Łączna liczba wyświetleń

piątek, 13 marca 2015

Nienawiść czy miłość?

W lewackim radiu RDC psycholog Santorski przedstawił ciekawą myśl. Przyczyną lęku przed czymś może być ukryta, nieuświadomiona tęsknota, fascynacja. Całe życie bał się jazdy na nartach. Jako starsza osoba został zmuszony dokonać pierwszego kroku w tym sporcie, aby towarzyszyć synom. Instruktor kazał mu ruszyć z niewysokiej, ale obfitującej w muldy góry. Poczuł paniczny strach, który w trakcie jazdy zamienił się w satysfakcję. Okazało się, że za tym właśnie cały czas tęsknił – poczuciem wolności, pędem.

Ponieważ radio jest lewackie nasunęła mi się od razu refleksja o ateistach. Czy w fanatycznym zwalczaniu Boga przez ateistów wojujących nie kryje się chorobliwa fascynacja? Większość ateistów „słabych” (nie wypowiadających się na temat istnienia lub nieistnienia Boga), agnostyków i – wstyd powiedzieć – katolików powierzchownych zachowuje dystans wobec kwestii teologicznych i szerzej – metafizycznych. Katolicy powierzchowni ogólnie ufają nauczaniu Kościoła w tych kwestiach i nie próbują osobiście intelektualnie się angażować, czy głębiej interesować. Zacietrzewienie ateistów „silnych” można porównać z zawziętością przedstawicieli frontu katechetycznego z drugiej strony, którzy chcieliby wszystkich do wszystkiego nawracać i kontrolować. W historii obie te grupy przejawiały zachowania fanatyczne i totalitarne, jednak ostatnio mieliśmy do czynienia ze zbrodniami ateistów komunistycznych. Czy lęk ateistów przed Bogiem i nienawiść do niego nie jest przejawem ukrytej, nieuświadomionej fascynacji i miłości? Może niektórzy z nich w dzieciństwie byli przykładnymi, głęboko wierzącymi katolikami, chodzili do kościoła, uczęszczali na lekcje religii? Może w jakimś momencie przeżyli moment głębokiego rozczarowania i buntu, spowodowanego kontaktem z nieprofesjonalnym, niekulturalnym, chamskim, albo nadmiernie miłym księdzem? Miłość łatwo zamienia się w nienawiść, i odwrotnie...

Domeną lewaków jest z kolei zwalczanie faszyzmu. Wykazują głęboką nienawiść do faszyzmu i oskarżają o faszyzm wszystkich swoich przeciwników, lub tych, którzy im się w jakikolwiek sposób narazili. Narodowy socjalizm – jak choćby sama nazwa wskazuje, jest ruchem lewicowym. Faszyzm i komunizm miały charakter totalitarny, klasa rządząca zapewniała społeczeństwu socjal, w zamian wymagała ślepej wierności. Oba systemy miały charakter wojenny, uznawały jedną grupę za wybraną – w pierwszym przypadku Niemców, nordyków, w drugim – klasę robotniczą, zaś inną grupę za śmiertelnego wroga – w pierwszym przypadku Żydów i rasy „niższe”, w drugim kapitalistów i imperialistów. Bliskość obu totalitaryzmów potwierdzona jest przez labilność ich aktywistów – bezproblemowe przechodzenie od jednego systemu do drugiego:

Zdaniem historyka Jana Foitzika, rządząca w dawnej NRD partia komunistyczna, Socjalistyczna Partia Jedności Niemiec (SED), w większym stopniu niż dotąd sądzono przyjmowała w swoje szeregi byłych nazistów. W 1954 roku stanowili oni 27 proc. jej członków.

O ustaleniach niemieckiego naukowca z renomowanego monachijskiego Instytutu Historii Współczesnej (IfZ) pisze w niedzielę tygodnik "Der Spiegel".

Od 1946 roku SED przyjmowała do swoich szeregów dawnych członków Narodowosocjalistycznej Niemieckiej Partii Robotników (NSDAP), a w 1947 roku uznała, że należy ich traktować "na równi" z innymi obywatelami.

Kierowana przez Adolfa Hitlera NSDAP zdobyła w 1933 roku władzę w Niemczech, stając się organizacją masową, liczącą pod koniec wojny 7,5 mln członków.

W 1954 roku, pięć lat po powstaniu NRD, rządząca partia składała się w 27 procentach z byłych członków NSDAP. Jeszcze więcej - nieco ponad 32 proc. - stanowili oni wśród pracowników administracji publicznej.


Czy okazywana na każdym kroku nienawiść lewaków do faszyzmu nie jest w istocie fascynacją i zamiłowaniem?




