Łączna liczba wyświetleń

sobota, 7 stycznia 2017

Wojna kebabowa

Lewacy prześcigają się w zarzucaniu Polakom rzekomego rasizmu.

"7 stycznia idź na kebab" - apeluje SLD na Facebooku. "W XX wieku ogłaszano bojkot żydowskich sklepów, dziś wzywa się, by nie kupować 'u Turka' lub 'u Araba'" - twierdzi partia. To reakcja na publikowane w internecie wezwania do bojkotowania kebabowni po tragicznej śmierci 21-letniego Daniela w Ełku.


W Polsce gęstnieje atmosfera przypominająca klimaty Nocy Kryształowej - tylko zamiast witryn żydowskich sklepów, demolowane są bary z kebabem. Powietrze gęstnieje od rasistowskiej atmosfery, w tej sytuacji bardzo łatwo o kolejną tragedię, kolejną śmierć, tym razem Algierczyka, Irakijczyka, Kurda, czy Syryjczyka, umierającego pod butami młodych polskich mężczyzn w bluzach z kapturem i ortalionowych spodniach.


Jednak fakty mówią co innego. To Polacy są mordowani przez przedstawicieli kultury islamu.

Oprócz zbrodni w Ełku niedawny zamach w Berlinie – śmierć naszego kierowcy. Marzec 2015 – trzech Polaków zamordowanych w muzeum w Tunisie. Luty 2009 – ucięto głowę polskiemu geologowi w Pakistanie. Lipiec 2005 – trzy Polki zamordowane w zamachu w Londynie. Marzec 2004 – czterech Polaków zamordowanych w zamachu w Madrycie. Październik 2002 – w ataku w Indonezji ginie polska dziennikarka. Wrzesień 2001 – w ataku na Nowy Jork ginie 8 Polaków i kilkudziesięciu Amerykanów polskiego pochodzenia.

Lewacy twierdzą – dajmy muzułmanom szansę na społeczne zakorzenienie się w Polsce. To rozwiąże problem. Ale z bolesnych doświadczeń Europy Zachodniej wynika, że terrorystami stają się także przedstawiciele kolejnych pokoleń imigrantów.

"W miarę postępów w budowie socjalizmu walka klasowa zaostrza się” (Józef Stalin)


Analogicznie można powiedzieć:

W miarę postępów w rozpowszechnianiu islamu dżihad zaostrza się.

Nasze społeczeństwo próbuje się bronić. Bojkotowanie barów kebabowych będzie niewątpliwie miało charakter przejściowy, bo potrawa ta zadomowiła się nad Wisłą. Ja osobiście już od paru miesięcy zaprzestałem konsumpcji, bo produkt ten oferowany w pobliskim barze przybrał postać glutowatego naleśnika wypełnionego kapustą i śladową ilością mięsa bez smaku.

Lewacy nie rozumieją Arabów. Naród ten szanuje siłę. Okazanie im stanowczości i siły jest gwarancją uzyskania trwałego szacunku, gwarancją rzeczywistej asymilacji.

Lewacy to cioty, które naprawdę nie rozumieją i nie szanują nikogo. Nigdy się niczego nie nauczą i wszystko spieprzą.

9 komentarzy:

  1. Dawno stwierdziłam, że nie mogę ufać ani lewakom, ani prawakom. Lata spędzone na dyskusjach, kłótniach i próbach dojścia do prawdy mocno mnie zniechęciły do opowiedzenia się po którejś ze stron.

    Kebab zbyt zdrowy nie jest. Ale gdyby był z baraniną - spróbowałabym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zależy jaki procent baraniny w baraninie w kebabie.

