Nauczyciele
rozpoczęli strajk typu L4 – polegający na masowym korzystaniu ze
zwolnień lekarskich – skutecznie przetestowany przez policjantów.
Powodem strajku miałyby być niskie wynagrodzenia. Dla mnie to jest
przejaw hipokryzji. Wynagrodzenia nauczycieli są rzeczywiście
żenująco niskie, dlatego nikt normalny nie podejmuje pracy w tym
zawodzie. Nie jest tajemnicą, że motywacją kariery pedagogicznej
mogą być skłonności sadystyczne, pedofilia, albo w niewielkim
procencie altruizm i samobójcze poświęcenie dla społeczeństwa.
Dlatego celem walki o podwyżkę jest zamaskowanie tej rzeczywistej
motywacji, która nie ma nic wspólnego z wynagrodzeniem. Wyjątkową
perfidią środowiska nauczycielskiego jest przy tym atakowanie
minister Zalewskiej. Powszechnie wiadomo, że kolejni ministrowie edukacji są
na ogół byłymi nauczycielami i do tego debilami. Każdy kolejny
minister wymyśla i wdraża jakieś wyjątkowe kretyństwo – np.
operacjonalizacja celów, ewaluacja – które co do istoty jest
bezsensowną biurokratyczną masakrą. Akurat na tym tle minister
Zalewska nie wyróżnia się negatywnie. Przynajmniej zlikwidowała
gimnazja, które były ośrodkami deprawacji młodzieży. Zaczynało
się od staromodnej zabawy gimnazjalistów w słoneczko:
Zabawa
była dosyć prosta. Dziewczęta rozbierały się do naga i kładły
na plecach rozwierając nogi. Wszyscy wiemy jak wygląda słońce z
dziecięcy obrazków prawda? Osoby bardziej wrażliwe musiały wypić
sporo alkoholu lub używać innych używek. Zabawa zaczynała się
gdy chłopcy stawali przed dziewczynami i uprawiali z nimi seks
zmieniając partnerki co pół minuty. Orgia grupowa kończyła się
wraz z orgazmem ostatniego z chłopaków.
Z
czasem wprowadzono urozmaicenia np. wymiękam:
Na
początku losowane są pary. Później jedna z osób rozbiera się do
bielizny lub do naga (są dwie wersje gry). Wylosowany lub wylosowana
dotykają poszczególnych partii ciała partnera. Zaczyna się
niewinnie od górnych części ciała np. głowy, twarzy, rąk. Za
każdym razem dotykający pyta, „wymiękasz?”. Jeżeli partner
nie wymięka , dotykający posuwa się coraz dalej i dalej aż do
krocza.
W
momencie gdy osoba powie „wymiękam” to przegrywa i kończy
zabawę.
Jakże
kontrastuje z tą deprawacją nauczycieli i ich wychowanków postawa
młodzieży katolickiej. Właśnie w tych dniach około świątecznych
liczne pary wyjeżdżają do Zuzeli, miejsca urodzin Prymasa
Tysiąclecia. I w tym świętym miejscu uroczyście zaręczają się.
To oni będą stanowić przyszłość narodu.
Ambasador
Mosbcherowa w słynnym liście słusznie ostrzegła premiera przed
rozpoczynaniem wojny o media. Niestety skończyłoby się to
identycznie jak z pamiętną ustawą o IPN, która miała zakneblować
oszczerców. Poruszony przez panią ambasador przykład piętnowania
neonazizmu przypomniał mi moją własną akcję demaskowania
faszystów, którą przeprowadziłem na Dolnym Śląsku.
Miasteczko
było zaniedbane.
Jednak
w wyżej położonych częściach, gdzie nie chciało się fatygować
łupieżcom z Armii Czerwonej przetrwali autochtoni wraz ze swoimi
rezydencjami. Przeprowadzona przeze mnie inspekcja wykazała jedynie
masową obecność zakwaterowanych tam turystów z Niemiec, jednak
żadnych śladów nazizmu.
Zrezygnowany
chciałem już wracać, wszakże dostrzegłem grupę młodzieży,
która mogła być faszystami. Śledziłem ich.
W
końcu już nie byłem pewien, czy te panie były nazistkami, ale
doprowadziły mnie w okolice kościoła.
Na
zabytkowych drzwiach świątyni dostrzegłem coś wydrapanego.
Powiększenie
rozwiało wszelkie wątpliwości. Dolnośląski faszyzm
zdemaskowany. Nieprzypadkowo przed 1939 witali Adolfa aż mdlejąc z
euforii.
Rządzące
w państwach Zachodu lewicowe elity wspierają napływ imigrantów i
postępującą islamizację uzasadniając to swoim humanitaryzmem,
wrażliwością społeczną, równością kultur. Faktycznie celem
jest zachowanie władzy poprzez stałe powiększanie grupy wyborców
uzależnionych od socjalu. Przedstawiciele lewicowych elit publicznie
głoszą hasła otwartości, ale sami mieszkają na ogół w
zamożnych dzielnicach, gdzie procent imigrantów i związanych z
nimi niedogodności jest minimalny. Klasa polityczna Zachodu
zainteresowana utrzymaniem władzy i wpływów na kolejną kadencję,
nie chce dostrzec długofalowych konsekwencji takiej polityki.