55 komentarzy:

  1. to ja miałam podobnie jak ten psycholog, też zmusiłam się do jazdy na nartach żeby towarzyszyć synom, tylko u mnie strach jest stały i nie chce zamienić się w fascynację pędu, a nawet zwykłej prędkości, i tak zostałam na oślej łączce z tą nauką :)
    ale lubię wolno kręcić slalomy na tej swojej łączce:)
    a że sama jestem tego przykładem, to cała teoria, w tym zakresie, bierze w łeb!

    ale faktycznie nie wierzę ani fanatycznym zwolennikom, ani fanatycznym przeciwnikom,
    jedni próbują narzucić coś w co tak do końca nie wierzą dlatego szukają potwierdzenia w tłumie, drudzy atakują to, czego nie chcą zaakceptować w sobie,

    wartość prawdziwa i wiara nie muszą walczyć ani się bronić, taki stan nazywam równowagą.

    czyli w analizie jazdy na nartach, ani pęd, ani strach nie są wartością, ale w równowadze dają przyjemność :)

    Dibeliusie muzykę idealnie dopasowałeś,
    w wersji niemieckiej brzmi jak łamanie kołem

    w wersji polskiej ściska serce i łzy lecą
    https://youtu.be/vq0HmcgP4WA

    no i poszukałam oryginału

    https://youtu.be/7pZa3KtkVpQ

    oryginał brzmi jak modlitwa, a cisza trzeszczy w uszach.
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo taką ponurą wersję znalazłaś Makowa.
      https://youtu.be/1y2SIIeqy34
      W tej wersji już nic nie trzeszczy.

      Usuń
    2. W psychologii teorie weryfikujemy badaniami statystycznymi, a nie jednostkowym przykładem. Santorski użył określenia "może być", a nie "jest". Ale cieszę się, że lubisz kręcić wolne slalomy, może i ja się zdeterminuję i odważę wyruszyć na narty.

      Dzięki za podanie pięknej wesji polskiej i oryginału. Słaby jestem z teorii muzyki, tę piosenkę pamiętałem w wersji niemieckiej z czasów kiedy byłem w Niemczech na robotach.

      Usuń
    3. @Makowa
      "...wartość prawdziwa i wiara nie muszą walczyć ani się bronić, taki stan nazywam równowagą" - zgadzam się z Twoją wypowiedzią (mam pokojowe nastawienie do świata), cytuję słowa, które spokojnie mogą stać się "złotą myślą" :)))))

      Usuń
    4. ta ponura bardziej mi się podoba Smurffie, i lubię jak mi jakaś stara płyta trzeszczy w uszach :)

      Usuń
    5. Dibeliusie, statystyki tworzą teorie, które weryfikują predyspozycje tłumu do zachowań w stadzie baranów, dokąd są jednostki, dotąd każde statystyczne badania będą miały błędy, a te błędy to nasza siła i przewaga nad bydłem :)

      Polecam wyprawę na narty. Faceci bardzo męsko wyglądają w slalomach, no i można wybierać instruktorki :)

      Usuń
  2. Jedno Ci muszę przyznać Dibeliusie. A mianowicie to, że lubisz wyciągać dość karkołomne wnioski z niektórych faktów, dzięki czemu masz charakterystyczny, wg mnie lekko sarkastyczny, styl pisania zarówno postów, jak i komentarzy :)
    Jednak gdybyś mnie zapytał, czy coś w tym jest, odpowiedziałbym - w kinie, owszem, coś takiego się zdarza. Np. Darth Vader, który tyle czasu intensywnie zwalcza Luke'a Skywalkera okazuje się w sekwencji finałowej jego ojcem i ostatecznie bierze jego stronę. Chyba wszyscy wiedzą o jaki film chodzi. A teraz inny przykład, ale tym razem film jest mniej znany, dlatego podam jego tytuł - "American Beauty". Występuje tam niejaki Frank Fitts, pułkownik Korpusu Piechoty Morskiej, którego gra Chris Cooper. Oglądając film widz odnosi wrażenie, że jest to facet, który nienawidzi mniejszości seksualnych, bo wypowiada krańcowo negatywne opinie pod adresem homoseksualistów. Tymczasem pod koniec filmu okazuje się, że sam jest homoseksualistą...
    Czy jednak tak samo jest w życiu? Myślę, że nie. Gdyby tak było, wówczas na tej samej zasadzie inwersji mógłbym podejrzewać Ciebie Dibeliusie o ukryte sympatie lewicowe, a np. osoba o nicku "Anty" o to, że tak naprawdę ma sympatie prawicowe... A jednak nie wydaje mi się, aby tak było zarówno jeśli chodzi o Ciebie, jak i o Anty :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jak odpowiedziałem Makowej - w psychologii teorię można zweryfikować tylko rzetelnymi badaniami statystycznymi. Tę myśl przedstawiłem jako hipotezę. Odnośnie konwersji z faszyzmu na komunizm w byłej NRD - zacytowałem dane liczbowe.

      Czy mam ukryte sympatie lewicowe? Sam się nad tym czasem zastanawiam. Na przykład słucham lewackiego radia, bo są tam przynajmniej rozmowy a nie tylko pop-muzyczna sieczka.

      Usuń
    2. @Dibi...
      to są jeszcze lewackie radia?... ostatnie jakie pamiętam, to było Radio Tirana...
      ale do rzeczy...
      za peerelu ludzie chętnie kupowali Trybunę Ludu i nie świadczyło to o ukrytych sympatiach natury politycznej, lecz o nieukrytych sportowych, bo ten dział TL miała z polskiej prasy akurat wtedy najlepszy...

