Łączna liczba wyświetleń

środa, 12 września 2012

opowiadanie Mariolka (wersja kompletna)

Futurystyczne to opowiadanie to publikowałem rozdziałami na Onecie przed przeniesieniem blogu Dibelius na Blogspot. Tu jest w całości, jako przerywnik pomiędzy kolejnymi ważkimi tematami.


Rozdział 1

Oberszturmfirer LSS Mariolka z ulgą usłyszała dźwięk budzika. Jak zwykle męczył ją koszmarny sen, w którym porywał ją i więził obleśny heteroseksualny starzec. Podeszła do okna w lokalu, który odziedziczyła po mamusiach i którym samotnie mieszkała. Był piękny wrześniowy poranek roku 2050. Mieszkanie było małe, na trzecim piętrze bloku przy ul. Działacza Gejońskiego Juliana Tuwima, ale mieściło się w centrum Biedron City. Mariolka z uczuciem dumy i wierności spojrzała na widoczny w oddali, oświetlony promieniami wschodzącego słońca gigantyczny posąg bogini lesbonek Sroddy, dominujący nad miastem. Po przejęciu władzy przez Sojusz LGBT wszystkie wieżowce zostały zburzone jako symbole ucisku i dominacji fallicznej, zachowano tylko najwyższy budynek,  jednak  kunsztem gejońskich i lesbońskich architektów rozbudowano go i zamieniono w masywną figurę  Sroddy.

No, ale czas na obowiązki poranne. Dziewczyna zabrała się do forsownej gimnastyki porannej. Nie przeszkadzało jej, że jest naga. Wykonywała rutynowe skłony, brzuszki, pompki, aż się spociła. Na koniec podeszła do lustra. Z satysfakcją spojrzała na swoje odbicie – średniego wzrostu szatynka, zielone oczy, szczupłe, sprężyste ciało, idealnie płaski brzuch. Może mogłaby mieć większe piersi, ale wtedy nie trzymałyby się tak dobrze bez stanika.

Kontemplację przed lustrem przerwały przybliżające się łomoty i krzyki dochodzące z klatki schodowej. Nie zaniepokoiły Mariolki, założyła tylko kusy szlafroczek. Po chwili ktoś zaczął walić w jej drzwi wejściowe. Otworzyła i w ostatniej chwili zrobiła unik. Jakaś dziwna postać wpadła do środka, potknęła się, zrobiła przewrót w przód, po chwili podniosła się i odwróciła.

– Kaziutek, nie świruj.

Kurduplasty, nieogolony mężczyzna uśmiechnął się radośnie, prezentując ubytek obu górnych jedynek.

– Pani Oberszturmfirer, melduje się Gejownik Bloku.

– Dobra, sprawdzaj, tylko szybko i spadaj.

Gejownicy pełnili ważną funkcję w systemie społecznym – stali na straży czystości homoseksualnej w miejscach zamieszkania. Nawet oficerowie LSS i GSS musieli poddawać się tej kontroli. Znalezienie się osoby przeciwnej płci w mieszkaniu prywatnym stanowiłby przestępstwo przeciwko czystości płci. Kaziutek sprawnie przejrzał wszystkie pomieszczenia, odmeldował się i wyruszył na klatkę schodową, aby kontynuować swoją misję.

Mariolka przez chwilę pomyślała, co czekałoby winnych przestępstwa heteryzmu. Odizolowanie od cywilizowanego społeczeństwa. Heterycy to niższy gatunek, pośredni pomiędzy ludźmi i zwierzętami. Fizycznie podobni do ludzi, ale uprawiają seks w odrażający sposób i rozmnażają się jak zwierzęta. Skrajni przywódcy LGBT opowiadali się za fizyczną likwidacją heteryków, jednak umiarkowana większość zrealizowała plan izolowania niższego gatunku. Są podobni zwierzętom, więc niech mieszkają razem ze zwierzętami. ZOO w Biedron City zostało rozbudowane i objęło całą dzielnicę Pragę Północ. Wyłączona z tego obszaru jest tylko arteria komunikacyjna Alei Solidarności Lesbońsko-Gejońskiej. Heterycy przechodzą nad Aleją po kładce na wysokości dawnej katedry św. Floriana. Katedry zamkniętej tak jak inne miejsca dawnego faszystowsko-seksistowskiego kultu i przy okazji pozbawionej fallicznych wież.

Mieszkają stłoczeni w budynkach,  a raczej ruderach w nowej części ZOO. Bardziej krnąbrnych lub winnych dodatkowych przestępstw zamyka się w klatkach w historycznej części ogrodu zoologicznego, pomiędzy zwierzętami. Mariolka pomyślała, że w sumie lubi ZOO. Kiedy była dziewczynką, mamusie zabierały ją na zwiedzanie. Przypomniała sobie, że lubiła zakładać koronkowe majteczki. Przy wybiegu z heterykami schylała się, aby poprawić sobie sandałki. Nie rozumiała wtedy, dlaczego z krzykiem rzucali się na kraty, a rozgniewane mamusie pospiesznie odciągały ją w stronę pawilonu z rybami. Już nigdy nie pójdzie z mamusiami na spacer. Łzy zakręciły się przez chwilę w pięknych, zielonych oczach. Pozostaje samotna, bo nie chce, aby powtórzyło się nieszczęście. Pozostaje jej służba w LSS i oczekiwanie na zemstę.

Rozdział 2

Główny Urząd LSS mieścił się o parę kroków od ulicy Tuwima, w kompleksie przy Placu Powstańców Lesbońsko-Gejońskich. Mariolka zastanawiała się, czy spowodowała to świadoma decyzja, czy ironia losu – w czasach rządów faszystowskich w gmachu mieścił się hotel zwany „Domem Chłopa”. Obecnie „chłopi” mogli znajdować się tam jedynie w celach więziennych i w izbach tortur, w wielopiętrowych podziemiach. W okolicy roiło się od patroli GSS w mundurach niebiesko-tęczowych i LSS – fioletowo-tęczowych. Żołnierze GSS i LSS ubrani byli w spodnie, natomiast oficerowie obu formacji w spodnie lub spódnice, zależnie od osobistych preferencji. Mariolka nosiła spódnicę,  do tego jasne rajstopy i pantofelki. Nieco kontrastował z tym czarny pasek z kaburą służbowego glocka. W porównaniu z żołnierkami z patroli – w hełmach, ciężkich butach, z karabinami czuła się leciutka, prawie rozebrana. Dziewczyny wyglądały jednak sympatycznie i dziarsko. Oberszturmfirer uśmiechała się i gorliwie odpowiadała na saluty. Cywilni przechodnie nie uśmiechali się na widok oficera, schodzili na bok, starali się patrzeć w inną stronę – trupia czaszka w kolorze różowym na  czapce budziła respekt.

Przy wejściu do gmachu wartowniczki, rutynowa kontrola - pierwsza bramka identyfikująca mikrochip wstrzyknięty pod skórę ramienia, druga bramka skanująca oko. Na początek w dużej sali na parterze nudna odprawa w sprawie zwalczania pedofilii. Mariolka miała wrażenie, że prowadząca zebranie lekko garbata szturmbanfirer Karolina sama była ofiarą tego zjawiska. Rzygać jej się chciało od kolejnego sztampowego przemówienia prezentującego jedynie słuszną i politycznie poprawną linię władz. – Zachować czujność, współpracować z ludnością cywilną, ujawniać wszystkie przypadki, zaostrzyć ochronę szkół, przedszkoli i skupisk młodzieży. Szturmbanfirer jak zwykle mówiła o zwalczaniu objawów, ani słowem nie wspominając o przyczynach. Obecne na sali lesbonki dobrze zdawały sobie sprawę, że publiczne wypowiedzenie prawdy uznane zostałoby za faszyzm i przestępstwo. Prawda była taka, że zdecydowana większość lesbońskich i gejońskich rodzin z odpowiedzialnością i troskliwością odnosiła się do dzieci swoich i cudzych - pedofilia była dla nich czymś nie do pomyślenia. Odpowiedzialne za ponad 99% przypadków pedofilii były ukochane i preferowane przez rządzący Sojusz, najbardziej postępowe mniejszości seksualne – kanibale i nekrofile. Nie wystarczało im, że konstytucja gwarantowała im prawo do ciał wszystkich obywateli po skorzystaniu przez tychże z prawa (ale i obowiązku) do eutanazji po przekroczeniu 60 roku życia. Jako ideowa oraz świadoma lesbonka Mariolka od dziecka akceptowała i rozumiała dobrodziejstwo eutanazji, oraz jej pozytywny wpływ na rozwój państwowego systemu emerytalnego.

Akceptowała ideę, ale niekoniecznie formę. Zabieg ten odbywał się zgodnie z rytuałem nekro-halal. Sanitariusze kanibali po rozebraniu i umyciu osoby korzystającej z dobrodziejstwa eutanazji umieszczali ją w metalowej konstrukcji, następnie przecinali tętnicę udową. Krew odbierana była do pojemnika na dole, natomiast ciało nie nosiło śladów uszkodzeń mogących sprawiać dyskomfort nekrofilom, ani substancji trujących mogących zaszkodzić kanibalom.. Ciało przekazywano następnie przedstawicielom nekrofilów, a po wykorzystaniu – ponownie kanibalom.

Autorzy tego kompromisu konstytucyjnego uznali go zapewne za genialne rozwiązanie sprzeczności pomiędzy postępowymi orientacjami seksualnymi. Mariolka miała jednak swoje zdanie na ten temat. Gdyby to od niej zależało, rozwaliłaby lewackich autorów konstytucji, razem ze wszystkimi kanibalami i nekrofilami – najlepiej własnoręcznie. To pierdolone, krwiożercze bydło nie miało najmniejszego zamiaru do ograniczenia się do ciał po eutanazji. Porywali lesbonki i gejonów, którzy podpisywali oświadczenie dobrowolnego oddania się nekrofilom i kanibalom. Oświadczenia takie były uznawane przez sądy. Tylko kto nie podpisze - kiedy zacznie mu się odcinać kawałki ciała, albo wyjmować narządy wewnętrzne? Chętnie porywali także dzieci, tym już nie dawali nic do podpisu, ginęły bez śladu.

Mariolka miała osobiste powody do nienawiści. Nigdy nie zapomni wydarzenia sprzed lat. Jechała z mamusiami autem, wracały z teatru. Był letni wieczór, urokliwa ulica Kubusia Puchatka. Auto nagle zatrzymało się, jakieś ciało leżało na środku ulicy.  Mamusia była na tyle ostrożna, że nie wysiadła z pojazdu i na wszelki wypadek zablokowała drzwi, zaczęła wzywać policję. Te środki ostrożności okazały się niewystarczające. Z otwartych włazów kanalizacji, z krzaków, zza murków wyroił się tłum wrzeszczących zboczeńców i oblepił samochód. Ostry dźwięk piły spalinowej przecinającej dach auta. Mamusia odblokowała drzwi i jednocześnie ruszyła samochodem.

– Mariolka, uciekaj, ale już.

W zamieszaniu i ciemnościach szczupłej dziewczynce udało się prześlizgnąć pomiędzy napastnikami. Dla mamuś nie było ratunku. Widziała, jak piłą odcięli im górną część czaszek i żywcem wyjadali mózg. Do dzisiaj na wspomnienie tej chwili bladła i drętwiały jej nogi. Ale będzie twarda, nadejdzie chwila zemsty.

 

Rozdział 3

Po odprawie wezwanie do oberszturmbanfirer Margot. Do jej gabinetu schodziło się kręconymi schodami na pierwszy poziom podziemi. Na półpiętrze dwie toalety. Oberszturmfirer spojrzała z satysfakcją - obie oznaczone kółkami. W czasach faszystowsko-seksistowskiej dyskryminacji jedna byłaby przeznaczona dla mężczyzn. Skorzystała z tej po lewej stronie. Po chwili wartowniczka wpuściła ją do wielkiego gabinetu oberszturmbanfirer. Mariolka była jej ulubioną podwładną. Momentami obawiała się, czy ta sympatia nie ma zbyt osobistego charakteru. Zatrzymała się przed pustym biurkiem. Margot po chwili wyszła z bocznych drzwi. Chuda, koścista blondynka około czterdziestki. Lubiła eksponować swoje długie nogi. Nigdy nie wiadomo, w jakim będzie nastroju. Czasami rozmowna i przymilna, ale częściej rozładowywała na podwładnych zły humor, czepiała się szczegółów, szukała pretekstu do oskarżeń i gniewnych tyrad. Mariolka popatrzyła uważnie – dziś chyba w dobrym nastroju. Oberszturmbanfirer przyszła chyba prosto z izby tortur - miała na sobie fartuch poplamiony krwią i jakby kawałkami mózgu. Pieczołowicie odwiesiła fartuch do szafy.

