Oprócz tego, że okazała się katastrofą, o Krucjacie Dziecięcej wiadomo niewiele. Domniemanym przywódcą wyprawy był chłopiec zwany Stefanem z Cloyes. (...) był pasterzem, a w roku 1212 osiągnął wiek dwunastu lat.
A maju roku 1212, chłopak zjawił się na dworze króla Francji Filipa, by powiedzieć mu, iż otrzymał od Chrystusa list, w którym ten nakazał mu zorganizować krucjatę. Nie zrobił najmniejszego wrażenia na Filipie, który kazał mu wracać do domu i przyjść ponownie, gdy dorośnie.
Niepomny pierwszej, oficjalnej klęski, Stefan wyruszył na wędrówkę po kraju, obwieszczając wszystkim dzieciom, że z boskiego polecenia zbiera armię, która odbije Jerozolimę z rąk niewiernych. Swym towarzyszom i zwolennikom powiedział też, że przebycie Morza Śródziemnego będzie proste, wody bowiem rozstąpią się i pod Boską tarczą, przejdą do Ziemi Świętej po morskim dnie. W niecały miesiąc, Stefan zebrał 30 tysięcy zwolenników - 30 tysięcy dzieci.
Krucjata Dziecięca była skazana na porażkę. Wiele dzieci nigdy nie pokonywało takich dystansów i dla wielu z nich taki wysiłek okazał się być morderczy. Podróż z Vendome do Marsylii dla wielu dzieci skończyła się tragicznie. Niektóre z nich umarły z wyczerpania. Wbrew przepowiedniom Stefana, morze nie rozstąpiło się i musiały je pokonać na okrętach. Siedem statków zabrało małych krzyżowców i tu kończą się oficjalne informacje.
Wiele lat później pewien ksiądz powrócił do Europy z północnej Afryki twierdząc, że spotkał kilkoro ocalałych z francuskiej krucjaty, podówczas już dorosłych ludzi. Kapłan twierdził, że dwa z siedmiu okrętów zatonęły, a pozostałe pięć porwali piraci, którzy sprzedali dzieci na targach niewolników Algierii i Egiptu, gdzie wysoce ceniono białe sługi. (...)
Niemiecka Krucjata Dziecięca również odbyła się w 1212. Jej 20-tysięczną rzeszę z kolei poprowadził chłopiec zwany Mikołajem. Marzył on o tym samym, co Stefan - chciał odbić Jerozolimę i zaanektować są dla chrześcijaństwa. (...) Wyprawa ruszyła na południe, by poprzez Alpy z Niemiec dotrzeć do Włoch, do Rzymu. Wiele dzieci umarło z wyziębienia. Niewielu dotarło do Stolicy Apostolskiej.
Papież wprawdzie pochwalił ich odwagę i dzielność, ale orzekł, iż "krzyżowcy" są zbyt młodzi, by porywać się na takie przedsięwzięcie. Większość powróciła zatem do Niemiec, ale podróż ponownie wygubiła tysiące. Niektórzy zaś zaokrętowali się w Pizie na statek do Ziemi Świętej. Co stało się z nimi - nie wiadomo.
Można
nakreślić socjologiczny schemat:
Charyzmatyczni
i psychopatyczni liderzy kreślą wizję osiągnięcia szczęścia przez wybranych,
pod ich przywództwem, w cudowny sposób, drogą na skróty. Zalecają odrzucenie tradycji, dyscypliny, codziennej,
mozolnej pracy i obowiązków. Znajdują tysiące fanatycznych zwolenników. Na
początku poczucie wolności, wspólnoty, euforia. Na końcu katastrofa.
A
teraz cytat o hipisach:
Leary
(...) wraz z innym obywatelem amerykańskim – Alanem (Allen) Ginsbergiem (który
rozpoczął swoją działalność już w 1953 r.), starali się przekonać młodzież do
uprawiania wolnej miłości (w tym homoseksualnej) oraz zażywania narkotyków,
przedstawiając to jako niezawodną receptę na oszałamiające szczęście. (...)
