Odtwarzanie
koncepcji i form z przeszłości, choćby było perfekcyjne i choćby cieszyło się
popytem i powodzeniem u publiczności, jest tylko rzemiosłem. Prawdziwi artyści
muszą kroczyć naprzód. Różnicę tę doskonale ilustruje sytuacja we współczesnej
kontynuacji muzyki klasycznej. Jasno wysłuchać możemy przepaść dzielącą wirtuozerię
i bogactwo dźwięków dzieł Pendereckiego od rzemieślniczej chałtury twórców
muzyki filmowej, np. Hansa Zimmera, czy Michała Lorenca. Posłuchajmy tego
ostatniego:
Także
w dziedzinie sztuk plastycznych artyści odrzucają zużyte, skompromitowane formy
wyrazu i ogniskują swój kunszt w jego najwyższych formach.
Pogoń
za nowatorstwem może okazać się w pewnym momencie nużąca i beznadziejna. Ale zawsze
artyście pozostaje niezawodne, twórcze i postępowe wyjście – prezentowanie piękna
ludzkiego ciała, najlepiej własnych genitaliów. Zwiedzających w razie potrzeby
wyposażamy w odpowiednie lupy i dilda, aby zapewnić ich aktywny udział.
Niekończące
się eksponowanie genitaliów może jednak znudzić się nawet postępowej
publiczności. Doskonałą formą ekspresji artystycznej jest wtedy skonfrontowanie
genitaliów z symbolami religijnymi. Oczywiście chrześcijańskimi, a nie
muzułmańskimi – artyści nie posuwają się w swoim performance do samobójstwa. Ten
nurt doskonale się rozwija – na przykład piosenkarka Madonna zawieszająca się
na krzyżu. Ale i polscy artyści nie pozostają w tyle:
Środowiska
katolickie protestują przeciwko wystawie w Centrum Sztuki Współczesnej w
Warszawie. Na wystawie wyświetlany jest film, w którym nagi mężczyzna ociera
się genitaliami o figurę Jezusa przybitego do krzyża. Katolicki Klub im. Św. Wojciecha
w Łodzi napisał w wydanym oświadczeniu, że "ta bluźniercza i popełniona z
pełnym rozmysłem profanacja Krucyfiksu jest dla wszystkich wierzących w Jezusa
Chrystusa i Jego Zbawczą Mękę – odrażającą obelgą i zniewagą".
Twórcą
kontrowersyjnego filmu jest artysta Jacek Markiewicz. Markiewicz nagi tuli się,
liże i ociera genitaliami o figurę ukrzyżowanego Jezusa Chrystusa. Jest to
średniowieczny krucyfiks wypożyczony ze zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie.
Choć od pierwszego pokazu filmu minęło już 20 lat, to przypomniało o nim
Centrum Sztuki Współczesnej prezentując go na trwającej wystawie.
Ten
nurt artystyczny jest już tak ugruntowany, że można zaproponować nazwę:
fiksacja seksualno-religijna. Przytrafia się nie tylko artystom. Stanowi jakby antytezę
katolickiej fiksacji religijno-seksualnej, opisanej w poprzednim tekście.
Czy
musimy ulegać tym fiksacjom?
Ładnie... ładnie Dibeliusie. Ładnie przywaliłeś katolikom zrównując ich z popaprańcami.
OdpowiedzUsuńOba zjawiska uważam za szkodliwe i występuje pomiędzy nimi sprzężenie. Rozwiązłość i bezwstyd odpowiedzią na pruderię.
UsuńNastępnym razem zrównasz katolików z mordercami bo katolicyzm jest przeciw zabijaniu. Bo znajdziesz związek: katolicy swym zakazem prowokują morderców, którzy z natury są obrońcami życia i tylko ci wstrętni katolicy ich wk......ją aż się nóż w kieszeni otwiera.
UsuńUogólnić twierdzenie, aby je doprowadzić do absurdu i obalić. Celny cios, tylko erystyczny, a nie logiczny.