      Usuń
    3. Zapomniałeś jeszcze o tych "szczęśliwcach" Pkanalio którym się udało zamówić prenumeratę Prawdy. Ten papier to była naprawdę poezja. Wystarczyło go zmiąć w odpowiedni sposób i już nadawał się na papier toaletowy jakości nieporównywalnie lepszej niż ten państwowy PRL-owski który do dupy zupełnie się nie nadawał.
      Z braku Prawdy niewiele gorszy pod tym względem był Czerwony Sztandar.
      W pierwsze lata po "dekompozycji ustrojowej" bardzo sobie ceniłem GW. Po odpowiednim zmięciu tego papieru idealnie nadawał się do glansowania szyb po myciu okien. Żaden inny papier nie nadawał się lepiej do tego. Potem gatunek papieru się popsuł. A ostatnio chętnie biorę darmowe Metro, bo choć od GW ono pochodzi to jednak doskonale nadaje się do sprawiania ryb. Poza tym słyszałem, że stosuje się tam politpoprawną bezołowiowa farbę drukarską. To też ma znaczenie.

      Kurna Maciek

      Usuń
    4. @Peter
      Radio Tirana przy RDC to konserwatyści. Np. dziś jakiś nadęty buc wypowiadał się o seksie tantrycznym, ale redaktor prowadzący rozmowę dwa razy upewniał się, czy prelekcja może dotyczyć też par homoseksualnych. Musiałem to szybko wyłączyć

      Usuń
    5. @Dibi...
      "zabiłeś" mnie tą historią, bo jakoś zawsze tantra kojarzyła mi się z seksem w parze i heteroseksualnym... przyznam, że na miejscu owego "nadętego buca" zgasiłbym prowadzącego tekstem, że moja prelekcja dotyczy takiej właśnie konfiguracji, zaś na temat ewentualnego homoseksualnego odpowiednika tantry po prostu nie mam wiedzy...

      @Kurna Maciek...
      demonstrowanie swojej dezaprobaty w stosunku do jakiegoś tytułu, czy firmy /prasa, site netowy, tivi, radio/ nawet w najbardziej fikuśny sposób nic do rozmowy nie wnosi... mnie na przykład kompletnie nie interesuje, co lubisz lub nie lubisz czytać, czy oglądać... stąd sam też nie popisuję się w obrazowym demonstrowaniu swoich gustów...
      mnie w mojej wypowiedzi chodziło tylko i jedynie o to, że czytanie, słuchanie, oglądanie /nawet chętnie/ nie musi wcale świadczyć o aprobacie dla opcji poglądowej danej redakcji...
      wiesz, kiedyś był taki tygodnik "Razem"... nikogo nie interesowała treść, ważne było, że "goła baba" była /co w onych czasach było pewną rzadkością, a na widok niektórych pisemek z Zachodu co poniektóre małolaty dostawały małpiego rozumu/...
      a czytać /oglądać, słuchać/ trzeba wszystkiego, choćby sporadycznie, by mieć wyrobiony pogląd, nie oparty na tym, co "ktoś powiedział"... niejeden wyszedł na kompletnego idiotę bluzgając np. na "Fakty i Mity", zaś potem okazywało się, że tego pisma nigdy nawet w ręku nie miał...

      Usuń
    6. Ależ Pkanalio! To był mój sprzeciw wobec totalitaryzmu konserwatystów i narodowców, a przynajmniej ich co tępszych przedstawicieli gotowych rozstrzeliwać na podstawie tego go znajdą po domach u ludzi w skrytce na makulaturę. Ja się zgodziłem z Twoją tezą że posiadanie takiego czy innego tytułu absolutnie nie świadczy o poglądach właściciela. Bo jak widzisz tytuły prasowe mogą mieć różnorakie zastosowanie. I miękkość papieru i wchłanialność wilgoci to parametry autentycznie istotne.

      Kurna Maciek

      Usuń
    7. @K.M...
      co racja to racja, bo papier to papier, lasy trzeba oszczędzać i nie tylko treść gazety powinna się liczyć /bo i tak za chwilę ją zapomnimy/, ale inne zastosowania...
      /tu mi się luźno skojarzyły czekoladowe kieliszki do Advocaata i "ziupa na chleba" z filmu "Żółty szalik"/...

      Usuń
    8. Co powstanie jak kanalia przeleci hamusia? - pkurwamaciek.

      Usuń
  3. Czcigodny Dibeliusie
    Zmagania między nazizmem a komunizmem, w końcu wywodzących się z tego samego lewicowego rynsztoku, były tak krwawe, bo walczące ze sobą gangi znacznie częściej zabijają "żołnierzy" przeciwnika, niż policjantów. A zwycięska organizacja przestępcza często przejmuje ludzi pokonanego gangu. Więc w tych nazistach w szeregach enerdowskiej kompartii nie ma niczego dziwnego. I nie widzę w tym cienia jakiejś metafizyki.
    Słusznie podkreśliłeś, że komunizm i nazizm różniły się drugorzędnymi szczegółami, będąc ideologiami par excellence lewicowymi. Bo brednie jakoby nazizm był prawicowy, zostawmy szalejącemu dzisiaj w blogosferze czerwonemu pedałowi, którego ksywy nie wypada powtarzać.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Stary Niedźwiedziu,
      Jak już nieraz dyskutowaliśmy - wspólczesny europedalizm też wywodzi się z nazimu, tylko z odłamu związanego z SA, a nie z SS.
      Serdecznie pozdrawiam

      Usuń
    2. Racja Dibeliusie, wszak Ernst Röhm był aktywnym homoseksualistą.

      Serdecznie pozdrawiam, TF.

