Prezydent
Duda podpisał ustawę o reformie oświaty. Podpisał wbrew potężnemu
lobby zwolenników gimnazjum. Dobrze, że podpisał, ale w mojej
ocenie ustawa jest zbyt łagodna. Przewiduje wygaszenie gimnazjów.
Ten matecznik deprawacji powinien być natychmiast i bezwzględnie
spacyfikowany. Po przeprowadzeniu indywidualnego audytu część
uczniów powinna być skierowana do liceum, część cofnięta do
podstawówki, a ci najbardziej zdegenerowani osadzeni w zamkniętych
obozach reedukacyjnych.
Skąd
tak stanowczy pogląd? Opieram się na przykładzie gimnazjum w
pobliskiej miejscowości. Początki deprawacji wyglądały niewinnie.
Zakładanie nauczycielom koszy ze śmieciami na głowę, w wersji
ostrzejszej – z podpaleniem. Zabawy gimnazjalistek w słoneczko. Z
czasem przed bramą budynku szkolnego można było dostrzec dyżury
dilerów narkotykowych. Stali chyba 24 godziny na dobę, bo widziałem
ich nawet w nocy, wracając z imprezy u znajomych.
Z
upływem lat chory system edukacji przyniósł nieuchronny związek
młodych kryminalistów z gimnazjum z profesjonalnymi organizacjami
przestępczymi. Dziewczęta zaangażowały się w prostytucję. Mafia
osiągała wysokie przychody z szantażu wykorzystując nagrania ze
spotkań klientów z nieletnimi. Chłopcy wykorzystywani byli jako
płatni zabójcy. W przypadku wpadki groziły im tylko symboliczne
kary. Do tego wspomniany handel narkotykami. Nietrudno domyśleć
się, że nauczyciele, ich związki zawodowe, kuratoria zostali
zastraszeni lub skorumpowani. Nic dziwnego, że po zapowiedzi reformy
i likwidacji chorego ogniwa systemu edukacji rozległ się zgodny
głos sprzeciwu tych środowisk. Naturalnie dołączyli do nich
kodowcy – ich nie mogłoby zabraknąć przy obronie tak ohydnej
patologii.
Dobrze,
że przywrócono 4 lata liceum i rozbudowane szkolnictwo zawodowe.
Uważam jednak, że sześcioletnia szkoła podstawowa jest
wystarczająca. We współczesnym państwie nie potrzeba
pseudointeligentów, którzy stają się potem takimi np. kodowcami
albo czytelnikami GW, bo wydaje im się, że są wykształceni.
Młodzież powinna zyskać w szkole podstawowej minimum potrzebnej
wiedzy: polski, matematyka, informatyka, języki obce, historia,
przeszkolenie antyterrorystyczne – i jak najszybciej kierować się
do elitarnych liceów lub szkół zawodowych.
Czcigodny Dibeliusie
OdpowiedzUsuńPodpisuję się oburącz pod Twoimi wnioskami. Pójście na ilość z dyplomami wyższych studiów (tak nakazywała jakaś "agenda" eurokibucu) to też parnoja. W przemyśle tak z połowę etatów inżynierskich mogliby obsadzić absolwenci porządnych techników (takich z lat 70 ubiegłego wieku). A mając na roku połowę obecnej liczby studentów możnaby zdecydowanie podnieść poziom kształcenia. I naprawdę zmniejszyć dystans do przodujących uczelni światowych a nie pieprzyć że to robimy.
Ponad 30 lat temu przygotowywałem do egzaminu wstępnego z matmy dziewczynę zdającą na architekturę. Gdy przyniosłem zadania które były na nim kilka lat wcześniej, jej ojciec stwierdził, że połowę umiałby rozwiązać. Pan ten był farmaceutą i od czasu swojej matury nie mił z matematyką do czynienia. Ale to była przedwojenna matura. No comment.
Pozdrawiam serdecznie.
Czcigodny Stary Niedźwiedziu,
UsuńRzesza pseudomagistrów to matecznik lewactwa. Uważają, że społeczeństwo nie docenia ich potencjału i wybitnych kwalifikacji oferując pracę np. w barach. Stąd doktryna prekariatu.
Aby to przeciąć, potrzeba pilnej reformy edukacji.
