Parę
lat temu byłem na weselu u rodziny we wsi kurpiowskiej. Uwagę gości przykuł
ksiądz udzielający ślubu – sympatyczny, ciepły, charyzmatyczny. Okazało się, że
należał do rodziny, był zakonnikiem i uczestniczył w przyjęciu. Przyjęcie
weselne jak zwykle udane – zespół disco polo, główną atrakcją kulinarną pieczeń
z dzika. Trochę mniej tolerowałem polecenia wodzireja, który nakazywał
chwytanie się za ręce, kiwanie w różne strony, machanie rękami itp. Wreszcie znużony
zgiełkiem zabawy udałem się do parku przy pałacu weselnym. W jednej z altan
dostrzegłem grupkę gości, okazało się, że zbliżyłem się w odpowiednim momencie.
W centrum był zakonnik, właśnie spokojnym, sugestywnym tonem rozpoczynał
opowieść:
Młody,
utalentowany dziennikarz Rochwicz z impetem pokonywał kolejne szczeble kariery:
publikacje w portalach internetowych, tygodnikach, dotarł wreszcie na poziom
najwyższy – telewizji śniadaniowej. Niewątpliwie pomogły mu w tym prestiżowe
studia gender u prof. Magdaleny Środy, oraz wygląd – był wysoki, przystojny, z
długą grzywą blond włosów. Przyszedł moment przesycenia sukcesem,
postanowił zrobić sobie przerwę, w postaci reportażu o życiu na wyspach
południowych. Był singlem, więc nie miał zobowiązań rodzinnych. Wybrał
najbardziej odległą wyspę na Pacyfiku – Pitacairn. Ponad 40 godzin lotu z
Warszawy do Papeete na Tahiti przez Amsterdam i Los Angeles. Dalej małym
samolotem do Rikitea i statkiem na Pitcairn. Ponieważ na miejscu nie ma portu,
tylko mała przystań, końcowa faza podróży odbywa się szalupą. Malownicza wyspa
o powierzchni kilku kilometrów
kwadratowych, otoczona jest rafą koralową, górzysta, porośnięta lasem
tropikalnym, wybrzeża strome i skaliste, pozbawione piaszczystych plaż,
kilkudziesięciu mieszkańców. Stolica Adamstown, przy centralnym placu kościół, budynek rady, poczta i bank.
Description
English: St. Pauls Point, Pitcairn Island
Date November 2000
Source Own work
Author Makemake at de.wikipedia
http://en.wikipedia.org/wiki/File:Stpaulspoint.jpg
Najistotniejsza
jednak jest legendarna historia Pitcairn, przedstawiona w kilku filmach
fabularnych. W 1787 roku król Anglii wysłał okręt „Bounty” po sadzonki drzewa
chlebowego, planowano posadzić je na Karaibach, aby lepiej wyżywić rzesze
czarnych niewolników. Po wielomiesięcznej, ciężkiej podróży statek przypłynął
na Tahiti. Ta polinezyjska wyspa okazała się rajem dla angielskich żeglarzy.
Przez pół roku przygotowywano sadzonki, a w tym czasie wielu marynarzy zawarło
znajomość z pięknymi i gościnnymi Tahitankami. Konieczność rozstania była
przykra, tym większym szokiem powrót do despotycznych i sadystycznych
poczynań kapitana Bligha. Doszło do buntu. Kapitana i wiernych mu marynarzy
wysadzono do szalupy. Sadysta okazał się jednak dzielnym żeglarzem – po
kilku miesiącach szalupa dopłynęła do Indonezji. Natomiast buntownicy pod wodzą
Fletchera Christiana wrócili na Tahiti po kobiety. Zdawali sobie jednak sprawę,
że nie mogą tam zostać – groziła im kara śmierci. Po długim błąkaniu się po
oceanie odkryli bezludną wyspę – Pitcairn właśnie, zaletą jej było błędne
umiejscowienie na mapach morskich. Przeniesiono sprzęt na ląd, a okręt spalono.
