Rozdział 1
Oberszturmfirer LSS Mariolka z ulgą usłyszała dźwięk
budzika. Jak zwykle męczył ją koszmarny sen, w którym porywał ją i więził
obleśny heteroseksualny starzec. Podeszła do okna w lokalu, który odziedziczyła
po mamusiach i którym samotnie mieszkała. Był piękny wrześniowy poranek roku
2050. Mieszkanie było małe, na trzecim piętrze bloku przy ul. Działacza
Gejońskiego Juliana Tuwima, ale mieściło się w centrum Biedron City. Mariolka z
uczuciem dumy i wierności spojrzała na widoczny w oddali, oświetlony
promieniami wschodzącego słońca gigantyczny posąg bogini lesbonek Sroddy,
dominujący nad miastem. Po przejęciu władzy przez Sojusz LGBT wszystkie
wieżowce zostały zburzone jako symbole ucisku i dominacji fallicznej, zachowano
tylko najwyższy budynek, jednak kunsztem gejońskich i lesbońskich architektów
rozbudowano go i zamieniono w masywną figurę
Sroddy.
No, ale czas na obowiązki poranne. Dziewczyna zabrała się do
forsownej gimnastyki porannej. Nie przeszkadzało jej, że jest naga. Wykonywała
rutynowe skłony, brzuszki, pompki, aż się spociła. Na koniec podeszła do
lustra. Z satysfakcją spojrzała na swoje odbicie – średniego wzrostu szatynka,
zielone oczy, szczupłe, sprężyste ciało, idealnie płaski brzuch. Może mogłaby
mieć większe piersi, ale wtedy nie trzymałyby się tak dobrze bez stanika.
Kontemplację przed lustrem przerwały przybliżające się
łomoty i krzyki dochodzące z klatki schodowej. Nie zaniepokoiły Mariolki,
założyła tylko kusy szlafroczek. Po chwili ktoś zaczął walić w jej drzwi
wejściowe. Otworzyła i w ostatniej chwili zrobiła unik. Jakaś dziwna postać
wpadła do środka, potknęła się, zrobiła przewrót w przód, po chwili podniosła
się i odwróciła.
– Kaziutek, nie świruj.
Kurduplasty, nieogolony mężczyzna uśmiechnął się radośnie,
prezentując ubytek obu górnych jedynek.
– Pani Oberszturmfirer, melduje się Gejownik Bloku.
– Dobra, sprawdzaj, tylko szybko i spadaj.
Gejownicy pełnili ważną funkcję w systemie społecznym –
stali na straży czystości homoseksualnej w miejscach zamieszkania. Nawet
oficerowie LSS i GSS musieli poddawać się tej kontroli. Znalezienie się osoby
przeciwnej płci w mieszkaniu prywatnym stanowiłby przestępstwo przeciwko
czystości płci. Kaziutek sprawnie przejrzał wszystkie pomieszczenia, odmeldował
się i wyruszył na klatkę schodową, aby kontynuować swoją misję.
Mariolka przez chwilę pomyślała, co czekałoby winnych
przestępstwa heteryzmu. Odizolowanie od cywilizowanego społeczeństwa. Heterycy
to niższy gatunek, pośredni pomiędzy ludźmi i zwierzętami. Fizycznie podobni do
ludzi, ale uprawiają seks w odrażający sposób i rozmnażają się jak zwierzęta.
Skrajni przywódcy LGBT opowiadali się za fizyczną likwidacją heteryków, jednak
umiarkowana większość zrealizowała plan izolowania niższego gatunku. Są podobni
zwierzętom, więc niech mieszkają razem ze zwierzętami. ZOO w Biedron City
zostało rozbudowane i objęło całą dzielnicę Pragę Północ. Wyłączona z tego
obszaru jest tylko arteria komunikacyjna Alei Solidarności
Lesbońsko-Gejońskiej. Heterycy przechodzą nad Aleją po kładce na wysokości
dawnej katedry św. Floriana. Katedry zamkniętej tak jak inne miejsca dawnego
faszystowsko-seksistowskiego kultu i przy okazji pozbawionej fallicznych wież.
Mieszkają stłoczeni w budynkach, a raczej ruderach w nowej części ZOO.
Bardziej krnąbrnych lub winnych dodatkowych przestępstw zamyka się w klatkach w
historycznej części ogrodu zoologicznego, pomiędzy zwierzętami. Mariolka
pomyślała, że w sumie lubi ZOO. Kiedy była dziewczynką, mamusie zabierały ją na
zwiedzanie. Przypomniała sobie, że lubiła zakładać koronkowe majteczki. Przy
wybiegu z heterykami schylała się, aby poprawić sobie sandałki. Nie rozumiała
wtedy, dlaczego z krzykiem rzucali się na kraty, a rozgniewane mamusie
pospiesznie odciągały ją w stronę pawilonu z rybami. Już nigdy nie pójdzie z
mamusiami na spacer. Łzy zakręciły się przez chwilę w pięknych, zielonych
oczach. Pozostaje samotna, bo nie chce, aby powtórzyło się nieszczęście.
Pozostaje jej służba w LSS i oczekiwanie na zemstę.
Rozdział 2
Główny Urząd LSS mieścił się o parę kroków od ulicy Tuwima,
w kompleksie przy Placu Powstańców Lesbońsko-Gejońskich. Mariolka zastanawiała
się, czy spowodowała to świadoma decyzja, czy ironia losu – w czasach rządów
faszystowskich w gmachu mieścił się hotel zwany „Domem Chłopa”. Obecnie
„chłopi” mogli znajdować się tam jedynie w celach więziennych i w izbach
tortur, w wielopiętrowych podziemiach. W okolicy roiło się od patroli GSS w mundurach
niebiesko-tęczowych i LSS – fioletowo-tęczowych. Żołnierze GSS i LSS ubrani
byli w spodnie, natomiast oficerowie obu formacji w spodnie lub spódnice,
zależnie od osobistych preferencji. Mariolka nosiła spódnicę, do tego jasne rajstopy i pantofelki. Nieco
kontrastował z tym czarny pasek z kaburą służbowego glocka. W porównaniu z
żołnierkami z patroli – w hełmach, ciężkich butach, z karabinami czuła się
leciutka, prawie rozebrana. Dziewczyny wyglądały jednak sympatycznie i
dziarsko. Oberszturmfirer uśmiechała się i gorliwie odpowiadała na saluty.
Cywilni przechodnie nie uśmiechali się na widok oficera, schodzili na bok,
starali się patrzeć w inną stronę – trupia czaszka w kolorze różowym na czapce budziła respekt.
Przy wejściu do gmachu wartowniczki, rutynowa kontrola -
pierwsza bramka identyfikująca mikrochip wstrzyknięty pod skórę ramienia, druga
bramka skanująca oko. Na początek w dużej sali na parterze nudna odprawa w
sprawie zwalczania pedofilii. Mariolka miała wrażenie, że prowadząca zebranie lekko
garbata szturmbanfirer Karolina sama była ofiarą tego zjawiska. Rzygać jej się
chciało od kolejnego sztampowego przemówienia prezentującego jedynie słuszną i
politycznie poprawną linię władz. – Zachować czujność, współpracować z
ludnością cywilną, ujawniać wszystkie przypadki, zaostrzyć ochronę szkół,
przedszkoli i skupisk młodzieży. Szturmbanfirer jak zwykle mówiła o zwalczaniu
objawów, ani słowem nie wspominając o przyczynach. Obecne na sali lesbonki
dobrze zdawały sobie sprawę, że publiczne wypowiedzenie prawdy uznane zostałoby
za faszyzm i przestępstwo. Prawda była taka, że zdecydowana większość
lesbońskich i gejońskich rodzin z odpowiedzialnością i troskliwością odnosiła
się do dzieci swoich i cudzych - pedofilia była dla nich czymś nie do pomyślenia.
Odpowiedzialne za ponad 99% przypadków pedofilii były ukochane i preferowane
przez rządzący Sojusz, najbardziej postępowe mniejszości seksualne – kanibale i
nekrofile. Nie wystarczało im, że konstytucja gwarantowała im prawo do ciał
wszystkich obywateli po skorzystaniu przez tychże z prawa (ale i obowiązku) do
eutanazji po przekroczeniu 60 roku życia. Jako ideowa oraz świadoma lesbonka
Mariolka od dziecka akceptowała i rozumiała dobrodziejstwo eutanazji, oraz jej
pozytywny wpływ na rozwój państwowego systemu emerytalnego.
Akceptowała ideę, ale niekoniecznie formę. Zabieg ten
odbywał się zgodnie z rytuałem nekro-halal. Sanitariusze kanibali po rozebraniu
i umyciu osoby korzystającej z dobrodziejstwa eutanazji umieszczali ją w
metalowej konstrukcji, następnie przecinali tętnicę udową. Krew odbierana była
do pojemnika na dole, natomiast ciało nie nosiło śladów uszkodzeń mogących
sprawiać dyskomfort nekrofilom, ani substancji trujących mogących zaszkodzić
kanibalom.. Ciało przekazywano następnie przedstawicielom nekrofilów, a po
wykorzystaniu – ponownie kanibalom.
Autorzy tego kompromisu konstytucyjnego uznali go zapewne za
genialne rozwiązanie sprzeczności pomiędzy postępowymi orientacjami
seksualnymi. Mariolka miała jednak swoje zdanie na ten temat. Gdyby to od niej
zależało, rozwaliłaby lewackich autorów konstytucji, razem ze wszystkimi
kanibalami i nekrofilami – najlepiej własnoręcznie. To pierdolone, krwiożercze
bydło nie miało najmniejszego zamiaru do ograniczenia się do ciał po eutanazji.
Porywali lesbonki i gejonów, którzy podpisywali oświadczenie dobrowolnego
oddania się nekrofilom i kanibalom. Oświadczenia takie były uznawane przez
sądy. Tylko kto nie podpisze - kiedy zacznie mu się odcinać kawałki ciała, albo
wyjmować narządy wewnętrzne? Chętnie porywali także dzieci, tym już nie dawali
nic do podpisu, ginęły bez śladu.
Mariolka miała osobiste powody do nienawiści. Nigdy nie
zapomni wydarzenia sprzed lat. Jechała z mamusiami autem, wracały z teatru. Był
letni wieczór, urokliwa ulica Kubusia Puchatka. Auto nagle zatrzymało się,
jakieś ciało leżało na środku ulicy.
Mamusia była na tyle ostrożna, że nie wysiadła z pojazdu i na wszelki
wypadek zablokowała drzwi, zaczęła wzywać policję. Te środki ostrożności
okazały się niewystarczające. Z otwartych włazów kanalizacji, z krzaków, zza
murków wyroił się tłum wrzeszczących zboczeńców i oblepił samochód. Ostry
dźwięk piły spalinowej przecinającej dach auta. Mamusia odblokowała drzwi i
jednocześnie ruszyła samochodem.
– Mariolka, uciekaj, ale już.
W zamieszaniu i ciemnościach szczupłej dziewczynce udało się
prześlizgnąć pomiędzy napastnikami. Dla mamuś nie było ratunku. Widziała, jak
piłą odcięli im górną część czaszek i żywcem wyjadali mózg. Do dzisiaj na
wspomnienie tej chwili bladła i drętwiały jej nogi. Ale będzie twarda,
nadejdzie chwila zemsty.
Rozdział 3
Po odprawie wezwanie do oberszturmbanfirer Margot. Do jej
gabinetu schodziło się kręconymi schodami na pierwszy poziom podziemi. Na
półpiętrze dwie toalety. Oberszturmfirer spojrzała z satysfakcją - obie
oznaczone kółkami. W czasach faszystowsko-seksistowskiej dyskryminacji jedna
byłaby przeznaczona dla mężczyzn. Skorzystała z tej po lewej stronie. Po chwili
wartowniczka wpuściła ją do wielkiego gabinetu oberszturmbanfirer. Mariolka
była jej ulubioną podwładną. Momentami obawiała się, czy ta sympatia nie ma
zbyt osobistego charakteru. Zatrzymała się przed pustym biurkiem. Margot po
chwili wyszła z bocznych drzwi. Chuda, koścista blondynka około czterdziestki.
Lubiła eksponować swoje długie nogi. Nigdy nie wiadomo, w jakim będzie
nastroju. Czasami rozmowna i przymilna, ale częściej rozładowywała na
podwładnych zły humor, czepiała się szczegółów, szukała pretekstu do oskarżeń i
gniewnych tyrad. Mariolka popatrzyła uważnie – dziś chyba w dobrym nastroju.
Oberszturmbanfirer przyszła chyba prosto z izby tortur - miała na sobie fartuch
poplamiony krwią i jakby kawałkami mózgu. Pieczołowicie odwiesiła fartuch do
szafy.
