Wydaje
się, że zamiary Rosji wobec Ukrainy są uczciwe. Gdyby planowano aneksję ziem
wschodnich i południowych, lub opanowanie całej Ukrainy nastąpiłby zaskakujący,
nagły, totalny atak. Rosjanie natomiast zajęli sam Krym powodując swoiste
przebudzenie się i mobilizację społeczeństwa i armii ukraińskiej, oraz
światowej opinii publicznej. W tej sytuacji dalsza agresja byłaby trudniejsza i
bardziej kosztowna. Celem operacji było więc przyłączenie wyłącznie Krymu do
Rosji oraz odzyskanie twarzy przez prezydenta Putina po prestiżowej porażce - utracie
kontroli nad Ukrainą.
Po
rozpadzie ZSRR Rosji pozostał szczątkowy dostęp do Morza Czarnego – pomiędzy ukraińskim
Krymem a Gruzją. Putin osobiście zaangażował się w odwrócenie tego stanu
rzeczy. W 2008 roku Rosja uznała niepodległość Abchazji – Gruzja utraciła ponad
połowę swojego czarnomorskiego wybrzeża, natomiast Abchazja stała się de facto protektoratem
Rosji. Kolejnym krokiem była organizacja najdroższej w historii zimowej
olimpiady w Soczi, aby promować najpiękniejsze rosyjskie uzdrowisko położone
nad morzem i jednocześnie u stóp majestatycznego Kaukazu. Przyłączenie perły
Morza Czarnego – Krymu – zwieńczy historyczny proces odbudowy należnej Rosji
pozycji w tym obszarze.
W
polityce trudno stosować kryteria moralne – ale Krym włączony został do Rosji
przez Katarzynę II Wielką w 1783 roku po pokonaniu Tatarów od kilkuset lat
napadających i grabiących sąsiednie ziemie słowiańskie, zaś przekazany Ukrainie
w 1954 decyzją pierwszego sekretarza Chruszczowa. Większość mieszkańców to
Rosjanie, pragnący powrotu do Rosji. Czy gdyby na Ziemi Lwowskiej większość
mieszkańców stanowili Polacy domagający się powrotu do Polski i do tego Polska
miała przytłaczającą przewagę militarną, to nic byśmy nie zrobili? Współczesne
terytorium Ukrainy składa się w dużej części z obszarów decyzją Stalina
odebranych sąsiednim krajom – Polsce, Słowacji, Rumunii. Podobne odczucia mają
Rosjanie odnośnie Krymu oraz ziem wschodnich i południowych Ukrainy.
Większość
współczesnych Polaków zaakceptowała jednak nieuchronność utraty wschodnich ziem
piastowskich. Z Ukrainą nie chcemy już konfliktów, tylko współpracy, pomimo
problemów ze znacznymi wpływami nacjonalistów ukraińskich odwołujących się do
tradycji UPA i Bandery.
Strategicznym
sojusznikiem Polski wydają się być Niemcy. Nie można budować sojuszy
politycznych w oderwaniu od gospodarki, zaś Niemcy są naszym najważniejszym
partnerem gospodarczym.
2012
najważniejsi partnerzy handlowi Polski:
eksport
Niemcy 25,1%, Wielka Brytania 6,8%,
Czechy 6,3%
import
Niemcy 21,3%, Rosja 14,0%, Chiny 8,9%
2013
ranking najważniejszych partnerów handlowych Niemiec:
eksport:
miejsce 9 Polska 42,3 mld EUR, miejsce 11 Rosja 36,1 mld EUR, miejsce 13 Czechy
31,3 mld EUR
import:
miejsce 7 Rosja 40,4 mld EUR, miejsce 11 Polska 35,8 mld EUR, miejsce 12 Czechy
33,1 mld EUR
Dla
Niemiec natomiast handel z Polską i Czechami w sumie zdecydowanie przewyższa
obroty z Rosją. Agresywne odebranie Krymu skłoni Ukraińców do polityki
związania się z sąsiadami zachodnimi. Zagrożenie rosyjskie powinno też
zwiększyć akceptację społeczną dla niezbędnych, ale trudnych i uciążliwych
reform ekonomicznych. Jeśli te reformy się powiodą i Ukraina pozostanie naszym
wschodnim sojusznikiem, pojawi się szansa odbudowy potęgi Europy Środkowej –
nawiązanie do tradycji Jagiellonów, Habsburgów, Hohenzollernów. Na razie ten
obszar ciągle jest geopolitycznym buforem pomiędzy Rosją, a Europą Zachodnią,
traktowanym z nienawiścią lub w
najlepszym przypadku z pełną wyższości pogardą. Może utrata Krymu okaże się
strategicznym gambitem, który w dalekiej perspektywie przyniesie sukces.
