Niedawno
spotkałem się ze znajomym antyfaszystą Z. Martwił się, że rządy PiS umocnią
faszyzm w Polsce. Szczególną jego rozpacz wywołuje program 500 zł na dziecko. Pozytywnym
wzorem dla niego jest Wielka Brytania, gdzie muzułmanów obowiązuje prawo
szariatu. Jeśli chrześcijanie tak uwielbiają dzieci, to należy i w Polsce ustanowić osobne prawo, które będzie tylko ich obowiązywać. Dla przykładu zaproponował
następujące rozwiązanie:
-
chrześcijanie dostają 500 zł na dziecko, ale są surowo karani za aborcję
-
ateiści nie dostają 500 zł na dziecko, za to legalna darmowa aborcja lub
sterylizacja na życzenie
-
muzułmanie są surowo karani za aborcję, ale za każde dziecko muszą dopłacać 500
zł
Oczywiście
skrytykowałem jego koncepcję, za co naturalnie nazwał mnie faszystą. Skrycie
zacząłem się jednak zastanawiać, czy nie kryje się w niej jakiś sens.
Badania
prowadzone na przestrzeni ostatniej dekady dowodzą, że jest inaczej - geny w
jakiś sposób mogą wpływać na polityczne zachowania ludzi.
Do takich wniosków doszedł prof. Peter Hatemi z Pennsylvania State University (USA). Swoje spostrzeżenia opisał na łamach najnowszego numeru pisma „Trends in Genetics”. W przeszłości uważano, że preferencje polityczne są uwarunkowane wyłącznie przez czynniki społeczne i środowiskowe. Jednak ostatnie badania pokazują, że również geny wywierają pewien wpływ na nasze polityczne upodobania. Na podstawie analizy zachowań bliźniąt prof. Hatemi doszedł do wniosku, że to właśnie geny mogą decydować o różnym podejściu do takich kwestii jak kara śmierci, aborcja czy problem bezrobocia.
Kilka
przykładów dziedziczenia poglądów politycznych:
Michał
Nowicki to aktywista komunistyczny, który kilka lat temu działał w Organizacji
Młodzieżowej "Lewica Bez Cenzury" imienia Feliksa Dzierżyńskiego.
Organizacja syna Wandy Nowickiej zasłynęła m.in. wychwalając Józefa Stalina i
szydząc z Polaków pomordowanych w Katyniu - czytamy w artykule "Naszego
Dziennika" z 2008 roku.
Barbara
Nowacka - córka Izabeli Jarugi-Nowackiej
Syn
przedwojennych działaczy komunistycznych żydowskiego pochodzenia – Ozjasza
Szechtera i Heleny Michnik
Antoni
Michnik - lewicowy działacz, prywatnie syn redaktora naczelnego
"Wyborczej".
Rdz
19
Owi
dwaj aniołowie przybyli do Sodomy wieczorem (...) mieszkający w Sodomie
mężczyźni, młodzi i starzy, ze wszystkich stron miasta, otoczyli dom, wywołali
Lota i rzekli do niego: «Gdzie tu są ci ludzie, którzy przyszli do ciebie tego
wieczoru? Wyprowadź ich do nas, abyśmy mogli z nimi poswawolić!» Lot, który
wyszedł do nich do wejścia, zaryglowawszy za sobą drzwi, rzekł im: «Bracia moi,
proszę was, nie dopuszczajcie się tego występku! Mam dwie córki, które jeszcze
nie żyły z mężczyzną, pozwólcie, że je wyprowadzę do was; postąpicie z nimi,
jak się wam podoba, bylebyście tym ludziom niczego nie czynili, bo przecież są
oni pod moim dachem!» Ale oni krzyknęli: «Odejdź precz!» I mówili: «Sam jest tu
przybyszem i śmie nami rządzić! Jeszcze gorzej z tobą możemy postąpić niż z
nimi!» I rzucili się gwałtownie na tego męża, na Lota, inni zaś przybliżyli
się, aby wyważyć drzwi. (...)
Słońce
wzeszło już nad ziemią, gdy Lot przybył do Soaru. A wtedy Pan spuścił na Sodomę i Gomorę deszcz
siarki i ognia od Pana <z nieba>. I tak zniszczył te miasta oraz całą
okolicę wraz ze wszystkimi mieszkańcami miast, a także roślinność.
Bóg
zniszczył grzeszników wraz z ich dziećmi, a nawet roślinnością. Może ateiści
mordujący własne dzieci są narzędziem w rękach Boga?
Ale
nie nam to oceniać, możemy się tylko modlić o ich nawrócenie.
Czcigodny Dibeliusie
OdpowiedzUsuńWidzę to odrobinę inaczej. SWOJE dzieci zabija niewątpliwie ateistyczne, ale jednak pospólstwo. Pokroju "wyluzowanych babeczek", czyli dziwek, puszczających sie z byle śmieciem, bo "nie należy marnować życia i trzeba korzystać z niego, póki czas". Oraz gnojków korzystających z hojności tych dziwek. Natomiast ateistyczna elita o swoje geny bardzo dba. Przykładem starsza skrobankowa Nowicka, która urodziła trójkę. Ta elita namawia do korzystania z "dobrodziejstwa" aborcji i walczy o ną, ale nie dla siebie. Podżega do zabijania CUDZYCH dzieci. Bo kopulacja bez ponoszenia konsekwencji to prosta droga do zerwania więzi spolecznych. A nad takim amorficznym motłochem lewactwu łatwo by było zapanować.
Czyli nie jest to takie proste.
Pozdrawiam serdecznie.
Czcigodny Stary Niedźwiedziu
UsuńNiewątpliwie istnieje mechanizm ewolucyjny, który utrzymuje określony udział genów lewaków w populacji. Funkcjonują oni pod różnymi nazwami od początków cywilizacji jako agresywne pasożyty, okresowo doprowadzające do zaburzeń, buntów rewolucji, przejmowania przez nich władzy. Dlatego zagadzam się z Tobą.
Najwyższą dla nich satysfakcją jest kiedy doprowadzą chrześcijankę do aborcji, to dar miły szatanowi.
Serdecznie pozdrawiam
Czcigodny Dibeliusie
UsuńWidzę tu też pewne podobieństwo do ekoterroryzmu. Tam też hołota urządza swoje brewerie bezinteresownie, niekiedy do nich dopłacając. A szefostwo zgarnia forsę od tych, na których korzyść działa. "Globalne ocipienie" dostaje "granty" od przemysłu energetyki nuklearnej, zaś wspomniana Nowicka jest na garnuszku producentów aborcyjnego sprzętu.
Pozdrawiam serdecznie.
