Jeszcze
kilka lat temu rodzice szybciej odbierali trzylatki z przedszkola, w porównaniu
ze starszymi rocznikami. Zależało im, aby te słodkie kruszyny zestresowane
pobytem poza domem wróciły na łono rodziny. Teraz proporcje odwróciły
się. Najmłodsi kiblują w placówce od rana do wieczora. Za to biorą odwet.
Cały
personel wie, że Maksio nie znosi, kiedy budzi się go z leżakowania równocześnie
z innymi dziećmi. Lubi poleżeć dłużej i wstać, kiedy on ma na to ochotę.
Przejęta pani tłumaczy wychowankom:
-
Proszę zachowujcie się cicho, żeby nie obudzić Maksia.
Ale
inne dzieci też mają temperament. Cyryl podbiega do leżaka Maksia i zaczyna
śpiącego napierdalać piąstkami:
-
Wstawaj, wstawaj, ty świnio!
Cyryl
zostaje momentalnie schwytany i odprowadzony na bok, ale jest już za późno, o
wiele za późno. Drżenie szyb w całym budynku towarzyszy początkowi potwornego
ryku Maksia. Społeczność przedszkolną czeka jeszcze kilka godzin nieustannego wycia
połączonego z próbami demolki. Nie przeszkadza to innym dziecięcym aktywistom,
którzy realizują swoje pomysły na prowokowanie sytuacji kryzysowych – na przykład
podbieganie do innych i skryte wymierzanie im ciosu, rozwalanie albo zabieranie
zabawek. Na tym tle jednostki oddające się próbom masturbacji wydają się oazami
spokoju.
Zachowanie
dzieci można ocenić w skali prospołeczność – aspołeczność. Przykłady
aspołeczności opisane wyżej, natomiast prospołeczność to dostosowanie się do
społeczności grupy, ograniczenie zachowań konfliktowych i agresywnych, uznanie
obowiązujących norm, respektowanie zwierzchników formalnych – personelu przedszkola
i liderów nieformalnych – uznawanych przez grupę.
Wieloletnie
obserwacje wykazują systematyczny wzrost tak zdefiniowanej aspołeczności w
kolejnych rocznikach. Natomiast rozmowy z dziećmi w konkretnej grupie ukazują
następujące korelacje:
-
bardziej aspołeczne są jedynaki
-
bardziej aspołeczne są dzieci, którym rodzice czas w domu wypełniają przy
pomocy komputera i telewizora, zamiast tradycyjnych kontaktów interpersonalnych
Wymienione
powyżej przyczyny aspołeczności wyjaśniają jej wzrost w kolejnych latach.
Malejący przyrost naturalny – to większy procent jedynaków. Współczesne
pokolenie rodziców to osoby, które same najchętniej spędzają czas przed
komputerem, w świecie wirtualnym, więc to samo oferują dzieciom. I przy okazji
mają spokój.
Okazuje
się, że współcześni rodzice nie są w stanie wychowywać dzieci. Dzieci wychowują
się więc same. Dziecko to jakiś koszmar, który próbuje wyrwać ich z prywatnego,
hedonistycznego świata. Pozbywają się ich oddając na maksymalny czas do
przedszkola, a w domu jak mogą unikają rozmów, dyscyplinowania, odpowiedzialności.
Idealne dziecko to gadżet, którym można się pochwalić: ładne, świetnie ubrane,
ma wypasione zabawki, chodzi do prestiżowego przedszkola lub szkoły i na
dodatkowe zajęcia. Ale najlepiej bez osobistego zaangażowania, najlepiej gdyby
dało się to wszystko załatwić przy pomocy kasy. Dzieci pozostawione w świecie
wirtualnym utożsamiają się z książętami i wojownikami, którzy rozkazują innym,
atakują i zabijają tych, którzy im się nie podobają. Dziewczynki utożsamiają
się z księżniczkami, to one mają być najpiękniejsze, ich wszystkie kaprysy
muszą być zaspokajane. Wszelki sprzeciw i niepowodzenie stają się przyczyną
gwałtownej frustracji i agresji.
Zastanawiam się, czy przyczyną licznych ostatnio przypadków śmiertelnego pobicia dzieci nie jest fakt, że współczesne pokolenie rodziców to już pokolenie bezstresowców, którzy sami zostali wychowani zgodnie z wyżej opisanym wzorem. Ich egocentryzm powoduje, że inni ludzie, a nawet ich życie niewiele dla nich znaczą. Jeśli coś ich irytuje, reagują agresją.
Jeśli rodzice nie są w stanie wychowywać dzieci, to pocieszające jest, że rodzeństwo jest w stanie wychowywać się nawzajem. Rodzeństwo to elementarna grupa społeczna w której nieuchronnie dostrzega się drugiego człowieka, jego potrzeby, uczy się kompromisu, współpracy, odpowiedzialności.
Dlatego
jako narodowiec uważam, że państwo powinno zdecydowanie wspierać model rodziny
2 + 2+. Bo w tym wypadku ilość przejdzie w jakość.
Publiczna edukacja połączona z puszczeniem na żywioł jest znakomita. Od malutkiego człowieczka możemy przyjmować naukę, że najlepiej być silnym, bezwzględnym, komu trzeba posłusznym, a życie to przede wszystkim smutek i cierpienie, które z rzadka są przetykane lepszymi chwilami. Przynajmniej potem nie ma takiego szoku w zetknięciu z rzeczywistością.
OdpowiedzUsuńJest to istotnie jedna z niewielu zalet naszego systemu edukacji.
UsuńNie ma - bo tę rzeczywistość kształtują potem ci sami ludzie. Jak zrobią to wyalienowani, rozpieszczeni histerycy, posługujący się monosylabami, z wpojoną hierarchią wartości, na szczycie której znajduje się posiadanie i pochłanianie?
UsuńAnty
Istnieje jeszcze, Dibeliusie, specyficzny śląski etos (byłem konsultantem pracy licencjackiej o tej tematyce), gdzie najważniejszymi sferami są praca i rodzina. Wobec tego, co przestawiłeś, tchnie to może egzotyką, ale przywiązanie rdzennych Ślazaków do tradycji i silne poczucie regionalnej tożsamości robią pomyślne i racjonalne "swoje". Moja młodsza siostra jest długoletnią, doświadczoną przedszkolanką (miała nawet otwarty przewód doktorski, lecz z przyczyn osobistych musiała sobie odpuścić naukową karierę) nigdy by nie dopuściła do takiego maluszego terroryzmu. A dzieciątka traktuje łagodnie, serdecznie,, lecz stanowczo. Cóż, talent...! Stąd jej sukcesy wychowawcze.
OdpowiedzUsuńukłony
Zgadzam się, że istotnym czynnikiem jest także profesjonalizm i zaangażowanie nauczycieli. Gratuluję utalentowanej siostry, ale poziom wynagrodzeń powoduje na ogół negatywną selekcję. Do tego dochodzi faktyczny zakaz stosowania kar i opisany brak wychowania dzieci w domu. Jeśli w tym ostatnim zakresie Śląsk jest wyjątkiem, to także gratuluję.
UsuńI pozdrawiam
A zatem stałeś się narodowcem a nie jak niegdyś liberałem Dibeliusie?
OdpowiedzUsuńAle nic to.
Twój opis rozwydrzenia z grubsza pokrywa się z moimi obserwacjami ale z perspektywy szkoły podstawowej gdzie niegdyś uczyłem.
Nie zwalałbym całej winy rodziców na hedonizm. Życie stało się brutalne więc rodzice tyrają po 12 godzin dziennie ( jako i ja sam tyram ) by PRZETRWAĆ a na rozmowy z dziećmi najzwyczajniej nie mają już siły.
Już PRL wydaje się idyllą, bo choć poziom życia MARNY pomarańczy i gumy do żucia brak, o nowoczesnych zabawkach nie wspomnę, ale przy 8 godzinnym dniu pracy czas na rozmowę z dzieckiem jeszcze znaleźć się dało.
Prawdą jest, że w populacji jedynaków prawdopodobieństwo wystąpienia rozwydrzenia znacząco wzrasta ale ja bym tego nie demonizował.
Staruszkom wspominającym stare dobre czasy pora przypomnieć, że kiedyś dzieci nie były idealne tylko że przywilej bycia rozpaskudzonym dotyczył bardzo nielicznych latorośli.
Tak się bowiem składa że zarówno niegdyś jak i dziś niewielu rodziców umie sprawiedliwie traktować swoje dzieci a mając ich wiele nie generować potomków wyższej i niższej kategorii.
Gdy przeciętna rodzina miała 4 lub 6 dzieci, tylko jedno z nich zwykle pierworodny ( lub córeczka ulubienica tatusia ) miały przywilej bycia rozpuszczonym. Pozostałe rozpaczliwie walczyły o okruchy matczynej miłości często staczając się w intryganctwo, którego mógłby pozazdrościć nawet Wersal z czasów Króla Słońce. Tamte dzieci też były egoistyczne i aspołeczne ale intryganci z doświadczeniem do perfekcji opanowali sztukę maskowania tych cech.
A zatem wystarczy gdy zmniejszy się ilość dzieci z 4 do 2 to już mamy DWUKROTNY wzrost liczby rozpaskudzonych małych cesarzy, co powoduje szok wśród pracowników szkół i przedszkoli.
Kurna Maciek
Drogi Maćku,
UsuńDoszedłem do wniosku, że liberalizm to piękna idea, ale nie istnieje w społeczeństwie siła polityczna gotowa go poprzeć. Sukces XIX wiecznego liberalizmu to był okres przejściowy pomiędzy feudalizmem, a jego nowoczesną kontynuacją - socjalizmem.
Odnośnie małych cesarzy - oceniasz motywy, które nigdy nie są idealne, mnie wystarczy ocena zachowań.
A zatem i Ty zauważyłeś, że socjalizm ma w sobie wiele z feudalizmu? Mówisz to poważnie?
UsuńA co do siły gotowej poprzeć liberalizm niestety masz rację :-(
Kurna Maciek
Poważnie. Zmieniła się tylko klasa panująca i metody utrzymywania władzy na bardziej wyrafinowane.
UsuńNo to ulżyło mi! Bo niektórzy pomawiają mnie o paranoję, a niektórzy nawet o pedalstwo. Dlaczego akurat pedalstwo?
UsuńKlasa panująca się przetasowała ale nie do końca zmieniła.
Obowiązuje mieszanka arystokracji czerwonej, błękitnokrwistej i tej najnowszej czyli PeŁonów.
Kurna Maciek
Wszystko OK, tylko gdzie ty widzisz dawną arystokrację w obecnych elitach? Ja widzę tylko raczej odziedziczone po arystokracji wady i przywary.
UsuńA ja widze brak jakiejkolwiek tradycji innej niż ta szlachecka a to BARDZO źle rokuje.
UsuńKurna Maciek
@ Dibelius
Usuńczcigodny Dibeliusie
Z Maćkiem w kwestii wszechwładnej arystokracji błękitnokrwistej radzę postępować łagodnie. Bo inaczej będziesz miał reakcję godną Maksia.
Pozdrawiam serdecznie.
@Kurna Maciek
UsuńWspółczesny liberalizm stał się żałosną karykaturą dawnego samego siebie.
W XVIII-wiecznych założeniach miał promować i pochwalać inicjatywę, uczciwą pracę, kreatywność, oszczędność, samodyscyplinę.
Obecnie jest systemem wyciągania publicznych pieniędzy przez kastę nowych panów (przedsiębiorców, bankowców, wysokich rangą urzędników i bogatych farmerów) z towarzyszącą temu nieustanną propagandą i indoktrynacją mediów roszczących sobie prawo do ogłaszania "końca historii".
Przy okazji mamy do czynienia z jawną lub ukrytą cenzurą i inwigilacją na niespotykaną wcześniej skalę.
Kreatywność została sprowadzona do obmyślania sposobów zrobienia w wała (kontrahenta, klienta, akcjonariuszy, itd.). Uczciwa praca (najlepiej ponad ludzkie siły) ma dotyczyć wyłącznie pracowników, nad głowami których wiszą magiczne zdania "rotacja" i "nikt nie jest niezastąpiony". Podobnie samodyscyplina. Inicjatywa polega na obmyślaniu dobrego PR, kształtowaniu gustów i sztucznym tworzeniu potrzeb, najlepiej z pomocą usłużnych rządów i telewizji.
Presja wytwarzana przez media, odpowiednie posunięcia władz i samych zindoktrynowanych ludzi, w połączeniu z wszechobecną cenzurą i kontrolą, tworzy kiepsko zakamuflowany totalitaryzm forsujący jedynie słuszny model życia, poglądów, czy nawet ubioru, nie znoszący żadnych alternatyw ani słów sprzeciwu (te są eliminowane na drodze legislacyjnej lub poprzez ostracyzm społeczny), sprowadzający ambicje i aspiracje odpowiednio wytresowanych konformistów do potrzeby posiadania, współzawodnictwa i wykazywania się. Jak już ktoś wcześniej zauważył, wartość jednostki w tym systemie jest wyznaczana na podstawie jej przydatności dla ogółu, ilości dóbr, które może wytworzyć i sprzedać w ładnym opakowaniu. Pragmatyczne podejście neoliberalizmu do osoby ludzkiej odziera ją z indywidualizmu, redukując do roli producenta i konsumenta towarów.
W tym sensie lewicowcy są znaczniej bardziej liberalni od neoliberałów;)
Antydogmatyk
@Anty
UsuńCiekawe, że krytykując ten sam (funkcjonujący) system prawica określa go jako eurosocjalizm, a lewica jako neoliberalizm. I recepty na poprawę sytuacji są też przeciwstawne: powrót do XIX wiecznego liberalizmu lub powrót do komunizmu. Ani jedno, ani drugie rozwiązanie nie jest realne.
Dlatego dobrze byłoby używać nazwy opisującej długofalowy cel tak działającego systemu, myślę że jest on daleki od wprowadzenia komunizmu.
UsuńNa marginesie. W żadnym systemie techniki oddziaływania decydentów na podwładnych i konsumentów nie muszą być brutalne, a przynajmniej nie muszą na takie wyglądać. Poniżej przykład:
http://www.youtube.com/watch?v=uRCZ7WaK6bY
Czekam jeszcze na występ pracowników przemysłu gumowego.
Anty
Filmik trochę żenujący, ale wydaje mi się szczery. W solidnych przedsiębiorstwach prywatnych pracownicy, zarząd i właściciele czują, że jadą w jednym wózku. Co innego w przedsiębiorstwach państwowych, gdzie strajkuje się śmiało, szantażując anonimowy naród, aby wyrwać więcej kasy.
UsuńNie wiem na czym jadą właściciele tego przedsiębiorstwa, ale to na pewno coś mocniejszego niż wózek, gdyż wózki tak nie znieczulają (chyba że kogoś rozjadą). Z piosenki pracowników zaś szczerość bije niczym zawartość fontanny Duchampa;)
UsuńAnty
No wlasnie..zamiast tworzyc posty, komentaowac , odpisywac na komentarze , zajmowac sie wirtualnym swiatem trzeba zaczac zyc realnie i plodzic dzieci:))
OdpowiedzUsuńSzczerze powiedziawszy, nie jest fajnie z mlodzieza - dziecmi wspolczesnie. Zaczynam sie zastanawiac , czy to przypadkiem nie jest nadawanie starosci na mlodosc...moze my tacysami bylismy tylko tego nie widzielismy i uwazalismy, ze starzy sie czepiaja. Choc z tego co pamietam w szkole byla dyscyplinka:))
Natomiast kiedy biega o rodzenstwo...nie wiem jak to jest, ale to tez niezla szkola przetrwania. nawalaja sie niezle, kloca o zabawki- potem moze i o ciuchy, wyzywaja od swin i innych....nie przesadzajmy. mam bardzo ulozona kolezanke, ale dzieciaki,jak to dzieciak .Kiedys mi opowiadala jak z mezem probowali nie wejsc do pokoju dzieciecego. Dzieci sie wyzywaly, klocily o zabawki. Bylo i debilu w ich wydaniu i swinio......
