogo innego. Od czasów Rusi Kijowskiej nie mieli własnego państwa, władców, mężów stanu, dowódców, polityków – ich ziemie należały kolejno do Litwy, Polski, Rosji, ZSRR.  Wspomnienie autonomicznej Siczy Zaporoskiej jest zbyt odległe. Decyduje świadomość historyczna pokolenia urodzonego niedawno po wojnie, których rodzice działali w UPA lub popierali tę organizację i wychowali swoje dzieci w tym w ich mniemaniu patriotycznym etosie, a które to pokolenie stanowi teraz elitę rządzącą. Korespondent TVP zwiedzający pomnik zbrodniarza z UPA w Równem dokonał jednak ciekawego spostrzeżenia – młodzież ukraińska w ogóle nie wiedziała kim jest postać z pomnika, dla nich ważniejsze są sprawy współczesne, niż konflikty sprzed kilkudziesięciu lat.

Smurff podał link do strony opisującej przykładowe 136 technik walki bojowników UPA.


Są na ogół zbyt drastyczne, dlatego podam tylko niektóre przykłady ich kunsztu chirurgiczno-seksuologiczno-rozrywkowego:

1. Wbijanie dużego i grubego gwoździa do czaszki gtowy.
2. Zdzieranie z głowy włosów ze skórą (skalpowanie).
8. Wybieranie dwoje oczu.
9. Obcinanie nosa.
13. Przebijanie zaostrzonym grubym drutem ucha na wylot drugiego ucha.
17. Podrzynanie gardła i wyciąganie przez otwór języka na zewnątrz.
27. Robienie miazgi z głowy przez wkładanie głowy w ściski zaciskane śrubą.
40. Obcinanie kobietom piersi i posypywanie ran solą.
41. Obrzynanie sierpem genitalii ofiarom płci męskiej.
42. Przecinanie tułowia na wpół piłą ciesielską.
45. Rozcinanie brzucha i wyciąganie jelit na zewnątrz u dorosłych.
49. Rozcinanie kobietom ciężarnym brzucha i wrzucanie do wnętrza potłuczonego szkła.
50. Wyrywanie żył od pachwy, aż do stóp.
51. Wkładanie do pochwy - vagina rozżarzonego żelaza.
101. Zadźganie widłami, a potem pieczenie kawałków ciała na ognisku.
102. Wrzucenie dorosłego w płomienie ogniska na polanie leśnej, wokół którego ukraińskie dziewczęta śpiewały i tańczyły przy dźwiękach harmonii.

Liczbę Polaków zamordowanych przez nacjonalistów ukraińskich ocenia się na około 100.000.

Prawdopodobnie podobny mechanizm przekazania przez rodziców patriotycznego etosu powojennemu pokoleniu, rządzącemu obecnie w Polsce, spowodował u nas kult Armii Krajowej. Trudno na przykład w Warszawie spacerować w dowolnym miejscu przez kilka minut nie mijając ulicy, placu, skweru, pomnika poświęconego Armii Krajowej. Żołnierze Armii Krajowej to szlachetni, nieskazitelni bohaterowie. Armia Krajowa jednak, podobnie jak UPA, przegrała. Nie zapobiegła utracie ziem wschodnich i opanowaniu Polski przez Sowietów – akcja „Burza” zakończyła się klęską. Liczbę ofiar Powstania Warszawskiego ocenia się na 180.000 - 200.000 osób.

Porównajmy:
  • rzeź wołyńska – wywołana z nienawiści do Polski, 100.000 ofiar, zniszczone ok. 100 wsi na terenie przejętym przez Ukrainę
  • Powstanie Warszawskie – wywołane z miłości do Polski, 200.000 ofiar, kompletnie zniszczona stolica

Akurat na Wołyniu Armia Krajowa nie potrafiła zapewnić skutecznej ochrony ludności polskiej. 27 Wołyńska Dywizja Piechoty Armii Krajowej skoncentrowała się udziale w akcji „Burza”, w trakcie której współdziała przeciwko Niemcom z wojskami sowieckimi i na koniec pozwoliła się rozbroić. Nic rozsądniejszego nie można było zrobić.