Takie
długofalowe konsekwencje można zilustrować na przykładzie Iranu.
Przed rewolucją islamską był to normalny kraj przypominający
Europę. Zachęcam do obejrzenia poniższych dwóch filmików. Iranki
można zaliczyć do najpiękniejszych kobiet.
Zaś
po rewolucji:
Już miesiąc po powrocie
do kraju Chomeini zwolnił wszystkie kobiety-sędziów i wprowadził
obowiązek noszenia hidżabu, czyli tradycyjnego nakrycia głowy
zakrywającego włosy. Dopuszczalny wiek zawierania małżeństw
przez kobiety – właściwie dziewczynki – obniżono do 13
lat.
Był to dopiero początek
zmian. Już w lipcu 1979 roku kobiety były publicznie chłostane
za przekroczenie norm obyczajowych i nieprzestrzeganie zasad ubioru.
Wkrótce przywrócono też karę śmierci za prostytucję i
„degradację moralną”. Jak zauważa Haleh Afshar, badający
sytuację kobiet w Iranie, zwyczaju tego nie praktykowano w tym kraju
co najmniej od początku dwudziestego wieku.
Po rewolucji przywrócono
też tradycyjną metodę egzekucji, jaką jest kamienowanie. Grozi
ono kobietom przyłapanym na cudzołóstwie i „plamiącym honor
rodziny”
Sytuacja w Europie
Zachodniej zmierza do modelu irańskiego, na razie ewolucyjnie.
Zachęcam do obejrzenia filmiku o urokach Paryża.
Jeśli
ktoś pociesza się, że w Polsce na razie problem jest minimalny –
to jest to po pierwsze postawa nacjonalistyczna – dbanie tylko o
swój kraj i nie przejmowanie się sąsiadami. Po drugie – Polska
jest zbyt małym państwem aby długofalowo obronić się przed
procesami narastającymi w Unii Europejskiej, a także
niestety w Rosji.
Opozycja
napawa się „zwycięstwem” nad PiS w drugiej turze wyborów
samorządowych, ale faktycznie przypieczętowana została klęska
pozostałych partii politycznych i organizacji samorządowych. Prosta
analiza wyników wyborów ukazuje przewagę opozycji wyłącznie w
miastach większych i średnich. A przez kogo zamieszkane są miasta?
Wiadomo – przez lemingów ogłupionych. Nie poparli PiS-u z powodu
swojej złośliwej małostkowości – a to, że odebrano im ulubiony
sposób spędzania weekendu – niedziele handlowe. A to – że
podwyższono im podatek dochodowy i składki zus, aby innym obficie
rozdawać socjal. A to – że rząd bezceremonialnie zmierza do
likwidacji trójpodziału, a docelowo i czwórpodziału władzy. A to
– że programy informacyjne TVP i PR wydają im się chamską
propagandą. A to – że przedstawiciele władzy wydają im się co
najmniej równie nadęci i bufonowaci, jak w poprzedniej ekipie. A to
- że wywoływane są bezsensowne i skazane na porażkę zadymy
międzynarodowe. Nie ma co się nad tym rozwodzić, lemingi pozostaną
lemingami.
Ale
większość stanowi Polska prowincjonalna. To prawdziwa Polska i
prawdziwi Polacy, nie pozwolą się ogłupić przez kodowców. PiS
odniósł definitywne zwycięstwo w sejmikach. Dlatego ze spokojem
może oczekiwać wyborów do Sejmu. Polska zwycięży.
Ostróda
to jeden z mazurskich kurortów konkurujący z Mikołajkami,
Giżyckiem czy Mrągowem. Wyróżnia się ponurą, deszczową pogodą.
Mimo wszystko wywiera jednak pozytywne wrażenie.
Nad
jeziorem Drwęckim odrestaurowano posągi dawnych bogiń tzw. bab
pruskich. Nikt już nie pamięta ich imion, ale są piękne.
Pieczołowicie
odbudowano stare miasto.
Pogrążyłem
się w aktywności turystycznej, nic nie zapowiadało nadchodzącego
dramatu. Właściwie był jeden moment, który mógł stać się
ostrzeżeniem, ale zlekceważyłem go. W knajpie nad jeziorem
zauważyłem, że siedząca przy stoliku obok liczna rodzina
rozmawiała na przemian po polsku i po niemiecku, płynnie zmieniając
jeden język na drugi. Pomyślałem, że do Ostródzian przyjechała
rodzina z Niemiec, ale nie zastanawiałem się nad tym więcej.
W
końcu znużyło mnie przebywanie w tłumie turystów i wybrałem się
poza miasto. Widok pól, łąk i lasów ukoił mnie. Szedłem dosyć
długo. W pewnym momencie natrafiłem na ciekawe miejsce. Wzgórze
otoczone było kolistym wzniesieniem, jakby usypanym ręką
człowieka.