Ja pamiętam, że mieliśmy z bratem taki układ, że jak była smaczna potrawa do podziału, to jeden chwytał nóż i dzielił, a drugi wybierał. Do dziś potrafię w miarę idealnie podzielić na połowę.
UsuńSprytnie to obmysliliscie:) Ten co dzielil ( mysle , ze roznie bywalo i obaj dzielic swietnie na polowki umiecie) mogl sobie potem najwyzej w brode pluc, ze mu nie wyszlo i brat zgarnal wiekszy kawalek:))
UsuńPamietam, ze z siostrami wojny prowadzilysmy o lalki- mialysmy takie same, ale srednia lepsze ciuchy im szyla:)) A kiedys wytluklysmy mamie filizanki porcelanowe, bo lalkom bal robilysmy- w czasach kiedy nic nie bylo...w sumie broilysmy jak nalezy:))
I chyba wypada jeszcze zauwazyc, ze dzieci sa labilne emocjonalnie. Placza, wyzywaj sie, wyrywaja sobie zabawki, a za moment sa najlepszymi przyjaciolmi bo emocje wahnely sie w pozytywnym kierunku...taka dziecieca przypadlosc, z ktorej sie wyrasta:)
UsuńDobrze zrobiłyście z tymi filiżankami. Moim zdaniem zastawa stołowa powinna być do używania, a nie do postawienia na półce i podziwiania. Albo jak się wyjątkowo używa, to się ręce trzęsą, żeby się nie potłukła.
UsuńA propos tej labilności. Najgorzej jeśli dorośli tego nie rozumieją i niepotrzebnie angażują się w spory dzieci. Narobią tylko szkody.
UsuńDokladnie...trzeba odczekac- dzieciakowi przejdzie. Dopoki konflikt nie zagraza zdrowiu dzieci, nie rzucaja w siebie kamieniami, nie okladaja sie kijami nie ma co wlazic w to- pozwolic im samym dojsc do ladu, bo i tak dojda. A ta labilnosc jest niestety meczaca- szczegolnie wychowawcow malych dzieci, rodzicow, bo to sa wahniecia bardzo czeste w ciagu dnia. Niedojrzale emocje i tyle w temacie:)) Gorzej kiedy dorosly czlowiek jest emocjonalnie nie dojrzaly i reaguje jak dzieci lub mlodziez:))
Usuńhahahaha...kurcze , masz racje. Nie pamietam kiedy ona byla uzywana- stala sobie, wiec sie nia zajelysmy:))))
Usuń""A propos tej labilności. Najgorzej jeśli dorośli tego nie rozumieją i niepotrzebnie angażują się w spory dzieci. Narobią tylko szkody.""
UsuńŚwięte słowa! Miło usłyszeć coś mądrego! :-)))
Kurna Maciek
Czcigodny Dibeliusie
OdpowiedzUsuńBezstresowość tak jak każda lewicowa bzdura, kopie grób naszej cywilizacji. A teraz dodatkowo masz jeszcze "genderowe wychowanie" czyli próbę leczenia kiły HIVem.
Jedynym ratunkiem w przypadku przedszkoli jest ich natychmiastowa prywatyzacja. Do tego z którego korzysta wnuk moich przyjaciół, przyszła na staż jakaś genderowa pinda. I chciała próbować przebierać chłopców w sukienki, bo przecież oni jeszcze nie mają określonej płci. Na szczęście rodzice odbyli rzeczową rozmowę z właścicielką a ta wylał pindę na zbitą mordę. W "państwowym" mogło by być dużo gorzej.
Pozdrawiam serdecznie.
Czcigodny Stary Niedźwiedziu,
UsuńJestem także za prywatyzacją, ale rozsądną. Państwowe przedszkola mają wiedzę i doświadczenie pedagogiczne nagromadzone przez kilkadziesiąt lat. Natomiast wiele placówek prywatnych działa na zasadzie: klient nasz pan. A że klient jest często nowobogackim chamem, to dzieci robią co chcą, zamiast się czegoś nauczyć. Rozsądna prywatyzacja - a więc sprzedaż przedszkoli, szkół i uczelni nowym właścicielom po przeprowadzeniu odpowiedniej selekcji, aby nie zmarnować potencjału naukowego i pedagogicznego.
Serdecznie pozdrawiam
Czcigodny Dibeliusie
UsuńNapisałem o przedszkolach bo to newralgiczny punkt a krążą słuchy że szykują się jakieś genderowe idiotyzmy w ministerialnym programie. Szkoła jest już mniej niebezpieczna jeśli tylko rodzice poświęcą choć odrobinę uwagi dzieciom i wyprostują pewne bzdury, tak jak to było z nauką historii za komuny.
Pozdrawiam serdecznie.
"Zachowanie dzieci można ocenić w skali prospołeczność – aspołeczność. Przykłady aspołeczności opisane wyżej, natomiast prospołeczność to dostosowanie się do społeczności grupy, ograniczenie zachowań konfliktowych i agresywnych, uznanie obowiązujących norm, respektowanie zwierzchników formalnych – personelu przedszkola i liderów nieformalnych – uznawanych przez grupę."
OdpowiedzUsuńKurczę, nie wiem, co gorsze: bycie zadufanym w sobie sobkiem czy potakującym autorytetom debilem. A może by zacząć uczyć dzieci szacunku dla WARTOŚCI, nie dla ludzi? Ludzie (nawet starsi o dwa, trzy pokolenia) to często idioci. Wartości są stałe...
Aspołeczność oznacza anarchię (w sensie negatywnym - niekontrolowane wybuchy agresji, atakowanie innych). Prospołeczności nie utożsamiałbym natomiast z konformizmem. Jestem oczywiście przeciwko wpajaniu konformizmu. Prawidłowe funkcjonowanie grupy i społeczeństwa wymaga wyłonienia liderów i kreowanie ich zdolności przywódczych, a wśród zwykłych członków umiejętności podporządkowania się i działania w sposób zorganizowany. Ale to podporządkowanie nie może być ślepe i zgadzam się, że warto i należy wpajać podstawowe wartości.
Usuń@Dibi...
Usuńdlaczego "aspołeczność" ma oznaczać anarchię, do tego w tym negatywnym sensie?... czy nie pomyliło Ci się przypadkiem z "antyspołecznością"?... trochę to mi śmierdzi zero-jedynkowym sposobem myślenia/?/ w stylu "kto nie z nami, ten przeciwko nam", które nie przyjmuje do wiadomości postaw neutralnych... tak samo można by definiować "prospołeczność" jako konformizm, uległość i posłuszeństwo... być może osobę aspołecznczną trudno nazwać "prospołeczną", ale co w takim razie zrobić z przypadkiem, gdy taka osoba jest skłonna do pomocy, do "prospołecznych" działań i żadnych objawów wrogości do innych nie przejawia?... jak widać, nie ma ostrych granic pomiędzy pojęciami "prospołeczność" i "aspołeczność", oraz pojęciami "aspołeczność" i "antyspołeczność"...
to trochę tak, jak "ateizm" i "antyteizm", ateista po prostu nie wierzy w żadnego boga, zaś antyteista nie wierzy i okazuje co najmniej niechęć do samego konceptu jakiegokolwiek boga... z drugiej strony, ateista może nie wierzyć, ale zachowywać rezerwę, a nawet życzliwość do wspomnianego konceptu...
W swoim komentarzu na potrzeby tej dyskusji wyraźnie zdefiniowałem co rozumiem przez aspołeczność - niekontrolowane wybuchy agresji, atakowanie innych. Możesz sobie zdefiniować całą skalę od pro- do anty- społeczności. Proponuję Ci nawet napisanie pracy doktorskiej na ten temat.
UsuńSzanowny Dibeliusie,
OdpowiedzUsuńPonieważ niektórzy skierowali stumień dyskusji bardzo daleko od głównego nurtu dyskusji, pozostaje mi skwitować to radą, aby raczej przeszli na priva i tam szukali tematów wspólnych z niedookreśloną tożsamością płciowa na czele. A teraz juz do rzeczy:
Po pierwsze czynniki wychowawcze możemy w zależności od etapu rozwoju podzielić na te czysto domowe i zewnętrzne. W przypadku tych pierwszych najistotniejszą rolę odgrywają rodzice i brak tego czynnika, bądź jego występowanie w formie szczątkowej powoduje, że powstaje pewnego rodzaju luka, która wcześniej czy później czymś się wypełni. Drugim elementem jest rodzeństwo. Jak słusznie zauważyłeś w rodzinach wielodzietnych te młodsze mogą liczyć na opiekę starszych i przekazanie im wcześniej wpojonych przez rodziców zasad wychowawczych. Ponadto młodsze dzieci maja wzór do którego trzeba równać i to niebagatelnie wpływa na ich rozwój emocjonalny, ale tez psychomotoryczny. Rzeczywiście olbrzymim problemem w procesie wychowawczym jest zjawisko tzw. hodowania dzieci zamiast wychowywania. Za przyczynę tego zjawiska najczęściej podaje się przepracowanie rodziców goniących za groszem, aby utrzymać rodzinę. Otóż jest to zwykła bzdura i wygodne tłumaczenie dla wyścigu szczurów uprawianego z sąsiadami, a stawką jest lepszy od sąsiada samochód, albo bardziej egzotyczne wakacje. Odpowiedzialny rodzic dobrze wie, co trzeba zrobić, aby dziecku poświęcać odpowiednią ilość czasu i uwagi, co skutkuje tym, iż nie trzeba stosować przemocy aby wychować dziecko w duchu dyscypliny i poszanowania innych w jego otoczeniu. Te przysłowiowe "rozwydrzone bachory" to nic innego jak wynik porażki wychowawczej poniesionej przez rodziców, którzy zwyczajnie do rodzicielstwa nie dorośli. O ile nie jestem przeciwnikiem w skrajnych sytuacjach przyklejenia klapsa na dupę, to na ogół samo jego zasygnalizowanie wyznacza wyraźnie granicę, której dziecko wie, że nie może przekroczyć. Tu amatorom "tłumaczenia do skutku" dopowiem, że próba wytłumaczenia czegoś dziecku w okresie buntu dwulatka, które właśnie wpadło w histerię bo nie dostało spontanicznie uchwyconej w sklepie zabawki, spełznie na niczym. Stąd w określonych sytuacjach dopuszczam klapsa w dupę na uspokojenie, tudzież zmianę powodu płaczu. Nie ma to nic wspólnego z przemocą czy jakimiś zmianami w psychice - no oczywiście lewactwo będzie ujadać, że jest inaczej, ale wiadomo przecież, że wystarczy postępować odwrotnie do tego co pieje lewactwo, aby postępować właściwie. Szczególnym przypadkiem jest jedynak, który z natury rzeczy wynosi z domu pewien zasób egoizmu, ale jak sadzę na etapie już wczesno edukacyjnym da się to skorygować, o ile nie będzie ten egoizm wzmacniany w domu. I tak płynnie przechodzimy do drugiego obszaru wychowywania - przedszkola, szkoły. Niestety po eksperymentach destrukcyjnych dokonanych na naszym systemie edukacji zaczynam mieć coraz większe wątpliwości co do roli wychowawczej systemu edukacji, bowiem mam wrażenie, ze ustąpiła ona pola roli edukacyjnej i jest to jedyna rola jaka spełnia szeroko rozumiany system edukacji. Dlatego tez jestem za tym by edukacja była prywatna i to sami rodzice wybierali przedszkola i szkoły dla swoich pociech. Wtedy jak ktoś będzie chciał aby jego syna przebierano w sukienkę i przerabiano na pedała, to wyśle swoje dziecko do genderowego przedszkola, ale tylko i wyłącznie za swoje pieniądze. Ciekawe ile równościowych przedszkoli by się w takich warunkach ostało?
Na koniec powiem tylko Dibeliusie, że ucieszyło mnie twoje zdeklarowanie się jako narodowca, ale muszę Ci przypomnieć, iż warunkiem sine qua non dla poglądów narodowych jest całkowite odcięcie się od zdrady okrągłostołowej i zrodzonego z niej bękarta w postaci 3 RP.
Pozdrawiam serdecznie, TF.
Szanowny Tie Fighterze,
UsuńTak jak już odpowiedziałem Staremu Niedźwiedziowi jestem za rozsądną prywatyzacją systemu edukacyjnego, tak, aby nie wylać dziecka z kąpielą. Gdyby jeszcze do tego zlikwidować kuratoria i MEN, to lewacka zaraza utraciłaby swoje źródło.
Odnośnie warunków, które trzeba spełnić aby być narodowcem - wiem, że jest kilka nurtów i kilku liderów. Nie słyszałem, że wypracowano jakieś porozumienie odnośnie minimalnych kryteriów, które trzeba spełnić, aby móc zadeklarować swoje poglądy jako narodowe. Ale może wynika to z mojej małej wiedzy i braku kontaktu organizacyjnego. Proponuję więc, abyś na razie zgodził się uznać mnie jako nie narodowca, ale sympatyka tego ruchu.
Odnośnie "zdrady okrągłostołowej" - wtedy, tak jak większość, wierzyłem, że odzyskujemy prawdziwą niepodległość i wolność. Teraz wiem, że grupa agentów komunistycznych ze strony rządowej i ze strony opozycyjnej realizując instrukcje z Kremla zebrała się, aby dokonać transformacji komunizmu na eurosocjalizm. Mimo wszystko oceniam ten przełom pozytywnie, jest pod wieloma względami o wiele lepiej, zmniejszamy dystans do Europy Zachodniej. Jednak eurosocjalizm nie satysfakcjonuje mnie i uważam, że należy dążyć do kolejnego przełomu. Jakimi metodami? - tu się pewnie zdecydowanie różnimy.
Serdecznie pozdrawiam
Drogi Dibeliusie,
UsuńTwoją deklarację przyjmuję z wielką satysfakcją i mimo pewnych różnic, uważam kurs przez Ciebie przyjęty za wielce właściwy. Nie chcę w tej chwili rozwodzić się nad owymi różnicami, bowiem moment jest zbyt podniosły, ale dodam tylko tyle, że gdyby wziąć moje ciągoty do upuszczenia morza bolszewickiej krwi i Twoją metodę pracy u podstaw, a nastepnie wyciągnać z tego jakąś średnią, to powstałby rozsądny kompromis. Żal mi bowiem tych pookrągłostołowych pokoleń, które są już stracone dla narodu, jak również żal mi tych wszystkich ludzi, którym 3 RP zaoferowała tylko biedę, beznadzieję, brak perspektyw, nędzę, upadek wartości i emigrację. Nie można dopuścić aby kolejne pokolenia żyły w tym syfie.
Z narodowym pozdrowieniem, TF.
Czcigodny Dibeliusie
UsuńMuszę się przyłączyć do gratulacji z powodu modyfikacji Twojego credo. Bo z tego co wiem o dzisiejszym ruchu narodowym, zdecydowana większość uleczyła się z bezmyślnie kopiowanej od dawnych endeków rusofilii. W liberalizmie granicę tego co ma w nim sens wyraźnie zaznaczyła wielka Margaret Thatcher. A reszta to taki sam szajs jak inne wynaturzenia lansowane w sieci. Pokroju chamskiego egoizmu jako najwyższej "wartości", odrzucania wszelkich autorytetów (bo każdy debil/ka zna się przecież na wszystkim) czy nowej mutacji "walki klas" paranoiczne obwiniającej "herbowych" o stworzenie komunizmu, klęski żywiołowe i epidemie.
Podejrzewam że ze strony narkomańskiego, pedalskiego czy genderowego chłamu padną oskarżenia o "naziolstwo" (tak nazywają oni każdego kto nie jest taką mentalną ku*wą jak oni). Ale miej to poniżej pleców.
Gratuluję i pozdrawiam.
Czcigodny Stary niedźwiedziu,
UsuńOd dłuższego czasu ewoluowałem od pozycji liberalno-narodowych do narodowo-liberalnych. Sformułowanie na końcu tekstu było intuicyjne, przypadkowe i nie jest przełomową deklaracją ideową. Wydaje mi się, że przeszliśmy podobną ewolucję, bo zaczynaliśmy jako zdecydowani sympatycy UPR. Ale z socjalistycznym koniem nie ma się co kopać.
