Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 28 października 2018

Wydarzenia w Ostródzie


Ostróda to jeden z mazurskich kurortów konkurujący z Mikołajkami, Giżyckiem czy Mrągowem. Wyróżnia się ponurą, deszczową pogodą. Mimo wszystko wywiera jednak pozytywne wrażenie.





Nad jeziorem Drwęckim odrestaurowano posągi dawnych bogiń tzw. bab pruskich. Nikt już nie pamięta ich imion, ale są piękne.




Pieczołowicie odbudowano stare miasto.




Pogrążyłem się w aktywności turystycznej, nic nie zapowiadało nadchodzącego dramatu. Właściwie był jeden moment, który mógł stać się ostrzeżeniem, ale zlekceważyłem go. W knajpie nad jeziorem zauważyłem, że siedząca przy stoliku obok liczna rodzina rozmawiała na przemian po polsku i po niemiecku, płynnie zmieniając jeden język na drugi. Pomyślałem, że do Ostródzian przyjechała rodzina z Niemiec, ale nie zastanawiałem się nad tym więcej.

W końcu znużyło mnie przebywanie w tłumie turystów i wybrałem się poza miasto. Widok pól, łąk i lasów ukoił mnie. Szedłem dosyć długo. W pewnym momencie natrafiłem na ciekawe miejsce. Wzgórze otoczone było kolistym wzniesieniem, jakby usypanym ręką człowieka.



W końcu jednak zachciało mi się lać. Teren był bezludny, więc stanąłem pod jakąś tablicą i z ulgą zaspokoiłem potrzebę fizjologiczną.



Właśnie skończyłem, kiedy w odległości kilkunastu metrów jakby spod ziemi zaczęły wydobywać się dziwne postacie. Wyglądaliby właściwie komicznie – czarne krótkie spodenki, grube pasy z prostokątną klamrą, brązowe koszule z czarnym krawacikiem i czerwoną przepaską na ramieniu – gdyby nie kominiarki na twarzach i małe sztyleciki w dłoniach. Do tego gniewnie ryczeli coś po niemiecku – zrozumiałem tylko: TANNENBERG DENKMAL, SCHANDE, WERWOLF, HALT. Nie trzeba mi było dwa razy powtarzać. Rzuciłem się do ucieczki. To było koszmar. Zaciekle gonili mnie aż do Ostródy, co gorsza trafiłem nie do centrum, tylko na przedmieście, przed którym w hotelu surowo mnie ostrzegano. Dzielnica cygańska. Chyba słusznie ostrzegano, bo na narożnym budynku dużymi literami napisano: WCHODZISZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ. Dalej kłębiło się mnóstwo Cyganów. Nie miałem wyboru, dyszałem już resztką sił. Wbiegłem. Za mną oprawcy, jednak zaraz zatrzymali się, bo drogę zastąpiła im grupa Romów. Prześladowcy wydali z siebie przeraźliwy skowyt i ku mojej uldze wycofali się. Ulga była chwilowa, bo dwóch rosłych Cyganów chwyciło mnie za ramiona informując, że mam udać się z nimi. Po drodze rozglądałem się. Dzielnica była zaniedbana, ale malownicza. Uroczy był widok młodej Romki, która w kwiecistym szlafroku i papuciach z czarnym futerkiem udawała się do sklepiku spożywczego. Za chwilę, jednak przyszła myśl, że prowadzą mnie chyba do jakieś izby tortur. Doprowadzili mnie do starszego cygańskiego, to znaczy starszego rangą, bo wiekowo wyglądał około czterdziestki. Brunet z wąsami, cechował się nienaganną elegancją, pomimo upału ubrany był w czerwoną koszulę, czarne długie spodnie i czerwone pantofle w odcieniu koszuli, do tego obfity złoty łańcuch na szyi. W konfrontacji z nim czułem się głupio – w T-shircie, krótkich spodniach, do tego cały umorusany. Zapytał, co się wydarzyło. Uznałem, że ściemnianie nic nie da i szczerze opowiedziałem o incydencie. Kiedy skończyłem, ku mojemu zaskoczeniu zareagował rubasznym śmiechem.

- Kto jest wrogiem nacjonalistów niemieckich, jest naszym przyjacielem. Niemcy strasznie prześladowali nas w czasie wojny, Polacy nas tylko dyskryminują. Zapraszam na poczęstunek.

Udaliśmy się w kierunku jego rezydencji. Spodobało mi się, że mijane Romki patrzyły prosto w oczy i uśmiechały się. Jaka to różnica w porównaniu z niedostępnymi i wyniosłymi mazurskimi blondynkami w centrum Ostródy. Poczęstunek odbył się w stojącym w ogrodzie wozie cygańskim.



- W ten sposób kultywujemy nasze tradycje – wyjaśnił Starszy.

Podano pieczonego kurczaka na zimno i wino. Ale ważniejsza była rozmowa. Starszy wyjaśnił mi genezę incydentu.

- Wkroczyłeś na teren mauzoleum Hindenburga. Niemcy przed wojną wybudowali tam pomnik w kształcie zamku krzyżackiego z ośmioma wieżami aby uczcić zwycięstwo armii niemieckiej nad rosyjską na początku pierwszej wojny światowej. Nazwali ten kompleks Tannenberg-Denkmal. Następnie pochowano tam byłego dowódcę zwycięskiej armii i byłego prezydenta Niemiec von Hindenburga. W okresie rządów Hitlera kompleks był najważniejszym pomnikiem niemieckiego militaryzmu, symbolizującym zwycięstwo i wyższość nad Słowianami. Po II wojnie obiekt został zniszczony.