– Mariola, na odprawie szturmbanfirer Karolina przedstawiła ogólną sytuację na froncie walki z pedofilią, ale wróg zaatakował samo serce Biedron City. Odkryliśmy, że wykradane są niemowlęta z Inkubatorium.

Mariolka nie musiała udawać szoku. Inkubatorium mieściło się na ulicy Dobrej, w byłym gmachu biblioteki uniwersyteckiej. Po przejęciu władzy przez Sojusz LGBT wszystkie książki spalono, bo wszystkie skażone były treściami faszystowsko-seksistowskimi. W byłym BUW naukowcy lesbońsko-gejońscy umieścili coś znacznie bardziej pożytecznego. Inkubatory, w których z zarodków z DNA rodziców rozwijały się niemowlęta – synowie małżeństw gejowskich i córki małżeństw lesbońskich Kobiety nie musiały już poświęcać swojego czasu, zdrowia, sylwetki, urody na przymusowe rodzenie dzieci, jak w czasach heteroseksualnego ucisku. Małżeństwa zazwyczaj odwiedzały swoje maleństwa podczas inkubacji, przyglądały się przez szybkę, jak dzielnie pływają w inkubatorze, przemawiały do nich.

– Jak to możliwe, oberszturmbanfirer, Inkubatorium jest doskonale strzeżone.

– Podejrzewamy spisek na najwyższym szczeblu. Umieszczano dodatkowe zarodki, po zakończeniu inkubacji na nocnej zmianie niemowlęta te wywożono nad Wisłę i przekazywano na łódź agentów kanibali. Mamy już kilka osób w naszych piwnicach, ale nie możemy ustalić, kto był organizatorem. Znamy tylko numer konta bankowego, na które kanibale przekazywali zapłatę.

– To chyba nie ma problemu.

– Jest problem, bo to zastrzeżony numer w Banku Gejońskim, nie mamy dostępu. A sprawa jest poufna i politycznie niebezpieczna.

– Faktycznie, oberszturmbanfirer. Nie możemy publicznie oskarżyć kanibali ani zwierzchników gejońskich.

– Dlatego mam zadanie dla ciebie, Mariola. Spotkasz się z hauptszturmfirerem Tomaszem z GSS, przekażesz mu numer konta i przekonasz do przekazania nam danych tej osoby. Podejdź do mapy.

Mariolka ucieszyła się, kilka razy współpracowała już z hauptszturmfirerem. To doskonały oficer, tylko czasami dziwnie się zachowywał. Margot stanęła obok Mariolki.

– Tu jest Inkubatorium, a spotkacie się w południe, niedaleko – w kawiarni Czuły Barbarzyńca.

Oberszturmbanfirer jedną ręka pokazywała lokalizację na mapie, a drugą ręką dotknęła jej pośladka.

– Sama chyba miałaby ochotę spotkać się ze mną w tej kawiarni – pomyślała Mariolka i zdecydowanym ruchem odsunęła się.

Margot popatrzyła ze złością.

 

Rozdział 4

Oberszturmfirer Mariolka z satysfakcją odbyła spacer z Placu Powstańców Lesbońsko-Gejońskich ulicą Świętego Koła, następnie Tamką i Dobrą. Łagodne, wrześniowe słońce pieściło twarz. Rozpięła kołnierz, rześki wiatr znad Wisły przyjemnie ochładzał  dekolt i szczupłe nogi. Fasada kawiarni nie przedstawiała się zbyt reprezentacyjnie, stare, oblazłe z farby drzwi. Za to w środku na półkach i stołach stosy książek. Pomiędzy nimi stoliczki. Mariolka uwielbiała czytać, a czytała wyłącznie gatunek gender. I wyłącznie taki znajdował się w Czułym Barbarzyńcy. Oberszturmfirer chwytała po dwie, trzy książki naraz, jakby chciała je wszystkie. Dunin, Gretkowska, Graff i wiele innych twórczyń nowej, wyzwolonej kultury, nowego wspaniałego świata. Hauptszurmfirer jak zwykle spóźniał się. Usiadła skromnie przy stoliczku i przeglądała arcydzieła feminizmu.

– Czy coś podać? – zwrócił się chuderlawy sprzedawca.

– Na razie dziękuję.

Oprócz nie w lokalu znajdowała się para gejonów, najwyraźniej zakochanych w sobie. Obydwaj dosyć tędzy, w sztruksowych koszulach,  jeden w spodniach, drugi w spódnicy. Ten w spódnicy zasiadł na zawieszonej w lokalu huśtawce i wyciągnął stopy w pantofelkach numer 45.

– Mógłby ogolić sobie te owłosione nogi – pomyślała oberszturmfirer.

Brodaty partner delikatnie bujał skrzypiącym urządzeniem, czule wpatrywał się w ukochanego i od czasu do czasu całował.

– Kiedy do mnie przyjdzie takie uczucie? – rozmarzyła się.

Tę chwilę miłej, intymnej refleksji jak zwykle zepsuł jej hauptszturmfirer GSS Tomasz. Z impetem wtargnął do Czułego Barbarzyńcy.

– Sorry, Mariola, spóźniłem się

– Doskonale wiem, że się spóźniłeś. Ale co ty z siebie zrobiłeś?

Hauptszturmfirer wczuwał się w rolę agenta i ciągle zmieniał wygląd. Wysoki, muskularny blondyn zazwyczaj nosił krótkie włosy. Czasem farbował je na czarno, przyklejał  wąsiki albo bródkę. Ale teraz zapuścił swoją naturalną grzywę i spiął ją z tyłu w kucyk.

– Tomek, jakbyś rozpuścił włosy i złożył spódniczkę, to wyglądałbyś całkiem do rzeczy.

– Może innym razem.

Złożył zamówienie:

  – Dwie herbaty i dwie nalewki z pigwy, do tego kandyzowany imbir.

Rozpoczęli od spróbowania nalewki.

– Na zdrowie! Czemu zawdzięczamy nasze tajne spotkanie? – uśmiechnął się.

Oberszturmfirer nie ufała jego uśmiechowi, wiedziała, że potrafił zwieść nim ofiary swojej sztuki szpiegowskiej. Ale do niej uśmiechał się także oczami. Temu też nie ufała – sama była zbyt dobrym agentem. Krótko zreferowała sprawę. Pomimo rozgrzewającego działania mieszanki nalewki, imbiru i herbaty zbladł.

– Sprawdzę to od razu. Podała mu karteczkę z numerem konta. Hauptszturmfirer wyciągnął z GSS-owskiej torby laptop.

– Chcę to sama widzieć.

– Dobrze.

Tomasz przysunął krzesło obok niej i przybliżył ekran. Otworzył program bankowy, pospiesznie wprowadził kody i kartę. Oczywiście nie zdołała nic zapamiętać. Potem przestał się spieszyć. Poczuła jego rękę pod stolikiem, na swoim kolanie.

– Znowu zachowuje się nienormalnie – pomyślała Mariolka.

Takie zachowanie stanowiło przestępstwo przeciwko czystości płci, zagrożone poważnymi konsekwencjami. Oberszturmfirer zdawała sobie jednak sprawę, że ujawnienie stanowiłoby problem nie tylko dla niego, ale i dla niej. Wolała milczeć i udawać, że nic nie zauważa. Ręka hauptszturmfirera przesuwała się w górę jej uda, powoli docierając do jego wewnętrznej, delikatnej części.

– Tomasz, może zacznij sprawdzać.

Niechętnie podniósł rękę i wprowadził numer. Z osłupieniem patrzyli na wynik.

– Gejlord Kalisch? – wyszeptała Mariolka.

Nikt nie podejrzewałby tego sympatycznego grubasa należącego Najwyższej Rady Gejonów, w dodatku jednego z inicjatorów budowy Inkubatorium. Nagle wszystko zaczęło dziać się bardzo szybko. Dwaj zakochani gejoni ściągnęli sztruksowe koszule, zaczęli się zbliżać. Mariolka spostrzegła, że mają słuchawki na uszach, ale bardziej szokujący okazał się czarny rysunek na ich żółtych T-shirtach. Twarz bogini kanibali Seneszy z zębami wyszczerzonymi w upiornym uśmiechu.

– Kanibale!  – ledwie wydała okrzyk byli tuż obok.

W rękach trzymali sztućce, broń, którą ćwiczyli się posługiwać od dziecka. W ułamku sekundy potrafili wyjąć oko widelcem, poderżnąć gardło nożem, w kilka sekund wypatroszyć ofiarę. Tomasz w desperacji pchnął stolik, to powstrzymało ich chwilę. Wykorzystał ten moment wyciągnął pistolet. Huk, smród prochu. Kanibal w spodniach wali się, jego Senesza zabarwia się na czerwono. Owłosiony kanibal w spódnicy zdążył uskoczyć, błyskawicznie atakuje Mariolkę próbującą wyciągnąć broń. Oberszturmfirer odbija drugą ręką cios nożem, cofa się, aby uniknąć ciosu widelcem. Widelec drasnął ją w pierś, jednak w tym samym momencie Mariolce udaje się kopnąć go w brzuch. Przydało się specjalne rozcięcie LSS-owskiej spódniczki. Kanibal zwija się i odlatuje prosto na linię strzału Hauptszturmfirera. Kolejny huk. Po chwili ciszy odgłos płaczu gejona sprzedawcy ukrytego za barem i rzężenie kanibala w spódnicy. W szoku chwyciła jakiś gruby tom i zaczęła walić zboczeńca w twarz. Zanim Tomasz zdołał ją odciągnąć rzężenie ustało, zdążyła wbić kanibalowi nos w głąb czaszki.

– Mariola, zostaw – przytulił ją.

W osłupieniu popatrzyła na dzieło, które wciąż trzymała w ręku: „Podstawy Gender na co dzień” . Z okładki uśmiechała się twarz autorki Dunin, tylko że z jej ust obficie spływała krew. Wzdrygnęła się i upuściła dzieło. Hauptszturmfirer dopiero teraz spostrzegł rozcięcie na jej mundurze.

– Cholera, dziabnął cię. Widelec mógł być zatruty. Połóż się szybko.

Asasyni kanibali często zatruwali swoje sztućce,dlatego Mariolka nie protestowała. Pozwoliła się położyć, rozpiąć mundur i odchylić biustonosz. Tomasz pracowicie wysysał jej rankę. Uspokoiła się i odprężyła. Chyba na wszelki wypadek w następnej kolejności zaczął ssać jej sutki. Poczuła, że brodawki jej twardnieją.

– Tomek, tu mi nic nie jest.

Uśmiechnął się. Pomógł oberszturmfirer doprowadzić mundur do porządku.

– Musimy przygotować wspólną wersję raportu.

 

Rozdział 5

Późnym popołudniem kolejne wezwanie do oberszturmbanfirer Margot. Już zapoznała się z pisemnym raportem. Mariolka niepewnie wkroczyła do gabinetu. Oberszturmbanfirer tym razem była na stanowisku pracy. I do tego wściekła. Aby zademonstrować podwładnym lesbonkom skrajnie negatywny stan emocjonalny miała zwyczaj rozpierać się w fotelu i kłaść nogi na biurku. Długie i szczupłe – wywalone były w całej okazałości. Oberszturmfirer odruchowo przyjrzała im się i dopiero potem spojrzała na twarz Margot. Zmrużone ze złości oczy i zaciśnięte usta, do tego pomalowane na czarno. Paznokcie u rąk też na czarno.

 Czarno to widzę – pomyślała Mariolka, jednak bez wahania rozpoczęła rozmowę.

– Oberszturmbanfirer, nie mogłam w pisemnym raporcie zadać oczywistego pytania. Atak agentów kanibali nie był przypadkowy. Gdzie nastąpił przeciek – u nas czy w GSS?

– Na to pytanie odpowie śledztwo szturmbanfirer Karoliny, odsuwam cię od sprawy.

– Z powodu?

– Jeszcze się pytasz?  Asasyni powinni być do dyspozycji w naszej piwnicy, a nie martwi. Moi oficerowie mają działać efektywnie, a nie zabawiać się w rewolwerowców.

- To Tomasz strzelał, a nie ja – pomyślała Mariolka.