Większą ochronę zapewniły Polakom oddziały Samoobrony. Liczba strat była wysoka – jednak większość ocalała. Na terenie województw wołyńskiego, tarnopolskiego i stanisławowskiego mieszkało przed wojną ponad milion Polaków. Żołnierze Samoobrony pozbawieni dostaw broni, wsparcia z Polski centralnej, elit wymordowanych lub wywiezionych przez Sowietów potrafili jednak w wielu punktach oporu skutecznie powstrzymywać oprawców z OUN/UPA. W braku innych rozwiązań w niektórych przypadkach oddziały Samoobrony zmuszone były współpracować z armią lub policją niemiecką.

Część mojej rodziny mieszkała na Wołyniu i pamiętam z opowiadań dziadka, że dopóki mogli, bronili wsi przed napadami bandytów. Kiedy od zaprzyjaźnionych Ukraińców dowiedzieli się o koncentracji znacznych sił UPA i planowanym ostatecznym ataku, dokonano ewakuacji całej wsi do silniej umocnionej bazy w Ostrogu. Do tej pory w tym miasteczku znajduje się polska parafia.

Dlatego w moim przekonaniu brakuje dziś w Polsce pomników tamtej Samoobrony. Jej dowódcy i żołnierze wykazali się realizmem i skutecznością. Nie ulegali patriotycznemu idealizmowi lub fanatyzmowi, owocującemu tysiącami lub milionami ofiar własnych lub cudzych. Potrafili współdziałać z rozsądnymi Niemcami i Ukraińcami, zamiast obrażać się na całe narody. Kresowa Samoobrona z lat 1943/44 to moim zdaniem dla współczesnych Polaków także wzór na przyszłość. 

wtorek, 2 lipca 2013

Psychoza w MEN

Mariusz Szczygieł w najnowszym wydaniu "Dużego Formatu" opisuje historię nauczycielki, która została skazana na 15 lat więzienia za brutalne zabójstwo 6-letniego chłopca. Dziś kobieta nadal pracuje w szkole i jest ekspertem Ministerstwa Edukacji Narodowej ds. mianowania nauczycieli. (...)

Sześcioletni wówczas Tomasz zmarł w 1982 r. na skutek pobicia. Sprawczynią okazała się ówczesna partnerka ojca chłopca, Ewa T. Sanitariusz, który przybył na miejsce zgonu, zemdlał na widok ciała dziecka. Lekarka podpisująca protokół sekcji zwłok, stwierdziła, że z takim przypadkiem sadyzmu jeszcze nigdy się nie zetknęła.

(...)powodem długotrwałego wymierzania kary, które doprowadziło do śmierci było zagubienie przez malucha sznurowadła.

"Jestem głęboko poruszona sytuacją przedstawioną w artykule redaktora Mariusza Szczygła. W mojej opinii stanowi on podstawę do ponownego poddania ocenie publicznej zbyt liberalnych rozwiązań prawnych, które niedostatecznie chronią nasze dzieci" - napisała w oświadczeniu opublikowanym na stronie MEN minister Krystyna Szumilas.

Jak dodała, jest już po rozmowie z ministrem sprawiedliwości i wystąpi z propozycją zmiany przepisów karnych dotyczących przestępstw przeciwko życiu i zdrowiu, popełnionych wobec małoletnich. "Zmiana ta ma doprowadzić do sytuacji, gdy osoby, które popełniły takie przestępstwa nie będą już nigdy pracować z dziećmi. Ani w systemie oświaty, ani w żłobku, ani w innym miejscu" - zapewniła.


Dostrzegłem w relacji tv głębokie zaniepokojenie na twarzy minister Szumilas komentującej ten incydent. Radykalnie odcięła się od psychopatycznej koleżanki. Może zbyt radykalnie, jakby chciała stłumić nasuwające się refleksje. Dla osób znających środowisko nauczycielskie reguła awansowania osób o tendencjach psychopatycznych nie jest tajemnicą.