Serdecznie pozdrawiam
@ Stary Niedźwiedź
UsuńWedług mojego ojca mniejsza liczba studentów to katastrofa dla wykładowców, bo jest mniej kasy z uczenia. A z czegoś żyć trzeba.
Mały żarcik:
Usuń- Co studiujesz?
- Filozofię.
- A gdzie po tym można pracować?
- Wszędzie! W McDonaldsie, w hipermarkecie, na budowie.
pozdrawiam
- Weź miotłę i zamieć magazyn.
Usuń- Ja jestem magistrem socjologii!
- To, przepraszam, pokażę ci, jak to się robi.
@Rafael
UsuńGdyby humaniści przykładali się do pracy w barze jak Eddie Murphy w filmie Książę w Nowym Jorku, to mieliby szansę na zapoczątkowanie rzeczywistej kariery...
Pozdrawiam
@ Refael
UsuńMożesz sobie żartować, ale ja się naprawdę zetknęłam z takim podejściem jak w pierwszym dowcipie. Pewien bloger tak właśnie zachwalał filozofię: że można po tym robić WSZYSTKO. Cóż, faktycznie. Nawet rozumiem taką mentalność: nie każdemu zależy na znalezieniu bardzo dobrej pracy, niektórzy zadowolą się byle jaką oraz sporą wiedzą ogólną. To daje im zadowolenie. Najważniejsze zatem, by każdy, kto wybiera się na taki kierunek, robił to będąc w pełni świadomym, co go prawdopodobnie czeka.
@ Kira
UsuńZ tą wiedzą ogólną nie przesadzajmy. Mój znajomy lekarz gastrolog opowiedział mi dowcip:
Jaka jest różnica między gastrologiem a filozofem?
Gastrolog wie wszystko o gównie a filozof gówno o wszystkim.
Pozdrawiam serdecznie.
@ Refael
UsuńDzięki za te dowcipy. Puszczę dalej, moi znajomi lekarze i inżynierowie na pewno je docenią.
Pozdrawiam serdecznie.
Sznowny Dibeliusie,
OdpowiedzUsuń''Ten matecznik deprawacji powinien być natychmiast i bezwzględnie spacyfikowany. ''
Trudno sie z toba nie zgodzic lecz strach PIS-u przed powtorka 2007 jest tym bardziej uzasadniony sponsorowanymi wybrykami lewactwa w Polsce.
Macierewicza to ja osobiscie podjerzewam juz o chorobe psychiczna polegajaca na sprawdzaniu po 100 razy ''czy aby ktorys z jego fuifli 5 zloty nie przytulil jakie mu sie nienaleza''. To juz nie jest uczciwosc to obsesja przez ktora jego reformy (sluszne zreszta) armii ciagna sie niczym guma w majtkach.
Po ostanim jego oswiadeczeniu ze ''do 2019r OT bedzie 30 tys. zolnierzy w gotowosci'' powinien wyleciec na pysk.
-to kiedy OT ma miec gotowosc 150 tys ? 2030r ?
wesol dzien
PiotrROI
Szanowny Piotrze,
UsuńOdnośnie OT przekonał mnie pogląd jednego z ekspertów: OT w nowoczesnych armiach spełnia rolę pomocniczą, aby regularni żołnierze mogli skoncentrować się na działaniach bojowych. OT stanowi w armiach zachodnich około jedną czwartą armii regularnej.
Macierewicz planuje odwrócenie tych proporcji i stworzenie gigantycznej armii partyzanckiej, która będzie strzelać zza każdego krzaka. Nie za bardzo wyobrażam sobie skuteczność takiej taktyki w warunkach terenowych i cywilizacyjnych Europy Środkowej.
Pozdrawiam
Sznowny Dibeliusie,
Usuń''Macierewicz planuje odwrócenie tych proporcji i stworzenie gigantycznej armii partyzanckiej,''
Planuje stworzenie 200 tysiecznej armii zawodowej i 150 tysiecznej OT -tylko ''kiedy'' ?
''OT w nowoczesnych armiach spełnia rolę pomocniczą, aby regularni żołnierze mogli skoncentrować się na działaniach bojowych.''
