Łączna liczba wyświetleń

piątek, 22 lutego 2013

Kryzys demograficzny - są rozwiązania

Zaciekła dyskusja o demografii na blogu Kiry skłoniła mnie do całkowitej zmiany poglądów.

Jeśli współczynnik przyrostu naturalnego ((liczba urodzeń – liczba zgonów) / ogólna liczba ludności) jest nawet dodatni, to nie gwarantuje to w żadnym stopniu utrzymania liczby ludności kraju. Na przykład pokolenie wyżu demograficznego funduje sobie po jednym dziecku na rodzinę – przyrost liczby ludności na razie jest, ale w przyszłości, kiedy pokolenie rodziców zacznie wymierać, nastąpi radykalny spadek. Współczynnik przyrostu naturalnego nie uwzględnia migracji, co w przypadku Polski dodatkowo pogarsza sytuację.

Dlatego dalsze rozważania oprę na współczynniku dzietności (Total Fertility Rate = liczba dzieci urodzonych przypadających na jedną kobietę w wieku 15-49 lat). Jest to to wskaźnik determinujący przyrost naturalny także w przyszłości, jego minimalna wartość dla zachowania liczby ludności to 2,10 -2,15.

Przejrzałem tabelę współczynnika dzietności na 2011 r.

oraz tabelę Produkt krajowy brutto per capita na koniec 2011 r.

Średnia ważona dzietność dla świata wynosi 2,6. Dla poszczególnych państw generalnie potwierdza się teza, że im kraj bardziej rozwinięty, tym niższa dzietność. Ciekawe są jednak odstępstwa od tej reguły. Wyselekcjonowałem grupy państw o zbliżonych wartościach współczynnika oraz o pewnych wspólnych cechach. Podział na grupy ma charakter hipotezy, ponieważ niektóre wybrane cechy nie są ściśle zdefiniowane i zmierzone, mają charakter intuicyjny. Dla każdej grupy wybrałem kilka przykładów, podaję kolejno: numer w rankingu dzietności, nazwę państwa, współczynnik dzietności, PKB per capita.

GRUPA A
Kraje słabo rozwinięte, najwyższa dzietność
1          Niger                          WD 7,6                      PKB 800 $
2          Uganda                      WD 6.69                    PKB 1.300 $
3          Mali                           WD 6,44                    PKB 1.100 $
4          Somalia                     WD 6,35                    PKB 600 $

GRUPA B
Kraje wysoko rozwinięte, w całości lub częściowo ortodoksyjne religijnie i obyczajowo, wysoka dzietność
76        Izrael                         WD 2,7                      PKB 31.400 $
78       Kuwejt                        WD 2,64                    PKB 42.200 $
95        Zj. Emiraty Arab.    WD 2,4                      PKB 48.800 $
100     Arabia Saud.            WD 2,31                    PKB 24.500 $

GRUPA C
Kraje wysoko lub średnio rozwinięte, gospodarka o elementach kapitalizmu, ograniczona opieka socjalna państwa, średnia dzietność
102     RPA                            WD 2,3                      PKB 11.000 $
110      Brazylia                     WD 2,18                    PKB 11.900 $
114      Turcja                        WD 2,15                    PKB 14.700 $
124      USA                           WD 2,06                    PKB 49.000 $

GRUPA D
Kraje wysoko rozwinięte, socjalistyczne, aktywna polityka prorodzinna, umiarkowana dzietność
133      Francja                      WD 1,96                    PKB 35.600 $
139      Wlk. Brytania           WD 1,91                     PKB 36.600 $

GRUPA E
Kraje średnio rozwinięte, socjalistyczne, nie stać ich lub nie dają sobie rady ze skuteczną polityka prorodzinną, katastrofalnie niska dzietność
211      Polska                        WD 1,3                      PKB 20.600 $
215      Ukraina                     WD 1,28                    PKB 7.300 $
220     Litwa                          WD 1,25                    PKB 19.100 $