W
końcu jednak zachciało mi się lać. Teren był bezludny, więc
stanąłem pod jakąś tablicą i z ulgą zaspokoiłem potrzebę
fizjologiczną.
Właśnie
skończyłem, kiedy w odległości kilkunastu metrów jakby spod
ziemi zaczęły wydobywać się dziwne postacie. Wyglądaliby
właściwie komicznie – czarne krótkie spodenki, grube pasy z
prostokątną klamrą, brązowe koszule z czarnym krawacikiem i
czerwoną przepaską na ramieniu – gdyby nie kominiarki na twarzach
i małe sztyleciki w dłoniach. Do tego gniewnie ryczeli coś po
niemiecku – zrozumiałem tylko: TANNENBERG DENKMAL, SCHANDE,
WERWOLF, HALT. Nie trzeba mi było dwa razy powtarzać. Rzuciłem się
do ucieczki. To było koszmar. Zaciekle gonili mnie aż do Ostródy,
co gorsza trafiłem nie do centrum, tylko na przedmieście, przed
którym w hotelu surowo mnie ostrzegano. Dzielnica cygańska. Chyba
słusznie ostrzegano, bo na narożnym budynku dużymi literami
napisano: WCHODZISZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ. Dalej kłębiło
się mnóstwo Cyganów. Nie miałem wyboru, dyszałem już resztką
sił. Wbiegłem. Za mną oprawcy, jednak zaraz zatrzymali się, bo
drogę zastąpiła im grupa Romów. Prześladowcy wydali z siebie
przeraźliwy skowyt i ku mojej uldze wycofali się. Ulga była
chwilowa, bo dwóch rosłych Cyganów chwyciło mnie za ramiona
informując, że mam udać się z nimi. Po drodze rozglądałem się.
Dzielnica była zaniedbana, ale malownicza. Uroczy był widok młodej
Romki, która w kwiecistym szlafroku i papuciach z czarnym futerkiem
udawała się do sklepiku spożywczego. Za chwilę, jednak przyszła
myśl, że prowadzą mnie chyba do jakieś izby tortur. Doprowadzili
mnie do starszego cygańskiego, to znaczy starszego rangą, bo
wiekowo wyglądał około czterdziestki. Brunet z wąsami, cechował
się nienaganną elegancją, pomimo upału ubrany był w czerwoną
koszulę, czarne długie spodnie i czerwone pantofle w odcieniu
koszuli, do tego obfity złoty łańcuch na szyi. W konfrontacji z
nim czułem się głupio – w T-shircie, krótkich spodniach, do
tego cały umorusany. Zapytał, co się wydarzyło. Uznałem, że
ściemnianie nic nie da i szczerze opowiedziałem o incydencie. Kiedy
skończyłem, ku mojemu zaskoczeniu zareagował rubasznym śmiechem.
- Kto
jest wrogiem nacjonalistów niemieckich, jest naszym przyjacielem.
Niemcy strasznie prześladowali nas w czasie wojny, Polacy nas tylko
dyskryminują. Zapraszam na poczęstunek.
Udaliśmy
się w kierunku jego rezydencji. Spodobało mi się, że mijane
Romki patrzyły prosto w oczy i uśmiechały się. Jaka to różnica
w porównaniu z niedostępnymi i wyniosłymi mazurskimi blondynkami w
centrum Ostródy. Poczęstunek odbył się w stojącym w ogrodzie
wozie cygańskim.
- W
ten sposób kultywujemy nasze tradycje – wyjaśnił Starszy.
Podano
pieczonego kurczaka na zimno i wino. Ale ważniejsza była rozmowa.
Starszy wyjaśnił mi genezę incydentu.
- Wkroczyłeś
na teren mauzoleum Hindenburga. Niemcy przed wojną wybudowali tam
pomnik w kształcie zamku krzyżackiego z ośmioma wieżami aby
uczcić zwycięstwo armii niemieckiej nad rosyjską na początku
pierwszej wojny światowej. Nazwali ten kompleks Tannenberg-Denkmal.
Następnie pochowano tam byłego dowódcę zwycięskiej armii i
byłego prezydenta Niemiec von Hindenburga. W okresie rządów
Hitlera kompleks był najważniejszym pomnikiem niemieckiego
militaryzmu, symbolizującym zwycięstwo i wyższość nad
Słowianami. Po II wojnie obiekt został zniszczony.
- Ale
skąd znaleźli się tam moi prześladowcy?
- Obiekt
został zniszczony, ale pozostały podziemia, w których współcześnie
kryjówkę urządzili sobie niemieccy nacjonaliści. A ty odlałeś
się na ich największą świętość! - znowu zaśmiał się
rubasznie.
Sprawa
wyjaśniła się, ale spróbowałem uzyskać odpowiedź na jeszcze
jedno pytanie.
- Widzę,
że jesteście kulturalni i zaradni. Dlaczego wasza dzielnica
jest tak zaniedbana?