Serdecznie pozdrawiam
Czcigodny Dibeliusie
UsuńCo się tyczy socjalistycznej chabety, widzę dwa narzucające się scenariusze. W pierwszym ludziska się z nim pogodzą. Więc ów socjalizm rozwali do końca fundament naszej cywilizacji a islamscy kolonizatorzy Europy dzięki bombie demograficznej przejma władzę. I jeśli nie nasze dzieci to już na pewno wnuki będą miały szariat jak ta lala. A marną pociechą będzie to że islamiści w pierwszej kolejności wytłuką jak robactwo eurosocjalistów, genderówy, narkomanów i cały ten "wolnościowy" syf. Bo skoro to draństwo rozwaliło tak niegdyś prężna cywilizacje jak ta chrześcijańska to oni nie będą ryzykować.
Drugi, nie ukrywam ze bardzo optymistyczny, zakłada że zwykli Europejczycy w porę przejrzą na oczy i obdarzą zaufaniem takie siły jak na przykład brytyjska UKIP. A wszystkim etykom, socjologom i innym wypierdkom z uniwersyteckich kuźni lewactwa pokażą czerwoną kartkę.
W coś do jasnej cholery trzeba wierzyć. I na co dzień na miarę naszych skromnych możliwości przykładać do tego rękę. Bo inaczej za ileś tam lat św. Piotr kopnie nas w tyłek i odeśle do konkurencji.
Pozdrawiam serdecznie.
O! Przypomniała mi się pewna historyjka, bardzo na miejscu, jak sądzę.
OdpowiedzUsuńJakiś miesiąc temu mój Miły był świadkiem pewnej dość osobliwej scenki. Rozegrała się ona w autobusie, którym akurat jechał. Otóż wsiadła doń pewna pani z małym dzieckiem. I niemal z miejsca ZAŻĄDAŁA - w dość chamski sposób - by siedząca nieopodal STARSZA pani NATYCHMIAST ustąpiła miejsca jej maluchowi. Kiedy ta delikatnie zaoponowała, poleciały na nią bluzgi. "Nie ma pani szacunku dla dziecka?!" - wołała wulgarna baba. Kiedy zaś współpasażerowie skomentowali (raczej tchórzliwie i żartobliwie) zachowanie krewkiej mamuśki, ta rzuciła im, że w obronie dziecka gotowa jest zabić (okrasiła to przy tym jakimś przekleństwem).
Nie wiem, jak to się skończyło, bo Luby musiał wysiąść. Żałuję, że kiedy mi to opowiadał, nie spisałam od razu całej historii. Do tej pory czytałam o źle wychowanych staruszkach, którzy żądając ustąpienia miejsca traktują młodych z góry (tak jakby wiek usprawiedliwiał chamstwo). Teraz okazuje się, że mamy nowe "święte krowy": dzieci. I tak się zastanawiam, czy miałabym odwagę stanąć w obronie starowinki i napyskować owej stukniętej matronie...
Popieram "świętokrówstwo" dzieci w aspekcie podatkowym i pomocy państwa, ale naturalnie nie w formie czystego chamstwa. Przypominam sobie, że za komuny praktykowane było zabieranie lub wypożyczanie małych dzieci specjalnie na zakupy, aby ustąpiono miejsca w kolejce.
UsuńI pomijając akty cwaniactwa był to bardzo piękny obyczaj, gdzie matka z dzieckiem w autobusie nie musiała prosić o ustąpienie miejsca, bo zawsze znalazł się młody człowiek, który tego miejsca sam ustąpił. To samo było w kolejkach. Rodzic z dzieckiem miał zawsze pierwszeństwo. Niektóre sklepy mają specjalne kasy dla cięzarnych i rodziców z dziećmi, ale niestety buractwo zawsze je blokuje, a na prośbę przepuszczenia rzucają się jak wszy na grzebieniu. Nic tylko w mordę chama palnąć i kiedys pewnie to zrobię, bo jak na razie sytuację załatwiały energiczne kasjerki, które burakom pokazywały gdzie ich miesce. Szkoda, że takie zwyczaje zamierają, a ostatnio nawet robiąc zakupy z jednym dzieckiem w wózku, a z drugim na ręku, tuż przed podejściem do kasy zostałem bezczelnie wyprzedzony przez babsztyla, który za punkt honoru postawił sobie wywalić swoje zakupy przede mną. Słowo daję, nic tylko w ten wieśniacki ryj wycedzić, tak żeby resztki tych spróchniałych pnioków wypadły na podłogę. Kiedyś nie wytrzymam i to zrobię - to pewne.
UsuńZawsze ustępowałam osobom starszym (tak gorliwie się zrywałam, że kiedyś pewna pani obstukała mnie, urażona zapewne, iż ośmielam się wziąć ją za leciwą), a i ciężarnej bym ustąpiła. Nie robiłam tego z racji szacunku dla siwych włosów, gdyż nigdy go nie miałam i potrafiłam starszemu napyskować. Po prostu uważałam, że moim PSIM obowiązkiem jest ustąpić miejsca osobie SŁABSZEJ. (Uwaga! Ustąpić miejsca nie oznacza - pobłażać chamstwu. O czym już nieraz u siebie pisałam.)
UsuńNatomiast co do przepuszczania osób z dziećmi - cóż, nie rozumiem, dlaczego dzieciate mają mieć pierwszeństwo przed starymi czy ciężarnymi. No chyba, że wszystkich uznacie pospołu za bardziej uprzywilejowanych. Ja CZASEM przepuszczam tych, co mają mało w koszyku (zakładając, że ja mam dużo i się nie spieszę). Czyli pewnie robię za mało... Trudno.
@ TF
Nie chodziło o niemowlę trzymane na rękach, tylko o kilkulatka. Taki może już trochę postać. Mylę się?
A ja nie odnosiłem się do przytoczonego przez Ciebie przypadku, bo tu sprawa jest oczywista. Mówiłem ogólnie o pewnym zwyczaju, który zanika, a już blokowanie kas specjalnie przeznaczonych dla ciężarnych i rodziców z dziećmi uważam za wybitne draństwo.
UsuńP.S.
U nas na dzielnicy jest jeden prywatny sklep, gdzie przy każdej kasie jest duża, czytelna tablica, na której jest wyraźnie napisane, że kobiety w ciąży i matki z małymi dziećmi obsługiwane są poza kolejnością i tam rzeczywiście tej zasady się przestrzega. Szkoda, że mam tam trochę nie po drodze, ale o ile pamiętam to nawet za komuny taki napis przy kasie był w każdym sklepie.
Widzisz Dibeliusie, po przeczytaniu tego typu komenta mam dylemat. Powiedz mi proszę, jak oddzielić mozna opinię i pogląd osoby od tej osoby. Dla mnie to niemozliwe, ale jesli znasz jakis sposób, bądź uprzejmy mnie poinformowac.
UsuńCzytając o tak nieprawdopodobnym przypadku spotkania jakiejś egzaltowanej wariatki w autobusie mimowolnie parskąłem śmiechem. Bo nie wierzę w ani słowo w tej historii. Kiedyś sporo podróżowałem srodkami komunikacji miejskiej, ale z czyms nawet zblizonym się nie zetknąłem. Owszem miałem scysję z panią, której synus napieprał w kaloryfer w sklepie jakims prętem, ale jako, że nie pozwalam na takie zachowania w swojej strefie przebywania, po dwóch dobitnych zdaniach gdzie syneczek może sobie ten pręt wsadzić , pani obrażona zabrała syneczka i sobie poszła. Jak zwykle wyszedłem na chama bez kultury. Nic nowego pod słońcem....
Chodzi mi o cos innego. Po co taką historię jakiejś swirniętej wariatki osoba przytacza.
pomyslałem, nie zabolało i mnie się ukazało. Dla mnie oczywista oczywistość po przeczytaniu zdania:
"Teraz okazuje się, że mamy nowe "święte krowy": dzieci"
To co mnie zawsze rozwala do łez. Jednostkowy przypadek jakieś szurniętej baby jako potwierdzenie swoich fobii, jakie to teraz straszne czasy. Normalnie wsiąść do żadnego autobusu nie mozna, bo wszędzie nadpobudliwe kretynki z dziećmi. No ja pierdolę. Rzeczywiście, wolę już jeździć samochodem.
Oczywiście jaja sobie z osoby robię. Bo wiem, że jeśli ten przypadek jest prawdziwy, to byłby jakims przypadkiem klinicznym dla psychiatry, a nie dla rozważań histeryczek w maglu, rozprawiających o strasznych czasach w jakich przyszło nam żyć. Uogólnienia na podstawie jednego absolutnie skrajnego i niewiarygodnego , kuriozalnego przypadku. Taki sposób odbierania rzeczywistości woła specjalistę od zdrowia psychicznego. Bo chyba każdy przyzna, ze normalne to nie jest. To tak jakby z przypadku iż pies zagryzł gdzies tam dzieciaka czy staruszkę, ruszac z krucjatą przeciw wszystkim psom BO MOGA TEŻ KOGOŚ ZAGRYŹĆ. Logika małego kazia to przy tym klinicznym przypadku - betka.
UsuńNajśmieszniejsze, że osoba znana z awersji , a wręcz nienawiści do dzieci sama się nakręca w swojej nienawiści oraz próbuje przekonać do takiej samej awersji czy nienawiści do dzieciaków jak i do ich matek ,osoby równie mentalnie wykolejone jak ona.
Tu też jest pewne kuriozum, bo logicznie biorąc, osoba uważa, że gdyby (nie daj boże , tfu tfu tfu przez lewe ramię) ona również została matką, znaczy byłaby zapewne taka sama jak ta wariatka z autobusu. Ta wariatka ma byc jej kolejnym alibi, że dzieci i macierzyństwoi to wstrętna i okropna rzecz.
Wiem, bo widziałem, że po pierwsze : w Polsce matek z dziećmi ubywa z miesiąca na miesiąc. Widok kobiety z wózkiem jest rzadszy w Polsce niż karawana wielbłądów w centrum Manhatanu. Trzeba miec obecnie w Polsce niesamowite szczęście (pecha?) żeby trafić na widok, który 20-30 lat temu był codziennością.
Ale załóżmy, że było jak osoba, a właściwie jej partner opowiada. Po pierwsze osoba zawsze twierdzi, że każdy ma swoją włąsną moralność i tylko nią ma się kierować. Zatem ta egzaltowana wariatka z autobusu, kieruje się właśnie własną moralnością więc o co osobie biega pojąć nie jestem w stanie. Realizuje jej postulaty i się czegoś baby czepia. Jednak Borat miał rację co kobiecej logiki. No, niektórych kobiet logiki gdzies powiedzmy z Kazachstanu.
Inna sprawa. Osoba pisze: " zaś współpasażerowie skomentowali (raczej tchórzliwie i żartobliwie) zachowanie krewkiej mamuśki, ta rzuciła im, że w obronie dziecka gotowa jest zabić"
Moim zdaniem bzdura , ale niech tam. Wredny jestem z natury to i nie dowierzam nikomu.
Wśród pasażerów tego autobusu był przecież supermen osoby. I co? Nie zareagował? Baby się wystraszył? Bał się że go krzykiem zabije?
No to odwaznego ma osoba supermena! Pogratulowac tylko. Po chwili zdałem sobie sprawę, jakie cechy osobowości musi miec men takiej osoby i zrobiło mi się żal, jak nisko męski gatunek upadł obecnie w kraju nad Wisłą. Nie dziwota, że coraz większa część woli pedałować. Na rowerze oczywiście....
Z moich doświadczeń wynika, że stosunkowo często w miejscach publicznych spotyka się starsze osoby, sfrustrowane tym, że nie są już piękne i młode i próbujące odreagować poprzez złośliwe wywoływanie awantur np. o miejsce w kolejce, w pojazdach komunikacji publicznej itp. Gdybyśmy byli we wspólnocie pierwotnej, taka osoba dostałaby raz w mordę i sprawa zakończyłaby się polubownie. Ale funkcjonuje tarcza kultury i cywilizacji i mamy do wyboru wejść w spór słowny, który szybko zamieni się w wymianę inwektyw, albo krótko wyrazić swoją opinię i z politowaniem zignorować długotrwałą, gniewną i złośliwą odpowiedź.
UsuńOho, odezwało się Niedzisiejsze. Jak zwykle bez sensu, wściekłe toto jak pies kąsany przez pchły. Ale cóż...
UsuńTo, że każdy ma swoją moralność, jest faktem. Inaczej nie mielibyśmy wojen, przestępstw... Tak to już jest na tym łez padole. Ktoś powiedział, że nie wolno osądzać cudzej moralności? Ja na pewno nie. Więc niech Niedzisiejsze nie chrzani od rzeczy.
Historia jest prawdziwa. Czy w nią wierzysz, jest mi obojętne. Mój facet był daleko od tej baby, a w autobusie panował tłok. Jak rozumiem, ty byś się rzucił biednej babci na pomoc, pewnie waląc mamusię-wariatkę po gębie. Swoją drogą, to ciekawe, że najbardziej wulgarne bydlę, jakie miałam okazję poznać, wyzywające kobiety od takich czy owakich, bo nie ślinią się z zachwytu na widok dzieci, ośmiela się pisać o upadku męskiego rodu. Tiaaa...
A swoją drogą, to ja widzę całkiem sporo dzieci na ulicach. Mniej niż dawniej, ale jednak trochę ich jest. Tak więc nie pieprz bzdur, upośledzona istoto.
Zwrot "święte krowy" był użyty żartobliwie, gdyż ciągle jeszcze (!) matki zachowują się normalnie. Za to z tego KONKRETNEGO dzieciaka MOŻE wyrosnąć takie właśnie niespecjalnie kumate, za to pełne pychy Niedzisiejsze...
@ TF
UsuńNo, to już jest sensowne rozwiązanie. Podoba mi się.
@ Dibelius
UsuńNie spotkałam jeszcze - w realu! - zbyt wielu niemiłych staruszek; przeciwnie, niemal same uprzejme, kulturalne i naprawdę fajne. Może mam szczęście, a może po prostu ludzie chcą być dla mnie mili?
PS. Byłoby miło, Dibeliusie, gdybyś spełnił swoją obietnicę i kasował personalne wycieczki. Jeśli pewien niewychowany bachor lubi histeryzować i wyć ze zgrozą, jak to mało dzieci się rodzi i jak straszliwie "wykolejone" są osoby, które ich nie lubią, to niech to robi u siebie - niech po raz tysięczny popomstuje sobie na każdego, kto ośmiela się myśleć inaczej niż on, nie ma dzieci, etc. Mnie to nieszczęsne, otępiałe stworzenie nie obchodzi. Zadławi się własnym jadem i umrze z paluchami na klawiaturze. Wolałabym jednak, żeby TU mnie nie zaczepiał, bo znowu będzie szambo. I po co Ci to?
UsuńA mnie jest przykro, że blogi wydawało by się , ludzi rozumnych prowadzą ludzie, którym każdy kit można wcisnąć, a oni uznaja to za warte wzmianki.
UsuńNa podstawie wpisu, który rozebrałem na czynniki pierwsze, zanalizowałem i wyciągnąłem wnioski - wskazuję nie na osobę, ale na ZJAWISKO.
Zjawisko groźne , bo próbujące z jakiegoś pokracznego, bez znaczenia w szerszym kontekście społecznym zrobić demagogiczną nagonkę na naszą demograficzną przyszlość. Którą notabene i tak już szlag jasny trafił, ale nie widze powodu, aby tępą propagandą i wymyślonymi historyjkami dla klientek magla, tę POSTAWĘ (nie do cholery osobę!) propagować na Twoim poczytnym blogu.
Napisałbym gdzie mam Twoja amatorska psychoanalize mojej osoby, ale nie chcę byc niegrzeczny.
Nie potrafisz wznieść się ponad rozgrywki osobiste. Mnie nie obchodzisz Ty, komentujący czy ja. Mnie obchodzi przyszłość Polski i Polaków.