– Mariola, na odprawie szturmbanfirer Karolina przedstawiła
ogólną sytuację na froncie walki z pedofilią, ale wróg zaatakował samo serce
Biedron City. Odkryliśmy, że wykradane są niemowlęta z Inkubatorium.
Mariolka nie musiała udawać szoku. Inkubatorium mieściło się
na ulicy Dobrej, w byłym gmachu biblioteki uniwersyteckiej. Po przejęciu władzy
przez Sojusz LGBT wszystkie książki spalono, bo wszystkie skażone były
treściami faszystowsko-seksistowskimi. W byłym BUW naukowcy lesbońsko-gejońscy
umieścili coś znacznie bardziej pożytecznego. Inkubatory, w których z zarodków z
DNA rodziców rozwijały się niemowlęta – synowie małżeństw gejowskich i córki
małżeństw lesbońskich Kobiety nie musiały już poświęcać swojego czasu, zdrowia,
sylwetki, urody na przymusowe rodzenie dzieci, jak w czasach heteroseksualnego
ucisku. Małżeństwa zazwyczaj odwiedzały swoje maleństwa podczas inkubacji,
przyglądały się przez szybkę, jak dzielnie pływają w inkubatorze, przemawiały
do nich.
– Jak to możliwe, oberszturmbanfirer, Inkubatorium jest
doskonale strzeżone.
– Podejrzewamy spisek na najwyższym szczeblu. Umieszczano
dodatkowe zarodki, po zakończeniu inkubacji na nocnej zmianie niemowlęta te
wywożono nad Wisłę i przekazywano na łódź agentów kanibali. Mamy już kilka osób
w naszych piwnicach, ale nie możemy ustalić, kto był organizatorem. Znamy tylko
numer konta bankowego, na które kanibale przekazywali zapłatę.
– To chyba nie ma problemu.
– Jest problem, bo to zastrzeżony numer w Banku Gejońskim,
nie mamy dostępu. A sprawa jest poufna i politycznie niebezpieczna.
– Faktycznie, oberszturmbanfirer. Nie możemy publicznie
oskarżyć kanibali ani zwierzchników gejońskich.
– Dlatego mam zadanie dla ciebie, Mariola. Spotkasz się z
hauptszturmfirerem Tomaszem z GSS, przekażesz mu numer konta i przekonasz do
przekazania nam danych tej osoby. Podejdź do mapy.
Mariolka ucieszyła się, kilka razy współpracowała już z
hauptszturmfirerem. To doskonały oficer, tylko czasami dziwnie się zachowywał.
Margot stanęła obok Mariolki.
– Tu jest Inkubatorium, a spotkacie się w południe,
niedaleko – w kawiarni Czuły Barbarzyńca.
Oberszturmbanfirer jedną ręka pokazywała lokalizację na
mapie, a drugą ręką dotknęła jej pośladka.
– Sama chyba miałaby ochotę spotkać się ze mną w tej
kawiarni – pomyślała Mariolka i zdecydowanym ruchem odsunęła się.
Margot popatrzyła ze złością.
Rozdział 4
Oberszturmfirer Mariolka z satysfakcją odbyła spacer z Placu
Powstańców Lesbońsko-Gejońskich ulicą Świętego Koła, następnie Tamką i Dobrą. Łagodne,
wrześniowe słońce pieściło twarz. Rozpięła kołnierz, rześki wiatr znad Wisły
przyjemnie ochładzał dekolt i szczupłe
nogi. Fasada kawiarni nie przedstawiała się zbyt reprezentacyjnie, stare,
oblazłe z farby drzwi. Za to w środku na półkach i stołach stosy książek.
Pomiędzy nimi stoliczki. Mariolka uwielbiała czytać, a czytała wyłącznie
gatunek gender. I wyłącznie taki znajdował się w Czułym Barbarzyńcy.
Oberszturmfirer chwytała po dwie, trzy książki naraz, jakby chciała je
wszystkie. Dunin, Gretkowska, Graff i wiele innych twórczyń nowej, wyzwolonej
kultury, nowego wspaniałego świata. Hauptszurmfirer jak zwykle spóźniał się.
Usiadła skromnie przy stoliczku i przeglądała arcydzieła feminizmu.
– Czy coś podać? – zwrócił się chuderlawy sprzedawca.
– Na razie dziękuję.
Oprócz nie w lokalu znajdowała się para gejonów,
najwyraźniej zakochanych w sobie. Obydwaj dosyć tędzy, w sztruksowych
koszulach, jeden w spodniach, drugi w
spódnicy. Ten w spódnicy zasiadł na zawieszonej w lokalu huśtawce i wyciągnął
stopy w pantofelkach numer 45.
– Mógłby ogolić sobie te owłosione nogi – pomyślała oberszturmfirer.
Brodaty partner delikatnie bujał skrzypiącym urządzeniem,
czule wpatrywał się w ukochanego i od czasu do czasu całował.
– Kiedy do mnie przyjdzie takie uczucie? – rozmarzyła się.
Tę chwilę miłej, intymnej refleksji jak zwykle zepsuł jej
hauptszturmfirer GSS Tomasz. Z impetem wtargnął do Czułego Barbarzyńcy.
– Sorry, Mariola, spóźniłem się
– Doskonale wiem, że się spóźniłeś. Ale co ty z siebie
zrobiłeś?
Hauptszturmfirer wczuwał się w rolę agenta i ciągle zmieniał
wygląd. Wysoki, muskularny blondyn zazwyczaj nosił krótkie włosy. Czasem
farbował je na czarno, przyklejał wąsiki
albo bródkę. Ale teraz zapuścił swoją naturalną grzywę i spiął ją z tyłu w
kucyk.
– Tomek, jakbyś rozpuścił włosy i złożył spódniczkę, to
wyglądałbyś całkiem do rzeczy.
– Może innym razem.
Złożył zamówienie:
– Dwie herbaty i dwie nalewki z pigwy, do tego
kandyzowany imbir.
Rozpoczęli od spróbowania nalewki.
– Na zdrowie! Czemu zawdzięczamy nasze tajne spotkanie? –
uśmiechnął się.
Oberszturmfirer nie ufała jego uśmiechowi, wiedziała, że
potrafił zwieść nim ofiary swojej sztuki szpiegowskiej. Ale do niej uśmiechał
się także oczami. Temu też nie ufała – sama była zbyt dobrym agentem. Krótko
zreferowała sprawę. Pomimo rozgrzewającego działania mieszanki nalewki, imbiru
i herbaty zbladł.
– Sprawdzę to od razu. Podała mu karteczkę z numerem konta. Hauptszturmfirer
wyciągnął z GSS-owskiej torby laptop.
– Chcę to sama widzieć.
– Dobrze.
Tomasz przysunął krzesło obok niej i przybliżył ekran.
Otworzył program bankowy, pospiesznie wprowadził kody i kartę. Oczywiście nie
zdołała nic zapamiętać. Potem przestał się spieszyć. Poczuła jego rękę pod
stolikiem, na swoim kolanie.
– Znowu zachowuje się nienormalnie – pomyślała Mariolka.
Takie zachowanie stanowiło przestępstwo przeciwko czystości
płci, zagrożone poważnymi konsekwencjami. Oberszturmfirer zdawała sobie jednak
sprawę, że ujawnienie stanowiłoby problem nie tylko dla niego, ale i dla niej.
Wolała milczeć i udawać, że nic nie zauważa. Ręka hauptszturmfirera przesuwała
się w górę jej uda, powoli docierając do jego wewnętrznej, delikatnej części.
– Tomasz, może zacznij sprawdzać.
Niechętnie podniósł rękę i wprowadził numer. Z osłupieniem
patrzyli na wynik.
– Gejlord Kalisch? – wyszeptała Mariolka.
Nikt nie podejrzewałby tego sympatycznego grubasa należącego
Najwyższej Rady Gejonów, w dodatku jednego z inicjatorów budowy Inkubatorium.
Nagle wszystko zaczęło dziać się bardzo szybko. Dwaj zakochani gejoni ściągnęli
sztruksowe koszule, zaczęli się zbliżać. Mariolka spostrzegła, że mają słuchawki
na uszach, ale bardziej szokujący okazał się czarny rysunek na ich żółtych
T-shirtach. Twarz bogini kanibali Seneszy z zębami wyszczerzonymi w upiornym
uśmiechu.
– Kanibale! – ledwie
wydała okrzyk byli tuż obok.
W rękach trzymali sztućce, broń, którą ćwiczyli się
posługiwać od dziecka. W ułamku sekundy potrafili wyjąć oko widelcem, poderżnąć
gardło nożem, w kilka sekund wypatroszyć ofiarę. Tomasz w desperacji pchnął
stolik, to powstrzymało ich chwilę. Wykorzystał ten moment wyciągnął pistolet.
Huk, smród prochu. Kanibal w spodniach wali się, jego Senesza zabarwia się na
czerwono. Owłosiony kanibal w spódnicy zdążył uskoczyć, błyskawicznie atakuje
Mariolkę próbującą wyciągnąć broń. Oberszturmfirer odbija drugą ręką cios
nożem, cofa się, aby uniknąć ciosu widelcem. Widelec drasnął ją w pierś, jednak
w tym samym momencie Mariolce udaje się kopnąć go w brzuch. Przydało się
specjalne rozcięcie LSS-owskiej spódniczki. Kanibal zwija się i odlatuje prosto
na linię strzału Hauptszturmfirera. Kolejny huk. Po chwili ciszy odgłos płaczu
gejona sprzedawcy ukrytego za barem i rzężenie kanibala w spódnicy. W szoku
chwyciła jakiś gruby tom i zaczęła walić zboczeńca w twarz. Zanim Tomasz zdołał
ją odciągnąć rzężenie ustało, zdążyła wbić kanibalowi nos w głąb czaszki.
– Mariola, zostaw – przytulił ją.
W osłupieniu popatrzyła na dzieło, które wciąż trzymała w
ręku: „Podstawy Gender na co dzień” . Z okładki uśmiechała się twarz autorki
Dunin, tylko że z jej ust obficie spływała krew. Wzdrygnęła się i upuściła
dzieło. Hauptszturmfirer dopiero teraz spostrzegł rozcięcie na jej mundurze.
– Cholera, dziabnął cię. Widelec mógł być zatruty. Połóż się
szybko.
Asasyni kanibali często zatruwali swoje sztućce,dlatego
Mariolka nie protestowała. Pozwoliła się położyć, rozpiąć mundur i odchylić
biustonosz. Tomasz pracowicie wysysał jej rankę. Uspokoiła się i odprężyła.
Chyba na wszelki wypadek w następnej kolejności zaczął ssać jej sutki. Poczuła,
że brodawki jej twardnieją.
– Tomek, tu mi nic nie jest.
Uśmiechnął się. Pomógł oberszturmfirer doprowadzić mundur do
porządku.
– Musimy przygotować wspólną wersję raportu.
Rozdział 5
Późnym popołudniem kolejne wezwanie do oberszturmbanfirer
Margot. Już zapoznała się z pisemnym raportem. Mariolka niepewnie wkroczyła do
gabinetu. Oberszturmbanfirer tym razem była na stanowisku pracy. I do tego
wściekła. Aby zademonstrować podwładnym lesbonkom skrajnie negatywny stan
emocjonalny miała zwyczaj rozpierać się w fotelu i kłaść nogi na biurku. Długie
i szczupłe – wywalone były w całej okazałości. Oberszturmfirer odruchowo
przyjrzała im się i dopiero potem spojrzała na twarz Margot. Zmrużone ze złości
oczy i zaciśnięte usta, do tego pomalowane na czarno. Paznokcie u rąk też na
czarno.
– Czarno to widzę –
pomyślała Mariolka, jednak bez wahania rozpoczęła rozmowę.
– Oberszturmbanfirer, nie mogłam w pisemnym raporcie zadać
oczywistego pytania. Atak agentów kanibali nie był przypadkowy. Gdzie nastąpił
przeciek – u nas czy w GSS?
– Na to pytanie odpowie śledztwo szturmbanfirer Karoliny,
odsuwam cię od sprawy.
– Z powodu?
– Jeszcze się pytasz? Asasyni powinni być do dyspozycji w naszej
piwnicy, a nie martwi. Moi oficerowie mają działać efektywnie, a nie zabawiać
się w rewolwerowców.
- To Tomasz strzelał, a nie ja – pomyślała Mariolka.
Ale nic nie powiedziała, bo lojalnie kontynuowała myśl – Po
pierwsze, ja nie zdążyłam. Po drugie – prawdopodobnie uratował mi życie. Po
trzecie – co za kurwa ta Margot. Szefowa chyba odczytała jej myśli, bo wstała i
podeszła do oberszturmfirer.