      Usuń
  4. Witaj Dibeliusie. A cóż to! Tę paskudną brunatną zarazę raz nazywasz faszyzmem a raz nazizmem w zależności od tego do kogo się zwracasz? Cóż za niekonsekwencja. A co do bratniości ideologii brunatnej i czerwonej to pełna zgoda. Przejęcie żołnierzy z pokonanego gangu jest super wydolne ekonomicznie. Bo przecież ideologie różnią się tylko w drobnych szczegółach, więc szkolenia ideologiczne są krótkie i tanie. Wystarczy wskazać nową klasę/rasę nad i podludzi a cała reszta jest po staremu, więc nie dziwota że proceder kwitnie. Gdybyś Ty wiedział Dibeliusie jako księgowy jak kosztowne jest przeszkolenie żołnierza i doprowadzenie cywila z zerowym kontaktem z bronią do konsystencji weterana otrzaskanego w boju.


    Kurna Maciek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Maćku,
      W tym tekście nie rozróżniam znaczeniowo faszyzmu i nazimu, traktuję te słowa jako synonimy. Aczkolwiek wiem, że można zdefiniować osobno - np. nazim = niemiecki, z ludobójstwem; faszyzm - włoski, hiszpański, bez ludobójstwa.

      Odnośnie "gospodarności" reżimów totalitarnych - faktycznie, jaką szkodą byłaby utrata takiego personelu...

      Usuń
    2. @K.M...
      nieporozumienie na temat słowa "faszyzm" jest mocno zadawnione, co pisałem już gdzieś indziej...
      natomiast rację masz, że szeregowych buraków wyznających totalitarne ideologie niewiele interesują detale doktryny... ich patologiczny lęk przed wolnością każe im się podłączać pod nie po to, by zracjonalizować swoją żądze pozbawiania jej ludzi, najlepiej zaś w brutalny, przemocowy sposób... więc przejście z jednego "gangu" do drugiego nie stanowi dla nich problemu... co prawda trochę trudno sobie wyobrazić skina z Combat18 walczącego w szeregach ISIS, ale taki przypadek zbytnio by mnie nie zdziwił...

      Usuń
  5. przekomarzanki na temat politpoprawnych definicji takich słów, jak "lewactwo" czy "ateizm" /ze szczególnym uwzględnieniem dziwoląga "ateizm wojujący" oraz nonsensownej tezy jakoby ateista bał się i nienawidził tego, w co nie wierzy/ proponuję sobie odpuścić, bo już nagadaliśmy się o tym sporo i chyba nam się to znudziło...
    ...
    natomiast tak poważniej skupmy się na owym "faszyzmie", bo tu rzeczywiście mamy do czynienia z wielkim nieporozumieniem, niezależnie od tego, kto /z jakiej opcji poglądowej/ tego słowa używa...
    myślę, że pojawiło się ono już dawno, gdy zaczęto utożsamiać faszyzm z nazizmem... nie wnikano przy tym w różnice doktrynalne, ale w podobieństwo metod... mentalna uniformizacja, radykalne, siłowe rozwiązania etc... to właśnie stało się kryterium, czy coś ludzie określają jako "faszyzm", czy nie...
    co zabawne, nie ma w tym konsekwencji, bo "faszyzmem" powinno się wtedy także nazywać takie ideologie, jak stalinizm, maoizm czy polpotyzm /czyli lewactwo w prawdziwym znaczeniu tego słowa/, a także islamizm lub np. rasizm a la Czarne Pantery...
    ale tak to jakoś jest... osobiście używam słowa "faszyzm" w pierwotnym znaczeniu, zaś na określenie pewnej mentalności /która charakteryzuje wszystkie prototalitarne ideologie/ rezerwuję słowo "naziolstwo"... też nie do końca trafne, bo się kojarzy z konkretnym nazizmem, ale bardziej oddające istotę rzeczy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozostanę przy swoich definicjach.
      Komunizm (w tym stalinizm, maoizm, polpotyzm) różni się od nazizmu odmiennym zdefiniowaniem grupy (narodu, rasy, klasy) słusznej od niesłusznej. Ale wszystkie te ideologie można określić jako totalitaryzmy.

      Jak odpowiedziałem Maćkowi w tm tekście potraktowałem nazizm i faszyzm jako synonimy. Zgadzam się wszakże, że faszyzm można zdefiniować odmiennie - wtedy dyskusyjna jest kwestia, na ile jest to totalitaryzm.

      Usuń
    2. @Dibi...
      czyli mamy zgodę, że totalitaryzm to totalitaryzm, zresztą moje zdanie już znasz od dawna... i wiesz, że nie używam takich archaicznych podziałów, jak "lewica" czy "prawica"... różnice są tylko w temacie detali, jak dana ideologia próbuje rabować człowiekowi osobistą wolność... np. komunizm najpierw uderza w własność, zaś konserwatyzm lub islamizm zaczyna od prywatności...

      Usuń
    3. Konserwatyzm jest właśnie esencją wolności, wystarczy mały krok, abyś to sobie uzmysłowił. Owszem, konserwatyzm jest przeciwko kopulowaniu w toalecie publicznej, ale czy potrzebujemy takiej "wolności"? Stwarza to dyskomfort dla innych użytkowników.

      Usuń
    4. @Dibi...
      problem polega na tym, że konserwatyzm to właśnie /skoro już używamy tej metafory/ podglądanie kogoś w sąsiedniej kabinie...

      Usuń
    5. To nie konserwatyści wiercą te dziurki w ściankach kabin na wysokości genitaliów.