Finowie, Szwajcarzy odpowiednik OT maja wlasnie jako ''glowne sily'' - wszystko zalerzy od koncepcji.Na pewno majac silne OT duzo mniej trzeba sie martwic ''zielonymi ludzikami'' gdyz kiedy faktycznie beda ''strzelac za kazdego winkla'' wytluka ich w kilka godzin.
''Nie za bardzo wyobrażam sobie skuteczność takiej taktyki w warunkach terenowych i cywilizacyjnych Europy Środkowej.''
Gor wielkich nie mamy ale mamy cala mase miast i miasteczek jeszcze slabiej spentrowanych przez ''wrogow''.Naprawde jeden srednio wyszkolony zolnierz znajacy teren z 'z bazuka i kilkomna granatami'' moze narobic wiecej szkod niz kilka czolgow.A jak to bedzie jeszcze przeszkolony ''snajper'' (ostania dyskusja na antysocjalu) ...
-bardziej nalezy naciskac na zmiane terminow.2019 r dla 30 tys OT to jest niedopuszczalne w obecnej sytlacji na swiecie
wesol dzien
PiotrROI
Wspomniałem o warunkach terenowych i cywilizacyjnych. Odnośnie tych drugich. Po pokonaniu przez wroga armii regularnej obrona przez OT miast i miasteczek? To byłoby powstanie warszawskie do kwadratu, które unicestwiłoby naszą cywilizację właśnie.
UsuńOczywiście im liczniejsza OT tym silniejszy potencjał obrony. Ale budżet jest ograniczony. 2% na obronę trzeba wydać optymalnie. Dlatego struktura armii i OT powinna być racjonalna. Na przykład bez skutecznej obrony przeciwlotniczej nie ma mowy o stawieniu czoła nowoczesnemu przeciwnikowi. Armia polska dysponuje środkami takiej obrony o zasięgu minimalnym - ręczne wyrzutnie Grom. Do obrony w zasięgu krótkim mamy wyrzutnie Osa produkcji radzieckiej z lat 70-ch poprzedniego stulecia. Do obrony w zasięgu średnim nie mamy nic poza koncepcją zakupu wersji systemu Patriot, która jest na etapie projektowania/ wdrażania w USA.
Moje stanowisko jest więc takie, że wzmocnienie OT jest oczywiście konieczne, bo na razie w praktyce OT nie istnieje w Polsce. Ale do jakiej proporcji - o tym powinni zadecydować fachowcy, a nie politycy.
Pozdrawiam
Z pewną nostalgią wspominam czasy mojej edukacji, kiedy do pilnowania porządku podczas przerw wystarczyła Pani Woźna ze ścierką do podłogi. I lepiej było nie przyznać się w domu, że dostało się od woźnej, bo można było liczyć na poprawkę od rodziców. Linia po łapie też nikogo nie dziwiła i nikomu nie zaszkodziła. Z dużą nostalgią wspominam też śp. panią B., woźną z mojego liceum, kobietę wzrostu siedzącego psa, która nadmiernie rozrabiającą młodzież temperowała przy pomocy harcerskiego paska. Skargi do nauczycieli? Były kwitowane krótkim: widocznie miała rację. A w liceum każdy miał już przecież zadęcie na dorosłego. Nawiasem mówiąc z racji gabarytów nie było to traktowane specjalnie poważnie, bardziej chodziło o prestiż.
OdpowiedzUsuńNatomiast z całą stanowczością tępiłbym nadużywanie przemocy przez nauczycieli. Przykładem może być moja, pożal się Boże, wychowawczyni z klas II-IV, pani Kazimiera K.: nierówne traktowanie uczniów , ubliżanie (ty wstrętny wielkooki czy ściągnięcie majtek uczennicy i lanie na goły tyłek za zaśpiewanie póki
zamiast kiedy w hymnie dyskwalifikują takiego "pedagoga", który za zbliżenie się do szkoły na odległość mniejszą niż 5 km powinien być zastrzelony.
Pozdrawiam serdecznie
Znakomita tradycja. Nauczyciel nie ma prawa uderzyć ucznia, ale od czego woźni? Powinno się tej Pani Woźnej wmurować tablicę pamiątkową.
UsuńSerdecznie pozdrawiam