Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 27 stycznia 2015

Polityczna przyszłość Polski? - Magdalena Ogórek.

Sytuacja polityczna w Polsce już dawno przekroczyła próg beznadziejności. Kopacz szeroką ręką rozdaje przywileje górnikom, ale wszystko poza tym wali się. W Warszawie wybuch niszczy kamienicę, w Stambule zgwałcono polską studentkę, separatyści atakują Ukrainę. Tylko w tym ostatnim przypadku można spodziewać się, że sytuacja jest pod kontrolą – ale Władimira Władimirowicza Putina. Wierzę, że długofalowo doprowadzi do stabilizacji i pokoju pomiędzy bratnimi narodami.  Ale jak każdy rosyjski przywódca ma misterny, wielowariantowy, daleko w przyszłość wybiegający plan działania.  Kopacz miała tylko psiapsiółki, ale i tych się pozbyła. Z kim poplotkuje teraz o rządzeniu Polską?

Gałęzie gospodarki, których nie sprywatyzowano w latach 90-tych, ciążą potwornym garbem. Ten rak toczący Polskę to górnictwo, kolej, ochrona zdrowia, edukacja. Kolejne rządy zamiast sprywatyzować umieszczają w zarządach swoich kolesiów, ci doprowadzają do strat, nadmiernych wydatków, marnotrawstwa, oszustw. Pracownicy natomiast zaciekle bronią swoich zarobków i przywilejów, Nieefektywne ekonomicznie branże zamiast upaść, skutecznie szantażują kolejne rządy, a pośrednio naród. Najbardziej znienawidzone przez związkowych bonzów są nieliczne sprywatyzowane kopalnie, które dobrze prosperują, dają zarobek właścicielom i pracę górnikom, a państwo nie musi do nich dopłacać.

Nie opowiadam się za powrotem do modelu XIX wiecznego, bo nie jest to możliwe. Państwo musi kontrolować strategiczne obszary, obecnie np. gaz, ropa naftowa.  Ale nie powinno utrzymywać socjalistycznego skansenu. Niestety nasz kraj nie ma liderów na takim poziomie jak np. Rosja. Siergiej Wiktorowicz Ławrow udzielił żenującej korepetycji z historii naszemu min. Schetynie. Z wykształcenia podobno historyk – myślał, że skoro Oświęcim wyzwalał Front Ukraiński – to byli to Ukraińcy. Kolejny przykład beznadziejnego poziomu kształcenia przez nasze państwowe uczelnie.

Nic nie zatrzyma upadku Polski i upadku naszej klasy politycznej. Podążamy drogą Grecji. Już dziś dostrzegam, że naszym odpowiednikiem greckiej Syrizy i jej charyzmatycznego lidera będzie Magdalena Ogórek. Miller na krok przed swoją polityczną śmiercią dokonał makiawelicznego, diabolicznego ruchu, którego konsekwencji już nic nie powstrzyma. Rozmawiałem z wieloma młodymi osobami i wszyscy mówili mi, że zagłosują na Ogórek. W najbliższych wyborach nie zwycięży, ale na pewno w kolejnych.



niedziela, 18 stycznia 2015

Zwiedzamy Muzeum Historii Żydów Polskich

Zwiedziłem dzisiaj Muzeum Historii Żydów Polskich w Warszawie. Bilet wstępu na ekspozycję stałą kosztuje 25 zł, ale za to przekonujemy się, iż:

Muzeum POLIN jest punktem odniesienia dla wszystkich zainteresowanych dziedzictwem Żydów polskich oraz znakiem dokonującego się przełomu we wzajemnych stosunkach Polaków i Żydów. Sto tysięcy Żydów przyjeżdżających corocznie do Polski znajdzie w nim najważniejsze informacje, które pozwolą im świadomie kształtować własne plany podróży do miejsc rodzinnej historii. Istnienie muzeum ma za zadanie wspomóc rozwój tożsamości żydowskiej wśród odradzającej się wspólnoty Żydów polskich, a jednym z jego zadań jest wspieranie inicjatyw lokalnych i ogólnokrajowych, podejmowanych w demokratycznej Polsce, aby na nowo przemyśleć doświadczenie współżycia obu społeczności. Program muzeum jest swego rodzaju punktem wyjścia dla debat zarówno na temat jasnych, jak i ciemnych kart polsko-żydowskiej przeszłości. Daje ogólną orientację, wyznacza kierunki, zachęca do samodzielnej eksploracji rzadko odwiedzanych miejsc.