UsuńWidziałeś ten filmik na początku wpisu Starego Niedźwiedzia - półnagie panie atakujące chrześcijan broniących katedry, plujące na nich, okładające majtkami? Czy nam jest potrzebny ten kuriozalny front? Chrześcijanie są dziś na świecie masowo mordowani, ale przez ludzi żarliwie religijnych i wzorowo konserwatywnych obyczajowo.
Logiczny jest proporcjonalnie do tezy postawionej przez Ciebie. Wyodrębniłeś pewne zachowania społeczne (niekoniecznie związane z katolicyzmem i chrześcijaństwem i niekoniecznie negatywne z punktu widzenia funkcjonowania społeczeństwa) i nazwałeś je fiksacją religijno-społeczną, a następnie zrównałeś tą fiksację religijno-seksualną z seksualno-religijną. Mam przynajmniej nadzieję, że chrześcijanie nie są mordowani za sprawą fiksacji.
UsuńSzokowanie treścią w każdej dziedzinie sztuki stanowi dla mnie, Dibeliusie dyskretny urok tandety. Główna zasada sztuk wszelakich głosi, że treść wyraża sie poprzez formęi to ta własnie forma jest tym nadrz ednym narzędziem każdej artystycznej prezentacji. Szokowanie treścią to jakby naganianie klientów na targu ramot i staroci...
OdpowiedzUsuńserdeczności
Nie znam się na teorii sztuki, ale przekonuje mnie przytoczona przez Ciebie zasada. Do przekazania treści wystarczą słowa, treść nie powinna być listkiem figowym tandetnej formy.
UsuńSerdecznie pozdrawiam
Problem z artystami jest taki, że jeść trzeba. Żeby jeść, trzeba zarabiać. Żeby zarabiać - nie za 20 lat, albo po śmierci, tylko teraz - trzeba mieć głośne nazwisko. Żeby mieć głośne nazwisko, trzeba je rozreklamować. Żeby je rozreklamować, trzeba zrobić coś, po czym artysta zostanie dostrzeżony. I tak kończy się skandalizującymi dziełami, ocierającymi się o kicz, których najlepsza reklamą są ludzie, protestujący przeciwko tymże. Być może artysta byłby w stanie stworzyć wartościowe dzieło - ale to dzieło nie znalazłoby odbiorcy.
OdpowiedzUsuńMyślę, że artysta doskonale zdawał sobie sprawę, że wtyka kij w mrowisko i zrobił to celowo - aby było o nim głośno.
Inna sprawa, że do mnie to dzieło przemawia. Może i doszukuję się treści, których tam nie ma - to wie tylko twórca - ale ja odbieram to jako zagubienie człowieka, który myli seks z miłością, który nie radzi sobie ze sprawami duchowymi, wszystko sprowadzając do cielesności. Czy to nie jest jeden z objawów naszych czasów?
Umiesz dostrzec głębię nawet w takim dziele, Nitagerze? I jeszcze masz odwagę o tym napisać? Podziwiam. :)
UsuńCi, którzy chcą żyć ze sztuki (czy to malarskiej, czy literackiej, czy filmowej), zwykle muszą się zniżyć do gustów przeciętnego odbiorcy. Dlatego lepiej mieć zapasowy zawód.
To nie ma niczego wspólnego z odwagą. Może miałoby na blogu jakiegoś religijnego fanatyka, ale Gospodarz tego, nawet jesli nie podziela moich poglądów, nie broni ich wyrażać, byle działo się to w granicach ogólnie przyjętych norm, których, jak myślę, nie przekroczyłem.
UsuńZgadzam się, co do artystów - nawet wybitni twórcy mają niełatwą ścieżkę, bowiem najpierw muszą przekonać lud, że są wybitnymi jednostkami. Zgodnie z logiką, najwartościowsze dzieła tworzone powinny być dziś przez amatorów, którzy nie muszą żebrać o poklask, bo brakuje im na czynsz.