- Nie
tylko tutaj niestety władze miejskie dyskryminują Romów. Ale jest
i drugie dno. Geneza sytuacji sięga do czasów drugiej wojny
światowej. Ostróda połączona jest kanałem żeglugowym z
Elblągiem.
Zaskoczyła
mnie ta informacja.
- Widziałem
jakieś statki na jeziorze, ale pływają aż do Elbląga?
- Niemcy
wybudowali ten kanał w okresie zaboru pruskiego. Jest poważne
podejrzenie że pod koniec drugiej wojny światowej wykorzystano ten
kanał do przewiezienia Bursztynowej Komnaty z Królewca przez Elbląg
do Ostródy.
- Do
Ostródy? Gdzie tutaj można by ją ukryć?
- Nasza
dzielnica rozciąga się wokół góry na której znajduje się stary
cmentarz. Wprawdzie góra nazywa się Polska Górka i znajdują się
na niej zabytkowe groby świadczące o polskości tych ziem, na
przykład grób polskiego patrioty pastora Gustawa Gizewiusza, jednak
cmentarz jest totalnie zapuszczony, porośnięty dziką roślinnością.
Zaniedbanie cmentarza i zaniedbanie naszej dzielnicy jest naszym
zdaniem celowe. W podziemiach cmentarza ukryto Bursztynową Komnatę
i do czasu jej odnalezienia przez wtajemniczone osoby widok okolicy
ma odstraszać intruzów. Mało kto odważa się tu zapuścić.
Zaszokowała
mnie ta mroczna tajemnica, a także szczerość i gościnność
Cyganów. Serdecznie pożegnałem się z gospodarzem, odeskortowany
do granicy dzielnicy romskiej szczęśliwie wróciłem do hotelu.
Kiedy
kolejnego dnia błądziłem po Ostródzie natrafiłem na gmach
Mniejszości Niemieckiej. Stowarzyszenie nosiło nazwę Tannen.
Tannen – Tannenberg. Alles klar.
Na
konwencję wyborczą Patryka Jakiego przy ul. Złotej przyszły tłumy
ludzi. Kandydat na prezydenta Warszawy zaprezentował wizję nowej
dzielnicy. „Będzie
to obszar największych innowacji i najniższych podatków” –
powiedział polityk.
Polityk
wymieniał, że chce, by nowe tereny pełniłyby funkcje rekreacyjną
z basenami i aquaparkami, funkcje sportową, turystyczną, czy
wreszcie biurową, usługową i mieszkaniową.
Podkreślił,
że ma zamiar stworzyć tam największy w Europie citylab, który
będzie płucami Warszawy.
W
nowej dzielnicy miałby być też wprowadzony elektroniczny system
zarządzania ruchem, taksówki wodne i lepszy transport publiczny.
Rozwój
dzielnic Warszawy nad Wisłą odbywał się do tej pory ewolucyjnie.
W latach 2001-2003 za prezydentury Pawła Piskorskiego i Lecha
Kaczyńskiego zbudowano tunel Wisłostrady. Pozwoliło to przybliżyć
miasto do brzegu Wisły odciętej dotąd ruchliwą arterią. HGW
oprócz wchodzenia w d... LGBT i cyklistom nie zablokowała
przynajmniej paru nadwiślanych inwestycji – Centrum Nauki Kopernik
oddane w 2010, Park Fontann na Podzamczu – 2011, początek
przebudowy Bulwarów Wiślanych – 2013.
Natomiast
Jaki postuluje rewolucję. Kojarzy mi się to z komunistycznym
przedsięwzięciem – budową monstrualnej strzykawy – pałacu
kultury i nauki im Józefa Stalina, kosztem wyburzenia centrum
Warszawy (wiele kamienic w tym obszarze nadawało się do odbudowy).
Do tej pory architekci nie mają pomysłu co zrobić z tym smutnym
pustkowiem w środku miasta. Konkurencyjnym pomysłem był plan
przebudowy Berlina na stolicę świata – miasto Germania. Tego na
szczęście dla Berlińczyków nie udało się zrealizować.
Proponuję
Jakiemu, aby wybrał się na spacer po mieście. Już kilka
kilometrów od centrum Warszawiacy mieszkają w takich budynkach:
zaniedbana
drewniana kamienica z XIX wieku
dom
z balkonami bez podłóg
Nie
potrzeba citylab z XIX dzielnicy aby ujawnić totalitarne zapędy
niektórych polityków.
Niedawno
przebywałem na szkoleniu odbywającym się w jednym z warszawskich
wieżowców. Wreszcie nadeszła przerwa – czas na zaopatrzenie się
w herbatę, kawę i jakieś przekąski. Ale najpierw udałem się do
toalety. Błądzenie po meandrach korytarzy biurowych jest zazwyczaj
nieco kłopotliwe, jednak w miarę szybko udało mi się odnaleźć
odpowiednie drzwi. Energicznie wkroczyłem do środka... i
osłupiałem. Ujrzałem kolejkę kilku pań. Niezwłocznie opuściłem
lokal i spojrzałem na naklejkę na drzwiach:
- męska
Wszedłem
ponownie, już nieco nieśmiało. Panie spojrzały na mnie z
satysfakcją.