Ty legitymizując antyhumanistyczne i antyludzkie bzdury w swojej komentowni bez stosownej reakcji, dajesz im glejt na zaistnienie w szerszej świadomości. Przecież wpadają tu do Ciebie także ludzie o intelekcie gotowanego ziemniaka, tudzież zwykłe ludzkie bydlatka. Dajesz im wodę na młyn. A to coś gorszego niż zbrodnia, to błąd...
Skupiając się na histerycznych reakcjach przekupek , umyka Ci szerszy obraz spustoszeń mentalnych zatomizowanego społeczeństwa nad Wisłą. Bo przecież nie narodu....
Aha. Uważaj, bo z mojego dużego doświadczenia wynika, że w mordę najczęściej dostają rozjemcy...
pozdrawiam serdecznie ;-)
"Na podstawie wpisu, który rozebrałem na czynniki pierwsze, zanalizowałem i wyciągnąłem wnioski - wskazuję nie na osobę, ale na ZJAWISKO."
UsuńŻeby coś analizować, trzeba być istotą zdrową na umyśle. Bez tego analizujemy wyłącznie nasze paranoje.
"Zjawisko groźne , bo próbujące z jakiegoś pokracznego, bez znaczenia w szerszym kontekście społecznym zrobić demagogiczną nagonkę na naszą demograficzną przyszlość."
Czy jest na sali lekarz??? :)))))
"[...] tępą propagandą i wymyślonymi historyjkami [...]"
Oho, Niedzisiejsze wie już nawet, czy ktoś kłamie czy nie. Bo jak Niedzisiejsze nie spotkało się z takim przypadkiem, to coś takiego musi być wymyślone. :)))) W dodatku jest to czysta propaganda - bo nie wolno nawet pisnąć złego słowa na tępe mamuśki, które zachowują się, jakby ich bachory były pępkiem świata.
"Napisałbym gdzie mam Twoja amatorska psychoanalize mojej osoby, ale nie chcę byc niegrzeczny."
Niech zgadnę: pewnie tam, gdzie ja mam twoją chorobę psychiczną, każącą ci w zwykłej historyjce upatrywać nagonki. Nie jestem bowiem psychiatrą...
"Nie potrafisz wznieść się ponad rozgrywki osobiste. Mnie nie obchodzisz Ty, komentujący czy ja. Mnie obchodzi przyszłość Polski i Polaków."
Napisał człowiek siedzący od lat za granicą, który spłodził DWÓJKĘ dzieci. Tiaaa... To gorzej niż w przypadku Terlikowskiego.
@ Niedzisiejszy,
UsuńZgadzam się, że lepiej analizie poddawać zjawisko, niż osobę, dyskusja jest wtedy bardziej merytoryczna niż personalna. Zgadzam się też, że w pozornie merytorycznych komentarzach można odnaleźć elementy pozwalające dokonać psychoanalizy.
Ja swoje poglądy wyrażam w tekście wpisu i akceptuję fakt, że komentatorzy wyrażają własne poglądy. Nie mam ochoty, ani nie widzę sensu z każdym komentarzem zaciekle polemizować, zwłaszcza jeśli czyniłem to już z daną osobą wielokrotnie. Nawet jeślibym miał być uznanym za "rozjemcę" i dostać w mordę od obu stron.
Serdecznie pozdrawiam
termin "wychowanie bezstresowe" obarczony jest pewną dwuznacznością:
OdpowiedzUsuń1/ "w.b." jako wychowanie "bez pasa"... takie wychowanie popieram... ok. 60 procent narkomanów, nerwicowców i innych ludzi z problemami ze sobą pochodzi z rodzin konserwatystycznych, gdzie dzieciak jest wtłaczany w sztywne ramki zakazów i nakazów, a pas jest jedynym sposobem rozmowy... Indianie nigdy nie bili swoich dzieci, dla rodziców to była by hańba, mimo to wyrastały one na godnych myśliwych i wojowników...
2/ "w.b." we właściwym sensie tego słowa czyli ochrona dziecka przed stresami w życiu, przysłowiowe "usuwanie kamieni z przed nóg", robienie za niego wszystkich czynności, które byłyby "za trudne"... to jest rzeczywiście kompletny syf... reszta wspomnianych wcześniej pacjentów /odliczywszy przypadki nieokreślone/ jest produktem takiego właśnie wychowania...
termin "socjalizacja" również jest dwuznaczny... można go rozumieć jako kształtowanie "cegły w murze", posłusznego androida w społeczeństwie roju, można też rozumieć jako naukę umiejętności poruszania się wśród ludzi, przy jednoczesnym postawieniu na indywidualizm, silną osobowość, która umie się dostosować gdy trzeba, ale na głowę sobie nie daje wchodzić, ani ludziom z otoczenia, ani tzw. "oficjalnym autorytetom"... rzecz jasna optuję za tym drugim wariantem...
puenta jest taka, że uważam, iż rozmawiając na te tematy należy najpierw uściślić consensus na temat znaczenia pojęć, bo inaczej dyskusja spełznie w manowce nieporozumień...
pozdrawiać :D...
Twoje uściślenie jest pozorne i służy oczernianiu konserwatyzmu. Wychowanie bezstresowe w skrajnej postaci zakazuje stosowanie jakichkolwiek kar wobec dzieci - klapsa, skarcenia słownego, zakazu tv, zakazu gry na komputerze, zakazu wyjścia z domu itd. i w tym jest problem. Co gorzej - jest to doskonała wymówka dla dużej części współczesnych rodziców, aby w ogóle pozbyć się odpowiedzialności za wychowanie dziecka. - Jak ja nic nie mogę, to niech państwo sobie wychowuje. Natomiast Ty kreujesz wizję rodziny patologicznej gdzie dzieci są krępowane zakazami i nakazami, bite, stają się narkomanami. Oczywiście jest to w Twoim "uściśleniu" rodzina "konserwatystyczna".
UsuńPozdrawiam
skoro podanie faktów /statystycznych/ ma oczerniać, to znaczy że konserwatyzm sam sobie wystawia świadectwo broniąc się przed przyjęciem ich do wiadomości... badanie przeprowadzono w latach 80-tych i powtórzono 2 razy, co około 10 lat, jedyne zaś co można mi zarzucić, to zbyt uproszczoną informację na ten temat /w rzeczywistości było o wiele bardziej złożone/...
Usuńrodzina konserwatystyczna = rodzina patologiczna?... nie ja postawiłem ten znak równości, lecz Ty... niemniej jednak trudno mi się z tą opinią nie zgodzić /przynajmniej z grubsza/...
Tak oczywiście, modelowy przykład rodziny, to rodzina robita, albo złożona z dwóch homoseksualistów, żyjących w luźnym konkubinacie, lub poliamorii, oczywiście pogańska albo satanistyczna, z elementami kazirodztwa, żyjąca według własnych zasad moralnych - najczęściej sprzecznych z tymi ogólnie przyjetymi.
UsuńPewnie, można i tak, byle tylko w opozycji do pierdolonego konserwatyzmu.
Eryk Rudobrody.
@ Eryk Rudobrody
UsuńNo cóż, konkubinat może i faktycznie nie jest modelowym przykładem rodziny, ale w żadnym wypadku nie jest gorszy. Nawet jeśli większość tak UWAŻA.
tak Eryku, a kto nie chodzi do kościoła to lewak, komuch, ubek i zboczony /bo orientacja homo to ponoć przecież zboczenie/ żyd na dokładkę... bądź tak dobry i nie startuj do mnie z taką retoryką, bo robisz tylko z siebie idiotę...
Usuń@ Dibelius
UsuńNiejaki Goebbels twierdził że kłamstwo powtórzone tysiąc razy ludzie wezmą za prawdę. Więc ciekaw jestem czy doczekamy się jeszcze 998 bredni o konserwatyzmie i bezczelnego wmawiania Ci czegoś czego na pewno nie powiedziałeś.
Pozdrawiam serdecznie.
@ Eryk Rudobrody
UsuńSzanowny Eryku
Zdolność do kopulacji to kwestia rozwoju fizycznego. Zaś silna więź uczuciowa, połączona z formalnym wzięciem na siebie zobowiązań co do tej drugiej osoby to już kwestia rozwoju psychicznego. Proste niczym jedyny działający zwój mózgowy "yndywidualystów".
Pozdrawiam serdecznie
@Dibi...
Usuńfascynujące zaiste są czasem opowieści z autystycznego świata równoległego stworka sędziwego, gdzie rządzi cudaczna i pokraczna logika... pytanie brzmi, czy w realnym świecie w rodzinie konserwatystycznej dzieci są bite i krępowane zakazami i nakazami?... ano są, temu się zaprzeczyć nie da, a o innych elementach wychowania słowo tu nie padło, nie poruszaliśmy tego tematu wcale... nazwałeś taką rodzinę patologiczną?... nazwałeś /bo Ja jej tak nie nazwałem na pewno, potwierdziłem jedynie delikatnie trafność tego określenia/... a w świecie równoległym naszego stworka te stwierdzenia nie padły... tylko kogo to obchodzi?... co najwyżej możemy się pośmiać z tego, że stworek znowu zrobił z siebie idiotę... ale w sumie przestało to być już zabawne i stało się nudne...
@ PKanalia
UsuńObiecałam sobie nie zaczepiać - czyli pakt o nieagresji. Ale na zaczepki jak najbardziej zamierzam reagować. Jeśli jakiś kretyn potrzebuje papierka, by "wziąć za kogoś odpowiedzialność", to o czym to świadczy??? Po ślubie NIC się nie zmienia - oczywiście w związku szczerze kochających się osób.
@ Dibelius
UsuńCzcigodny Dibeliusie
Napisałeś pod adresem pewnego "uściślacza":
Natomiast Ty kreujesz wizję rodziny patologicznej gdzie dzieci są krępowane zakazami i nakazami, bite, stają się narkomanami. Oczywiście jest to w Twoim "uściśleniu" rodzina "konserwatystyczna".
Więc nie ma co roztrząsać łgarstw na temat Twoich rzekomych wypowiedzi. Bo to taka erystyczna tandeta iż, zrodziła się ani chybi po narkotykach.
Pozdrawiam serdecznie.
@Kira...
Usuńdla normalnie myślącego człowieka jest poza dyskusją, że związek "bez papierka", zwany brzydko /jak wiesz, nie lubię tego słowa z przyczyn czysto estetycznych/ "konkubinatem" wymaga większej odpowiedzialności niż związek z podpórką, protezą w postaci wspomnianego "papierka" właśnie z tego powodu, że łatwiej go zakończyć, że nie ma dodatkowych przeszkód ku temu... to już chyba dawno uzgodniliśmy podczas różnych dyskusji...
natomiast zupełnie inną sprawą jest to, że różnie bywa z tą odpowiedzialnością u ludzi, ale jedno jest pewne, że "papierek" nie ma magicznej mocy i osobie nieodpowiedzialnej odpowiedzialności od niego nie przybędzie... co więcej, to w przypadku, gdy ktoś w związku okazał się nieodpowiedzialny, to ta odpowiedzialna strona dostaje po dupie, bo trudniej jej się pozbyć z życia tej nieodpowiedzialnej... czyli można zaryzykować stwierdzenie, że instytucja małżeństwa pomaga wręcz tym nieodpowiedzialnym w utrwalaniu swoich postaw, bo sankcja jest trudniejsza do wyegzekwowania... zawsze patrzyłem podejrzliwie na ludzi /niezależnie od płci/, którzy w związkach zbyt wielką wagę przywiązują do tego "papierka" i nadają mu zbyt wysoki priorytet...
@Dibi...
Usuńi kto to mówi?... ktoś, kto przy każdej okazji chwali się, że regularnie ćpa burbona lub jakiś inny płynny kał...
sorry Dibi, że zwracam się do Ciebie ze swoimi uwagami na temat stworka mamroczącego, ale potraktuj to proszę z właściwym dla siebie dystansem i po prostu baw się razem z nami...
@Peter,
UsuńDla mnie mało zabawne są Twoje wyczyny erystyczne.
Nie potrafisz rozróżnić celów wychowania od metod wychowania. Cele wychowania konserwatywnego to odpowiedzialność, pracowitość, patriotyzm, szacunek dla tradycji. Znam wiele rodzin konserwatywnych i zakres stosowania kar fizycznych wobec dzieci ograniczył się do kilku-kilkunastu klapsów podczas całego dzieciństwa. Tendencja do redukcji kar fizycznych dotyczy zapewne całej populacji i to niezależnie od poglądów społeczno-politycznych. Natomiast doskonale potrafię sobie wyobrazić patologiczną rodzinę lewacką, w której dzieci są brutalnym biciem zmuszane do kradzieży i prostytucji. Piszę "patologiczną rodzinę lewacką" aby nie obrażać lewaków, natomiast Ty nie wahasz się obrażać konserwatystów, a więc mnie i moich przyjaciół.
@Stary Niedźwiedź
UsuńCzcigodny Stary Niedźwiedziu,
Po "socjalizmie obyczajowym" mamy "konserwatystyzm". Ta dyskusja rzeczywiście zaczyna tracić dla mnie sens.
Serdecznie pozdrawiam
@pkanalia,
UsuńWybacz Piotrze, ale nie mogę słuchać jak wyzywasz wszystkich inaczej myślących od idiotów, a tymczasem sam pierdolisz jak potłuczony i to właśnie Ty robisz z siebie idiotę. Po pierwsze takie brednie o konserwatywnych rodzinach może wygadywać ktoś, kto koło takiej rodziny nawet nigdy nie stał, a swoje opinie wyraża na podstawie jakichś badań sprzed pół wieku. Otóż ja i 99% znanych mi osób wychowało się w rodzinach konserwatywnych i zmartwię Cię, ale nie było tam ani paska, ani innej przemocy, ani alkoholu, ani narkotyków, ani żadnej z rzeczy przyporządkowanej takim rodzinom przez lewaków i innych, którzy zwyczajnie nienawidzą wszystkiego co tradycyjne. Były natomiast nakazy i zakazy oraz tłumaczenia dlaczego one są, Nic w tym dziwnego nie widzę, bowiem rodzice, którzy nie stosują zakazów i nakazów na pewnym etapie życia dziecka, są zwyczajnie na najlepszej drodze do wyhodowania socjopatycznego potworka, który będzie się w swoim życiu stosował do maksymy "róbta co chceta". Jakimś dziwnym trafem nikt ze znanych mi konserwatywnych rodzin nie zerwał kontaktu z rodzicami, nie został lumpem, pijakiem, ćpunem, nierobem, ani nie trafił za kratki. Co gorsza, wszyscy pokończyli dobre szkoły, prowadzą własne firmy, albo zajmuja wysokie stanowiska w firmach gdzie pracują. Na domiar złego, to ludzie samodzielnie myślący, którzy nie łykają jak pelikan tego co im się serwuje w mediach głównego ścieku. Ci ludzie pozakładali szczęśliwe i kochające się rodziny. No nie ma co, samo zło i patologia. Natomiast jedyne znane mi dwa przypadki stoczenia się do poziomu chodnika dotyczyły moich rówieśników, którzy pochodzili z lewackich czerwonych rodzin, gdzie panowały poglądy z grubsza podobne do twoich. Nie wrzucę tego w statystykę, ale tak się akurat poukładało. Nie będę jednak na tej podstawie wysnuwał teorii o całości rodzin milicyjnych czy partyjnych, choć mój stosunek do tych środowisk znasz, ale zawsze rozpatruję swoja ktytykę na podstawie jednostkowych przypadków, a nie po całości. Pomyliły Ci się najwyraźniej rodziny patologiczne z konserwatywnymi, ale niestety patologia nie nosi żadnych emblematów światopogladowych, ale ma zawsze jeden rodowód. Wbrew bzdurom, które wypisujesz narkomani, pijacy, czy przyszli kaci wywodzą się z rodzin rozbitych, lub takich, w których nigdy nie było miłości, ani zwykłego ludzkiego ciepła, a zamiast tego był alkohol, czy inne świństwo, które odczłowiecza. Każdy głupiec doskonale wie, w jakich warunkach "rodzinnych" inkubuje się przyszłych narkomanów i wykolejeńców i Ty jako że nie jesteś głupcem też to dobrze wiesz, ale jak zwykle twoja nienawiść do określonych grup społecznych popchnęła Cię do odpierdolenia takiej intelektualnej hochsztaplerki.