W
sobotę 14 stycznia 1967 r. w Parku Złote Wrota (Golden Gate Park) w San
Francisco odbyła się impreza określona przez organizatorów jako Zgromadzenie
Wszystkich Plemion albo Stawanie się Człowieka. (...) głównymi animatorami tej
imprezy byli Ginsberg i Leary (oraz Allen Cohen). Ci ludzie skorzystali ze
sposobności do puszczenia w obieg kilku dalszych idei, stanowiących
uzupełnienie ich dotychczasowych haseł. Najważniejszą z nich było twierdzenie,
że tryb życia stanowiący dotąd wzór postępowania w amerykańskim społeczeństwie
– pilna nauka w szkole, wytrwała praca i gromadzenie możliwie jak największego
majątku osobistego jako miara powodzenia w życiu – to wyścig ogłupiałych i
pozbawionych wszelkiej nadziei na prawdziwe szczęście szczurów. Takie
postępowanie – pouczali młodzież – prowadzi wyłącznie do utrwalenia „systemu”,
który ponosi winę za śmierć milionów niewinnych ludzi w Indochinach. (...)
Hipisi,
pochodzący z grona uczniów i studentów, którzy odwrócili się plecami do
beznadziejnie zepsutego ich zdaniem społeczeństwa i przerwali naukę, uznali, że
ich jedynym wybawieniem (i wybawieniem dla świata) jest utworzenie
społeczeństwa alternatywnego, zwanego kontrkulturą. (...)
Już
w roku 1966 czyli w okresie formowania się pierwszych ogniw kontrkultury
dotkliwą chorobą społeczną Ameryki stała się sytuacja nastoletnich uciekinierów
i uciekinierek w wielkich miastach. Ich liczba w Nowym Jorku (największe
skupisko) dochodziła do stu tysięcy. Żyli z tego, co zwykle dzieci ulicy na
całym świecie; włamań i kradzieży oraz prostytucji. Amerykańska specyfika
tamtych czasów polegała na masowym oferowaniu przez te zbłąkane dziewczęta i
chłopców usług lesbijskich i homoseksualnych. Zaczepiali mężczyzn i kobiety w
parkach i na skwerach. Już wkrótce te same metody zarabiania pieniędzy znalazły
szerokie zastosowanie na styku dzielnic hipisów i dzielnic „normalnych”. Z tą
różnicą, że ponad sprzedawanie własnego ciała hipisi przedkładali kradzieże i
włamania. Policja już wkrótce zdała sobie sprawę, że te zjawiska przerastają
jej możliwości i dała za wygraną. Dzielnice młodych gniewnych stały się
idealnym żerowiskiem mafii. Ze strony policjantów i ogromnej większości
zwykłych ludzi zaczęła narastać nienawiść do poszukiwaczy szczęścia, co mniej
więcej oznacza po angielsku słowo hippies. Tym bardziej, że prócz opinii
niedomytego anarchisty i sympatyka komunizmu już wkrótce do hipisa przylgnęła
jeszcze jedna etykietka – maniakalnego mordercy.
22
listopada 1967 r. aresztowano niejaką Karolinę Metherd - hipiskę, narkomankę i
wyrodną matkę, która w narkotycznym zamroczeniu zakłuła nożem swojego synka -
niemowlaka. Zdjęcie tej zwyrodniałej, brzydkiej chłopczycy (ujęto ja w
zakrwawionych dżinsach i koszulce z krótkimi rękawami) obiegło Stany i świat.
Po raz pierwszy ukazał się obraz podkultury hipisów jako krwawych szaleńców,
przeżartych przez narkotyki.
8
sierpnia 1969 r. w willi sławnego reżysera i aktora Romana Polańskiego w
Hollywood, dokonano barbarzyńskiego mordu na jego ciężarnej żonie - aktorce
Sharon Tate oraz jej gościach i domownikach (sam Polański przebywał w tym
czasie w interesach w Europie). Maniakalni mordercy pozostawili na ścianie
krótkie uzasadnienie swojego czynu: „Świnie to wy!”. Tym słowem określano w
najbardziej radykalnych środowiskach kontrkultury ludzi zamożnych, nie chcących
podzielić się swoim bogactwem z naprawiaczami świata. Po wielu miesiącach
poszukiwań specjalne jednostki Federalnego Biura Śledczego (FBI) pojmały blisko
dwustuosobową bandę (kobiety chodziły nago i należały do wszystkich) zupełnie
oszalałych pod wpływem narkotyków radykalnych hipisów – rzeźników z willi
Polańskiego – pod wodzą niejakiego Charlesa Mansona, który ogłosił się
mesjaszem.
Zgodność
ze schematem nakreślonym dla krucjaty dziecięcej. Tylko inne hasła. Ci pierwsi
walczyli o wiarę i miłość, ci drudzy o pokój i miłość. Fanatyczni bojownicy
gardzący prozaicznym, nudnym i pospolitym społeczeństwem kończą jako żebracy i
dziwki.
