Postanowiłem
poświęcić parę słów akcji #MeToo dotyczącej wynurzeń
celebrytek po seks skandalu Harveya Weinsteina. Genezą problemu są
sprzeczności związane z naturalnym dla naszego gatunku modelem
zachowań seksualnych. Kobiety starają się wyglądać i zachowywać
atrakcyjnie, aby znaleźć partnerów lub dowartościować się
podziwem otoczenia. Zachęceni tym mężczyźni podejmują próby
zbliżenia. Jednak kobiety nie są zainteresowane byle jakim
partnerem, ich atrakcyjność ma służyć wyborowi odpowiadającego
im partnera, a zbliżenie tolerowane jest tylko w zakresie, jaki im
na danym etapie i z daną osobą odpowiada. Ten model generalnie
sprawdza się służąc optymalizacji doboru naturalnego, jednak
powoduje nieprzyjemne skutki uboczne. Dla mężczyzn – uczucie
poniżenia, kiedy atrakcyjna kobieta z pogardą odrzuca jego
starania. Dla kobiet – odrażające przypadki molestowania, kiedy
mężczyźni nie wycofują się pomimo odmowy. Uważam, że w
cywilizacji zachodniej problem molestowania powinien być
rozwiązywany na drodze prawnej. Zgłoszone przypadki wyjaśniane i w
razie udowodnienia winy zastosowana adekwatna kara.
Nieprzyjemne
skutki uboczne interakcji seksualnej stały się genezą wielkiej
religii – islamu. Centralną częścią nauk Koranu jest publiczna
deseksualizacja i ubezwłasnowolnienie kobiet. Pozbawienie kobiet
prawa do atrakcyjnego wyglądu i interakcji seksualnej, zakucie ich w
wory raz na zawsze rozwiązało ten problem w cywilizacji
muzułmańskiej. Uzupełnieniem jest moda na hodowanie kóz.
Przeciwstawne
rozwiązanie w cywilizacji zachodniej forsują feministki – to
psychiczna kastracja mężczyzn. Takie ich wytresowanie, że kobiety
mogą chodzić publicznie choćby gołe, a mężczyźni, wbrew
naturalnemu instynktowi nie mogą ich dotknąć, odezwać się do
nich, skomentować, ani nawet spojrzeć. W awangardzie akcji #MeeToo
znalazły się podstarzałe celebrytki. Niestety nie wzbudzają już
takiego zainteresowania swoimi wdziękami, więc tym natrętniej
publicznie przypominają traumatyczne doświadczenia z przeszłości,
kiedy ktoś spojrzał im w dekolt, dotknął pupy, wyraził chęć
seksu albo przespał się z nimi. Wydarzenia te w swoim czasie jakoś
nie były na tyle dotkliwe, aby zostały zgłoszone jako
przestępstwo seksualne. Mamy więc do czynienia z nową modą
promocji celebrytek. Samo w sobie to ma nawet pewien urok. Niestety,
kampania #MeeToo została wykorzystana przez feministki jako
doskonałe narzędzie w prowadzonej przez nie od wielu lat kampanii
psychicznej kastracji mężczyzn. W krajach skandynawskich dochodzimy
już do rozwiązań prawnych, w których do odbycia nawet stosunku
wewnątrz małżeństwa niezbędny jest pakiet badań lekarskich i
zgoda potwierdzona notarialnie, w przeciwnym przypadku nieuchronnie
grozi oskarżenie o gwałt.
Czym
może się to wszystko skończyć?
Największe
firmy specjalizujące się w inteligentnych seks robotach, czyli
Synthea Amatus, Realbotix i True Companion prześcigają się w
spełnianiu fantazji seksualnych swoich klientów. To właśnie ta
ostatnia marka odpowiedzialna jest za stworzenie Samanthy, czyli
robota potrafiącego nie tylko zaspokoić seksualnie swojego
właściciela, ale także porozmawiać z nim o pogodzie i pożartować.
Dr
Jordi Vallverdú, specjalista od AI (sztucznej inteligencji)
przekonuje, że po świętach rynek seks robotów wart będzie
najwięcej w historii, bo aż 30 miliardów dolarów. Poza tym doktor
przewiduje, że w 2018 roku nastąpi prawdziwy rozkwit sprzedaży
robotów do seksu.
https://kobieta.wp.pl/w-swieta-wzrosnie-sprzedaz-seks-robotow-staly-sie-czescia-naszego-zycia-6201523111175809a