GRUPA F
Kraje wysoko rozwinięte, gospodarka kapitalistyczna spowodowała osiągnięcie powszechnego dobrobytu, najniższa dzietność
222     Japonia                      WD 1,21                     PKB 35.200 $
223     Tajwan                      WD 1,15                     PKB 38.200 $
224     Singapur                   WD 1,11                     PKB 60.500 $

Często wygłasza się pogląd, że w Polsce rodzi się mało dzieci, bo rodzin na to nie stać. To dlaczego ostatni wyż demograficzny z lat 1979-1983 przypadł na okres komunistycznej biedy, braku mieszkań, racjonowania żywności? Jest dokładnie odwrotnie – to poczucie uczestnictwa w dobrobycie powoduje niechęć do posiadania dzieci. Skąd wziął się fenomen Grupy F – zaniku dzietności w państwach najwyższego dobrobytu? Znalazłem ciekawą relację z Singapuru:

Singapur od kilku dobrych lat boryka się z drastycznie malejącym przyrostem naturalnym. 4 lata temu wynosił on 1.11 dla całego kraju, teraz dla grupy chińskiej (stanowiącej 70% społeczeństwa) współczynnik ten spadł do 1.08, zatem na parę rodziców przypada średnio niewiele powyżej jednego dziecka. Na pocieszenie można dodać, że jest on wciąż w miarę "wysoki", bo aż całe 1.68 w grupie malajskiej, ale to i tak za mało, aby zapewnić ciągłość społeczeństwa.

Więc dlaczego? Moim zdaniem (wszystko co tu piszę to moje prywatne teorie i domysły oparte na obserwowaniu społeczeństwa i podczytywaniu lokalnej prasy oraz forów internetowych) przyczyna leży w systemie wartości społecznych. Gdy zapytacie Singapurczyków, dlaczego nie mają dzieci, odpowiedzą Wam, że ich ... nie stać. Bo muszą kupić mieszkanie (a wiadomo, że nikt nie chce kupić jakiegoś mieszkania w starej dzielnicy, tylko świeżutkie i nowiutkie), trzeba mieć samochód, trzeba kupić ubezpieczenie i zapłacić za poród w szpitalu, ale przede wszystkim trzeba odłożyć na edukację dziecka (wiadomo, że musi iść do najlepszej, elitarnej szkoły i jechać na studia do Stanów).

W czym tkwi haczyk? Z mojej perspektywy, normalnie zarabiającą parę stać na posiadanie dzieci, ale z ich perspektywy nie stać... bo przecież nie zrezygnują ze swoich luksusowych torebek, gadżetów, wakacji i przyjemności, a także komfortu życia. Wielu Singapurczyków postawiło znak równości w swoim życiu między dobrami materialnymi, a potrzebą zakładania rodziny. Gdy stają przed wyborem, między swoimi ulubionymi zabawkami, a wydatkami na dzieci, wiele osób nie umie się pogodzić z tym, że mogłoby z dóbr materialnych zrezygnować. A przecież niezależnie od kraju i ekonomii, w której funkcjonujemy, wychowanie dzieci kosztuje i często jest to wybór między wydawaniem pieniędzy na siebie, albo na dzieci.


Karykaturą najwyżej rozwiniętej Grupy F jest socjalistyczna Grupa E. W Grupie F ogólny dobrobyt został wypracowany przez wieloletnią ciężką, uczciwą pracę społeczeństwa. W Grupie E, w średnio rozwiniętych państwach ten dobrobyt ma być zapewniony na skróty, poprzez transfery socjalne do grup uboższych. Budujemy sztuczny dobrobyt – poprzez wysokie podatki obciążające efektywnie pracujące przedsiębiorstwa i grupy społeczne, poprzez niebezpiecznie wysokie kredyty zaciągane przez państwo i poprzez kredyty zaciągane bezpośrednio przez konsumentów. Efekty ekonomiczne mogą być tylko negatywne – wysokie podatki zmniejszają efektywność gospodarczą, zmniejszają inwestycje. Zadłużone państwa zmierzają do bankructwa – przykład Grecji. Kredyty osobiste kończą się często zajmowaniem wynagrodzeń przez nienasyconych komorników.