Muzeum POLIN jest jednak nade wszystko miejscem spotkań ludzi, którzy pragną lepiej poznać przeszłość i współczesną kulturę żydowską, chcą zmierzyć się ze stereotypami i ograniczyć zjawiska zagrażające współczesnemu światu, takie jak ksenofobia i nacjonalistyczne uprzedzenia. W tym sensie jest to miejsce dla wszystkich, promieniujące ideami otwartości, tolerancji i prawdy.


Na zewnątrz gmachu wszystkie miejsca parkingowe przy ulicach zajęte, wolne miejsca na parkingu za szlabanem – tabliczka „tylko dla pracowników muzeum”, czyli dla kogo?

Przede wszystkim miałem problemy na wejściu. Bramki kontrolne oprócz detektorów takich jak na lotnisku, wyposażone są chyba w czujniki wykrywające antysemityzm. Po kilku minutach i konsultacjach strażników udało mi się jednak wejść.

Pierwsze wrażenie to kontrast perfekcyjnej architektury gmachu z wystawą przypominającą tanią grę komputerową. Powszechna multimedialność wydała mi się powierzchowna i tandetna. Wyjątkiem jest zrekonstruowana synagoga z Gwoźdźca na Ukrainie z pięknymi malowidłami na suficie z autentycznego drewna.  Poza tym dominowały zdjęcia, filmy, makiety – brakowało eksponatów przykuwających uwagę i wywołujących emocje. Poczucie zagubienia i błądzenia w trójwymiarowej, multimedialnej przestrzeni. Tłumy zwiedzających z Polski i zagranicy kroczyły w osłupieniu, w jakimś tajemniczym, nierealnym świecie.

Tajemniczość skończyła się w momencie, który dokładnie można było przewidzieć – na ekspozycji ukazującej stronniczą wersję pogromu w Jedwabnem. Setki milionów złotych polskich podatników wydane na rzecz brutalnej antypolskiej propagandy.

Dobrze, że autorzy wystawy nie posunęli się dalej w rozbudowie tej części ekspozycji, bo w części przedstawiającej prześladowania w getcie zwiedzającym zakładano opaski z gwiazdą. Byli dyscyplinowani i poszturchiwani przez drabów przebranych za SS-manów ryczących po niemiecku. Było to tak realistyczne, że jeden starszy pan zemdlał. Nawiasem mówiąc – skwer na zewnątrz muzeum nosi imię Willy Brandta.

Wydaje się, że muzeum jest jakimś krokiem naprzód – część wystawy faktycznie ukazuje historię życia żydów w Polsce, a nie tylko pogromy i Holokaust. Jednak ekspozycja stała powinna być przemyślana, ulepszona i rozbudowana. Sprawia wrażenie, że zrobiono ją, aby zdążyć na termin otwarcia.

We mnie na przykład więcej emocji i refleksji wywołuje widok torów tramwajowych na brukowanej ulicy obok warszawskiego Arsenału. Nie jeździ po nich żaden tramwaj. Po kilkudziesięciu metrach kończą się w parku. To początek nieistniejącej dziś dawnej ulicy Nalewki – przed wojną głównej arterii żydowskiej Dzielnicy Północnej.

sobota, 10 stycznia 2015

Czy jestem Charlie?

W odpowiedzi na tragedię w Paryżu pojawiło się hasło „Je suis Charlie”. Zadałem sobie pytanie, czy ja też jestem Charlie?

"Charlie Hebdo" tworzyła grupa ateistów, stawiająca sobie za cel obronę laicyzmu. Lewicowe poglądy wyrażała, nie tylko komentując sprawy światopoglądowe, ale też kładąc nacisk na sprawy socjalne. Najczęściej obrywało się kultom religijnym (we wszystkich postaciach, od islamu, przez judaizm, aż do chrześcijaństwa) i środowiskom prawicowym.