      Usuń
    6. @Dibi...
      daj spokój... nie mówimy przecież o konkretnych dziurkach w toalecie /wyraźnie nadmieniłem o metaforze/... mówimy o wpieprzaniu się w cudze życie, o dyktacie, jak kto ma je sobie ogarnąć, mimo że odmiennym od "jedynego słusznego wzorca" wariantem nikomu krzywdy nie czyni...

      Usuń
    7. @ Dibelius

      "Prędzej waszmość mógłbyś jego koniowi perswadować, bo dalibóg, nie wiem, który głupszy."
      Henryk Sienkiewicz - Potop

      Usuń
    8. @Peter
      Tworzysz autorską definicję konserwatyzmu - dyktat, wpieprzanie się w cudze życie, jedynie słuszny wzorzec. Kreujesz w ten sposób wroga, którego dzielne zwalczanie stało się Twoją misją blogową.

      W każdym rzeczywistym społeczeństwie funkcjonują normy moralne i obyczajowe, oraz funkcjonują knserwatyści - zwolennicy stabilizacji tych norm oraz "postępowcy" - zwolennicy modyfikacji. Obie te grupy są w istocie potrzebne ich twórczy konflikt przynosi kontrolowane zmiany tych norm.

      Sens ma dyskusja nad społeczną przydatnością i funkcjonalnością konkretnych norm, w konkretnej epoce i cywilizacji, a nie demonizowanie konserwatystów przez "postępowców" i vice versa.

      Usuń
    9. @Dibi...
      misja?... chyba gruba przesada... od czasu do czasu jedynie w swojej twórczości daję wyraz dezaprobacie pewnej mentalności i ideologii na niej zbudowanej... stosując taką terminologię, każde pojedyncze wyrażenie krytyki jakiegoś zjawiska należałoby nazwać "misją zwalczania"...
      ...
      jakoś nie widzę siebie w żadnej z wymienionych przez Ciebie grup... bywam konserwatystą /wybiórczo w pewnych dziedzinach/ w sensie stylu życia, ale do głowy mi nie przychodzi robić z tego ideologii /czyli narzucać swojego stylu życia innym/... z tymi "postępowcami" z kolei, to nigdy nie czułem tego pojęcia w sensie społecznym /postęp to dla mnie może być np. w nauce, budowie, a sam ostatnio notuję postęp w leczeniu przeziębienia/... a poza tym, z tego co piszesz wychodzi mi, że taka modyfikacja niewiele zmienia jakościowo, jeśli nie zmienia się samo podejście do kwestii owych norm... więc w takim sporze nie jestem stroną...
      /a jakie jest podejście konserwatystów?... na przykład dopuszczają się manipulacji "przepychając" kwestie obyczajów do sfery moralnej... wiele zachowań ludzkich nie czyniących innym krzywdy i podlegające jedynie ocenie natury estetycznej czy obyczajowej traktują jako "niemoralne", uzurpując sobie tym samym większe prawo do ingerencji w cudze życie/...
      ...
      sens ma dyskusja, pod warunkiem, że to jest dyskusja, a nie psychoterapia, gdzie pacjent opowiada o swoich lękach i na dodatek w formie agresji słownej /także w stosunku do rozmówcy/... niestety wiele "dyskusji" ma taki przebieg i świetnie obaj o tym wiemy...

      Usuń
    10. Podział pomiędzy sferą moralną i obyczajową oczywiście nie jest sztywny, ale decyduje o tym społeczeństwo w procesie ewolucji cywilizacji. Decyduje społeczeństwo, a nie arbiralna definicja, w tym także Twoja: "wiele zachowań ludzkich nie czyniących innym krzywdy i podlegające jedynie ocenie natury estetycznej czy obyczajowej ".

      Społeczeństwo uzurpuje sobie jak najbardziej prawo do ingerecji także w sferę obyczajową. Np. karcąc kogoś, kto uznałby, że defekacja na trawniku miejskim nie czyni nikomu krzywdy i powinna podlegać jedynie ocenie estetycznej.

      Usuń
    11. @Dibi...
      akurat owa defekacja czyni krzywdę tworząc pewne /mniejsze lub większe/ zagrożenie epidemiologiczne...
      ale nie mieszałbym do tego wszystkiego prawa stanowionego, które wynika z przeróżnych przesłanek, niekoniecznie moralnych... poza tym prawo nie jest wyrazem woli społeczeństwa, lecz "władzy" realizującej interesy pewnej mniej lub bardziej określonej grupy ludzi...
      za to dość wyrazistym przykładem są "pedały", jedni z dyżurnych "wrogów" konserwatystów... osobiście zachowania homoseksualne męsko/męskie mnie brzydzą, także wizualnie... taki mam gust, taki mam zmysł estetyczny... ale dopóki nie ma w tych zachowaniach gwałtu, do głowy mi nie przyjdzie potępiać "pedałów" moralnie /pominę już kwestię, że gwałt podpada u mnie pod inny moralny "artykuł", gdzie np. płeć ofiary nie ma znaczenia/...

      Usuń
    12. @Dibi...
      domyślam się, że piszesz o pewnym zjawisku /którego zresztą obraz tworzony przez konserwatystów uważam za mocno napompowany/... ale może wróćmy do tematu...
      ano problem w tym, że co poniektórzy deklarują "nic do 'pedałów' nie mam, byle nie robili tego przy mnie" /co jest akurat zgodne z moim podejściem/, tylko że u nich na tej deklaracji się kończy i wystarczy tylko cień pogłoski, że ktoś jest "pedałem", by zaczęli go tępić, opierając się zresztą na przesłankach moralnych... i w tym momencie jest mi mocno z konserwatyzmem nie po drodze, bo w moim systemie wartości hipokryzja i obłuda nie są pozytywami...