- Kolejka!
- poinformowała mnie jedna.
- Jak
pan chce bez kolejki, można skorzystać z pisuaru – druga z pań
pogardliwie wskazała urządzenia pod ścianą.
Wydało
mi się to zbyt krępujące i posłusznie zająłem miejsce w
kolejce.
Incydent
ten przekonał mnie, że kultura gender, którą do tej pory
krytykowałem teoretycznie, brutalnie wkroczyła w moje życie.
Zgodnie z regułami gender panie mogą bez skrępowania korzystać z
męskiej toalety, ale gdybym ośmielił się wejść do toalety
damskiej niewątpliwie zostałbym oskarżony o molestowanie. Zapewne
także o próbę gwałtu, a może i gwałt sensu stricto.
Dlatego
uważam, że z punktu widzenia interesów mężczyzn należy
wprowadzić toalety ogólne, do wykorzystania przez obie płcie, czy
też nawet kilka czy kilkanaście płci dodatkowych, wynikających z
ideologii gender. Jednak w tej sytuacji pisuary stają się zbędne.
Zgodnie
z decyzją rządu Lotnisko Chopina zostanie za około 10 lat
zamknięte i zastąpione przez CPK w Baranowie. Podróżni zamiast
prawie z centrum Warszawy będą wylatywać z miejscowości odległej
o ok. 40 km.
Rolę
pomocniczego lotniska dla Warszawy pełni Modlin odległy również o
ok. 40 km. Lotnisko to znalazło się jednak w niełasce jednego z
udziałowców PP „Porty Lotnicze”, które blokuje plany
rozbudowy.
Raport
firmy Arup, który powstał na zlecenie PP "Porty Lotnicze",
rekomenduje przeniesienie części ruchu z Lotniska Chopina do
Radomia.
Na
konferencji prasowej 4 kwietnia PP "Porty Lotnicze" i Arup
zaprezentowały dane i wnioski z przygotowanej analizy. Zdaniem
spółki wynika z nich, że najlepszym kandydatem na lotnisko
komplementarne dla Lotniska Chopina jest port lotniczy Radom-Sadków.
Miałoby
o tym świadczyć 425 mln zł potrzebne na rozbudowę
infrastruktury lotniska do poziomu 3 mln pasażerów rocznie,
wydłużenie drogi startowej do 2,5 km i 20 miesięcy na
przeniesienie ruchu z Lotniska Chopina. Osiągnięcie przepustowości
na poziomie 7-9 mln pasażerów rocznie w II fazie rozbudowy miałoby
zapewnić 467 mln zł.
Modlin
już teraz dysponuje drogą startową o długości 2,5 km i
maksymalną przepustowością na poziomie 3-3,5 mln pasażerów
rocznie. Pierwsza faza rozbudowy wyceniana na 1,045 mld
zł pozwoliłaby na wydłużenie pasa startowego do 2,8 km
i zwiększenie przepustowości do poziomu 8-10 mln pasażerów
rocznie. Arup oszacowała czas potrzebny do przeniesienia ruchu na 45
miesięcy. II faza rozbudowy Modlina, która pozwoliłaby na wzrost
przepustowości do 13-15 mln pasażerów rocznie (czyli niewiele
mniej niż w 2017 r. obsłużyło Lotnisko Chopina) wyceniona została
na 202 mln zł.
W
sumie z raportu wynika koszt rozbudowy lotniska w Radomiu 892 mln,
zaś koszt rozbudowy lotniska w Modlinie do nieco wyższego poziomu
przepustowości 1,045 mld zł. Nie tylko moje wątpliwości budzą
przesłanki decyzji o wyborze Radomia. Lotnisko w Radomiu zbudowane
aby zaspokoić lokalne aspiracji obecnie stoi całkowicie nie
wykorzystywane. Lotnisko w Modlinie działa na pełnych obrotach.
Nic w tym dziwnego. Większość pasażerów to mieszkańcy
aglomeracji warszawskiej. Odległość z centrum do Modlina – ok.
40 km, zaś do Radomia – ponad 100 km. Niektórzy jako przyczynę
tej decyzji uważają wpływ wybitnych polityków PiS
reprezentujących okręg radomski – np. Marka Suskiego i Adama
Bielana. Ja uważam, że przesłanką polityczną jest przede
wszystkim chęć ukarania mieszkańców Warszawy za niechęć wobec
PiS, którą wykazują w wyborach i sondażach.
Na
lotnisko główne będą jechać 40 km zamiast kilku minut jazdy (bez
korków) na warszawskie Okęcie, na lotnisko pomocnicze będą jechać
100 km zamiast 40 km do Modlina.
