Łączna liczba wyświetleń

sobota, 10 listopada 2012

Gwałt, feminizm i religia

Bulwersujący problem gwałtu omówiony został na blogu Kroniki13.
 
"Nie mam zamiaru pisać może o samym przestępstwie, ale o pytaniach, rodzących się na tle jego społecznego odbioru. Na przykład, czy babki w push-upach i dekoltach, z których cycki wylewają się na podłogę, tudzież w szortach przekrawających im półdoopki, po zgwałceniu mają prawo pytać: „dlaczego mnie to spotkało?! Przecież powiedziałam mu, że nie chcę!” Czy ubieranie na dyskotekę ekstrawaganckiego, szokującego negliżem niektórych partii stroju, to coś, co należy do normy zachowań „okołodyskotekowych”, czy jest prowokacją, za którą słusznie się płaci?… Czy zdrada lub inna poważna nielojalność w małżeństwie może uzasadniać gwałt, w dodatku brutalny, dokonany przez zdradzonego na winnej?…(...)
 
Dlaczego w tym durnym społeczeństwie panuje obleśny, zakłamany klimat przyzwolenia na traktowanie kobiety jak obiekt seksualny, jak rzecz, własność pana i władcy – mężczyzny?! To z tej zakłamanej atmosfery biorą się wszystkie „mówi <nie>, a naprawdę myśli <tak, tak mi rób!>, „te <suki> tak lubią!”, etc. (...)
 
Mówiąc całkiem serio i poważnie: każdy gwałciciel-recydywista powinien być kastrowany. I to bynajmniej nie farmakologicznie czy wazektomią. Powinno mu się użynać jaja przy samym doopsku, żeby we łbie więcej mu nie zaświtało wykorzystać swój żałosny organ do zbrodni."
 
Jestem także za surowymi karami dla gwałcicieli, jednak zbyt wysokie kary niosą zagrożenia:
 
- zwiększenie prawdopodobieństwa zabicia ofiary gwałtu, aby nie było świadka
 
- zdarzają się prowokacje i fałszywe oskarżenia o gwałt
 
Szerszym problem jest kulturowy konflikt wywołany różnicą natury kobiet i mężczyzn. W naturze mężczyzn jest traktowanie kobiet jako obiektu seksualnego i swoistej własności, czemu Kronika się stanowczo sprzeciwia.
 
Feministyczny punkt widzenia szerzej przedstawiony jest w Wikipedii:
 
"W społeczeństwach patriarchalnych zwykle szczególny nacisk kładzie się na seksualną czystość dziewczyny przed ślubem i jej wierność małżeńską. W społeczeństwach matrylinearnych natomiast nie przywiązuje się tak wielkiego znaczenia do przedmałżeńskiej czystości seksualnej dziewcząt, ale chłopców również nie ogranicza się w tym zakresie. Innymi słowy rygoryzm wobec żon jest więc na ogół większy w  społeczeństwach patrylinearnych niż w matrylinearnych, w których kobieta w zasadzie nie jest potępiana za zdradę małżeńską.
 
Kobiety wykazują całkiem naturalną skłonność do rozwiązłości o tyle o ile nie zostaną przed tym powstrzymane przez mężczyzn (ojców, ewentualnie braci a następnie mężów), co w skrajnych przypadkach skutkuje zabójstwami honorowymi. Za powyższymi skłonnościami przemawia nie tylko budowa i funkcjonowanie męskich genitaliów (zob. kontekst biologiczny) ale i różne przejawy kultury (przykładowo w okresie średniowiecza mężczyźni otaczali kultem Maryję Dziewicę podsuwając ją za wzór kobietom jednak kobiety w tym czasie czciły i otaczały kultem przede wszystkim Marię Magdalenę, która uchodziła niemal za symbol nierządu i cudzołóstwa. (...)
 
Mężczyźni nigdy nie mogą być pewni swojego ojcostwa – w kulturze patriarchalnej gdzie istnieje silna rywalizacja o kobiety zawsze istnieje ryzyko, że geny danego mężczyzny zostaną wykluczone z dalszej reprodukcji dlatego mężczyznom potrzebna jest agresja, potrzebne są też represje, które powstrzymywały innych mężczyzn przed seksualnym dostępem do kobiet, którymi zawładnęli lub chcieliby zawładnąć na wyłączność. Natomiast kobiety zawsze mogą być pewne swojego macierzyństwa a to kto stanie się biologicznym ojcem ich dzieci, jeśli nie ma w tym względzie presji społecznej, stanowi z punktu widzenia kobiety sprawę drugorzędną. Kobietom do osiągnięcia sukcesu reprodukcyjnego do niczego nie przydaje się więc agresja, nie przydają się też do niczego ograniczenia swobody seksualnej. Anglojęzyczny slogan make love not war (kochaj się i nie wojuj) dość dobrze oddaje takie podejście. Faktycznie w znanych kulturach matrylinearnych, a w szczególności matrocentrycznych gdzie to zasadniczo kobiety zajmują się opieką nad dziećmi, nie przywiązuje się wagi do biologicznego ojcostwa i panują bardzo swobodne obyczaje seksualne. Analogii można doszukać się również w naturze – porównując dwa najbliżej spokrewnione z ludźmi gatunki: szympansa pospolitego i bonobo. O ile wśród szympansów zwyczajnych panują stosunki patriarchalne i samce odznaczają się znaczną dozą agresji o tyle u szympansa bonobo panuje matriarchat a wszelka agresja jest bardzo szybko udaremniana czemu służą właśnie zachowania."
 
Potwierdzenie feministycznej tezy o kobiecej skłonności do rozwiązłości znaleźć można w Biblii:
 
Księga Koheleta 7, 26-28
 
I przekonałem się, że bardziej gorzką niż śmierć jest kobieta, bo ona jest siecią, serce jej sidłem, a ręce jej więzami. Kto Bogu jest miły, ten się od niej ustrzeże, lecz grzesznika ona usidli. Oto, do czego doszedłem - powiada Kohelet - jedno z drugim porównując, by znaleźć słuszną ocenę, której nadal szukam, a nie znajduję. Znalazłem jednego [prawego] mężczyznę pośród tysiąca, ale kobiety [prawej] w tej liczbie nie znalazłem.
 
