Tajemnicze
to góry, bo już sama odmiana budzi wątpliwości – Bieszczadów,
czy Bieszczad. Pierwszy raz się tam wybrałem. Ostatnio z naszej
rodziny przebywał w tej okolicy mój dziadek – walczył jako
żołnierz w latach czterdziestych ubiegłego wieku.
Mit
Bieszczadów przedstawia je jako ostatni skrawek kresów, jako ziemię
pionierów, samotników, indywidualistów, miejsce, w którym
odnajdujemy wolność i sens życia, w którym zakochujemy się w
naturze i pierwotnej przyrodzie.
Faktycznie
spotykałem osoby, które wyglądały, jakby przyjechały szukać
wolności i sensu życia. Wydawały się jednak raczej zagubione.
Miałem wrażenie, że spoglądały na mnie z nadzieją, że akurat
ja mam ten mistyczny klucz i potrafię im go przekazać. Niestety
pogrążony w cynizmie nie miałem i nie szukałem klucza wolności.
W
praktyce Bieszczady współczesne funkcjonują jak doskonale
zorganizowane przedsiębiorstwo komercyjne. Codziennie rano turyści
dojeżdżają z miejsc zakwaterowania na parkingi zlokalizowane obok
atrakcji – np. stacji kolejki wąskotorowej w Majdanie, Połoniny
Wetlińskiej lub Caryńskiej. Parkingi mieszczą tysiące samochodów
sprawnie kierowanych przez obsługę z krótkofalówkami. Z parkingu
można iść na szlak na piechotę i wrócić, albo podjechać kilka
kilometrów busem turystycznym, aby przedłużyć sobie trasę.
Połoniny – łąki na górach powyżej górnej granicy lasów –
to wprawdzie oklepana atrakcja, gdzie w sezonie maszerują tysiące
turystów, ale na mnie i tak zrobiły niesamowite wrażenie.
Ciekawego
odkrycia dokonałem natomiast w lesie. Obala to moim zdaniem głoszone
przez oficjalnych historyków teorie na temat wojny
rosyjsko-japońskiej 1904-1905. Okazuje się, że oddziały japońskie
dotarły aż do Bieszczadów. Świadczą o tym znaki zachowane na
drzewach.
Zwróciło
moją uwagę, że współczesna ludność zamieszkująca Bieszczady –
narodowości polskiej – ma pozytywny stosunek do łemkowskich
tradycji tych ziem. Przy szkołach organizowane są polsko-ukraińskie
towarzystwa historyczne, funkcjonują restauracje w stylu ukraińskim,
na szlakach na tabliczkach informacyjnych są napisy także w języku
ukraińskim. Jakże kontrastuje to z podejściem naszych wschodnich
sąsiadów, którzy tępią polskie pamiątki, chcą wyrzucić lwy z
Cmentarza Łyczakowskiego, za to stawiają niezliczone pomniki
banderowców.
Polska
nigdy nie miała i nadal nie ma skutecznej polityki historycznej.
Zwiedziłem pomnik żołnierzy polskich, których garstka broniła
się przed tysiącami upowców. Może mój dziadek walczył w tym
okopie. Pomnik jest zaniedbany, pomalowany obraźliwymi napisami.
Niewątpliwie prowokują do tego postkomunistyczne napisy o
„utrwalaniu władzy ludowej”. Moim zdaniem należałoby by pomnik
przebudować, napisy zmienić. Ci żołnierze nawet jeśli byli w
armii ludowej, w tym miejscu walczyli o to, aby nie mordowano
Polaków.