Ale nic nie powiedziała, bo lojalnie kontynuowała myśl – Po pierwsze, ja nie zdążyłam. Po drugie – prawdopodobnie uratował mi życie. Po trzecie – co za kurwa ta Margot. Szefowa chyba odczytała jej myśli, bo wstała i podeszła do oberszturmfirer.

– Ale najbardziej interesujące jest zeznanie sprzedawcy. Tomasz dotykał twoich piersi – to przestępstwo przeciwko czystości płci. Czeka was ZOO! – wrzasnęła.

– Tu cię boli – pomyślała Mariolka.

– Oberszturmbanfirer raczy żartować. Hauptszturmfirer udzielił  pierwszej pomocy zgodnie z regulaminem LSS i GSS. Wyraźnie napisałam w raporcie, że zostałam zraniona w pierś. – Jakoś nie widzę żadnej rany.

– Mam pokazać?

– Tak, to rozkaz.

Oberszturmfirer zbladła ze złości. Nic nie powiedziała i zaczęła powoli rozpinać mundur.  Zdjęła go i rzuciła na podłogę. Margot stała naprzeciwko i wlepiała rozszerzone oczy w podwładną. Mariolka rozpięła biustonosz. Zauważyła, że oberszturmbanfirer przełyka ślinę. Biustonosz powędrował na podłogę w ślad za mundurem. Oberszturmbanfirer nieświadomie oblizała się.

– Ten różowy języczek idiotycznie kontrastuje z czernią ust – pomyślała Mariolka.

– Czy mam odkleić plasterek, żeby oberszturmbanfirer osobiście zobaczyła ranę?

– Nie trzeba. Hauptszturmfirer udzielił ci pierwszej pomocy, to ja też udzielę ci pierwszej pomocy – głos oberszturmbanfirer lekko załamywał się.

Margot uniosła spódniczkę i nagłym ruchem wepchnęła kolano pomiędzy uda Mariolki. Dziewczyna  jęknęła z bólu. Pomimo szoku dostrzegła, że oberszturmbanfirer nie miała majtek. Jej włosy łonowe wystrzyżone były w stylizowany napis LSS i do tego pofarbowane na krwistoczerwony kolor. Oberszturmfirer odsunęła się o dwa kroki w tył. Margot, ciągle obnażona od pasa w dół, popatrzyła na nią z wściekłością.

– Ty mała dziwko, będziesz współpracować?

Zbliżyła się do dziewczyny, chwyciła ją za piersi i zaczęła boleśnie ugniatać. Mariolka płynnym ruchem złożyła dłonie jak do modlitwy, rozszerzyła je odtrącając ręce oberszturmbanfirer i na koniec wymierzyła jej solidny policzek. Margot zatoczyła się.

– Ty lesbo! – oberszturmbanfirer użyła pejoratywnego i pogardliwego określenia, aby ostatecznie upokorzyć Mariolkę.

– Tak też możemy współpracować, ale czy będziesz w końcu współpracować?

– W tym zakresie na pewno nie będziemy współpracować, odwal się ode mnie – rozzłoszczona oberszturmfirer bez wahania przeszła na ty.

Margot poprawiła spódnicę i dla odmiany odezwała się w sposób regulaminowy.

– Oberszturmfirer Mariola, jeśli nie zmieni pani  zdania, zostanie pani przeniesiona do jednostki frontowej. Proszę dobrze się zastanowić.

– Już się zastanowiłam, oberszturmbanfirer. Z wrogami Sroddy mogę walczyć i na froncie.

– Skoro tak, to rano w kancelarii odbierze pani rozkaz przeniesienia. Oberszturmfirer, jeśli zmieni pani zdanie we wiadomej sprawie, to dalsza kariera w Głównym Urzędzie LSS jest przed panią otwarta. Nie lubię tracić tak cennych współpracowników.

– Wal się, ty lesbo – pomyślała Mariolka.

Dziwny obrót wydarzeń tego dnia sprawił, że miała wyruszyć do bezpośredniej walki o Biedronię.

 

Rozdział 6

Tego ranka oberszturmfirer Mariolka ubrała się w mundur polowy i hełm. Upewniła się w lustrze, że wygląda nie tylko atrakcyjnie, ale i wojowniczo. Z nostalgią popatrzyła przez okno na wznoszący się nad Biedron City gigantyczny posąg Sroddy.

– Czy ją jeszcze zobaczę? – przemknęła jej pesymistyczna myśl – Nieważne, będę walczyć do końca i zniszczę wrogów Sroddy, gender i sprawy lesbońskiej.

W bojowym nastroju odebrała rozkaz, który przeniósł do drugiego batalionu drugiego pułku piechoty zmotoryzowanej dywizji LSS Lesbenland. Z determinacją i zapałem odbywała zaplanowaną marszrutę, najpierw szybką kolejką miejską: Dworzec Biedron Centralny, Dworzec Biedron Wschodni, Biedron Modlin. Zameldowała się w sztabie dywizji w twierdzy Modlin. Niestety na początek skierowano ją na badanie lekarskie. Ponad godzina oczekiwania w kolejce. Wreszcie weszła. Za biurkiem nieprzyjemna, gruba lekarka w okularach, z przetłuszczonymi włosami.

– Proszę się rozebrać.

– Do pasa?

– Czy ja mówiłam do pasa? Proszę się całkiem rozebrać.

Oberszturmfirer posłusznie rozebrała się. Rutynowy pomiar wzrostu, wagi, ciśnienia.

– Czy cierpi pani na jakieś choroby?

– Nie.

– Czy miała pani jakieś urazy, operacje?

– Nie.

– Proszę podejść.

Lekarka zaczęła intensywnie obmacywać jej piersi.

– Wczoraj tamta, dzisiaj ta. Kiedy one dadzą spokój moim cyckom? – pomyślała Mariolka.

- Proszę oprzeć tutaj ręce i wypiąć się.

Lekarka zaczęła zakładać gumowe rękawiczki. Oberszturmfirer z ulgą zauważyła, że ma względnie małe dłonie.

– Muszę to znieść dla dobra Sroddy i gender – pomyślała.

Niestety świadoma umiarkowanej wielkości dłoni lekarka najwyraźniej postanowiła nadrobić to gorliwością badania. Dziewczyna zacisnęła zęby i pomimo bólu udało się jej nie jęknąć, ale z oczu pociekły łzy. Kiedy lekarka wreszcie skończyła, oberszturmfirer odetchnęła z ulgą i wyprostowała się.

– Czy ja mówiłam, żeby stanąć. Proszę się dalej wypiąć - lekarka rozpoczęła kolejny etap badania.  

– Co za kurwa – pomyślała Mariolka – po tym wszystkim nie będę mogła usiąść.

Tym razem nie udało się jej powstrzymać jęków. Wreszcie usatysfakcjonowana lekarka zakończyła badanie, zdjęła rękawiczki i wyrzuciła do kosza. Podała dziewczynie ligninę.

 – Proszę się wytrzeć.

Złożyła podpis i pieczątkę na dokumencie dopuszczającym do służby frontowej. Oberszturmfirer ubrała się i na drżących nogach skierowała do magazynu. Ruda magazynierka wydawała jej stosy ekwipunku: plecak, śpiwór, zestaw menażkowy, kurtka zimowa, karabinek beryl, bagnet, magazynki z nabojami, przybory, olejarka, jakiś dwójnóg, granaty.

– Te są zaczepne, te obronne. Tylko nie pomyl – wyjaśniła ruda.

– Czy ja wyglądam na blondynkę?

Mariolka podpisała dokumenty magazynowe, ruda nawet pomogła jej spakować się. Ledwo doszła z tym wszystkim na dziedziniec, gdzie czekał już uzbrojony samochód Rysia z zaopatrzeniem dla drugiego batalionu.

- Pani oberszturmfirer, nasz batalion stacjonuje w Czosnowie, za kwadrans będziemy na miejscu – wyjaśniła uprzejma kierowca.

Pomknęły przez Nowy Dwór Biedroniowy, najpierw most na Narwi, potem niebieski most na Wiśle. Miasto roiło się żołnierzy GSS i żołnierek LSS, kilka posterunków żandarmerii. Potem długa prosta do Czosnowa. Rysia z piskiem hamulców zatrzymała się przed budynkiem szkoły podstawowej zajętej przez batalion.

- Pani oberszturmfirer zamelduje się do dowódcy batalionu hauptszturmfirer Eriki. Siedzi w gabinecie dyrektorki.

Mariolka zapukała i wkroczyła do gabinetu.

- Oberszturmfirer Mariola melduje się z rozkazem przeniesienia.

Hauptszturmfirer Erika wstała zza biurka i podeszła. Niewysoka, szczupła, krótko obcięta blondynka. Duże, płaskie piersi. Miła, prawie dziecięca twarz. Uśmiechnęła się do oberszturmfirer i wyciągnęła rękę.

– Cześć Mariola, jestem Erika. Będziesz moją zastępcą.

– Cześć Erika.

– Przekonasz się, że trochę tu ciężej, niż tam u was w centrali.

– Odeszłam z Głównego Urzędu i raczej tam nie wrócę.

– Rozumiem. Mariola, ale ty coś niewyraźnie wyglądasz.  Może robili ci badanie lekarskie?

Oberszturmfirer skrzywiła się i tylko skinęła  głową.

- Kurwa, też przez to przeszłam. To ty się dzisiaj do niczego nie nadajesz. Zjesz coś na stołówce, weź tabletki przeciwbólowe od sanitariuszki, potem do łóżka. Rozpoczniesz służbę od jutra.

Mariolka samotnie konsumowała posiłek na stołówce. Jedzenie w Biedronii generalnie nie było zbyt smaczne. Po przejęciu władzy przez Sojusz LGBT ciemne chłopstwo w większości pouciekało gdzieś i pola leżały odłogiem. Genialni naukowcy gejońscy i lesbońscy rozwiązali ten problem zamieniając stawy rybne w wytwórnie wysokowartościowych, jadalnych glonów. Oberszturmfirer spożyła zupę glonową, na drugie danie glony a la ozór wołowy i na deser szarlotkę glonową. Na koniec tabletki. Potem łazienka i wskazane przez Erikę łóżko polowe w jednej z sal. Rozłożyła śpiwór i wtuliła się w niego. Po chwili zasnęła.

 

Rozdział 7

O szóstej rano pobudka, szybka toaleta poranna – kolejki do wyszczerbionych umywalek. Potem gimnastyka na boisku szkolnym  – uczestniczyły także oficerki. Oberszturmfirer spodobał się zwłaszcza bieg na koniec ćwiczeń – dziesięciokrotne okrążenie boiska. Pospieszne śniadanie: ryż i parówki glonowe, do tego herbata glonowa.

- Nawet niezłe – oceniła Mariolka.

Odprawa oficerek na sali gimnastycznej. Dowódca pułku – wysoka, poważnie wyglądająca blondynka oberszturmbanfirer Marlena przedstawia plan akcji.

- Jak panie wiecie wzdłuż Czosnowa przebiega strategiczna droga numer 7 łącząca Biedron City z naszym głównym miastem portowym Senesza City. Natomiast na zachód rozciąga się Puszcza Kampinoska. Niestety stała się ona schronieniem uzbrojonych band, głównie eutanoli. Dopuszczają się one ataków na nasze konwoje na siódemce.

- To jest nienormalne – pomyślała Mariolka  – Zamiast poddać się dobrodziejstwu eutanazji ci zboczeńcy uciekają i jeszcze atakują nas. Z żywymi trupami jeszcze nie walczyłam.

- Mamy informacje od naszego wywiadu – kontynuowała Marlena - że duży oddział eutanoli planuje dziś atak na siódemkę na wysokości miejscowości Kazuń Biedroniowy. Nasze siły, w składzie drugi batalion drugiego pułku dywizji LSS Lesbenland oraz kompania lekkich czołgów z dywizji pancernej GSS Ernst Röhm wkroczą do Puszczy w miejscowości Dębina. Do Kazunia dotrzemy od południa i z zaskoczymy wroga atakiem od tyłu. Naszym zadaniem jest całkowite zniszczenie oddziału eutanoli i definitywne poddanie ich eutanazji. Walka powinna zakończyć się szybko, ale jak zawsze zabieramy pełne wyposażenie. Naczelne Dowództwo LSS zapewniło nam też wsparcie z powietrza.

Odprawa zakończyła się w nastroju determinacji i nieugiętej woli zwycięstwa. Punktualnie o ósmej długą kolumną nadjechały gejlandery GSS – lekkie czołgi, duma gejońskich inżynierów. Żołnierki LSS wyposażone w karabiny i ciężkie plecaki sprawnie sformowały szyk. Erika odnalazła Mariolkę:

– A ty trzymaj się mnie.