Także
i dziś nie brakuje kandydatów na przywódców nowych krucjat. Warto spojrzeć na
nich krytycznie.
Czcigodny Dibeliusie
OdpowiedzUsuńTe dzieciaki z jedenastego wieku może tłumaczyć ich wiek i powszechna w tej epoce wiara w cuda. Zaćpanych pełnoletnich kretynów z drugiej połowy dwudziestego wieku nie tłumaczy już nic. Jak sam napisałeś, kończyli jako dziwki sprzedające się za fundusze na kolejną działkę lub żebracy zbierający na takową. Czyli nie żadne dzieci kwiaty ale ludzkie chwasty.
Pozdrawiam serdecznie.
Czcigodny Stary Niedźwiedziu,
UsuńZacząłem zastanawiać się nad Twoją metaforą. Chwasty potrafią być piękne - można było odnaleźć piękno w malowniczej kulturze hipisów, chwasty są szkodnikami - i także hipisi. Ale cechą chwastów jest ich siła, trwałość i żywotność - tego ruchowi hipisów całkowicie zabrakło.
Serdecznie pozdrawiam
Czcigodny Dibeliusie
UsuńTe chwasty są wyjątkiem potwierdzającym regułę. Gdyż szczęśliwie udało się powyrywać je z korzeniami i już nie odrosły. I po ulicach już nie łazi brudne i zaćpane menelstwo, cuchnące na odległość. I mające żal do całego świata że nie chce wałkoni utrzymywać.
Pozdrawiam serdecznie.
Twój wpis przypomina mi antyklerykałów, którzy potępiają cały Kościół, bo kiedyś tam jakiś władca podający się za chrześcijanina dokonał w imię Boga radosnej rzezi. Co nie było trudne, bo całe miasta i wioski katarów czy waldensów nie umarły na katar...
OdpowiedzUsuńNie tak dawno wróciłem do lektury publikacji człowieka, który przeszedł całą hipisowską drogę, a dziś jest cenionym i wysoko wykwalifikowanym nauczycielem buddyjskim. Cenię też Wattsa, mimo pewnych kontrowersji.
Każdy znajduje co chce. Jedni w chrześcijaństwie będą widzieć jedynie rozpustnych papieży, chytrych księży, średniowiecznych morderców dokonujących w imię Chrystusa rzezi czy bandy pedofilów ganiających za dziećmi. Inni znów w odmiennym od konserwatywnego rozumienia świata (który szanuję, chociażby z racji rodzinnych tradycji) będą widzieć jedynie rozwiązłość, ćpanie i pochwałę komunizmu. Jednym i drugim mocno się dziwię.
"Jednym i drugim mocno się dziwię" - całkowicie podzielam Twoje stanowisko, tylko nie za bardzo rozumiem odniesienie - "Twój wpis przypomina mi ..." - do mojego wpisu.
UsuńCzy zarzucasz mi jednocześnie zoologiczny antyklerykalizm i konserwatywny fundamentalizm?
Skrytykowałem konkretny mechanizm socjologiczny, wybierając dwa przeciwstawne ideologicznie przykłady. Podkreślasz, że są pozytywne wyjątki. Oczywiście że są - co nas nie zabije, to nas wzmocni.
Napisałem tak, a nie inaczej, ponieważ przedstawienie przez Ciebie kultury ruchu hipisów odebrałem jako wyjątkowo negatywne. Oczywiście każdy może oceniać jak chce, nie musi mu się podobać to, co ona stworzyła lub może wybiórczo oceniać, jednakże sprowadzanie tego ruchu do roli pieprzących się jak króliki bezmózgich, zaćpanych agentów systemu komunistycznego uznaję za budowanie nieprawdy i spore nadużycie. Ty akurat oceniłeś tylko i wyłącznie negatywnie, podając smutne przykłady z tamtej rzeczywistości. Można też podać smutne przykłady z przypadków krycia pedofilów w sutannach w USA, co nie oznacza, że odkryliśmy prawdę o istocie Kościoła.
Usuńpopełniasz nadużycie. Dibeliusowi , jak i każdemu normalnemu człowiekowi nie chodzi przecież o poszczególnych ludzi zamieszanych w ten ruch, tylko o ideologię i wpływ tej ideologii na społeczeństwa. Przecież ta ideologia gloryfikowała używanie narkotyków jako esencję wolności. Tak czy nie? Ideologia ta krytykowała bogatych, nawet jeśli dorobili się tego ciężka pracą, czy też swym talentem. Prawda czy nie? Ta ideologia gloryfikowała przecież "wolną" miłość, która to miłość sprowadzała się do obowiązku kopulowania wszystkich ze wszystkimi. Przecież w komunach hipisowskich rządziły rygorystycznie przestrzegane obowiązki "luźnych kobiet". Prawda czy nie?