Z ciekawością słucham bełkotu lewaków, tradycyjnych miłośników multi-kulti, próbujących komentować sytuację:

- przyczyną ekstremizmu jest ubóstwo i brak możliwości awansu młodzieży pochodzenia imigranckiego; niewidzialne, szklane sufity na które napotykają w społeczeństwie francuskim

- Francja ponosi konsekwencje kolonialnej przeszłości, imigranci muszą odreagować tę traumę

- religię katolicką można krytykować i wyśmiewać, ale krytyka Mahometa jest jednak niewłaściwa i posunęli się za daleko

- efektem aktu terroru dokonanego przez ekstremistów będą prześladowania i cierpienie niewinnych muzułmanów w Europie

- wielkim zagrożeniem może być wykorzystanie sytuacji przez ruchy prawicowe i narodowe dla swoich celów politycznych

Zgadzam się z tylko z ostatnim punktem, uznając go jednak nie za zagrożenie, ale szansę, którą prawica musi wykorzystać. Ruchy narodowe są już silne w Wielkiej Brytanii i Francji. W Niemczech jeszcze przed atakiem na paryską redakcję odbywały się marsze przeciwko islamizacji. Niemieckie władze, media, elity zgodnie uznały te marsze organizowane przez Grupę PEGIDA za przejaw rasizmu i faszyzmu.

Podział jest wyraźny, bo na pierwsze protesty media i politycy zgodnym chórem odpowiedzieli: populizm, rasizm i ksenofobia. Minister sprawiedliwości z ramienia SPD wzywał do jedności wszystkich partii wobec populizmu PEGIDA. Fakty przestały mieć znaczenie.

W mediach odmalowywano ruch jako przeciwników uchodźców. Nieważne, że w oficjalnym stanowisku PEGIDA przyjmowanie ofiar wojny figuruje jako punkt numer jeden. Zmiany, jakie postulują aktywiści, to ponoszenie kosztów imigracji centralnie przez Unię Europejską i wydalanie tych, którzy popełniają przestępstwa. Do tego dochodzi sprzeciw wobec imigracji ekonomicznej, kaznodziei nienawiści, radykalnych ruchów islamskich. Czy to rasizm?

Znamienne też jest to, że brak prawie polemiki z postulatami PEGIDA. Żadne poważne media tych postulatów nie opublikowały. Słychać tylko ostrzeżenia i wezwania do uciszenia tego ruchu, rzekomo rasistowskiego. I przemówienia pochodzącego z Turcji niemieckiego pisarza Akifa Pirinçci, który popiera PEGIDA, nie wpływają na to postrzeganie.


Wpływy PEGIDA najsilniejsze są w Dreźnie. Jako Polacy możemy być dumni, bo Saksonia to byłe ziemie słowiańskie, zamieszkałe przez potomków Słowian; w XVIII wieku związana z Polską unią.

Prawica i ruchy narodowe powinny wykorzystać akty terroru, których nieuchronnie będą dokonywać ekstremiści islamscy, do przejęcia władzy w państwach Europy. Program PEGIDA jest dobrym punktem wyjścia, ale niezbędne będzie dokonanie paru kroków dalej:

- natychmiastowe powstrzymanie niepożądanej imigracji poprzez zabezpieczenie granic lądowych i morskich

- natychmiastowe odesłanie wszystkich niepożądanych imigrantów

- wprowadzenie nadzoru państw europejskich nad religią muzułmańską: imamowie tylko wykształceni na europejskich uczelniach państwowych zatwierdzani przez państwo, zatwierdzanie doktryny wyznaniowej wspólnot muzułmańskich przez państwo i zakaz ich finansowania przez zagranicę

- wprowadzenie do Kodeksu Karnego państw europejskich kary dożywotniej deportacji za przynależność do ruchów ekstremistycznych o charakterze religijnym

Ten ostatni punkt byłby dogodnym narzędziem do rozwiązywania problemów społecznych. USA przetestowały to rozwiązanie osadzając grupkę islamistów w Guantanamo. Na przykładzie ostatniego aktu terroru: sprawcy znajdowali się we wszelkich możliwych bazach ekstremistów islamskich, mieli zakaz wstępu na samoloty USA. Gdyby ich w porę deportować...

Dla celów deportacji ekstremistów z Europy będziemy potrzebować jednak Mega Guantanamo – aby pomieścić kilka lub kilkadziesiąt milionów. Najlepszy byłaby zakup lub zdobycie wyspy w ciepłym klimacie, zapewniającej odpowiedni zasób wody pitnej. Deportowanym dostarczano by żywności, leków, ubrań i innego wyposażenia. Koszty byłyby jednak wielokrotnie niższe od obecnie ponoszonych kosztów: socjalu i zapewnienia bezpieczeństwa. Bunt lub próba ucieczki karane byłyby śmiercią.