1 List do Tymoteusza 2, 11-14
 
Kobieta niechaj się uczy w cichości z całym poddaniem się. Nauczać zaś kobiecie nie pozwalam ani też przewodzić nad mężem lecz [chcę, by] trwała w cichości. Albowiem Adam został pierwszy ukształtowany, potem - Ewa. I nie Adam został zwiedziony, lecz zwiedziona kobieta popadła w przestępstwo.
 
Jednak odwołanie do socjobiologii w powyższym feministycznym tekście jest opaczne. W trosce o maksymalne rozpowszechnienie własnych genów w interesie mężczyzny było zapłodnienie maksymalnej ilości kobiet, ale w interesie kobiety było znalezienie stałego partnera, który otoczyłby troską ją i potomstwo. Pozostaje to aktualne nawet dziś, pomimo równouprawnienia. Trudno jest wychować dzieci jednej osobie. Stąd różnica w zachowaniach seksualnych kobiet i mężczyzn.  Mężczyzna łatwiej akceptuje przypadkowe kontakty, usilnie strzeże jednak przed nimi stałą partnerkę. Natomiast większość kobiet – wprawdzie stara się wyglądać atrakcyjnie i w efekcie kusić przedstawicieli płci przeciwnej, ale generalnie zależy im na pozytywnej samoocenie i znalezieniu lub utrzymaniu jednego, wybranego partnera. Co nie wyklucza dyskretnych romansów poza tym związkiem.
 
Ta różnica strategii seksualnych wywoływała konflikt zapewne od pradawnych czasów. W tradycyjnym, patriarchalnym społeczeństwie wypracowano kompromis – mężczyźni kontrolowali zachowania seksualne swoich partnerek, sióstr i córek – aby zachowywały pożądaną przez nich czystość lub wierność. Jednocześnie zapewniali im ochronę przed niepożądaną natarczywością przypadkowych mężczyzn.
 
Feministki potępiają ten kompromis, jako krępujący wolność kobiet i proponują alternatywny wariant: swobodne obyczaje seksualne, których wzorem jest społeczność szympansów bonobo – wszelkie konflikty rozwiązywane przez seks. Wydaje się, że byłby to interesujący model obyczajowy także dla mężczyzn. Przy takim rozwiązaniu nie istniałby problem gwałtu. Pani X zajęta jest na przykład rozmową z koleżanką lub pracą. Obok przechodzi pan Y – pani X spodobała mu się akurat i ma ochotę na seks. Pani X przerywa na chwilę rozmowę lub pracę i odbywa stosunek z panem Y. Zero agresji. Make love not war.
 
Panowie – to wydaje się zbyt piękne. Musi kryć się w tym jakaś pułapka feministek. I tak jest faktycznie. Spójrzmy, co mówi na ten temat biblia lewaków:
 
Kodeks Pracy Art. 183a.
 
§ 6. Dyskryminowaniem ze względu na płeć jest także każde niepożądane zachowanie o charakterze seksualnym lub odnoszące się do płci pracownika, którego celem lub skutkiem jest naruszenie godności pracownika, w szczególności stworzenie wobec niego zastraszającej, wrogiej, poniżającej, upokarzającej lub uwłaczającej atmosfery; na zachowanie to mogą się składać fizyczne, werbalne lub pozawerbalne elementy (molestowanie seksualne).
 
Kodeks Pracy zawsze jako pierwszy zawiera lewicowe rozwiązania, które będą przez postępowe środowiska wdrażane w szerszym kontekście społecznym. Mamy tu więc zakaz molestowania fizycznego (dotykiem), werbalnego (słowem) i pozawerbalnego. Co oznacza molestowanie pozawerbalne – po prostu spojrzenie. Mężczyzna może więc natknąć się na kobietę wyglądającą super atrakcyjnie pod względem seksualnym, co podkreśla jej makijaż, uczesanie, biżuteria, tatuaże, ubiór, albo jego brak w istotnych miejscach. Według lewaków nie ma prawa nawet spojrzeć na taką kobietę, bo może zostać to odebrane jako molestowanie seksualne.
 
Koncepcja obyczajowa lewacka oznacza więc całkowitą swobodę dla kobiet, za to kastrację psychiczną mężczyzn. I zapewne nie tylko psychiczną.
 
Odrzucam więc obyczajową ofertę feministek. Jest według mnie natomiast sens w tradycyjnej obyczajowości, zalecającej kobietom skromność w ubiorze.
 
1 List do Koryntian 11, 3-10
 
Chciałbym, żebyście wiedzieli, że głową każdego mężczyzny jest Chrystus, mężczyzna zaś jest głową kobiety, a głową Chrystusa - Bóg. Każdy mężczyzna, modląc się lub prorokując z nakrytą głową, hańbi swoją głowę. Każda zaś kobieta, modląc się lub prorokując z odkrytą głową, hańbi swoją głowę; wygląda bowiem tak, jakby była ogolona. Jeżeli więc jakaś kobieta nie nakrywa głowy, niechże ostrzyże swe włosy! Jeśli natomiast hańbi kobietę to, że jest ostrzyżona lub ogolona, niechże nakrywa głowę! Mężczyzna zaś nie powinien nakrywać głowy, bo jest obrazem i chwałą Boga, a kobieta jest chwałą mężczyzny. To nie mężczyzna powstał z kobiety, lecz kobieta z mężczyzny. Podobnie też mężczyzna nie został stworzony dla kobiety, lecz kobieta dla mężczyzny. Oto dlaczego kobieta winna mieć na głowie znak poddania, ze względu na aniołów.
 