UsuńIdeologia ta gardziła ciężko pracującymi ludźmi, a gloryfikowała nieróbstwo (aby nie dać się wyzyskiwać kapitalistom). Negowała pracę, hołubiła pasożytnictwo, kradzież, prostytuowanie się jej członków. Tak czy nie?
Ideologia ta nawoływała do zabierania bogatym , a przywłaszczania biednym, czyli przeważnie sobie.
Ideologia ta epatowała skrajnym pacyfizmem nawet w obronie swojej ojczyzny. Prawda czy fałsz?
Gdy odpowiesz sobie na powyższe pytania, wyłoni ci się obraz skończonych łajdaków pozbawionych jakiegokolwiek kręgosłupa i jakiejkolwiek moralności, etyki czy wartości wyższych od zaspokajania prymitywnych instynktów i popędów.
A że zaćpani gitarzyści i różne kapele tworzyli fajną muzę? Gdybyś widział jakie budowle moi szwagrowie po pijaku stworzyli, to przestałbyś się zachwycać Sfinksem czy babilońskimi ogrodami. Moim zdaniem skutek uboczny, którego z kolei skutkiem ubocznym było dramatycznie szybkie zejście z tego łez padołu nakręcanych przez prochy "ludzi wolnych". Każdy ma prawo do zabijania siebie, w jaki tam sposób sobie życzy. Szczególnie ci, którzy już za życia właściwie nie żyją, bo życie w nieustannym widzie narkotycznym, to wegetacja roślinki, a nie życie jak Człowiek...
No, część z nich pewnie postradała "ideały wcześniej niż zdrowie i skończyła... jako yuppies. ;) Moim zdaniem lata 60-te to jednak naiwność i niewinność (można to nazwać głupotą). Już lata 70-te przyniosły pewne otrzeźwienie, seks ewoluował od "wolnej miłości" do zwykłego zaspokajania żądzy. No ale to wizje z literatury.
OdpowiedzUsuńMoże w odpowiedzi na te ekscesy w latach siedemdziesiątych powstała socjobiologia, która wykazała, że tradycyjna obyczajowość jest zakorzeniona w instynkcie naszego gatunku, a nie tylko wymysłem konserwatywnych pierników.
UsuńEksperyment społeczny komun hipisowskich udowodnił, że próby realizacji utopii nie mają sensu. Dobrze, że jak napisałaś: "część z nich pewnie postradała ideały wcześniej niż zdrowie" i powróciła na łono normalnego społeczeństwa.
Ale to społeczeństwo nie było już takie samo, jak w latach 50-tych. ;)
UsuńSpołeczeństwo jest jak rzeka.
Usuńzgadzam się z Celsusem /cytuję: "sprowadzanie tego ruchu do roli pieprzących się jak króliki bezmózgich, zaćpanych agentów systemu komunistycznego uznaję za budowanie nieprawdy i spore nadużycie"/...
OdpowiedzUsuńnajpierw odkłammy mity:
1/narkotyki...
ideolodzy Ruchu rzeczywiście propagowali używanie narkotyków /nie wszystkich, co prawda, ale głównie psychodelików, które uważali za twórcze/ jako narzędzie rozwoju wewnętrznego... pomysł oczywiście był to FATALNY... psychodeliki bywają wartościowym narzędziem, ale pod warunkiem odpowiedniego przygotowania... "dzieci kwiaty" go nie miały...
wielu jednak hipisów narkotyki odrzucało, hołdując naturalnemu trybowi życia bez sztucznego "wspomagania"...
2/"wolna miłość"...
sama idea polegała na uzdrowieniu podejścia do seksu, wyrwania go ze sztywnych ramek obyczajowych... rzeczywiście w niektórych grupach polegało to na "pieprzeniu się każdy z każdym"... a to rzuciło cień na cały Ruch...
3/ banda Mansona...
medialnie byli przedstawiani jako "hipisi"... wśród samych hipisów jedni uważali ich za wynaturzenie, inni w ogóle im tego miana odmawiali /bo gdzie się podział pacyfizm?/...
byli, nie byli, to w sumie nieważne... jedno jest pewne, że na pewno nie byli reprezentatywni w stosunku do całego Ruchu...