O te 500 zł na dziecko zapluwała się przez ileś artykułów naczelna matka-Polka Rzeczypospolitej, czyli Małgosia Terlikowska. I tak oto z całkiem sympatycznej katoliczki awansowała w moich oczach na pozbawioną godności maciorę.
OdpowiedzUsuńJKM też jest przeciwko 500 zł na dziecko. Terlikowska oskarżyła go o obrażanie tysięcy polskich matek i ojców, o używanie nawet nie języka rynsztokowego, ale o dno totalne. Korwin odpowiada, że każda ingerencja państwa w naturalne procesy demograficzne przynosi skutki patologiczne. Według niego receptą byłoby zaprzestanie ingerencji państwa w rodzinę. oraz wycofanie się z systemu emerytalnego.
UsuńJa do końca nie zgadzam się z Korwinem. Jego postulaty - tak, ale zmniejszenie dzietności jest proporcjonalne do zamożności państwa. Równouprawnienie kobiet i wysoki status materialny powoduje u nich konflikt celów: dzieci - czy kariera, wygodne życie, pasje, przyjemności.
Katastrofa demograficzna spowoduje przejęcie naszych państw przez ludy Trzeciego Świata. Zamiast emerytur pod palmami będzie ucinanie starym białasom głów nożem itp. Dlatego w okresie przejściowym państwo powinno wspierać demografię. Wychowanie dzieci traktować jako pracę dla społeczeństwa, która musi być wynagradzana. W jakiej formie - rzecz do dyskusji.
Docelowo państwo powinno przejąć odpowiedzialność przynajmniej za odchowanie dzieci w okresie płodowym zapewniając bezpłatne inkubatory zastępujące macicę. Alternatywą jest islam.
Witaj Dibeliusie.
UsuńZgadzam się z Twoją propozycją,że w okresie przejściowym państwo powinno wspierać demografię.
Do dyskusji jak,ale te proponowane 500 zł.na dziecko w mojej ocenie jest jakąś próbą zaradzenia grożącej Polsce katastrofie demograficznej.
Tzw. "wskaźniki dzietności"(współczynnik dzietności) są alarmujące,więc nie można dłużej udawać,że problemu nie ma.
Pozdrawiam serdecznie.
@Kira.
"Terlikowska.......awansowała w moich oczach na pozbawioną godności maciorę".
Twoja koleżanka blogowa,niejaka Julianne przy asyście jej promotora"kanalii",na tym i na twoim blogu wypowiadała się dosadniej o takich"bez godności":
"To są krowy rozpłodowe... z rozworami zamiast....."etc.
Pozdrawiam.
@ Dibeius
UsuńPozwolę sobie przypomnieć, że ten sam JKM zaplul sie w obronie kominowych emerytur aparatczyków PRL oraz esbeków. Więc to postulowane olanie przez państwo kwestii emerytur w kraju, w którym działali Bagsik i Grobelny, wygląda niezbyt przekonująco. A odnośnie tego czegoś w muszce, na usta ciśnie się pytanie: debil czy skurwysyn? Obstaję przy drugiej wersji.
Zechciej usunąć ślady po poprzednich komentarzach (tabletowe literówki).
Pozdrawiam serdecznie.
@ Dibelius
UsuńIslam, piszesz... Tak, masz rację. Ale ściganie się na rodzenie z muzułmankami jest pozbawione sensu. Równie dobrze można by próbować prześcignąć w tej kategorii świnki morskie.
ZUS jest nie do uratowania. Nawet gdyby współczynnik dzietności przekroczył 2.0, to te dzieci po wejściu w dorosłość albo nie znajdą pracy, albo będą pracować na czarno, albo spieprzą do innych krajów. Ja o tym piszę od dawna, pisze o tym także pan Wielomski:
http://konserwatyzm.pl/artykul/13041/bezsens-polskiej-polityki-demograficznej
I tak ma być. Dzieci nie są zakładnikami państwa, którzy mają odpracować swoje wykształcenie, opiekę medyczną czy inne przywileje. To mali ludzie, a ludzie mają to do siebie, że chcą być WOLNI. Nie rodzimy się po to, żeby pracować dla dobra kraju, systemu emerytalnego czy społeczeństwa w ogóle. Rodzimy się, bo jakiś pan i jakaś pani MIELI CHĘĆ zostać rodzicami. Nikt im tego nie powinien wynagradzać, była to bowiem ich prywatna decyzja. Nie twierdzę, że nie należy wspierać biednych rodzin, ale niech ta pomoc przyjmie formę darmowych podręczników, obiadów czy ubranek dla dzieci, a nie kasy.
@ Józef
"Twoja koleżanka blogowa,niejaka Julianne przy asyście jej promotora"kanalii",na tym i na twoim blogu wypowiadała się dosadniej o takich"bez godności":"
Nie gardzę wieloródkami ani tym bardziej matkami w ogóle. Ale domaganie się kasy za rodzenie jest dla mnie równoznaczne z utratą godności. Oczywiście to tylko moje zdanie.
Szczerze mówiąc to moja godność też została naruszona tą propozycją zapłaty za rodzenie dzieci.... zejść do poziomu królika dla ratowania społeczeństwa i stworzenia patologicznej armii dzieci do walki z islamem to jakoś by mnie nie zmotywowało. Sorry Panowie!
UsuńTym bardziej że z tym rozrodem króliczym można bez problemu doprowadzić do katastrofy ekologicznej a wyjść z niej nie jest już tak łatwo. To nie wiem czy warto powtarzać nieudane eksperymenty na sobie.
Bezpłatne inkubatory zastępujące macicę albo rozsiewanie spermy dla dobra ludzkości to mi się kojarzą tylko z Seksmisją, i niech tak lepiej pozostanie.
Państwo może otoczyć opieką i pomagać rodzinom ale nie wprowadzać programy hodowli ludzi.
Miło by było gdyby matki miały bezpłatną opiekę lekarską i leki, a dzieci przedszkola, książki i drożdżówkę z serem na przerwie. Niestety praktyka Państwa wygląda, póki co, inaczej.
Jednak wolałabym ze swoich podatków wspierać jakość życia DZIECI, a nie walkę z patologią.
Ilość nigdy nie szła w parze z jakością, to ja do tej bajki nie dam się wkręcić.
Pozdrawiam i znikam w swoje zaświaty.
Jeśli łaska Makowa, to na chwilę przywołałbym Cię z zaświatów, albowiem zaciekawiła mnie pewna Twoja myśl. Otóż piszesz tak:
Usuń"Tym bardziej że z tym rozrodem króliczym można bez problemu doprowadzić do katastrofy ekologicznej [...]"