Tym niemniej przynajmniej przejściowo udaje się wykreować socjalistyczny dobrobyt dla wszystkich. Obywatele państw byłej I Rzeczypospolitej wprawdzie nie kupują masowo torebek od Gucciego i Chanel jak Singapurczycy, ale mieszkanie dla młodego małżeństwa musi być. A w nim naturalnie kino domowe z wielkoekranowym telewizorem. Osobiste wyposażenie to może nie markowe, ale koniecznie modne ciuchy, najnowszy model komórki. W lecie obowiązkowo wczasy za granicą, w zimie wskazany wyjazd do modnego ośrodka narciarskiego. Czy tu jest miejsce na dzieci? Nie za bardzo. Ewidentnie pokazuje to współczynnik dzietności. Rządy próbują prowadzić politykę prorodzinną, ale relatywnie ubogich państw nie stać na bardziej skuteczne działania na wzór Grupy D – np. Francji i Wielkiej Brytanii.

W mojej ocenie najbardziej sensowne rozwiązanie dla średnio rozwiniętych państw – to Grupa C – model zawierający elementy kapitalizmu. Istotą jest ograniczenie transferów socjalnych państwa. W efekcie następuje naturalny podział społeczeństwa na klasę wyższą (wyżej kwalifikowane stanowiska pracy, dobrobyt, niska dzietność) oraz klasę niższą (pracownicy o niskich kwalifikacjach, bieda, wysoka dzietność). Ograniczenie transferów socjalnych oznacza brak zadłużenia państwa, niskie podatki, wysoką efektywność gospodarczą, napływ inwestycji. Klasa niższa zamiast obciążeniem budżetowym staje się jako tania siła robocza motorem napędowym gospodarki. System, aby być stabilny musi zapewnić przedstawicielom klasy niższej pracę i możliwość awansu do klasy wyższej. Jest to konieczne także z powodu niskiej dzietności w klasie wyższej. Klasa wyższa musi stanowić demokratyczną większość, aby system był stabilny.

Alternatywne rozwiązanie to wejście do Grupy B. Niedługo staniemy się potentatem gazu łupkowego, wystarczy jeszcze wprowadzić islam. I Polska w rankingu dzietności znajdzie się obok Kuwejtu i Arabii Saudyjskiej.

Ale to są wszystko dywagacje. W ostatni weekend w warszawskim centrum handlowym Arkadia przeżyłem niemiły moment. Wyszedł na mnie prosto jakiś napakowany łysy dryblas w czarnym płaszczu, w glanach. Wprawdzie pełno ludzi, ale… Ku mojemu zaskoczeniu wita się – i wreszcie go poznaję – to kolega z liceum – Radek. Udaliśmy się do Bierhalle - jak nazwa lokalu to sugeruje – na piwo. Okazało się, że Radek jest członkiem elitarnej na razie partii NPP, próbował mnie zwerbować, ale moje narodowe przekonania okazały się niewystarczająco radykalne. Pominę wątek o konieczności odzyskania przez Polskę od Niemiec zachodniej części Pomorza z koniecznym uwzględnieniem świętej dla Słowian wyspy Rugii, ale interesujące były koncepcje NPP właśnie na temat rozwiązania problemów demograficznych.

Radek łyknął smakowitego pilsa i zapatrzył się na przechodzące dziewczęta.

- Chodzą suki, jakie wystrojone. Nie chce im się mieć dzieci. Jak przejmiemy władzę to się skończy.

- Macie jakieś rozwiązanie?

- To proste. Wprowadzimy uliczne kontrole. Kobiety powyżej 25 lat nie posiadające dziecka i powyżej 28 lat nie posiadające dwójki dzieci będą zgarniane do ośrodków macierzyństwa.