......
zapewne odezwie się wrzask, że bronię Ruchu... nie, nie bronię... skoro Ruch nie potrafił się obronić sam, to co tu bronić?... sam Ruch padł przede wszystkim przez dziecięco naiwny pacyfizm, który w efekcie powodował bierność, bezwolność... komuny były nieproduktywne ekonomicznie, bo z samego prymitywnego rękodzieła wyżyć trudno... poza tym hipisowska wersja socjalizmu powodowała nieustanne niesnaski wewnątrz komun, co z sielankowym "pokojem" miało niewiele wspólnego...
no, i się skończyło, jak się skończyło... niektórzy wycofali się w porę do stylu życia od którego wcześniej uciekli... niektórych wzmocniło to, co ich nie zabiło i stali się wartościowymi, twórczo żyjącymi ludźmi... a szara większość po prostu się zmeneliczyła, wylądowała w rynsztoku...
......
natomiast Twoją analogię Ruchu do krucjaty dziecięcej uważam za dość trafną... jedno i drugie charakteryzowała dziecięca naiwność... różnica może jest taka, że Ruch był zjawiskiem o wiele bardziej złożonym i pewne pozytywy /psychologia, sztuka/ jednak po sobie pozostawił...
pozdrawiać :))...
Twoje uwagi uzupełniają obraz ruchu hipisów, jednak nie zmieniają istoty mojej oceny - naiwność prowadząca do utopii, utopia prowadząca do katastrofy.
UsuńCzy hipisi byli konieczni dla liberalizacji seksualnej? Ten proces rozpoczął się już w latach czterdziestych w wyniku emancypacji kobiet opanowujących miejsca pracy i przestrzeń społeczną zwolnioną przez mężczyzn zmobilizowanych do armii i podlegałby naturalnej i nieuchronnej dynamice. Fajerwerki nie były konieczne.
Naturalnie doceniam dorobek muzyczny tego okresu - jednak sami muzycy nie byli typowymi hipisami. Co najważniejsze - ciężko i uczciwie pracowali i dawali pracę innym. Niektórzy z nich zażywali narkotyki - ale niektórzy artyści stosowali je już przed erą hipisów, np. nasz Witkacy i stosują teraz. Widocznie taka musi być - niekiedy okrutna cena. Nie wykluczam, że dla niektórych artystów hipisowska otoczka była tylko techniką marketingową - skoro przetrwali ten ruch i funkcjonowali z powodzeniem nadal.
Pozdrawiam
Coś mi się zdaje, Dibeliusie, że znacznie większe rozpasanie seksualne panowało w latach 30-tych niż 50-tych. ;) Tak więc jednak do zerwania z pruderią potrzebna była "rewolucja". ;)
Usuńsprawa jest o tyle skomplikowana, że nie istnieje /nigdy nie istniał/ jednoznaczny "wzorzec" hipisa, ponieważ nie istniało kryterium, granica, kiedy ktoś już jest hipisem, a kiedy jeszcze nie... poza tym większość z nich interpretowało po swojemu elementy hipisowskiej ideologii... wielu przyjmowało selektywnie jedne, odrzucało inne... o nie ćpających hipisach już wspominałem... byli hipisi, którzy nie żebrali, ale najmowali się do normalnej pracy... niektórzy tworzyli stałe pary, związki dwojga wiernych sobie ludzi...
Usuńdołóżmy do tego hipisów "weekendowych", którzy toczyli grzeczny, mieszczański tryb życia i tylko w weekend zrywali się z łańcucha... dołóżmy jeszcze całe mnóstwo różnych innych subkultur, które wtedy pojawiały się i znikały, istny tygiel różności... dołóżmy różnych pospolitych bandziorów, którzy ubierali się "po hipisowsku", ale z ideologią nie mieli nic wspólnego...
czyli mogli też istnieć artyści prowadzący hipisowski tryb życia, przyjmujący pewne wartości ideologiczne, mogli tez istnieć tacy, którzy korzystali tylko z samego hipisowskiego image'u w komercyjnych celach...
jak widzisz, niezły kocioł, pomieszanie z poplątaniem...
Peter,
UsuńZgoda. Przy tak szerokiej definicji hipisów - moja ocena wyrażona we wpisie naturalnie odnosi się do tych w 100% realizujących wymogi ideologii. Ale hippisowskich ortodoksów były i tak setki tysięcy, a może milion.