Nitagerze,
UsuńPoruszyłeś ciekawy temat rynku sztuki. Wydaje mi się , że można wyróżnić co najmniej trzy segmenty: artyści- rzemieślnicy tworzący np. obrazy dostosowane do przeciętnych gustów (przykład podany przez Kirę), oraz artyści wybitni uznani przez rynek sztuki, których dzieła osiągają wysokie ceny na aukcjach. Ci artyści wybitni nie muszą prowokować skandali i epatować gołymi tyłkami. W lecie podziwiałem np. na zamku w Sanoku wystawę Beksińskiego - te dzieła broniły się same, to było niesamowite przeżycie. I na koniec ten trzeci segment. Artyści finansowani przez instytucje państwowe. Ponieważ państwa europejskie rządzone są dziś przez lewaków, ta prorządowa sztuka musi mieć charakter postępowy, musi promować rewolucję obyczajową, atakować wartości konserwatywne i religię. I z tym trzecim segmentem mamy do czynienia we wszelkich muzeach sztuki współczesnej.
Odnośnie Twojego odbioru tego dzieła. De gustibus non est disputandum. Jednak dla mnie to kiczowata tandeta, a przy okazji obraza uczuć religijnych. Chociaż moją reakcją byłoby raczej osobiste pogardliwe obrzydzenie, niż organizowanie głośnych protestów.
@Dibelius
UsuńCzy mowa o tym samym Beksińskim, który w młodości tworzył m. in. abstrakcyjne rzeźby ze złomu, rysunki o tematyce sadomasochistycznej (oj, trochę było tego epatowania), obrazy przesiąknięte mroczną symboliką, inspirowane kulturą Dalekiego Wschodu? W czasach dawnych papieży ten heretyk pewnie spłonąłby na stosie;)
Celem performerów jest bardzo często zwrócenie uwagi na jakiś problem poprzez zaskakiwanie i wywoływanie skrajnych emocji, do których zalicza się m. in. obrzydzenie. Atakowanie ich za określoną formę występów nie ma sensu. Równie dobrze można oskarżać stand-up comedians o brak odpowiedniej kultury wypowiedzi.
Antydogmatyk
oj to już na polskim w liceum było analizowane
UsuńKazimierz Przerwa-Tetmajer "evviva l'arte!"
nihil novi sub sole!
Szanowny Dibeliusie.
OdpowiedzUsuńTym razem zamiast komentarza.
http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=2951
Pozdrawiam serdecznie.
Szanowny Józefie,
UsuńDziękuję za link. Mistrz Michalkiewicz przedstawił bardziej obszerną i bardziej dosadną recenzję drogi twórczej tego artysty, obfitującej w kupy i spermę składane dla dobra sztuki.
Serdecznie pozdrawiam
Też tak uważam.Mistrz to mistrz.
UsuńPozdrawiam serdecznie.
Ps.
Kupa gówna,to tylko gówno.Ale jak piszesz powyżej,o gustach się nie dyskutuje.
Takie wybryki pseudoartystyczne jak ten w galerii sztuki nowoczesnej są możliwe tylko dzieki temu, że finansowane są z publicznych pieniędzy. Prywatny mecenat szybko poszedłby z torbami próbując lansować takie "dzieła"
OdpowiedzUsuńDokładnie tak. Lewacy w rządzie sponsorują lewaków artystów. Dzięki temu trwa to dziwactwo. Żeby tylko nie wybudowali muzeum sztuki współczesnej w centrum Warszawy na rogu Marszałkowskiej i Świętokrzyskiej, bo przybędzie nam mega szalet.
UsuńSerdecznie pozdrawiam
Prywatny mecenat lansowałby co najwyżej antyki i galanterię, ewentualnie kopie dzieł dawnych mistrzów. O ile - oczywiście biorąc pod uwagę poziom kulturalny oraz cele potencjalnych mecenasów w Polsce - lansowałby cokolwiek, co nie jest rozrywką na poziomie disco-polo lub filmu klasy C.