- W jaki sposób zgarniane?

- Patrol odetnie fragment ulicy i sprawdzimy dokumenty wszystkim przechodniom, albo zatrzymamy tramwaj lub autobus, kto nie spełnia warunków – do transportera.

- I co dalej?

- Nie opuszczą ośrodka macierzyństwa, dopóki nie urodzą dziecka.

- A kto będzie ojcem?

- Będą miały prawo wybrać naturalnie męża lub narzeczonego, lub innego faceta, który się zgodzi. Jeśli nie – będą sztucznie zapłodnione.

- A skąd nasienie?

- Także w czasie ulicznych kontroli będziemy wyłapywać młodych bezdzietnych mężczyzn i od nich w ośrodkach sanitariuszki będą pobierać spermę.

- Pomyśleliście o wszystkim!

Ale ja już sam nie wiem, co o tym wszystkim myśleć.

czwartek, 14 lutego 2013

Czałga - bułgarski pop-folk


Tryskający  seksem  bułgarski pop-folkowy gatunek muzyczny - czałga - znalazł się wreszcie w centrum uwagi. To wynik konfliktu po przyznaniu unijnego dofinansowania jednej z wytwórni płytowych.

Czałga łączy współczesne rytmy taneczne z motywami muzyki bałkańskiej, cygańskiej i z Bliskiego Wschodu. Ów fenomen kulturowy – muzyka pełna optymizmu, radości, lecz także budząca kontrowersje - opanowała postkomunistyczne Bałkany dzięki chwytliwym melodiom i kreowaniu silikonowej rzeczywistości.

Od powstania w latach 1990-tych pop-folk popularyzował łatwe pieniądze i szemrane interesy, agresywnych mężczyzn i rozwiązłe kobiety. Wprawdzie gatunek ulegał ewolucji i zróżnicowaniu, jednak teksty i wideoklipy kreują ideał kobiety spragnionej seksu i dóbr materialnych, o pretensjonalnej urodzie, a przy tym uległej.

Wiadomość o przyznaniu unijnej dotacji na rozwój konkurencyjności firmie Payner Media wywołała skandal i spór w Bułgarii.


Czałga to odpowiednik naszego disco-polo. Reakcja na okres regulowania głównego nurtu muzyki popularnej przez państwo. Państwowi autorzy tekstów, państwowi kompozytorzy, państwowe piosenkarki estradowe – wszyscy z odpowiednimi dyplomami i uprawnieniami. I tak przez kilkadziesiąt lat. Nagle to wszystko runęło i ujawniły się prymitywne i naturalne instynkty muzyczne ludu. Jeśli u nas disco-polo musiało stoczyć walkę, aby wydobyć się z niszy rynkowej i zająć należne sobie miejsce, to w Bułgarii – poza czałgą – wszystkie inne gatunki stały się niszowe. Nic więc dziwnego, że bułgarscy intelektualiści, przedstawiciele kultury wysokiej (reżyserowie, aktorzy, muzycy) postanowili wyrazić swój protest.




Nie próbuję rozstrzygać tego sporu. To sprawa Bułgarów. Obie strony mają swoje racje. Z jednej strony żywiołowo rozwijająca się ludowa, narodowa muzyka. Z drugiej strony oskarżenia o spłycanie gustów i promowanie niewłaściwych wzorców dla młodzieży. Zresztą firma Payner Media w trosce o wizerunek zrezygnowała z dotacji.

Uderzający dla mnie jest natomiast fragment cytowanej relacji. Dziennikarka BBC jednym tchem wymienia niepoprawne politycznie elementy: agresywny mężczyzna;  kobieta rozwiązła, spragniona seksu, uległa.

Postulowane przez unijną polityczną poprawność wzory są więc odwrotne: mężczyzna potulny; kobieta zimna, aseksualna i odpychająca.