Koran 24:30-31
 
Powiedz wierzącym: niech spuszczają skromnie spojrzenia i niech zachowują czystość...Powiedz wierzącym kobietom, żeby spuszczały skromnie swoje spojrzenia i strzegły swojej czystości; i żeby pokazywały jedynie te ozdoby, które są widoczne na zewnątrz; i żeby narzucały zasłony na piersi...
 
Koran 33:59
 
O proroku! Powiedz swoim żonom i swoim córkom, i kobietom wierzących, aby się szczelnie zakrywały swoimi okryciami. To jest najodpowiedniejszy sposób, aby były poznawane, a nie były obrażane. A Bóg jest Przebaczający, Litościwy!
 
Celem tych ograniczeń nie jest upokorzenie kobiet ani odebranie im wolności, ale ochrona przed faktycznym molestowaniem ze strony mężczyzn.
 
Moim zdaniem przyzwolenie na bardziej swobodny erotycznie wygląd powinny mieć kobiety, które same potrafią się obronić. Np panie które osiągnęły brązowy pas w karate, mogą chodzić w mini. Panie, które osiągnęły czarny pas mogą chodzić topless. Panie, które przeszły przeszkolenie w oddziałach specjalnych i mają licencję na zabijanie, mogą chodzić w ogóle nago. I tak nikt nie odważy się ich ruszyć.

38 komentarzy:

  1. Zastanawiam się czy panie, którym wolno byłoby chodzić nago, nie przepasywałyby się w pasie atrakcyjną brązową tkaniną, by sprowokować mężczyzn do agresji. Słabą stroną tego rozumowania jest to, że mało kobiet uznaje kolor brązowy za atrakcyjny. Mężczyźni wybraliby raczej panie z czerwonym pasem - również ci, którzy nie znają się na karate.(zakładam, że zawartość pasów byłaby porównywalna)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może czerwony pas oznaczałby, że można spróbować, bo nosicielka tegoż wprawdzie pobije intruza, ale nie za mocno.

      Usuń
    2. czerwony pas, ale w jakim stylu?... w taekwondo to najwyższy pas uczniowski, stopień niżej od czarnego... w karate czerwony pas to... ho, ho, ho... przysługuje tylko wiekowym mistrzom, za wybitne zasługi w rozwoju danej szkoły, stylu czy karate jako takiego...

      Usuń
    3. a w wersji polskiej?... "czerwony pas, czerwony pas, a za pasem broń"? :)))...

      Usuń
    4. Peter,
      Tak namieszałeś z czerwonym pasem, że wycofuję się z tej koncepcji. Niech już będą czerwone majtki po prostu...

      Usuń
  2. Gwałt (czy raczej zgwałcenie, jak chcą niektórzy) to bardzo poważny temat, nie ma co sobie żartów stroić. Nie uznaję spojrzenia za molestowanie, ale i nie popieram oskarżeń w stylu: "Źle się ubrała, źle się zachowywała, więc zasłużyła". Coś takiego dyskwalifikuje osądzających jako moich bliźnich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Kiro,
      Ja nie żartuję i traktuję "licencję na zabijanie" śmiertelnie poważnie. Kobiety mają prawo do prowokacyjnego wyglądu i nie jest on moralnym usprawiedliwieniem dla gwałtu ani molestowania. Jednak niewątpliwie zwiększa prawdopodobieństwo wystąpienia takich problemów. Według mnie faktycznie jednym z rozwiązań byłoby wprowadzenie dla dziewczynek obowiązkowej nauki sztuk walki zamiast szydełkowania. Zneutralizowałoby to niepotrzebną we współczesnej cywilizacji przewagę siły fizycznej mężczyzn.

      Usuń
  3. Czcigodny Dibeliusie
    Żyjemy w ustroju zwanym demokracją. Zatem nie możemy (milcz serce!) zezwolić na paradowanie w miejscach publicznych nago nawet pięknym kobietom. Bowiem w ich ślady gotowe by były pójść na przykład feminazistowskie aktywistki, najlepiej prezentujące się w stroju ortodoksyjnej muzułmanki. Czyli jak to określa Zgryźliwy, przebrane za namiot. Stąd to uśrednienie naturu obyczajowo-prawnej dotyczące pojawiania się w miejscach publicznych. Tracimy piękne widoki ale przynajmniej nie jesteśmy szokowani szpetotą.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Stary Niedźwiedziu,
      Przeraziłem się Twoją wizją golizny naszych feminazistek (ukraińskie jeszcze mogłyby być). Najlepiej więc niech zwycięży tradycja, czyli kompromis i zdrowy rozsądek.
      Serdecznie pozdrawiam