Dołączyły do stanowiącej straż przednią pierwszej kompanii, za nimi gejlandery, a potem druga i trzecia kompania.

- Piękny dzień na pierwszą akcję bojową – pomyślała Mariolka.

Słońce o czerwonym odcieniu wzniosło się ponad lasy na brzegu Wisły i łagodnie prześwietlało tumany mgły kłębiące się w pobliżu rzeki. Oddział zbliżył się do tunelu pod przebiegającą w tym miejscu nasypem siódemką. Autostradą sunęły w obie strony konwoje tirów eskortowanych przez stare, ale solidne Rosomaki. Wkroczyły do czeluści tunelu, po drugiej stronie zaczynała się Puszcza.

Ostrożnie maszerowały wąską asfaltową drogą przez zrujnowaną w wyniku działań wojennych miejscowość Dębina, ciągnącą się wzdłuż lasu. Po przejściu kilkuset metrów oberszturmfirer usłyszała warkot gdzieś w górze. Spojrzała – wysoko na niebie majestatycznie krążył wokół ich oddziału potężny, czterosilnikowy samolot. Pomalowany w tęczowe barwy LGBT z różowymi okręgami – znakami sił powietrznych LSS na skrzydłach.

- Erika – Mariolka zapytała kroczącą obok dowódcę – czy to?

– Tak Mariola, to lesbolot.

Oberszturmfirer pierwszy raz widziała tę legendarną broń LSS w akcji. Dawny transportowiec Herkules C-130 stał się bronią zapewniającą strategiczną przewagę Biedronii. Mariolka dobrze znała tę historię. Jeszcze w czasie faszystowsko-seksistowskiego reżimu niejaki profesor Pulkowski prowadził tajne badania nad bronią grawitacyjną. Prototyp generatora fal grawitacyjnych okazał się skuteczny, niestety spowodował zagładę pechowego miasta Wielunia. Minister obrony niejaki Klichho zatuszował sprawę i rozkazał zbudować i zamontować 15 generatorów na samolotach transportowych Herkules. Zdając sobie sprawę z niskiego poziomu wyszkolenia ówczesnych pilotów wojskowych, którzy rozwalali jeden samolot po drugim, polecił Pulkowskiemu zainstalowanie automatycznego systemu sterowania. W efekcie flota samolotów strategicznych kierowana była z centrum dowodzenia przez autopiloty. Na koniec Klichho osobiście rozstrzelał Pulkowskiego i  jako jedyna osoba znająca  kod dostępu do automatycznego centrum dowodzenia sił lotniczych miał w ręku klucz do władzy nad światem. Generator fal grawitacyjnych w stożkowatym obszarze modyfikował natężenie pola grawitacyjnego i zwrot jego wektora. Powodowało to w zależności od zastosowanego natężenia efekty od lekkiego kołysania się ludzi i sprzętów, poprzez huraganowy wiatr, aż do całkowitego zniszczenia danego obszaru w wyniku trzęsienia ziemi.

Ironia losu sprawiła, że Klichho nie osiągnął, ani nie nacieszył się władzą nad światem. W owym czasie jego kochanką była niejaka Dodi – heteryczka, poprzednio nekrofilka. Klichho nie zdawał sobie sprawy, że Dodi, pod wpływem lektury dzieł Gretkowskiej stała się ideową lesbonką. Kiedy wspólnie naćpali się zdradził kochance swój sekret, łącznie z kodem dostępu, następnie niechcący wypadł przez okno. Jeszcze tej samej nocy udała się do siedziby LGBT. Bojówka Biedronia opanowała centrum dowodzenia sił lotniczych, a Dodi zasiadła przed główną konsolą. Herkulesy wzniosły się nad Polską i rozpoczęła się demonstracja siły. Faszystowski rząd ustąpił. Wylądowały już jako lesboloty – w Biedronii. Kod dostępu do lesbolotów stał się najbardziej strzeżoną tajemnicą. Oprócz Dowódcy LSS i GSS na wypadek ich nagłej śmierci część kodu znała losowo wybrana lesbonka i losowo wybrany gejon, którzy nie zdawali sobie sprawy ze znaczenia powierzonej im tajemnicy.

Mariolka jako mała dziewczynka była wśród osób zaproszonych na eutanazję Dodi. Szczególnie zasłużonym lesbonkom i gejonom oszczędzano rytuału nekro-halal. Dodi spoczywała na przybranym tęczową flagą katafalku. Uroczysta eutanazja polegała na wprowadzeniu przez specjalny automat w uszy platynowych świderków, z których jeden wprowadzał sprężone powietrze, a drugi wysysał mózg. Mariolka pamiętała, że Dodi do ostatniej chwili była pełna entuzjazmu.

- Hihihi, czy ja tam będę miała coś do wyssania? – żartowała.

Nie wiadomo, czy było co do wyssania, ale zabieg był skuteczny. Ciało odebrali kanibale ubrani w czarne fraki i cylindry z pióropuszami z rajskich ptaków.

 

Rozdział 8

Straż przednia ostrożnie, ale zdecydowanie maszerowała przez wieś Dębina. Pierwszy incydent.  Po prawej stronie szosy niewielki staw, za przy ognisku trzy osoby. Żołnierki LSS szybko podjęły interwencję. Dwóch starszych mężczyzn i kobieta stanęli z rękami podniesionymi do góry. Nadeszła Marlena.

- Pani oberszturmbanfirer, to prawdopodobnie eutanole, piekli sobie bezczelnie coś przy ognisku.

Krótkie śledztwo, nie mieli dokumentów, nic nie wiedzieli o oddziałach bandytów. Oberszturmbanfirer kazała zboczeńcom uklęknąć, wyciągnęła pistolet i strzałami w głowę osobiście dokonała eutanazji. Po odejściu Marleny żołnierki skwapliwie podzieliły się zdobytymi kawałkami pieczeni, nie zważając na leżące obok ciała eutanoli. Mariolka niestety nie załapała się.

Oddział ruszył dalej, lesbonki i gejonowie w dobrym nastroju, pełni nieugiętej woli zwycięstwa. Mroczny las otoczył ich z obu stron. Przeciwnika można było spodziewać się raczej z lewej strony, od południa. Jednak strzały padły od północy, od strony siódemki. Żołnierki sprawnie padły na ziemię lub ukryły się za drzewami i odpowiedziały ogniem. Rozkaz od oberszturmbanfirer Marleny: Pierwsza kompania zajmie pozycję do ataku na lewym skrzydle, druga kompania osłania gejlandery, trzecia kompania zaatakuje z prawgo skrzydła, sygnał do ataku – różowa raca.

Mariolka zaciekle czołgała się w ślad za Eriką.

- Wygląda jak tęczowy wąż z atrakcyjnym tyłkiem – pomyślała o swojej dowódcy – Pewnie sama wyglądam jak tęczowy wąż.

Pierwsza kompania pomimo luźnego ostrzału bandytów bez strat przemieściła się do pozycji wyjściowej. Różowa raca! Gejlandery ustawione wzdłuż szosy plunęły ogniem z działek i karabinów maszynowych, masakrując las na północy. Erika poderwała żołnierki do ataku. Przebiegały kilka kroków, klękały, strzelały. Mariolka trzymała się obok dowódcy, oszczędzała amunicję. Nie była pewna, ale prawdopodobnie załatwiła paru eutanoli. Nagle pomimo kanonady  usłyszała rytmiczny odgłos nad szosą. Obejrzała się – w oddali zawisły dwa czarne śmigłowce.

- Erika, dlaczego te śmigłowce nie są tęczowe?

– Kurwa, to moherowie, skąd oni się…

Coś pizgnęło w powietrzu i stłumiło słowa dowódcy. Gejlandery zaczęły płonąć jeden po drugim. Ryk silników lesbolotu, zwiększył moc i gwałtownie zawrócił w stronę Biedron City.

- To ma być wsparcie z powietrza?

– Mariola, moherowie mogą mieć rakiety przeciwlotnicze, musimy wycofać broń strategiczną.

Wzmożony ostrzał z karabinów i do tego moździerzowy od strony bandytów. Rozkaz oberszturmbanfirer Marleny: Wycofać się na Czosnów. Po chwili utraciły łączność. Żołnierki pierwszej kompanii były w najtrudniejszej sytuacji. Szosa na Czosnów zablokowana była przez płonące gejlandery, zboczeńcy zaciekle atakowali. Tęczowe mundury LSS zabarwiały się na czerwono, żołnierki padały zabite lub ranne. Ostrzeliwały się i wycofywały na południe. Los rannych był gorszy niż zabitych, eutanole zdzierali z nich mundury i na miejscu gwałcili. Mariolka ze zgrozą wsłuchiwała się w rozpaczliwe krzyki koleżanek. Zostało ich już tylko kilka nadal walczących. Oberszturmfirer założyła ostatni magazynek, zaczęła nakładać bagnet. Na ten widok Erika wydała definitywny rozkaz:

– Mariola, olej ten bagnet. Spierdalamy!

Tylko one miały szczęście, zużyły prawie wszystkie naboje osłaniając się na przemian ogniem podczas szalonej ucieczki, ale zgubiły ścigających je oprawców i nie zostały ranne.

- Nie ma wyboru – zadecydowała Erika – idziemy na zachód w głąb puszczy, w stronę siódemki i Czosnowa roi się od tych zboczeńców.

Kierowane fanatyczną wolą zwycięstwa przedzierały się przez lasy i zarośla w głąb terenów wroga. Doszły do szosy i zaniedbanych zabudowań dawnej stacji benzynowej w Cybulicach Dużych.

- Zobacz Mariola – jaki szyld te świnie przymocowały.

Na odrapanym budynku dumnie wymalowano napis : DOPALACZE.COM. W konserwatywnym i prorodzinnym społeczeństwie lesbonek i gejonów wszelkie narkotyki i dopalacze były zakazane pod karą śmierci. Eutanole zboczeni przez sam fakt życia po sześćdziesiątce jak widać folgowali sobie i w innych sprawach.

- Erika, zrobimy z tym porządek? – Wchodzimy.

Wewnątrz za ladą był tylko chuderlawy sprzedawca, młody mężczyzna, nie eutanol, pewnie zbiegły heteryk. Na widok żołnierek LSS wkraczających z bronią gotową do strzału zbladł i patrzył z przerażeniem.

- Ręce do góry, wyłaź zza lady! – rzuciła Erika. Młodzieniec wyszedł na drżących nogach.

- Mariola, przeszukaj go.

Oberszturmfirer fachowo obmacała sprzedawcę, który przełykał ślinę ze strachu.

- Czysty.

- Co tu sprzedajesz gamoniu? – rozpoczęła przesłuchanie hauptszturmfirer.

- Co tylko sobie życzą panie oficerki: Tajfunek, Mózgotrzep, Furia Poranna…

Sprzedawca zatoczył się po solidnym policzku od Eriki.

- Ty świnio, jak nie wiesz, że za to jest kara śmierci, to za chwilę się dowiesz!

W tym momencie młodzieniec zsikał się. Zapadła chwila ciszy. Żołnierki z zainteresowaniem przyglądały się narastającej plamie na jego udach i parującej kałuży na podłodze.

- Chyba, że – kontynuowała hauptszturmfirer – oprócz tego syfu, będziesz miał dla nas coś do picia i jedzenia.

Żołnierki z satysfakcją zapakowały do plecków po bochenku prawdziwego chleba – nie z glonów, do tego puszki z prawdziwym pasztetem, słoiki z korniszonami, a na koniec najcenniejszą zdobycz: sześć butelek wina Czar Kampinosu. Sprzedawca kłaniając się odprowadzał je do drzwi:

- Zapraszam częściej panie oficerki.

Ruszyły nadal na zachód, w głąb puszczy.

 

Rozdział 9

Szukały bezpiecznego miejsca, gdzie można by odpocząć, spożyć zdobyty prowiant, przenocować i schronić się przed bezczelnymi komarami.

- Zajebią mnie mnie te bydlaki – Mariolka walnęła się w pierś.

Tęczowy mundur miała upstrzony plamami po rozgniecionych owadach.

- Mariola, jest jakiś domek za tymi krzakami – Erika dla odmiany klepnęła się w udo.

Ostrożnie podeszły. Drewniana chatka sprawiała wrażenie opuszczonej. Podwórko za rozwalającym się płotkiem porosło gęstymi krzakami. Spróchniałe ściany ze śladami ciemnobrązowej farby, na ich tle zakurzone okna z niebieskimi framugami. Na dachu śmieszne rogi na obu końcach uniesione ku górze. Obok rozwalająca się szopa i studnia z żurawiem.

