Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 27 czerwca 2016

Argument za legalizacją narkotyków

Obowiązujący w większości współczesnych państw zakaz narkotyków opiera się na hipotezie, że legalizacja spowoduje katastrofalne skutki społeczne. Hipoteza to pozostaje jednak hipotezą, gdyż wobec stadnego posłuszeństwa teoriom antynarkotykowym żaden kraj takiej opcji nie przetestował. Pomijam lokalne enklawy legalności narkotykowej – jak marihuana w Indiach lub koka w Boliwii. Preparaty te są stosowane od dawna i tamtejsze społeczności są do nich genetycznie przystosowane. Jednostki mniej odporne i ich geny wyeliminowały się z populacji setki i tysiące lat temu. Paradoksem jest, że poszczególne stany indyjskie wprowadzają desperacki zakaz sprzedaży alkoholu. Whisky – dawniej napój dumnych kolonizatorów, teraz powoduje wśród tamtejszego plebsu straszliwe spustoszenie.

Współczesne badania naukowe dowodzą jednak, że było w ubiegłowiecznej Europie państwo, które pomimo oficjalnego zakazu na szeroką skalę promowało i stosowało narkotyki.

"Der totale Rausch. Drogen im Dritten Reich" ("Totalny haj. Narkotyki w Trzeciej Rzeszy") to tytuł książki niemieckiego autora Normana Ohlera, znanego do tej pory jako autora beletrystyki.

Pomimo prowadzonej przez władze III Rzeszy walki z narkomanią, Blitzkrieg Hitlera stał się możliwy nie tylko dzięki znakomitemu zmotoryzowaniu wojsk, ale dzięki 35 milionom dawek pervitilu, środka na bazie amfetaminy o działaniu podobnym do współczesnej metaamfetaminy krystalicznej.

Sam Hitler też swą energię i emfazę podczas publicznych wystąpień zawdzięczał raczej swemu przybocznemu lekarzowi niż naturalnej witalności, twierdzi autor książki. Według jego badań, gdy Hitler zimą 1944 roku wydał rozkaz do finalnej ofensywy, był właściwie cały czas pod silnym działaniem substancji odurzających. Jego lekarz Theo Morell miał wstrzykiwać mu najróżniejsze środki dopingujące, cocktaile hormonalne i twarde narkotyki. Tylko w ten sposób Hitler mógł do końca bronić swoich szaleńczych idei.


Blitzkrieg wymagał błyskawicznego pokonywania odległości, natychmiastowej mobilizacji do walki, bezwzględnego i brutalnego pokonywania oporu przeciwnika. Pervitin działał jak długotrwały środek dopingujący – zwiększał odporność na zimno, stres, wysiłek i ból, podnosił aktywność fizyczną, a zmniejszał apetyt i usuwał potrzebę snu. Jako przykład podaje się przypadek ze stycznia 1942 roku. Próbujący wydostać się z okrążenia 500 żołnierzy po kilkunastu godzinach marszu przez zaspy śnieżne opadło z sił. Lekarze zadecydowali, aby wydać im tabletki. Po pół godzinie żołnierze uformowali szyk bojowy i skutecznie przebili się przez linie przeciwnika.

Nie tylko więc przewaga niemieckiej armii pancernej i lotnictwa sprawiły, że w 1939 roku nie mieliśmy szans. Nasi niemrawi żołnierze nie mieli szans w konfrontacji ze znarkotyzowanymi „nadludźmi”. Za pakt z diabłem trzeba jednak zapłacić. Także żołnierzy Wehrmachtu nie ominęły długotrwałe skutki stosowania narkotyków.

Zażywanie metamfetaminy, czyli środka narkotycznego wywołuje długotrwałe skutki organiczne, włączając w to uzależnienie. Jest to przewlekła, nawracająca choroba charakteryzująca się przymusem szukania i brania narkotyku, czyli zażywania właśnie tego narkotyku, czemu towarzyszą zmiany funkcjonalne oraz molekularne w mózgu. Naukowcy donoszą, że nawet do 50% komórek wytwarzających dopaminę może ulec uszkodzeniu dzięki zażywaniu tego środka narkotycznego, choćby tylko w bardzo małych dawkach. Osoby nadużywające tego środka narkotycznego nie tylko są uzależnione, ale również mogą agresywnie zacząć zachowywać, wykazywać coraz niepokój, zagubienie, czy cierpieć na bezsenność. Mogą się u nich również pojawić zmiany psychotyczne, włączając w to paranoję, halucynacje słuchowe ( wszystko wynika z brania tego środka narkotycznego jakim jest narkotyk), zaburzenia nastroju czy omamy. Paranoja może doprowadzić do pojawienia się myśli samobójczych lub morderczych a także wielu innych dolegliwości spowodowanych przez ten narkotyk. Przy przewlekłym nadużywaniu tego środka narkotycznego może się rozwinąć tolerancja na narkotyk. W celu osiągnięcia zadowalającego efektu, osoba musi albo brać coraz większe dawki w coraz mniejszych odstępach czasu, albo zmienić sposób przyjmowania tej substancji narkotycznej. W niektórych przypadkach, narkomani przestają jeść i spać wpadając w rodzaj przymusu brania, określanego mianem „run”. W takich przypadkach wstrzykują sobie nawet gram narkotyku co 2- 3 godziny przez kilka dni dopóki nie wyczerpie się narkotyk, albo ich zachowanie będzie zbyt chaotyczne, żeby to kontynuować…