      Usuń
  4. Dibeliusie. Co do jednego masz niekwestionowaną rację. Żyjemy w czasach, gdy środowiskach szczukające próbują mężczyzn wykastrować nie tylko psychologicznie. Bowiem zakaz molestowania wg tego środowiska obowiązuje tylko mężczyzn, czyli jest to prawo seksistowskie. To po pierwsze. Po drugie jest to kolejna obłuda i hipokryzja tegoż środowiska. Bo rzekomo kobiety mogą się ubierać w dowolnie prowokujący strój i nic im się złego stać nie może. Czyli nie istnieje imperatyw iż chcącemu nie dzieje sie krzywda. Pytanie logiczne w takim kontekście samo się rodzi. Skoro pani nie chce być obiektem seksualnym i seksualnie prowokować, to po co robi z siebie obiekt tylko seksualny i swym strojem prowokuje wzrokowców, czyli większość facetów? No tak, ale logika i sabat czarownic to dwa odrębne światy. Poza tym, nie słyszałem w euro-amerykańskiej kulturze, aby gdzieś na dyskotece czy na środku ulicy została zgwałcona kobieta. oczywiście zdarzają się takie sytuacje u ludów pierwotnych czego doświadczyła Lora Logan w środku tłumu na placu Tharir w Kairze w postaci 200 napaleńców, jednak o takich macho szczukowate jędze tego swiata jakoś nawet się nie zająkną!
    Często przecież same kobiety pakują się w tego typu sytuacje , a później maja pretensje do wszystkich facetów. Gdy czasem czytam o okolicznościach w jakich kobieta została zgwałcona, to naprawdę zastanawiam się, czy ona była aż taką naiwną idiotką, czy nie było przynajmniej trochę z jej strony winy. No bo sorry, ale gdy półnaga, podchmielona kobietka wsiada do samochodu z trzema nieznajomymi jej facetami i każe się wieźć na jakąś dobrą balangę, to moim zdaniem sprawa nie jest wcale taka jednoznaczna. Faceci mogli przecież taką sytuację odebrać tylko w jeden sposób...
    Powtarzam to wielokrotnie, że środowiska feminazistek same tworzą klimat, w którym kobiety są tylko i wyłącznie obiektami seksualnymi, bo tylko tym się rzekomo jawi tym zboczonym babskom "wyzwolenie kobiet", a później otwierają szeroko swoje durne i bezmyślne oczka, gdy jakaś kobieta zostanie rzeczywiście potraktowana jako preferowany przecież przez nie - obiekt seksualny. Są to tego typu odmóżdżone babsztyle, że powinno się je trzymać zakneblowane w klatkach, aby szkód normalnym kobietom nie czyniły....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lewacy, w tym feminazistki nie zdają sobie sprawy, że tradycja obyczajowa jest funkcjonalnym i sprawdzonym kompromisem, zgodnym z naturą człowieka. Motywowane ideologicznie próby majstrowania przy tym mogą przynieść tylko problemy i szkody. Zrozumienie tych mechanizmów wymaga niestety logiki, której - jak słusznie podkreślasz - te środowiska są pozbawione.
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Szanowni...
      Niezależnie od okoliczności robienie z kimś czegoś, czego ten ktoś sobie nie życzy jest złe; tak samo jak przywłaszczanie sobie czegoś co należy do kogoś innego.
      Sprawdzenie godziny na nowym rolexie, gdy akurat przechodzimy obok kogoś wyglądającego na złodzieja nie jest może bardzo rozsądne ale też na pewno nie jest zaproszeniem do "poczęstowania" się naszym nietanim zegarkiem. Dopóki nie wymachujemy tym zegarkiem przed twarzą przeciwnika w czasie chuligańskiej ustawki właśnie po to, aby go sprowokować, dopóty zabranie nam tego zegarka będzie zwykłą kradzieżą, za którą należy się kara i zadośćuczynienie.
      Czy dobrze zarabiających intelektualistów lubiących ładne zegarki (lub chłopców, którzy w przyszłości na takich mogą wyrosnąć) powinno się obligatoryjnie uczyć sztuk walki, bo przecież mogą sprowokować bandytę? Absurd.
      Sytuacja w dyskotece (i w samochodzie po niej) faktycznie może nasuwać wątpliwości co do intencji wszystkich uczestniczących osób. Ale łatwo na tej podstawie uogólnić za bardzo. To, że ktoś ubrał się wyzywająco i poszedł na dyskotekę licząc na dobry jednorazowy seks ale z dyskoteki wraca [nadal w tym prowokacyjnym stroju] sam (sama), bo nie znalazł "odpowiedniego" dla siebie partnera, wcale nie oznacza że chce stosunku z kimkolwiek, kogo akurat mija na ulicy. I idąc dalej - czy idąc na plażę w stroju kąpielowym (lub co gorsza - już będąc na plaży - topless!) też się prowokuje?
      O ile po kradzieży zegarka stosunkowo łatwo żyć dalej, o tyle gwałt jest czymś strasznym, co może zepsuć życie. To że jestem facetem wcale nie sprawia, że gdy słyszę o gwałcie nie mam ochoty poobcinać jaj (i wcale na nich nie kończąc). To że jestem facetem (wzrokowcem... ale też zapachowcem, dotykowcem i słuchowcem... cholernie dużo pokus!!) wcale nie sprawia że gdy tylko zobaczę półnagą kobietę ruszam do ataku. Feministki sprowadzają kobiety do obiektów seksualnych? A co robimy my (nie dość że myślący, to jeszcze w dodatku myślący logicznie) faceci? Siebie sprowadzamy do bezmózgich istot kierowanych jedynie pożądaniem i nieumiejących odróżnić "bierz mnie, zrób ze mną co chcesz" od "poznajmy się lepiej, może coś z tego będzie" albo od prostego "nie". Naszą dewizą jest wykorzystywanie każdej (sytuacji) by wykorzystać każdą (kobietę)? Mnie to trochę poniża, podobnie jak to że skromny wygląd kobiet to funkcjonalny i sprawdzony kompromis, który (na szczęście!) trzyma na wodzy moją chuć.
      Ci, którzy gwałcą są źli i do tego - tak samo jak ci, którzy kradną zegarki - albo są tylko chorzy psychicznie bo wszędzie widzą prowokację, albo jeszcze przebiegli, bo tą wymyśloną prowokacją będą próbowali się wytłumaczyć, by uniknąć kary.
      I na zakończenie: fałszywe oskarżenie o gwałt lub kradzież zegarka jest karygodna, nie może jednak "zmiękczać" stosunku do gwałtu lub kradzieży. A rozważania które feministki mogą chodzić nago są chyba jednak nie na miejscu w czasie rozważań o gwałcie.

      Usuń
    3. Kacprze Puchalski, takich mężczyzn właśnie szanuję. Dziękuję Ci za przywrócenie mi wiary, że są jeszcze panowie, którzy myślą głową, a nie główką.