UsuńAntydogmatyk
Masz racje.Tacy "chałturnicy" bez dyplomu jak przykładowo niejaki Leonardo da Vinci czy Michał Anioł z pewnością mieli przerąbane bez opieki Ministerstwa Kultury i Sztuki.
UsuńŻeby na kawałek chleba zarobić musieli jakieś ściany czy sufity malować,zamiast "artystycznie"gównem sobie mordę wysmarować.albo się nie mniej "artystycznie",wybrandzlować..
Pozdrawiam i zdrowia życzę.
Nie wiem czy taki van Gogh kiedykolwiek się artystycznie brandzlował (być może tak, choć akurat nie z tego jest znany), natomiast polecam dowiedzieć się jak żył oraz ile spośród swoich obrazów sprzedał.
UsuńJeśli chodzi o Michała Anioła, czy Leonardo, nie wiemy ilu artystów tamtego okresu, poza wymienionymi, miało przerąbane, bo jak wiadomo, nieobecni (umierający z głodu) nigdy nie mają racji.
Również pozdrawiam i życzę dalszego nieustannego samozadowolenia.
Antydogmatyk
Coby nie patrzeć,to "prywatny mecenat lansowałby co najwyżej antyki i galanterię, ewentualnie kopie dzieł dawnych mistrzów".
UsuńA niezbędne dla socjalisty państwowe tzw."Ministerstwo Kultury i Sztuki"(?) odpowiednio zadba coby gówniate "artisty", głodem nie przymierali.
Zastanawia się czasem socjalista,skąd oni na te fanaberie mają kasę?
"natomiast polecam dowiedzieć się jak żył oraz ile spośród swoich obrazów sprzedał".
Na ile się orientuję,do krezusów nie należał.
A może socjalista wie,ile taki Markiewicz wyciąga za wystawianie swojego gówna wymieszanego ze spermą,też chyba "artysty",bo jakże by inaczej?
Należałoby zapytać tego będącego ucieleśnieniem demonów socjalistę...
UsuńTen może miałby na tyle śmiałości, aby zrównywać dawną szlachtę i papieża ze współczesną polską "elitą" finansową.
Wszak współczesne państwa opierają się na finansowaniu rozmaitych fanaberii, a jak kończy się wstrzymywanie tego finansowania, widać w przypadku degradacji małych kin czy teatrów...
Oczywiście van Gogh nie należał do krezusów, przez niemal całą karierę utrzymywał go brat. Wszystkie pieniążki, które otrzymywał, wydawał na farby, chleb, kawę i dziwki, więc dla współczesnych prawdziwych Polaków byłby tylko pseudoartystą-degeneratem, malującym gówno i godnym uśpienia w imię szczytnych idei prawdziwego kapitalizmu.
Antydogmatyk
"Wszak współczesne państwa opierają się na finansowaniu rozmaitych fanaberii"
UsuńDziwisz się skoro różne anty..nie wyobrażają sobie innych państw bez różnych "Bardzo Ważnych Ministerstw"?
Ależ ja sobie je wyobrażam. Znam nawet państwa, w których ministerstwa odgrywają rolę co najwyżej umiarkowaną. Na przykład Somalię...
UsuńAnty
To mnie coraz bardziej zadziwiasz.Oni tam także bulą kasę podatnika na gówno?
UsuńNo właśnie, nie sądzę. Więcej, nie bulą prawie na nic. I dlatego, idąc tropem tego poetyckiego języka, gówno mają...
UsuńAnty
Jak by ciebie posłuchali,to zafundowali by sobie takie Centrum jak w Polsce.Co prawda,dalej by gówno mieli,ale jakie tłumy by tam waliły te "arcydzieło" podziwiać.Może byś się tam nawet dyrektora załapał?
UsuńTo Centrum szpeciłoby okolicę i tak w mniejszym stopniu niż np. Giga-Chrystus Świebodziński, któremu brakuje tylko czerwonych żarówek w oczkach, czy kościoło-kryptomeczet na warszawskim Wilanowie. Aczkolwiek żywot Centrum w Somalii nie trwałby długo, bo tamtejsze odpowiedniki naszych wrażliwych estetów rozwaliłyby je kulami z tego, co jest towarem pierwszej potrzeby prawdziwie religijnych rządów. Jacy ludzie, takie potrzeby...
UsuńAnty
Józefie,masz słuszność,a Ty Antydogmatyku zupełnie wypaczyłeś pojęcie mecenatu w sztuce.utożsamiając go z dotowaniem tzw. instytucji kulturalnych.Mecenat nigdy nie polegał na sponsorowaniu rozmaitych kulawych kaczek i eksperymentach.Zamawiano dzieła u mistrzów,którzy swój talent potwierdzili bez "stypendiów".Jeszcze chwila i każesz dać możliwość spełnienia się w sztuce każdemu beztalenciu z dyplomem,bo mu ciężko w życiu.Przywoływanie osoby Vincenta przy okazji tego "artystycznego"incydentu,to po prostu nadużycie-chyba zwyczajnie nic o van Goghu nie wiesz,poza tym,że utrzymywał go Theo.Co ma Świebodzin do "Kruków nad łanem pszenicy" niech też lepiej pozostanie poza dyskusją.
UsuńCiekawe,że główny mecenas sztuki,także malarstwa białego człowieka"
Kościół- jakoś nie doprowadził do markiewiczyzmu,czy innej tandety a sponsoring państwa w postaci np.socrealizmu straszy niewinnych ludzi do dziś koszmarami na miarę "talentów"z nadania.
Radziłbym przypomnieć sobie,że Wielka Sztuka europejska nie powstała w inkubatorach - było akurat odwrotnie- wielcy artyści i wielcy mecenasi warunkowali się i sublimowali nawzajem dając Europie Arcysztukę.
Pozdrawiam
Andrzej Radwan
Witaj Andrzeju.
UsuńWie tyle,co mu Wujcio Google wyjaśni.
Co do wpisu,pełna zgoda.
Pozdrawiam serdecznie.
@Andrzej Radwan
UsuńNigdzie nie utożsamiałem mecenatu z dotowaniem instytucji kulturalnych, zauważyłem jedynie, że bez tego drugiego dostęp przeciętnego śmiertelnika do szeroko pojętej kultury drastycznie się kurczy. A także możliwość uprawiania sztuki wykraczającej poza konwencje rozumiane przez większość odbiorców. W tym, co napisałeś o mecenacie i "kulawych kaczkach" masz rację - prywatny mecenat zawsze polegał na popieraniu sztuki mieszczącej się w kanonie rozumianym lub akceptowanym przez ówczesny establishment. Stąd właśnie kłopoty van Gogha...
Jeżeli zatem w awangardowej sztuce europejskiej (bez tyle zbędnych, co błyszczących wątpliwym światełkiem ozdobników stylu "białego człowieka") następował jakiś rozwój, to pomimo warunków w jakich przychodziło żyć artystom, a nie dzięki nim.
Antydogmatyk
Dziwnie argumentujesz.Antydogmatyku.Van Gogh,teraz Beksiński w obronie ..czego właściwie?Walorów "Adoracji"?Czy słuszności eksponowania tego odgrzewanego,sparciałego kotleta?
UsuńPorównajmy może drogę twórczą Beksińskiego i jego rozwój z tym,co przez 20 lat zdziałał JM?To jest tkwienie w miejscu- krążenie wokół tych samych stałych :WC i prowincjonalnego sex shopu szokującego panią aptekarzową.Nie rozumiem Twojego wywodu.Czego Ty właściwie chcesz dowodzić na korzyść tej mizerii "Adoracji" posiłkując się artystyczną pierwsza ligą?