      Usuń
    13. Z Twoich deklaracji wynika niestety, że jesteś homofobem. Choć starasz się, jak możesz, pisząc np. pedał w cudzysłowie. Bo może im się już znudziło i chcieliby robić to akurat przy Tobie, żeby się podrajcować...

      Natomiast nie myl konserwatyzmu z niekonsekwencją. Ja uważam się za konserwatystę. Także nie mam nic przeciwko gejom, ale jestem przeciwny publicznemu demonstrowaniu intensywnych zachowań seksualnych. A przede wszystkim przeciwny czynieniu z orientacji narzędzia walki politycznej. Nie przypominam sobie, abym występował z moralnym potępieniem homoseksualizmu. Przypominałem tylko, że Kościół nie akceptuje tej orientacji, ale wymaga aby odnosić się do homoseksualistów z szacunkiem.

      Usuń
    14. z Twojej próby stawiania mi diagnozy i innych dziwnych aluzji wynika, że już trochę Cię ta dyskusja nudzi?...
      ale na pocieszenie dodam, że to samo /plus nietolerancję/ zarzucono mi kiedyś, całe lata temu, gdy wyprosiłem z domu z imprezy parę migdalących się kolesi, nie reagujących na zwrócenie im uwagi /to była dość gromadna impreza, której gości połowy sam nie znałem/... na nic były argumenty, że to mój teren i to ja stawiam warunki /akurat na ulicy po prostu bym taktownie odwrócił wzrok, w przeciwieństwie do rzeczywistego homofoba, który zareagowałby co najmniej oburzeniem, a nawet agresją/... afera była jeszcze większa, gdy ktoś mnie zapytał o dwie panienki... gdy stwierdziłem, że ich bym nie wygonił, dowiedziałem się, że jestem hipokrytą... do łba głupiego nie mogło trafić mojemu rozmówcy, że tu chodzi tylko o gust i nie muszę oglądać czegoś, co mi się nie podoba...
      notabene jednego z tych kolesi spotkałem później na gruncie zawodowym, mieliśmy normalne relacje, a gdy wróciliśmy w jakiejś rozmowie do incydentu, nie miał do mnie pretensji, co więcej, przyznał mi rację...
      homofobia to lęk przed wszystkim, co ma związek /nawet pozorny/ z orientacją homo, a brak akceptacji dla jakichś zachowań w swojej przestrzeni to po prostu gust...
      wspomniałeś o tym "demonstrowaniu" pozytywnych emocji... akurat w przestrzeni publicznej mam do tego stosunek aprobujący, z tym, że jeśli mi się coś wizualnie, estetycznie nie podoba, to prostu odwracam wzrok... przestrzeń publiczna jest dla wszystkich, dla każdego wystarczy /przynajmniej przy obecnej gęstości zaludnienia/, a że nie jestem lękowy, nie muszę jej zbyt wiele zawłaszczać dla siebie...
      ...
      hipokryzja jest zjawiskiem dotyczącym każdej ideologii /pro/totalitarnej, nie tylko konserwatyzmu... po prostu nie każdy się mieści w ramkach wyznaczonych przez tą ideologię, z drugiej strony potrzeba przynależności i posiadania etykietki powoduje, że może mieć ze sobą pewien problem... najłatwiej chyba mają sztywni ortodoksi, bo są zwolnieni od myślenia, ideologia myśli za nich... ale z drugiej strony normalnemu człowiekowi trudno się czasem z takim dogadać na poziomie bardziej złożonych spraw...

      Usuń
    15. Tworzysz wiele własnych definicji, ale akurat w dziedzinie homofobii posłużyłem się definicją środowiska LGBT, które wydaje mi się najbardziej uprawnione. To okropne, że wygnałeś tych gejów, którzy którzy najwyżej zanieczyściliby pościel w niestandardowy sposób.

      Na koniec powracasz do misji demonizowania konserwatyzmu, co było punktem wyjścia naszej dyskusji. Najpierw twierdzisz:
      "misja?... chyba gruba przesada... od czasu do czasu jedynie w swojej twórczości daję wyraz dezaprobacie pewnej mentalności i ideologii na niej zbudowanej... stosując taką terminologię, każde pojedyncze wyrażenie krytyki jakiegoś zjawiska należałoby nazwać "misją zwalczania"..."
      A teraz znowu:
      "hipokryzja jest zjawiskiem dotyczącym każdej ideologii /pro/totalitarnej, nie tylko konserwatyzmu..."

      Zgadzam się, że taka dyskusja naprawdę nie ma sensu.