@ Dibelius
UsuńCzcigodny Dibeliusie
Jak widzę, w kwestii bzdur na temat "konserwatystycznych" rodzin mamy takie samo zdanie. No cóż, kwestia ponadprogowych inteligencji i przyzwoitości.
Pozdrawiam serdecznie.
@Dibi...
Usuń1/ nikogo nie obrażam, tylko podaję pewne fakty na temat statystycznej tendencji w doborze metod wychowawczych w pewnych rodzajach rodzin i z faktu że nie skupiam się na innych rodzajach nie wynika, że neguję patologie w nich mające miejsce... co więcej, choć brzmi to jak oksymoron, to znam porządnych konserwatystów /tak samo jak porządnych katolików/, więc nie przypisuję negatywów wszystkim...
2/ żart ze słowa "konserwatystyzm" jest kompletnie chybiony, bo nigdy takiego nie użyłem... za to rzeczywiście zdarza mi się łamać język na przymiotniku "konserwatystyczny", który pochodzi od rzeczownika "konserwatysta"... problem bierze się z tego, że istnieje zasadnicza różnica pomiędzy konserwatystą, jako wyznawcą pewnej ideologii i człowiekiem konserwatywnym, jako hołdującym pewnemu sposobowi, stylowi życia /ja na przykład jestem tym drugim w niektórych dziedzinach, ale na pewno nie jestem tym pierwszym/...
3/ w kwestii zabawy stworkiem mówię na razie "pass", chwilowo przestał zaczepiać, to ja przestaję odpowiadać na zaczepki...
@T.F...
1/ sam kiedyś uległem mitowi jakoby narkomani opiatowcy /bo nimi się nimi akurat zajmowałem/ rekrutowali się z rodzin tzw. "rozbitych", a ściślej mówiąc niepełnych /zakładając jako standard układ "tata - mama pod jednym dachem"/ i drobnym szokiem dla mnie było, gdy po przerzuceniu dokumentacji kilku ośrodków i poradni odkryłem, że takich przypadków było max. 30 - 35 %... podobną robotę po latach wykonała kiedyś pewna moja znajoma i oscylowało to w podobnych granicach... prawda jest bowiem nieco inna... większość owych pacjentów pochodzi z tzw. "martwych związków /małżeństw/", gdzie rodzice są ze sobą niejako z rozpędu, ale więź między nimi ogranicza się do kwestii materialnych /np. mieszkanie, wspólne gospodarstwo domowe/, zanikły pozytywne emocje, a komunikacja sprowadza się do pustych rytuałów i rutynowych rozmów... i tu masz rzeczywiście rację, że dzieciak wychowuje się w atmosferze pozbawionej ciepła, miłości, co rzutuje na powstanie jego problemów ze sobą, objawiających się np. narkomanią... nadmieniam, że badając ten akurat temat nie zajmowałem się tym, jaka ideologia rządzi w tym domu, skupiłem się jedynie na relacjach interpersonalnych w danej rodzinie...
2/ nie ma we mnie nienawiści do żadnej grupy społecznej bez względu na kryterium podziału, byłoby to sprzeczne z moją filozofią życiową i każdego oceniam indywidualnie... to znaczy staram się, bo czasem jest konieczność wypowiedzi o jakiejś grupie ogólnie, ale wtedy próbuję skupić się na tendencjach statystycznych i cech większości nie rozciągam na całość...
@ Tie Fighter
UsuńCzcigodny Tie Fighterze
Mogę się podpisać pod Twoimi obserwacjami i wnioskami.
W gronie moich przyjaciół o konserwatywnych poglądach (jak dobrze wiesz, z "wyluzowaną" hołotą się nie zadaję) na dwudziestkę dzieci jedynie w jednym przypadku był przejściowy problem z narkotykami. Syn przyjaciółki, wychowywany jedynie przez matkę i chodzący do liceum o profilu artystycznym, zaczął jarać shit. Na szczęście matka w porę to zauważyła i zaprowadziła go do terapeuty. Prawdziwego terapeuty a nie jakiegoś tolerastyczno-luzackiego złamasa. A ten wytłumaczył młodemu jak silnym demotywatorem jest to zielone gówno i w co może go zamienić. Więc młody człowiek skończył z marychujaną i zaczął się uczyć. Przez półtora roku pracował ostro, odrabiając wcześniejsze zaległości. I sprawił matce wielką niespodziankę bowiem maturę zdał na tyle dobrze że załapał się na oblegany wydział polibudy, praktycznie gwarantujący zatrudnienie po studiach przez najbliższe lata.
Pozostali młodzi ludzie nie sprawiali kłopotu. Wbrew bredniom z gatunku jak mały Kazio wyobraża sobie "konserwatystyczną" rodzinę, nikt z nich nie był bity (zgodnie z obserwacją Dibeliusa kilka klapsów przez całe dzieciństwo). Ale przy stole z rodzicami po ukończeniu szesnastki mogli oni wypić kieliszek wina do obiadu czy kolacji. Gdy okazywało się że maja swoją drugą połowę, rodzice kierowali ich na instruktaż do lekarza właściwej specjalności. Ale potem nie histeryzowali gdy młodzi na wakacje wybierali się razem pod namiot. A gdy rodzice wracali do domu z teatru, kina czy imprezy u znajomych, z wyprzedzeniem dzwonili że już zaraz wyjeżdżają aby nie stawiać młodych w niezręcznej sytuacji.
Nie muszę chyba dodawać że w tym gronie nie przydarzyła się żadna aborcja. Jak można się dowiedzieć z niektórych blogów, rzecz nagminna wśród osób wywodzących się ze środowisk kierujących się maksymą "róbta co chceta, srajta gdzie chceta".
Znam też przypadek dziecka z rozbitej rodziny którego matka kompletnie nie wywiązała się z obowiązków wychowawczych. I synalek tak nałykał się "wolności" że skończył w pierdlu za narkotyki.
Pozdrawiam serdecznie.
@pkanalia,
UsuńPiotrze, piszesz, że zajmowałeś się rodzinami typu:
"martwych związków /małżeństw/", gdzie rodzice są ze sobą niejako z rozpędu, ale więź między nimi ogranicza się do kwestii materialnych /np. mieszkanie, wspólne gospodarstwo domowe/, zanikły pozytywne emocje, a komunikacja sprowadza się do pustych rytuałów i rutynowych rozmów.."
Dalej sam piszesz, że nie wnikałes w światopogląd jaki w tych może i pełnych, ale martwych rodzinach panował. Skąd zatem wywiodłeś swój pogląd na temat rodzin konserwatywnych jako generatora patologii? Toż to już z pobierznych rachunków wynikałoby, że zważywszy na przybliżony procent rodzin konserwatywnych i przeciętną dzietność w tych rodzinach, to powinniśmy mieć jakieś 8-9 milionów narkomanów, a sam przecież wiesz, że to bzdura. No cóż, najsmutniejsze jest to, że oprócz nas "stworków" udało Ci się przy okazji obrazić kogoś, kogo wydawało mi się, że lubisz i szanujesz. Przykre to.
@T.F...
Usuńbo to były dwa oddzielne badania... najpierw była analiza dokumentacji pod kątem modeli wychowania, a kwestia rodzin niepełnych wylazła później, podczas przypadkowej dyskusji na temat tego /jak się potem okazało/ mitu... do końca to być może naukowe nie było, bo łapało się te historie chorób, które akurat były dostępne /w jednym ośrodku na przykład odmówiono mi wglądu w ich archiwum/, trochę tu było partyzantki... czasem dane były niekompletne, bo niewiele z niektórych teczek wynikało... poza tym, nie wiem dlaczego przypisujesz mi pogląd, jakoby rodziny konserwatywne były "generatorem patologii"?... trochę chyba inaczej to sformułowałem... wspomniałem też o rodzinach, gdzie obowiązywało wychowanie bezstresowe sensu stricto /vide mój najwcześniejszy komentarz/, czyli przysłowiowe "usuwanie kamieni z przed nóg", tych też było sporo... dodajmy do tego pewne różnice w terminologii, znaczeń słów /przykładowo, kiedyś lewak oznaczał maoistę lub zwolennika Czerwonych Brygad, teraz konserwatyści nazywają tak każdego, kto do nich nie należy, a co poniektórzy szastają tym terminem na lewo i prawo, na przykład squattersów określa się jako lewactwo, mimo ze rozrzut poglądów w tym towarzystwie ogarnia całą paletę tychże/...
kwestią kogo szanuję, lubię /a jak sugerujesz, obrażam/ może się please nie zajmuj, pozostaw to zainteresowanym stronom, niech to sobie sami ogarną... tego nie lubię właśnie w konserwatyzmie, tego wnikania w cudze sprawy, w czyjąś prywatność lub w relacje bilateralne... nie bierz tego rzecz jasna do siebie... jak zwykle mówię o tendencjach statystycznych...
a tak dla rozładowania napięcia, to która płytę Tetsment'u najbardziej lubisz, cenisz? /zakładam, że nie uważasz ich za shit/... bo ja "Practice what you preach"... techniczna, spokojna, wysublimowana, mało przebojowa, mało komercyjna... po mojemu dla smakoszy, koneserów...
@pkanalia,
UsuńNie wtryniam sie w nieswoje sprawy, ale to o czym piszę miało miejce na otwartym forum, a ten kto poczuł sie obrażony (słusznie) otwartym tekstem to wyraził. Całe moje "wnikanie" w cudze sprawy sprowadza sie do tego, że czasami napierdalasz z dział tak wielkiego kalibru, że nawet bakterie sie nie uchowają. Sugeruję dobór broni bardziej wyrafinowanej z celownikiem optycznym. Elegancka i precyzyjna, a co najważniejsze nie robi wokół bajzlu.
Jak dla mnie to "Souls of Black". Była bardziej dopracowana od "Practice..." i miała równie świetną balladę.
Cieszy mnie reakcja, bo na czytanie łgarstw i bzdur mam alergię. Jakoś tak nie potrafię obojetnie przejść nad potokiem kłamstw, pomówień, bzdur i tepej, lewackiej i postepackiej propagandy mającej za nic realizm. Nie wiem czy to rzeczywiście narkotyki powodują takie spustoszenia w umysłach czy jest odwrotnie, iz po narkotyki sięgają ludzie ze zrytymi i chorymi osobowosciami.
UsuńJako wychowaany w tradycyjnej rodzinie jak i 90 z hakiem moich znajomych moge tylko stwierdzić rzecz oczywistą i widoczną dla każdego normalnie myslącego człowieka, że kryminalny łakdak łze jak wścoekły pies. Pisanie , ze z rodzin wychowanych tradycyjnie jakis znaczący procent pcha się w narkotyki może tylko wyjątkowo nacpany idiota.
Każdy przecież widział jaki rodzaj ludzi ludzi szedł w prochy, zamiast jak człlowiek napić się z kumplami piwa..
Znałem wielu takich "nowoczesnych i postepowych", których mamausia latała sie "realizować", bo ją ciągle swędziała...
Albo panienka z bloku naprzeciwko, nowoczesna , otwarta, a jakże na całą szerokość, Przyjaciele, równie otwarci i postepowi jak ona walili nie tylko ja , ale i do niej 24/h na dobę. Miała dwóch dzieciaków. Policja często przyjeżdżała , bo w czasie zabaw z kilkoma panami wystawiała dzieciaki na korytarz i tam spały na schodach.... Zapewne typowe konserwatywne wychowanie....
Albo swingersi znad warzywniaka. Podobno lubili jak dzieci na ich abeeracje patrzyły....
Konserwatyści jak się patrzy. Teraz wszystkie te dzieciaki maja problemy z prochami. Z normalnych rodzin znikoma ilość, tylko wtedy, gdy przez nieuwagę rodziców i swoją wpadły w towarzycho takich popaprańców jak ten kryminalny łgarz. Dlaczego łgarz? O ile moge zrozumieć jego nienawiść do wszystkiego co normalne, przyzwoite i dobre, to zrozumieć kłamstw i łgarstw nie mogę. Bo są przecież łatwo sprawdzalne.
W sumie czego oczekiwać od parcha , który potrafi pomówić niewinnego człoewieka o ohydną zbrodnie? Że będzie się posługiwał faktami? Chyba żart...
Śmieszne, bo jak mozna zdefiniowac nawet rodzinę konserwatywną? Że jedzą konserwy?
Że co, że chodza do kościoła? Wielu moich znajomych którzy ludzi nie wychowali na różne zaćpane kanalie do kościoła chodzą tylko na pogrzeby rodziny. I tylko ze wzgledu na szacunek dla zmarłych.
Pierdolenie kotka przy pomocy młotka.
\Dibeliusie. Problem komentów na Twoim blogu to nie awantury . To fakt, że zamiast dyskusji przytaczane są kłamstwa, pomówienia, fałsze, , konfabulacje, bzdury.. W swojej działalności oswajania załganych i odrażających etycznie bydlatek, popełniłeś błąd iż toto da się ucywilizować. ŁAjdak, niestety, ale pozostanie łajkdakiem. Taka jego/ jej natura. Zamist ich cywilizowania dałeś im trybunę do szerzenia nienawiści , z kórej te odrażające kreatury natychmiast skorzystały do szerzenia swojej chorej, antyludzkiej propagandy.
Bo faktów przeciez nie przytaczają. To by mozna łatwo sprawdzić. Szerzą tylko swoje chore wizje...
pozdrawiam ludzi normalnych
@ Niedzisiejszy
UsuńCzcigodny Niedzisiejszy
Serdecznie gratuluję i ściskam prawicę. A dalszy los Twojego komentarza pozwoli mi wyciągnąć ciekawe wnioski
Pozdrawiam najserdeczniej.
Nie chcialo ni się ale poszukałem nieco. Wiem, że dla siłaczy postępu internet to tylko narzędzie propagandy. Dla mnie i ludzi myślących to skarbnica wiedzy.
Usuńdość szybko znalazłem opracowanie naukowe dotyczace przyczyn narkomanii w rodzinca.
Pani Anna Rawa w opublikowanych swoich badan naukowych pisze m.in.
"Zatem zgodnie z systemową koncepcją rodziny zażywanie narkotyków przez dziecko nie jest tylko problemem dziecka, lecz przejawem dysfunkcji calego systemu rodzinnego"
Maciej Weber - terapeuta:
"narkomania wywodzi się z domu, z relacji miedzy dzieckiem a rodzicami, jest wynikiem niewłaściwych metod wychowawczych. Dziecko, które ma zapewnione poczucie bezpieczeństwa, miłość, jest w centrum zainteresowania rodziców, jest asertywne, posiada umiejętność odmawiania i choć jest w środowisku, gdzie te narkotyki są na wyciągnięcie ręki, to ich nie weźmie. Nie potrzebuje tego, ma bowiem silną i pewną gwarancję bezpieczeństwa w domu."
"Podstawową zasadą zapobiegania narkomanii jest dobry, oparty na wzajemnym zaufaniu i okazywaniu zainteresowania kontakt z dzieckiem. Trudno jest podać receptę, jak go zbudować, bo takiej gotowej recepty nie ma. Z pewnością kluczem do bliskiej, szczerej więzi z dzieckiem są wspólne rozmowy, których trzonem jest wzajemna akceptacja, zaangażowanie w problem oraz aktywne słuchanie. "
dane statystyczne:
" dane statystyczne wyraźnie mówią, że narkomania w 94% dotyczy mieszkańców miast i zaledwie 6% mieszkańców wsi"
"Wieś stanowiąca niewielką społeczność, z reguły zamkniętą, daje swoim członkom swoiste poczucie bezpieczeństwa dzięki konserwatywnemu, ale jednocześnie jasnemu systemowi normatywnemu, w którym stres i frustracja także mają określone reguły odreagowania"
"Niewątpliwie najważniejsza w grupie czynników społecznych jest dysfunkcjonalność rodziny, nie tylko rozpad rodziny z powodu rozwodu czy śmierci jednego z rodziców, ale także niewłaściwa socjalizacja (szczególnie podatne na zachowania dewiacyjne są dzieci pochodzące z rodzin bądź zimnych emocjonalnie, bądź nadopiekuńczych)"
"Główną przyczyną narkomanii w takich rodzinach jest deficyt podstawowych potrzeb, jakie powinna zaspokajać rodzina, tj. potrzeby bezpieczeństwa i miłości. Są to potrzeby dominujące w procesie rozwoju dziecka i gdy nie są zaspokojone, dziecko kieruje się często w stronę znalezienia substytutu ich zaspokojenia, którym jest, przynajmniej w początkowym stadium, zarówno narkotyk, jak i poczucie przynależności do jakiejś subkultury."
dalej nie chce mi się szukać. Kto chce niech pozna wujka Google.