Współcześni mieszkańcy wyspy są potomkami zbuntowanych angielskich żeglarzy i
Polinezyjek. Oficjalnie odkryci zostali dopiero w XIX wieku.
English: The mutineers turning Lt Bligh and part of
the officers and crew adrift from HMAV Bounty, 29 April 1789, published by B B
Evans
Date 2 October
1790
Source National
Maritime Museum, B1337
Author Artist
and engraver: Robert Dodd (1748–1816)
Pomimo
dosyć wygórowanej opłaty za noclegi Rochwicz przyjęty został na wyspie bardzo
życzliwie. Mieszkańcy zajmują się rolnictwem – uprawą ziemniaków, pomarańczy,
ananasów, bananów, kokosów oraz rybołówstwem i pszczelarstwem. Dla nielicznych
turystów są sklepiki z pamiątkami. Gubernatorem wyspy jest brytyjski ambasador
w Nowej Zelandii, na miejscu władzę sprawuje burmistrz. Rochwicz rozpoczął
zwiedzanie. Zastanawiał się nad tematyką reportażu – malownicza przyroda wyspy,
miejscowa specjalność – miód z Pitcairn, czy może filatelistyka – znaczna część
dochodu wyspiarzy pochodziła z prawa do drukowania znaczków pocztowych.
Rozmawiał z tubylcami, z niektórymi się nawet zaprzyjaźnił, zwłaszcza z Sandy -
szczupłą dziewiętnastolatką o śniadej cerze, lekko skośnych, piwnych,
uśmiechniętych oczach, długich ciemnych włosach. Zaczęła oprowadzać go po
wyspie. Tropikalna pogoda powodowała, że mieszkanki wyspy nie nosiły zbyt wiele
odzieży – na ogół spódniczkę, T-shirt, sandałki. Podążając za Sandy po
górskich, krętych ścieżkach nie mógł powstrzymać się od wpatrywania w jej
sylwetkę. Była niewysoka, ale idealnie zgrabna – szczupłe nogi i pupa, która
wydawała się tańczyć przy każdym kroku. Dobrze im się rozmawiało ze sobą.
Dziewczyna też była singielką, skończyła college na Nowej Zelandii i marzyła o
wyższych studiach, ale rodziny nie było stać na czesne. Krótka wprawdzie, ale
intensywna znajomość powinna prowadzić do pewnej zażyłości, przypadkowego,
przyjacielskiego dotknięcia ręki, ramienia, biodra. Rochwicz zauważył jednak,
że coś było nie tak. Rozmawiali przyjaźnie, uśmiechała się czarująco ukazując
równe, olśniewająco białe zęby, ale kiedy próbował ją dotknąć, uśmiech znikał, posmutniała,
odsuwała się. Jego genderystyczne studia zaowocowały egzystencjalną
wrażliwością na prawa i problemy kobiet. Wyczuł jakąś ponurą tajemnicę.
Wieczorem poszperał w internecie:
W
2004 roku siedmiu mężczyzn z Pitcairn, wliczając w to Steve’a Christiana,
burmistrza wyspy, zostało skazanych na więzienie za wielokrotne gwałty na kobietach i
dziewczynkach z wyspy. Problem gwałtów zaczął się prawdopodobnie zaraz po
zasiedleniu wyspy przez buntowników z Bounty. Ówcześni marynarze byli osobami
brutalnymi, skłonnymi do przemocy. Z kolei XVIII – wieczne Polinezyjki
rozpoczynały współżycie seksualne w wieku jedenastu lat. Rozpoczęła się
tradycja gwałtów, przekazywana z pokolenia na pokolenie. Chłopcy widzieli, jak
ich dziadkowie i ojcowie dokonywali gwałtów, dziewczynki widziały, jaki ich
matki i siostry były gwałcone. Gwałt dla wyspiarzy stał się formą zaspokajania
potrzeby fizjologicznej, tak jak jedzenie formą zaspokajania głodu. Wreszcie
jedna z kobiet wniosła oskarżenie, kilku winnych skazano – nie zmieniła się
jednak mentalność mieszkańców Pitcairn. Oskarżenie o gwałty uważają za wymysł
Brytyjczyków i ingerowanie w ich kulturę.