      Usuń
    16. no tak... rzeczywiście w zdaniu traktującym zbiorczo WSZYSTKIE ideologie z pewnej grupy zawarte jest "demonizowanie" jednej wybranej... to chyba naprawdę musi aż bić w oczy...
      ...
      nie znam definicji homofobii wg. "środowiska LGTB", bo nawet do końca nie wiem, jak mam rozumieć owe "środowiska", czy w sensie formalnym, organizacyjnym, czy towarzyskim?... posłużyłem się więc taką "intuicyjną" definicją... natomiast jaka by ona nie była dokładniej, to nazywanie tak dezaprobaty w stosunku do pewnych konkretnych zachowań w konkretnych okolicznościach jest po prostu idiotyzmem... bo to trochę tak, jakby nazwać narkofobią pogonienie z klatki schodowej jakiegoś kolesia, który pod wpływem nadmiaru narkotyku /np. alkoholu/ próbuje mi robić bydło na klatce schodowej... zaś rozwód z żoną blondynką z powodu np. zdrady czy jakiegoś innego numeru to "blondynkofobia"?...
      ...
      ale rzeczywiście chyba już kończmy, zwłaszcza że notuję coraz większy postęp w leczeniu przeziębienia, więc muszę się więcej skupić na innych, bieżących i zaległych sprawach...
      pozdrawiać :)...

      Usuń
    17. może i się nie dogadaliście, ale miło było poczytać.
      :)

      Usuń
    18. @Makowa...
      bo chodzi o pogadanie, a nie o dogadanie... bo z Dibim się fajnie gada /mimo pewnych różnic np. światopoglądowych, które są nie do ruszenia/, gdyż On chce gadać... nawet pewnym dyskusyjnym "dirty tricks" /charakterystycznym dla pewnych ideologii/, które czasem Mu się zdarzają, towarzyszy im pewien wdzięk... co więcej, dają mi do myślenia...
      na przykład, skąd się bierze przeświadczenie, że ludzie, dla których wolność jest wartością, nie mają nic innego do roboty, jak /np./ dokonywanie permanentnych aktów defekacji na publicznych trawnikach w ramach realizacji celu swojego życia?...
      to bardzo stare pytanie i wydaje mi się, że odpowiedź z grubsza już znam... ale skoro dyskusja skończona, to może na ten temat inną razą...

      Usuń
    19. :)
      czasem szkoda, że to odbywa się tylko wirtualnie i nie widać wdzięku Waszej dyskusji na pograniczu kłótni w różnicach przyjętych definicji,
      przyznaję że czasem czytam początek i koniec komentarzy bo środek jest tak zawiły, że mogłabym wydziergać sweterek z prostowania własnych myśli :)

      jestem pewna, że jeszcze nie jedną razą wrócicie do tematu zanieczyszczeń publicznych trawników :)

      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    20. @Makowa...
      szczerze mówiąc, wolałbym temat trawników bez zanieczyszczeń, ale za to z fajnymi panienkami na ich tle...
      nie siedzę w głowie Dibiego, ale mam jakąś taką intuicję, że chyba podzieliłby moje zdanie...
      pozdrawiać równie serdecznie...

      Usuń
  6. nie wyciągałbym zbyt daleko idących wniosków ze słuchania "mądrości" ludziów postempu. Lewicowość to rodzaj choroby psychicznej, a nie poglądy polityczne.
    Jakiś dziwoląg zjechał se na nartach i dorabia do tego psychologiczną teorię. Tu tylko dobry psychiatra może pomóc. Bowiem na rózne strachy i lęki, dobry psychiatra znajdzie źródła i znajdzie antydotum. Chyba, że fobie są nieuleczalne.
    Co do podobieństw nazizmu i komunizmu to niewątpliwie jest ich duzo więcej niż chcieliby przyznać ludzie postempu.
    Cenzura, uniformizm, zamordyzm, jednostka niczym kolektyw wszystkim, szukanie wszędzie wokół wrogów i ich anihilacja, w wypadku niepowodzenia któregoś z kanonów ich wiary zrzucanie winy na kozła ofiarnego zamiast walenia się we własne piersi, potrzeba nie zwolenników ale fanatycznych wyznawców. Itd itp.
    Ten enerdowski procent nazistów wśród komunistów nie tłumaczyłbym podobieństwami ideologicznymi obydwu zbrodniczych formacji. Tu działała inna prawidłowość. Coś podobnego do Polski po '89 roku. Sowieci mieli na tych ludzi haki i w każdej chwili, w wypadku drobnej niesubordynacji byli łatwym celem do netralizacji. W innych demoludach nie było bowiem takich transferów, akilka było przecież jawnie faszystowskimi. Węgry, Rumunia, Bułgaria. Nie było też szaulisów wśród komunistów na Litwie czy członków SS Galitzen na Ukrainie. NRD było specyficznym i sztucznym tworem, więc tu działała inna bolszewicka linia działania.
    W większości demoludów wśród komunistów i wśród bezwzględnej bezpieki prym wiedli ocalali Zydzi. I to na nich opierał się aparat represji komunistycznych wobec ludności miejscowej...
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sądzę, że transfery takie nastąpiły także w innych krajach, choć może nie było takich badań jak w NRD. Znalazłem np. odnośnie Bułgarii:

