Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 2 września 2013

Dramat polskich nauczycieli, czy uczniów?

10 tysięcy nauczycieli zwolniono z pracy. To wielki dramat środowiska nauczycielskiego. Praca pedagogiczna nie jest wysoko płatna, ale wydawała się przynajmniej pewna. Okazało się, że tak nie jest – powodem jest kryzys demograficzny. Prezes ZNP znalazł rozwiązanie:

Niż demograficzny nie może być ciosem wymierzonym w nauczycieli, powinien być szansą na poprawę warunków nauki i pracy w szkole uważa ZNP. Proponuje w zamian m.in. zmniejszenie liczby uczniów w klasie i wydłużenie czasu opieki świetlicowej.


Niestety kryzys ekonomiczny powoduje, że nawet bogate USA redukują wydatki na oświatę. Znajoma z Georgii opowiedziała mi, że w tamtejszych klasach lekcyjnych dodaje się krzesła po obwodzie sal, aby pomieścić zwiększoną ilość uczniów.

Myślę, że dla polskich nauczycieli powinna być to chwila refleksji nad ich odpowiedzialnością za kryzys demograficzny.  Latami wpajano uczniom lewacki program wychowanie do życia w rodzinie:

Minister Edukacji Narodowej 10 sierpnia 2009 r. podpisała nowelizację rozporządzenia (...) w sprawie sposobu nauczania szkolnego oraz zakresu treści dotyczących wiedzy o życiu seksualnym człowieka, o zasadach świadomego i odpowiedzialnego rodzicielstwa, o wartości rodziny, życia w fazie prenatalnej oraz metodach i środkach świadomej prokreacji, zawartych w podstawie programowej kształcenia ogólnego. (...)

Zgodnie z podpisaną nowelizacją, na zajęcia wychowania do życia w rodzinie nie będą uczęszczać tylko ci uczniowie niepełnoletni, których rodzice zgłoszą dyrektorowi szkoły sprzeciw w formie pisemnej co do udziału dzieci w zajęciach oraz ci uczniowie pełnoletni, którzy sami zgłoszą dyrektorowi w formie pisemnej sprzeciw wobec udziału w zajęciach.


Sam pamiętam wielogodzinne ćwiczenia w naciąganiu prezerwatywy, indoktrynację o społecznej użyteczności i roli aborcji. Młodsze pokolenia zapoznają się już z bajkami o pingwinach gejach, o wyższości gender, wpaja im się przekonanie o moralnej wyższości homo i transseksualistów, budzi się poczucie winy z powodu tradycyjnej orientacji seksualnej. Efektem jest zwiększona ilość depresji i samobójstw wśród młodzieży, oraz zanik dzietności – który to efekt jak bumerang uderzył w środowisko nauczycielskie.

Pomimo głupawego śmieszku minister Szumilas dramat dzieci w polskich szkołach dostrzegany jest już nawet przez przez autorytety zagraniczne.

Zdaniem prof. Philip Georga Zimbardo, amerykańskiego uznanego autorytetu psychologii, wieloletniego wykładowcy Uniwersytetu Stanforda, w Polsce wyjątkowo duży odsetek dzieci i młodzieży zmaga się z poważnymi zaburzeniami emocjonalnymi.

Zdaniem psychologa, dzieci i młodzież z zaburzeniami emocjonalnymi w dorosłym życiu nie przełamią samodzielnie depresji.

W ocenie Zimbardo polski system edukacji na wszystkich stopniach powinien zostać poddany gruntownej reformie.

- Zmiany powinny polegać na odmiennym niż obecnie podejściu nauczycieli do pracy z uczniem - przekonuje w rozmowie z Rzeczpospolitą Zimbardo.



Na początek warto by zwolnić z pracy nie dziesięć tysięcy, ale kilkaset tysięcy, z Szumilas, pracownikami ministerstwa i kuratoriów na czele.