      Usuń
  2. Szanowny Dibeliusie,

    Już nasi przodkowie przez kolejne stulecia dali przykład jak należy postępować z islamem. Kolejne najazdy kozojebców były stanowczo pacyfikowane przez polską szablę i miecz. Dlatego jakimś cudem ten kraj jeszcze istnieje - podobnie jak kraje ciotowatej Europy zachodniej, której to właśnie Polacy ratowali dupę niezliczoną ilość razy. Nawet nasi rodzimi Tatarzy zasymilowali się dopiero po tym, jak zgięto im kark. Obecnie Europa postanowiła dokonać zbiorowego samobójstwa ściągając sobie hordy islamskich barbarzyńców, którzy już zaczęli detonować pierwsze bomby - a jest to dopiero skromny początek. Polska musi się bronić przed inwazją islamskiej dziczy, a może i w przyszłości uciekinierów - niedobitków cywilizacji białego człowieka z Niemiec, Francji, Belgii i innych krajów . A to dlatego, ze owi uciekinierzy mogą przywlec bakcyla lewackiej zarazy do naszego kraju - jak byśmy mieli mało własnych lewackich wszy. A jeżeli chodzi o same formy obrony przed kozojebcami, to opowiadam się za systematycznym okazywaniem im stanowczości i siły - czyli jedynych rzeczy jakie oni szanują i respektują. Wolę zatem słyszeć o kolejnych przypadkach spuszczenia ciapatym wpierdolu, tudzież puszczenia z dymem kebabowni, niż słyszeć o kolejnych gwałtach i mordestwach dokonanych na naszych rodakach przez ciapatych barbarzyńców. I pieprzyć to, co będzie na to mówić upadająca lewacka Europa i wszystkie szmatławce tego świata. Pieprzyć to! I tak na nas ujadają, więc chyba nic się nie zmieni.

    pozdrawiam serdecznie, TF.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szanowny Tie-Fightrze,
      Bez owijania w bawełnę przedstawiłeś prostą i jedyną receptę. Miejmy nadzieję, że nie wrócą eurofaszystowskie rządy zdrajców którzy planowali sprzedać nasz kraj.
      Serdecznie pozdrawiam

      Usuń
  3. Czcigodny Dibeliusie
    Tie Fighter tak wyczerpująco omówił problem że podam tylko drobny suplement.
    Znam dwa przypadki Arabów kebabiarzy którzy zaakceptowali polskie zwyczaje i nie szukają tu jakichś wojenek lecz spokojnego życia i stabilnego źródła utrzymania. Wiedzą że są gośćmi i nie próbują edukować gospodarzy.
    Jeden to Syryjczyk po studiach, żonaty z Polką. Ma lokal na Woli, gdy przejeżdżam obok niego, zawsze tam pełno ludzi, a w sąsiednim Mc Shit'cie pusto. Od osoby która tam bywa i go zna, wiem że żywi smacznie a ceny są rozsądne.
    Drugi taki lokal mieści się na Ursynowie i jest siedzibą klubu kibica, któremu prezesuje pan Mietek. Więc Egipcjanin Omar jest spokojny o swój biznes. Szukać z nim zwady może tylko samobójca.
    Ale gdy na mieście dopadnie mnie głód, ZAWSZE pójdę do Wietnamczyka. Bo z przybyszów o innym niż biały kolorze skóry, oni są nietoksyczni i na rynku uzupełniają segment taniej gastronomii i tanich ciuchów, więc są pożyteczni. A do tego zero problemów obyczajowych, więc ich popieram.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Stary Niedźwiedziu,
      W barach wietnamskich porcje przygotowywane są dla każdego klienta ze świeżych produktów, dlatego też chętnie je odwiedzam. Nie ma to jak "kuczak". Niestety najbliższy lokal oddziela bagnista łąka, trudna do przebycia w warunkach zimowej chlapy. Pozostają prowadzone przez Polaków lokale włoskie, w których zestaw lunchowy ogranicza się do wyboru: pizza albo makaron. Domagam się powrotu barów mlecznych!
      Serdecznie pozdrawiam

      Usuń
    2. Czcigodny Dibeliusie
      Bary mleczne też wspominam z sentymentem. W jednym z nich podawano doskonałe krokiety z farszem z jajka na twardo plus przysmażonej cebulki, do tego czysty barszcz do popicia. Też dobry, bo wtedy jeszcze nie było koncentratów.
      Koledzy z akdemika korzystali z nich podczas kryzysów finansowych. Podwójne śląskie ze skwarkami plus kefir i obiad zaliczony.
      Jak mawia mistrz Jan Pietrzak, komu to przeszkadzało?
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    3. Za skwarki któryś z barów miał gigantyczną karę do zaplacenia bo skurwysyny ze skarbowego uznały, że jak skwarki to już zniżki podatkowe dla barów mlecznych się nie należą i dowaliły karę.

      Usuń
    4. Świezia ciejęcina! hau hau!

      Usuń