      Usuń
    4. Kacper,
      Twoje opinie są ogólnie i moralnie słuszne, ale nic z nich konstruktywnego nie wynika.
      Mam nadzieję, że nie próbujesz sugerować, że z Niedzisiejszym uważamy że kobiety to dziwki i za karę trzeba je gwałcić. Tłumaczysz, że "ci co gwałcą są źli" - czy sądzisz może, że autor albo inni czytelnicy uważają inaczej?
      Przykład podany przez Niedzisiejszego bardzo dobrze ilustruje faktyczny problem - zachowanie zwiększające prawdopodobieństwo gwałtu i sytuacja która wymagałaby rozstrzygnięcia przez sąd, czy w tych okolicznościach rzeczywiście doszło do gwałtu.
      Ja proponuję konkretne rozwiązania - preferowanie skromnego stroju kobiet jako zabezpiecznia zmniejszającego prawdopodobieństwo molestowania lub gwałtu. Dla pań które lubią prowokacyjny wygląd - proponuję opanowanie sztuk walki. Zajęcia takie wprowadziłbym jako obowiązkowy przedmiot dla dziewcząt.
      Rozważanie kto kiedy może chodzić roznegliżowany lub nago ma akurat istotne znaczenie przy omawianiu problemu gwałtu. Pozwól, że sam będę decydował co jest stosowne do napisania na moim blogu.

      Usuń
    5. Dibeliusie
      Obecność na Twoim blogu sprawiła mi wiele radości, od dłuższego czasu nic nie sprowokowało mnie do napisania komentarza gdziekolwiek, mój instynkt polemiczny odżył ;) (Szczerze mówiąc do zostawienia komentarza bardziej niż sam Twój wpis, skłaniają mnie komentarze do wpisu - zarówno Twoje, jak i innych.)
      Jestem więc na Twoim blogu i jak najbardziej szanuję Twoje prawo do wyrażania swoich opinii, mój komentarz o niestosowności to raczej figura retoryczna. Ja sam czuję się piewcą wolności (w tym wolności słowa) oraz dystansu. Bardzo sobie cenię dyskusję i ścierania się różnych poglądów, nie mam ani prawa ani przede wszystkim chęci by komukolwiek ograniczać możliwość wypowiedzi.
      Moje zdanie o niestosowności dotyczy raczej różnych płaszczyzn mającej tu miejsce rozmowy i dostrzeganej przeze mnie trywializacji.
      - Śmieszą mnie śmieszne dowcipy o Żydach oraz o prostytutkach ale wydają mi się niestosowne w czasie rozmowy o zbrodniach nazistowskich czy handlu żywym towarem. Podobnie tutaj - sprawa jest poważna, budząca wiele emocji i delikatna. O ile kwestia ubioru (wyzywający czy nie) ma znaczenie (jest jednym z kluczowych elementów Twojego wpisu), o tyle rozważania które feministki mogą chodzić nago są - moim zdaniem - nieodpowiednie i niesmacznie sprowadzają problem do żartu. Nie pasują też do rozbudowanego, opartego na wielu źródłach pierwotnego spisu.
      Na zakończenie tej kwestii - moje prywatne, wewnętrzne skojarzenie - czytając o nagości feministek wyobraziłem sobie rozmowę dwóch rubasznych wujaszków, którzy nad ranem, po obaleniu kolejnej flaszki toczą głębokie - w ich mniemaniu - rozmowy "o życiu i wogle", porażając wszystkich swoją inteligencją i erudycją, co jakiś czas klepiąc po pupie przechodzącą obok kelnerkę. Pewnie każdy kiedyś na trzeźwo obserwował taką rozmowę...
      Z góry przepraszam za powyższe porównanie, nie ma na celu obrażenia żadnego ze współkomentatorów, pokazuje jedynie prywatne odczucia, wrażenia, które jednak u innych również mogą się pojawić, co ograniczyłoby ich chęć do jakiejkolwiek rozmowy.

      W kwestii konkretnych rozwiązań: Twoje są oczywiście dobre. Myślę że można je sprowadzić do potocznej rady / przekonania, że lepiej unikać sytuacji niebezpiecznych, czyli nie odwiedzać niebezpiecznych miejsc, a jeśli ma się taką potrzebę lub przymus - chodzić tam jedynie z uzbrojeniem (czy to z pistoletem czy umiejętnościami walki wręcz). W takiej formie to rozwiązanie trafne, które jak sądzę jest ogólnie przyjętą zasadą wynikającą ze zdrowego rozsądku czy instynktu samozachowawczego.
      Problematyczne staje się jednak gdy w formie jaką przedstawiłeś dotyczy omawianego tematu i gdy poza zwykłą radą ma stać się czymś w rodzaju prawa (nawet tylko zwyczajowego) czy wyznacznika. Niezależnie od intencji autora nasuwa się wniosek, że te zgwałcone kobiety, które nie zabezpieczyły się odpowiednio (nie nauczyły kopać odpowiednio do preferowanego stroju, lub odwrotnie: nie ubrały się odpowiednio do umiejętności) są sobie winne. Uprawnienia do ubrań - jak napisałeś są żartem - wszyscy to rozumiemy. Ale - nawet tylko jako żart - utrwalają stereotypy i wprowadzają możliwość usprawiedliwienia dla zbrodniarzy. Powtarzam - wszystko to NIEZALEŻNIE OD INTENCJI piszących, bo wierzę że nikt tutaj usprawiedliwienia dla gwałtu szukać nie będzie.

      I na koniec, krytykując (a właściwie patrząc krytycznie na) jakieś rozwiązania, nie czuję się zmuszony przedstawić własnych. Czasem lepiej nie popsuć bardziej, próbując ulepszyć.To już taka myśl natury ogólnej, która pozwala mi usprawiedliwić brak przedstawiania własnych konstruktywnych rozwiązań.

      Pozdrawiam ciepło.