Najeźdźcy,
aby zaznaczyć swoją dominację nad niepokorną Warszawą wznosili
okazałe obiekty architektoniczne. Na przykład władze carskie w
1912 roku zakończyły budowę Soboru św. Aleksandra Newskiego na
placu Saskim, obecnie Piłsudskiego. Był jednym z najbardziej
okazałych budynków w Warszawie.
Władze
PiS po odebraniu władzom Warszawy praw do tego terenu wznoszą na
placu Piłsudskiego kompleks pomników smoleńskich. Istniejący
pomnik katastrofy smoleńskiej „trap” ma być połączony
czerwonym granitowym chodnikiem z pomnikiem prezydenta Lecha Kaczyńskiego,
dorównującym wysokością pobliskiemu pomnikowi
Piłsudskiego. Ma to wyglądać tak, jakby prezydent miał zejść z
pomnika i udać się chodnikiem w stronę „trapu”, prowadzącego
do nieba.
Sobór
na placu Piłsudskiego został rozebrany w latach dwudziestych.
Zastanawiam się, jakie będą losy kompleksu smoleńskiego, czy
stanie się on katalizatorem pojednania narodowego?
Czasy
świetności Białowieży to okres międzywojenny, kiedy Puszcza nie
była przegrodzona stalinowską granicą. Ale przede wszystkim okres
przed pierwszą wojną światową, gdy miejscowość ta była
rezydencją carską. Niestety władze PRL-u z godną pożałowania
zawziętością niszczyły wszelkie porozbiorowe pamiątki. Z pałacu
cara pozostała tylko brama:
Oraz
park:
Współcześnie
udało się odrestaurować zabytkową stację kolejową:
Ludność
Białowieży jest w większości prawosławna, o czym świadczy
zadbana cerkiew:
Natomiast
kościół katolicki jest zaniedbany i wygląda na opuszczony:
Skoro
stwierdziłem większość prawosławną, zaciekawiła mnie kwestia
narodowości Białowieżan. Przysłuchując się rozmowom miejscowych
stwierdziłem, że niewątpliwie odbywają się w języku polskim.
Natomiast radia słuchają białoruskiego, bo serwuje obficie lokalną
muzykę ludową. Przyznam, że sam na ogół nie mam ochoty słuchać
muzyki z polskich stacji radiowych, bo dominuje pop i rock.
Dziennikarze muzyczni traktują muzykę pop jako rodzaj religii,
której są kapłanami, a wykonawcy bogami. Audycja muzyczna
przypomina liturgię. Niedawno w Trójce usłyszałem na przykład
surową klątwę Manna, który przypomniał, że Trójkę stworzono
dla „dobrej” muzyki, a nie jakichś Zenków czy Sławomirów.
Polska
utraciła wschód także z powodu hermetyczności naszej szlacheckiej
kultury nie obejmującej całego społeczeństwa. Jako mieszkaniec
wsi nie mam problemu z akceptacją disco-polo. Utwory te poruszają
nieraz ważne problemy społeczne, na przykład małżeństwa
wymuszonego przez rodzinę.
4
marca to ostatnia bezwarunkowa niedziela handlowa w Polsce.
Totalitarne państwo pozbawia Polaków wolności dokonywania zakupów,
kiedy chcą i spędzania wolnego czasu, tak jak chcą. Jedną z
przyczyn jest dążenie PiS do przypodobania się związkom
zawodowym. Warto zauważyć, że:
Członkostwo
w związkach zawodowych deklaruje zaledwie co dwudziesty Polak (5%),
czyli mniej więcej co dziesiąty pracownik najemny (11%).
Główną
przyczyną moim zdaniem jest jednak dążenie tej partii do
eliminacji klasy średniej. Od tego roku zostaniemy pozbawieni
możliwości wydawania zarobionych pieniędzy poprzez zakaz handlu w
niedziele, od przyszłego roku zostaniemy zaś pozbawieni pieniędzy
poprzez drastyczne podwyższenie podatków. Rdzeń ideologii PiS-u to
nienawiść zakompleksionego małomiasteczkowego pospólstwa do
„elit”. Niestety zamiast oczyszczenia Polski z oszustów i
złodziei z PO następuje brutalna likwidacja zalążków całej
klasy średniej – jednostek zdolnych i pracowitych, poprzez
równanie w dół.
Klasa
średnia w Polsce jednak sama na to zasłużyła. Klasa ludowa
wykazuje racjonalność polityczną, głosując na partię, która
realizuje jej interesy poprzez wzmożone transfery socjalne: 500 +,
mieszkanie plus + itd. Klasa średnia wykazuje kompletny kretynizm
polityczny dzieląc swoje głosy na partie, które ją cynicznie
oszukują np. PO lub są wobec niej jawnie wrogie np. PiS. Wysoki
poziom inteligencji w innych sferach nie idzie w parze z inteligencją
polityczną. Wyborcy nie kierują się zdrowym rozsądkiem i swoimi
interesami, lecz podniecają się ideologiczną papką serwowaną
przez specjalistów od marketingu politycznego.