Efektem tego samego lewackiego i genderowego nurtu jest narzucony przez Unię kastracyjny artykuł Art. 18.3a §6 naszego Kodeksu Pracy zakazujący molestowania fizycznego, werbalnego i pozawerbalnego. Czyli kobiety nie wolno dotknąć, nie wolno się odezwać, nie wolno nawet patrzeć – bo może to zostać uznane za molestowanie seksualne. Ponieważ rzeczywistą ochronę prawną zapewnia Kodeks Karny - Art.197 i 199, powyższy artykuł Kodeksu Pracy można uznać za drogowskaz cywilizacyjny.

Życie człowieka można podzielić na obszary: domu, pracy i rozrywki. W kulturze europejskiej w każdym z tych obszarów jest miejsce (w odpowiednim zakresie) na elementy seksu. Zwłaszcza w żywiołowej i witalnej kulturze narodów romańskich i słowiańskich.

Zwalczanie naturalnych przejawów seksualności człowieka jest kolejnym przykładem zetknięcia się ekstremizmów z obu stron. Islamiści dążą do ubrania kobiet w wory i zamknięcia w gettach domowych. Lewacy dążą do zamienienia kobiet w zimne genderowe suki, odpychające, nienawidzące i kastrujące psychicznie mężczyzn.

Na tym tle bardziej zrozumiała wydaje się akcja Ruchu Palikota – próba zamiany pani Nowickiej na Anię Grodzką. Mając do czynienia z osobą zimną, nieprzyjemną, knującą  jak poddać aborcji jeszcze więcej Polek, Palikot postanowił na drodze do postępu uczynić krok dalej. Lepiej mieć swojego człowieka na stanowisku marszałkini Sejmu. Ania Grodzka, też wprawdzie kobieta, ale swojska, sympatyczna, można poklepać ją po ramieniu bez dwuznaczności seksualnych, pójść z nią na piwo, pogadać o sporcie – a w razie potrzeby i przypierdolić potrafi. Opór środowisk genderowych sprawił, że ruch Palikota okazał się tym jednym krokiem za daleko.

Zostawmy jednak lewaków z ich problemami na drodze do postępu. Niejedną noc przetańczyłem w Bułgarii przy dźwiękach czałgi. Na co dzień wolę jednak nasze siermiężne i swojskie disco-polo.





piątek, 8 lutego 2013

Śmierć cywilizacji białego człowieka

Wielu umiarkowanych lub lewicowych komentatorów zarzuca prawicy obsesyjną walkę o “cywilizację białego człowieka”. Prawica w odróżnieniu od lewicy jest rzeczywiście dumna z osiągnięć cywilizacji europejskiej w XIX i pierwszej połowie XX wieku, która zdobyła panowanie nad światem. Nastąpił jednak proces dekolonizacji, pojawiły się nowe mocarstwa: Chiny, Indie, Brazylia. Europa staje się stopniowo ekonomicznym i politycznym skansenem. USA swoje strategiczne interesy zaczęły wiązać z obszarem Pacyfiku, a poszczególnych państw europejskich zupełnie już nie traktują poważnie.

Przykładem losu, który czeka Europejczyków stała się Republika Południowej Afryki. Biali – dawniej dumna elita tego kraju, po przekazaniu władzy czarnym stoczyli się do slumsów. Sytuację dobrze ilustruje teledysk mojego ulubionego zespołu Die Antwoord.




Czy nasza cywilizacja jednak bezpowrotnie zginęła? Relacja BBC przekonuje, że nie zginęła, tylko jej kontynuatorami są czarni.

W RPA dzieci z wielu czarnych rodzin klasy średniej nie pamiętają biedy i dyskryminacji, której doświadczali ich rodzice pod rządami apartheidu. Szpanują w dawnych murzyńskich gettach  w drogich strojach kupionych za pieniądze rodziców.