Nie jestem przeciwnikiem muzułmanów. Niezależnie od tego, co zawierają święte księgi poszczególnych religii natura ludzka jest podobna. Niestety większość to konformiści, którzy chcą mieć spokój. Skoro w Europie panoszą się ekstremiści islamscy, a rządy to tolerują, większość muzułmanów nie wychyla się i dostosowuje do ekstremistów.  Muzułmanie doprowadzeni do ostateczności potrafią jednak stawić opór islamistom. W Iraku i Syrii toczą prawdziwą walkę, gdy Europejczycy dopiero zaczęli nieśmiało maszerować.



niedziela, 4 stycznia 2015

Rozdział kościoła i państwa - chore ateistyczne urojenie

Jednym ze sztandarowych haseł polskiej lewicy jest rozdział Kościoła od państwa. Maniakalną irytację wywołują na przykład kolejne dotacje na budowę Świątyni Opatrzności Bożej.

Pomysł na to, żeby 16 mln zł z budżetu kultury trafiło na rezerwę celową związaną z Muzeum Jana Pawła II w Świątyni Opatrzności Bożej, nie podoba się politykom SLD. Dotacja została już przegłosowana w Sejmie, politycy lewicy skomentowali ją internetowym memem: "by żyło się lepiej biskupom".


Szczurze ateistyczne główki nie pojmują, że decyzja o budowie świątyni podjęta została jeszcze przez posłów I RP jako wotum wdzięczności za Konstytucję 3 Maja 1791. Ma w związku z tym charakter ogólnonarodowy. W projekt zaangażowane były ówczesne środowiska nie tylko katolickie, ale także np. oświeceniowe i masońskie. Budowa została przerwana przez rozbiory Polski, a teraz ją dokończymy, aby udowodnić ciągłość i siłę naszego narodu. Antyreligijni rodzimi debile nie zdają sobie sprawy, że w branej przez nich za wzór Europie Zachodniej właśnie zmienia się podejście do religii. Wymusiła to ofensywa islamu, miażdżąca ateistyczne mrzonki o budowie społeczeństwa laickiego.

Na przykład w Austrii planuje się, że w styczniu parlament przyjmie ustawę w sprawie religii, mającej zapobiegać radykalizacji muzułmanów i kształtować islam o austriackim charakterze. Projekt ustawy wywołał oburzenie i histeryczną wściekłość zrzeszeń muzułmanów, ponieważ ich zdaniem islam rozwija się w Austrii bardzo dobrze. W 8,5 milionowej Austrii mieszka ponad pół miliona muzułmanów. Ich stowarzyszenia i meczety utrzymywane są przez kraje pochodzenia np. Arabię Saudyjską i Turcję. Wielu imamów jest pracownikami utrzymywanymi przez rządy tych państw, co pozwala im wywierać wpływ społeczno-polityczny w Austrii. Na świętą wojnę do Syrii i Iraku wyjechało ponad 160 dżihadystów zwerbowanych przez ziejących nienawiścią kaznodziejów w austriackich meczetach.

Zgodnie z ustawą finansowanie stowarzyszeń i świątyń przez zagranicę będzie zakazane. Imamowie z zagranicy zostaną zredukowani, a ich miejsce zajmą imamowie wykształceni na uniwersytetach austriackich, mówiący po niemiecku, zakorzenieni w kulturze austriackiej i znający problemy lokalnej młodzieży. Ustawa jeszcze raz potwierdzi, że prawo państwowe stoi ponad prawem religijnym. Muzułmańskie wspólnoty wyznaniowe będą zobowiązane przedkładać swoją oficjalną wykładnię wiary, przetłumaczoną na niemiecki stosowaną wersję Koranu oraz unikać jakiegokolwiek wspierania lub usprawiedliwiania przemocy.


Uważam, że w Polsce, dopóki nie jest za późno, powinny zostać wprowadzone analogiczne rozwiązania. Powinny jednak uwzględniać dominującą rolę religii chrześcijańskiej.  Opowiadam się za kontynuacją Funduszu Kościelnego. Natomiast lekcje religii powinny zostać jak najszybciej wycofane ze szkół publicznych.