– Ale najbardziej interesujące jest zeznanie sprzedawcy.
Tomasz dotykał twoich piersi – to przestępstwo przeciwko czystości płci. Czeka
was ZOO! – wrzasnęła.
– Tu cię boli – pomyślała Mariolka.
– Oberszturmbanfirer raczy żartować. Hauptszturmfirer
udzielił pierwszej pomocy zgodnie z
regulaminem LSS i GSS. Wyraźnie napisałam w raporcie, że zostałam zraniona w
pierś. – Jakoś nie widzę żadnej rany.
– Mam pokazać?
– Tak, to rozkaz.
Oberszturmfirer zbladła ze złości. Nic nie powiedziała i
zaczęła powoli rozpinać mundur. Zdjęła
go i rzuciła na podłogę. Margot stała naprzeciwko i wlepiała rozszerzone oczy w
podwładną. Mariolka rozpięła biustonosz. Zauważyła, że oberszturmbanfirer
przełyka ślinę. Biustonosz powędrował na podłogę w ślad za mundurem. Oberszturmbanfirer
nieświadomie oblizała się.
– Ten różowy języczek idiotycznie kontrastuje z czernią ust
– pomyślała Mariolka.
– Czy mam odkleić plasterek, żeby oberszturmbanfirer
osobiście zobaczyła ranę?
– Nie trzeba. Hauptszturmfirer udzielił ci pierwszej pomocy,
to ja też udzielę ci pierwszej pomocy – głos oberszturmbanfirer lekko załamywał
się.
Margot uniosła spódniczkę i nagłym ruchem wepchnęła kolano
pomiędzy uda Mariolki. Dziewczyna jęknęła z bólu. Pomimo szoku dostrzegła, że
oberszturmbanfirer nie miała majtek. Jej włosy łonowe wystrzyżone były w
stylizowany napis LSS i do tego pofarbowane na krwistoczerwony kolor.
Oberszturmfirer odsunęła się o dwa kroki w tył. Margot, ciągle obnażona od pasa
w dół, popatrzyła na nią z wściekłością.
– Ty mała dziwko, będziesz współpracować?
Zbliżyła się do dziewczyny, chwyciła ją za piersi i zaczęła
boleśnie ugniatać. Mariolka płynnym ruchem złożyła dłonie jak do modlitwy,
rozszerzyła je odtrącając ręce oberszturmbanfirer i na koniec wymierzyła jej
solidny policzek. Margot zatoczyła się.
– Ty lesbo! – oberszturmbanfirer użyła pejoratywnego i
pogardliwego określenia, aby ostatecznie upokorzyć Mariolkę.
– Tak też możemy współpracować, ale czy będziesz w końcu
współpracować?
– W tym zakresie na pewno nie będziemy współpracować, odwal
się ode mnie – rozzłoszczona oberszturmfirer bez wahania przeszła na ty.
Margot poprawiła spódnicę i dla odmiany odezwała się w
sposób regulaminowy.
– Oberszturmfirer Mariola, jeśli nie zmieni pani zdania, zostanie pani przeniesiona do
jednostki frontowej. Proszę dobrze się zastanowić.
– Już się zastanowiłam, oberszturmbanfirer. Z wrogami Sroddy
mogę walczyć i na froncie.
– Skoro tak, to rano w kancelarii odbierze pani rozkaz
przeniesienia. Oberszturmfirer, jeśli zmieni pani zdanie we wiadomej sprawie,
to dalsza kariera w Głównym Urzędzie LSS jest przed panią otwarta. Nie lubię
tracić tak cennych współpracowników.
– Wal się, ty lesbo – pomyślała Mariolka.
Dziwny obrót wydarzeń tego dnia sprawił, że miała wyruszyć
do bezpośredniej walki o Biedronię.
Rozdział 6
Tego ranka oberszturmfirer Mariolka ubrała się w mundur
polowy i hełm. Upewniła się w lustrze, że wygląda nie tylko atrakcyjnie, ale i
wojowniczo. Z nostalgią popatrzyła przez okno na wznoszący się nad Biedron City
gigantyczny posąg Sroddy.
– Czy ją jeszcze zobaczę? – przemknęła jej pesymistyczna
myśl – Nieważne, będę walczyć do końca i zniszczę wrogów Sroddy, gender i
sprawy lesbońskiej.
W bojowym nastroju odebrała rozkaz, który przeniósł do
drugiego batalionu drugiego pułku piechoty zmotoryzowanej dywizji LSS
Lesbenland. Z determinacją i zapałem odbywała zaplanowaną marszrutę, najpierw
szybką kolejką miejską: Dworzec Biedron Centralny, Dworzec Biedron Wschodni, Biedron
Modlin. Zameldowała się w sztabie dywizji w twierdzy Modlin. Niestety na
początek skierowano ją na badanie lekarskie. Ponad godzina oczekiwania w
kolejce. Wreszcie weszła. Za biurkiem nieprzyjemna, gruba lekarka w okularach,
z przetłuszczonymi włosami.
– Proszę się rozebrać.
– Do pasa?
– Czy ja mówiłam do pasa? Proszę się całkiem rozebrać.
Oberszturmfirer posłusznie rozebrała się. Rutynowy pomiar
wzrostu, wagi, ciśnienia.
– Czy cierpi pani na jakieś choroby?
– Nie.
– Czy miała pani jakieś urazy, operacje?
– Nie.
– Proszę podejść.
Lekarka zaczęła intensywnie obmacywać jej piersi.
– Wczoraj tamta, dzisiaj ta. Kiedy one dadzą spokój moim
cyckom? – pomyślała Mariolka.
- Proszę oprzeć tutaj ręce i wypiąć się.
Lekarka zaczęła zakładać gumowe rękawiczki. Oberszturmfirer
z ulgą zauważyła, że ma względnie małe dłonie.
– Muszę to znieść dla dobra Sroddy i gender – pomyślała.
Niestety świadoma umiarkowanej wielkości dłoni lekarka
najwyraźniej postanowiła nadrobić to gorliwością badania. Dziewczyna zacisnęła
zęby i pomimo bólu udało się jej nie jęknąć, ale z oczu pociekły łzy. Kiedy
lekarka wreszcie skończyła, oberszturmfirer odetchnęła z ulgą i wyprostowała
się.
– Czy ja mówiłam, żeby stanąć. Proszę się dalej wypiąć -
lekarka rozpoczęła kolejny etap badania.
– Co za kurwa – pomyślała Mariolka – po tym wszystkim nie
będę mogła usiąść.
Tym razem nie udało się jej powstrzymać jęków. Wreszcie
usatysfakcjonowana lekarka zakończyła badanie, zdjęła rękawiczki i wyrzuciła do
kosza. Podała dziewczynie ligninę.
– Proszę się wytrzeć.
Złożyła podpis i pieczątkę na dokumencie dopuszczającym do
służby frontowej. Oberszturmfirer ubrała się i na drżących nogach skierowała do
magazynu. Ruda magazynierka wydawała jej stosy ekwipunku: plecak, śpiwór, zestaw
menażkowy, kurtka zimowa, karabinek beryl, bagnet, magazynki z nabojami,
przybory, olejarka, jakiś dwójnóg, granaty.
– Te są zaczepne, te obronne. Tylko nie pomyl – wyjaśniła
ruda.
– Czy ja wyglądam na blondynkę?
Mariolka podpisała dokumenty magazynowe, ruda nawet pomogła
jej spakować się. Ledwo doszła z tym wszystkim na dziedziniec, gdzie czekał już
uzbrojony samochód Rysia z zaopatrzeniem dla drugiego batalionu.
- Pani oberszturmfirer, nasz batalion stacjonuje w
Czosnowie, za kwadrans będziemy na miejscu – wyjaśniła uprzejma kierowca.
Pomknęły przez Nowy Dwór Biedroniowy, najpierw most na
Narwi, potem niebieski most na Wiśle. Miasto roiło się żołnierzy GSS i
żołnierek LSS, kilka posterunków żandarmerii. Potem długa prosta do Czosnowa.
Rysia z piskiem hamulców zatrzymała się przed budynkiem szkoły podstawowej
zajętej przez batalion.
- Pani oberszturmfirer zamelduje się do dowódcy batalionu
hauptszturmfirer Eriki. Siedzi w gabinecie dyrektorki.
Mariolka zapukała i wkroczyła do gabinetu.
- Oberszturmfirer Mariola melduje się z rozkazem
przeniesienia.
Hauptszturmfirer Erika wstała zza biurka i podeszła.
Niewysoka, szczupła, krótko obcięta blondynka. Duże, płaskie piersi. Miła,
prawie dziecięca twarz. Uśmiechnęła się do oberszturmfirer i wyciągnęła rękę.
– Cześć Mariola, jestem Erika. Będziesz moją zastępcą.
– Cześć Erika.
– Przekonasz się, że trochę tu ciężej, niż tam u was w
centrali.
– Odeszłam z Głównego Urzędu i raczej tam nie wrócę.
– Rozumiem. Mariola, ale ty coś niewyraźnie wyglądasz. Może robili ci badanie lekarskie?
Oberszturmfirer skrzywiła się i tylko skinęła głową.
- Kurwa, też przez to przeszłam. To ty się dzisiaj do niczego
nie nadajesz. Zjesz coś na stołówce, weź tabletki przeciwbólowe od
sanitariuszki, potem do łóżka. Rozpoczniesz służbę od jutra.
Mariolka samotnie konsumowała posiłek na stołówce. Jedzenie
w Biedronii generalnie nie było zbyt smaczne. Po przejęciu władzy przez Sojusz
LGBT ciemne chłopstwo w większości pouciekało gdzieś i pola leżały odłogiem.
Genialni naukowcy gejońscy i lesbońscy rozwiązali ten problem zamieniając stawy
rybne w wytwórnie wysokowartościowych, jadalnych glonów. Oberszturmfirer
spożyła zupę glonową, na drugie danie glony a la ozór wołowy i na deser
szarlotkę glonową. Na koniec tabletki. Potem łazienka i wskazane przez Erikę
łóżko polowe w jednej z sal. Rozłożyła śpiwór i wtuliła się w niego. Po chwili
zasnęła.
Rozdział 7
O szóstej rano pobudka, szybka toaleta poranna – kolejki do
wyszczerbionych umywalek. Potem gimnastyka na boisku szkolnym – uczestniczyły także oficerki. Oberszturmfirer
spodobał się zwłaszcza bieg na koniec ćwiczeń – dziesięciokrotne okrążenie
boiska. Pospieszne śniadanie: ryż i parówki glonowe, do tego herbata glonowa.
- Nawet niezłe – oceniła Mariolka.
Odprawa oficerek na sali gimnastycznej. Dowódca pułku – wysoka,
poważnie wyglądająca blondynka oberszturmbanfirer Marlena przedstawia plan
akcji.
- Jak panie wiecie wzdłuż Czosnowa przebiega strategiczna
droga numer 7 łącząca Biedron City z naszym głównym miastem portowym Senesza
City. Natomiast na zachód rozciąga się Puszcza Kampinoska. Niestety stała się
ona schronieniem uzbrojonych band, głównie eutanoli. Dopuszczają się one ataków
na nasze konwoje na siódemce.
- To jest nienormalne – pomyślała Mariolka – Zamiast poddać się dobrodziejstwu eutanazji
ci zboczeńcy uciekają i jeszcze atakują nas. Z żywymi trupami jeszcze nie
walczyłam.
- Mamy informacje od naszego wywiadu – kontynuowała Marlena
- że duży oddział eutanoli planuje dziś atak na siódemkę na wysokości
miejscowości Kazuń Biedroniowy. Nasze siły, w składzie drugi batalion drugiego
pułku dywizji LSS Lesbenland oraz kompania lekkich czołgów z dywizji pancernej
GSS Ernst Röhm
wkroczą do Puszczy w miejscowości Dębina. Do Kazunia dotrzemy od południa i z
zaskoczymy wroga atakiem od tyłu. Naszym zadaniem jest całkowite zniszczenie
oddziału eutanoli i definitywne poddanie ich eutanazji. Walka powinna zakończyć
się szybko, ale jak zawsze zabieramy pełne wyposażenie. Naczelne Dowództwo LSS
zapewniło nam też wsparcie z powietrza.
Odprawa zakończyła się w nastroju determinacji i nieugiętej
woli zwycięstwa. Punktualnie o ósmej długą kolumną nadjechały gejlandery GSS –
lekkie czołgi, duma gejońskich inżynierów. Żołnierki LSS wyposażone w karabiny
i ciężkie plecaki sprawnie sformowały szyk. Erika odnalazła Mariolkę:
– A ty trzymaj się mnie.
Dołączyły do stanowiącej straż przednią pierwszej kompanii,
za nimi gejlandery, a potem druga i trzecia kompania.