Nowe banknoty błyszczą przeliczane na słonecznych ulicach Soweto. Widzimy dwóch nastolatków w markowych dżinsach, w połyskliwych jedwabnych koszulach, w jasnoróżowych i niebieskich pantoflach, w kapeluszach z wąskim rondem. Jeden przekazuje drugiemu spory zwitek gotówki. Do zbiórki dołączają się inni podobnie ubrani młodzieńcy. Za 7.000 randów (780 $) 10 młodych ludzi wynajęło minibusa na popołudnie i wieczór.
Minibus włącza się w sobotni ruch. Młodzieńcy oceniają elementy swoich strojów: włoskie buty za 3.000 randów (330$), koszule za 2.000 randów (225$). W slangu czarnych przedmieść ta subkultura znana jest jako Izikhotane (chełpliwi). Od kilku lat stała się potężnym zjawiskiem socjologicznym – Izikhotane gromadzą się w parkach setkami, a nawet tysiącami w swoich drogich strojach. Na tych spotkaniach wśród głośnej muzyki i tańca potrafią ściągać te drogie ubrania, miąć, rzucać na ziemię, a nawet niszczyć, aby olśnić swoim bogactwem.

Minibus zatrzymuje się przy sklepie monopolowym. Niestety zapas słodkiego likieru, jaki uwielbiają młodzieńcy, okazał się za mały. Ruszają dalej. Po 15 minutach docierają do centrum handlowego z dużym sklepem monopolowym. Dzieciaki kłębią się na parkingu, krzyczą, śmieją , przechwalają swoimi strojami – pokazują kolegom etykietki z cenami pozostawione jeszcze na koszulach. W tym czasie obsługa sklepu przywozi zamówione skrzynki piwa i likieru.

Dorośli obserwują to zjawisko w osłupieniu. Starszy mężczyzna komentuje: kiedy on był młody, na ulicach panował apartheid. Jako student uczestniczył w krwawych protestach w 1976, znanych na świecie jako Powstanie w Soweto. Z wyrzutem potrząsa głową patrząc na młodzieńców otwierających butelki z likierem i lejących aromatyczny trunek prosto do do gardła.

- Nie o to walczyliśmy – mówi ze smutkiem i odwraca się, aby wsiąść do swojego małego, starego samochodu.

http://www.bbc.co.uk/news/magazine-21285262     (kliknij,  żeby zobaczyć zdjęcie)

W sumie zachowuję umiarkowany optymizm. „Cywilizacja białego człowieka” zginie, ale jednak przetrwa.



sobota, 2 lutego 2013

Czy da się zatrzymać postęp?


Pierwsza faza operacji antyterrorystycznej w Mali zakończona. Wyzwolone zabytkowe miasto Timbuktu nad rzeką Niger odwiedził prezydent Hollande entuzjastycznie witany przez tłumy mieszkańców wykrzykujących: Vive la France!

Nie ma się co dziwić. Ulubionym zajęciem islamistów było wchodzenie z bronią do domu, krępowanie mężczyzn i na ich oczach gwałcenie żon i córek. Jeśli któreś przypadły im do gustu, zabierali ze sobą do obozu na pustyni. Jednocześnie bardzo dbali o moralność, kobiety musiały chodzić w worach i miały zakaz kontaktów z mężczyznami. Młoda Malijka miała pecha – wybrała się z chłopakiem na przejażdżkę na motorze, gdy wrócili, zsiadła nie dostrzegając patrolu islamistów. Kosztowało to ją 99 batów, chłopak zdążył uciec i nie zatrzymał się, dopóki nie dotarł do nie opanowanej przez nich stolicy – Bamako. Po wyparciu islamistów przez oddziały francuskie i malijskie, kobiety mogły założyć ulubione kolorowe stroje, ozdoby, mogły zacząć spotykać się i rozmawiać z przyjaciółmi. Problemy mają za to studenci szkół koranicznych. Wprawdzie – jak twierdzą – są niewinni i nie mieli nic wspólnego z islamistami, ale ich tradycyjny arabski strój powoduje, że ludzie atakują ich na ulicy i starają się zlinczować. Tak więc misja cywilizacyjna islamistów w Mali wywołała nienawiść do islamu.