25 komentarzy:

  1. indoktrynacja o społecznej użyteczności była już za starokomuny /peerelu/, nie jest to bynajmniej nowy pomysł...
    ale tymi WIELOGODZINNYMI ćwiczeniami w naciąganiu prezerwatywy to mnie rozwaliłeś :D... rzeczywiście chyba można dostać depresji od tego... i teraz już rozumiem, dlaczego ostatnio spadła sprzedaż tego sprzętu... wcześniej myślałem, że dlatego, bo nieboszczko polski papież zabronił używać, ale teraz się okazuje, że to od tych WIELOGODZINNYCH ćwiczeń... bo to chyba rzeczywiście można kondomowstrętu od tego wyłapać... dziwne tylko jest to, że przekłada się to na spadek dzietności, bo wydawać by się mogło, że powinno być odwrotnie... aha, już chyba wiem... to ta wspomniana depresja, tak głęboka, że aż się ciupciać nie chce...
    te lekcje o moralnej wyższości homo- i transseksualistów muszą też być fascynujące, zwłaszcza gdy wykłada ten przedmiot heteryk jednoznacznie zorientowany płciowo... chyba musi się głupio czuć w takiej sytuacji?...
    pozdrawiać jak zwykle niezwykle serdecznie :D...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Środowisko pedagogiczne ma wprawę w wykładaniu czegoś, w co sami nie wierzą. Marksizm-leninizm został zastąpiony przez gender.
      Miło mi, że moje traumatyczne doświadczenia z pdż są przynajmniej śmieszne.
      Serdecznie pozdrawiam

      Usuń
  2. Dibeliusie, stres i depresja uczniów to zupełnie inny problem niż niż demograficzny. Poza tym na to pierwsze MOŻEMY znaleźć lekarstwo; na to drugie - absolutnie nie. Albowiem przyczyną niżu nie jest żadna "ideologia gender", tylko niechęć do pakowania się w pieluchy, jaką wykazują HETEROSEKSUALNE pary.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Kiro,
      Dla katolików przyczyną spadku dzietności jest cywilizacja śmierci, której system edukacji jest elementem. Ale podejmiemy dzieło nowej ewangelizacji.

      Usuń
    2. A ile dzieci mają katolicy? Jeden Terlik wiosny nie czyni...

      Usuń
    3. Dobre pytanie, które powinniśmy sobie przede wszystkim zadać :)

      Usuń
    4. Wpierw znajdźmy tych katolików. ;)

      Usuń
  3. "Na początek warto by zwolnić z pracy nie dziesięć tysięcy, ale kilkaset tysięcy, z Szumilas, pracownikami ministerstwa i kuratoriów na czele."

    Szanowny Dibeliusie.
    Na początek należy zlikwidować największego szkodnika,czyli Ministerstwo Oświaty(Ministerstwo Edukacji Narodowej).
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szanowny Józefie,
      Całkowita zgoda. Pożera pieniądze z podatków i perfidnie szkodzi. Ale najgorszy jest sam widok tych kolejnych minister, jakby źle się czuły poza zakładem psychiatrycznym.
      Serdecznie pozdrawiam

      Usuń
  4. A ja mysle, ze wszystkiemu winny rozwoj techniki. Kiedys w rodzinach rolnikow ( za czasow dziecinstwa mojej babci) dzieci bylo przynajmniej 12. Siodemka to minimum. Mialo sie ziemie. Potrzeba bylo rak do pracy. Dziecka sie nie rozumialo, nie zaspakajalo sie jego potrzeb psychiczno- psychologicznych ( wiekszych niz fizjologiczno -fizyczne: odzienie, jesc, spanie....). Ono po prostu bylo przydatne.
    rozwinela sie technika. Prace kilku ludzi wykona traktor, kombajn....wzrosla wiedza na temat potrzeb dziecka. teraz nie tak latwo- dac dzieciakowi zgrzeblo, miske z ryzem..teraz trzeba w dziecko inwestowac....a swiatem rzadzi forsa. Czyli sie nie oplaca....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czyli z tego wniosek: zniszczmy maszyny, wlozmy kije w tryby, podstawmy im nogi....

      Usuń
    2. Witam.
      "A ja mysle........czyli z tego wniosek......"

      Moim zdaniem,myślenie niektórym szkodzi.
      Polska ma najniższy tzw.wskaźnik rozrodczości w Europie i zajmujemy w tym rankingu ok. ósmego miejsca od końca w świecie..
      Z tego wniosek.Mamy najbardziej(prawie) zaawansowaną cywilizację techniczną na świecie.
      Pozdrawiam zyczliwie.

      Usuń
    3. Aniu,
      Rozwój techniki jest też w Chinach, a z dzietnością muszą tam aż walczyć i to brutalnie. Jak jest za dobrze i to na cudzy koszt, to się nie chce mieć dzieci.