I tu miałbym prośbę o rozwinięcie tej myśli, gdyż temat z punktu widzenia ochrony środowiska wydaje się być ważki. Chciałbym się szerzej dowiedzieć w jakich konkretnie obszarach upatrujesz największych zagrożeń? Czy za najsłabszy punkt systemu środowiska uznajesz przepustowość rur kanalizacyjnych czy raczej zbyt małą kubaturę kontenerów na śmieci? A może chodzi o niekontrolowany wzrost emisji metanu do atmosfery? Rozwiń temat koniecznie - już nie mogę się doczekać tej pasjonującej dyskusji. Katastrofa ekologiczna widziana poprzez pryzmat ratowania wymierającego społeczeństwa. Zaiste pasjonujące i godne szerszych rozważań w szacownych środowiskach akademickich.
Jak zwykle załączam uściski, TF.
@ Makowa
UsuńA mnie się akurat te sztuczne macice bardzo podobają. Jest to pieśń odległej, ale - tuszę - nieuchronnej przyszłości. :)
Z tym wspieraniem jakości, a nie ilości, trafiłaś w dziesiątkę.
Drogie Panie, z całym szacunkiem i sympatią, ale wypisujecie takie bzdury, że czytać się tego nie da. Jeżeli postawi się tylko na jakość, bez zapewnienia odpowiedniej ilości dzieci, to w ciągu kilku pokoleń dane społeczeństwo przestanie ISTNIEĆ!!!! Jeżeli nie zostanie zachowany pewien współczynnik demograficzny gwarantujący przewagę urodzeń nad zgonami, to nas NIE MA!!! I żadne sztuczne macice tego problemu nie załatwią za nas, bo sam okres prenatalny to nie element bioinżynierii, a macica to nie inkubator, a ludzie to nie kurczaki. Faza prenatalna w życiu dziecka jest tak samo ważnym etapem jego rozwoju, jak każda inna faza jego życia. Nie da się jej ograniczyć do fizjologi. Tam zachodzą bardzo istotne procesy o naturze których sama nauka bardzo niewiele wie. Chociażby wykształcanie więzi emocjonalnej pomiędzy matką a dzieckiem. I nie jest też prawdą, że warunkiem sine qua non posiadania większej liczby dzieci jest odpowiedni status finansowy, bo inaczej to od razu patologia. Totalna bzdura! Takie rzeczy wypisują na ogół ludzie niemający dzieci. Często ze strony takich ludzi słyszymy z żoną, że nam łatwo mówić bo nas na liczną rodzinę stać.To nie działa w ten sposób. Znamy osobiście wiele rodzin gdzie się nie przelewa, a są to w pełni funkcjonalne i kochające się rodziny. Powiem więcej. Poziom więzi emocjonalnych w takich rodzinach jest znacznie wyższy niż w rodzinach 2+1. Podobnie jest z ich przystosowaniem do funkcjonowania w grupach społecznych i nie chodzi tu o jakąś produkcję konformistów pozbawionych indywidualności. Każdy kto jest rodzicem wie o czym mówię, a ten kto nie jest i tak nie zrozumie. Wielodzietne rodziny bardziej niż tych pięciuset złotych potrzebują społecznej akceptacji, a nie stygmatyzacji plakietką PATOLOGIA i ci którzy to czynią postępują podle, bo jeśli przyjrzeć się danym odnośnie rodzin z trójką i więcej dzieci, to okaże się, że tylko niewielki ich odsetek zalicza się do tej rzekomo wszędobylskiej patologii. Częściej tych ludzi dotyka zwykła bieda i społeczny ostracyzm, a nie staczanie się w otchłań patologii. Natomiast lekarstwem na biedę nie jest danie komuś pięciuset złotych, a raczej nieoskubywanie ludzi za pośrednictwem bandycko wysokich podatków i parapodatków. Darujcie to emocjonalne wystąpienie, nie chciałem nikogo urazić.
Usuń@ Grover
UsuńA coś Ty taki delikatny? :) Ale do rzeczy:
Owe "sztuczne macice" są naturalnym następstwem dążenia do minimalizowania niewygód, bólu i - ogólnie - trudów ciąży. Będą rewolucją, ale przetrwamy to.
Nie wiem, kto tutaj gardzi wielodzietnymi rodzinami. Mnie w ten trend nie wpisuj. Ja się nie brzydzę dzietnością, tylko prodzietnością. Nasłuchałam się i naczytałam o bezdzietnych z wyboru, jakie to z nich pasożyty, samoluby, idioci - i taki pogląd uważam za odrażający. Nie uśmiecha mi się społeczeństwo o takiej właśnie mentalności, nie dziw się więc, że nie chcę wspierać istnienia takowego (w jakiejkolwiek formie).
Zgadzam się z tym, że nie należy doić obywateli, a rodzicielstwo nie powinno być obłożone nadmiernymi wyrzeczeniami z powodu wysokiego VAT na to czy owo. Ale to jest właśnie konstruktywne rozwiązanie problemu, lub przynajmniej jego próba, a nie bełkot o tym, że "państwo ma dać", bo inaczej wymrzemy.
Zresztą, NIE wymrzemy. Przynajmniej biologicznie. Ale systemu emerytalnego uratować się raczej nie da i pora się wreszcie z tym pogodzić.
Społecznej akceptacji nie zdobywa się ustawami, nakazami, programami czy jakimikolwiek odgórnymi działaniami. Przeciwnie, im bardziej będziesz faworyzować daną grupę, tym większą niechęć będzie ona budzić.
Autorytatywne wypowiadanie się o rodzinach z jedynakami jest równie niemądre, co wygłaszanie hipotez o rzekomej patologii rodzin wielodzietnych. To jest właśnie takie dzielenie ludzi, antagonizowanie społeczeństwa. Ci są lepsi, ci są gorsi, ci są pożyteczni, ci są bezużyteczni... Brrr.
jak bym mogła nie stawić się na Twoje wezwanie Tie_Fighter :)
Usuńniestety środowiska akademickie będą musiały poświęcić kilka semestrów żeby rozwikłać tą myśl - co autor miał na myśli.
Szczerze mówiąc mało mnie obchodzi czy zajmą się tym problemem i do jakich wniosków dojdą :)
Pozdrawiam i ściskam równie serdecznie TF.
Cóż, ja już się przyzwyczaiłam do tego, że przestaniemy wkrótce istnieć. Ten problem jest znany od dawna i nie pojawił się na plakatach wyborczych. Moim zdaniem ratowanie społeczeństwa rozdawaniem pieniędzy których nie ma, jest katastrofą. Agonią systemu.
UsuńNiestety skoro nie potrafimy zapewnić warunków bytu i rozwoju własnym dzieciom, nie potrafimy zatrzymać ich w rodzinnym kraju, to trudno wymagać od nich żeby chcieli mieć dzieci. Taki stan prowadzi tylko do jednego. Społeczeństwo się starzeje a w konsekwencji wymiera. Żadne w tym odkrycie, to proste prawa natury.