@Kira,
UsuńJeśli Twoja ocena liberalizmu obyczajowego lat 30-tych jest trafna, to sama sobie trochę zaprzeczasz. Po co rewolucja obyczajowa - jeśli występują naturalne zmiany, być może o charakterze "falowania"?
Dla mnie rewolucja - nie tylko obyczajowa - to droga na skróty prowadząca w ślepy zaułek. Czytałem wypowiedź młodego Hindusa z miejscowości turystycznej. Strasznie zazdrościł dziadkowi, bo w latach 60/70 przyjeżdżały tłumy turystek z Zachodu, z którymi można się było bez problemu i za darmo pieprzyć. Młody Hindus też chciałby.... a tu rewolucja się skończyła. Jakie realne zmiany obyczajowe nastąpiły w USA - legalizacja bikini na plaży, ale już na basenie facet musi mieć szorty, normalizacja seksu przedmałżeńskiego, konkubinatów, ukazywanie seksu w mediach. Myślę jednak, że jak wszystko wolno, to się za bardzo nie chce - i że pruderyjni dziadkowie i babcie mogliby nieźle zaskoczyć dzisiejszą młodzież swoim wigorem, gdyby udało się jakoś przenieść się w ich czasy.
Nasi dziadkowie i babcie nie mieli Internetu ani TV, nie mogli więc wgapiać się w ekran i szukać wirtualnych wrażeń, które dzisiaj odciągają od "realnego" (fizycznego) życia młodych (i nie tylko). Chociaż CZĘŚCIOWO masz rację: seksu jest w mediach tyle, że człowiekowi się to trochę nudzi. ;)
UsuńMyślę, że jednak rewolucje nie biorą się znikąd. Są właśnie wpisane w naturalny rytm społecznego życia.
Tylko ciezka praca ludzie sie bogaca...kurcze haselko mi wyszlo i to wcale nie nowe. Czyzbym miala zadatki? Ciekawe co by z tego wyszlo? Poszukiwania i wolna milosc, wolnosc, pokoj to wcale nie zle hasla, ale jak swiat swiatem, nic nie zrobimy, bo hasla sa piekne, ale my nie dorastamy do pojecia wolnosci...cos tam mamy w sobie spieprzone. juz tylu wolnosc ludziom obiecywalo, chleb i oliwe, przestrzen zyciowa...i gowno z tego wyszlo. Za co sie bierzemy pierniczymy....z ludzkoscia to i owo nie gra. zmiane zaczyna sie od siebie, wtedy mozesz byc liderem, ale najpierw zostan kims na styl "swietego", no w taki sposob w jaki my to pojmujemy...tyle tylko, ze taki ktos rezygnuje z reguly z liderstwa:))
OdpowiedzUsuńWolność powinna być związana z odpowiedzialnością. Większość ludzi tego w istocie rzeczy nie chce. Woli, aby ktoś się nimi zaopiekował - właściciel niewolników, pan feudalny, socjalistyczne państwo. Hipisi chcieli wolności bez odpowiedzialności - z wiadomym skutkiem. Może rzeczywiście wolność i odpowiedzialność może być tylko dla wybranych - i tylko w sferze duchowej.
UsuńKażda z komentujących wyżej osób ma moim zdaniem rację choć inaczej wyartykułowaną w towarzystwie uzupełniających się argumentów:)
OdpowiedzUsuń"Może rzeczywiście wolność i odpowiedzialność może być tylko dla wybranych - i tylko w sferze duchowej."
Tym jednym zdaniem dotknąłeś chyba najważniejszego problemu ludzkości Dibeliusie :)
Pozdrawiam
Tak lekko sobie to napisałem. Dopiero po Twojej uwadze przeczytałm jeszcze raz i przestraszyłem się swoich słów i konsekwencji, które mogą z nich wynikać...
UsuńPozdrawiam
Mnie też ciarki przeszły :)
OdpowiedzUsuńJedno zdanie, lekko napisane, w trybie przypuszczającym a zobaczyłam tysiąclecia...
Fascynujące:)
Pozdrawiam
Nie wiedziałem o 2 krucjatach. Dziwne, że w tym samym 1212r.
OdpowiedzUsuńW 1968r. rozruchy studenckie odbyły się na całym świecie. To już nie jest ani dziwne, ani zastanawiające. To jest jednoznaczne.
Pozdrawiam
Mieliśmy też spontaniczne obalenie komunizmu w 1989-91, a ostatnio arabską wiosnę...
UsuńPozdrawiam