- Ja będę ubezpieczać, spróbuj otworzyć, tylko cicho – wydała rozkaz hauptszturmfirer.

Mariolka podeszła do drzwi, przez chwilę mocowała się z zardzewiałą klamką. Zamknięte. Po chwili była przy oknie, lekki stuk szybki rozwalonej uderzeniem kolby. Otworzyła okno, z parapetu spadły doniczki z zasuszonymi pelargoniami. Uprzątnęła parapet i zwinnie wskoczyła do środka. Po chwili pojawiła się w oknie i skinęła na Erikę.

- Właź, czysto.

„Czysto” najwyraźniej nie odnosiło się do kurzu i pajęczyn. Jako tako oczyściły stół i wytrzepały narzutę staroświeckiego łóżka z drewnianymi ściankami po obu stronach. Na ścianach obrazy z dziwacznymi postaciami faszystowsko-seksistowskich świętych. Znalazły wiadro, ze studni nawet udało się nabrać wody do umycia rąk.

- Napijemy się tego? – zastanawiała się Mariolka.

- Widać, że niedawno trafiłaś do jednostki liniowej, pieszczochu. My w LSS Lesbenland pijemy i spożywamy wszystko i nic nam nie zaszkodzi.

Erika nabrała i wypiła pełen kubek. Oberszturmfirer poszła jej śladem i chciwie ugasiła pragnienie.

- A teraz czas na coś lepszego – rzuciła hasło Erika.

Sprawnie przygotowały apetyczne kanapki z pasztetem, otwarły słoik z ogórkami.

- To jest życie – z rozkoszą skomentowała Mariolka pałaszując kanapkę i wpychając sobie ogórka do ust.

Erika rozlała do kubków pierwszą flaszkę Czaru Kampinosu.

- Za Biedronię, za Sroddę, za Gender – wzniosły pierwszy toast.

- Erika – Mariolka wreszcie poruszyła temat, który nurtował ją od momentu feralnej walki w Dębinie – skąd właściwie wzięli się ci moherowie? Wiem, że ich grupki utrzymują się wydzielonych enklawach, głównie na wschodzie, ale nigdy nie stanowili poważnego zagrożenia.

- Oberszturmfirer, wy tam w Centrali chyba niewiele wiecie – ironicznie rozpoczęła Erika. Ale po chwili kontynuowała z wściekłością: - Te świnie odpowiedzą za tę prowokację. Główne obszary moherów są na wschodzie, na wschód od linii Elbląg, Olsztyn, Białystok, Lublin, Rzeszów. Ale z tymi moherami mamy rozejm, nie atakują nas, bo od wschodu napiera na nich Emirat Kaukaski. Ledwo udaje im się utrzymywać front na linii Dźwiny i Dniepru. Dogadaliśmy się z ich wielkim mistrzem Świętopełkiem, który rezyduje w Królewcu. Mamy nawet pewną wymianę handlową. Poza tym jest równowaga strategiczna – my mamy lesboloty, a oni mają broń atomową przekazaną przez wycofujących się Rosjan.

- I nie chcielibyśmy graniczyć z islamistami – roztropnie zauważyła Mariolka.

- Dokładnie  – kontynuowała hauptszturmfirer – ale problem jest z tymi idiotycznymi moherami z enklaw w głębi kraju – jakieś tam Częstochowy, Lichenie, Kalwarie Zebrzydowskie, Świebodziny. Najgorsi są ci z Torunia. Opanowali Włocławek. Mieliśmy niedawno problemy w Płocku. Pewnie dokładnie z tej strony przyleciały te śmigłowce.

- Co możemy zrobić? – zafrasowała się oberszturmfirer.

- Militarnie możemy ich rozwalić od razu, ale musimy najpierw wynegocjować to z wielkim mistrzem – wyjaśniała Erika  - Ten incydent to dla nas doskonały pretekst. Moherowie ze wschodu nie są teraz zbyt pewni siebie. Ich letnia ofensywa przeciwko Emiratowi skończyła się tym, że dostali wielkie lanie i udało im się opanować zaledwie Półwysep Krymski. Mówi się, że zajęli Krym tylko po to, żeby wielki mistrz miał gdzie jeździć na wczasy ze swoimi panienkami. Te świnie to w ogóle zboczeńcy, większość to heterycy. Ale ci z Torunia to w ogóle fanatycy, oni wbijają ludzi na pal, albo palą na stosach i jeszcze śpiewają przy tym jakieś pieśni religijne.

- Kurwa, ale ciemnogród. Trzeba zrobić z nimi porządek! – zdenerwowała się Mariolka.

- Wypijmy za to – zaproponowała hauptszurmfirer.

W miarę jak kolejne flaszki Czaru Kampinosu znikały, za oknami robiło się ciemno, a dziewczyny były w coraz lepszym humorze.

- Mariolka, chodź połączymy śpiwory, bo za chwilę nic nie będzie widać, razem będzie nam cieplej.

Wreszcie ułożyły się w staroświeckim łóżku. Były same w środku wrogiej puszczy, nadeszła noc. Z zewnątrz dochodził szum wiatru, pohukiwania ptaków, od czasu do czasu tupały pochrząkiwały jakieś zwierzęta.

- Dobrze, że znalazłyśmy ten domek – zauważyła hauptszturmfirer.

- Wolałabym nie być w nocy tam na zewnątrz – potwierdziła oberszturmfirer.

Spożyty alkohol spowodował, że Erika zaczęła użalać się nad sobą:

- Wiesz Mariola, mam sporo włosów na udach, ale nie golę ich, bo są blond. Jak założę rajstopy, to wychodzą mi na zewnątrz. W sumie to jest fajne. Chcesz zobaczyć?

Mariolka poczuła, że leżąca obok Erika ściąga spodnie. Hauptszturmfirer delikatnie wzięła jej rękę i położyła na swoim udzie.

 

Rozdział 10

Słońce zaczęło wschodzić nad lasem. Oberszturmfirer poczuła, że musi się wysikać. Ostrożnie wyczołgała się ze śpiwora, aby nie budzić hauptszturmfirer. Oczywiście w chatce nie było łazienki, ubrała się. Spojrzała z sympatią na niewinną buzię Eriki, okoloną blond włosami w nieładzie. Przeskoczyła przez okno w poranny chłód i mgły. Kultura lesbońsko-gejońska obowiązuje nawet w puszczy. Oddaliła się na kilkanaście metrów w krzaki, aby nie lać pod oknem. Z ulgą spełniła potrzebę fizjologiczną. Powoli wracała wdychając świeże powietrze. Nagle poczuła ostry, dziwny zapach, jakby dzikiego zwierzęcia. Odruchowo sięgnęła ręką do kabury wyciągając glocka. W tym samym momencie rosnący niedaleko krzak gwałtownie poruszył się i uderzeniem kolby kałasznikowa w nadgarstek wybił pistolet z jej ręki. Przez ułamek sekundy zobaczyła wredną, pomarszczoną twarz wyszczerzoną w triumfalnym uśmiechu. Jakby błysnął złoty ząb, a po chwili tysiące gwiazd, kiedy kolba trafiła ją w podbródek. Straciła przytomność.

Obudziła się w dużym pomieszczeniu. Drewniane barierki, dużo słomy. Była sama, pomacała bolącą szczękę.

- Poza siniakiem nic mi nie będzie – pomyślała. – Spadam stąd.

- O kurwa! – nie udało się jej powstrzymać komentarza. Okazało się, że na nodze miała stalowy kajdanek z łańcuchem przymocowanym do jakiegoś słupa.

- Może uda się przewalić ten słup? – przemknęła jej szybka myśl.

Niestety słup okazał się masywny, kamienny i wysoki. Na górze miał wyrzeźbione twarze jakiegoś rycerza. Obeszła słup dookoła, naliczyła cztery twarze. Patrzyły na nią surowo.

- Przynajmniej mam wolne ręce – pocieszyła się Mariolka.

Wyrwała z ogrodzenia drewnianą belkę i usiadła, gotowa do walki. Po kilkudziesięciu minutach skrzyp uchylanych drzwi. Znowu poczuła ten ostry zapach. Wkroczył oprawca. Złośliwy, kurduplasty eutanol w obszarpanej kufajce i gumofilcach. Wyglądał, jakby dawno przekroczył sto lat. Oberszturmfirer zerwała się na nogi, chwyciła belkę w obie dłonie.

- Uwolnij mnie ty świnio, to nie dokonam na tobie eutanazji – rozpoczęła negocjacje.

Uśmiechnął się obleśnie i powoli zbliżał do dziewczyny. Machnęła belką. Eutanol sprytnie schylił się i stopą szarpnął łańcuch. Mariolka padła na plecy i chwilowo straciła oddech. Odtrącił belkę, jedną ręką chwycił jej obie dłonie. Miała wrażenie, że ręce ściska jej jakieś żelazne imadło. Drugą ręką rozpiął jej pasek od spodni, zerwał spodnie, majtki. Zaplątały się na łańcuchu. Potem poleciały wszystkie guziki od munduru i koszuli, rozerwany biustonosz. Oberszturmfirer doszła do racjonalnego wniosku, że nie ma szans na stawienie oporu fizycznego temu mutantowi, spróbowała kontynuować negocjacje w łagodniejszym tonie:

- Dziadku, zostaw mnie. W tym wieku i tak już nie możesz.

Eutanol z satysfakcją przyglądał się obnażonej lesbonce. Wreszcie odezwał się:

- A pamiętasz atak na centralny magazyn viagry w waszym Biedron City?

Mariolka pamiętała. Bezczelni terroryści konno zaatakowali dawny gmach Rotundy. Patrole LSS i GSS do ostatniej chwili przekonane, że to parada zoofilów. Biedronia utraciła w lecie cały zapas viagry, załamanie nerwowe w szeregach gejonów. Masowy marsz milczenia  zoofilów, protestujący przeciwko wykorzystywaniu koni w celach poza seksualnych i narażaniu ich życia.

- O kurwa – oberszturmfirer stać było tylko na krótki, wulgarny komentarz.

Ściągnął portki, wyciągnął organ sięgający aż do gumofilca. Nagle smagnął nim Mariolkę w obnażony tyłek.

- AUA – dziewczyna nie zdołała powstrzymać okrzyku bólu.

Właściwie nie bała się gwałtu. Po inicjacji, którą lesbonki przeżywają w wieku 12 lat, trudno się jeszcze czegoś w dziedzinie seksualnej obawiać. Mariolka przypomniała sobie, jak mamusie przywiozły ją, ubraną w białą sukienkę, z wiankiem kwiatów na głowie do świątyni. Dziewczynki stały w szeregu przed budynkiem, czekając na swój udział w obrzędzie. Ze środka wylatywały kapłanki Sroddy z obłąkanymi oczami, z zakrwawionymi rękami wybierając kolejne dzieci do złożenia ofiary dziewictwa Sroddzie. Do niej podbiegła szczupła, ciemnowłosa kapłanka o trójkątnej lisiej twarzy, mocno chwyciła za rękę. Musiała położyć się u stóp posągu Sroddy. Wokół dymy kadzideł, dziwna muzyka. Kapłanka uniosła jej sukienkę i rozchyliła nogi. Oparła jedną rękę na brzuchu. Dotyk jakiejś zimnej mazi. Po chwili potworny ból. Mariolka wrzeszczała, a kapłanka grzebała jej w środku. Wróciła w biało-czerwonej sukience. Dobrze, że jej niczego nie rozerwała, bo niektóre dziewczynki wymagały pomocy chirurgi.

Tym razem faktycznie nie było tak źle. Tylko przedłużał się strasznie ten gwałt.

- Może zjadł za mało viagry – pomyślała oberszturmfirer.

Aby nie patrzeć na eutanola wpatrywała się w dach pomieszczenia, potem w twarze rycerza na słupie. Z czasem jej ciało zaczęło odczuwać satysfakcję.

- Nic na to nie poradzę – doszła do racjonalnego wniosku.

Przestała myśleć o swoim ciele, w ogóle przestała myśleć. Wszystko działo się samo.

- No nieźle, mała – zadowolony eutanol wreszcie zakończył.

Klepnął ją w tyłek. Wciągnął portki, wyszedł, po chwili wrócił niosąc stoliczek z prowiantem. Świeży chleb, pachnąca kiełbasa, pomidory. Doniósł jeszcze wiadro z czystą wodą, odrapany kubek, wiadro z pokrywką i dyskretnie wyszedł. Dziewczyna ubrała się w szczątki bielizny i munduru, umyła ręce wodą.