      Usuń
    6. pozwolę sobie coś wtrącić, tak półżartem, pół serio... trening sztuki/sportów walki ma taką dziwną właściwość, że po jakimś czasie wyrabia się w człowieku czysto intuicyjna, podświadoma wręcz umiejętność omijania miejsc i sytuacji potencjalnie niebezpiecznych... tak to jest i już, wiem to z obserwacji i własnej praktyki... i tak sobie teraz pomyślałem, że gdyby wszystkie Panie były dostatecznie przeszkolone, to omijałyby rejony, gdzie operują potencjalni gwałciciele... no, i co teraz, cóż poczną ci osobnicy?... z braku "zwierzyny łownej" sami się zaczną gwałcić nawzajem, albo popełnią zbiorowe samobójstwo?... tak czy owak, będzie to "ostateczne rozwiązanie kwestii gwałtów" :)))...
      pozdrawiać :))...

      Usuń
    7. @Kacper,
      Masz naturalnie pełne prawo do przedstawiania także krytycznych uwag, nie spodobała mi się tylko forma - jakby próba cenzurowania.
      Nasza dyskusja o gołych feminazistkach była istotnie obleśna, ale taka miała być. Nie szanujemy tych pań w najmniejszym stopniu. Nie jesteśmy i nie będziemy politycznie poprawni.
      Odnośnie propozycji praktycznych rozwiązań w sprawie gwałtu. Zgadzam się, że jeśli jakaś pani się do nich nie zastosuje, padnie ofiarą, to ktoś może ją poddać krytyce. Ale dla mnie istotny jest statystyczny spadek ilości gwałtów.
      Pozdrawiam

      Usuń
    8. nie mogę wyjść z podziwu, co ludzie potrafią wyczytać z kilku zdań. Normalnie szok. Dobrze, że tylko tyle, iż jestem zwolennikiem gwałtów i sam pewnie nagminnie gwałcę niewinne dziewice. Mogło być przecież gorzej. Mogłem zostać odczytany pedofilem, palikotem, urbanem albo o zgrozo , członkiem Platformy. Tak, że na swój los nie powinienem się uskarżać...
      A napisałem tylko o tym, że w życiu trzeba być ostrożnym i niestety, ale czasem ponosić konsekwencje swojej nieostrożności czy braku roztropności. , co przecież preferują własnie feminazistki akcjami typu "slut walk" czy inne kretynizmy, zakładające iż swoją chorą ideologię (nomen omen)wciskają skończonym idiotkom. Może o to chodzi, żeby jak najwięcej idiotek robiło z siebie dziwki, które będą atakować różni napaleńcy, myśląc że z dziwkami mają akurat do czynienia, a feminazistki będą mogły gnębić cały męski rodzaj....
      Pisałem o czymś diametralnie innym. O instynkcie samozachowawczym. Czyli zostawmy nierozumne kobietki,które nie wiedzą, że prowokując czasem ktoś się da sprowokować.
      Jedziesz w przedziale pociągu i ktoś nieznajomy częstuje cię alkoholem. Wypiłeś? Miałeś pecha, bo budzisz się okradziony.
      Kupiłeś tanio alkohol na bazarze? No to nie dziw się, że już się nie budzisz na tym świecie.
      Zostawiłeś laptopa na siedzeniu w samochodzie? No to nie dziw się, że musisz kupić nie tylko nowy laptop, ale i nową szybą...
      itd itp.
      Elementarz ostrożności w daaaawnych czasach. Jak rozumiem teraz się nie myśli i nie ponosi konsekwencji swoich poczynań. Ok. Ale nie mówcie mi, że tak jest lepiej, dobra?

      Usuń
    9. @Peter,
      Wprawdzie nie jestem adeptem sztuk walki, ale odbyłem przynajmniej służbę wojskową. Faktycznie inaczej idzie się mając świadomość zagrożenia, dyskretnie obserwując otoczenie, będąc gotowym na różne schematy działania, a inaczej idzie się jak radosne cielę.

      Usuń
    10. bo widzisz Dibi, same macanie się na sali treningowej to jest nic... taki "karateka" da dupy w realu... niejeden "gieroj" z dojo "obsrał się" na ulicy i oberwał po mordzie... ja, pomimo ograniczeń czasu i środków, wpuszczałem swoje dziewczyny w "realne" sytuacje... czyli np. czasem kupowałem flaszkę paru menelom, by symulowali autentyczne zaczepki... i wtedy był prawdziwy trening... to były dziwne czasy... płacono mi za samo prowadzenie zajęć, a mnie zależało, by te dziewuchy naprawdę umiały nie pękać w obliczu zagrożenia i przypierdolić porządnie, wtedy gdy trzeba...

      Usuń
    11. Dibelius:

      "Zgadzam się, że jeśli jakaś pani się do nich nie zastosuje, padnie ofiarą, to ktoś może ją poddać krytyce."

      Oczywiście, że tak dalece posuniętą nieostrożność należy krytykować. Ale jeśli już gwałciciel stanie przed sądem, to NIGDY nie należy go choćby w najmniejszym stopniu usprawiedliwiać. Nieważne, jak dziewczyna była ubrana.

      Usuń
    12. Jeśli sąd uzna, że doszło do gwałtu, ubiór i zachowanie ofiary nie mogą być żadną okolicznością łagodzącą.
      Natomiast czynniki takie mogą wpłynąć na stwierdzenie, czy doszło do gwałtu. Np. na imprezie firmowej na wyjeździe pani G tańczy z panem R. Przytulają się, widać, że pani G rozpina koszulę R i wkłada mu rękę do majtek. Idą razem i zgodnie do jednego pokoju. Rano pani G stwierdza, że jednak nie wyraziła zgody na stosunek, a więc została zgwałcona. Moim zdaniem w takiej sytuacji wątpliwości powinny przemawiać na korzyść oskarżonego.

      Usuń
    13. opisałeś Dibi pewien przypadek "lewego gwałtu" /czyli gwałtu, którego nie było/... pytanie brzmi, dlaczego pani G. tak postąpiła i wmiksowała pana G. w co najmniej nieciekawą "sytuację prawną"?... ano dlatego, że miała poczucie winy z powodu odbycia seksualnego ewentu i na kogoś tą winę chciała zwalić... no dobrze, ale skąd to poczucie winy?... ano z wbijanej do głowy mentalności, że seks to "ZŁOOO"... skąd ta mentalność?... o to już trzeba by zapytać nadwornego psychoanalityka niejakiego Saula z Tarsu /zakładając, że Saul do takowego chadzał/...