"Czy gdyby na Ziemi Lwowskiej większość mieszkańców stanowili Polacy domagający się powrotu do Polski i do tego Polska miała przytłaczającą przewagę militarną, to nic byśmy nie zrobili?"
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że nie...
Na szczęście pytanie jest czysto hipotetyczne. Miejmy nadzieję, że nasze narody wyciągną wnioski z historii obfitującej w bratobójcze walki.
UsuńMam nadzieję że kiedyś powróci to, co zawsze było nasze i zostało odebrane;) Nie, tak się wygłupiam z tą nadzieją...
UsuńAnty
@Kira,
OdpowiedzUsuńZadałaś doskonałe i bardzo ważne pytanie. Jest ono jednocześnie na tyle trudne w swojej złożoności, że odniosę się do niego dopiero jutro.
Pozdrówka, TF.
Przecież to nie ja! :)
UsuńWitaj Kiro,
UsuńPo przemyśleniu rzeczonego pytania doszedłem do następujących wniosków: W kategoriach zwykłej ludzkiej przyzwoitości, aneksja części terytorium sąsiedniego państwa byłaby czynem haniebnym. Natomiast w kategoriach rozważań politycznych, byłby to czyn w pełni usprawiedliwiony ba, wręcz konieczny w obliczu nadarzającej się okazji, zwłaszcza, że byłaby pewność braku reakcji światowej opinii publicznej. W ten oto sposób dowiadujemy się nieco o tym, jaką brudną dziedziną jest polityka.
Pozdrawiam, TF.
@ TF
UsuńW polityce, jak i w biznesie, powinny obowiązywać JAKIEŚ zasady moralne. Wiadomo, że to twarda gra, ale jeśli uważasz, że można wszystko, to nie dziw się potem, że tzw. zwykli ludzie również wyznają - całkowicie bezrefleksyjnie, w przeciwieństwie do mnie - absolutny relatywizm moralny. W końcu tłumaczenie, że jest okazja, to żadne tłumaczenie. Co innego bronić się, a co innego zagarniać dla siebie, czyli atakować.
Polityka to także rywalizacja narodów i państw. Dla mnie jest całkowicie moralne, że silniejsze, lepiej zorganizowane państwa i narody dokonują ekspansji i wchłaniają słabsze. Warto wszakże stosować metody humanitarne, aby zwyciężeni byli w miarę usatysfakcjonowani. Polacy też nie byli nad Wisłą od zawsze.
UsuńJeśli dzieje się to na drodze ewolucji, za wolą ludu, to faktycznie, trudno się czepiać. Gorzej, jeśli "przejęcie" słabszego państwa lub jego części odbywa się przemocą.
Usuń@Kira
UsuńJeśli jakieś państwo przez kilka-kilkadziesiąt lat okupuje teren, który historycznie do niego nie należał, to jest jeszcze agresja czy już nie? Jak rozsądzisz, co tu jest moralne, a co nie?
Anty
Niemoralna jest nieuzasadniona (czyli niesprowokowana) przemoc.