- Zamiast oberszturmfirera LSS - niewolnica eutanola – przemknęła jej wkurwiająca myśl.

Sięgnęła po chleb i kiełbasę.

 

Rozdział 11

Życie oberszturmfirer Mariolki zmieniło się w piekło. Musiała znosić to, czego kultura lesbońska-gejońska od dziecka uczyła jej nienawidzić. Znosić obecność heteryka, który zgodnie z prawem Biedronii powinien siedzieć zamknięty w zoo. Znosić ponad stuletniego eutanola, który zgodnie z prawem Biedronii w wieku 60 lat powinien zostać poddany rytualnej eutanazji, a obecnie poddany doraźnej eutanazji przy najbliższej okazji. Znosić nieustanne gwałty śmierdzącego prostaka i brutala, zamiast pieszczot mądrych, delikatnych, pięknych i pachnących lesbonek.

Odnosiła wrażenie, że gwałty stanowią element jakiegoś rytuału, mającego związek z kamiennym słupem, do którego była przykuta. Ten zboczony sadysta zabierał ją i gwałcił w różnych miejscach. Przykuwał ją wtedy do małego pnia, który musiała ze sobą nosić! Gwałcił ją na wzgórzu, albo w wodzie, pod wielkim drzewem, albo przy ognisku, w południe albo w zimnym blasku gwiazd. Był niezmordowany.

- Może cztery strony kamiennego posągu reprezentują różne żywioły i eutanol spełnia jakąś dziwaczną ofiarę – zastanawiała się.

Nawet zapytała się oprawcy:

- Skąd wziąłeś ten idiotyczny słup?

Jakby cień niepokoju przemknął przez jego brutalne oblicze.

- A, przypadkowo wykopaliśmy z kolegami, to szkoda było zostawić. Przyciągnąłem traktorkiem – wyjaśnił.

- A po co kopaliście? – zaciekawiła się Mariolka.

- Było parę trupów do zakopania.

Oberszturmfirer wolała nie drążyć tego tematu.

Czasami zastanawiała się, czy po uwolnieniu przez siły LSS / GSS władze nie zarzuciłyby  jej zdrady czystości płci. Pocieszała się, że ważnym argumentem obrony byłby fakt, że była jeńcą, zmuszaną do seksu heretyckiego. Ale zagrożenie skierowania do zoo istniało.

- Lepiej cierpliwie czekać na okazję i samej się uwolnić – doszła do wniosku.

Wydawało się, że znalazła się w koszmarnym śnie, który śnił jej się tak niedawno w przytulnym mieszkanku w centrum nowoczesnego Biedron City. Całe jej życie do tej pory było zaprogramowaną aktywnością w służbie Sroddy, Biedronii, walką o postęp i czystość płci. A teraz nic nie musiała robić, nie musiała myśleć, walczyć, tylko rozłożyć nogi od czasu do czasu. Zaczęła się obawiać, czy od tego wszystkiego nie stanie się zboczona. Oberszturmfirer przypomniało się, że w dzieciństwie lubiła wypinać się przed klatką z heterykami w zoo.

- Może ich wulgarny ryk entuzjazmu sprawiał mi perwersyjną przyjemność? – pogrążała się w pesymizmie.

Tym bardziej nienawidziła tego kretyńskiego eutanola. Parę dni musiała czekać, zanim dostarczył jej podstawowe środki higieny – papier toaletowy, mydło, pastę i szczoteczkę do zębów.

- Tak daleko masz do sklepu? – zapytała z oburzeniem.

- W okolicy w ogóle nie ma sklepu – z obleśnym uśmiechem pogładził kałasznikowa.

Nie pytała się dalej. Jeszcze gorzej było z brakiem ciepłej wody. Ten kretyn raz na tydzień raczył jej nagrzać wody w jakiejś blaszanej wannie. Przynajmniej żarcie było dobre. Wieczorami zabierał ją na ognisko, piekli kiełbaski albo inne mięsiwa. Eutanol snuł wtedy opowieści o wojnach, w jakich brał udział w faszystowsko-seksistowskich czasach. Opowiadał o tysiącach swoich przeciwników, których zastrzelił, zadźgał, lub zarżnął na różne sposoby. Te historie nawet podobały się Mariolce,  chętnie zastosowałaby  te pomysły na kanibalach i nekrofilach. Kolejne dni zlewały się ze sobą, zatraciła dokładną rachubę czasu, minęły ze dwa tygodnie.

Pobyt u eutanola rozpoczął się brutalnie i skończył się równie brutalnie. Rano obudził ją głośny warkot na zewnątrz budynku. Eutanol wkroczył z tajemniczą miną, odpiął oberszturmfirer kajdanek i wyprowadził z obory.

Czerwony blask wschodzącego słońca. Na łące przed zabudowaniami czarny śmigłowiec z jeszcze obracającym się wirnikiem. W otwartych drzwiach żołnierz z gotowym do strzału karabinem  maszynowym, na zewnątrz kilka postaci w czarnych mundurach z karabinkami, wynoszą z kabiny jakieś skrzynki.

Półnaga Mariolka w podartym, poszarpanym tęczowym mundurze patrzyła z przerażeniem. Eutanol policzył skrzynki i klepnął  rękę oficera moherów, wysokiego bruneta.

- Dobra, jest dziesięć, bierzcie dziewczynę – odezwał się z satysfakcją.

Spojrzała uważniej na skrzynki – to whisky! W tym momencie ogarnęła ją wściekłość:

- Kubuś, ty świnio. Sprzedałeś mnie za 10 skrzynek whisky. A oni mnie wbiją na pal lub spalą na stosie!

- Ale gold label, malutka. Jesteś na wagę złota – odpowiedział bezczelnie eutanol.

Oficer moherów zasalutował Mariolce.

- Może nie będzie tak źle, oberszturmfirer. Od tej pory jest pani jeńcem moherów. Proszę do śmigłowca.

Zgrabna żołnierka moherów nałożyła Mariolce koc na ramiona i pomogła wejść do maszyny.

- Kurwa, trafię do jądra ciemności – pomyślała oberszturmfirer.

 

Rozdział 12

Ponad pół godziny lotu upłynęło w milczeniu i hałasie maszyny. Oberszturmfirer zastanawiała się, czy nie odepchnąć strażników i wyskoczyć.

- Śmierć byłaby lepsza niż czekające mnie tortury – ciągle powracała obsesyjna myśl.

Ale czujnie obserwowali każdy jej ruch. Przed lądowaniem szokujący widok niezliczonych wież kościołów nad Wisłą.

- Czy to Toruń? – zapytała Mariolka.

- Tak, oberszturmfirer – potwierdził oficer moherów.

Wokół lotniska wyszczerzone baterie rakiet przeciwlotniczych. W powietrzu ruch – oprócz nich lądował inny śmigłowiec, za to wznosiły się dwa myśliwce pionowego startu. Bardziej przypominały ufo niż samolot.

- Chyba tak łatwo, jak mówiła Erika, nie dałoby się ich rozwalić – z goryczą pomyślała oberszturmfirer.

Ale pilnie obserwowała szczegóły.

- Może uda się uciec i przekazać wszystko dowództwu LSS – nie traciła nadziei.

Na dole czekał już na nią samochód terenowy. Oficer zasalutował i przekazał nowej eskorcie. Jak na ironię były to dwie żołnierki. Mariolka instynktownie spojrzała na nie z respektem. Ubrane w czarne mundury moherów, szczupłe, niewysokie, ale wysportowane, poruszały się z wytrenowaną sprężystością, uzbrojone w pistolety, noże i nie wiadomo, co jeszcze.

- To nie moment na próbę ucieczki – doszła do wniosku oberszturmfirer – Załatwiłyby mnie bez problemu.

Jedna z nich przedstawiła się nawet:

- Porucznik Milena

Mariolka uważnie przyjrzała się brunetce o długich włosach i sugestywnych ciemnych oczach. Miała w sobie coś kociego – w spojrzeniu i w sposobie poruszania się. Przedstawiła się i druga:

- Podporucznik Bożena

Ta druga to blondynka. Krótkie włosy, niebieskie oczy. Uwagę Mariolki zwróciły szczególnie jej jakby dziecięce, niewinne usta.

- To idiotyczne – pomyślała – Pewnie za chwilę zaczną mnie torturować, a ja się na nią gapię i nawet mi się podoba. Przedstawiła się sama:

- Oberszturmfirer Mariola

- Jakiś czas będziemy się panią zajmować, my nie lubimy ceregieli, proponuję przejść na ty – porucznik wyciągnęła do oberszturmfirer rękę.

Mariola podała jej dłoń i po chwili z trudem powstrzymała jęk bólu. Sadystyczny uścisk miała ta moherka.

- Milena

- Mariola

Po chwili powtórzyła tę ceremonię z drugą strażniczką. Bożena nie miażdżyła jej dłoni, ale spojrzała w oczy i uśmiechnęła się.

- Miły moment przed śmiercią – pocieszyła się oberszturmfirer.

Podporucznik pełniła rolę kierowcy, porucznik usiadła z nią na tylnym siedzeniu. Ruszyły ostro.

- Gdzie mnie wieziecie? – odważyła się zapytać.

- Za chwilę sama zobaczysz – odpowiedziała Milena.

Zbliżały się do parku, pewnie nad Wisłą, wśród zieleni wysoko wznosiły się szklane kopuły. Wyglądało to jak zespół gigantycznych igloo połączonych ze sobą.

- Witamy w Centrum Geotermalnym im. Ojca Dyrektora – oznajmiła porucznik.

Mariolka szeroko otworzyła oczy, tak wielkich konstrukcji szklanych jeszcze nie widziała. Zaparkowały na obszernym, ale raczej pustym parkingu i ruszyły do wejścia ocienionego wielkimi magnoliami. Drzwi automatycznie otworzyły się i zamknęły. Potem następne drzwi. Po ich pokonaniu oberszturmfirer poczuła falę ciepła i wilgoci. A po chwili zawrót głowy – wydawało się, że szklany dach wznosi się aż do nieba. Znalazły się w przestronnej hali wejściowej. Szły po czarnych, kamiennych płytach, po ich obu stronach płynęła woda znikająca gdzieś w posadzce. Nieregularnie rozmieszczone egzotyczne rośliny w wielkich donicach. Podwójny łuk doprowadził je do recepcji, gdzie moherki zostawiły broń, pobrały  białe zawiniątka i bransoletki z identyfikatorem. Nałożyły sobie na nadgarstki.

- Daj rękę – Bożena zwróciła się do Marioli.

Zapięła trzeci na nadgarstku oberszturmfirer.

- Najpierw do łaźni, Mariola. Chyba ci się przyda – Milena krytycznie przyjrzała się obszarpanej i umorusanej oberszturmfirer.

Rozebrały się w szatni pozostawiając mundury w schowkach otwieranych dotknięciem bransoletki. Oberszturmfirer chciała ulokować także pozostałości swojego munduru.

- Poza butami wywal to do śmieci - poleciła porucznik  – Dostaniesz potem jakieś bardziej normalne ubranie. Tylko to schowaj – podała jej zawiniątko z grubym białym ręcznikiem i jakąś białą szatą.

Poza bransoletkami dziewczyny były nagie. Mariolka skorzystała z toalety, gotowa była uciec choćby goła, ale nie było okienka. Może i dobrze, bo wreszcie dotarły pod prysznic, gorący prysznic. W pojemnikach na ścianie było pachnące lawendą mydło w płynie i osobno szampon w płynie. Bożena umyła oberszturmfirer plecy i nawet górną część tyłka. Mariolka zrewanżowała się tym samym. Poza tym rozkoszowała się gorącymi strumieniami wody.

- Jestem w niewoli, ale przynajmniej cywilizowanej – pomyślała oberszturmfirer.

Wróciły do szatni.

- Teraz pójdziemy na basen, ale musimy nałożyć te białe szaty – poleciła Milena.

- Szaty na basen? – zapytała zdziwiona Mariolka – U nas pływa się bez ubrania.

- U nas to byłaby nieobyczajność i grzech – wyjaśniła porucznik.