Nikt też nie zapewniał nas, że jako naród musimy istnieć w świecie. To czy będziemy istnieć czy nie, też opiera się na walce na prawach natury.
Niestety stworzyliśmy sobie wiele ograniczeń które nie są sprzyjające do powiększania rodziny, a to ograniczenia religijne, a to pogoń za karierą, mieszkaniem, a to niskie zarobki i długi dzień pracy do tego dochodzi pseudo równouprawnienie, które zwalnia mężczyzn z obowiązków utrzymania rodziny dokładając je kobietom.
Rozdanie pieniędzy nie jest wyjściem z sytuacji. To kuszące srebrniki które mogą być wykorzystane jako sposób na życie, tylko to już będzie kosztem dzieci.
A ja bym nie chciała, żeby Państwo zniszczyło to co chciałam przekazać swoim dzieciom.
I nie chciałabym żeby komuś przyszło do głowy, że pojawili się na świecie dla zapewnienia mojej emerytury albo z jakichkolwiek innych ekonomicznych, bądź społecznych problemów.
Pogodziłam się też z tym, że to państwo funkcjonuje na prawach janosikowych, jednym daje drugim zabiera, ( przy czym biednych i bogatych wybiera losowo) A w tych co sobie radzą szuka granic wytrzymałości.
Tak czy siak jeżeli mam zniknąć z tego świata, to przynajmniej w poczuciu kobiecej godności.
@Kira
UsuńW żadnym wypadku nie wmawiam nikomu z tu obecnych pogardy dla wielodzietnych rodzin. Napisałem z jakim społecznym odbiorem nazbyt często się spotykają. Może od początku. 5 lat temu założyliśmy z żoną stowarzyszenie rodzin wielodzietnych, które zrzesza dzisiaj ponad 1000 rodzin z całego kraju i dalszych kilkaset z zagranicy. Nie sadziliśmy, że niesienie pomocy prawnej stanie się główną dziedziną naszej działalności. Największym zagrożeniem dla tych rodzin są anonimowe i kłamliwe donosy życzliwych i podli urzędnicy, którzy w sposób bezprawny usiłują te rodziny rozbijać i gdyby nie pomoc naszych prawników udałoby im się tego wiele razy dokonać. A tak przy okazji nasi prawnicy rozbili prawdziwy gang złożony z urzędników i zawodowych rodzin zastępczych. Ci pierwsi robili co mogli aby dostarczać tym drugim dzieci, na które państwo płaciło potężne pieniądze. To się działo od kilku lat i jak wykazało śledztwo większość odebranych rodzicom dzieci zostało odebrane niezgodnie z prawem, na drodze fałszowania dokumentacji, poświadczania nieprawdy itd. Te rodziny potrzebują dostępu do taniej obsługi prawnej, a nie pięciuset złotych na dziecko.
Piszesz, że brzydzisz się prodzietnością, ale to wynalazek bogatych zachodnich społeczeństw, które od kilku pokoleń produkują niedorozwinięte emocjonalnie dorosłe dzieci, które sensu życia dopatrują się w wiecznej zabawie i braku jakiejkolwiek odpowiedzialności.
"Autorytatywne wypowiadanie się o rodzinach z jedynakami jest równie niemądre, co wygłaszanie hipotez o rzekomej patologii rodzin wielodzietnych"
Mylisz się i to nawet nie wiesz jak bardzo. Piszę to jako ojciec piątki dzieci. Każdy psycholog dziecięcy ci powie, że jedynak rozwija się w diametralnie różnym środowisku niż dzieci mające rodzeństwo. Zwróci ci uwagę na to, że dzieci posiadające rodzeństwo na co dzień uczą się takich rzeczy jak umiejętność dzielenia się, opieki nad rodzeństwem, odpowiedzialności za rodzeństwo, a jedynak jest tego pozbawiony. W rodzinach gdzie jest więcej niż jedno dziecko te młodsze nieustannie próbują równać do tych starszych, przez co szybciej się rozwijają. Dzieci posiadające rodzeństwo wychowywane są w przeświadczeniu, że nie są pępkiem świata, a jedynak przeważnie tym pępkiem świata dla rodziców jest. Można tak jeszcze powymieniać i nie potrzebuję do tego psychologa, bo wiem to wszystko z własnych obserwacji. W końcu byłem też jakiś czas rodzicem jedynaka. Do dziś bezbłędnie potrafię wśród naszych pracowników zidentyfikować jedynaków - dziecinnie proste. Nie ma to jak widzisz nic wspólnego z jakimś dzieleniem ludzi czy ich antagonizowaniem, a jedynie opisem istniejącej rzeczywistości, która jest różna dla różnych osób czy rodzin. Moje oceny mają solidne odzwierciedlenie w nauce, więc nierozsądnie nazywać je niemądrymi.
@ Grover
UsuńZauważyłam, że stygmatyzuje się zarówno wielodzietnych, jak i rodziców jedynaków. Przekleństwem naszych czasów jest to, że szary ludź bierze się za ocenianie konkretnych osób wyłącznie po ich statusie, wierze, upodobaniach czy rodzinie właśnie.
Jeśli natomiast oceniasz z czysto psychologicznego punktu widzenia, to mogę przyznać Ci rację. I wierzę, że dla Ciebie takie niuanse są wyczuwalne. Ja np. potrafię (lub przynajmniej potrafiłam kiedyś) poznać po głosie, czy ktoś ma wyższe wykształcenie czy nie. ;)
Nie uważam unikania rodzicielstwa za równoznaczne z niechęcią do wzięcia na siebie jakiejkolwiek odpowiedzialności za kogokolwiek. A tak właśnie piszą i mówią o bezdzietnych z wyboru niektórzy "moraliści" z Bożej łaski. Że niedojrzali, że egoistyczni, że duże dzieci... Cóż, nie znam mądrego, szlachetnego człowieka, który utożsamiałaby rodzicielstwo z odpowiedzialnością, altruizmem czy dojrzałością.
Tak, gardzę prodzietnością. Skupianie się na produkcyjności macicy uważam za żałosne, a zachęcanie obywateli do rozmnażania się - za prymitywną agitkę, na którą mógłby się nabrać tylko kompletny idiota. Odrzucam również propaństwowość, propolskość oraz wszelki "proswoizm" ("swój do swego po swoje"), przy czym proszę nie mylić tych zjawisk z normalną, egoistyczną, ale uczciwą współpracą, ta bowiem jest niezbędna. Nie jestem jedynaczką, ale wyrosłam - Bogu dzięki! - na indywidualistkę, którą mierzi stadność, a dorabiane do tego teoryjki o rzekomo wiecznie się bawiących "dużych dzieciach" uważam za półprawdy. Tak, wielu z nas chce się bawić, ale czy to nie normalne, że człowiek męczy się tylko tyle, ile musi lub uważa, że powinien? Czy nie jest bardziej moralnym być dla ludzi życzliwym, powstrzymywać zło i promować dobro, niż harować jak wół, wspomagać gospodarkę kraju, płacić karnie podatki i wychowywać następne pokolenie pokornych płatników podatków? Bądźmy dobrymi, mądrymi ludźmi, a nie pożytecznymi obywatelami!
Przeraziłeś mnie tą informacją o gangu urzędników i rodzin zastępczych. Takich ludzi należy zwalczać wszelkimi możliwymi sposobami. Ale co powiesz o dzieciach wychowywanych w rodzinie może i kochającej, ale żyjącej w nędzy i niespecjalnie rwącej się do pracy, lub wręcz nie mającej szans na pracę z racji np. braku wykształcenia czy problemu alkoholowego?
"Szczerze mówiąc to moja godność też została naruszona......zejść do poziomu królika......itd"
OdpowiedzUsuń@Makowa.
Oczywiście nie mam wpływu na naruszenie czyjejkolwiek godności,ale określenie:
"zejście do poziomu królika"
mam nadzieję nie dotyczy rodzin,które decydują się na dzieci.Moim skromnym zdaniem zamiast epitetów, należy dyskutować o faktach,a te dla Polski są porażające.
Proponuję przykladowo wyguglować hasło:
Współczynnik dzietności.
Pozdrawiam.
"Ale domaganie się kasy za rodzenie jest dla mnie równoznaczne z utratą godności. Oczywiście to tylko moje zdanie."
OdpowiedzUsuń@Kira.
Oczywiście,że to jest tyko twoje zdanie,bo pani Terlikowska nie domaga się kasy za rodzenie.
Pozdrawiam
Domaga się, skoro broni tego chorego pomysłu niczym żul ostatniej flaszki. Czytałam jej artykuły na Frondzie, było ich co najmniej kilka. A dzisiaj pojawił się kolejny, w którym w dodatku baba przeczy samej sobie, bo z jednej strony chwali takie "premiowanie rodziny", a z drugiej twierdzi, że to jednak wina naszej "wygodnickiej" mentalności:
Usuńhttp://www.fronda.pl/a/terlikowska-problemem-nie-sa-pieniadze-tylko-mentalnosc-oto-dlaczego-w-polsce-nie-rodza-sie-dzieci,60122.html
Wniosek: nie dość, że pozbawiona godności, to jeszcze durna do bólu.
No ale się rozmnożyła. :)
PS. Jeden z komentatorów tego tekstu napisał ważną rzecz:
Usuń"Nie dziwię się że w tym kraju ludziom nie chce się pracować, rozwijać i rozmnażać skoro ze wszystkich stron słyszą że muszą pracować na kogoś a sami otrzymują jakieś nędzne ochłapy które im się pozostawi."
I to jest sedno problemu.
wyguglowałam Józefie,
Usuńjeszcze nie jesteśmy na końcu, ale blisko.
Pozdrawiam również.
Pani Terlecka:
OdpowiedzUsuń"Choć program jeszcze nawet nie zaczął działać, krytycy nie zostawili na nim suchej nitki. Szkoda, może trzeba dać mu szansę. Może konkretne pieniądze oferowane rodzinom spowodują, że łatwiej będzie zdecydować się na drugie czy choćby trzecie dziecko."
Moje zdanie:
Warto spróbować wcielić ten program w życie ponieważ szkody,czy jakieś katastrofy finansowej dla Państwa nie przyniesie.
Co do komentarzy:
"Jeden z komentatorów tego tekstu napisał ważną rzecz".
Ty,o ile dobrze rozumiem,także zaliczasz się do komentatorów pisząc"ważna rzecz":
"Terlikowska.....awansowała w moich oczach na pozbawioną godności maciorę".
Pozdrawiam.
No tak, wszystko można "spróbować wcielić".
UsuńTerlikowską przez te je artykuły sami komentatorzy Frondy nazywają Królikowską. Gdyby była po prostu matką kilkorga dzieci, prawdopodobnie nie wzbudziłaby niczyjej niechęci. Ale ona zabrała się za umoralnianie społeczeństwa, za grzmienie na bezdzietnych hedonistów, aż w końcu - za obronę czysto socjalistycznego pomysłu. Nie dziw się więc, że nią gardzę. "Maciora" to stan umysłu, Józefie, a nie ilość dziatek.
@Stary Niedźwiedź
OdpowiedzUsuń"JKM zaplul sie w obronie kominowych emerytur aparatczyków PRL oraz esbeków. Więc to postulowane olanie przez państwo kwestii emerytur w kraju"
Ja tu nie widzę sprzeczności. Chodzi o wygaszenie obecnego systemu emerytalnego przy zachowaniu praw nabytych (skoro nawet dla aparatczyków mają być zachowane).
Serdecznie pozdrawiam
Czcigodny Dibeliusie
UsuńSwego czasu na blogu tego ciula znalazłem komentarz awierający pytanie do tego "legalisty", uzywającego sformułowań "pan generał Jaruzelski" oraz "zdrajca Kukliński". Pytający przypomniał, że III Rzesza była państwem uznawanym w świecie (tak jak PRL), a SS-brigadefuehrer Franz Kutschera legalnym komendantem SS i policji w dystrykcie warszawskim, podobnie jak stalinowscy siepacze z UB. I chciał sie dowiedzieć, czy zdaniem ciula w muszce rodzinie Kutschery przysługuje odszkodowanie od Polski za to, że zastrzelili go "polnische Banditen". Komentarz ów zniknął. Ale przypominam go tym wszystkim "legalistom", u których tenże legalizm wygrał ze zdrowym rozsądkiem.
Pozdrawiam serdecznie.
@Józef
OdpowiedzUsuńWitaj Józefie,
Pomimo generalnej prawidłowości, że wysoka zamożność społeczeństwa powoduje spadek dzietności, doświadczenia niektórych krajów pokazują, że rozsądna prorodzinna polityka państwa powoduje pozytywną modyfikację dzietności do ok 2 (w Polsce 1,33).
I będziemy taką politykę popierać, niezależnie, czy się to komuś podoba, czy nie.
Serdecznie pozdrawiam
Na wstępie napiszę, że czytam cię regularnie, choć komentuję rzadko. Teraz jednak bardzo mnie zadziwiłeś tymi komentarzami na temat dzietności, więc muszę zapytać: Jakie bogate kraje poza Francją mają "rozsądną politykę prorodzinną" i czy nie bierzesz pod uwagę tego co sam często pisałeś, czyli, że we Francji na potęgę rozmnażają się muzułmanie zawyżając statystyki? Ilu we Francji rodzi się Francuzów a ilu Arabów? Jeśli celem dla Ciebie jest zwiększenie dzietności to może trzeba podnieść podatki dla pracujących i i socjal dla niepracujących i po prostu czekać aż specjaliści od rozpłodu przybędą z gorącego południa?
UsuńSerdecznie pozdrawiam
Zasiłki w wysokości 500 zł na dziecko mogą zwiększyć dzietność Polaków, natomiast dla imigrantów są śmiesznie niskie. Pierwsza więc bariera to wysokość zasiłków. Jeśli jednak w ogóle wchodzimy w takie zasiłki powinno się wprowadzić ograniczenia dla imigrantów - w całej UE lub wynegocjować wyjątek dla Grupy Wyszehradzkiej - ostrzejsze kryteria ich przyjmowania i wykluczenia z zasiłków.
UsuńWbrew pozorom muzułmanie także we Francji podlegają asymilacji i gdyby państwo prowadziło ostrzejszą politykę, a nie ciotowatą - przyrost demograficzny muzułmanów nie stanowiłby problemu.
Generalnie dzietność 1,3 w Polsce jest katastrofą i uważam, że liberalne recepty JKM zwiększą zamożność, ale jeszcze bardziej ograniczą dzietność - np. Hong Kong. Singapur. Powrót do modelu XIX wiecznego nie jest możliwy.
Serdecznie pozdrawiam
Szanowny Dibeliusie,
UsuńA czy becikowe w kwocie 1000zł wprowadzone przez rząd PiS, LPR, zwiększyło wskaźnik dzietności? Ani o jotę. Czy zasiłek 500zł na dziecko będzie cudownym panaceum na dzietność - nie sadzę. Lekarstwem na problem jest zmiana systemu wartości i sposobu myślenia ludzi. Nie "mieć", ale "być". Dlaczego w ciemnych latach komuny nie mieliśmy problemów z dzietnością? Nie było czego konsumować, nie było konsumpcyjnego stylu życia. Punkt ciężkości wartości był przesunięty do obszaru rodziny i więzi międzyludzkich. A jak jeszcze zaczęto regularnie pozbawiać ludzi prądu, to dzieci rodziły się na potęgę - przypomnę słynny wyż demograficzny z okresu stanu wojennego. Zatem konkludując postawię tezę, że konieczna jest odbudowa więzi, zmiana systemu wartości i sposobu myślenia, a nie 500zł na dziecko. Pewnie, że nie chodzi o utrzymywanie równo obdzielonej biedy i podbudowa materialna nie jest bez znaczenia, ale można to załatwić poprzez obniżenie podatków, zamiast doprowadzać ludzi do nędzy, a potem dawać im 500zł.
Serdecznie pozdrawiam, TF.
tie_fighter ubiegł mnie z pytaniem, więc tylko podłączę się pod nie, bo zastanawia mnie, czy NAPRAWDĘ wierzysz, że jakieś marne 500zł JAKKOLWIEK wpłynie na dzietność.
UsuńPozdrawiam
Przepraszam, że się wtrącę, ale bezdzietni z wyboru nie muszą być bezmyślnymi konsumpcjonistami. Pomiędzy karierą i skrajnym materializmem a oddaniem się rodzicielstwu (bo tej czynności TRZEBA się oddać) jest wiele innych możliwości. I dlatego właśnie w żadnym wypadku nie da się ani odgórnie, ani poprzez lansowanie określonego stylu życia zmienić sposobu myślenia współczesnych ludzi, zwłaszcza tych płci żeńskiej. Mamy zbyt duży wybór.
Usuń@Tie Fighter
UsuńPodajesz przykład wyżu demograficznego z okresu komuny. Obecnie mamy wyż demograficzny w państwach takich jak Niger, Mali, Somalia. Bieda, brak perspektyw, brak alternatyw. Twój postulat "być, a nie mieć" - to czysty idealizm.
Najprostszą i najlepszą receptą na zwiększenie dzietności byłoby wprowadzenie dyktatury, represje, zubożenie przynajmniej części społeczeństwa poprzez redukcję podatków i transferów socjalnych dla klas niższych. Ale to politycznie niemożliwe. Pozostałe mechanizmy, które umiarkowanie zwiększają dzietność, to:
1) wprowadzenie islamu - tego też nie chcemy
2) stymulacja przez prodemograficzne działania państwa - udogodnienia, ulgi, zasiłki itp.
Osobiście nie jestem fanem PiS i nie upieram się przy ich pomyśle. Być może eksperci zaproponowaliby lepsze i tańsze rozwiązania. Ale na razie dzietność jest 1,3 i jestem za tym, żeby dać im spróbować.
Serdecznie pozdrawiam
Szanowny Dibeliusie,
Usuń"1) wprowadzenie islamu - tego też nie chcemy
2) stymulacja przez prodemograficzne działania państwa - udogodnienia, ulgi, zasiłki itp."
To mi trąci socjalizmem, a moje zdanie na temat socjalizmu znasz. Oczywiście jeśli w ramach socjalizmu mam wybór pomiędzy wydawaniem pieniędzy na dzieci, a wydawaniem pieniędzy na organizacje LGBT, to wybór jest oczywisty, choć nadal poruszamy się w ramach systemu socjalistycznego. Finalnie tego typu systemy doprowadziły w krajach zachodnich do hurtowego importu islamskich nierobów i terrorystów, a więc finalnie znajdujemy się w punkcie pierwszym.
Pozdrawiam serdecznie, TF.
Wybaczcie, że piszę z takim opóźnieniem, ale mam ograniczone możliwości zasiadania przy internecie.
UsuńDibeliusie, w dalszym ciągu nie odpowiedziałeś na moje pierwsze pytanie, czyli: Gdzie takie rozwiązania działają?
Podaj proszę przykłady takich państw, bo chciałbym bardzo pilnie przestudiować takie rozwiązania. Oczywiście Francji, gdzie rodzą muzułmanki nie bierzemy pod uwagę prawda?
@Kira
OdpowiedzUsuńSzanuję Twoje poglądy, ale wiem, że w tej sprawie się nawzajem nie przekonamy. Dla mnie celem jest zwiększenie dzietności Polaków, najlepiej nie tylko klas niższych. Niewątpliwie pomoże likwidacja lub ograniczenie zus - i tu jesteśmy zgodni. Ale popierana przeze mnie prodemograficzna polityka państwa będzie wymagać opodatkowania jednych i dofinansowania tych, którzy mają więcej dzieci. Nie chodzi o deprecjonowanie tych, którzy nie chcą mieć dzieci. Chodzi o kasę, a emocjonalne określenia o królikach, maciorach, okradaniu z godności są dla mnie nieistotne, niezależnie od ich genezy.