Rochwicz
zaczął domyślać się bolesnej prawdy. Następnego dnia, kiedy znaleźli się na
osobności, opowiedział Sandy o tym, czego się dowiedział. I wprost zapytał, czy
ona też nie została skrzywdzona. Rozpłakała się. Ten płacz był odpowiedzią.
Wpojone mu zasady gender spowodowały, że nie mógł zostać obojętny, czuł, że
musi pomóc dziewczynie. Uznał, że na początek najlepszą terapią będzie, jeśli
zwierzy się zaufanej osobie z zewnątrz, czyli jemu, jeśli wyrzuci z siebie ten ból, wstyd i upokorzenie. Co wieczór spotykali się w
ustronnym miejscu, na niewielkiej łące nad urwiskiem skalnym, z widokiem na
morze. I co wieczór opowiadała mu o jednym gwałcie. Była gwałcona od dwunastego
roku życia, przez starszych i młodszych wyspiarzy, także przez członków
bliskiej rodziny. Opowiadała powoli, dokładnie, z drastycznymi szczegółami. Jak
on ich nienawidził. Im bardziej nienawidził, tym bardziej szkoda mu było tej
pięknej i niewinnej dziewczyny, zbrukanej ich samczą, szowinistyczną chucią i
okrucieństwem. Im bardziej było mu jej szkoda, tym bardziej czuł się do niej
przywiązany, pragnął ją pocieszyć, objąć, przytulić, pocałować. Ale zawsze
kończyło się tak samo – w odpowiedzi na próbę dotknięcia odsuwała się, albo
odpychała go. Im bardziej go odpychała, tym bardziej o niej marzył. Zdał sobie
sprawę, że się zakochał i to na poważnie.
Jeden
z wieczorów był wyjątkowo piękny, na niebie malowniczy zachód słońca,
oszałamiający śpiew ptaków przypominający Rochwiczowi kumkanie żab zmieszane z
trelami słowików, intensywny, duszący zapach tropikalnych kwiatów. Siedzieli
obok siebie i patrzyli na morze. Opowiadała o kolejnym gwałcie. Nagle nad
morzem ujrzeli błysk pioruna, potem przeszywający grzmot. Zamilkła, spojrzała
mu w oczy. Delikatnie objęła za szyję i przytuliła się. Poczuł na sobie ciężar
jej piersi. Chyba nie miała stanika.
-
Wreszcie – pomyślał.
-
Sandy kochanie. Kocham Cię kochanie. Kocham Cię i chcę się z Tobą ożenić. Czy
wyjdziesz za mnie? – wyznał swoją miłość i nie czekając na odpowiedź pocałował
jej ukochane, gorące, spragnione usta.
Jej
usta odpowiedziały na pocałunek, poczuł rozkosz. Nagle odepchnęła go i
wymierzyła ostry policzek. Równocześnie oślepił go blask kilku następujących po
sobie piorunów. Zdarł z niej T-shirta. Po wymierzeniu policzka przestała się
bronić, siedziała jak sparaliżowana. Była bezwładna jak lalka. Rzeczywiście nie
miała stanika. Już nie mógł się zatrzymać, to było silniejsze od niego.
Ściągnął jej po kolei sandałki, spódniczkę i majtki. Położyła się na trawie
wśród białych kwiatów. Była piękna. Nagle zaczęła się histerycznie śmiać.
Spojrzał na jej twarz. Śmiała się, ale w oczach miała łzy.