      1932 zwolennicy Cankowa utworzyli, wzorujący się już na NSDAP, Ludowy Ruch Socjalny, dochodzący podobno do 100 000 członków; inne działające wówczas ugrupowania tego typu: Bułgarska Zadruga Faszystowska i Narodowa (Byłgarski Faszist i Nacionalna Zadruga) Aleksandra Stalijskiego, Robotnicza Bułgarska Partia Narodowo-Socjalistyczna Christo Kunczewa oraz Narodowa Unia Bułgarska gen. Żekowa, nie odgrywały żadnej roli; 18/19 V 1934 dwie inne grupy radykalne: inteligencko-oficerski Krąg Polityczny (Politiczeski Krg) "Zweno” oraz tajny, republikański Związek Wojskowy dokonały przewrotu, powołując rząd płk. Kimmona Georgijewa (1882-1969); rozwiązał on wszystkie partie, zapowiadając dążenie do stworzenia ponadpartyjnego i ponadklasowego państwa narodowego, którym kierowałaby elita intelektualna narodu; w miesiąc po przewrocie rząd „Zwena” nawiązał stosunki dyplomatyczne z ZSSR; zapowiadał też narzucenie monopolu państwowego w kluczowych gałęziach przemysłu; pomimo iż zamachowcy starali się kamuflować zamiar obalenia monarchii, carowi i tym razem udało się ich wymanewrować oraz ustanowić XI 1935 własne rządy autorytarne za pośrednictwem wiernych mu premierów: Georgija Kjoseiwanowa (1935-40) i Bogdana Fiłowa (1940-43); podczas II wojny światowej „Zwenowcy” weszli w porozumienie z komunistami, a sam Georgijew został IX 1944 – X 1946 premierem „rządu” zainstalowanego przez Armię Czerwoną.

      http://metapedia.konserwatyzm.pl/wiki/Historia_faszyzmu_w_Europie_po%C5%82udniowej_i_%C5%9Brodkowo-wschodniej

      Pozdrawiam

      Usuń
    2. nie znam historii Bułgarii niemal wcale. Z Twojego linku wynika że ta cała Zwena, to była raczej komunistyczna czy raczej populistyczna organizacja. W 1934 roku zaraz po przewrocie nawiązały stosunki dyplomatyczne z Sowietami, co było ewenementem w ówczesnej Europie. Tak, że ich faszyzm był bardziej komunistyczny. Zresztą różnice były w detalach no i w narodowości politruków tych dwóch nurtów. U komuchów prym wiedli internacjonalni Żydzi, podczas gdy u faszystów prym wiedli aryjczycy.

      Usuń
  7. @kanalia,

    "przekomarzanki na temat politpoprawnych definicji takich słów, jak "lewactwo" czy "ateizm" /ze szczególnym uwzględnieniem dziwoląga "ateizm wojujący" oraz nonsensownej tezy jakoby ateista bał się i nienawidził tego, w co nie wierzy/ proponuję sobie odpuścić, bo już nagadaliśmy się o tym sporo i chyba nam się to znudziło..."

    Na szczęście termin laveyański zasraniec mamy jasno sprecyzowany

    Laveyański zasraniec = pkanalia.

    Cieszy mnie, że tu wszystko jasne.

    Oppressor

    OdpowiedzUsuń
  8. "ze szczególnym uwzględnieniem dziwoląga "ateizm wojujący".

    Może i "dziwoląg",ale jaki szczery:

    "Jak ja to znam. Jak ja to znam. Miliony was, chamy, miliony. I co my mamy z wami zrobić? Ale przyjdzie na was czas. A jak nie na was, to na wasze dzieci. Weźmiemy szturmem wasze szkoły, zwabimy was podstępem do teatrów, wyślemy wasze dzieci w świat. I pewnego dnia zniknie ta zabobonna, prostacka i kruchciana Polska, dławiąca się pychą, jakąż to ona jest „prawdziwą” i „wierną” jest. I narodzi się Polska ludzi przyzwoitych, kulturalnych........ I ja o taką Polskę będę walczył, jak potrafię."

    Wot,kulturnyj czeławiek,job jego mat'..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Polska ludzi przyzwoitych, kulturalnych..." - 40 milionów Urbanów.

      Usuń
    2. Czcigodny Dibeliusie
      Pokolenie Hartmana, Urbana i innych czerwonych łajdakłów wkeótce znajdzie zasłżone miejsce, jadąc windą na piętro minus któreś. Rzecz w tym, że wychowali nowe kadry. Bo ateotalibnu, proaborcjonistów, promotorów "ziela" czy butaprenu i innej pkanalii niestety trochę jest. A tak się niestety składa że czym większe bydlę, tym ma lepszy dostęp do "merdiów"
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  9. No i znowu pojechałeś po bandzie, Dibeliusie. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Czcigodny Dibeliusie
    Gratuluję przeprowadzonej lekcji anatomii, a ściślej rzecz biorąc patomorfologii. Równie godnej pędzla Rembrandta, jak ta autorstwa doktora Tulpa. Otworzyłeś czaszkę degenerata i okazało się, że są tam głównie kratery po butaprenie czy jakimś innym świństwie, którym ten insekt się inhaluje. Więc trudno się dziwić negacji faktów ze strony czegoś, co już nie raz na wielu blogach przeczyło swojemu własnemu istnieniu.
    Pozdrowienia od J.K.Mości Konserwy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Stary Niedźwiedziu,
      Dyskusja toczyła się w kulturalnej atmosferze, ale faktycznie żadnego przełomu nie przyniosła.
      Serdecznie pozdrawiam

      Usuń
    2. Czcigodny Dibeliusie
      Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że oczekiwałeś po dyskusji ze zdegenerowanym narkomanem a zarazem moralnym mniej niż zerem jakiegokolwiek przełomu.
      A co się tyczy atmosfery, wśród kadry oficerskiej KGB czy SS trafiali się ludzie inteligentni i z kindersztubą. Którzy w sposób niewulgarny tłumaczyli że wrogom ludu trzeba strzelać w tył głowy, zaś podludzi zagazować.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń