W
37 numerze Najwyższego Czasu Barnim Regalica wyjaśnia, że patriarcha jest w
istocie funkcjonariuszem imperialistycznego państwa i byłym współpracownikiem
KGB. Podpisujący akt pojednania ze strony polskiej arcybiskup Michalik działał
jako funkcjonariusz międzynarodowego związku wyznaniowego z siedzibą w
Watykanie, mającego własną hierarchię, cele, oraz interesy. Realizując cele
Kościoła poświęcono interesy Polski, która jest nieformalnym kondominium
rosyjsko-niemieckim. Pojednanie jest wyłącznie propagandowym zabiegiem mającym
w oczach katolickiej większości usprawiedliwić utratę suwerenności i potencjału
przemysłowego i obronnego.
Zaś
w tym samym numerze Stanisław Michalkiewicz polemizując z innym autorem
roztropnie zauważa: „My, dajmy na to, przekonani przez prof. Wielomskiego
uwierzylibyśmy, że chodzi o pojednanie „z Cerkwią”, a tymczasem Rosjanie
mogliby myśleć, że zwyczajnie chodzi o otwarcie na KGB.”
W
sferze religijnej oceniłbym pojednanie pozytywnie. Lepiej jest jeśli katolicy i
prawosławni żyją w pokoju, niż toczą wojny i mordują sie nawzajem, jak to
bywało w przeszłości. Mamy też wspólny cel – przeciwstawienie się ofensywie
lewactwa. Pojednanie może natomiast zaszkodzić Kościołowi Smoleńskiemu, godząc
w fundamenty jego teologii, sycącej się nienawiścią polsko-rosyjską.
Bardziej
złożona jest ocena polityczna – czy istotnie poświęcono interesy Polski?
Zgadzam się, że Polska nie jest suwerenna i że patriarcha był także
wysłannikiem imperium rosyjskiego. Polska nie jest suwerenna z powodu swojej
słabości politycznej, militarnej, ekonomicznej, demograficznej, edukacyjnej i
kulturowej. Teoretycznie osłonę zapewnia nam przynależność do UE i NATO, ale
już dziś widać, że naprawdę liczą się długofalowe interesy mocarstw. Nasza
sytuacja geopolityczna generalnie nie zmieniła się w stosunku do okresu tuż
przed rozbiorami i przed 1939 rokiem. Sąsiadujemy z dwoma mocarstwami: Rosją i
Niemcami (dawniej Prusami i Austrią). Jesteśmy słabi i sąsiadujemy z
agresywnymi mocarstwami. Czy czas na napinanie muskułów i wymachiwanie
szabelką? Czy uratują nas egzotyczne sojusze? Historia jasno odpowiedziała na
te pytanie. Brak rozwagi kończy się klęską i rozbiorami. Sytuację porównałbym
do Królestwa Kongresowego na początku XIX wieku przed Powstaniem listopadowym.
Nie czas na kolejne akty martyrologii, ale na rozważną współpracę z potężnymi
sąsiadami, równolegle z pełną determinacji odbudową naszej siły.
W
polityce współpraca nie oznacza pełnego miłości i zaufania oddania się. Normalne jest to, że sojusznicy w pewnych
zakresach mają sprzeczne interesy i rywalizują ze sobą. Rosji zależy na pełnym
podporządkowaniu Polski, Ukrainy i innych krajów Europy Środkowej, na monopolu
energetycznym i wysokich cenach energii, Niemcom zależy na pełnej unifikacji w
ramach UE, także walutowej i podatkowej i odzyskaniu naszych ziem zachodnich – nam niekoniecznie. Ale lepsze jest oficjalne
pojednanie i współpraca ekonomiczna, niż wrogie prowokacje i embarga handlowe,
które jeszcze niedawno się zdarzały. Rosja to nie jest papierowy tygrys.
Krnąbrna Gruzja utraciła dwie kluczowe prowincje, zaś sojusznicza Armenia
zdołała odbić Górny Karabach przy dyskretnym wsparciu imperium. Nie możemy poważnie liczyć na egzotyczny
sojusz z USA. Amerykanie sprzedali nas w 1945 roku, a i ostatnio odwrócili się
do Europy Środkowej czarnym tyłem. USA / Izrael starają się Polskę skłócić z
sąsiadami, wykorzystać jako mięso armatnie i wyłudzić wielomiliardowe
odszkodowanie za Holocaust. Tym niemniej warto rozważnie współpracować ze
Stanami Zjednoczonymi, to wzmacnia naszą pozycję negocjacyjną wobec Rosji i
Niemiec.
Co
rozumiem przez pojednanie? Podstawą jest przyznanie się przez Niemcy i Rosję do
zbrodni i przeprosiny. Ukraina na razie daleko jest od takiej deklaracji,
kwitnie kult banderowskich oprawców. Litwini nie tylko nie przepraszają za
zbrodnie, ale nasilają bestialskie prześladowania Polaków. Pojednanie pomiędzy zwykłymi
Polakami i Rosjanami właściwie nie jest potrzebne, przy bezpośrednim kontakcie wzajemna
sympatia jest czymś naturalnym. Prości
ludzie zgodnie ze zdrowym rozsądkiem wolą współpracę i nie chcą konfliktów. Pożyteczne
byłoby natomiast pojednanie pomiędzy histerycznie nienawidzącymi się nawzajem
nacjonalistycznymi elitami. Jeśli strona rosyjska podjęła taką inicjatywę,
zamiast nasilania agresji, to znaczy, że długofalowo zaczęli oceniać współpracę
z Polską jako bardziej korzystną, niż konflikt. Z kolei Polska powinna mieć plan B – w przypadku
ostatecznego bankructwa i degeneracji UE, zalewanej przez ludy afrykańskie,
powinniśmy mieć możliwość sojuszu z Rosją.
Zdajemy
sobie sprawę z niedoskonałości polskich elit politycznych – ich niskiego
poziomu edukacyjnego, moralnego i kulturalnego.
Zdajemy sobie sprawę z naszpikowania tych elit agentami wpływu Niemiec,
Rosji i USA/Izraela. Realizacja sensownej polityki zagranicznej w związku z tym
jest na razie utrudniona. Optymalny byłby odpowiednio zrównoważony miks agentów tych państw w
naszych władzach i wykorzystywanie przez Polskę różnic interesów i
konfliktów tych mocarstw.
Nieocenioną
rolę odegrały tu dziewczęta z Pussy Riots, przyczyniając się do ochłodzenia
stosunków rosyjsko-niemieckich. Aby to uczcić powinniśmy nazwać imieniem ich
zespołu jakieś rondo w Warszawie, np. rondo Dżochara Dudajewa przemianować na „Wściekła
Pipa”. Rosjanie by się nie połapali o co chodzi i znowu bylibyśmy górą.
Dibeliusie! Co do pierwszych 3 akapitów zgoda. W kwestii bratania się zachowam powściągliwość. Głównym problemem Rosji jest jej sowieckość. Czy zatem bratamy się jako narody sowieckie? Nie było w tym pojednaniu mowy o odrzuceniu tej ideologii,o jej zbrodniach wobec obu narodów, o rezygnacji z agresji, o tym co nas łączy, a co połączyć nie może. Nie mogło być mowy bo Rosja jest okupowana przez następców bolszewików, a Polska jest ich strefą wpływów. Ich cele są inne. I jednoznacznie antyreligijne. Cyryl służy władzy sowieckiej, a ta jest złem. Nie jest żadnym Konradem Wallenrodem.
OdpowiedzUsuńDlatego błędem jest pojednanie na zasadach, które służą putinowskiej propagandzie. Tej samej, która permanentnie fałszuje historię, która używa jej do podżegania do nienawiści (chociażby przez ustanowienie święta państwowego w rocznicę odbicia Kremla z rąk Polaków), która grozi Polakom wojną od strony Królewca i inne prowokacje, o których piszesz.
Jeżeli władza sowiecka wydelegowała cerkiew do pojednania to należało to do pojednania wykorzystać.
Marku,
UsuńNie jest dla mnie istotne, czy rządzący Rosją są następcami carów, czy bolszewików, ważne są ich działania. W efekcie tych działań współczesna Rosja jest bardziej kontynuacją Rosji carskiej, niż sowieckiej. Putin stawia na wspópracę z Cerkwią, a Cerkiew i w dawnej Rosji była ściśle podporządkowana państwu.
Nie oceniam negatywnie obecnego systemu władzy w Rosji, który określasz jako sowiecki. Moim zdaniem niewiele różni się od demokracji europejskiej, może doborem metod - ale w obu wypadkach efekt jest ten sam: partie systemowe utrzymują się przy władzy, a wybory są w rzeczywistości fikcją.
Pojednanie traktuję jako działanie polityczne, a nie emocjonalne i zawarte w nim patriotyczno-historyczne ornamenty nie są istotne. Pozytywny dla mnie jest sam fakt pojednania, bo zamiast niego mogłoby być np. zamknięcie granicy z Rosją i incydenty graniczne.
To nie Rosja jest bardziej demokratyczna tylko UE jest coraz bardziej bolszewicka. Ideologia, którą narzucają nam oba te systemy jest totalitarna i wroga nie tylko Polakom i Rosjanom, nie tylko katolikom i prawosławnym. W obu demokracja jest parawanem, a wyboru można dokonać w sposób jedynie właściwy, czyli zły lub gorszy: Miedwiediew i Putin, Sarkozy i Hollande, Kaczyński i Komorowski. W obu działa polityczna poprawność i nie sposób rozstrzygnąć, w której mutacji gorsza. W obu zwalczana jest wolność jednostki. W obu doprowadzono do upadku tradycyjne wartości. W obu systemach mamy krach demograficzny i finansowy.
UsuńPatriotyczno-historyczne ornamenty i pozytywny sam fakt pojednania. Załamałeś mnie. Nie dalej jak w czerwcu jednali się z nami w Warszawie wysłani przez swoje służby specjalne rosyjscy kibice. Zresztą przy przychylności władz namiestnikowskich i czujnym okiem wysłanym z Kremla. W ramach pojednania przypominali o 1612r. Tym "ornamentem" sowieci mobilizują Rosjan do nienawiści do Polaków. Obecnie jednamy się na gruncie religijnym (było jeszcze pojednanie w bólu po 10 IV - pozostawię bez komentarza) ale - jak czytam w internecie - list odczytany zostanie w Polsce ale nie w Rosji. Widocznie to propaganda skierowana do nas. Rosjanie mają pranie mózgu wg innego programu.
Z pierwszym akapitem całkowicie się zgadzam. Tylko wyciągam inne wnioski i zajmuję inne stanowisko. Akceptuję (choć niechętnie) realnie istniejące państwo pomimo jego niedoskonałości. Innego nie ma i nie widzę szans na jego utworzenie. Walkę o większą wolność można realnie prowadzić tylko w ramach istniejących mechanizmów politycznych i toczy się ona w Rosji i w Polsce - np. walka o wolność mediów katolickich w Polsce. Przeciwieństwem akceptacji jest tworzenie lub popieranie kanapowych partyjek i ten etap już przeszedłem.
UsuńOdnośnie treści "pojednania" - dla mnie nie ma ona większego znaczenia. Mogą tam być najpiękniejsze, wymarzone przez nas słowa, a któregoś dnia wojska rosyjskie dostaną rozkaz ataku i opanowanie Polski zajmie im pewnie parę godzin. W sytuacji dysproporcji sił i uzależnienia energetycznego od Rosji wszelkie formy polepszenia relacji między naszymi państwami są dla Polski korzystne.
O wiele ważniejsze jest dla nas obniżenie cen płaconych za gaz niż piękne słowa.
Odnośnie obchodów 1612 r. w Rosji - mnie to tylko pochlebia. Choć źle się skończyła, była to jedyna skuteczna ofensywa przeprowadzona przez Polskę. Niech Rosjanie pamiętają, który naród zdołał na kilka lat opanować Moskwę.
Walka o większą wolność w demokracji sterowanej przez służby to piękna idea. Na pewno to możemy sobie popisać do siebie w internecie. Być może tylko dlatego by można było monitorować społeczeństwo i by dać mu pewien zakres wolności na tym etapie budowania lepszego jutra.
UsuńCo do ataku Polski przez Rosję to jest to militarnie możliwe ale nieskuteczne politycznie i ekonomicznie. Niemcy "obroniliby" część Polski a bilans kosztów okupacji i haraczu nie zrównałby się z dochodami Gazpromu. A, że Rosjanie chętnie pójdą nas wyzwalać jak w 1919, 1920, 1939, 1943, to nie mam wątpliwości i dlatego ważny jest kontekst pamięci historycznej w takim pojednaniu. Na razie jednoczy nas wspólny wróg obu narodów sowiecka Rosja pod przywództwem Putina (prawdopodobnie równie marionetkowym jak w wypadku Sarkozyego czy Komorowskiego), ale nie mam wiedzy czy w Rosji jest tego świadomość. U nas w każdym razie nie, a "pojednanie" o tym nie wspomina.
Obchody 1612r. mi nie pochlebiają z tego samego względu co oderwanie połowy Ukrainy przez Chmielnickiego. I jedni i drudzy trafili pod but mentalnie urobionych przez Tatarów kniaziów rosyjskich. Ich prawdziwe elity zginęły w walce z Tatarami albo zostały wyrżnięte. Kolejne wyżynanie elit Rosjanie zawdzięczają bolszewikom. Te same ręce dopadły wkrótce i nasze elity To też powód do pojednania.
Właśnie taką politykę powinniśmy prowadzić, aby Rosji bardziej opłacało się z nami współpracować, niż atakować - oczywiście maksymalnie przy tym dbając o nasze interesy. Zgadzam się, że Rosja to cywilizacja euroazjatycka, a nie europejska. Ale dało to Rosji przewagę polityczną i militarną - to oni zbudowali imperium, a nie my. Nie demonizowałbym Putina - Rosjanie, zgodnie ze swoją euroazjatycką naturą popierają takiego właśnie prezydenta. Musimy to uszanować, chociaż Polsce odpowiadałby bardziej liberalny i mniej twardy przywódca Rosji. W porównaniu z Putinem wielu carów było o wiele bardziej srogich, wymordowali setki tysięcy ludzi.
UsuńOczywiście, że zgoda buduje, ale spróbuj to wytłumaczyć elitom władzy rosyjskiej. Gdyby umieli zarządzać inaczej niż poprzez wasalizację i eksploatację to Syberia byłaby zagospodarowana i zaludniona.
UsuńPozdrawiam,
Marek
Rosja ma swoje silne i słabe strony, ale to my musimy się dostosować. Chociaż obydwaj pragnęlibyśmy, aby było inaczej.
UsuńPozdrawiam
Rozsądnie myslisz..czyli co? Dibelius do rzadu, Dibelius do rządu!!! ??:)))
OdpowiedzUsuńDzięki, bardzo mi miło. Żeby tylko prezydent Komorowski nie dowiedział się o tym planie, bo może się wkurwić.
Usuńhttp://vimeo.com/44107263#at=0
UsuńCzcigodny Dibeliusie
OdpowiedzUsuńJest dla mnie oczywistością że powinniśmy postawić na przeczekanie i pracę organiczną. Czyli robić swoje na arenie gospodarczej, zapomnieć o idiotyzmach pokroju "polityki jagiellońskiej" ignorującej fakt że chyba nigdzie nie nienawidzą nas bardziej niż na Litwie i Zachodniej Ukrainie. Bo polskie "postszlachciury" są głupie niczym but w porównaniu z czeskimi "kramarzami" czy fińskimi "drwalami" którzy w dziewiętnastym wieku dali koncert pragmatycznej dbałości o swoje kraje. Bo cała sztuka polega na doczekaniu bez wielkich strat własnych aż Turcy staną sie w Niemczech większością a Chiny amputują Rosji Syberię. I jak w koszarowym wierszyku okaże się że "Stait statuja sawsiem biez ch***".
Pozdrawiam serdecznie.
Czcigodny Stary Niedźwiedziu,
UsuńJesteśmy zgodni co do priorytetu pracy organicznej. Polityki jagiellońskiej - lub habsburskiej - nie odrzucam, ale powinna mieć formę wzajemnego wspierania się różnych państw Europy Środkowej, bez niepotrzebnego drażnienia mocarstw. A na pewno bez megalomańskiego zadzierania nosa przez Polaków. Odnośnie upadku Niemiec lub Rosji. Nie dzielmy skóry na Niedźwiedziu. Np. w Niemczech coraz większe poparcie ma nacjonalistyczna NPD, a wiadomo, że jest kierowana i inspirowana przez agentów służb państwowych. Wystarczy, że kanclerz Niemiec naciśnie zielony guzik dla NPD...
Serdecznie pozdrawiam
Drogi Dibeliusie
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że przytulanie się do jednego czy drugiego sąsiada (zwane sojuszem) skończą się w najlepszym wypadku jedynie wykorzystaniem naszego państwa i jego porzuceniem (ew. wchłonięciem), gdy stanie się bezwartościowe.
Liczenie na polityczne elity jest zbyt optymistyczne, gdyż moim zdaniem aktualny układ różni je jedynie tym, czy przeżegnają się, czy też nie przed przystąpieniem do konsumpcji dóbr z koryta.
Sądzę, że jedynym wyjściem jest budowanie społeczeństwa ludzi odpowiedzialnych i żądających odpowiedzialności od tych, którym powierzyli swoją reprezentację. Odpowiedzialność to umiejętność brania sprawy w swoje ręce. Tymczasem wciąż rozwija się podział na lud i władzę/pretendującą do władzy opozycję i moda na bierność.
Z dwojga złego wolę sojusz z Niemcami, gdyż są mi bliscy z wielu osobistych powodów, także mentalnie i cywilizacyjnie. W przeciwieństwie do Rosji. Ale to wybór z dwojga ZŁEGO.
Nie wiem, czy Polsce wystarczy czasu danej nam sporej części niepodległości, by zorganizować ludzi w sprawne państwo. Sądzę, że nie i dalsze pokolenia będą mogły wykazać się tym, co Polacy potrafią czynić najpiękniej: walczyć w konspiracji o niepodległość, by potem odzyskaną zmarnotrawić w najbardziej podły i prostacki sposób.
Drogi Celsusie,
UsuńZgadzam się z twoją krytyczną uwagą o sojuszu. Sojusz tylko w ostateczności. Na razie nie mamy takiego problemu jak w 1939 r - sojusz z Niemcami, czy przeciwko Niemcom. Dopóki można, lepiej konstruktywnie współpracować z mocarstwami, ale zachowując dystans.
Twoja koncepcja uzdrowienia sytuacji w Polsce - budowa społeczeństwa odpowiedzialnego jest piękna, ale moim zdaniem nierealna. Owszem - trzeba na każdym kroku o to walczyć, ale nadzieje na poprawę wiązałbym ze stopniową poprawą jakości naszych elit. Przodkami lordów, książąt i królów bywali na ogół jacyś przebojowi bandyci z maczugą.
Oby nie spełniła się wizja z twojego ostatniego akapitu!
Jeszcze parę lat temu podzielałem podobną do Twojej wizję. Miałem nadzieję, że zwolennicy "zuchwałej prywatyzacji" zapchają w końcu kieszenie, a ludzie poprzedniego systemu, czy to wywodzący się z aparatu partyjnego, czy w końcu ze służb po iluś tam latach zechcą odpocząć, przejdą na emeryturę i przekażą kierownictwo państwa w ręce demokratycznych struktur. Nadzieja ta okazała się być naiwna. Widać to po mentalności młodych polityków. A ostatnia afera wykreowała na bohatera mediów nie jakiegoś starego esbeka, czy pułkownika w ciemnych okularach, tylko młodego faceta, który komuny z racji wieku nie może pamiętać. Uważam, że Polska pozbawiona normalnych, demokratycznych form sprawowania i kontroli władzy, a dryfująca w stronę ustroju zwanego oligarchią medialną (w polskim wydaniu z dodatkiem populizmu i socjalizmu) skazana jest na rozdrapanie. Nie wiem czy dojdzie do faktycznego rozbioru, bo przecież dla picu można pozwolić, by ludek śpiewał i grał sobie co chce, a za naukę niemieckiego słono zapłacił (zamiast go germanizować na siłę)- bo prawdziwa niepodległość to zdolność państwa do autokreacji, a nie śpiewanie lub świętowanie tego czy owego. Może tak, a może nie. W zasadzie nie ma to większego znaczenia.
UsuńDobra na pierwszy rzut oka jest inicjatywa Kukiza, bo godzi w autorytatywne zapędy wodzów partii. Nie jest ani pisowska, ani peowska, tylko szczerze obywatelska. W takich inicjatywach, reprezentujących interes obywateli upatruję resztek szans na normalność, a nie w polaryzacji, która polega na tym, że pisowiec jest patriotą, a każdy inny to leming, platfus, esbecki pomiot i zdrajca Ojczyzny.
Poza może wyjątkową Szwajcarią, ja w żadnym kraju "normalnej" demokracji nie dostrzegam, najwyżej jej rozmywane resztki. Systemy polityczne upodobniają się, a eurosocjalizm pod wodzą Obamy zaczyna pożerać i USA.
UsuńJeśli nazywam kogoś patriotą, to nie jest 100% pochwała. Nieraz patriota może bardziej zaszkodzić, niż oportunista.
Zgadzam się, lecz nie widzę przeciwwskazań, by Polska poszła podobną drogą. Może nie idealnie kopiując szwajcarskie wzorce, ale przynajmniej wprowadzając instytucje gwarantujące realny wpływ obywateli na życie własnego państwa. Aktualnie istniejące partie polityczne są temu przeciwne, toteż nie dostrzegam w polaryzacji (opowiedzeniu się za PO lub którakolwiek z tzw. partii systemowych lub za PiS) jakiejkolwiek alternatywy.
UsuńSzansę widzę w oddolnych inicjatywach ludzi mogących skupić wokół siebie część obywateli zainteresowanych życiem politycznym i jakąkolwiek inną zmianą poza dopchaniem się do koryta. Szansę tę widzę bardzo marnie, toteż spodziewam się raczej powolnej korozji systemu państwa. Jako przeciwnik socjalizmu obawiam się władzy PiS (partii wodzowskiej nie mniej niż PO) wraz z ciągnącym się za nim ogonem niezadowolonych sierot po gierkowskiej stabilizacji. Czy to będzie Polska szarpana aferami przytulona do Rosji lub Niemiec, czy też jej socjalistyczny odpowiednik rozliczający "salon" za odrzucenie od wpływów, to nie ma dla mnie większego znaczenia. Jakoś ciężko mi uwierzyć, że przedsiębiorcy i wolne zawody nie czują potrzeby posiadania reprezentacji w parlamencie i istnienia partii wcielającej w życie ideały tzw. klasy średniej.
W USA w pewnym sensie coś takiego się udało - ruch Tea Party uzyskał wpływ na jedną z tamtejszych partii systemowych. Na pewno warto cierpliwie działać w opozycji do partii systemowych, ale także wewnątrz partii systemowych. Kilka lat to może być za mało na jakiekolwiek pozytywne efekty.
UsuńNie tak dawno - jednałem się z prawosławnymi - 3 litry poszło...:)
OdpowiedzUsuńPodziwiam Twoje zaangażowanie ekumeniczne. Niewielu misjonarzy mogłoby dokonać tak zacnego dzieła :)
Usuń