I
w tym momencie przypomniał sobie słowa przyrzeczeń z Pierwszej Komunii Świętej:
K-
Czy wyrzekacie się wszystkiego, co prowadzi do zła, aby
was
grzech nie opanował?
D
– Wyrzekamy się!
K
– Czy wyrzekacie się szatana, który jest głównym sprawcą grzechu?
D
– Wyrzekamy się!
Przeprosił
dziewczynę, pomógł się ubrać. Za swoje oszczędności opłacił jej czesne za
wymarzone studia na Nowej Zelandii. Po powrocie do kraju zrezygnował z pracy
dziennikarskiej i wstąpił do zakonu, poświęcając swoje życie służbie Bogu.
Ciekawa historia...
OdpowiedzUsuńTo tak na Dzień Kobiet...
UsuńSzanowny Dibeliusie,
OdpowiedzUsuńTrochę to nie moja bajka, takie historie, ale zaciekawiła mnie obecność czynnika ideologii gender w tym opowiadaniu. Jak Cię znam, nie było to dzieło przypadku, aczkolwiek nie do końca pojmuję jaką rolę odegrał - bo, że odegrał to rzecz pewna.
Pozdrawiam serdecznie, TF.
Szanowny Tie Fighterze,
UsuńTa historia ilustruje rozbieżność ideologii i rzeczywistości, ideologia w praktyce obraca się w swoje przeciwieństwo.
Serdecznie pozdrawiam
Rozumiem mechanizm, aczkolwiek lepsze by tu były prywatne nauki Kazimiery Szczuki, niż studia gender. Mechanizm pozostaje jednako ten sam:)))
UsuńPozdrawiam, TF
@ TF
UsuńGender jako czynnik uwrażliwiający na los kobiet? Cóż, to lekka przesada, delikatnie mówiąc. ;) Myślę, że to była tylko taka ciekawostka, nieznaczący dla rozwoju moralnego epizod w życiu tego człowieka.
Być może masz rację Kiro, aczkolwiek znając przewrotną naturę tej chorej ideologii, może i rację ma Dibelius, twierdząc, że taka ideologia może się obrócić w to, z czym pierwotnie miała walczyć. Co zresztą nie byłoby takie złe. Ale kto tam za tym trafi?
UsuńPozdrówka, TF.
Czcigodny Dibeliusie
OdpowiedzUsuńZakładając że historia którą usłyszałeś to autentyk a nie jedynie dydaktyka, pokazuje ona że genderyzm to po prostu choroba psychiczna. A co się tyczy tego pójścia do zakonu, tak irracjonalne zakończenie tej historii nie mieści mi się w głowie. Bo celibat jako przeciwieństwo chamstwa to jak dla mnie kompletny absurd. Ale dlatego jestem chrześcijaninem innej konfesji.
Pozdrawiam serdecznie.
Czcigodny Stary Niedźwiedziu,
UsuńSą przypadki, że zło prowadzi do dobra. Aczkolwiek najlepiej, jak dobro prowadzi do dobra.
Serdecznie pozdrawiam
Drogi Dibeliusie,
OdpowiedzUsuńnie wiem jakimi grzybkami się ostatnio raczysz, ale postaraj się o większy zapas. Było całkiem sympatycznie, dopóki nie skończyły się na wysokości przedostatniego akapitu.
Natomiast nieco bardziej serio, to różni są ludzie, ale mam graniczące z pewnością (i poparte doświadczeniami) przeczucie, że na wyspy południowe nie jedzie się, by zostać zakonnikiem.
Pozdrawiam, yrk
Drogi Kamilu,
UsuńMożna nie czytać 2 ostatnich akapitów i wyobrazić sobie alternatywne zakończenie słuchając odgłosów lasu tropikalnego :)
Ja trochę ubarwiając przedstawiłem zasłyszaną opowieść.
Pozdrawiam
Coś jest nie tak z tą historią,Dibeliusie.Opowiada ją ksiądz,który jednak mentalnie nadal wydaje się nie za mądrym,młodym dziennikarzem,a nie kapłanem.Nie ma w tej relacji śladu wpływu dwóch ostatnich akapitów na osobowość,a wobec tego p o co,w jakim celu,opowiada tę historię ksiądz i w dodatku kapłan udzielający ślubu? Przypowieść o gwałtach i białych kwiatach przy dźwiękach muzyki disco-polo,okrzykach wodzireja oraz pewnie nie za trzeźwych weselników to bardzo średni pomysł na katechezę,czy moralitet.
OdpowiedzUsuńRaczej wyjdzie z tego jakieś b.młodzieńcze wyobrażenie o perwersji pod palmami,albo dziennikarski "michałek".
Coś jest nie tak z tym człowiekiem i raczej nie nadmiar "charyzmy" jest tu problemem.
Tak mi się wydaje.Ale ja nie jestem dobry w odczytywaniu Twoich opowiadań,co raz się okazało boleśnie i komicznie;))
Ja odczytałbym zakończenie jako manifestację działania Ducha Świętego w sytuacji konfliktu kulturowego prowadzącego do grzechu.
UsuńMoże problem w odbiorze moich opowiadań wynika z tego, iż nie jestem humanistą. Utwory te nie opierają się więc na wzorcach kulturowych ani literackich, są całkowicie osobiste, intuicyjne i spontaniczne.
Dziwny wpis. Popełniłem niedawno tekst o RPA Mandeli w czasach "wyzwolenia" . Sa przecież statystyki. No tak. Jak mówią uczeni w pismie ;) to największe kłamstwo, rzekomo. Otóż w liczbie gwałtów nikt nie pobije RPA w dobie Mandeli i postmanedi. Tam co trzeci mężczyzna był gwałcicielem, a co piaty uczesniczył w gwałcie zbiorowym. Grupowo gwałcone są nawet niemowlęta!!!
OdpowiedzUsuńInne kraje afrykańskie sa tuż tuż za liderem w tej dziedzinie...
Kiedyś czytałem o Tahiti. Tam nigdy nie było problemów z gwałtami. Pewnie dlatego, że dziewczyny tam chętne i łaskawe, a w małej hermetycznej społeczności dupek dopuszczajacy się gwałtu był szybko eliminowany przez starszyznę, I raczej nie było to dożywotnie więzienie....
Inna sprawa. Gdyby ci gwałcicieli byli tacy brutalni jak piszesz, to pzecież te dziewczyny nie uciekłyby z nimi z rodzinnej wyspy! To nielogiczne. Dziewczyny nie są aż tak głupie, o samobójczych i masochistycznych skłonnościach, jak Twoje niedawne komentatorki. Dziewczyny z w odległych wysp miały jeszcze instykt samozachowawczy. Tam genderowa religia , nakazująca służyć dziewkom facetom z erekcją, jeszcze nie dotarła...
pozdrawiam serdecznie
Czy ci gwałciciele byli brutalni? Zapewne na początku wydali się tahitańskim dziewczynom mili i atrakcyjni. Natomiast marynarze przyzwyczajeni są do portowych dziewczyn, z którymi nie trzeba się ceregielić. Polinezyjki miały liberalne podejście do seksu. W efekcie na tej odizolowanej wyspie wytworzyła się tradycja wymuszonych stosunków seksualnych. Tam nie było rządu, ani wodza, który mógłby interweniować i egzekwować przestrzeganie norm obyczajowych. Czy te wymuszone stosunki były gwałtami? W myśl norm europejskich na pewno tak, ale wyspiarze dowiedzieli się o tym zapewne po zainstalowaniu na Pitcairn telewizji satelitarnej i uzyskaniu dostępu do naszych wzorców kulturowych.
UsuńSerdecznie pozdrawiam