Łódź
zapamiętałem jako miejsce służby wojskowej, gdzie byliśmy
szkoleni przez sadystów. Pewnie według najlepszych wzorów
Wehrmachtu i Armii Czerwonej, aby po przejściu czegoś takiego
rekruci zdolni byli zabijać i torturować bez wahania. Od tego czasu
wyczulony byłem na medialne doniesienia z tego miasta, na przykład:
W
czwartek w Łodzi znaleziono szczątki noworodka zawinięte w "Kurier
Łódzki" z 1926 roku. Z pierwszych oględzin wynika, że to nie
był płód, a zdrowy noworodek.
Morderstwo
w Łodzi miało miejsce u zbiegu Wodnej i Złotej. Do stojącej pary
podszedł 46-letni mężczyzna i zaatakował nożem 36-latka. Wbił
mu nóż w szyję, po czym uciekł z miejsca zdarzenia.
Nadia
zmarła w mieszkaniu przy ul. Rewolucji 1905 r. w Łodzi we wrześniu
ubiegłego roku. Ojciec trzymiesięcznego dziecka usłyszał zarzut
zabójstwa, matka zaś narażenia dziecka na utratę życia.
W
latach 1988-1993 w Łodzi doszło do serii morderstw na mężczyznach.
Wszystkie ofiary łączyło to, że były osobami homoseksualnymi,
zginęły we własnych mieszkaniach i tuż po stosunku seksualnym lub
w jego trakcie. Z mieszkań zamordowanych mężczyzn sprawca skradł
m.in.: telewizory, magnetowidy, biżuterie, gotówkę oraz inne
przedmioty. Ofiary ginęły przez uduszenie, od ciosów nożem lub
skatowane na śmierć. Morderstwa nie były przygotowywane, gdyż
narzędziami zbrodni były przedmioty pochodzące z mieszkań ofiar.
Utworzyłem
sobie teorię tłumaczącą nadmiar doniesień o zbrodniach z tego
miasta. Łódź – miasto które nagle rozwinęło się w XIX wieku
jest odpowiednikiem Dzikiego Zachodu w USA. Do powstających fabryk i
biznesów ruszyli osadnicy – ludzie najbardziej rzutcy, odważni,
energiczni.
Ale wśród nich pojawił się także zwiększony procent
kryminalistów, psychopatów, degeneratów. Upłynęło zaledwie
kilka pokoleń, to nie wystarcza aby nastąpiła stabilizacja
genetyczna.
Po
wielu latach wybrałem się do tego miasta, aby przekonać się
osobiście, jak kształtuje się sytuacja. Uwagę zwraca pięknie
odnowiona ulica Piotrkowska.
Pozostała
część miasta swoją malowniczością przypomina warszawską ulicę
Brzeską.
Pilnie
wpatrywałem się w przechodniów, zwłaszcza piękne twarze
Łodzianek, próbując odnaleźć na nich instynkt zbrodniczy.
Najbardziej ujawnił się on w twarzach kilku starszych pań
wyrażających pełną bólu paranoiczną wściekłość, że nie
mogą już nikogo zamordować. Jedna z nich szarpała przynajmniej
smyczą z psem chińskiej rasy chow chow, próbując go udusić.
Poza tym generalnie nie było bezpiecznie. Z dachu kamienicy obficie
posypały się na chodnik odłamki lodu, a przed samochodem przebiegł
dzik. W bezpośrednich kontaktach napotkani mieszkańcy Łodzi
okazali się jednak grzeczni i sympatyczni.
Na
patriotyczne miasto w centrum Polski z nostalgią spogląda
marszałek Piłsudski. Pewnie nie raz się jeszcze do Łodzi wybiorę.
Czcigodny Dibeliusie
OdpowiedzUsuńTwoja hipoteza, porównująca gwałtowny rozwój dziewiętnastowiecznej Łodzi z kolonizacją Dzikiego Zachodu brzmi kusząco, ale ciekaw jestem, jak by się do niej odniósł czcigodny Refael, mieszkający w tym mieście od urodzenia.
Od niego dowiedziałem się o słynnej przedwojennej postaci Menachema Bornsztajna, lepiej znanego jako Ślepy Maks. Oficjalnie był właścicielem "biura pisania podań i próśb" a nieoficjalnie Pierwszym Prezesem Łódzkiej Dintojry (w porównaniu z obecnym sądem najwyższym prezesowej Gersdorf, duże litery w nazwie oczywiste). Słynny był przypadek okradzionej wdowy z trójką małych dzieci, która poskarżyła mu się że została dotkliwie okradziona. Wkrótce anonimowo zwrócono jej to, co utraciła a sprawca został odnaleziony w jakimś cieku wodnym. Bo Ślepy Maks nie był Rzeplińskim, Łączewskim czy Suleyą. A gdyby przyśnił się obecnym komornikom, pranie pidżamy i pościeli byłoby konieczne.
Pozdrawiam serdecznie.
Korekta: oczywiście STULEYĄ.
UsuńCzcigodny Stary Niedźwiedziu,
UsuńSymbolem sprawiedliwości jest grecka bogini Temida przedstawiana z opaską na oczach, a okazuje się, że my mamy Ślepego Maksa. Stanowczo zasługuje na pomnik.
Serdecznie pozdrawiam
@SN - Stuleyą - DOBRE!!!
OdpowiedzUsuń@Dibelius - swego czasu, gdy w Łodzi gościł premier Składkowski zajumali mu z samochodu wełniany pled - pamiątkę - podarunek z jakiejś zagranicznej dyplomatycznej podróży. Szef łodzkiej policji nie tracił czasu na śledztwo, tylko udał się prosto do biura pisania podań i próśb. Maks się wściekł, że tak znakomitego gościa spotkał taki afront. Pled znalazł się błyskawicznie.
Szkoda, że Maks już nie żyje. Dziś zajumali mi tablice rejestracyjne z auta. Zapłaciłbym "znaleźnego" pół ceny wyrobienia nowych.
pozdrawiam
ps. w wolnej chwili wpiszę coś więcej o Łodzi.
Szanowny Refaelu,
UsuńDoceńmy fakt, że zostawili samochód :)
Z ciekawością przeczytam Twój wpis o Łodzi.
Pozdrawiam
Szanowny Dibeliusie,
OdpowiedzUsuńZa Twoją teorią przemawia jeszcze jeden przypadek. Otóż z Łodzi właśnie pochodzi jedna z najparszywszych kurew męskich, żeńskich i nijakich - psychopatyczny osobnik o ksywie Antydogmatyk. Odrażająca, chora i wynaturzona do granic możliwości forma życia nie zasługująca na miano istoty ludzkiej. Psychopatyczne środowiska łódzkiego marginesu społecznego zapewne boleśnie odczuły jego emigrację do stolicy, gdzie oddaje się swoim obrzydliwym praktykom sodomickim ze swoim guru degeneracji - niejakim kanalią, w środowisku wymiaru sprawiedliwości znanym jako Piotr.
Pozdrawiam serdecznie, TF.
Szanowny Tie-Fighterze,
UsuńPkanalia jest wprawdzie wrogiem ideologicznym, ale po zapoznaniu się z Twoim komentarzem zrobiło mi się go szkoda.
Serdecznie pozdrawiam