      Usuń
    4. Józef, chyba nie uważasz Polski za trzeci świat? Masz ciepłą wodę w kranie, chleb i mleko sobie kupujesz, pralka pierze Ci ubranie? No to jesteś zamożny, uwierz! :)

      Usuń
    5. Szanowna Kiro.
      Powyżej napisałem o szkodliwości dla niektórych myślenia.Próbujesz to udowodnić?
      Pozdrawiam życzliwie.

      Usuń
    6. Józefie, skrytykowałeś Anię niepotrzebnie. Ania ma sporo racji - postęp techniczny (poprzez czynienie życia łatwiejszym i wygodniejszym) można przełożyć na niższą dzietność.

      Usuń
    7. Szanowna Kiro.
      Przy okazji zajrzałem na twój blog.Pouczająca lektura.
      Tobie "postęp techniczny" zaszkodził,że nie masz i nie planujesz mieć dzieci?
      Ps.
      Ani nie krytykuję.Rozbawiła mnie tym "myśleniem".
      Ale też ma sporo racji pisząc:
      "Czyli sie nie oplaca...."
      To fakt.Na co niektórym dziecko,jeżeli są ważniejsze potrzeby?
      Dziecko to zbędny kłopot i wydatek.

      Usuń
    8. Dlaczego uważasz, że "zaszkodził"? Niepotrzebnie ironizujesz, dzieci SĄ kłopotem i wydatkiem. Czy zbędnym? Zależy, czego pragniesz od życia. Ja nie odczuwam potrzeby powielenia swoich genów. Uczę się na cudzych błędach.

      Usuń
    9. Na swoim blogu nie piszesz o "powielaniu genów".
      Piszesz "szczerze nie znoszę dzieci". Teraz dodatkowo jeszcze wyjaśniasz,dlaczego nie chcesz mieć dzieci.To da się zrozumieć.
      Ale co ma do tego "rozwinięta technika",jak argumentuje Ania?

      Usuń
    10. Do mnie - nic. Ale do innych? Ania ma rację, kiedyś dzieci były po prostu potrzebne. Obecnie są ciężarem.

      Naturalnie także - konsumpcjonizm. Ale tutaj też pojawia się nauka i technika. W końcu żeby móc wydać kasę na jakiś "wypasiony gadżet", nie można jej wydawać na dziecko. Czyli znowu - wybór.

      Jeszcze innym czynnikiem jest dobra antykoncepcja. Choć można się bez niej obyć, czego ja jestem znakomitym przykładem. Ale do tego trzeba pewnej dyscypliny...

      Usuń
    11. "Ania ma rację, kiedyś dzieci były po prostu potrzebne. Obecnie są ciężarem".

      Ciekaw jestem,co na to Ania.

      Usuń
    12. Sama napisała (ironicznie?): "nie opłaca się"

      Usuń
  5. Miałem okazję kilkukrotnie posłuchać pani minister - szczerze napisawszy - to mój mechanik samochodowy wypowiada się poprawniej i logiczniej (choć on akurat - nie musi). A - gwoli zahaczenia - USA to bogaty kraj? Naprawdę? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mechanik musi być logiczny, aby skutecznie naprawić mechanizmy samochodu. Pani minister sterująca mechanizmem oświaty najwyraźniej logiki nie potrzebuje.
      USA są bogate cudzym kosztem, w razie potrzeby drukują sobie dolary - ale czy to się powoli nie kończy...

      Usuń
  6. Witaj Dibeliusie!
    Recepta jest znana i prosta: prywatna działalność nauczycieli opłacanych przez rodziców. Dlaczego by nie bonem oświatowym. Tylko który rodzic zamówiłby indoktrynację seksualną swoich dzieci, albo inne lewicowe treści przemycane przez MEN? Sami nauczyciele w większości nie poprą tego rozwiązania, bo zbyt wiele poświęcili zdobyciu i utrzymaniu etatu funkcjonariusza MEN by ryzykować bezrobocie. Niekoniecznie jednak musiałoby dojść do masowego bezrobocia a jedynie np. słabsi nauczyciele dojeżdżaliby do pracy tam skąd rodzicom nie chciałoby się posyłać dzieci do lepszych szkół ze wzgl. na odległość.
    Pozdrawiam,
    Marek

    OdpowiedzUsuń