Oberszturmfirer posłusznie nałożyła szatę. Pierwszy raz zetknęła się z hipokryzją obyczajową moherów. Liczne ich zakazy i tabu zamiast stłumić seks powodowały tylko skoncentrowanie i spotęgowanie ukrytego, oficjalnie nieujawnianego erotyzmu. Tak było i tym razem. Biała szata miała w założeniu schludnie okrywać ich ciała. Tylko, że były mokre i materiał pod wpływem wody zrobił się przeźroczysty. Mariolka kątem oka zauważyła, że wyraźnie widać było jej piersi i do tego sterczały jej brodawki. Zresztą nie tylko jej.

Jak trzy aniołki wkroczyły do hali z basenem. Oberszturmfirer przeżyła kolejny szok. Naprawdę weszły do środka południowoamerykańskiej dżungli. Szklana kopuła znowu wznosiła się jakby do nieba i ginęła w unoszących się mgłach. Wewnątrz góra porośnięta tropikalną roślinnością i spadający z hukiem wodospad. Naokoło palmy i inne drzewa porośnięte lianami. Kamienne stopnie prowadziły w dół do jeziora. Odgłosy papug. W powietrzu kolibry i pełno kolorowych motyli. Na wodzie unosiły się wielkie zielone liście, między nimi uwijały się kolorowe rybki. Milena pierwsza weszła do wody.

- Mariola, nie bój się, wchodź śmiało – zachęciła oberszturmfirer.

Mariolka i Bożena ruszyły jej śladem. Popływały w jeziorze. Wyszły na wysepkę, żeby wypocząć. Półleżały na miękkim, zielonym kobiercu. Rój błękitnych motyli zawirował i obsiadł Mariolkę. Zafascynowana nie poruszała się. Moherki patrzyły na nią z uwagą.

- To dobry znak – orzekła Milena – jest z tobą łaska.

Oberszturmfirer wolała nie wnikać w zawiłości teologiczne.

- To wspaniałe miejsce, dlaczego je wybudowaliście? – zapytała.

- Jest kilka hal odpowiadających różnym strefom klimatycznym. To była wizja Ojca Dyrektora, zawsze pragnął jeździć na misje na rożne kontynenty. Dzięki Centrum i energii geotermalnej miał wszystko na miejscu – wyjaśniła porucznik.

W zacisznym miejscu znajdowała się niewielka restauracja. Milena zamówiła dla całej trójki tradycyjny posiłek moherów: żurek staropolski w chlebie, sum w sosie porowym, na deser lody z bitą śmietaną. Do tego słodkie wino Massandra.

- Prosto z naszych winnic na Krymie – z dumą podkreśliła porucznik. - Odkąd oczyściliśmy półwysep z islamistów, produkcja wina znowu ruszyła. Wielki Mistrz osobiście dogląda też odbudowy ośrodków wczasowych, tam też będzie super.

Mariolka z żalem opuszczała centrum geotermalne. Dostała od moherek bieliznę, nieco konserwatywną, jak na jej gust, do tego dżinsy, biały T-shirt i skromny szary żakiet.

- Teraz przekażemy cię innym strażnikom – wyjaśniła porucznik.

Bożena uścisnęła jej rękę i jakby z żalem spojrzała w oczy.

- Trzymaj się, Mariola – pożegnała się.

Oberszturmfirer zatrzymała się i zawahała.

- Naprzód – Milena poparła swoje słowa mocnym klapsem. Mariolka ruszyła ku mrocznemu przeznaczeniu.

 

Rozdział 13

Tępe, brutalne twarze nowych strażników nie zapowiadały niczego dobrego. Bez słowa otwarli drzwi okratowanej, jakby więziennej furgonetki. Wsiadła, oni za nią, przez małą szybkę dali znak kierowcy, ruszyli. Za oknami miasto udekorowane symbolami kultu: krzyże, posągi świętych, Chrystusa Zwycięzcy, Maryi, emblematy Radia Maryja, niezliczone emblematy ryb, wyobrażenia szatana deptanego, dźganego i rąbanego na różne sposoby.

- Co za ciemnota, szowinizm, faszyzm, ale ciemnogród – zdegustowana oberszturmfirer nie mogła się oprzeć natrętnej myśli.

Po kilkunastu minutach zatrzymali się przed dużym gmachem strzeżonym przez żołnierzy, po kontroli wjazd do podziemnego garażu, kolejna kontrola przed windą. Parę pięter w górę, kolejna kontrola po wyjściu z windy. Długi korytarz i ostry, ponury stuk żołnierskich butów. Zatrzymali się przed okazałymi, rzeźbionymi drzwiami. Chwilowe spojrzenie pozwoliło Mariolce zorientować się, że płaskorzeźby przedstawiały trud i chwałę pracy inkwizytorów.

- O kurwa, gdzie ja trafiłam? – ze zgrozą zastanawiała się oberszturmfirer.

Wprowadzili ją do wielkiego gabinetu. W głębi biurko, nad nim na ścianie wielki krzyż. Zza biurka uniosła się postać w czarnym mundurze.

- Panie pułkowniku, melduję doprowadzenie jeńca oberszturmfirer LSS Marioli.

- Poczekajcie za drzwiami.

Moher podszedł do niej. Nie był wysoki, raczej równego z oberszturmfirer wzrostu, za to krępy. Brunet, krótko obcięty, szare oczy z iskierką humoru, usta wąskie, zaciśnięte, jakby zimne. Przyjrzał się Mariolce uważnie. Wyciągnął rękę na powitanie.

- Pułkownik Mścigniew – przedstawił się.

- Oberszturmfirer Mariola – podała mu rękę i wytrzymała kolejny sadystyczny uścisk.

- Lepiej nie mógł dobrać sobie imienia – pomyślała.

- Siadaj – wskazał jej krzesło przed biurkiem, sam ulokował się po drugiej stronie, pod krzyżem.

- Mariola, nie będziemy tracić czasu na rozmowy. Nasza współpraca będzie krótka i przyjemna, albo długa i bardzo nieprzyjemna. Wybór należy do ciebie.

- Ale o co ci chodzi ? – zdecydowała się też przejść na ty.

- Kod kontroli lesbolotów.

- A więc o to im chodzi, skąd oni wiedzą? – pomyślała zaszokowana oberszturmfirer.

Powróciła myślami do wydarzenia z dzieciństwa. Mamusie zabrały ją na doroczną uroczystość ku czci Sroddy. Stadion pełen rozentuzjazmowanych lesbonek. Siedziała z mamusiami tuż przy podium stanowiącym ołtarz, na nim złoty posąg Sroddy o pełnych kształtach. W Biedronii wyeliminowano naturalne rozmnażanie się, pozostawiając je heteroseksualnym zboczeńcom. Jednak co roku dziesięć ochotniczek lesbonek było sztucznie zapładnianych, aby w dziewięć miesięcy później mogły złożyć ofiarę Sroddzie. Tą ofiarą były płody – według ideologii postępowego świata najbardziej znienawidzone istoty, kwintesencja szowinistyczno-faszystowskiego zła. Ochotniczki z wydętymi brzuchami leżały wokół posągu bogini z nogami na zewnątrz, były nagie. Kapłanki Sroddy odprawiały długie modły, intonowały postępowe pieśni. Wreszcie nadszedł moment ofiary. Dziesięć kapłanek równocześnie wbiło w tyłki ochotniczek igły strzykawek wywołujących poród. Mariolka uważnie przyglądała się pojawiającym się płodom. Były natychmiast rozszarpywane przez kapłanki ofiarnymi nożami. Złoty posąg Sroddy i ołtarz spłynęły krwią. Szczątki płodów wyrzucane w powietrze. W pewnym momencie dostała w twarz płuckiem, czy jakimś innym organem. Znacząc krwawy ślad na białej sukience organ osunął się na kolana. Zaszokowana Mariolka zrzygała się. Obrzygała siebie i mamusie. Tak sugestywnie, że i one nie powstrzymały tego odruchu. Nastąpiła jakaś reakcja łańcuchowa, po chwili rzygał cały stadion. Masy lesbonek wychodziły utaplane w śmierdzących rzygach. Po kilku dniach wezwanie całej rodziny do LSS. Zapis z kamer pozwolił ustalić, że źródłem zdarzenia była Mariolka. Mamusie wystraszone i zaniepokojone. Okazało się jednak, że kapłanki Sroddy uznały Mariolkę za obdarzoną wielką łaską i wybraną.

Aby mieć gwarancję, że wróg nie przejmie kontroli nad strategiczną bronią Biedronii lesbolotami władze wpadły na pomysł, aby w najgłębszej tajemnicy przekazać połowę rezerwowego kodu kontroli wybranemu gejonowi, a drugą połowę wybranej lesbonce. Właśnie Mariolka stała się tą wybraną, a połowę kodu przekazała jej sama Dodi, która wykradła broń od nieszczęsnego kretyna Klichho.

- Nigdy nie zdradzę Biedronii, Sroddy i Gender – twardo odpowiedziała.

- Na razie sobie popatrzysz.

- Straż! Idziemy z oberszturmfirer na dziedziniec – rozkazał Mścigniew.

Zjechali windą i wyszli na wielki dziedziniec. Mariolka miała wrażenie, że trafiła do piekła. Śmierdzące dymy, krzyki, uwijający się strażnicy. Uwagę oberszturmfirer przykuła dziwna para – mężczyzna w białej sukience rugał oficera moherów, ten pokornie schylił głowę i słuchał. Przyjrzała się uważnie – ten w białej sukience miał długie blond włosy i do tego jakby piórka w tyłku.

- A jednak nasi rządzą i tutaj – pomyślała triumfalnie.

Po chwili oficer zasalutował. Okazało się, że ten drugi nie miał piórek w tyłku, tylko skrzydła. Rozwinął je, zajaśniało jakieś dziwne światło i uniósł się w powietrze.

- To jednak nie nasz – skonstatowała ze smutkiem Mariolka.

Przeszli aleją pali na których wyli i jęczeli nabici nieszczęśnicy, doprowadziła ich do stosu, na którym kończono przywiązywać kolejną ofiarę.

- Odpalać – polecił Mścigniew.

Płomienie wkrótce ogarnęły skrępowaną postać. Ohydny wrzask i smród. Oberszturmfirer zaczęła zastanawiać się, co byłoby dla niej lepsze – pal, czy stos i czy pozwolą jej wybrać.

 

Rozdział 14

Po powrocie do budynku zjechali windą w dół. Długi, ponury korytarz, po obu stronach metalowe drzwi z wizjerami. Mariolka domyśliła się, że to poziom więzienny.

- Może prowadzą mnie do jakiejś izby tortur – zastanawiała się.

Mścigniew szybko rozwiał jej wątpliwości.

- Widziałaś już, że nie żartujemy i potrafimy zastosować odpowiednie metody. Tobie nie chcemy zrobić krzywdy, bo jesteś dla nas zbyt cenna. Ale mamy dla ciebie nieprzyjemną niespodziankę – pułkownik zatrzymał się przed jedną z cel i otworzył wizjer.

- Popatrz proszę.

Oberszturmfirer spojrzała: niewielkie, wąskie pomieszczenie, po lewej stronie węzeł sanitarny i stoliczek z krzesłem, po prawej prycza, na pryczy wyleguje się jakaś postać. I w tym momencie serce prawie jej stanęło, o mało nie zemdlała. Przezorny Mścigniew w porę podtrzymał ją, chwytając jedną ręką za pierś, a drugą za tyłek. Po chwili doszła do siebie. Ta postać – postać w idiotycznym tęczowym mundurku,  z rozrzuconymi długimi blond włosami – był to niewątpliwie hauptszturmfirer GSS Tomasz, znany też jako agent Tomasz.

- Mariola, wiemy, że to twój kolega, że współpracowaliście razem. Albo podasz kod kontroli lesbolotów, albo powędruje zaraz na dziedziniec. I będziesz mogła wybrać dla niego – pal, czy stos – pułkownik patrzył jej prosto w oczy, a wzrok jego był zimny i bezlitosny.

Burza myśli przebiegła przez udręczoną głowę oberszturmfirer.

- Dlaczego on? - czuła, że nienawidzi Tomasza.

Przypomniała sobie wszystkie momenty, kiedy ją molestował, kiedy znajdowała się przez niego na granicy przestępstwa przeciwko czystości płci. Właściwie to przez niego pokłóciła się z oberszturmbanfirer Margot, odeszła z Głównego Urzędu LSS do jednostki frontowej – dywizji LSS Lesbenland, dostała do niewoli, została niezliczoną ilość razy zgwałcona przez napalonego eutanola Kubę, a teraz została więźnią tych fanatyków moherów.

- Nienawidzę go, ale nie mogę mu tego zrobić – szybko pojęła decyzję.

- Jeśli się zgodzę, wolność dla mnie i dla hauptszturmfirera Tomasza – zwróciła się do Mścigniewa.