      Usuń
    14. *errata "pana R." powinno być...

      Usuń
  5. do gwałtu, gwałcicieli mam stosunek jednoznacznie wrogi i stoi za tym kilka splecionych ze sobą przesłanek...
    - primo, to mój stosunek do kobiet jako takich, w którym mowy nawet nie ma o ich krzywdzeniu, zadawaniu cierpień, przykrości /nie mylić z BDSM na zasadzie dobrowolności/, ograniczaniu ich wolności w jakikolwiek sposób i stopniu... na poziomie seksu przekłada się to w skrócie na laveyańską zasadę "Nie zabieraj się do seksu, póki nie dostaniesz sygnału przyzwolenia /Do not make sexual advances unless you are given the mating signal/"...
    - secundo, to moje pojmowanie pojęcia "męskości"... "branie" kobiety siłą uważam za niemęskie i godne mojej pogardy...
    - tertio, to przesłanka wynikająca z empatii... otóż ofiara gwałtu zwykle nabiera wstrętu do seksu /częstokroć na trwałe/... czyli gwałciciel niejako "psuje" potencjalny /dobrowolny/ kontakt seksualny innemu mężczyźnie /i oczywiście jej samej/... psuje też szczęście dwojga ludzi, jeśli kobieta już z kimś jest...
    ......
    szlag mnie trafia, gdy gwałciciel próbuje się bronić przed sądem argumentem, że sama sprowokowała go wyglądem... jest to wyraźne, chamskie naciągnięcie wspomnianej powyżej zasady, polegające na tym, że sam wygląd jest już traktowany jako "mating signal"...
    (tu warto przypomnieć mnóstwo przypadków gwałtów /przeważnie w Stanach/ w latach 70-80, gdy niektóre kobiety ubrane bardziej luzacko uważane były za "hipiski", co w połączeniu z mylnym rozumieniem przez burackie środowiska hipisowskiego "free love" powodowało wiele tragedii)...
    ja uważam, że to nie kobieta powinna się bać wyjść śmielej ubrana na ulicę, ale potencjalny gwałciciel powinien się bać, powstrzymać swoje chucie i próbować uzyskać jej względy bez przemocy /nawet kasą, bogactwem, choć też jest to mało męskie, to jednak akceptowalne/...
    jeśli już o kasie mowa, to odpowiem na pytanie "czy można zgwałcić prostytutkę"... oczywiście, że można, bo prostytutka nie ma obowiązku sprzedaży swoich usług każdemu, więc wyegzekwowanie seksu siłą jest takim samym gwałtem jak inne /nawet jeśli "klient" rzuci jej potem banknot "na otarcie łez"/...
    ......
    do pomysłu szkolenia kobiet w kierunku umiejętności obrony mam stosunek entuzjastyczny... sam kiedyś prowadziłem takie zajęcia na bazie karate, taekwondo i innych sztuk walki... miałem nawet przypadek dziewczyny, której szybko się nowo nabyte umiejętności przydały... opowiedziała mi sytuację, a ja byłem dumny z niej i /co tu dużo ukrywać/ również z siebie... dodam tylko, że ważna jest kwestia metodyki, bo sama umiejętność /np./ kopania w słabiznę to mało... ale to już szerszy temat...
    sprzeciw mój jednak budzi pomysł uzależniania "pozwolenia" na bardziej swobodny ubiór od umiejętności walki... niby jak to ma wyglądać w praktyce?... "dzień dobry, kontrola certyfikatu samoobrony"... okazuje się, że dziewczyna ma zielony pas, a spódniczkę nosi krótszą, tak jak posiadaczka niebieskiego i leci mandat... bardzo to socjalistyczny pomysł, wręcz totalitarny a la islam... czyli domniemywam Dibi, że po prostu pozwoliłeś sobie na żart...

    OdpowiedzUsuń
  6. ciąg dalszy /Blogspot zakwestionował długość komentarza/...
    ......
    sprawy feministek nie chcę rozwijać, bo sam feminizm jest dość złożonym ruchem i ma wiele nurtów... oczywiście bzdurą jest nurt aseksualny, gdzie rzeczywiście samo spojrzenie na atrakcyjną kobietę jest odbierane jako "molestowanie"... toż to również islam, socjalizm obyczajowy... ale istnieje też nurt "pro sex", gdzie są normalne, wyluzowane dziewczyny, taki feminizm jak najbardziej mi odpowiada i w nim nadzieja...
    ......
    na koniec jeszcze taki pytanie /może apel?/... co my, faceci możemy zrobić, by było mniej gwałtów?... pomijając ochronę własnych kobiet, to przede wszystkim reagować na każde brutalne zachowania wobec nich w przestrzeni publicznej... zero tolerancji dla chamów i ich chamskich zachowań, damskich bokserów i zero tolerancji dla buraków, dla których kobieta mająca normalne, zdrowe podejście do seksu jest "kiblowym ;lachociągiem" /o brzydszych słowach nie wspomnę/...
    pozdrawiać :))...
    p.s. kwestię tzw. "lewych gwałtów", czyli rzekomych gwałtów do których de facto nie doszło pozwoliłem już sobie pominąć ze względu na złożoność tej /i tak nieprostej/ problematyki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Peter,
      Ja powstrzymam się od oświadczenia, że potępiam gwałt. Powstrzymam się od oświadczenia, że nie jestem nienormalny.
      Naturalnie pomysł z "uprawnieniami" do ubioru jest żartem.
      Popieram twój apel o zero tolerancji dla chamskich zachowań wobec kobiet. Wprowadzenie takiej normy społecznej przyniosłoby realne rezultaty, w odróżnieniu od jałowego moralizowania.
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. pozwoliłem sobie na to oświadczenie trochę w ramach naszej poprzedniej rozmowy o moralności ateistów...
      natomiast w kwestii "zero tolerancji... itd" to sprawa nie jest tak do końca klarowna... kilka razy zdarzało mi się wspominać tu i tam o pewnym incydencie, gdy z kolegą stanęliśmy w obronie mocno tarmoszonej w bramie kobiety, gdy nagle ofiara wyskoczyła do nas z buzią, że się wtrącamy w nieswoje sprawy... zamurowało nas, wreszcie nie było innego wyjścia, jak odejść ze słowami "jak pani sobie życzy"...
      parę zdarzało mi się rozmawiać z kobietami radykalnie nastawionymi do problemu kobiet w krajach islamskich... postulowały rozwiązania siłowe... moja odpowiedź brzmiała niezmiennie, że to najgorszy pomysł świata, bo gdy wjadą tam czołgi, to owe "wyzwalane" kobiety pierwsze obrzucą te czołgi koktailami mołotowa...