Niemniej gdy szukacie w necie info, na pewno nie znajdziecie ANI JEDNEGO hasła, że w rodzinach tradycyjnych, konserwatywnych narkomania jest jakimkolwiek znaczacym problemem. Z powyższych danych znalezionych na szybko w necie (mam swoje sprawy) można wiele wywnioskować. Tylko trzeb umiec mysleć, a nie powtarzać bzdury za propagandzistami dnia ósmego...
pieprzysz bzdury, zgryzik, jak potłuczony /kurde, już Mi się ten styl rozmowy udziela, "kto z kim przestaje, taki się staje", coś w tym jest/... to prawda, że w literaturze fachowej rzadko pada słowo "konserwatyzm", mówi się raczej o autorytarnym stylu wychowania /bicie, nakazy, zakazy/, ale jest to dominująca cecha właśnie u konserwatystów /powtarzam, dominująca, czyli nie u wszystkich występująca/... rzecz jasna taki styl występuje także w innych rodzinach, ale nie o tym teraz jest dyskusja... twoje cytaty tylko potwierdzają moje słowa... bo jak można mówić o miłości, poczuciu bezpieczeństwa, zaufaniu, dobrym kontakcie z dzieckiem w domu, gdzie dominują wspomniane trzy elementy i "wychowaniem" nazywa się tresurę?... czyli spudłowałeś fatalnie, idź lepiej śnieg odgarnąć lub trawnik skosić i nie zabieraj się za temat, który cię przerasta...
Usuńdane na temat proporcji miasto - wieś już są nieaktualne... nie chodzi tu bynajmniej o przekłamanie polegające na nie uwzględnieniu takiego narkotyku, jak alkohol, bo to jest cecha wszystkich takich statystyk... rzecz w tym, że na wieś już dawno wjechały i dołączyły do alkoholu takie "specjały", jak amfa lub koka/crack /dla tych bogatszych/, wielu chla "zupę" z makowek ze zdegenerowanych ostatnimi laty odmian maku /niektórzy także próbują pędzić "kompot" uproszczoną procedurą/, a grzyby psylocyby z łąki żre mnóstwo dzieciaków...
tak, tak... szufla lub kosiarka, za to proponuję ci się złapać, a nie pchać do tej dyskusji...
@pkanalia,
UsuńNo błagam Cię Piotrze....
Daj mi proszę choć jeden link do jakiegoś wiarygodnego, rzetelnego źródła naukowego, które potwierdzi, że autorytarny styl wychowania/bicie, nakazy, zakazy/ jest cechą dominującą u konsewatystów. Jeden wiarygodny dowód na potwierdzenie twoich słów proszę. Wybacz, ale mam takie nieodparte wrażenie, że teoretyk próbuje pouczać praktyków w temacie, który jest mu w zasadzie obcy. Czy brałeś Piotrze czynny i pełnowymiarowy udział w wychowaniu choćby pół dziecka? Nie odpowiadaj, ale na jakieś wiarygodne uzasadnienie wygłoszonej powyżej teorii oczekuję niecierpliwie.
@T.F...
Usuńczy trzeba naukowych badań?... nie wystarczy obserwacja świata i ludzi?... koń, jaki jest, każdy widzi...
/niech będzie, że robię unik, ale zaczyna mnie już ta dyskusja porządnie męczyć i przyznam szczerze, że jadę już trochę z rozpędu... po prostu nie lubię kłamstwa i chamstwa, więc czasem tracę dystans, zamiast wycofać się w porę tracę czas na jałową wymianę zdań, z której przecież nic wyniknąć nie może/...
Tak, trzeba naukowych badań, bo staram sie być bardzo precyzyjny w tej dyskusji i nie robić miejsca dla "kłamstwa i chamstwa." Chcę, aby ta dyskusja była maksymalnie merytoryczna, o co sam niedawno apelowałeś, a zatem zostają spełnione wszystkie postulowane przez Ciebie warunki, a Ty się z sobie tylko znanych powodów wycofujesz. Nie rozumiem tego, zwłaszcza, że jak nigdy wcześniej wymieniamy sobie poglądy we względnym spokoju i bez wycieczek osobistych. O co więc Ci Piotrze chodzi? Sam rozkręciłeś dyskusję, nakreśliłeś warunki brzegowe i retorykę, wszystko zostało spełnione według twoich oczekiwań, a Ty mówisz, ze zabiersz zabawki i idziesz się pobawić do innej piaskownicy. Nie rozumiem tego, bo zachowujesz się trochę jak ten przysłowiowy "rozkapryszony bachor", ale cóż, twoje prawo, a żaden z obecnych tu konserwatystów nawet klapsa za te fochy Ci do pupki nie przyklei. Zakazy i nakazy w przypadku takiego dużego chłopca są nie na miejscu - ot takie to konserwatywne wychowanie.
UsuńPolecam zamiast dalszej dyskusji przestwienie się na odsłuchanie Death Angel i ich najlepszej moim zdaniem płyty "Frolic through the park"
@ Tie Fighter
UsuńCzcigodny Tie Fighterze
Tłumacząc z "wolnościowego" na polski, blef z tymi rzekomymi "badaniami naukowymi" jego autorstwa (wiarygodność ujemna, o tych sześćdziesięciu procentach ani chybi usłyszał od pewnej Maryśki) się wydał. Więc ogr zabrał skopaną przez Ciebie i Niedzisiejszego dupę w troki bo go to zaczęło "męczyć". Nie pierwsza i na pewno nie ostatnia kompromitacja ogra.
Pozdrawiam serdecznie.
@T.F...
Usuńkompletnie nie tak... pojęcia nie mam, czy są takie badania określające korelację "wychowania" /czyli tresury/ autorytarnego z konserwatyzmem, ale skoro owi treserzy wciąż się powołują na "wartości", "tradycję" stawiając dzieciaka na baczność i tłukąc pasem, to co można o tym myśleć? /a o tym akurat wiem z licznych rozmów z pacjentami i ich zapisów/... sorty, ale nie będę teraz ganiał po archiwach i odgrzebywał te papiery, lub drenował swoją pamięć, by odtworzyć słowo po słowie treść setek rozmów, bo jest po prosty nierealne... być może nie tresujesz swojego dzieciaka /w to akurat jestem gotów uwierzyć/ i jako konserwatysta uważasz się za mainstream konserwatyzmu, z moich jednak obserwacji wynika że jesteś pozytywnym "błędem i wypaczeniem" tej ideologii...
Death Angel okay, ale ja dziś przerabiam co nieco z aktualiów, z nurtu "n.u. metal"...
...
a na koniec mamy polewkę, bo nasz stworek nad stworkami znowu wykoncypował sobie, że skoro coś powiedział /np. 2 x 2 = 7/, to tak jest... jest, ale w jego autystycznym świecie, a to może obchodzić tylko jego psychiatrę /tego speca od rozdwojenia jaźni/...
Skoro przygwożdzony ogr sam się przyznał:
Usuń"pojęcia nie mam, czy są takie badania określające korelację "wychowania" /czyli tresury/ autorytarnego z konserwatyzmem"
To po co ogr łgał w żywy kamień na temat konserwatyzmu jako przyczyny wpadania w narkomnanie? Ani chybi uczynił to z przyzwyczajenia.
Zaś jak wykazała ta dysputa, 2x2 = 7 jedynie w gronie kumpli pewnej Maryśki. Nawet rzekome studia matematyczne przed tym nie zabezpieczają. Ot, co znaczy złe towarzystwo.
@pkanalia,
Usuń"a o tym akurat wiem z licznych rozmów z pacjentami i ich zapisów/..."
I nawet tego nie neguję. zakładając nawet, że takich rozmów odbyłeś tysiące, to niestety ale poruszamy się w ramach marginesu. Nie wiem dokładnie ilu w tym kraju żyje takich podopiecznych, ale możemy mówić o jakimś ułamku procenta, a zatem nawet jeżeli wszyscy tacy nieszczęśnicy deklarowali przynależność do rodzin konserwatywnych(w co nie wierzę), to i tak nie są oni grupą reprezentatywną ani ze społecznego, ani czysto matematycznego punktu widzenia. Zatem wyrobiłeś sobie opinie na podstawie marginalnych i nie do końca wiarygodnych danych.
Gdybym Piotrze ja powiedział coś takiego:
"Każdy homoseksualista, to człowiek z zaburzeniami psychicznymi, kierujący się tylko i wyłącznie popędem seksualnym, maniak seksualny wymieniajacy w okresie swojej aktywności płciowej kilkuset partnerów, roznoszący wszystkie możliwe choroby weneryczne i nie tylko, epatujacy swoim zboczeniem na wszystkich paradach równości, zdychający na AIDS nie dożywszy czterdziestki"
Czy taka definicja jest uczciwa? Z całą pewnością byś się ze mną nie zgodził, nie mówiac już o tym, że inny z komentatorów pobiłby mnie zapewne swoją torebką, aż by mu wszystkie kosmetyki wyleciały. A na domiar złego ja bym się jeszcze upierał, że ta opinię wyrobiłem sobie w czasie licznych sabatów NAZIOLI i jest to dla mnie reprezentatywna i wystarczajaca grupa, na której poglądach wyrobiłem sobie swój.
Tymczasem w stu procentach prawdziwe jest tylko pierwsze zdanie, a reszta i owszem ma zastosowanie, ale nie do populacji pedałów jako całości. Dlatego wyciągane przez Ciebie wnioski są nieuprawnione i pozostaje mi mieć jedynie nadzieję, że forsujesz je na zasadzie reguły przekory, a nie jako tezy, które można udowodnić - bo nie można.
Na tym kończę i jeżeli możesz to napisz mi coś więcej o tym "n.u. metal"..., bo jak wiesz nie jestem na bierząco.
P.S.
Usuń@pkanalia,
"być może nie tresujesz swojego dzieciaka /w to akurat jestem gotów uwierzyć/"
Nie tylko Piotrze swoich dzieci nie tresuję, ale ich szacunek zaskarbiłem sobie miłością, poświęceniem i ciężką pracą. Nigdy nie miałem w ręku pasa, ani niczego innego, a ekstremalne sytuacje, kiedy musiałem przykleić klapsa na dupę mogę policzyć na palcach jednej dłoni. A zważywszy, że całe życie obracam się w środowiskach konserwatywnych (bo od wszelkiego lewactwa zasze trzymam się z dala), to za cholerę nie moge się doszukać tych patologicznych przypadków tresowania dzieci, bicia pasem i kreowania przyszłych amatorów konopii.
@ Tie Fighter
UsuńCzcigodny Tie Fighterze
Swego czasu słynny Franc Fiszer w jakimś salonie zaczął wypowiadać wielce kategoryczne sądy o jakiejś modnej powieści. Gdy jeden ze słuchaczy zwrócił uwagę że treść książki jest inna niz Fiszer twierdzi, ten odpowiedział:
- Drogi panie, mam nad panem tę wielka przewagę że pan tę powieść czytał a ja nie!
Tyle tylko że Fiszer robił sobie żarty.
Taką samą "przewagę" nad Tobą ma ogr którego nie wpuszczono by za próg porządnego konserwatywnego domu zaś jego dzieci zostały poddane aborcji.
T.F...
Usuńrzeczywiście pewne badania naukowe są z natury rzeczy niemożliwe... wyobraź sobie pytania:
- jesteś konserwatywny?... no pewnie, że jestem bo są tematy, w których jestem...
- bijesz swoje dziecko?... no pewnie, że nie biję, ale czy ten kto bije przyzna się do tego, nawet zakładając anonimowość ankiety?...
masz sporo racji, trudno wyciągać statystyczne wnioski z analizy marginalnej grupy /choć z drugiej strony 6 mln ludzi mających problem z alkoholem, narkotykiem dominującym to chyba nie jest aż taki margines?/... istotą konserwatyzmu nie jest bycie konserwatywnym /nieraz już wspominałem, że sam taki bywam/, tylko wpierdalanie się w cudze życie i obłudne twierdzenie, że tak nie jest...
...
kwestię n.u. metal omówimy za następną razą, obiecuję, jestem "konserwatynie" słowny...
...
nasz stary misiaczek znowu błysnął... aż się prosi by go zapytać :"lizałeś kiedyś cipę?"... reakcja może być bezcenna...
...
aha... przestajesz być w moich oczach "stworkiem", tylko nie bluzgaj proszę "moim" dziewuchom i wszystko zacznie być git...
Zupełnie z innej beczki: wychodzi na wolność niejaki Trynkiewicz. Będziesz o tym pisać? Bo debilnych tekstów wolę nawet nie czytać, ciekawam Twego zdania...
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy potrafiłbym coś ciekawego napisać. Zawsze byłem zwolennikiem kary śmierci...
Usuń@ Dibelius
UsuńParafrazując starego Kisiela, postępackie matoły łamią sobie teraz puste łby co zrobić z tym pedofilem. A problem by nie istniał gdyby postępackie matoły nie majstrowały przy prawie karnym i ten odrażający wielokrotny morderca zostałby powieszony.
Pozdrawiam serdecznie.
Dokładnie tak Stary Niedźwiedziu. A tymczasem półtonowy tęczowy Kalisz do spółki z niejaką Płatek, w jakimś programie gardłowali, że mocno wierzą, iż Trynkiewicz jest zresocjalizowany i po wyjściu na wolność będzie malował obrazy. Sam się zastanawiam, czy aby napewno nie powinno się najpierw powiesić tej dwójki, a dopiero potem Trynkiewicza.
UsuńPozdrawiam, TF.
teraz Ja się zgadzam ze stworkami, ale nie jest to jednak żadna rewelacja, bo już wcześniej wiedziałem, że ta zbieżność zdań istnieje...
Usuńdodam tylko, że o ile zżymam się zwykle na działania reżimu "na pograniczu prawa", to tu poprę każdą akcję /prawną lub bezprawną/, by omawianej kreaturze upierdolić maksymalnie życie, skoro zabicie go oficjalnie nie jest możliwe... tylko tej kasy szkoda na koszta, ale myślę, że prędzej czy później ktoś go stuknie po cichu...
@ PKanalia
UsuńNie rozumiem, dlaczego w polskim prawie nie było kary dożywocia. Teraz to już musztarda po obiedzie. Cokolwiek byśmy nie napisali - on karę odbył. Ktoś, k...a, nie przewidział, że tak będzie? Ot, mądre Polaki po szkodzie... Tak było, jest i będzie ze wszystkimi przestępcami najcięższego nawet kalibru: oni po pewnym czasie muszą zostać zwolnieni, bo skończyła się odsiadka.
Polecam artykuł: http://www.fronda.pl/a/dariusz-loranty-dla-frondapl-zgodnie-z-prawem-trynkiewicz-juz-odpokutowal,33511.html
@Kira...
Usuńszczerze mówiąc, to nie pamiętam dokładnie, jak to się wtedy odbyło z tymi zmianami w prawie, kiedy np. zniesiono dożywocie i jak to motywowano... tak swoją drogą, to Trynkiewicz nie powinien dożyć do końca wyroku... Samsona, trochę lżejszy kaliber, bo nikogo nie zabił, który wyłapał ósemaka tak dojechali w pudle, że ciężko zachorował i zszedł był... do sprawy strasznie się z nim pieścili /pojedynka, pełna izolacja, blokowanie ruchu na "prostej", gdy wychodził np. do lekarza czy na widzenie/, nawet gdy siedział w Wawie to radio ściemniało, że siedzi w Krakowie, dopiero na "karnym" po uprawomocnieniu wyroku pieszczoty się skończyły... a z Trynkiewiczem dla odmiany cackali się cały czas, najpierw siedział na "N"-kach, potem na "ochronkach" i w sumie za "gwiazdę" robił... choć nie zwykłem używać takich fraz, to w tym wypadku aż się chce powiedzieć "spsiało to wszystko"...