UsuńHistorycznie? Jezu, granice zmieniały się bardzo często, odkąd jeden królik chciał zawłaszczyć teren drugiego królika. Po prostu my nie sięgamy pamięcią dalej niż 1000 lat wstecz. To taka uwaga natury ogólnej, nie będę podawać przykładów.
Ale nie chodzi o wydarzenia sprzed 1000 lat, tylko o zajęcie przemocą kawałka kraju, które miało miejsce zaledwie kilkadziesiąt lat temu - na którym to terenie obecna ludność jest, delikatnie mówiąc, "wtórna" w stosunku do Słowian zachodnich. Czy legalizacja stanu post-okupacji po wymordowaniu lub wypędzeniu "niewłaściwych etnicznie" mieszkańców jest na pewno moralna?
UsuńAnty
Posiada ten kto jest silniejszy, lub komu w tym silniejszy pomógł. Gdybyśmy my byli tymi silnymi, nie miałbym oporów moralnych przed poparciem działania. Ale humanitarnego. W kategoriach moralnych w tym kontekście moim zdaniem bardziej wskazane jest oceniać metody niż samo działanie: w tym historycznym przypadku byliśmy ofiarami. Niestety zazwyczaj byliśmy ofiarami.
UsuńKrym powinien wrócić do Rosji, bo to już sprawa przegrana. Nie ma o co walczyć...
UsuńCzcigodny Dibeliusie
OdpowiedzUsuńKrym już jest rosyjski i wbrew proroctwom pewnego Wernyhory z koziej dupy, nikt nie będzie z tego powodu wszczynać wojny. Nawet handlowej co wyraźnie dała do zrozumienia fuehrerowa, pouczając kon-Donka że gospodarka ma swoje prawa. A bez rosyjskiego gazu około 40% niemieckiej gospodarki może zamknąć swoje ansztalty na czas nieokreślony. Zaś przepychanki z wieprzowiną najdobitniej świadczą ile jako siła polityczna jest wart ten cały eurobajzel.
Pozdrawiam serdecznie.
Czcigodny Stary Niedźwiedziu,
UsuńW dłuższej perspektywie Europa może znaleźć alternatywne źródła energii, natomiast Rosja raczej nie znajdzie alternatywnych źródeł dochodu. Dlatego uważam, że rosyjska ofensywa zakończy się po zajęciu Krymu.
Odnośnie wieprzowiny - najbardziej winni są nasi urzędnicy rozpętujący awanturę na skalę światową z powodu 2 padłych białoruskich dzików. Straty Polski z tego powodu zapewne wielokrotnie przewyższą koszty, które Rosja poniosła w związku z interwencją na Ukrainie.
Serdecznie pozdrawiam
Drogi Dibeliusie,
OdpowiedzUsuńWyniki przeprowadzonego na Krymie referendum nie pozostawiają złudzeń. Ukraina będzie musiała się pogodzić ze stratą i jedyne co teraz może zrobić, to zakręcić Krymowi kurki z wodą i odciąć dostawy prądu. Z całej tej historii płynie jeden wniosek. Wszelkie sztuczne twory terytorialne wcześniej czy później staną się kością niezgody i przedmiotem politycznej gry, zakończonej wprowadzeniem wojsk jednej ze stron konfliktu. Unaocznia mi to również jak potężnym zagrożeniem są organizacja secesyjne typu Ruch Autonomii Śląska. Dziwię się, że nie tłumi się takich zapędów w zarodku i pozwala się temu zjawisku rosnąć w siłę. Bez problemu można przecież znaleźć na to paragraf i zrobić z tym porządek. Kiedyś odbije się to na nas boleśnie.
Pozdrawiam, TF.
Drogi Tie Fighterze,
UsuńCzegoś takiego jak RAŚ i mniejszość pseudoniemiecka zdecydowanie nie potrzebujemy. Z Niemcami możemy i powinniśmy się przyjaźnić, ale takie ruchy powinno się stłumić w zarodku. Niemiecki Jugendamt też się nie certoli - odbiera Polakom dzieci i germanizuje.
Serdecznie pozdrawiam