Architektura
Bukowiny Tatrzańskiej przypomina o skomplikowanej historii tych
ziem. Domy w stylu góralskim obfitują w polskie flagi, ale na
drewnianych ścianach można znaleźć wyrzeźbione swastyki.
7
listopada 1939 r. – czarny, odkryty mercedes sunie ulicami Krakowa,
które toną w morzu flag ze swastykami. Limuzyną podróżuje
generalny gubernator Hans Frank. Na Wawelu witają go niemieccy
oficerowie i urzędnicy, ale uwagę Franka zwraca przede
wszystkim... delegacja podhalańskich górali, która na tle
jednolicie ubranych Niemców wyróżnia się wielobarwnymi strojami.
Mężczyźni zarzucili na ramię haftowane cuchy, w rękach
trzymają kapelusze z muszelkami i ciupagi; kobiety
założyły wielobarwne gorsety i spódnice z tybetu.
Pięcioosobowej grupie przewodzi przedstawiciel znanego góralskiego
rodu. Górale są uśmiechnięci, a ich obecność podczas
powitania Hansa Franka i odświętne stroje nie są przypadkowe.
Zjawili się tu z własnej woli w celu przypieczętowania
zawartego nieco wcześniej sojuszu góralsko-niemieckiego.
Krzeptowski wyciąga kartkę i nieco niepewnym głosem odczytuje
po niemiecku peany na cześć gubernatora. Na koniec wręcza mu
w prezencie złotą ciupagę.
Wprawdzie
ponury czas okupacji dawno minął, ale reżim pisowskiej dobrej
zmiany sprawia, że obecnie też nie jest łatwo. Po przyjeździe do
Bukowiny postanowiłem umówić się na spotkanie z miejscowym kołem
naturystów. Znalazłem konspiracyjny kontakt w necie, ale wyjaśniono
mi, przykro im, ale nie ufają mi, to może być prowokacja. Musiałem
najpierw spotkać się osobiście z ich agentem, miałem zapukać pod
pewien adres pod warunkiem, że w oknie nie będzie kwiatka. Nie było
kwiatka, otworzył brodacz (imię zmienione) Juliusz. Opowiedział
mi, że od czasu przejęcia władzy przez PiS są brutalnie ścigani
przez policję. Już nie mogą spotykać się na takich otwartych
łąkach:
Tylko
w zamaskowanych lokalach takich jak te:
Moja
szczera twarz wzbudziła zaufanie, bo zaprosił mnie na wieczorne
spotkanie koła naturystów w jednym z tych lokali (nie mogę
zdradzić w którym). Miałem przynieść zapas piwa. Zaopatrzyłem
się sześciopak Żywca i po zmroku zacząłem przedzierać się
przez zamaskowany otwór w piwnicy. Za to w środku było nastrojowo,
zapalone świece, przywitałem się z Juliuszem, zauważyłem nawet
obiecujące panie naturystki. Czym prędzej przebrałem się, czy też
raczej rozebrałem w strój organizacyjny. Już miałem przystąpić
do ceremoniału powitania kiedy w głębi budynku rozległ się
głuchy hałas. W parę osób chwyciliśmy świeczki i ruszyliśmy na
piętro, aby sprawdzić. Nagle z przeciwka pojawiły się światła
latarek, rozległ się krzyk:
-
To policja, uciekamy!
Wybuchła
ogólna panika, wszyscy zaczęli uciekać w różne strony. Zgubiłem
świeczkę, po ciemku schroniłem się w jakimś pomieszczeniu.
Wpadłem na coś, to chyba był stół. Namacałem na nim jakieś
spore kwadratowe przedmioty, wziąłem jeden na wszelki wypadek, bo
brakowało mi ubrania. Po chwili do pokoju wpadła jakaś postać z
latarką, ale światło momentalnie zgasło i zapadła cisza. Na
zewnątrz przez jakiś czas trwał tupot ucieczki, ale wszystko
ucichło. Ale w pokoju w ciemnościach ktoś był. Zdecydowałem się,
że już mi wszystko jedno. Zasłoniłem się kwadratowym przedmiotem
i odezwałem się:
-
Zapal tę lampkę.
To
chyba nie był policjant, bo krzyknął z przerażenia. Ale po chwili
zapalił. Okazało się, że intruzem był wystraszony chuderlawy
młodzieniec w ciemnym stroju. Spojrzał na mnie zaszokowany, okazało
się, że zasłaniam się waflem.
-
Nie jesteś z policji? - zapytał.
-
Chyba nie wyglądam.
-
Faktycznie, może chcesz jakieś ubranie?
-
Podaj, ale zgaś na chwilę.
W
ciemności szybko ubrałem się. Kiedy znowu zapalił latarkę, z
zaskoczeniem stwierdziłem, że jestem w mundurze SS. Tym niemniej
przedstawiliśmy się. Max (imię zmienione) wyjaśnił, że należy
do lokalnej grupy SS, która kontynuuje tradycje Goralenvolku.