@ Tie Fighter
Usuń@ Tie Fighter
Czcigodny Tie Fighterze
Przytoczone przez Ciebie wypowiedzi Kalisza i Płatek potwierdzają jedynie starą prawdę iż większość wydziałów uniwersyteckich może ukończyć praktycznie każdy idiota.
Pozdrawiam serdecznie.
Zdziwiłam się tym Samsonem, że facet nie przetrwał.W końcu z wykształcenia był psychologiem i taki mocny w gębie był rady dawał jak postępować z żoną, mężem, dziećmi itd. A tu taka niespodzianka i w trudnej chwili facet wymiękł.
UsuńRozwiązaniem sprawy z pedofilami jest prosta i nie potrzeba tutaj kary śmierci. Jak już wyrok jest prawomocny bez tych wszystkich odwołań daję się takiego delikwenta do celi z normalnymi więźniami a oni załatwią sprawę jak należy. Załatwią tak delikwenta, że na żadne dziecko nigdy takie coś nie spojrzy. I po sprawie.
@Julianne...
Usuńsprawa Samsona dla wielu była zaskoczeniem, wręcz szokiem, zwłaszcza dla tych, którzy go darzyli nabożną czcią jako jednego z Wielkiej Trójcy Psychologów RP... gość w pewnym momencie zaczął specjalizować się w terapii dzieci, miał świetne wyniki np. w temacie problemu moczenia nocnego /napisał nawet książkę na ten temat, która miała znakomite recenzje/... a stał się przyczynkiem do dyskusji, czy pedofilia jest nabyta czy wrodzona /choć nieraz uśpiona do pewnego czasu/... poza tym niektórzy też twierdzą, że miał skłonności do nadmiernego ćpania alkoholu, a jak wiadomo nadmiar tego narkotyku mózg lasuje w rozmaity sposób /co zresztą można zaobserwować na tym forum w wypowiedziach pewnego stworka, który się tu produkuje/...
co do traktowania w pudle, to rzeczywiście kiedyś było mniej więcej tak, jak piszesz i gdy pedofila dojeżdżano, to "gady" udawały, że tego nie widzą, tu było porozumienie ponad podziałami, ale stopniowo w ramach źle pojętego humanizmu zaczęto te szmaty chronić, izolować etc... Samson załapał się jeszcze na oldskul...
@pkanalia
UsuńI powinno się wrócić do starych dobrych czasów to nie byłoby tylu tragedii …A ja tak Samsona lubiłam …. Spaprał sobie dziad życie a szkoda .I tu by się kłaniała ta twoja teoria, ze lepsza maryśka od starego dobrego procentu …;-)
Szanowny Dibeliusie.
OdpowiedzUsuńCo do faktów.
Bezstresowe wychowanie to zwykła ściema.Nie istnieje.
Za Wikipedią:
"Bezstresowe wychowanie – potoczna nazwa zbioru różnych teorii i praktycznych systemów pedagogicznych, które powstały w latach 1950–1970 na bazie psychologii humanistycznej w nurcie rewolucji obyczajowej."
Wychowujemy dzieci na odpowiedzialnych ludzi albo ich nie wychowujemy i wtedy wyrastają na rozwydrzonych,wiecznych bachorów.
Odpowiedzialne wychowanie to także kary i nagrody.
Odpowiedzialni rodzice nigdy nie działają na szkodę dziecka...i przyszłości,na swoją.
Żeby nie młócić plew.Tzw.bezstresowe wychowanie w praktyce znaczy brak wychowania.
Pozdrawiam serdecznie.
Szanowny Józefie,
UsuńOd razu w Twoich słowach rozpoznaję lata praktyki, a nie czczego teoretyzowania. Naturalnie zgadzam się - i tak trzymać!
Serdecznie pozdrawiam
We wszystkim wazny jest "umiar".Tego wlasnie umiaru gwaltownie zaczelo brakowac w ciagu ostanich 30 lat ekspansji lewactwa. Wolnosc pomylono z anarchia, liberalizm z socjalizmem, bezstresowe wychowanie z pozbawieniem rodzicow jakiejkolwiek kontroli nad dziecmi ..itd itd. Na "skutki" dlugo nie trzebabylo czekac ...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
PiotrROI
"Na "skutki" dlugo nie trzebabylo czekac ..."
UsuńJak ze wszystkimi "wynalazkami"lewactwa.
Pozdrawiam.
@Dibi /dla klarowności piszę tu/...
OdpowiedzUsuństwierdziłeś, że mylę cele wychowania z metodami, co oznacza, że nie przeczytałeś pierwszej mojej wypowiedzi /bo cóż taki pkanalia może napisać? pociśnie tylko klechom, kołtunom i na tym koniec, czyż nie tak?/... cytuję więc dla przypomnienia:
"naukę umiejętności poruszania się wśród ludzi, przy jednoczesnym postawieniu na indywidualizm, silną osobowość, która umie się dostosować gdy trzeba, ale na głowę sobie nie daje wchodzić, ani ludziom z otoczenia, ani tzw. "oficjalnym autorytetom"...
czyli jednak jest coś o celach wychowania, tak?...
niestety biciem i zakazami/nakazami silnej osobowości w młodym człowieku nie uformujesz, co najwyżej posłusznego raba... stąd się biorą właśnie różne pokręcenia psychiczne u tych dzieciaków wychowanych takimi metodami, bo powstaje konflikt wewnętrzny, wyłazi naturalny zdrowy bunt przed wtłoczeniem umysłu w sztywne ramki, a że wspomniane metody nie pozwalają wykształcić w tym umyśle wystarczających mechanizmów obronnych, to taki smark zwykle albo ulega i nabiera niewolniczej mentalności, albo ucieka w autodestrukcję...
a puenta jest taka, że nie da się oddzielić celów wychowania od metod... są rzecz jasna jednostki wybitne, które w dzieciństwie, młodości musztrowano, bo pierwotna ludzka natura wygrała, ale są to jednostki... reszta staje się albo "wybitna inaczej" /czyli zgodnie z intencją wychowawcy, również "wybitnego inaczej", kolejnymi "cegłami w murze", o których również wspomniałem/, albo "wybitnie" się niszczą...
/rozumiem, że bierzesz poprawkę na pewne uproszczenia, których się dopuszczam, bo w krótkiej szybkiej notce na forum inaczej się nie da/...
aha... nie bierz do siebie pewnych krytycznych uwag, na które sobie pozwoliłem wobec pewnej grupy ludzi /myślę, że wyjaśniłem to wystarczająco jasno odpowiadając T.F/... nie masz powodów do focha, bo nie były one adresowane centralnie do Twojej osoby...
pozdrawiać :)...
Słowo "konserwatywna", o które zrobiła się awantura, jest bardzo pojemne. Podobnie jak słowo "liberalna". Może więc nie dzielmy rodzin na "konserwatywne" i "liberalne", tylko na zdrowe, kochające się i patologiczne?
Usuń@pkanalia,
Usuń"niestety biciem i zakazami/nakazami silnej osobowości w młodym człowieku nie uformujesz, co najwyżej posłusznego raba... stąd się biorą właśnie różne pokręcenia psychiczne u tych dzieciaków wychowanych takimi metodami"
Wybacz Piotrze, ale jeszcze słówko, bo chyba jako rodzic jestem niedouczony. Piszesz, że poprzez zakazy i nakazy nie uformujesz silnej osobowości, a co najwyżej posłusznego raba. Czyli uważasz, że należy pozwalać swemu dziecku napierdalać bez ograniczeń swoich rówiesników czy rodzeństwo, bo inaczej nie będzie silny. Dobrze zrozumiałem? No to gratuluję, bo poza ryzykiem, że taki mały terrorysta wybije oko, lub zrobi inną trwałą krzywdę innemu dziecku, masz jak w banku, że w pewnym wieku zacznie napierdalać Ciebie i na naprawę tego stanu rzeczy już będzie za późno. To tak na marginesie, bo nadal nie potrafię wyobrazić sobie wychowania 2-3 latka bez nakazów i zakazów, gdyż możliwości tłumaczenia czegokolwiek takiemu małemu dziecku są mocno ograniczone ze wzgledu na ograniczną percepcję dziecka. I jeszcze na koniec zapytam, czy zakaz typu "nie wkładaj łapy do kontaktu" też wykluczasz, czy raczej sugerujesz odcięcie dopływu prądu do takiego gniazka, aby mały Bin Laden mógł wkładać tam paluchy do woli? Czy może ten patent na wychowanie silnego człowieka jest stosowalny w jakimś określonym wieku? Wyjaśnij mi to, bo czegoś tu nie rozumiem.
@T.F...
Usuńtemat jest tak złożony, że skróty i uproszczenia są konieczne w takiej dyskusji, a skróty i uproszczenia z kolei mają to do siebie, że powodują nieporozumienia i jest to do nie uniknięcia...
bynajmniej nie postuluję wychowania bez zakazów i nakazów, co więcej, na samym początku jest to metoda dominująca, a i sporadyczny klaps bywa pożądany... mowa jest o sytuacji, gdy to się nie zmienia z biegiem lat i np. nastolatek traktowany jest nadal według tego samego schematu...
nie wiem, co tu jest więcej do wyjaśniania?... wydawało mi się, że wszystko jest jasne, ale okazuje się, że byłem naiwny przyjmując takie założenie...
@pkanalia,
UsuńChyba sobie żarty robisz. to nie rozmowa o przysłowiowych "dupach" gdzie można sobie pozwolić na niedopowiedzenia i uproszczenia. To rozmowa o małych ludziach i postepowaniu z nimi tak, aby nie wyrosły na następców Trynkiewicza czy Marchwickiego. Poruszamy się w bardzo delikatnej materii, a Ty oczekujesz posługiwania się skrótami myslowymi, gdzie jedno nieprecyzyjne stwierdzenie może zmienić obraz całej sytuacji - jak nie zauważyłes to własnie tak się stało.
Dopiero teraz po tylu komentarzach napisałeś:
"bynajmniej nie postuluję wychowania bez zakazów i nakazów, co więcej, na samym początku jest to metoda dominująca, a i sporadyczny klaps bywa pożądany... mowa jest o sytuacji, gdy to się nie zmienia z biegiem lat i np. nastolatek traktowany jest nadal według tego samego schematu..."
To zdanie jest kluczowe dla całej dyskusji, a pada dopiero na jej końcu. Niemniej jednak dziękuję za kąśliwą uwagę na końcu komenta, bowiem oprócz braku zdolności telekinezy przypomniała mi, po której stonie barykady stoję.
@ Tie Fighter
UsuńCzcigodny Tie Fighterze
Gratuluje anielskiej cierpliwości. Bo w końcu wycisnąłeś z tego ogra iż to my czyli wszyscy zdrowi na rozumie komentatorzy tego bloga mieliśmy rację. Bo nakazy, zakazy a w drastycznych i niezmiernie rzadkich przypadkach klaps są nieodzowne. A wszystkie te bezczelne łgarstwa, brednie i kalumnie pod adresem konserwatyzmu to jedynie wykwit zoologicznej nienawiści do normalności. Czyli piramida anarchistyczno - satanistycznego moralnego syfu. Trzecie źródło tych wybroczyn umysłowych przez litość przemilczę.
Piszę ten komentarz będąc z wizyta u znajomych. Pani domu jest z zawodu psychiatrą. Gdy dałem jej do przeczytania pierwszy i ostatni komentarz tego ogra, stwierdziła że w grę wchodzi rozdwojenie jaźni.
Gratuluje i pozdrawiam serdecznie.
@pkanalia
UsuńKonserwatywne wychowanie nie jedną przyjaźń a nawet początek wspaniałej miłości może zniszczyć... Ale czasy się zmienią i bądźmy dobrej myśli. Stare odejdzie i przyjdzie nowe a, że ktoś trochę po piszczy, ze mu się to nie podoba no cóż takie są zmiany.Niektórzy nie lubią zmian, ale nawet Ci, którzy ich nie lubią beda musieli prędzej czy później je zaakceptować.
Pozdrawiam mą bratnią duszę ;-)
@Julianne...
Usuńależ to wiadomo... na przykład sfera seksu... niejedna wspaniała miłość nie miała szans powstać i niejeden związek /małżeństwo/ stał się "martwy" z powodu bloków psychicznych w tym temacie... a poczekalnie u seksuologów i psychologów pełne są klientów...
/tu szybko uprzedzę ewentualne uwagi dotyczące zbytnich skrótów czy uproszczeń i zrobię zastrzeżenie, że nie wszystkich konserwatystów to dotyczy i nie tylko konserwatystów, chyba powinno wystarczyć?/...
...
mnie najbardziej bawi reakcja naczelnego stworka... to już nie jest piszczenie, tylko przeraźliwy, histeryczny wrzask, by wszyscy zobaczyli coś, czego nie ma, co tylko sam widzi w swoim świecie równoległym... gdy komentuje jakąś wypowiedź, to tak ją zniekształci, przeinaczy, tu coś opuści, tu coś doda, zinterpretuje po swojemu, że normalny człowiek głupieje, szuka tej wypowiedzi, szuka osoby i nie znajduje, bo jej nie ma, zaistniała jedynie we wspomnianym stworkowym, autystycznym świecie...
ale przy okazji coś opowiedział o sobie, u jak niekompetentnego psychiatry się leczy...
pozdrawiam...
@Peter,
UsuńNie idzie o focha ale nuży mnie dyskusja typu:
- 1=1; 3=7
- mylisz się, 3<>7 !!!
- 2=2; 3=3; 4=4; 5=5; 6=6; 7=7; 8=8 zobacz jaki jestem prawdomówny i mądry, jak możesz mi coś zarzucać !!!!!
Przy czym 3=7 jest atakiem ideologicznym, fałsz wielokrotnie powtarzany staje się propagandową prawdą...
Nuży mnie taka dyskusja, bo to bezsensowna strata czasu, ale jak słusznie zauważyli niektórzy komentatorzy, nie można pozostawić takich zabiegów ideologicznych bez odpowiedzi.
@Dibi...
Usuńco jak co, ale Mnie chyba najmniej można zarzucić ideologizowanie, tu lepsi zawodnicy, spece od ideologicznego nacisku się produkują, przeplatając to tanimi chwytami erystycznymi, manipulacją, zniekształcaniem sensu cudzych wypowiedzi i atakami personalnymi, mniej lub bardziej zawoalowanymi...
jak cofniesz się do mojej pierwszej wypowiedzi, była ona kompletnie neutralna, opisała ona jedynie różne rozumienie znaczenia dwóch pojęć plus drobną uwagę na temat mojego stosunku do niektórych treści, które zawierają... wtedy się zrobił wrzask i świetnie wiesz, kto go zainicjował... a Ja świadomie się w to wkręciłem, bo mam ubaw po pachy, gdy ten osobnik pluje w ekran z bezsilnej złości... naprawdę czasem mnie to bawi, być może prostacka to zabawa, ale zauważ, że nigdy tej zabawy pierwszy nie zaczynam, wchodzę w nią tylko na wyraźne /nazwijmy to/ "zaproszenie"...
@Dibi...