Ciekawe gdzie podziali się islamiści? Ich zwycięski marsz na stolicę Mali Bamako zatrzymała krwawa bitwa o miasto Konna. Potem jakby rozpłynęli się na pustyni. Ostatnia twierdza islamistów – miasto Kidal – została zdobyta w wyniku lądowania 4 francuskich samolotów z żołnierzami na miejscowym lotnisku. Równie dobrze mogliby przylecieć Air France i spacerem udać się do miasta.

Europejskim odpowiednikiem islamistów są lewacy i oni także są w fazie ofensywy. Jedni i drudzy atakują naturalną, tradycyjną i zdroworozsądkową obyczajowość. Islamiści niszczą naturalne struktury życia społecznego wprowadzając getto domowe dla kobiet, okrywając worami i traktując jak specyficzny rodzaj zwierzęcia. Dążą do ślepego podporządkowania społeczeństwa religii, której oni są jedynymi interpretatorami. Natomiast europejscy lewacy dążą do zniszczenia naturalnych struktur życia społecznego poprzez wyeliminowanie heteroseksualnej rodziny. Kolejne etapy ich kampanii to: legalizacja związków partnerskich, adopcja dzieci przez pary homoseksualne, małżeństwo homoseksualne, dyskryminacja rodziny heteroseksualnej jako faszystowskiej, klerykalnej, rasistowskiej, seksistowskiej i antysemickiej. Jeśli osiągną w tym zakresie sukces, to nieunikniona będzie dalsza walka o postęp: legalizacja pedofilii, zoofilii, kanibalizmu i nekrofilii. Postępu nie da się bowiem zatrzymać. Idealny świat lewaków to całkowite zaprzeczenie dotychczasowej faszystowsko-klerykalnej cywilizacji. Nowy, wspaniały świat lewaków to kłębowisko ludzi i zwierząt kopulujących, mordujących i pożerających się, unurzanych w spermie i odchodach. Postępu nie da się zatrzymać.

A może się da? W Mali się udało. Lewacy występują na każdym etapie historycznym i w każdym społeczeństwie. Ich historyczną rolą jest dezintegracja i spowodowanie śmierci cywilizacji. Normalnie są niezauważalni. Ujawniają się, kiedy cywilizacja słabnie i zbliża do upadku. Wtedy aktywizują się i koncentrują wobec nośnej ideologii głoszącej wrogość wobec dotychczasowej tradycji i norm społecznych. Tą ideologią może być komunizm, faszyzm, islam, liberalizm obyczajowy. Warunkiem aktywizacji lewaków jest odczuwana słabość i bezradność tradycyjnego społeczeństwa, a z drugiej strony siła przeciwstawiającej się temu społeczeństwu ideologii. Wynika stąd stwierdzona w badaniach socjologicznych labilność ideologiczna lewaków. Na przykład niemieccy komuniści w latach trzydziestych po przejęciu władzy przez Hitlera zasilili szeregi narodowych socjalistów. Po zajęciu wschodnich Niemiec przez ZSRR dawni narodowi socjaliści masowo wstąpili do partii komunistycznej. Dopóki istniało imperium sowieckie zachodnioeuropejscy lewacy zdecydowanie popierali komunizm. Po rozmontowaniu bloku sowieckiego w latach 1989-1991 podzielili się na dwa nurty: islamistyczny i liberalno-obyczajowy. Ci pierwsi czują poparcie mocarstw muzułmańskich, ci drudzy – wsparcie lewackiego pokolenia 1968, które przejęło władzę w większości państw europejskich.

Lewacy są jak bakterie i wirusy atakujące słabą i chorą cywilizację. Ale przykład Mali pokazuje, że po zaaplikowaniu odpowiedniego leku znikają, rozpływają się, jakby ich nigdy nie było. Czas na zastosowanie kuracji dla Europy.