Przykład pierwszy z brzegu potwierdzający Twoją ocenę,że rozsądna prorodzinna polityka państwa powoduje pozytywną modyfikację dzietności:
UsuńWskaźnik urodzeń we Francji wynosi 2,01 dziecka na kobietę.
Jest to jeden z najwyższych współczynników dzietności w Europie.
Wskaźnik dzietności statystycznych Polek mieszkających w Anglii i Walii wynosi 2,13, a w Polsce to zaledwie ok. 1,3.
Pozdrawiam.
Wiem, że nie przekonam ani Ciebie, ani - jak mi się zdaje - nikogo innego, Dibeliusie. Nie muszę. Będę obserwować ten eksperyment, zobaczymy, do czego dojdzie. ;)
Usuń@ Józef
UsuńDrobne pytanie uzupełniające. Czy ten wskaźnik 2.01 dotyczy białych Francuzek, czy też jest średnią dla wszystkich zamieszkujących tam kobiet? Bo jeśli na 9 Francuzek, mających łącznie 15 dzieci, przypada jedna Arabka z piątką przychówku, to średnia istotnie wyjdzie 2. Ale jest oczywiste, jakie będą tego skutki, o ile ten trend się utrzyma. Skutkiem będzie Kalifat Paryża.
Pozdrawiam serdecznie.
"Czy ten wskaźnik 2.01 dotyczy białych Francuzek...itd"
UsuńWitaj Niedźwiedziu.
Nie wiem.Wg.mnie to bez znaczenia,ponieważ pisząc o katastrofie demograficznej grożącej w przyszłości Polsce.mam na myśli szerszy kontekst.O ile dobrze pamiętam,przerabialiśmy to nie raz na Twoim blogu i pamiętam,że na spokojnie można o tym problemie dyskutować.
Co do Francji:
"Polityka rodzinna tłumaczy demograficzną wyjątkowość Francji. Francja była pierwszym krajem, który wprowadził w życie aktywną politykę pro-rodzinną wyrażającą się między innymi:
- rozszerzeniem zakresu świadczeń rodzinnych (dodatki do czynszów, zasiłki rodzinne, „becikowe”)
- wprowadzeniem specyficznych urlopów ( dla matek i ojców)
- możliwością przyznania odpisów podatkowych i szczególnych uprawnień dla rodzin (karta wielodzietnej rodziny, uprawnienia emerytalne, itd.)
- stworzeniem struktur opieki nad dziećmi od najmłodszych lat.."
Więcej tutaj:
http://www.ambafrance-pl.org/Francja-kraj-o-jednym-z
Pozdrawiam serdecznie.
Ps.
Niespecjalnie jestem zaniepokojony,że w Polsce w najbliższym czasie Muzułmanie będą masowo zapładniać polskie kobiety po wprowadzeniu rozsądnego programu prorodzinneego.
A z własnymi rodzinami są bardziej zainteresowani osiedleniem się w krajach,gdzie działa durnowaty i niekontrolowany socjal.
Czcigodny Józefie
UsuńMylisz się. To, czy ten wskaźnik dzietności równy 2 dotyczy białasów, czy jest średnią "ogólnofrancuską", ma decydujące znaczenie.
Weżmy za punkt startowy grupę 180 białych i 20 beżowych. Oczywiście proporcje między kobietami a mężczyznmi 1:1. A współczynniki dzietności wynoszą dla białych rodzin 5/3 a dla muzułmańskich 5 dzieci w rodzinie. Oto wyniki (zaokrąglone do całych osób):
pokolenie nr białasy muslimy % muslimów
1 180 20 10
2 150 50 25
3 125 125 50
4 104 313 75
Czyli w czwartej generacji dzikusy, jak najbardziej demokratycznie, uchwalają szariat i kalifat.
Bez WYPIEPRZENIA tej dziczy, która NIGDY nie zaakceptuje europejskiej obyczajowości, Angole, żabojady, Skndynawowie a być może i Szwaby, mają przegwizdane.
Pozdrawiam serdecznie.
P.S.
UsuńCzcigodny Józefie
Liczby w wierszach tej tabelki oddzielonev są tylko jedną spacją. Próbowałem wstawiać więcej, aby było czytelniej. Ale ten cholerny edytor wie lepiej. Sorry.
@Makowa
OdpowiedzUsuńCały problem z dzietnością w społeczeństwach europejskich wynika z szacunku, troskliwości mężczyzn wobec kobiet. Przejmujemy się ich cierpieniami związanymi z posiadaniem dzieci (mój kolega nawet sam chodził naćwiczenia z porodu), obmyślamy udogodnienia socjalne i finansowe, w zamian jesteśmy oskarżani o uwłaczanie ich godności.
Przyjdą islamiści, bez ceregieli wezmą i zapłodnią nasze kobiety. Jak będą się stawiać, dostaną stosowne bicie. Może trochę popłaczą, ale wkrótce dojdą do wniosku, że prawdziwy mężczyzna jest jednak ich panem. I cywilizacja powróci do ewolucyjnej normy.
Widocznie Dibeliusie popełniacie gdzieś błąd.
OdpowiedzUsuńByć może własnie wym rozgraniczeniu My (mężczyźni) i Wy (ich kobiet)
- wynika z szacunku mężczyzn wobec kobiet i troskliwości,
- przejmujemy się ich cierpieniami związanymi z posiadaniem dzieci
- A NAWET chodzenie na ćwiczenia z porodu,
- obmyślamy udogodnienia socjalne i finansowe...
Wybacz Dibeliusie ale żaden z Was nie wie co znaczy być Ojcem i głową
Rodziny.
My kobiety, potrzebujemy Mężczyzn, którzy potrafią zadbać i utrzymać rodzinę, to tak naprawdę nie nam, tylko Wam potrzebna jest pomoc Państwa żebyście mogli stawić czoła obowiązkom.
A tą groźbę gwałtów islamskich to nie wiem jak rozumieć? Jako męską słabość czy zazdrość?
Bo ja jako człowiek nie muszę żyć wiecznie, to po co mnie straszyć BabaJagą?
sorry ale znowu mi literki uciekły albo podoczepiały :)
UsuńAprès moi, le déluge.
Usuńmoże jednak tęcza :)
Usuń@Makowa,
Usuń"Wybacz Dibeliusie ale żaden z Was nie wie co znaczy być Ojcem i głową
Rodziny."
Makowa nie odjeżdżaj zanadto... Niektórzy z nas aż za dobrze wiedzą co to jest być ojcem i głową rodziny. Nie wiem na jakiej podstawie ferujesz tak obłąkańcze sądy?