Usuńc.d.
ideałem byłaby spokojna merytoryczna dyskusja, tylko pytanie z kim ją prowadzić?... merytorycznie to Ja mogę rozmawiać z Tobą /przeplatając naszymi żartobliwymi przekomarzankami/, z Kirą, z Julianne i jeszcze kilkoma rzadszymi tu gośćmi... mogę jeszcze z T.F. w chwilach, gdy nie gada jak stworek /i gada wtedy naprawdę z sensem, mimo moich różnic poglądów z Nim/... ale merytoryczna dyskusja z S.N. lub Niedzisiejszym to oxymoron... to są ludzie chorzy psychicznie... zostawmy tego drugiego, bo zbytnio się nie udziela i raczej skupia się na Kirze... ale S.N.?... przecież to kompletna porażka... gdzie się nie pojawia, tam jest od razu gnój... z dwóch blogów się wymeldował i można tam spokojnie pogadać, u Ciebie też było dość normalnie w okresie jego absencji, gdy wrócił to od razu zaczął szambo robić... czy Ty Dibi nie widzisz tego, naprawdę?... a My, normalni ludzie jesteśmy normalnymi ludźmi i czasem emocje puszczają, więc dokładamy wtedy swoje do tego szamba... nie piszę tego po to, by coś Ci sugerować, relacjonuję jedynie sytuację, która tu ma miejsce...
dość, trochę/? :)/ było nie na temat, ale tu większość wypowiedzi jest nie na temat, więc chyba Mi nie masz za złe, że też wykonałem komentarz zgodnie z tą tendencją...
@pkanalia
UsuńWystarczy… Co do konserw to fakt niemniej jednak każdy mniej lub więcej jest zarażony tą przypadłością dobrze jest jednak umieć spojrzeć sobie w twarz i się do niej przyznać a nie uparcie twierdzić, ze jej nie ma.
Jak się już człowiek przyzna może ewentualnie problem spróbować rozwiązać, lęk pokonać lub zostawić go jak jest i zrobić w tył zwrot inaczej mówiąc nogi za pas i ratuj się, kto morze…;-)
Osoby, które mamy oboje na myśli będą jednak udawać, że problemu nie ma. Według nich świat cały schodzi na psy i zaczyna się apokalipsa..;-).
Cóż pozostaje osobom normalnym i zdrowym na umyślę? Ano zostaje wycofanie się i nie wzbudzanie lęków, strachów, fobii tychże osobników, bo dla nich cały świat jest wystarczająco przerażający.
@ Dibelius
UsuńCzcigodny Dibeliusie
Jeśli ogr który napisał:
"ok. 60 procent narkomanów, nerwicowców i innych ludzi z problemami ze sobą pochodzi z rodzin konserwatystycznych, gdzie dzieciak jest wtłaczany w sztywne ramki zakazów i nakazów, a pas jest jedynym sposobem rozmowy..."
ma potem jeszcze czelność napisać pod Twoim adresem:
"co jak co, ale Mnie chyba najmniej można zarzucić ideologizowanie"
to w grę wchodzą dwie możliwości.
1. Uważa Ciebie i Twoich gości za idiotów.
2. Sam nim jest.
Tertium non datur.
Pozdrawiam serdecznie.
" ratuj się, kto morze…;-)"
Usuńno właśnie, zapomniałem o jeszcze jednym charakterystycznym aspekcie działalności stworka nad stworkami, o podpuszczaniu ludzi na siebie i włażeniu co poniektórym w przysłowiowy "tyłek" w poszukiwaniu popleczników...
Usuń@TF
Usuńo borze na niebie;)
@Juggler,
UsuńTak tżymać:))
Zawsze się znajdzie popleczników tak samo zlęknionych jak my, albo gorzej tylko, że i tak to niczego nie zmienia. Lęk pozostaję i ktoś musi z nim żyć udając, że problemu nie ma.
UsuńJeśli w coś nie wierzysz lub też czegoś się lękasz , boisz się udawaj -to stara taktyka.
ratuj się, kto morze…;-)"
UsuńAno ratuj się kto może ....jeśli możesz ;-)
Ciekawie ta dyskusja skręca-w kierunku jedynie słusznych metod wychowawczych
OdpowiedzUsuńSensu to chyba za wiele nie ma - taka literatura i to fachowa - już istnieje i raczej nie uda się jej wzbogacić głębią przemyśleń o "konserwatystystach" i mentalnych szmajach czyli hurralewakach.
Stawiasz,Dibeliusie ciekawą tezę,że powodem atrofii uczuć rodzicielskich jest bezstresowe wychowanie dzisiejszych rodziców.Pewnie w jakimś stopniu masz rację,ale warto zauważyć,że zjawisko jest szersze-dotyczy nie tylko tych,których stać na łatanie "rodziny" pieniędzmi.Syndrom ucieczki przed własnym dzieckiem nabiera cech powszechności.W rzeczywistości ludycznej kultury dziecko jest złodziejem czasu i rywalem.Cywilizacja zachodnia,cały ten lewicowy euroeden jak niańka,ubezwłasnowolniając coraz bardziej ,oferuje też przejęcie odpowiedzialności za jednostki.Trudno się dziwić,że w takim lunaparku wiecznych gimnazjalistów odpowiedzialność za kogoś staje się nieuchronnie balastem i niezasłużoną karą Zwłaszcza,że z sukcesem udało się już rozdzielić nierozdzielne: wychowanie-miłość,co także na tym forum widać gołym okiem.Ktoś mówi o tresurze i szkoleniu ,a wydaje mu się ,że dyskutuje o wychowaniu.O miłości w odniesieniu do dziecka mówić już nie wypada bez kompromitacji.Dziś należy tworzyć z dzieckiem "poprawne relacje",albo jest się egzaltowanym osłem."Jak kochać dziecko.Dziecko w rodzinie"Korczaka to dziś lamus,mamy przecież Supernianię..która wszystko naprawi w 40 minut .
Syndrom ucieczki dotyczy zresztą nie tylko dzisiejszych rodziców i nie tylko odpowiedzialności,ale to już temat na inną dyskusję.
Pozdrawiam
Nasza cywilizacja dąży do przerzucenia wychowania dzieci i odpowiedzialności na państwo. Konkurentem jest prymitywna? cywilizacja islamu, której fundamentem pozostaje rodzina. Która zwycięży?
UsuńPozdrawiam
@Juggler & Dibi...
Usuńtu się akurat zgadzam... mnóstwo rodziców przestaje się zajmować dziećmi, licząc że państwo to zrobi za nich... a państwo nie czasu, ni możliwości zająć się każdym z osobna, więc jedzie z grubsza... efektem są albo legalistyczne androidy /taki jest cel główny/, albo pojeby /efekt uboczny, ale również mile widziany/, albo elitarna grupa, która nabyła odporności na państwową pralnię mózgów, wybitne jednostki, których tak naprawdę nie lubi, nie akceptuje nikt, ani państwo, ani otoczenie...
/rzecz jasna jak zwykle upraszczam, ale nie chce mi się już wchodzić w detaliczne analizy/...
"Zwłaszcza,że z sukcesem udało się już rozdzielić nierozdzielne: wychowanie-miłość,co także na tym forum widać gołym okiem.Ktoś mówi o tresurze i szkoleniu ,a wydaje mu się ,że dyskutuje o wychowaniu."
OdpowiedzUsuńSzanowny jugglerze.
To istota obecnego problemu,moim skromnym zdaniem.Czyli kompletne nieporozumienie,czyli praktycznie dyskusja dla dyskusji.
Bo jeżeli oczekujemy dziecka to go kochamy.Jeżeli go kochamy,to nie będziemy mu szkodzić wychowaniem.
Jeżeli w miarę skutecznie wmawia się kobietom,że to "coś",co pojawiło się przypadkowo lub przez nieuwagę w "jej brzuchu" to jakaś podejrzana "zygota",to albo ze strachu przed tym wrogiem takie zagrożenie usunie,albo przymuszona, od niechcenia urodzi.
A wtedy pojawiają się argumenty:
Brak czasu,brak kasy czyli tzw.warunków,itd.,itp.
A zwykła rodzicielska miłość?
Co to takiego?Miłość to przecież seks.Do czego tu dziecko potrzebne?
Wychowanie?A od czego jest państwo?Mają mądrych fachowców,to niech się wykazują.
Pozdrawiam.
@Józef
Usuńwłaśnie tak.Dziecko to ktoś przez kogo coś tracisz i wyłącznie tracisz.
Myślenie przestraszonej 14-latki w przypadkowej ciąży stało się wzorem modelowym dla rzekomo dorosłych ludzi.Człowiek patrzy na to jak na tragikomiczną rzeczywistość smarkatego internatu ludzi po 30-ce nie umiejących wyjść w życiu poza określony punkt
Pozdrawiam
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Usuń@ Józef
OdpowiedzUsuńPo prostu niektórzy nie powinni mieć dzieci. Doskonale się realizują w czym innym (niekoniecznie w karierze), są zadowoleni z życia - i dlatego osądzanie bezdzietnych z wyboru jest kompletną głupotą.
@ Juggler
Chorobą naszych czasów jest nadużywanie słowa "hedonizm" w stosunku do osób, które wybrały odmienny styl życia; do tego dochodzi jęczenie, co z nami - Polakami, Europejczykami - będzie... Mam nadzieję, że akurat Ty się w ten trend nie wpisujesz...
@Kira.
OdpowiedzUsuńZgadzam się.Dzieci to odpowiedzialność.
@Juggler.
OdpowiedzUsuńRodzenie dzieci przez dzieci jest problemem.
W tej chwili w Pytaniu na Śniadanie jest w studio 15-latka z dzieckiem i dyskusja.W miarę spokojna i rzeczowa.
Pozdrawiam.
15-latka to smarkula, ale już nie taki dzieciak. I jeśli chce się zajmować swoim dzieckiem, to wara innym od oceniania jej.
UsuńTo nie nastoletnie matki są problemem. Problemem jest TO:
http://wiadomosci.onet.pl/wroclaw/rzeczpospolita-zabrali-matce-drugie-dziecko/ssbty
Żadne matki nie są problemem.Problemem jest m,in.dyskusja o tzw."zygotach".
OdpowiedzUsuńProblemem jest medialna nagonka na normalne .rodziny
@Kira
OdpowiedzUsuńJa powiedziałem po prostu,że coraz powszechniejsza postawa:dziecko to ktoś przez kogo coś tracisz i wyłącznie tracisz - jest niedojrzała i skutkuje jak we wpisie Dibeliusa..I tylko o tym.O świadomym wyborze bezdzietności z powodów mi nie znanych - nie mówiłem nic.
Ty,pozostajesz w stałej gotowości walki o nieocenianie wyboru nieposiadania dzieci.Po co?Nie wiem.Mając pewność słuszności swojego wyboru i swoje motywacje, nie musisz przecież szukać w tej kwestii cudzej aprobaty.
Ludzie,którzy dzieci mieć nie chcą,mieć ich nie powinni z uwagi na dobro tych dzieci.Tacy "rodzice" z dziećmi urodzonymi "niechcący",zachowujący sie następnie jak gówniarze,którym dziecko odebrało ich zabawki -doprowadzają mnie do szału,bo w ogóle nie lubię gówniarstwa u dorosłych ludzi.
Co do "hedonizmu". Rozumiany jako unikanie przykrości i bólu więzi człowieka
w dożywotnim przedszkolu, uniemożliwiając mu rozwój i czyniąc z niego infantylnego idiotę wiecznie poszukującego nowych przytulanek.
Mam wrażenie,że to właśnie takie rozumienie hedonizmu sprzedaje się obecnie
najlepiej,co skutkuje żałośnie i karykaturalnie : mentalnością wiecznych nastolatków ,jako pożądanym wzorem niezależnie od wieku.
Pozdrawiam
@ Juggler
UsuńHedonizm??? Ludzie ZAWSZE unikali bólu i przykrości. Teraz po prostu mogą to robić SKUTECZNIE oraz na WIELKĄ skalę. Żyjemy lepiej i wygodniej niż dawni królowie - oczywiście mam na myśli możliwości przeciętnego Kowalskiego, który - choć zestresowany nudną pracą za niską płacę - ma w domu gaz, prąd, wodę i ogrzewanie.
Tak czy siak, złości Cię coś, co jest zupełnie naturalne. Tak jak oswojony kot zamienia się z dumnego i wolnego ducha w rozleniwionego, spasionego mruczka, tak i istota ludzka, mając po temu możliwości, wybiera wygodniejsze życie. Chyba, że CHCE trudności - ale ilu jest takich? Adaptowanie do opisu tak naturalnej postawy słowa "hedonizm" jest dla mnie sporą przesadą.
Dlaczego o tym piszę? Bo irytuje mnie ocenianie - jakby nie patrzeć - zupełnie obcych ludzi. Jasne, że dzisiejsi dorośli są zdziecinniali, ale to już inna bajka. Co do "dzieciatości" - ileż to ja się naczytałam/nasłuchałam, że jak się ma kasę i stałego partnera, to głupotą/niedojrzałością/egoizmem jest nie mieć potomstwa. Jezus Maria, coś się ludziom pomerdało w głowach, skoro włażą z buciorami w tak intymne wybory. Nie pojmuję tego, wybacz. To dla mnie taka sama oznaka niedojrzałości, jak wysyłanie pocztówek w imieniu swojego kota do... drugiego kota (czytałam kiedyś o takim idiotyzmie, uch!).
Oczywiście myśl, co chcesz. :)
@Kira
Usuń;)"Ludzie ZAWSZE unikali bólu i przykrości"
Nie.Ludzie s t a r a l i s i ę tego unikać,ale nie to było ich celem nadrzędnym i nie za wszelka cenę.Teraz taka właśnie dziecinna postawa, to już powoli norma.
"Tak czy siak, złości Cię coś, co jest zupełnie naturalne /.../istota ludzka, mając po temu możliwości, wybiera wygodniejsze życie"
Nie.Normalny człowiek nie wygodę ceni sobie najwyżej.Wygoda jest dla kota.A dziś wygoda i bezpieczeństwo staje się celem i metą.W dodatku towarzyszy temu dość obrzydliwa bezwzględność i egoizm przemianowany na "samorealizację"/pojęcie pojemne jak worek bez dna/
"Jasne, że dzisiejsi dorośli są zdziecinniali, ale to już inna bajka"
Nie.O tym właśnie mówimy.O kotach i wygodzie.
"ileż to ja się naczytałam/nasłuchałam, że jak się ma kasę i stałego partnera, to głupotą/niedojrzałością/egoizmem jest nie mieć potomstwa"
Nie ode mnie.Ja uważam,że jesteś dorosła i to Twoja sprawa.Nie podoba mi się cywilizacja bezmyślnych sytych kotów,ale daleki jestem od pouczania dorosłych ludzi,jak mają żyć.
To zresztą nic nie daje.
Pozdrawiam
Patrząc na ludzi wokół mnie dostrzegam, iż "do przodu" pchają ich raczej negatywne cechy: chorobliwa ambicja, żądza poklasku, chciwość. Dlatego wygodnictwo nie wydaje mi się takie najgorsze... Ale może jestem kiepskim obserwatorem? A w ogóle co ceni sobie najbardziej "normalny" człowiek? Może jesteś człowiekiem z "wyższej półki", ceniącym sobie wyższe wartości - i drażni Cię, że reszta do Ciebie nie dorasta? ;)
UsuńNie, skąd, nie pouczasz. Tylko po raz któryś z rzędu załamujesz ręce. Nad ludźmi, których nie znasz, stąd moje zdziwienie.
Również pozdrawiam.
"A w ogóle co ceni sobie najbardziej "normalny" człowiek?"
UsuńTo,do czego trzeba się wspinać i co nie jest za darmo;)
"Może jesteś człowiekiem z "wyższej półki.../.../"
No i po co to było?Mam dostać wirtualnej wścieklizny ?;)E tam.Nie chce mi się;)
"Tylko po raz któryś z rzędu załamujesz ręce"
Nie mam wpływu na Twoją percepcję moich uwag;)
Kłaniam się ;)
Jak widać obydwoje widzimy to, co chcemy zobaczyć - zwłaszcza, jeśli chodzi o normę...
UsuńDygam.
@Kira,Józef
OdpowiedzUsuńodebrałem wpis Dibeliusa jako propozycję dyskusji o atrofii uczuć rodzicielskich
jako pochodną propagowanych na siłę postaw,więc to,o czym mówicie teraz to
aspekt zupełnie inny,choć proweniencja ta sama.
@jugler..
OdpowiedzUsuńMasz rację.Wychodzi na to,że zbyt łatwo daję się sprowokować do durnowatej dyskusji.
Pozdrawiam.