- Zgadzamy się na ten warunek – zapewnił bez wahania pułkownik.

Przejazd windą tym razem na trzecie piętro. Weszli do sali łączności, na ścianie wielki ekran, żołnierze i żołnierki moherów przy pulpitach komputerów.

- Mariola, proszę o kod – Mścigniew znowu wbił w nią spojrzenie swoich szarych oczu.

Poczuła, że nadszedł ten ponury moment determinacji, który przeczuwała chyba od zawsze.

- Pierdolę Biedronię, pierdolę Sroddę i pierdolę Gender – powoli i dobitnie wypowiedziała Mariolka.

Potem podała kod. Kod pojawił się na ekranie w szarym prostokącie. Po chwili pojawił się drugi szary prostokąt z drugą połową kodu. Połączyły się. Kolor zmienił się na zielony i prostokąt zniknął. Pojawiło się menu.

- Panie pułkowniku, zadziałało, Królewiec przejął kontrolę! – zameldowała przejęta moherka.

Na ekranie pojawiła się mapa środkowej Europy. Biedronia zaznaczona różowym kolorem. Z kółeczek oznaczających Biedron City, Poznań i Senesza City zaczęły w kierunku na wschód wychodzić linie, na ich czele po pięć czarnych punkcików.

- Przenosimy Herkulesy C-130 z generatorami grawitacyjnymi na nasze lotniska w Wilnie, Mińsku i we Lwowie – wyjaśnił Mścigniew.

- Tylko jeszcze mała niespodzianka. Proszę o obraz Warszawy – polecił pułkownik.

Satelitarny obraz Śródmieścia. Centralnym punktem złoty, gigantyczny, tęgi posąg Sroddy. W pobliżu majestatycznie przelatuje symbol potęgi Biedronii – tęczowy lesbolot.

- Uwaga, to będzie najsłabszy impuls – komentował Mścigniew.

Nagle Srodda jakby jeszcze napuchła, górna połowa z ogromnymi cycami uniosła się lekko w górę, a potem powoli fajtnęła w dół. Złota, potężna dupa zapadła się w dół, przebita przez j wieżyczkę z zegarem i strzelistą iglicą z antenami.

- To jest sygnał dla naszych powstańców w ZOO – wyjaśnił pułkownik.

Mariolka patrzyła na to wszystko zafascynowana, ale dziwnie spokojna.

 

Rozdział 15

Pułkownik szybko spełnił obietnicę.

- Przyprowadzić agenta Tomasza – rozkazał.

Po chwili w otwartych drzwiach sali łączności pokazała się znajoma postać. Hauptszturmfirer patrzył się tylko na oberszturmfirer i nieśmiało uśmiechał.

- Normalnie to on nie jest nieśmiały, coś tu nie gra – pomyślała Mariolka.

- Mariola, dziękuję i przepraszam – rozpoczął.

- Za co?

- Dziękuję za uratowanie życia, a przepraszam za udział w małym przedstawieniu Mścigniewa.

- Słucham?!!!

- Mariola, zacznę od tego, że nasza współpraca tak dziwnie na mnie wpłynęła, że zakochałem się w tobie. Nie mogłem zwalczyć tego uczcia. Olałem ideały Biedronii, Sroddę, Gender, czystość płci. Chciałem być z tobą. Ale nie mogłem być z tobą w Biedronii. Tak się złożyło, że to ja byłem wybranym gejonem, któremu powierzono drugą połowę kodu. Dla ciebie postanowiłem zniszczyć Biedronię i nawiązałem współpracę z moherami. Jestem kapitanem wywiadu moherów. Chciałem od razu powiedzieć ci prawdę, ale Mścigniew przekonał mnie, że nie możemy ryzykować. Wybacz mi, kocham cię!

Mariolka rozpoczęła odpowiedź od wymierzenia solidnego policzka. Hauptszturmfirer, a właściwie kapitan aż się zatoczył. Potem podeszła bliżej i wpatrywała się uważnie w jego niebieskie oczy i w usta. Zaczęła go całować. Długo, aż do utraty tchu. Moherki i moherowie wstali i zaczęli bić brawo, niektórzy ocierali łzy radości.

Mścigniew podszedł do przytulonej pary.

- Mariola, ja też jestem ci winien przeprosiny i wyjaśnienie. Nie jesteśmy mordercami ani sadystami i nie krzywdzimy lesb ani gejów. Ten facet na stosie to kanibal, który się nawrócił i sam prosił o szansę na uratowanie duszy. Normalnie likwidujemy ich bez takich ceregieli. A faceci na palach to szpiedzy islamistów – wyjaśnił.

- A, to mi się nawet podoba. A co robicie z nekrofilami?

- Normalnie też ich się likwiduje.

- Podoba mi się takie podejście -  Mariolka uśmiechnęła się serdecznie.

- W takim razie przyłącz się do nas. Proponuję ci stopień porucznika – pułkownik postanowił kuć żelazo, póki gorące.

- Zgoda, pod warunkiem, że w waszym mundurze będzie mi do twarzy – w tej chwili była gotowa na najbardziej szalone decyzje.

Obyczaje moherów wymagały oficjalnego usankcjonowania związku przez zawarcie małżeństwa. Mariola i Tomasz wybrali skromną katedrę we Włocławku. Najpierw chrzest przez kąpiel w nurcie Wisły. Wynurzyli się z toni wodnej w białych giezłach jak Afrodyta i Apollo. Następnie przed obliczem biskupa Radosława wygłosili skrócone ekumeniczne wyznanie wiary, wprowadzone przez moherów dla ułatwienia nawracania muzułmanów.

- Nie ma Boga oprócz jedynego Boga, a Jezus jest jego Prorokiem i też jest Bogiem.

Chwila na zrobienie fryzury, makijażu i przebranie się w kreacje ślubne – Tomasz w czarne okulary i srebrny garnitur, Mariola w różową suknię, lekką, przewiewną, przypominającą pióra rajskiego ptaka, do tego jeszcze lżejsza bielizna. Towarzyszyły jej Milena i Bożena, przebrane za dwa aniołki, urocze aniołki.

Potem powrót helikopterem do Torunia i przyjęcie weselne w Centrum Geotermalnym. Pierwszy toast wzniesiono zwyczajowo za Ojca Dyrektora. Zabawa trwała do samego rana.

 

Rozdział 16

Dostali tylko tydzień urlopu, który postanowili spędzić w Warszawie. Działy się tam ciekawsze rzeczy niż w zagranicznych lub krajowych ośrodkach turystycznych. Biedronia padła jako państwo równie szybko, jak powstała. Oddziały GSS i LSS masowo poddawały się moherom. Wielki Mistrz Świętopełk polecił sformować z nich i z powstańców z byłego ZOO tymczasowe oddziały milicji katolickiej, tylko nieliczni fanatyczni lewacy bronili się –  ci byli na miejscu zabijani, równie bezlitośnie jak kanibale i nekrofile. Pomimo, że nie toczyły się poważniejsze walki, w mieście brzmiały odgłosy wystrzałów i wybuchy, krążyły ciężarówki wywożące trupy. Wysadzano świątynie Sroddy, razem z kapłankami, jeśli nie zdążyły uciec. Płonęły stosy z księgozbiorami i wyposażeniem gender. Poza tym wszystko działało normalnie. Nawet Inkubatorium – jego funkcjonowanie wprawdzie niezupełnie zgodne z doktryną katolicką, ale praktyczni moherowie docenili ten wynalazek epoki postępu i zapewnili jego ochronę. Ważniejsza była potrzeba nowych obywateli, nowych wojowników.

Priorytetem moherów było szybkie zapewnienie porządku i spokoju wewnątrz kraju. Wprowadzono zasadę że hetero - czy homoseksualna orientacja ma być sprawą prywatną, a nie polityczną.

Generatory grawitacji zostały szybko zamontowane na nowoczesne samoloty i wkrótce rozpoczęła się ofensywa na froncie wschodnim. Sygnałem do ataku było potężne trzęsienie ziemi, które pogrzebało Grozny – stolicę Emiratu Kaukaskiego. Potem kilka dni na niszczenie celów od Dniepru aż po Ural. Powstańcy rosyjscy opanowują Moskwę i Petersburg. Patriarcha Rusi Michał podziękował za gościnę w Polsce i wyruszył z Mińska do Moskwy, aby uformować rząd tymczasowy. Wielki Mistrz skierował podziękowania do rządu chińskiego za przejściową opiekę nad Syberią i prośbę o przekazanie tego terytorium.

Kolejnym zadaniem Tomasza i Mariolki będzie misja w Sułtanacie Nadreńskim. Pułkownik Mścigniew wyjaśnił im:

- Na razie nie chcemy konfliktu na granicy zachodniej, zbyt wiele problemów jest na wschodzie. Poza tym nie chcemy tak po prostu wyzwalać Niemiec. Dekompozycja państwa i narodu niemieckiego spowodowała, że potomkowie Słowian mieszkający na wschód od Łaby zaczęli powracać do łużyckiej i połabskiej tożsamości narodowej. Waszym zadaniem będzie przygotowanie słowiańskiego powstania we wschodniej części sułtanatu i nawiązanie pozytywnych relacji przyszłych elit z Polską. Krótko mówiąc, Mariola – będziesz musiała nauczyć się chodzić w burce!

- Zgodziłam się zostać moherką, ale teraz Mścigniewku przeginasz…

W tej chwili Mariolka nie przejmowała się tym wszystkim. Właśnie przyjechali kolejką z lotniska i wyjechali schodami ruchomymi z dworca Warszawa Centralna. Początek złotej polskiej jesieni, ciepło, właściwie gorąco. Porucznik Mariolka idąc obok agenta Tomasza przejmowała się majtkami.

- Tomasz, moim zdaniem bielizna powinna być sprawą prywatną, a nie umundurowaniem.  Twoich moherów chyba pojebało, wzór tych majt wygląda jak dla jakichś zakonnic.

- Mariolka, ale nikt majtek nie widzi, a poza tym świetnie wyglądasz w mundurze.

Zatrzymała się na chwilę, uniosła piętę pantofelka, zakręciła stopą i popatrzyła na Tomasza.

- Naprawdę?

Tomasz przyjrzał się jej i aż przełknął ślinę. Czarny kolor munduru podkreślał idealną szczupłość jej ciała, kontrastował z głęboką zielenią oczu. Spod beretu kaskada długich włosów. Delikatnie uniosła palcami spódniczkę. Nie na tyle, aby mógł ujrzeć regulaminowe majty, ale za to zobaczył, że zamiast rajstop ma zakończone koronką pończochy, a wyżej piękne, obnażone uda.

- O kurczę! Chodźmy szybciej do twojego mieszkanka.

- Widzisz Tomaszku, regulamin nie zakazuje noszenia pończoch. Da się jakoś żyć u moherów.

Ruszyli wzdłuż Alej Jerozolimskich. Pałac Kultury otoczony kilkoma wielkimi dźwigami – usuwanie pozostałości posągu Sroddy. Minął ich długi konwój ciężarówek zmierzających na wschód – w stronę Mostu Poniatowskiego. Były wyładowane zaostrzonymi palami. Najwyraźniej  ofensywa przeciwko islamistom rozwijała się.

Zbliżali się już do ul. Tuwima kiedy z krzaków wyłoniła się nagle nieszczęsna postać.

– Pani Oberszturmfirer, melduje się Gejownik Bloku Kaziutek.

Mariolka przyjrzała mu się uważnie, od zawsze brakowało mu dwóch górnych jedynek, ale teraz doszedł brak dwóch dolnych jedynek, podbite oko i poszarpana odzież.

- Teraz nie oberszturmfirer, tylko porucznik. Nie widzisz gamoniu?

- Przepraszam, pani porucznik. Ale co się teraz porobiło w naszym bloku. Wszędzie piją i heteroseksualne orgie. Próbowałem interweniować, to mnie pobili i powiedzieli, że powieszą za jaja. Ledwo uciekłem.

- Nie martw się, Kaziutek, z nami będziesz bezpieczny – pocieszyła kurdupla Mariolka.

- Zrobimy cię katechetą – zadecydował Tomasz.

Ruszyli wspólnie w nową, nieodgadnioną przyszłość.







 
 
 

 

2 komentarze:

  1. Podszlifuj styl i będziesz mógł publikować swoje opowiadania. Jest naprawdę niezłe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się spodobało. Ze szlifowaniem stylu będzie ciężko, piszę, ale nie mam czasu wczuwać się, jak piszę.

      Usuń