W Twojej opinii "Adoracja" to wartościowe dzieło,czy też może trzeba je pokazywać,bo trzeba pokazywać w galeriach wszystko, niezależnie od wartości artystycznej?
Pozdrawiam
Radwan
Nie napisałem w tym wątku ani słowa o "Adoracji". Nie rozpatruję też performance w kategoriach "słuszności", czy "niesłuszności", bo nie ma to sensu. Podobnie rzecz ma się z "wartościowością" dzieła, w którym tworzywem jest ciało artysty - niby jak mam je oceniać? Przyznając jakieś noty?
UsuńAle odbiegłem od tematu głównego, którym nie jest "Adoracja". Otóż sztuka awangardowa często posiłkuje się/ posiłkowała/ tym co "sparciałe", nieestetyczne, wzbudzające odrazę, wywołujące wstrząs aby coś przekazać. Ten przekaz niekoniecznie podoba się establishmentowi (niekoniecznie jest przezeń nawet rozumiany), dlatego bez wsparcia finansowego (mecenatu, obojętnie z jakiego źródła) nie ma co liczyć na rozwój sztuki.
Beksiński? Udało mu się odnaleźć złoty środek między własnymi zainteresowaniami i adoracją tłumów. Szczęściarz był z niego. Nie każdy ma (miał) tyle szczęścia...
Antydogmatyk
" Ten przekaz niekoniecznie podoba się establishmentowi (niekoniecznie jest przezeń nawet rozumiany), dlatego bez wsparcia finansowego (mecenatu, obojętnie z jakiego źródła) nie ma co liczyć na rozwój sztuki"
UsuńTo nie ma sensu,co piszesz.Mecenat ma wspierać każde g. z etykietką "awangarda" w nadziei,że w w końcu znajdzie jakiś brylant w hektolitrach fekaliów???Sztuka hodowlana???
To jest nonsens.O mecenat walczy się już w koszulce lidera i nigdy nie będzie inaczej.Sponsorowanie "sztuki",nie tego konkretnego talentu, daje w efekcie "ściślejszą więź z nasturcjami",czyli gówno na ścianie,kibel w galerii i "ślady wydarzenia artystycznego",do których to śladów należy natychmiast zawezwać sprzątaczkę.
Talent sobie poradzi,osądzi go czas.Pamiętasz np.na ile lat zapomniano
Pięknego Santiego?Jak długo Bruegel był malarzem "chłopskim"?
Mecenat to czynnik wieloznaczny,kreował,zabijał i wskrzeszał ,ale nigdy nie inwestował w brojlery i póki tak było nie wystarczyło nasrać do słoika,żeby dostać bilet na Parnas..
Radwan
.
Ależ ja właśnie o tym pisałem - prywatny mecenat promuje losowo tak zwanych liderów, zapominając o artystach takich jak van Gogh, których musi żywić rodzina/ o ile ją mają/. Mecenat równie często jak wielkich artystów hołubi też "malarzy włosów łonowych" (wiesz o kim mówię?), którzy niewątpliwie mają świetnie opanowany warsztat. Kluczem jest schlebianie czyjemuś prywatnemu gustowi i jedynie od tego gustu zależy, czy ktoś utalentowany dostanie się na czołówki gazet, czy - jak mawiasz - utonie w fekaliach.
UsuńDoskonale przypominam sobie też choćby losy "porewolucyjnej" radzieckiej awangardy żeby nie mieć złudzeń również co do państwowego mecenatu w chwili, gdy idea służenia utylitarnym celom (może to być idea budowy nowego człowieka, ale również np. zaspokajania potrzeb estetyczno-kulturowych nieprzejednanego tępiciela fekaliów) zatriumfuje nad ideą wspierania sztuki, choćby najbardziej awangardowej i niezrozumiałej dla większości.
Skoro tak lubisz generalizować, porównaj co generalnie reprezentował sobą film polski przed 1989 rokiem i po...