- Ale skąd znaleźli się tam moi prześladowcy?

- Obiekt został zniszczony, ale pozostały podziemia, w których współcześnie kryjówkę urządzili sobie niemieccy nacjonaliści. A ty odlałeś się na ich największą świętość! - znowu zaśmiał się rubasznie.

Sprawa wyjaśniła się, ale spróbowałem uzyskać odpowiedź na jeszcze jedno pytanie.

- Widzę, że jesteście kulturalni i zaradni. Dlaczego wasza dzielnica jest tak zaniedbana?

- Nie tylko tutaj niestety władze miejskie dyskryminują Romów. Ale jest i drugie dno. Geneza sytuacji sięga do czasów drugiej wojny światowej. Ostróda połączona jest kanałem żeglugowym z Elblągiem.

Zaskoczyła mnie ta informacja.

- Widziałem jakieś statki na jeziorze, ale pływają aż do Elbląga?

- Niemcy wybudowali ten kanał w okresie zaboru pruskiego. Jest poważne podejrzenie że pod koniec drugiej wojny światowej wykorzystano ten kanał do przewiezienia Bursztynowej Komnaty z Królewca przez Elbląg do Ostródy.

- Do Ostródy? Gdzie tutaj można by ją ukryć?

- Nasza dzielnica rozciąga się wokół góry na której znajduje się stary cmentarz. Wprawdzie góra nazywa się Polska Górka i znajdują się na niej zabytkowe groby świadczące o polskości tych ziem, na przykład grób polskiego patrioty pastora Gustawa Gizewiusza, jednak cmentarz jest totalnie zapuszczony, porośnięty dziką roślinnością. Zaniedbanie cmentarza i zaniedbanie naszej dzielnicy jest naszym zdaniem celowe. W podziemiach cmentarza ukryto Bursztynową Komnatę i do czasu jej odnalezienia przez wtajemniczone osoby widok okolicy ma odstraszać intruzów. Mało kto odważa się tu zapuścić.

Zaszokowała mnie ta mroczna tajemnica, a także szczerość i gościnność Cyganów. Serdecznie pożegnałem się z gospodarzem, odeskortowany do granicy dzielnicy romskiej szczęśliwie wróciłem do hotelu.

Kiedy kolejnego dnia błądziłem po Ostródzie natrafiłem na gmach Mniejszości Niemieckiej. Stowarzyszenie nosiło nazwę Tannen. Tannen – Tannenberg. Alles klar.






6 komentarzy:

  1. O! jak dobrze, że ja tam nie planowałam nigdy wakacji!
    muzyka: bomba rozrywa na kawałki.
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To austriacki zespół z polską wokalistką. Uznałem, że dobrze zilustruje polsko-niemiecką harmonię w Ostródzie.
      A do Ostródy warto wpaść mimo wszystko :)

      Usuń
  2. Czcigodny Dibeliusie
    Cieszę się, że powracasz do swojego niepowtarzalnego stylu narracji o ciekawych a zarazem mało znanych miejscach w Polsce.
    Ostródę znam słabo, głównie przejeżdżałem przez nia w drodze nad obydwa jeziora Szeląg. O momumencie czczącym zwycięstwo w roku 1914 Hindenburga nad armią Samsonowa oczywiście wiedziałem, ale dziękuję za garść informacji o jego obecnym stanie. Mało kto wie o tym, że po stronie niemieckiej głównym bohaterem tej bitwy był generał Hermann Karl von François. Jeśli zdziwi ćię francuska pisownia jego nazwiska, informuję iż był potomkiem francuskiej szlachty hugenockiej. Którą Ludwik XIV wypędził z Francji, a Fryderyk Wilhelm I, przez Niemców słusznie zwany Wielkim Elektorem, oczywiście z entuzjazmem przygarnął. I ci Francuzi zostali elitą państwa fryderycjańskiego, stając sie bardziej pruscy od Niemców.
    Polecam wizytę w Pasymiu, przepięknym mieście nad jeziorem Kalwa.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Stary Niedźwiedziu,
      Zafascynowały mnie także losy generała Samsonowa po jego śmierci podczas ucieczki. Misja poszukiwawcza żony wspomaganej przez władze pruskie, odnalezienie grobu w mazurskim lesie, ekshumacja i podróż przez Danię, Szwecję, Piotrogród do rodzinnej Ukrainy. Oby jak najwięcej takich dowódców w armii rosyjskiej.
      W Pasymiu jeszcze nie byłem, dziękuję za radę, chętnie odwiedzę.
      Serdecznie pozdrawiam

      Usuń
  3. Polecam rejs po Kanale Elbląskim. Tylko nie wykupuj najdłuższej trasy, bo jest jednak dość monotonny. Ale jest ciekawie - nie wiem, czy jeszcze gdzieś na świecie można przeżyć coś podobnego. Najpierw płyniesz statkiem, a potem, nie ruszając czterech liter z miejsca, jedziesz koleją. I wszystko poruszane wyłącznie nurtem rzeki. Genialne rozwiązanie techniczne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za radę. Skoro Bursztynowa Komnata przepłynęła, to czemu nie spróbować samemu tego cudu XIX-wiecznej techniki.

      Usuń