Okazało się, że przypadkowo tajne spotkanie koła naturystów i
koła SS nastąpiło w tym samym zamaskowanym lokalu, co spowodowało
obustronną panikę. Skoro tylko my dwaj pozostaliśmy na imprezie,
odszukaliśmy zapas piwa i niespiesznie spożyliśmy. Pod koniec
przyszło mi na myśl zapytać:
-
A po co wam ten zapas wafli na spotkanie organizacyjne?
- To
proste. Chrześcijanie spożywają opłatek, a nasz germański bóg
Thor jest o wiele potężniejszy, dlatego, aby go uczcić spożywamy
wafle...
I
tak skończył się mój pierwszy wieczór w Bukowinie Tatrzańskiej.
Zamiast integracji w gronie naturystów wypiłem piwo w mundurze SS,
zagryzając waflem.
Postanowiłem
poświęcić parę słów akcji #MeToo dotyczącej wynurzeń
celebrytek po seks skandalu Harveya Weinsteina. Genezą problemu są
sprzeczności związane z naturalnym dla naszego gatunku modelem
zachowań seksualnych. Kobiety starają się wyglądać i zachowywać
atrakcyjnie, aby znaleźć partnerów lub dowartościować się
podziwem otoczenia. Zachęceni tym mężczyźni podejmują próby
zbliżenia. Jednak kobiety nie są zainteresowane byle jakim
partnerem, ich atrakcyjność ma służyć wyborowi odpowiadającego
im partnera, a zbliżenie tolerowane jest tylko w zakresie, jaki im
na danym etapie i z daną osobą odpowiada. Ten model generalnie
sprawdza się służąc optymalizacji doboru naturalnego, jednak
powoduje nieprzyjemne skutki uboczne. Dla mężczyzn – uczucie
poniżenia, kiedy atrakcyjna kobieta z pogardą odrzuca jego
starania. Dla kobiet – odrażające przypadki molestowania, kiedy
mężczyźni nie wycofują się pomimo odmowy. Uważam, że w
cywilizacji zachodniej problem molestowania powinien być
rozwiązywany na drodze prawnej. Zgłoszone przypadki wyjaśniane i w
razie udowodnienia winy zastosowana adekwatna kara.
Nieprzyjemne
skutki uboczne interakcji seksualnej stały się genezą wielkiej
religii – islamu. Centralną częścią nauk Koranu jest publiczna
deseksualizacja i ubezwłasnowolnienie kobiet. Pozbawienie kobiet
prawa do atrakcyjnego wyglądu i interakcji seksualnej, zakucie ich w
wory raz na zawsze rozwiązało ten problem w cywilizacji
muzułmańskiej. Uzupełnieniem jest moda na hodowanie kóz.
Przeciwstawne
rozwiązanie w cywilizacji zachodniej forsują feministki – to
psychiczna kastracja mężczyzn. Takie ich wytresowanie, że kobiety
mogą chodzić publicznie choćby gołe, a mężczyźni, wbrew
naturalnemu instynktowi nie mogą ich dotknąć, odezwać się do
nich, skomentować, ani nawet spojrzeć. W awangardzie akcji #MeeToo
znalazły się podstarzałe celebrytki. Niestety nie wzbudzają już
takiego zainteresowania swoimi wdziękami, więc tym natrętniej
publicznie przypominają traumatyczne doświadczenia z przeszłości,
kiedy ktoś spojrzał im w dekolt, dotknął pupy, wyraził chęć
seksu albo przespał się z nimi. Wydarzenia te w swoim czasie jakoś
nie były na tyle dotkliwe, aby zostały zgłoszone jako
przestępstwo seksualne. Mamy więc do czynienia z nową modą
promocji celebrytek. Samo w sobie to ma nawet pewien urok. Niestety,
kampania #MeeToo została wykorzystana przez feministki jako
doskonałe narzędzie w prowadzonej przez nie od wielu lat kampanii
psychicznej kastracji mężczyzn. W krajach skandynawskich dochodzimy
już do rozwiązań prawnych, w których do odbycia nawet stosunku
wewnątrz małżeństwa niezbędny jest pakiet badań lekarskich i
zgoda potwierdzona notarialnie, w przeciwnym przypadku nieuchronnie
grozi oskarżenie o gwałt.
Czym
może się to wszystko skończyć?
Największe
firmy specjalizujące się w inteligentnych seks robotach, czyli
Synthea Amatus, Realbotix i True Companion prześcigają się w
spełnianiu fantazji seksualnych swoich klientów. To właśnie ta
ostatnia marka odpowiedzialna jest za stworzenie Samanthy, czyli
robota potrafiącego nie tylko zaspokoić seksualnie swojego
właściciela, ale także porozmawiać z nim o pogodzie i pożartować.
Dr
Jordi Vallverdú, specjalista od AI (sztucznej inteligencji)
przekonuje, że po świętach rynek seks robotów wart będzie
najwięcej w historii, bo aż 30 miliardów dolarów. Poza tym doktor
przewiduje, że w 2018 roku nastąpi prawdziwy rozkwit sprzedaży
robotów do seksu.