- Piękny dzień na pierwszą akcję bojową – pomyślała
Mariolka.
Słońce o czerwonym odcieniu wzniosło się ponad lasy na
brzegu Wisły i łagodnie prześwietlało tumany mgły kłębiące się w pobliżu rzeki.
Oddział zbliżył się do tunelu pod przebiegającą w tym miejscu nasypem siódemką.
Autostradą sunęły w obie strony konwoje tirów eskortowanych przez stare, ale
solidne Rosomaki. Wkroczyły do czeluści tunelu, po drugiej stronie zaczynała
się Puszcza.
Ostrożnie maszerowały wąską asfaltową drogą przez zrujnowaną
w wyniku działań wojennych miejscowość Dębina, ciągnącą się wzdłuż lasu. Po
przejściu kilkuset metrów oberszturmfirer usłyszała warkot gdzieś w górze.
Spojrzała – wysoko na niebie majestatycznie krążył wokół ich oddziału potężny,
czterosilnikowy samolot. Pomalowany w tęczowe barwy LGBT z różowymi okręgami – znakami
sił powietrznych LSS na skrzydłach.
- Erika – Mariolka zapytała kroczącą obok dowódcę – czy to?
– Tak Mariola, to lesbolot.
Oberszturmfirer pierwszy raz widziała tę legendarną broń LSS
w akcji. Dawny transportowiec Herkules C-130 stał się bronią zapewniającą
strategiczną przewagę Biedronii. Mariolka dobrze znała tę historię. Jeszcze w
czasie faszystowsko-seksistowskiego reżimu niejaki profesor Pulkowski prowadził
tajne badania nad bronią grawitacyjną. Prototyp generatora fal grawitacyjnych
okazał się skuteczny, niestety spowodował zagładę pechowego miasta Wielunia.
Minister obrony niejaki Klichho zatuszował sprawę i rozkazał zbudować i
zamontować 15 generatorów na samolotach transportowych Herkules. Zdając sobie
sprawę z niskiego poziomu wyszkolenia ówczesnych pilotów wojskowych, którzy
rozwalali jeden samolot po drugim, polecił Pulkowskiemu zainstalowanie
automatycznego systemu sterowania. W efekcie flota samolotów strategicznych
kierowana była z centrum dowodzenia przez autopiloty. Na koniec Klichho
osobiście rozstrzelał Pulkowskiego i jako jedyna osoba znająca kod dostępu do automatycznego centrum
dowodzenia sił lotniczych miał w ręku klucz do władzy nad światem. Generator
fal grawitacyjnych w stożkowatym obszarze modyfikował natężenie pola
grawitacyjnego i zwrot jego wektora. Powodowało to w zależności od
zastosowanego natężenia efekty od lekkiego kołysania się ludzi i sprzętów,
poprzez huraganowy wiatr, aż do całkowitego zniszczenia danego obszaru w wyniku
trzęsienia ziemi.
Ironia losu sprawiła, że Klichho nie osiągnął, ani nie
nacieszył się władzą nad światem. W owym czasie jego kochanką była niejaka Dodi
– heteryczka, poprzednio nekrofilka. Klichho nie zdawał sobie sprawy, że Dodi,
pod wpływem lektury dzieł Gretkowskiej stała się ideową lesbonką. Kiedy
wspólnie naćpali się zdradził kochance swój sekret, łącznie z kodem dostępu, następnie
niechcący wypadł przez okno. Jeszcze tej samej nocy udała się do siedziby LGBT.
Bojówka Biedronia opanowała centrum dowodzenia sił lotniczych, a Dodi zasiadła
przed główną konsolą. Herkulesy wzniosły się nad Polską i rozpoczęła się
demonstracja siły. Faszystowski rząd ustąpił. Wylądowały już jako lesboloty – w
Biedronii. Kod dostępu do lesbolotów stał się najbardziej strzeżoną tajemnicą.
Oprócz Dowódcy LSS i GSS na wypadek ich nagłej śmierci część kodu znała losowo
wybrana lesbonka i losowo wybrany gejon, którzy nie zdawali sobie sprawy ze
znaczenia powierzonej im tajemnicy.
Mariolka jako mała dziewczynka była wśród osób zaproszonych
na eutanazję Dodi. Szczególnie zasłużonym lesbonkom i gejonom oszczędzano
rytuału nekro-halal. Dodi spoczywała na przybranym tęczową flagą katafalku.
Uroczysta eutanazja polegała na wprowadzeniu przez specjalny automat w uszy
platynowych świderków, z których jeden wprowadzał sprężone powietrze, a drugi
wysysał mózg. Mariolka pamiętała, że Dodi do ostatniej chwili była pełna
entuzjazmu.
- Hihihi, czy ja tam będę miała coś do wyssania? –
żartowała.
Nie wiadomo, czy było co do wyssania, ale zabieg był
skuteczny. Ciało odebrali kanibale ubrani w czarne fraki i cylindry z pióropuszami
z rajskich ptaków.
Rozdział 8
Straż przednia ostrożnie, ale zdecydowanie maszerowała przez
wieś Dębina. Pierwszy incydent. Po
prawej stronie szosy niewielki staw, za przy ognisku trzy osoby. Żołnierki LSS
szybko podjęły interwencję. Dwóch starszych mężczyzn i kobieta stanęli z rękami
podniesionymi do góry. Nadeszła Marlena.
- Pani oberszturmbanfirer, to prawdopodobnie eutanole,
piekli sobie bezczelnie coś przy ognisku.
Krótkie śledztwo, nie mieli dokumentów, nic nie wiedzieli o
oddziałach bandytów. Oberszturmbanfirer kazała zboczeńcom uklęknąć, wyciągnęła
pistolet i strzałami w głowę osobiście dokonała eutanazji. Po odejściu Marleny
żołnierki skwapliwie podzieliły się zdobytymi kawałkami pieczeni, nie zważając
na leżące obok ciała eutanoli. Mariolka niestety nie załapała się.
Oddział ruszył dalej, lesbonki i gejonowie w dobrym
nastroju, pełni nieugiętej woli zwycięstwa. Mroczny las otoczył ich z obu stron.
Przeciwnika można było spodziewać się raczej z lewej strony, od południa.
Jednak strzały padły od północy, od strony siódemki. Żołnierki sprawnie padły
na ziemię lub ukryły się za drzewami i odpowiedziały ogniem. Rozkaz od
oberszturmbanfirer Marleny: Pierwsza kompania zajmie pozycję do ataku na lewym
skrzydle, druga kompania osłania gejlandery, trzecia kompania zaatakuje z
prawgo skrzydła, sygnał do ataku – różowa raca.
Mariolka zaciekle czołgała się w ślad za Eriką.
- Wygląda jak tęczowy wąż z atrakcyjnym tyłkiem – pomyślała
o swojej dowódcy – Pewnie sama wyglądam jak tęczowy wąż.
Pierwsza kompania pomimo luźnego ostrzału bandytów bez strat
przemieściła się do pozycji wyjściowej. Różowa raca! Gejlandery ustawione
wzdłuż szosy plunęły ogniem z działek i karabinów maszynowych, masakrując las
na północy. Erika poderwała żołnierki do ataku. Przebiegały kilka kroków,
klękały, strzelały. Mariolka trzymała się obok dowódcy, oszczędzała amunicję.
Nie była pewna, ale prawdopodobnie załatwiła paru eutanoli. Nagle pomimo
kanonady usłyszała rytmiczny odgłos nad
szosą. Obejrzała się – w oddali zawisły dwa czarne śmigłowce.
- Erika, dlaczego te śmigłowce nie są tęczowe?
– Kurwa, to moherowie, skąd oni się…
Coś pizgnęło w powietrzu i stłumiło słowa dowódcy.
Gejlandery zaczęły płonąć jeden po drugim. Ryk silników lesbolotu, zwiększył
moc i gwałtownie zawrócił w stronę Biedron City.
- To ma być wsparcie z powietrza?
– Mariola, moherowie mogą mieć rakiety przeciwlotnicze, musimy
wycofać broń strategiczną.
Wzmożony ostrzał z karabinów i do tego moździerzowy od
strony bandytów. Rozkaz oberszturmbanfirer Marleny: Wycofać się na Czosnów. Po
chwili utraciły łączność. Żołnierki pierwszej kompanii były w najtrudniejszej
sytuacji. Szosa na Czosnów zablokowana była przez płonące gejlandery, zboczeńcy
zaciekle atakowali. Tęczowe mundury LSS zabarwiały się na czerwono, żołnierki
padały zabite lub ranne. Ostrzeliwały się i wycofywały na południe. Los rannych
był gorszy niż zabitych, eutanole zdzierali z nich mundury i na miejscu
gwałcili. Mariolka ze zgrozą wsłuchiwała się w rozpaczliwe krzyki koleżanek.
Zostało ich już tylko kilka nadal walczących. Oberszturmfirer założyła ostatni
magazynek, zaczęła nakładać bagnet. Na ten widok Erika wydała definitywny
rozkaz:
– Mariola, olej ten bagnet. Spierdalamy!
Tylko one miały szczęście, zużyły prawie wszystkie naboje
osłaniając się na przemian ogniem podczas szalonej ucieczki, ale zgubiły
ścigających je oprawców i nie zostały ranne.
- Nie ma wyboru – zadecydowała Erika – idziemy na zachód w
głąb puszczy, w stronę siódemki i Czosnowa roi się od tych zboczeńców.
Kierowane fanatyczną wolą zwycięstwa przedzierały się przez
lasy i zarośla w głąb terenów wroga. Doszły do szosy i zaniedbanych zabudowań
dawnej stacji benzynowej w Cybulicach Dużych.
- Zobacz Mariola – jaki szyld te świnie przymocowały.
Na odrapanym budynku dumnie wymalowano napis :
DOPALACZE.COM. W konserwatywnym i prorodzinnym społeczeństwie lesbonek i
gejonów wszelkie narkotyki i dopalacze były zakazane pod karą śmierci. Eutanole
zboczeni przez sam fakt życia po sześćdziesiątce jak widać folgowali sobie i w
innych sprawach.
- Erika, zrobimy z tym porządek? – Wchodzimy.
Wewnątrz za ladą był tylko chuderlawy sprzedawca, młody
mężczyzna, nie eutanol, pewnie zbiegły heteryk. Na widok żołnierek LSS
wkraczających z bronią gotową do strzału zbladł i patrzył z przerażeniem.
- Ręce do góry, wyłaź zza lady! – rzuciła Erika. Młodzieniec
wyszedł na drżących nogach.
- Mariola, przeszukaj go.
Oberszturmfirer fachowo obmacała sprzedawcę, który przełykał
ślinę ze strachu.
- Czysty.
- Co tu sprzedajesz gamoniu? – rozpoczęła przesłuchanie
hauptszturmfirer.
- Co tylko sobie życzą panie oficerki: Tajfunek, Mózgotrzep,
Furia Poranna…
Sprzedawca zatoczył się po solidnym policzku od Eriki.
- Ty świnio, jak nie wiesz, że za to jest kara śmierci, to
za chwilę się dowiesz!
W tym momencie młodzieniec zsikał się. Zapadła chwila ciszy.
Żołnierki z zainteresowaniem przyglądały się narastającej plamie na jego udach
i parującej kałuży na podłodze.
- Chyba, że – kontynuowała hauptszturmfirer – oprócz tego
syfu, będziesz miał dla nas coś do picia i jedzenia.
Żołnierki z satysfakcją zapakowały do plecków po bochenku
prawdziwego chleba – nie z glonów, do tego puszki z prawdziwym pasztetem,
słoiki z korniszonami, a na koniec najcenniejszą zdobycz: sześć butelek wina
Czar Kampinosu. Sprzedawca kłaniając się odprowadzał je do drzwi:
- Zapraszam częściej panie oficerki.
Ruszyły nadal na zachód, w głąb puszczy.
Rozdział 9
Szukały bezpiecznego miejsca, gdzie można by odpocząć,
spożyć zdobyty prowiant, przenocować i schronić się przed bezczelnymi komarami.
- Zajebią mnie mnie te bydlaki – Mariolka walnęła się w
pierś.
Tęczowy mundur miała upstrzony plamami po rozgniecionych
owadach.
- Mariola, jest jakiś domek za tymi krzakami – Erika dla
odmiany klepnęła się w udo.
Ostrożnie podeszły. Drewniana chatka sprawiała wrażenie
opuszczonej. Podwórko za rozwalającym się płotkiem porosło gęstymi krzakami.
Spróchniałe ściany ze śladami ciemnobrązowej farby, na ich tle zakurzone okna z
niebieskimi framugami. Na dachu śmieszne rogi na obu końcach uniesione ku
górze. Obok rozwalająca się szopa i studnia z żurawiem.