"I nie chciałabym żeby komuś przyszło do głowy, że pojawili się na świecie(rozumiem że dzieci?-moje) dla zapewnienia mojej emerytury albo z jakichkolwiek innych ekonomicznych, bądź społecznych problemów."
UsuńWydaje mi się,że znalazłem prawdziwą perełkę,więc jeżeli mogę prosić szanowną Makową,coby przy okazji ewentualnej odpowiedzi dla tie_ fightera rozwinęła tą oryginalną myśl,bo wydaje mi się,że obecnie obowiązujący w Polsce systemem emerytalny jest integralnie związany właśnie z "pojawianiem się na świecie dzieci',a konkretnie w Polsce,a konkretniej-z przyszłymi podatnikami.
Pozdrawiam.
Tiaaa... Tyle, że te dzieci mają ten obowiązek gdzieś. :)
UsuńO jakim "obowiązku"piszesz?
UsuńMoim zdaniem,każdy powinien pracować na swoje utrzymanie i na swoją przyszlą emeryturę,przykładowo..
Płacenie na aktualnych emerytów przez pokolenie pracujące i płacące podatki wynika z rozwiązań systemowych,z którymi niekoniecznie wszyscy pracujący się zgadzają.
Mam ci to bardziej łopatologicznie wyłożyć?
Pozdrawiam.
O oczywistościach pisać nie musisz. To raczej ja powinnam się dziwić, czego Ty nie rozumiesz w wypowiedzi Makowej. Przecież to, że system potrzebuje dzieci, nie oznacza, że dzieci rwą się do wspierania systemu. I o tym właśnie pisze Makowa: nie chce, żeby jej dzieci temu właśnie celowi służyły.
UsuńKiro,jeżeli już chcesz koniecznie robić za papugę u Makowej,to trochę lepiej się staraj.
UsuńOdniosłem się do tego zdania:
"I nie chciałabym żeby komuś przyszło do głowy..itd"uznając te zdanie za "perełkę",ponieważ nie tylko takie rozwiązania przyszły komuś do głowy.
Takie rozwiązania na dzień dzisiejszy po prostu są i obowiązują wszystkich pracujących na tzw.legalu..
To tyle i tylko tyle.
Pozdrawiam.
Ps.
Te "rwanie się" do czegokolwiek możesz sobie zwyczajnie odpuścić,bo wtedy dyskusja będzie bardziej merytoryczna.
A w przypadku płacenia podatków zaczyna to być zwyczajnie śmieszne.
Rwać się do płacenia podatków?
Zrozumiałam wypowiedź Makowej tak, że nie chciałaby, by ktokolwiek pomyślał, iż zdecydowała się (ona!) na dzieci z tego właśnie powodu.
UsuńZ tym "się-rwaniem" to była czysta ironia.
tak faktycznie jest Józefie "chciałabym" jest samo w sobie utopią co nie znaczy, że należy ją pogłębiać chociaż dna już nie widać,
Usuńchciałabym żeby moją emeryturę płacono mi z wypracowanych składek i nie obciążano obowiązkiem innych szczególnie dzieci,
jednak rzeczywistość jest inna - moją wypracowaną emeryturę już zjadły poprzednie pokolenia a nowych jest za mało, więc z mojej perspektywy to abo umrę na stanowisku pracy ze względu ma wydłużanie lat pracy (zamydlając brak pieniędzy -wydłużeniem życia ) albo umrę z głodu bo nie będzie miał kto pracować na moją emeryturę.
Do tego z tej mojej przyszłej emerytury żyją jeszcze stada pasożytów, które wcale nie mają zamiaru pracować i śmieją się w twarz wystawiając konstytucję, która art 67 daje prawo do emerytury wszystkim po osiągnięciu wieku bez względu na ilość lat pracy (ustawa emerytalna tylko to potwierdza)
To mojej emerytury już nie ma a każde dodatkowe obciążenie, obciąża moje dzieci, do tego balansuje zbyt blisko uczuć rodzicielskich, czego ja akurat bronię jako podstawowego prawa Człowieka - Prawa do Uczuć....a kochać nie da się za pieniądze i w ogóle za żadne ZA.
Po prostu dzieciom ułatwia się życie, żeby mogły rozwijać się w miłości ale nie płaci się za ich poczęcie. Takie jest moje zdanie i tyle.
Pozdrawiam serdecznie.
Ps. Dzięki Kira :)
Tie_Fighter, odjeżdżam. Jestem już zmęczona tym paplaniem :)
UsuńPozdrawiam serdecznie.
Witaj Makowa.
UsuńDzięki za obszerne wyjaśnienie.
Co do meritum.
Zgadzam się z Tobą,że obecny system emerytalny należy gruntownie zreformować,czyli na ludzki język przekładając-zmienić,bo tu nic się,za przeproszeniem,kupy nie trzyma..
Pozdrawiam serdecznie.
Ps.
Co do reszty.
Pełna zgoda,dzieci należy po prostu kochać.
:)
Usuńp.s.
w słowach "wynika z szacunku i troskliwości mężczyzn wobec kobiet" "przejmujemy się", "Ich", "a nawet", "obmyślamy" - wyczuwam podległość kobiet wobec mężczyzn a jednak ta zależność nie powinna być odbierana jako podległość, bo jakby nie było tylko razem stanowimy jedność,
więc co do zasady jesteśmy osobno wrażliwi inaczej ale razem się uzupełniamy, co oznacza, że każde samo (mężczyzna czy kobieta) jest "z brakiem",
nie musicie się o nas "troszczyć" i "obmyślać" wystarczy, że będziecie reagowali na bodźce jakie wam wysyłamy i używali swojej męskości tak jakbyście sami chcieli być traktowani oddając nam to, czego my nie mamy,(podobnie naturalnie zachowują sie kobiety które kochają swoich mężczyzn)
Dziecko które wchodzi do rodziny jest metodą łańcuchową przedłużeniem tych samych zasad - wysyła bodźce na które wystarczy reagować, tak jakby dotyczyły nas samych,
nie trzeba się nim "przejmować" ani też dać sobie wmówić, że opiera się na "cierpieniach związanych z posiadaniem dzieci", nie trzeba też chodzić z nimi do szkoły rodzenia bo nie każdemu jest potrzebna Szkoła Natury
wystarczy PRZYJĄĆ kobietę i dzieci do własnego serca i kochać tak jakby byli częścią siebie, a życie samo podpowie na jakie pytania trzeba sobą odpowiedzieć, bo tak naprawdę ustawiając się w pozycji ONE krzywdzimy samych siebie i stąd te "oskarżenia".
tak wygląda moje rozwinięcie wcześniejszego komentarza, ale nie chcę w tym temacie prowadzić dalszej dyskusji.
Pozdrawiam serdecznie Wszystkich.