Trzecia Rzesza obudziła się z narkotycznego snu w maju 1945 roku.



czwartek, 9 czerwca 2016

Mój dżihad

Śniło mi się, że byłem afgańskim mudżahedinem i do tego przystojnym młodzieńcem. Rodzinna wioska mieściła się w górskiej dolinie. Mieszkania wydrążone były w  skalistych zboczach, wchodziło się po kamiennych lub drewnianych stopniach. Z otworów wydobywały się dymy kuchennych palenisk. Wszędzie malownicze sznury pokryte suszącym się praniem. Nad rzeką obszerne pole biało-różowego maku, zapewniające samowystarczalność ekonomiczną. Przy pracach krzątały się kobiety. Aby nie budzić zgorszenia ubrane w czarne nikaby. Starszyzna zadecydowała, że nikaby mają być pełne, bez wizjera na oczy. Aby ułatwić poruszanie się, do części głowowej nikabu przymocowano parę czułków dotykowych, także w kolorze czarnym. Za to na łące pasło stado uroczych kóz, wyposażone były w dzwoneczki zawieszone na szyi.  Każdy właściciel kozy rozpoznawał odgłos swojego dzwoneczka. My mężczyźni zajmowaliśmy się wyższymi sprawami, czyli studiowaniem Koranu i obroną. Prawdziwy raj na ziemi.

Nadszedł jednak moment, kiedy starsi wioski podjęli decyzję – czas wyruszyć na dżihad. Na dżihad wybieraliśmy się do leżącego w dolnym biegu rzeki miasta Zangabad. Siły niewiernych ograniczały się do ochrony centrum, za to przedmieście było praktycznie opuszczone i bezludne. Dlatego tam najchętniej koncentrowaliśmy nasz atak. Na miejscu rozpraszaliśmy się, aby gromadzić łupy. Skierowałem się do domu starego doktora. W splądrowanych wnętrzach zwrócił moją uwagę okazały fortepian – zbyt wielki i ciężki, aby dało się go wynieść. W tym momencie chyba za podszeptem szatana postanowiłem spróbować zachodniej dekadencji. Odłożyłem kałasznikowa, rozebrałem się do naga i usiadłszy na zydelku rozpocząłem grać. Ogarnęła mnie perwersyjna przyjemność. Ale nie na długo. Przez dźwięki Bacha przedarł się charakterystyczny warkot pikującego śmigłowca Mi-28. Rosjanie! W ostatniej chwili wyskoczyłem przez okno, tak, jak siedziałem – bez kałasznikowa, bez ubrania. Zdążyłem jeszcze zobaczyć jak fortepian trafiony rakietą wraz z budynkiem zmienił się w kulę ognia. Stary doktor chyba nie będzie miał gdzie wrócić. Nie dane mi było kontemplować tego widoku. Usłyszałem chrzęst gąsienic T-90 i to dwóch. Wysłali czołgi na zwiady. Wkrótce pojawiły się w polu widzenia. Co gorsza od strony gór. Za nimi nadjechały transportery Kamaz Tajfun. To specnaz! Żołnierze zaczęli sprawnie wyskakiwać i formować tyralierę. Drogę ucieczki do rodzinnej wsi miałem odciętą. Przybliżające się wybuchy pocisków czołgowych zachęciły mnie do ucieczki w stronę centrum. Ospali strażnicy wojsk rządowych wydawali się mniejszym zagrożeniem niż mordercze natarcie Rosjan. Ucieczka była paniczna. Biegłem goły, jak dzikie zwierzę. Za mną odgłosy strzałów, wybuchów, krzyki konających mudżahedinów. Faktycznie udało mi się jakoś wbiec do miasta. Gorączkowo próbowałem otwierać kolejne drzwi. Wszystkie zamknięte. Wreszcie zobaczyłem budynek banku. Otwarte! Wpadłem do środka. Za biurkiem siedziała urzędniczka – młoda chinka ubrana po europejsku, w szary kostium. Błagalnie złożyłem dłonie i poprosiłem o pomoc. Spojrzała na mnie zaskoczona, po chwili z pełną prostoty powagą wskazała, abym schował się pod biurkiem. W ostatniej chwili! Tyraliera specnazu wkroczyła do miasta i przeszukiwali budynki. Nie wydała mnie, kiedy weszli i zadali pytanie. Siedziałem nagi, skulony, przestraszony tuż koło jej kolan. Miała czarne rajstopy. Pierwszy raz byłem blisko prawdziwej kobiety.

I kiedy wszystko zapowiadało się tak interesująco, sen oczywiście się skończył.

Zacząłem zastanawiać się nad przesłaniem tej wizji. Niewątpliwie wzywała do dżihadu. Ale tradycyjny dżihad dąży do uprzedmiotowienia i haremizacji kobiet. Przenośnym haremem jest nikab, burka, albo w wersji light – zwykły hidżab. W tym śnie to kobieta okazała się mocna, okazała się ratunkiem. Dlatego sensem dżihadu powinno być przywrócenie wśród muzułmanów należnej roli kobietom. Choćby wymagało to fizycznej eliminacji islamistycznych kozojebców, czemu dają przykład nacierające na kalifat ISIS oddziały kurdyjskie, syryjskie i irackie.