Pierwszy szczebel to dyrektorka szkoły. Na ogół główną jej troską jest maksymalizacja procentu budżetu szkoły, który zasila jej osobiste konto. Przy dowolnym zakupie możliwe są dwie techniki – albo płaci dostawcy za fakturę gotówką np. 90%, 10 % jest jej prowizją, albo płaci dostawcy gotówką lub na konto 100%, ale dostaje do ręki prowizję. Możliwe są też faktury dokumentujące fikcyjne zakupy, albo zakupy luksusowych przedmiotów trafiających do jej mieszkania. Niekiedy organizuje się idiotyczne imprezy i zagania całą szkołę, aby mogła otrzymać swoją działkę. Pamiętam jako młodzi nauczyciele ukryliśmy się z Ł. w męskiej toalecie, aby uniknąć udziału w imprezie. Dyrektorka znalazła nas i tam i zapędziła  na salę gimnastyczną. Był to taniec półnagiej kobiety z wężem. Można by tolerować pseudobiznesowe poczynania dyrekcji, ale nieuchronnie otacza się ona kliką sojuszników i donosicieli i zaczyna tępić resztę pod różnymi pozorami. Na ogół nie posiada ona żadnej wiedzy naukowej ani dydaktycznej, ale nie przeszkadza jej to formułować absurdalnych, bezceremonialnych i chamskich zarzutów wobec nauczycieli w tym zakresie. Wyczuwa, że tępieni i terroryzowani nauczyciele nie będą patrzeć jej na ręce.

Większość dyrektorek doskonale opanowuje te techniki i przy  współpracy z kolegami z władz samorządowych może przetrwać dowolną ilość kadencji. Wyjątkowo nieudolne, za to z nasilonymi cechami psychopatycznymi jednostki budzą tak gwałtowne sprzeciwy i protesty lokalnej społeczności, że muszą jednak odejść ze stanowiska dyrektorki. Osoby te  – jakże zasłużone dla środowiska – są w takiej sytuacji na ogół awansowane do kuratorium lub MEN. Eksperci ci, aby wykazać, że są do czegoś potrzebni, co kilka lat wdrażają w skali kraju jakiś program, opisany w zagranicznej literaturze naukowej, który może sprawdził się i miał sens we wzorcowej zagranicznej placówce. Sprawdził się dzięki zapewnieniu funduszy, warunków, czasu, odpowiedniej proporcji dzieci na jednego nauczyciela, wysoko opłacanych i wysoko kwalifikowanych fachowców. W naszych warunkach jest to przysłowiowy kwiatek do kożucha, a w praktyce ciężka, wielogodzinna praca przy wypełnianiu bezsensownych, sztampowych, biurokratycznych raportów, kosztem czasu który można by poświęcić na sensowną naukę i wychowanie uczniów. Ale MEN musi się wykazać realizacją nowych idei oświatowych, kuratoria sprawdzaniem i weryfikowaniem, dyrektorki nadzorowaniem, a nauczyciele biurokratyczną mitręgą. Obecnie na topie od kilku lat jest EWALUACJA. Poniżej próbka tego pseudonaukowego bełkotu.

Raporty z ewaluacji zewnętrznych – dostępne na stronie internetowej
Nowe rozwiązania techniczne (Internetowy System Ewaluacji Oświaty) umożliwiają stały dostęp do wyników ewaluacji zewnętrznych przeprowadzonych w szkołach i placówkach na terenie całego kraju. Tworząca się baza danych umożliwi, w przyszłości, porównywanie wyników uzyskiwanych przez szkoły i placówki tego samego typu (z uwzględnieniem specyficznych cech kontekstowych), dokonywanie analiz w zakresie spełniania przez szkoły i placówki poszczególnych wymagań oraz wskazywanie tendencji występujących w obrębie obszarów pracy szkół i placówek.
Upowszechnienie raportów to także wielkie wyzwanie dla ich autorów, tj. wizytatorów ds. ewaluacji. Odbiorcą raportu może być bowiem każdy użytkownik Internetu. Najczęściej jednak z ich wyników korzystać będą nauczyciele, dyrektorzy szkół/placówek, rodzice uczniów, przedstawiciele organów prowadzących, media oraz politycy.
Zachęcamy Państwa Dyrektorów do zapoznawania się z raportami z ewaluacji zewnętrznych na stronie internetowej www.npseo.pl (wejście za pośrednictwem ikony: Sprawdź raport z ewaluacji swojej szkoły w prawym górnym rogu strony).


Niewykluczone, że im wyższy stopień w hierarchii MEN, tym wyższy poziom psychopatii. Trudno nie odnieść takiego wrażenia patrząc na brutalne zaganianie sześciolatków do nieprzygotowanej szkoły, ignorowanie protestów milionów rodziców, formułowanie pseudowychowawczych uzasadnień, kiedy jasne jest, że rządowi chodzi o to, aby kolejne pokolenia rok wcześniej zaczęły pracować, płacić podatki i zus. Dlatego incydent z Ewą T. to tylko drobny wyjątek, potwierdzający regułę. Stąd taka konfuzja widoczna na twarzy minister Szumilas.