- Ja będę ubezpieczać, spróbuj otworzyć, tylko cicho –
wydała rozkaz hauptszturmfirer.
Mariolka podeszła do drzwi, przez chwilę mocowała się z
zardzewiałą klamką. Zamknięte. Po chwili była przy oknie, lekki stuk szybki
rozwalonej uderzeniem kolby. Otworzyła okno, z parapetu spadły doniczki z
zasuszonymi pelargoniami. Uprzątnęła parapet i zwinnie wskoczyła do środka. Po
chwili pojawiła się w oknie i skinęła na Erikę.
- Właź, czysto.
„Czysto” najwyraźniej nie odnosiło się do kurzu i pajęczyn.
Jako tako oczyściły stół i wytrzepały narzutę staroświeckiego łóżka z
drewnianymi ściankami po obu stronach. Na ścianach obrazy z dziwacznymi
postaciami faszystowsko-seksistowskich świętych. Znalazły wiadro, ze studni
nawet udało się nabrać wody do umycia rąk.
- Napijemy się tego? – zastanawiała się Mariolka.
- Widać, że niedawno trafiłaś do jednostki liniowej,
pieszczochu. My w LSS Lesbenland pijemy i spożywamy wszystko i nic nam nie
zaszkodzi.
Erika nabrała i wypiła pełen kubek. Oberszturmfirer poszła
jej śladem i chciwie ugasiła pragnienie.
- A teraz czas na coś lepszego – rzuciła hasło Erika.
Sprawnie przygotowały apetyczne kanapki z pasztetem, otwarły
słoik z ogórkami.
- To jest życie – z rozkoszą skomentowała Mariolka
pałaszując kanapkę i wpychając sobie ogórka do ust.
Erika rozlała do kubków pierwszą flaszkę Czaru Kampinosu.
- Za Biedronię, za Sroddę, za Gender – wzniosły pierwszy toast.
- Erika – Mariolka wreszcie poruszyła temat, który nurtował
ją od momentu feralnej walki w Dębinie – skąd właściwie wzięli się ci
moherowie? Wiem, że ich grupki utrzymują się wydzielonych enklawach, głównie na
wschodzie, ale nigdy nie stanowili poważnego zagrożenia.
- Oberszturmfirer, wy tam w Centrali chyba niewiele wiecie –
ironicznie rozpoczęła Erika. Ale po chwili kontynuowała z wściekłością: - Te
świnie odpowiedzą za tę prowokację. Główne obszary moherów są na wschodzie, na wschód
od linii Elbląg, Olsztyn, Białystok, Lublin, Rzeszów. Ale z tymi moherami mamy
rozejm, nie atakują nas, bo od wschodu napiera na nich Emirat Kaukaski. Ledwo
udaje im się utrzymywać front na linii Dźwiny i Dniepru. Dogadaliśmy się z ich wielkim
mistrzem Świętopełkiem, który rezyduje w Królewcu. Mamy nawet pewną wymianę
handlową. Poza tym jest równowaga strategiczna – my mamy lesboloty, a oni mają
broń atomową przekazaną przez wycofujących się Rosjan.
- I nie chcielibyśmy graniczyć z islamistami – roztropnie
zauważyła Mariolka.
- Dokładnie –
kontynuowała hauptszturmfirer – ale problem jest z tymi idiotycznymi moherami z
enklaw w głębi kraju – jakieś tam Częstochowy, Lichenie, Kalwarie
Zebrzydowskie, Świebodziny. Najgorsi są ci z Torunia. Opanowali Włocławek.
Mieliśmy niedawno problemy w Płocku. Pewnie dokładnie z tej strony przyleciały
te śmigłowce.
- Co możemy zrobić? – zafrasowała się oberszturmfirer.
- Militarnie możemy ich rozwalić od razu, ale musimy
najpierw wynegocjować to z wielkim mistrzem – wyjaśniała Erika - Ten incydent to dla nas doskonały pretekst.
Moherowie ze wschodu nie są teraz zbyt pewni siebie. Ich letnia ofensywa
przeciwko Emiratowi skończyła się tym, że dostali wielkie lanie i udało im się
opanować zaledwie Półwysep Krymski. Mówi się, że zajęli Krym tylko po to, żeby
wielki mistrz miał gdzie jeździć na wczasy ze swoimi panienkami. Te świnie to w
ogóle zboczeńcy, większość to heterycy. Ale ci z Torunia to w ogóle fanatycy,
oni wbijają ludzi na pal, albo palą na stosach i jeszcze śpiewają przy tym
jakieś pieśni religijne.
- Kurwa, ale ciemnogród. Trzeba zrobić z nimi porządek! –
zdenerwowała się Mariolka.
- Wypijmy za to – zaproponowała hauptszurmfirer.
W miarę jak kolejne flaszki Czaru Kampinosu znikały, za
oknami robiło się ciemno, a dziewczyny były w coraz lepszym humorze.
- Mariolka, chodź połączymy śpiwory, bo za chwilę nic nie
będzie widać, razem będzie nam cieplej.
Wreszcie ułożyły się w staroświeckim łóżku. Były same w
środku wrogiej puszczy, nadeszła noc. Z zewnątrz dochodził szum wiatru, pohukiwania
ptaków, od czasu do czasu tupały pochrząkiwały jakieś zwierzęta.
- Dobrze, że znalazłyśmy ten domek – zauważyła
hauptszturmfirer.
- Wolałabym nie być w nocy tam na zewnątrz – potwierdziła
oberszturmfirer.
Spożyty alkohol spowodował, że Erika zaczęła użalać się nad
sobą:
- Wiesz Mariola, mam sporo włosów na udach, ale nie golę
ich, bo są blond. Jak założę rajstopy, to wychodzą mi na zewnątrz. W sumie to
jest fajne. Chcesz zobaczyć?
Mariolka poczuła, że leżąca obok Erika ściąga spodnie.
Hauptszturmfirer delikatnie wzięła jej rękę i położyła na swoim udzie.
Rozdział 10
Słońce zaczęło wschodzić nad lasem. Oberszturmfirer poczuła,
że musi się wysikać. Ostrożnie wyczołgała się ze śpiwora, aby nie budzić
hauptszturmfirer. Oczywiście w chatce nie było łazienki, ubrała się. Spojrzała
z sympatią na niewinną buzię Eriki, okoloną blond włosami w nieładzie. Przeskoczyła
przez okno w poranny chłód i mgły. Kultura lesbońsko-gejońska obowiązuje nawet
w puszczy. Oddaliła się na kilkanaście metrów w krzaki, aby nie lać pod oknem.
Z ulgą spełniła potrzebę fizjologiczną. Powoli wracała wdychając świeże
powietrze. Nagle poczuła ostry, dziwny zapach, jakby dzikiego zwierzęcia.
Odruchowo sięgnęła ręką do kabury wyciągając glocka. W tym samym momencie
rosnący niedaleko krzak gwałtownie poruszył się i uderzeniem kolby kałasznikowa
w nadgarstek wybił pistolet z jej ręki. Przez ułamek sekundy zobaczyła wredną,
pomarszczoną twarz wyszczerzoną w triumfalnym uśmiechu. Jakby błysnął złoty
ząb, a po chwili tysiące gwiazd, kiedy kolba trafiła ją w podbródek. Straciła
przytomność.
Obudziła się w dużym pomieszczeniu. Drewniane barierki, dużo
słomy. Była sama, pomacała bolącą szczękę.
- Poza siniakiem nic mi nie będzie – pomyślała. – Spadam
stąd.
- O kurwa! – nie udało się jej powstrzymać komentarza.
Okazało się, że na nodze miała stalowy kajdanek z łańcuchem przymocowanym do
jakiegoś słupa.
- Może uda się przewalić ten słup? – przemknęła jej szybka
myśl.
Niestety słup okazał się masywny, kamienny i wysoki. Na
górze miał wyrzeźbione twarze jakiegoś rycerza. Obeszła słup dookoła, naliczyła
cztery twarze. Patrzyły na nią surowo.
- Przynajmniej mam wolne ręce – pocieszyła się Mariolka.
Wyrwała z ogrodzenia drewnianą belkę i usiadła, gotowa do
walki. Po kilkudziesięciu minutach skrzyp uchylanych drzwi. Znowu poczuła ten
ostry zapach. Wkroczył oprawca. Złośliwy, kurduplasty eutanol w obszarpanej
kufajce i gumofilcach. Wyglądał, jakby dawno przekroczył sto lat.
Oberszturmfirer zerwała się na nogi, chwyciła belkę w obie dłonie.
- Uwolnij mnie ty świnio, to nie dokonam na tobie eutanazji
– rozpoczęła negocjacje.
Uśmiechnął się obleśnie i powoli zbliżał do dziewczyny.
Machnęła belką. Eutanol sprytnie schylił się i stopą szarpnął łańcuch. Mariolka
padła na plecy i chwilowo straciła oddech. Odtrącił belkę, jedną ręką chwycił
jej obie dłonie. Miała wrażenie, że ręce ściska jej jakieś żelazne imadło.
Drugą ręką rozpiął jej pasek od spodni, zerwał spodnie, majtki. Zaplątały się
na łańcuchu. Potem poleciały wszystkie guziki od munduru i koszuli, rozerwany
biustonosz. Oberszturmfirer doszła do racjonalnego wniosku, że nie ma szans na
stawienie oporu fizycznego temu mutantowi, spróbowała kontynuować negocjacje w
łagodniejszym tonie:
- Dziadku, zostaw mnie. W tym wieku i tak już nie możesz.
Eutanol z satysfakcją przyglądał się obnażonej lesbonce.
Wreszcie odezwał się:
- A pamiętasz atak na centralny magazyn viagry w waszym
Biedron City?
Mariolka pamiętała. Bezczelni terroryści konno zaatakowali
dawny gmach Rotundy. Patrole LSS i GSS do ostatniej chwili przekonane, że to
parada zoofilów. Biedronia utraciła w lecie cały zapas viagry, załamanie
nerwowe w szeregach gejonów. Masowy marsz milczenia zoofilów, protestujący przeciwko
wykorzystywaniu koni w celach poza seksualnych i narażaniu ich życia.
- O kurwa – oberszturmfirer stać było tylko na krótki,
wulgarny komentarz.
Ściągnął portki, wyciągnął organ sięgający aż do gumofilca.
Nagle smagnął nim Mariolkę w obnażony tyłek.
- AUA – dziewczyna nie zdołała powstrzymać okrzyku bólu.
Właściwie nie bała się gwałtu. Po inicjacji, którą lesbonki
przeżywają w wieku 12 lat, trudno się jeszcze czegoś w dziedzinie seksualnej
obawiać. Mariolka przypomniała sobie, jak mamusie przywiozły ją, ubraną w białą
sukienkę, z wiankiem kwiatów na głowie do świątyni. Dziewczynki stały w szeregu
przed budynkiem, czekając na swój udział w obrzędzie. Ze środka wylatywały
kapłanki Sroddy z obłąkanymi oczami, z zakrwawionymi rękami wybierając kolejne
dzieci do złożenia ofiary dziewictwa Sroddzie. Do niej podbiegła szczupła,
ciemnowłosa kapłanka o trójkątnej lisiej twarzy, mocno chwyciła za rękę.
Musiała położyć się u stóp posągu Sroddy. Wokół dymy kadzideł, dziwna muzyka.
Kapłanka uniosła jej sukienkę i rozchyliła nogi. Oparła jedną rękę na brzuchu. Dotyk
jakiejś zimnej mazi. Po chwili potworny ból. Mariolka wrzeszczała, a kapłanka
grzebała jej w środku. Wróciła w biało-czerwonej sukience. Dobrze, że jej
niczego nie rozerwała, bo niektóre dziewczynki wymagały pomocy chirurgi.
Tym razem faktycznie nie było tak źle. Tylko przedłużał się
strasznie ten gwałt.
- Może zjadł za mało viagry – pomyślała oberszturmfirer.
Aby nie patrzeć na eutanola wpatrywała się w dach
pomieszczenia, potem w twarze rycerza na słupie. Z czasem jej ciało zaczęło
odczuwać satysfakcję.
- Nic na to nie poradzę – doszła do racjonalnego wniosku.
Przestała myśleć o swoim ciele, w ogóle przestała myśleć.
Wszystko działo się samo.
- No nieźle, mała – zadowolony eutanol wreszcie zakończył.
Klepnął ją w tyłek. Wciągnął portki, wyszedł, po chwili
wrócił niosąc stoliczek z prowiantem. Świeży chleb, pachnąca kiełbasa,
pomidory. Doniósł jeszcze wiadro z czystą wodą, odrapany kubek, wiadro z
pokrywką i dyskretnie wyszedł. Dziewczyna ubrała się w szczątki bielizny i
munduru, umyła ręce wodą.
- Zamiast oberszturmfirera LSS - niewolnica eutanola –
przemknęła jej wkurwiająca myśl.
Sięgnęła po chleb i kiełbasę.
Rozdział 11
Życie oberszturmfirer Mariolki zmieniło się w piekło.
Musiała znosić to, czego kultura lesbońska-gejońska od dziecka uczyła jej
nienawidzić. Znosić obecność heteryka, który zgodnie z prawem Biedronii
powinien siedzieć zamknięty w zoo. Znosić ponad stuletniego eutanola, który
zgodnie z prawem Biedronii w wieku 60 lat powinien zostać poddany rytualnej
eutanazji, a obecnie poddany doraźnej eutanazji przy najbliższej okazji. Znosić
nieustanne gwałty śmierdzącego prostaka i brutala, zamiast pieszczot mądrych, delikatnych,
pięknych i pachnących lesbonek.
Odnosiła wrażenie, że gwałty stanowią element jakiegoś
rytuału, mającego związek z kamiennym słupem, do którego była przykuta. Ten zboczony
sadysta zabierał ją i gwałcił w różnych miejscach. Przykuwał ją wtedy do małego
pnia, który musiała ze sobą nosić! Gwałcił ją na wzgórzu, albo w wodzie, pod
wielkim drzewem, albo przy ognisku, w południe albo w zimnym blasku gwiazd. Był
niezmordowany.
- Może cztery strony kamiennego posągu reprezentują różne
żywioły i eutanol spełnia jakąś dziwaczną ofiarę – zastanawiała się.
Nawet zapytała się oprawcy:
- Skąd wziąłeś ten idiotyczny słup?
Jakby cień niepokoju przemknął przez jego brutalne oblicze.
- A, przypadkowo wykopaliśmy z kolegami, to szkoda było
zostawić. Przyciągnąłem traktorkiem – wyjaśnił.
- A po co kopaliście? – zaciekawiła się Mariolka.
- Było parę trupów do zakopania.
Oberszturmfirer wolała nie drążyć tego tematu.
Czasami zastanawiała się, czy po uwolnieniu przez siły LSS /
GSS władze nie zarzuciłyby jej zdrady
czystości płci. Pocieszała się, że ważnym argumentem obrony byłby fakt, że była
jeńcą, zmuszaną do seksu heretyckiego. Ale zagrożenie skierowania do zoo
istniało.
- Lepiej cierpliwie czekać na okazję i samej się uwolnić –
doszła do wniosku.
Wydawało się, że znalazła się w koszmarnym śnie, który śnił jej
się tak niedawno w przytulnym mieszkanku w centrum nowoczesnego Biedron City.
Całe jej życie do tej pory było zaprogramowaną aktywnością w służbie Sroddy,
Biedronii, walką o postęp i czystość płci. A teraz nic nie musiała robić, nie
musiała myśleć, walczyć, tylko rozłożyć nogi od czasu do czasu. Zaczęła się
obawiać, czy od tego wszystkiego nie stanie się zboczona. Oberszturmfirer
przypomniało się, że w dzieciństwie lubiła wypinać się przed klatką z
heterykami w zoo.
- Może ich wulgarny ryk entuzjazmu sprawiał mi perwersyjną
przyjemność? – pogrążała się w pesymizmie.
Tym bardziej nienawidziła tego kretyńskiego eutanola. Parę
dni musiała czekać, zanim dostarczył jej podstawowe środki higieny – papier
toaletowy, mydło, pastę i szczoteczkę do zębów.
- Tak daleko masz do sklepu? – zapytała z oburzeniem.
- W okolicy w ogóle nie ma sklepu – z obleśnym uśmiechem
pogładził kałasznikowa.
Nie pytała się dalej. Jeszcze gorzej było z brakiem ciepłej
wody. Ten kretyn raz na tydzień raczył jej nagrzać wody w jakiejś blaszanej
wannie. Przynajmniej żarcie było dobre. Wieczorami zabierał ją na ognisko,
piekli kiełbaski albo inne mięsiwa. Eutanol snuł wtedy opowieści o wojnach, w
jakich brał udział w faszystowsko-seksistowskich czasach. Opowiadał o tysiącach
swoich przeciwników, których zastrzelił, zadźgał, lub zarżnął na różne sposoby.
Te historie nawet podobały się Mariolce, chętnie zastosowałaby te pomysły na kanibalach i nekrofilach.
Kolejne dni zlewały się ze sobą, zatraciła dokładną rachubę czasu, minęły ze
dwa tygodnie.
Pobyt u eutanola rozpoczął się brutalnie i skończył się
równie brutalnie. Rano obudził ją głośny warkot na zewnątrz budynku. Eutanol
wkroczył z tajemniczą miną, odpiął oberszturmfirer kajdanek i wyprowadził z
obory.
Czerwony blask wschodzącego słońca. Na łące przed
zabudowaniami czarny śmigłowiec z jeszcze obracającym się wirnikiem. W
otwartych drzwiach żołnierz z gotowym do strzału karabinem maszynowym, na zewnątrz kilka postaci w
czarnych mundurach z karabinkami, wynoszą z kabiny jakieś skrzynki.
Półnaga Mariolka w podartym, poszarpanym tęczowym mundurze
patrzyła z przerażeniem. Eutanol policzył skrzynki i klepnął rękę oficera moherów, wysokiego bruneta.
- Dobra, jest dziesięć, bierzcie dziewczynę – odezwał się z
satysfakcją.
Spojrzała uważniej na skrzynki – to whisky! W tym momencie
ogarnęła ją wściekłość:
- Kubuś, ty świnio. Sprzedałeś mnie za 10 skrzynek whisky. A
oni mnie wbiją na pal lub spalą na stosie!
- Ale gold label, malutka. Jesteś na wagę złota –
odpowiedział bezczelnie eutanol.
Oficer moherów zasalutował Mariolce.
- Może nie będzie tak źle, oberszturmfirer. Od tej pory jest
pani jeńcem moherów. Proszę do śmigłowca.
Zgrabna żołnierka moherów nałożyła Mariolce koc na ramiona i
pomogła wejść do maszyny.
- Kurwa, trafię do jądra ciemności – pomyślała
oberszturmfirer.
Rozdział 12
Ponad pół godziny lotu upłynęło w milczeniu i hałasie
maszyny. Oberszturmfirer zastanawiała się, czy nie odepchnąć strażników i
wyskoczyć.
- Śmierć byłaby lepsza niż czekające mnie tortury – ciągle
powracała obsesyjna myśl.
Ale czujnie obserwowali każdy jej ruch. Przed lądowaniem
szokujący widok niezliczonych wież kościołów nad Wisłą.
- Czy to Toruń? – zapytała Mariolka.
- Tak, oberszturmfirer – potwierdził oficer moherów.
Wokół lotniska wyszczerzone baterie rakiet
przeciwlotniczych. W powietrzu ruch – oprócz nich lądował inny śmigłowiec, za
to wznosiły się dwa myśliwce pionowego startu. Bardziej przypominały ufo niż
samolot.
- Chyba tak łatwo, jak mówiła Erika, nie dałoby się ich
rozwalić – z goryczą pomyślała oberszturmfirer.
Ale pilnie obserwowała szczegóły.
- Może uda się uciec i przekazać wszystko dowództwu LSS –
nie traciła nadziei.
Na dole czekał już na nią samochód terenowy. Oficer
zasalutował i przekazał nowej eskorcie. Jak na ironię były to dwie żołnierki.
Mariolka instynktownie spojrzała na nie z respektem. Ubrane w czarne mundury
moherów, szczupłe, niewysokie, ale wysportowane, poruszały się z wytrenowaną
sprężystością, uzbrojone w pistolety, noże i nie wiadomo, co jeszcze.
- To nie moment na próbę ucieczki – doszła do wniosku
oberszturmfirer – Załatwiłyby mnie bez problemu.
Jedna z nich przedstawiła się nawet:
- Porucznik Milena
Mariolka uważnie przyjrzała się brunetce o długich włosach i
sugestywnych ciemnych oczach. Miała w sobie coś kociego – w spojrzeniu i w
sposobie poruszania się. Przedstawiła się i druga:
- Podporucznik Bożena
Ta druga to blondynka. Krótkie włosy, niebieskie oczy. Uwagę
Mariolki zwróciły szczególnie jej jakby dziecięce, niewinne usta.
- To idiotyczne – pomyślała – Pewnie za chwilę zaczną mnie
torturować, a ja się na nią gapię i nawet mi się podoba. Przedstawiła się sama:
- Oberszturmfirer Mariola
- Jakiś czas będziemy się panią zajmować, my nie lubimy
ceregieli, proponuję przejść na ty – porucznik wyciągnęła do oberszturmfirer
rękę.
Mariola podała jej dłoń i po chwili z trudem powstrzymała jęk
bólu. Sadystyczny uścisk miała ta moherka.
- Milena
- Mariola
Po chwili powtórzyła tę ceremonię z drugą strażniczką.
Bożena nie miażdżyła jej dłoni, ale spojrzała w oczy i uśmiechnęła się.
- Miły moment przed śmiercią – pocieszyła się
oberszturmfirer.
Podporucznik pełniła rolę kierowcy, porucznik usiadła z nią
na tylnym siedzeniu. Ruszyły ostro.
- Gdzie mnie wieziecie? – odważyła się zapytać.
- Za chwilę sama zobaczysz – odpowiedziała Milena.
Zbliżały się do parku, pewnie nad Wisłą, wśród zieleni
wysoko wznosiły się szklane kopuły. Wyglądało to jak zespół gigantycznych igloo
połączonych ze sobą.
- Witamy w Centrum Geotermalnym im. Ojca Dyrektora –
oznajmiła porucznik.
Mariolka szeroko otworzyła oczy, tak wielkich konstrukcji
szklanych jeszcze nie widziała. Zaparkowały na obszernym, ale raczej pustym
parkingu i ruszyły do wejścia ocienionego wielkimi magnoliami. Drzwi
automatycznie otworzyły się i zamknęły. Potem następne drzwi. Po ich pokonaniu
oberszturmfirer poczuła falę ciepła i wilgoci. A po chwili zawrót głowy –
wydawało się, że szklany dach wznosi się aż do nieba. Znalazły się w przestronnej
hali wejściowej. Szły po czarnych, kamiennych płytach, po ich obu stronach
płynęła woda znikająca gdzieś w posadzce. Nieregularnie rozmieszczone
egzotyczne rośliny w wielkich donicach. Podwójny łuk doprowadził je do
recepcji, gdzie moherki zostawiły broń, pobrały białe zawiniątka i bransoletki z
identyfikatorem. Nałożyły sobie na nadgarstki.
- Daj rękę – Bożena zwróciła się do Marioli.
Zapięła trzeci na nadgarstku oberszturmfirer.
- Najpierw do łaźni, Mariola. Chyba ci się przyda – Milena
krytycznie przyjrzała się obszarpanej i umorusanej oberszturmfirer.
Rozebrały się w szatni pozostawiając mundury w schowkach
otwieranych dotknięciem bransoletki. Oberszturmfirer chciała ulokować także
pozostałości swojego munduru.
- Poza butami wywal to do śmieci - poleciła porucznik – Dostaniesz potem jakieś bardziej normalne
ubranie. Tylko to schowaj – podała jej zawiniątko z grubym białym ręcznikiem i
jakąś białą szatą.
Poza bransoletkami dziewczyny były nagie. Mariolka
skorzystała z toalety, gotowa była uciec choćby goła, ale nie było okienka.
Może i dobrze, bo wreszcie dotarły pod prysznic, gorący prysznic. W pojemnikach
na ścianie było pachnące lawendą mydło w płynie i osobno szampon w płynie.
Bożena umyła oberszturmfirer plecy i nawet górną część tyłka. Mariolka
zrewanżowała się tym samym. Poza tym rozkoszowała się gorącymi strumieniami
wody.
- Jestem w niewoli, ale przynajmniej cywilizowanej –
pomyślała oberszturmfirer.
Wróciły do szatni.
- Teraz pójdziemy na basen, ale musimy nałożyć te białe
szaty – poleciła Milena.
- Szaty na basen? – zapytała zdziwiona Mariolka – U nas
pływa się bez ubrania.
- U nas to byłaby nieobyczajność i grzech – wyjaśniła
porucznik.
Oberszturmfirer posłusznie nałożyła szatę. Pierwszy raz
zetknęła się z hipokryzją obyczajową moherów. Liczne ich zakazy i tabu zamiast stłumić
seks powodowały tylko skoncentrowanie i spotęgowanie ukrytego, oficjalnie
nieujawnianego erotyzmu. Tak było i tym razem. Biała szata miała w założeniu
schludnie okrywać ich ciała. Tylko, że były mokre i materiał pod wpływem wody
zrobił się przeźroczysty. Mariolka kątem oka zauważyła, że wyraźnie widać było
jej piersi i do tego sterczały jej brodawki. Zresztą nie tylko jej.
Jak trzy aniołki wkroczyły do hali z basenem.
Oberszturmfirer przeżyła kolejny szok. Naprawdę weszły do środka
południowoamerykańskiej dżungli. Szklana kopuła znowu wznosiła się jakby do
nieba i ginęła w unoszących się mgłach. Wewnątrz góra porośnięta tropikalną
roślinnością i spadający z hukiem wodospad. Naokoło palmy i inne drzewa
porośnięte lianami. Kamienne stopnie prowadziły w dół do jeziora. Odgłosy
papug. W powietrzu kolibry i pełno kolorowych motyli. Na wodzie unosiły się
wielkie zielone liście, między nimi uwijały się kolorowe rybki. Milena pierwsza
weszła do wody.
- Mariola, nie bój się, wchodź śmiało – zachęciła oberszturmfirer.
Mariolka i Bożena ruszyły jej śladem. Popływały w jeziorze.
Wyszły na wysepkę, żeby wypocząć. Półleżały na miękkim, zielonym kobiercu. Rój
błękitnych motyli zawirował i obsiadł Mariolkę. Zafascynowana nie poruszała
się. Moherki patrzyły na nią z uwagą.
- To dobry znak – orzekła Milena – jest z tobą łaska.
Oberszturmfirer wolała nie wnikać w zawiłości teologiczne.
- To wspaniałe miejsce, dlaczego je wybudowaliście? –
zapytała.
- Jest kilka hal odpowiadających różnym strefom
klimatycznym. To była wizja Ojca Dyrektora, zawsze pragnął jeździć na misje na
rożne kontynenty. Dzięki Centrum i energii geotermalnej miał wszystko na
miejscu – wyjaśniła porucznik.
W zacisznym miejscu znajdowała się niewielka restauracja.
Milena zamówiła dla całej trójki tradycyjny posiłek moherów: żurek staropolski
w chlebie, sum w sosie porowym, na deser lody z bitą śmietaną. Do tego słodkie
wino Massandra.
- Prosto z naszych winnic na Krymie – z dumą podkreśliła
porucznik. - Odkąd oczyściliśmy półwysep z islamistów, produkcja wina znowu
ruszyła. Wielki Mistrz osobiście dogląda też odbudowy ośrodków wczasowych, tam
też będzie super.
Mariolka z żalem opuszczała centrum geotermalne. Dostała od
moherek bieliznę, nieco konserwatywną, jak na jej gust, do tego dżinsy, biały
T-shirt i skromny szary żakiet.
- Teraz przekażemy cię innym strażnikom – wyjaśniła
porucznik.
Bożena uścisnęła jej rękę i jakby z żalem spojrzała w oczy.
- Trzymaj się, Mariola – pożegnała się.
Oberszturmfirer zatrzymała się i zawahała.
- Naprzód – Milena poparła swoje słowa mocnym klapsem.
Mariolka ruszyła ku mrocznemu przeznaczeniu.
Rozdział 13
Tępe, brutalne twarze nowych strażników nie zapowiadały
niczego dobrego. Bez słowa otwarli drzwi okratowanej, jakby więziennej
furgonetki. Wsiadła, oni za nią, przez małą szybkę dali znak kierowcy, ruszyli.
Za oknami miasto udekorowane symbolami kultu: krzyże, posągi świętych,
Chrystusa Zwycięzcy, Maryi, emblematy Radia Maryja, niezliczone emblematy ryb,
wyobrażenia szatana deptanego, dźganego i rąbanego na różne sposoby.
- Co za ciemnota, szowinizm, faszyzm, ale ciemnogród –
zdegustowana oberszturmfirer nie mogła się oprzeć natrętnej myśli.
Po kilkunastu minutach zatrzymali się przed dużym gmachem
strzeżonym przez żołnierzy, po kontroli wjazd do podziemnego garażu, kolejna
kontrola przed windą. Parę pięter w górę, kolejna kontrola po wyjściu z windy.
Długi korytarz i ostry, ponury stuk żołnierskich butów. Zatrzymali się przed
okazałymi, rzeźbionymi drzwiami. Chwilowe spojrzenie pozwoliło Mariolce
zorientować się, że płaskorzeźby przedstawiały trud i chwałę pracy
inkwizytorów.
- O kurwa, gdzie ja trafiłam? – ze zgrozą zastanawiała się
oberszturmfirer.
Wprowadzili ją do wielkiego gabinetu. W głębi biurko, nad
nim na ścianie wielki krzyż. Zza biurka uniosła się postać w czarnym mundurze.
- Panie pułkowniku, melduję doprowadzenie jeńca
oberszturmfirer LSS Marioli.
- Poczekajcie za drzwiami.
Moher podszedł do niej. Nie był wysoki, raczej równego z
oberszturmfirer wzrostu, za to krępy. Brunet, krótko obcięty, szare oczy z iskierką
humoru, usta wąskie, zaciśnięte, jakby zimne. Przyjrzał się Mariolce uważnie.
Wyciągnął rękę na powitanie.
- Pułkownik Mścigniew – przedstawił się.
- Oberszturmfirer Mariola – podała mu rękę i wytrzymała
kolejny sadystyczny uścisk.
- Lepiej nie mógł dobrać sobie imienia – pomyślała.
- Siadaj – wskazał jej krzesło przed biurkiem, sam ulokował
się po drugiej stronie, pod krzyżem.
- Mariola, nie będziemy tracić czasu na rozmowy. Nasza
współpraca będzie krótka i przyjemna, albo długa i bardzo nieprzyjemna. Wybór
należy do ciebie.
- Ale o co ci chodzi ? – zdecydowała się też przejść na ty.
- Kod kontroli lesbolotów.
- A więc o to im chodzi, skąd oni wiedzą? – pomyślała
zaszokowana oberszturmfirer.
Powróciła myślami do wydarzenia z dzieciństwa. Mamusie zabrały
ją na doroczną uroczystość ku czci Sroddy. Stadion pełen rozentuzjazmowanych
lesbonek. Siedziała z mamusiami tuż przy podium stanowiącym ołtarz, na nim
złoty posąg Sroddy o pełnych kształtach. W Biedronii wyeliminowano naturalne
rozmnażanie się, pozostawiając je heteroseksualnym zboczeńcom. Jednak co roku
dziesięć ochotniczek lesbonek było sztucznie zapładnianych, aby w dziewięć
miesięcy później mogły złożyć ofiarę Sroddzie. Tą ofiarą były płody – według
ideologii postępowego świata najbardziej znienawidzone istoty, kwintesencja
szowinistyczno-faszystowskiego zła. Ochotniczki z wydętymi brzuchami leżały
wokół posągu bogini z nogami na zewnątrz, były nagie. Kapłanki Sroddy
odprawiały długie modły, intonowały postępowe pieśni. Wreszcie nadszedł moment
ofiary. Dziesięć kapłanek równocześnie wbiło w tyłki ochotniczek igły
strzykawek wywołujących poród. Mariolka uważnie przyglądała się pojawiającym
się płodom. Były natychmiast rozszarpywane przez kapłanki ofiarnymi nożami.
Złoty posąg Sroddy i ołtarz spłynęły krwią. Szczątki płodów wyrzucane w
powietrze. W pewnym momencie dostała w twarz płuckiem, czy jakimś innym
organem. Znacząc krwawy ślad na białej sukience organ osunął się na kolana.
Zaszokowana Mariolka zrzygała się. Obrzygała siebie i mamusie. Tak sugestywnie,
że i one nie powstrzymały tego odruchu. Nastąpiła jakaś reakcja łańcuchowa, po
chwili rzygał cały stadion. Masy lesbonek wychodziły utaplane w śmierdzących
rzygach. Po kilku dniach wezwanie całej rodziny do LSS. Zapis z kamer pozwolił ustalić,
że źródłem zdarzenia była Mariolka. Mamusie wystraszone i zaniepokojone.
Okazało się jednak, że kapłanki Sroddy uznały Mariolkę za obdarzoną wielką
łaską i wybraną.
Aby mieć gwarancję, że wróg nie przejmie kontroli nad
strategiczną bronią Biedronii lesbolotami władze wpadły na pomysł, aby w
najgłębszej tajemnicy przekazać połowę rezerwowego kodu kontroli wybranemu
gejonowi, a drugą połowę wybranej lesbonce. Właśnie Mariolka stała się tą wybraną,
a połowę kodu przekazała jej sama Dodi, która wykradła broń od nieszczęsnego
kretyna Klichho.
- Nigdy nie zdradzę Biedronii, Sroddy i Gender – twardo
odpowiedziała.
- Na razie sobie popatrzysz.
- Straż! Idziemy z oberszturmfirer na dziedziniec – rozkazał
Mścigniew.
Zjechali windą i wyszli na wielki dziedziniec. Mariolka
miała wrażenie, że trafiła do piekła. Śmierdzące dymy, krzyki, uwijający się
strażnicy. Uwagę oberszturmfirer przykuła dziwna para – mężczyzna w białej
sukience rugał oficera moherów, ten pokornie schylił głowę i słuchał.
Przyjrzała się uważnie – ten w białej sukience miał długie blond włosy i do
tego jakby piórka w tyłku.
- A jednak nasi rządzą i tutaj – pomyślała triumfalnie.
Po chwili oficer zasalutował. Okazało się, że ten drugi nie
miał piórek w tyłku, tylko skrzydła. Rozwinął je, zajaśniało jakieś dziwne
światło i uniósł się w powietrze.
- To jednak nie nasz – skonstatowała ze smutkiem Mariolka.
Przeszli aleją pali na których wyli i jęczeli nabici
nieszczęśnicy, doprowadziła ich do stosu, na którym kończono przywiązywać
kolejną ofiarę.
- Odpalać – polecił Mścigniew.
Płomienie wkrótce ogarnęły skrępowaną postać. Ohydny wrzask
i smród. Oberszturmfirer zaczęła zastanawiać się, co byłoby dla niej lepsze –
pal, czy stos i czy pozwolą jej wybrać.
Rozdział 14
Po powrocie do budynku zjechali windą w dół. Długi, ponury
korytarz, po obu stronach metalowe drzwi z wizjerami. Mariolka domyśliła się,
że to poziom więzienny.
- Może prowadzą mnie do jakiejś izby tortur – zastanawiała
się.
Mścigniew szybko rozwiał jej wątpliwości.
- Widziałaś już, że nie żartujemy i potrafimy zastosować
odpowiednie metody. Tobie nie chcemy zrobić krzywdy, bo jesteś dla nas zbyt
cenna. Ale mamy dla ciebie nieprzyjemną niespodziankę – pułkownik zatrzymał się
przed jedną z cel i otworzył wizjer.
- Popatrz proszę.
Oberszturmfirer spojrzała: niewielkie, wąskie pomieszczenie,
po lewej stronie węzeł sanitarny i stoliczek z krzesłem, po prawej prycza, na
pryczy wyleguje się jakaś postać. I w tym momencie serce prawie jej stanęło, o
mało nie zemdlała. Przezorny Mścigniew w porę podtrzymał ją, chwytając jedną
ręką za pierś, a drugą za tyłek. Po chwili doszła do siebie. Ta postać – postać
w idiotycznym tęczowym mundurku, z
rozrzuconymi długimi blond włosami – był to niewątpliwie hauptszturmfirer GSS
Tomasz, znany też jako agent Tomasz.
- Mariola, wiemy, że to twój kolega, że współpracowaliście
razem. Albo podasz kod kontroli lesbolotów, albo powędruje zaraz na
dziedziniec. I będziesz mogła wybrać dla niego – pal, czy stos – pułkownik
patrzył jej prosto w oczy, a wzrok jego był zimny i bezlitosny.
Burza myśli przebiegła przez udręczoną głowę
oberszturmfirer.
- Dlaczego on? - czuła, że nienawidzi Tomasza.
Przypomniała sobie wszystkie momenty, kiedy ją molestował,
kiedy znajdowała się przez niego na granicy przestępstwa przeciwko czystości
płci. Właściwie to przez niego pokłóciła się z oberszturmbanfirer Margot,
odeszła z Głównego Urzędu LSS do jednostki frontowej – dywizji LSS Lesbenland,
dostała do niewoli, została niezliczoną ilość razy zgwałcona przez napalonego
eutanola Kubę, a teraz została więźnią tych fanatyków moherów.
- Nienawidzę go, ale nie mogę mu tego zrobić – szybko pojęła
decyzję.
- Jeśli się zgodzę, wolność dla mnie i dla hauptszturmfirera
Tomasza – zwróciła się do Mścigniewa.
- Zgadzamy się na ten warunek – zapewnił bez wahania
pułkownik.
Przejazd windą tym razem na trzecie piętro. Weszli do sali
łączności, na ścianie wielki ekran, żołnierze i żołnierki moherów przy
pulpitach komputerów.
- Mariola, proszę o kod – Mścigniew znowu wbił w nią
spojrzenie swoich szarych oczu.
Poczuła, że nadszedł ten ponury moment determinacji, który
przeczuwała chyba od zawsze.
- Pierdolę Biedronię, pierdolę Sroddę i pierdolę Gender –
powoli i dobitnie wypowiedziała Mariolka.
Potem podała kod. Kod pojawił się na ekranie w szarym
prostokącie. Po chwili pojawił się drugi szary prostokąt z drugą połową kodu.
Połączyły się. Kolor zmienił się na zielony i prostokąt zniknął. Pojawiło się
menu.
- Panie pułkowniku, zadziałało, Królewiec przejął kontrolę! –
zameldowała przejęta moherka.
Na ekranie pojawiła się mapa środkowej Europy. Biedronia
zaznaczona różowym kolorem. Z kółeczek oznaczających Biedron City, Poznań i
Senesza City zaczęły w kierunku na wschód wychodzić linie, na ich czele po pięć
czarnych punkcików.
- Przenosimy Herkulesy C-130 z generatorami grawitacyjnymi
na nasze lotniska w Wilnie, Mińsku i we Lwowie – wyjaśnił Mścigniew.
- Tylko jeszcze mała niespodzianka. Proszę o obraz Warszawy
– polecił pułkownik.
Satelitarny obraz Śródmieścia. Centralnym punktem złoty,
gigantyczny, tęgi posąg Sroddy. W pobliżu majestatycznie przelatuje symbol
potęgi Biedronii – tęczowy lesbolot.
- Uwaga, to będzie najsłabszy impuls – komentował Mścigniew.
Nagle Srodda jakby jeszcze napuchła, górna połowa z ogromnymi
cycami uniosła się lekko w górę, a potem powoli fajtnęła w dół. Złota, potężna
dupa zapadła się w dół, przebita przez j wieżyczkę z zegarem i strzelistą
iglicą z antenami.
- To jest sygnał dla naszych powstańców w ZOO – wyjaśnił
pułkownik.
Mariolka patrzyła na to wszystko zafascynowana, ale dziwnie
spokojna.
Rozdział 15
Pułkownik szybko spełnił obietnicę.
- Przyprowadzić agenta Tomasza – rozkazał.
Po chwili w otwartych drzwiach sali łączności pokazała się
znajoma postać. Hauptszturmfirer patrzył się tylko na oberszturmfirer i
nieśmiało uśmiechał.
- Normalnie to on nie jest nieśmiały, coś tu nie gra –
pomyślała Mariolka.
- Mariola, dziękuję i przepraszam – rozpoczął.
- Za co?
- Dziękuję za uratowanie życia, a przepraszam za udział w
małym przedstawieniu Mścigniewa.
- Słucham?!!!
- Mariola, zacznę od tego, że nasza współpraca tak dziwnie
na mnie wpłynęła, że zakochałem się w tobie. Nie mogłem zwalczyć tego uczcia. Olałem
ideały Biedronii, Sroddę, Gender, czystość płci. Chciałem być z tobą. Ale nie
mogłem być z tobą w Biedronii. Tak się złożyło, że to ja byłem wybranym
gejonem, któremu powierzono drugą połowę kodu. Dla ciebie postanowiłem
zniszczyć Biedronię i nawiązałem współpracę z moherami. Jestem kapitanem
wywiadu moherów. Chciałem od razu powiedzieć ci prawdę, ale Mścigniew przekonał
mnie, że nie możemy ryzykować. Wybacz mi, kocham cię!
Mariolka rozpoczęła odpowiedź od wymierzenia solidnego
policzka. Hauptszturmfirer, a właściwie kapitan aż się zatoczył. Potem podeszła
bliżej i wpatrywała się uważnie w jego niebieskie oczy i w usta. Zaczęła go
całować. Długo, aż do utraty tchu. Moherki i moherowie wstali i zaczęli bić
brawo, niektórzy ocierali łzy radości.
Mścigniew podszedł do przytulonej pary.
- Mariola, ja też jestem ci winien przeprosiny i
wyjaśnienie. Nie jesteśmy mordercami ani sadystami i nie krzywdzimy lesb ani
gejów. Ten facet na stosie to kanibal, który się nawrócił i sam prosił o szansę
na uratowanie duszy. Normalnie likwidujemy ich bez takich ceregieli. A faceci
na palach to szpiedzy islamistów – wyjaśnił.
- A, to mi się nawet podoba. A co robicie z nekrofilami?
- Normalnie też ich się likwiduje.
- Podoba mi się takie podejście - Mariolka uśmiechnęła się serdecznie.
- W takim razie przyłącz się do nas. Proponuję ci stopień
porucznika – pułkownik postanowił kuć żelazo, póki gorące.
- Zgoda, pod warunkiem, że w waszym mundurze będzie mi do
twarzy – w tej chwili była gotowa na najbardziej szalone decyzje.
Obyczaje moherów wymagały oficjalnego usankcjonowania
związku przez zawarcie małżeństwa. Mariola i Tomasz wybrali skromną katedrę we
Włocławku. Najpierw chrzest przez kąpiel w nurcie Wisły. Wynurzyli się z toni
wodnej w białych giezłach jak Afrodyta i Apollo. Następnie przed obliczem
biskupa Radosława wygłosili skrócone ekumeniczne wyznanie wiary, wprowadzone
przez moherów dla ułatwienia nawracania muzułmanów.
- Nie ma Boga oprócz jedynego Boga, a Jezus jest jego
Prorokiem i też jest Bogiem.
Chwila na zrobienie fryzury, makijażu i przebranie się w
kreacje ślubne – Tomasz w czarne okulary i srebrny garnitur, Mariola w różową
suknię, lekką, przewiewną, przypominającą pióra rajskiego ptaka, do tego
jeszcze lżejsza bielizna. Towarzyszyły jej Milena i Bożena, przebrane za dwa
aniołki, urocze aniołki.
Potem powrót helikopterem do Torunia i przyjęcie weselne w
Centrum Geotermalnym. Pierwszy toast wzniesiono zwyczajowo za Ojca Dyrektora.
Zabawa trwała do samego rana.
Rozdział 16
Dostali tylko tydzień urlopu, który postanowili spędzić w
Warszawie. Działy się tam ciekawsze rzeczy niż w zagranicznych lub krajowych
ośrodkach turystycznych. Biedronia padła jako państwo równie szybko, jak
powstała. Oddziały GSS i LSS masowo poddawały się moherom. Wielki Mistrz Świętopełk
polecił sformować z nich i z powstańców z byłego ZOO tymczasowe oddziały
milicji katolickiej, tylko nieliczni fanatyczni lewacy bronili się – ci byli na miejscu zabijani, równie
bezlitośnie jak kanibale i nekrofile. Pomimo, że nie toczyły się poważniejsze
walki, w mieście brzmiały odgłosy wystrzałów i wybuchy, krążyły ciężarówki
wywożące trupy. Wysadzano świątynie Sroddy, razem z kapłankami, jeśli nie
zdążyły uciec. Płonęły stosy z księgozbiorami i wyposażeniem gender. Poza tym
wszystko działało normalnie. Nawet Inkubatorium – jego funkcjonowanie wprawdzie
niezupełnie zgodne z doktryną katolicką, ale praktyczni moherowie docenili ten
wynalazek epoki postępu i zapewnili jego ochronę. Ważniejsza była potrzeba
nowych obywateli, nowych wojowników.
Priorytetem moherów było szybkie zapewnienie porządku i
spokoju wewnątrz kraju. Wprowadzono zasadę że hetero - czy homoseksualna
orientacja ma być sprawą prywatną, a nie polityczną.
Generatory grawitacji zostały szybko zamontowane na
nowoczesne samoloty i wkrótce rozpoczęła się ofensywa na froncie wschodnim.
Sygnałem do ataku było potężne trzęsienie ziemi, które pogrzebało Grozny –
stolicę Emiratu Kaukaskiego. Potem kilka dni na niszczenie celów od Dniepru aż
po Ural. Powstańcy rosyjscy opanowują Moskwę i Petersburg. Patriarcha Rusi Michał
podziękował za gościnę w Polsce i wyruszył z Mińska do Moskwy, aby uformować
rząd tymczasowy. Wielki Mistrz skierował podziękowania do rządu chińskiego za przejściową
opiekę nad Syberią i prośbę o przekazanie tego terytorium.
Kolejnym zadaniem Tomasza i Mariolki będzie misja w
Sułtanacie Nadreńskim. Pułkownik Mścigniew wyjaśnił im:
- Na razie nie chcemy konfliktu na granicy zachodniej, zbyt
wiele problemów jest na wschodzie. Poza tym nie chcemy tak po prostu wyzwalać
Niemiec. Dekompozycja państwa i narodu niemieckiego spowodowała, że potomkowie
Słowian mieszkający na wschód od Łaby zaczęli powracać do łużyckiej i
połabskiej tożsamości narodowej. Waszym zadaniem będzie przygotowanie
słowiańskiego powstania we wschodniej części sułtanatu i nawiązanie pozytywnych
relacji przyszłych elit z Polską. Krótko mówiąc, Mariola – będziesz musiała
nauczyć się chodzić w burce!
- Zgodziłam się zostać moherką, ale teraz Mścigniewku
przeginasz…
W tej chwili Mariolka nie przejmowała się tym wszystkim.
Właśnie przyjechali kolejką z lotniska i wyjechali schodami ruchomymi z dworca
Warszawa Centralna. Początek złotej polskiej jesieni, ciepło, właściwie gorąco.
Porucznik Mariolka idąc obok agenta Tomasza przejmowała się majtkami.
- Tomasz, moim zdaniem bielizna powinna być sprawą prywatną,
a nie umundurowaniem. Twoich moherów
chyba pojebało, wzór tych majt wygląda jak dla jakichś zakonnic.
- Mariolka, ale nikt majtek nie widzi, a poza tym świetnie
wyglądasz w mundurze.
Zatrzymała się na chwilę, uniosła piętę pantofelka,
zakręciła stopą i popatrzyła na Tomasza.
- Naprawdę?
Tomasz przyjrzał się jej i aż przełknął ślinę. Czarny kolor
munduru podkreślał idealną szczupłość jej ciała, kontrastował z głęboką
zielenią oczu. Spod beretu kaskada długich włosów. Delikatnie uniosła palcami
spódniczkę. Nie na tyle, aby mógł ujrzeć regulaminowe majty, ale za to
zobaczył, że zamiast rajstop ma zakończone koronką pończochy, a wyżej piękne,
obnażone uda.
- O kurczę! Chodźmy szybciej do twojego mieszkanka.
- Widzisz Tomaszku, regulamin nie zakazuje noszenia
pończoch. Da się jakoś żyć u moherów.
Ruszyli wzdłuż Alej Jerozolimskich. Pałac Kultury otoczony
kilkoma wielkimi dźwigami – usuwanie pozostałości posągu Sroddy. Minął ich
długi konwój ciężarówek zmierzających na wschód – w stronę Mostu Poniatowskiego.
Były wyładowane zaostrzonymi palami. Najwyraźniej ofensywa przeciwko islamistom rozwijała się.
Zbliżali się już do ul. Tuwima kiedy z krzaków wyłoniła się
nagle nieszczęsna postać.
– Pani Oberszturmfirer, melduje się Gejownik Bloku Kaziutek.
Mariolka przyjrzała mu się uważnie, od zawsze brakowało mu
dwóch górnych jedynek, ale teraz doszedł brak dwóch dolnych jedynek, podbite
oko i poszarpana odzież.
- Teraz nie oberszturmfirer, tylko porucznik. Nie widzisz
gamoniu?
- Przepraszam, pani porucznik. Ale co się teraz porobiło w
naszym bloku. Wszędzie piją i heteroseksualne orgie. Próbowałem interweniować,
to mnie pobili i powiedzieli, że powieszą za jaja. Ledwo uciekłem.
- Nie martw się, Kaziutek, z nami będziesz bezpieczny –
pocieszyła kurdupla Mariolka.
- Zrobimy cię katechetą – zadecydował Tomasz.
Ruszyli wspólnie w nową, nieodgadnioną przyszłość.
Podszlifuj styl i będziesz mógł publikować swoje opowiadania. Jest naprawdę niezłe.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się spodobało. Ze szlifowaniem stylu będzie ciężko, piszę, ale nie mam czasu wczuwać się, jak piszę.
Usuń