      Usuń
    3. @Peter,
      Odnośnie muzułmanek - wzrastająca ich populacja w Europie dowodzi, że nie czują się nieszczęśliwe, choć powinny.

      Usuń
    4. te muzułmanki pojawiają się w Europie, bo nie mają za specjalnie innego wyjścia... ale wiesz, zdarzyło mi się widzieć i poznać w Holandii muzułmanki bardziej normalne... z jedną paliłem faję w coffe-shopie... nie zrelacjonuję rozmowy, odtworzyć nie sposób, ale bardzo sensowna dziewczyna. wolnościowo myśląca, zero socjalizmu obyczajowego a la Chomeini, Stalin czy polskie kołtuństwo...

      Usuń
    5. U nas spotykam muzułmanki w centrach handlowych. Niektóre są ładne, zgrabne, nie boją się patrzeć prosto w oczy i widać, że mają temperament. Uważam, że jest to wyzwanie dla Europejczyków i powinniśmy je podjąć.

      Usuń
    6. masz rację... skoro Beżowi chcą zdobyć Europę brzuchami naszych kobiet, to my, Białasy możemy skontrować tą samą strategią... kwestia tylko metody, techniki... na pewno nie może to być zimny olew /o agresji nie wspomnę/ na ksenofobicznym podłożu... te dziewczyny w hijabach, w długich kieckach spowijających ich ciała, to jest naprawdę sexy...

      Usuń
  7. przyklad z pania X i panem Y mnie rozwalil...hahahaha....
    nie podobaja mi sie nie panujacy nad soba faceci,a prowokujace kobiety sa chyba troche zakompleksione, czy jak? Chociaz z jednej strony, tak nas prawdopodobnie natura stworzyla, ze kobiety kokietuja a faceci to lubia, ale jak ma kokietowac kobieta odziana od stop po glowe w czarne z kratka na oczy? I jak ma sie czuc przy takiej kobiecie facet, ktorego ona kokietuje?
    Kiedys w sklepie natknelismy sie ze znajomymi na kobitke, ktora piersi miala odsloniete , prawie ze do sutkow- sutek (?). No i znajomy zagwizdal na jej widok i cmoknal kilka razy. jego zona stala obok nieporuszona sytuacja. ja na to, ze troche sie glupio poczulam. Znajomy, ze nie powinnam, bo on dal tej kobiecie tylko to, co ona chciala dostac. Zaintersowanie. A dostala takie, a nie inne zainteresowanie, bo takie ,a nie inne poprzez swoj ubior zasygnalizowala. A tak ogolnie to oprocz sutkow fajna nie byla, ale ...ja sie nie znam:))

    natomiast te glowy ogolone i nie przemawianie i spuszczanie wzroku, to mnie drazni...tak mozna czemu nie, ale trzeba miec facetow na bardzo wysokim poziomie moralnym wokol siebie. Bo takie zachowywanie sie kobiety daje rowniez okazje do meskiego naduzywania. I znajdz tu zloty srodek czlowieku:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czy owe "prowokujące" kobiety są zakompleksione?... niektóre być może tak... ale może są po prostu dumne z siebie, ze swojego ciała?... i to mi się wydaje zdrowe... zobacz Aniu, jak sarkają jedne kobiety na te drugie, które ich zdaniem "pokazują zbyt dużo"... dlaczego?... zawiść, prozaiczna zawiść... a wystarczy zadbać o siebie, dostrzec swoje plusy, pracować nad nimi... ale po co?... za dużo roboty... lepiej pluć na tzw. "zdziry", by wróciły do szeregu szarzyzny...

      Usuń
  8. Aniu,
    Wreszcie ktoś docenił ten postępowy wątek!
    A jaki powinien być ten złoty środek - moim zdaniem: większy konserwatyzm Europejczyków i większy liberalizm muzułmanek. Gdzieś się te obyczajowości powinny spotkać i może nawet pokochać.

    OdpowiedzUsuń
  9. Szanowna Aniu. Pytanie
    "ale jak ma kokietowac kobieta odziana od stop po glowe w czarne z kratka na oczy? I jak ma sie czuc przy takiej kobiecie facet, ktorego ona kokietuje? "

    Jest co najmniej nie na miejscu. Bowiem muzułmanka nie może kokietować. To znaczy może jeśli jej życie nie miłe.
    Facet nie może reagować na kokietowanie takiej kobiety, bo to już niemal cudzołóstwo. Czyli może się skończyć kamieniowaniem.
    Jedyna możliwością kokietowania jest ustalenie przez rodziców aranżowanego małżeństwa i dopiero po ślubie mogą oboje w domowym zaciszu kokietować się nawzajem ile tylko sobie chcą. Tylko wtedy...
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Umówmy się - nie ma kobiet "prowokujących" gwałty, ani mężczyzn molestujących spojrzeniem. Ot co.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra, spoglądajmy i nie dajmy się sprowokować. Tak rodzi się uczucie.

      Usuń