Czyżby ten tworzony w przed-hiperkomercyjnym okresie komunizmu to głównie fekalia i brojlery, a ten po był już wielką sztuką?
Antydogmatyk
Kilka postów wyżej szanowny Antydogmatyk zwrócił uwagę, że sztuka może obejść się bez dopełnienia " białego człowieka" . Jednakże wyraźnie można rozgraniczyć sztukę białego człowieka i sztukę człowieka nie białego, przynajmniej w malarstwie.
UsuńBo to właśnie biały człowiek wymyślił perspektywę w malarstwie. To jest fakt i nie ma tu nic z jakiegokolwiek rasizmu. Pewnie trochę zadziornie ale prawdziwie. Określenie "malarstwo białego człowieka" ma sens i ewentualne bicie politpoprawnej propagandy nic by tu nie zmieniło
Aborygeni mogliby się chwalić się za to "bumerangiem czarnego człowieka" i OK.
Czyżby? Rozgranicz modernistyczną, "zachodnią" architekturę od japońszczyzny, mającą na tę architekturę olbrzymi wpływ/ to nie żart/. Jeśli chodzi o malarstwo, już od końca XIX wieku na sposób malowania białego człowieka znaczny wpływ miała sztuka ludów "prymitywnych".
UsuńAle pomijając te kwestie, zupełnie nie o to mi chodziło w zwróceniu uwagi na dopełnienie...
Antydogmatyk
Ci, którzy protestują przeciw wystawianiu za publiczne pieniądze takich "sztuk" mają jak najbardziej do tego prawo - w końcu za ich pieniądze w/w "sztuki" się dzieją. Ci którzy chcą taką "sztukę" oglądać mają do tego identycznie takie samo prawo, bo ich podatki również na to idą.
OdpowiedzUsuńI jak to pogodzić ? A chyba bardzo prosto. Niech to będzie prywatne i już.
Dopóki nie jest, to będą trwały takie dyskusje.
Jeżeli ktoś z szanownych pionierów postępu wszelakiego czuje nieodpartą potrzebę obcowania ze "sztukami" jak ta CSW to życzyłbym sobie, żeby nie robił tego za moje pieniądze i tyle w temacie.
Podobne podejście generalnie (podkreślam "generalnie") można by rozciągnąć na in vitro, aborcje, itd.
A tak na marginesie, jeżeli ten krucyfiks był średniowieczny i własnością MN, znaczy jest eksponatem muzealnym to wolno go tak sobie dotykać?
Pamiętam, że w muzeach nie wolno dotykać zabytków, a ten można?
"Niech to będzie prywatne i już."
UsuńBardzo rozsądne podejście.
Ministra Zdrojewskiego strącić na bruk ?!!!
UsuńCzemu nie?
Z tym, że dopóki prywatne nie jest, naigrywanie się z moich przekonań religijnych w imię "sztuki", za moje pieniądze jest skandalem i po drugie nie ma zgody na takie niszczenie eksponatów muzealnych, tu akurat nawet wojujący ateista powinien się zgodzić się z żarliwym religijnie katolikiem.
UsuńA można by też zastanowić się nad strąceniem na bruk całego Ministerstwa... .
Szanowny AS.
OdpowiedzUsuńMolestowany przez "artystę" krucyfiks jest średniowiecznym zabytkiem i pochodzi zbiorów Muzeum Narodowego.
Skorupki garnka dotknąć nie można i słusznie,bo to eksponat muzealny.
Molestowany przez "artystę" krucyfiks jest średniowiecznym zabytkiem i pochodzi ze zbiorów Muzeum Narodowego.
Nawet bez uwzględnienia ewidentnego w tym przypadku naigrywania się z przekonań religijnych chrześcijan,to teoretycznie powinno się z nim obchodzić jak z każdym eksponatem muzealnym.
Ale w tym "dziwnym,nieszczęśliwym kraju",gdy ma się papiery na "artystę",to jak widać wszystko można.
Pozdrawiam.