Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 4 lutego 2019

Model chiński - rewaluacja


Od dawna byłem zwolennikiem modelu chińskiego. Wywarły na mnie wpływ poglądy środowiska JKM. Cywilizacja zachodnia oparta na demokracji nieuchronnie zmierza do socjalizmu, a więc rozdawnictwa dóbr, regresu i degeneracji. Na tym tle Chiny oparte na autorytarnej władzy i kapitalizmie stały się największym światowym mocarstwem. Ich model spowodował powstanie kilkuset milionowej klasy średniej, imponujących miast, linii komunikacyjnych i fabryk produkujących dla całego świata.

Spotykałem także negatywne opinie – totalnie zniszczone środowisko naturalne, na tle zamożnej klasy średniej uboga i niedoinwestowana prowincja. W ostatnich latach wzrasta cenzura, następuje powrót komunistycznej propagandy, nasilają się represje polityczne. Społeczeństwo poddano komputerowemu systemowi oceny obywateli – za niepłacenie w terminie, zadawania się z niewłaściwymi osobami, przechodzenie na czerwonym świetle czy wszelkie inne przewinienia otrzymuje się punkty karne. W efekcie niektórym za karę odbiera możliwość zaciągania kredytu, spowalnia się internet, zakazuje zatrudniania w niektórych zawodach, zakazuje zakupu biletów kolejowych lub lotniczych itp.

Ogromne środki Chiny wydają nie tylko na nowoczesną armię ale i na projekt Nowego Jedwabnego Szlaku. Kraje rozwijające się otrzymują preferencyjne chińskie kredyty – miliardy dolarów powędrowały do Afryki, Filipin, Pakistanu, Sri Lanki. Kończy się to nieraz tak zwaną pułapką zadłużenia. Zgodnie z umowami infrastruktura energetyczna i komunikacyjna budowana jest wyłącznie przez firmy chińskie, otrzymują one dodatkowo preferencje podatkowe i wypierają firmy rodzime. Na koniec państwa nie są w stanie spłacić rozbuchanych kredytów i Chińczycy przejmują aktywa – np. prawa wydobycia surowców, porty.

Jednak dla mnie decydującym psychologicznym impulsem jest stanowisko Chin wobec Wenezueli. Kraj doprowadzony przez socjalistów do całkowitej nędzy. Milion procent inflacji rocznej. Stos banknotów konieczny do zakupu rolki papieru toaletowego, jest większy od tej rolki. Banknoty często waży się zamiast liczyć. Kilka milionów Wenezuelczyków uciekło za granicę. Kiedy pojawia się szansa na reformy dzięki sympatycznemu liderowi opozycji Juanowi Guido, Chiny wraz z Rosją i nieodłączną Turcją twardo udzielają poparcia marksistowskiemu reżimowi Maduro.

Wiadomo, że udzieliły socjalistycznemu rządowi kredytu 5 miliardów dolarów, oczekują spłaty w dostawach ropy naftowej i prawach wydobycia złota. Dla mnie jest to dowód, że dla rządu Chin 5 miliardów dolarów, władza i wpływy są ważniejsze niż wieloletnie cierpienia narodu. Dlatego lepiej już wybrać dominację USA – nie zaszkodziła Niemcom, Japonii, Korei Południowej, Izraelowi. A nawet Wietnam po przejściowych dąsach zmierza do sojuszu z USA.

7 komentarzy:

  1. Po raz pierwszy chyba... Po prostu się z tym zgadzam. Ale to niemożliwe. Tu musi być jakiś haczyk.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałem moment słabości. Ale zamierzam powrócić do nastroju klerykalnego...

      Usuń
  2. Czcigodny Dibeliusie
    Dziękuję za trzeźwą analizę. Widocznie Chiny odrabiają zaległości i są liderem neokolonializmu. Z nieoficjalnych rozmów z kilkoma mieszkańcami Afryki wiem, że ludzie ci z rozrzewnieniem wspominają czasy, gdy ich kraje były koloniami, głównie brytyjskimi czy francuskimi. Eksploatacja ich bogactw naturalnych przez białasów była podobna, ale w ich krajach nie było aż takiej korupcji i degeneracji władzy.
    Ale weź też pod uwagę, że jak powiedział dawno temu Pat Buchanan, Stany Zjednoczone są niczym pies, którym merda ogon zupełnie innej narodowości.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Stary Niedźwiedziu,
      USA relatywnie słabną, ale pozostają w czołówce wielkich mocarstw. Z tym merdaniem - Izrael ma skuteczne lobby, które jak widać irytuje nie tylko Polaków. Nas irytuje z oczywistych względów - próby wyłudzenia naszego majątku narodowego. Amerykanów może irytować z powodu uwikłania w konflikt na Bliskim Wschodzie.
      Osobiście jednak wolę, aby Izrael pełnił rolę wysuniętego bastionu. Arabowie podbili Irak, Syrię, Jordanię, Liban, Egipt i resztę północnej Afryki. Są w trakcie gorączkowej kolonizacji Europy. Izrael opóźnia ten proces.
      Serdecznie pozdrawiam

      Usuń
    2. Czcigodny Dibeliusie
      Co się tyczy kolonizacji Europy, w żywotnym interesie Izraela jest intensyfikacja tego procesu, a nie jego opóźnianie. Islamski bydlak, zabijający skretyniałych Szkopów, Żabojadów czy Belgów w prowadzonym do zagłady przez enerdowską obłąkaną lochę euroburdelu, siła rzeczy nie jest w stanie w tym samym czasie zabijać Żydów w Izraelu.
      Proste niczym ostatni nie zniszczony jeszcze przez alkohol zwój mózgowy zalanego w cztery Kwachy Junkersa.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    3. PS
      Przecież gdyby do Europejczyków ze "starego" eurokołchozu nie zaczęło docierać, że tkwią już po szyję w gnojówce, Izrael najchętnuiej zafundowałby wszystkim Arabom w wieku poborowym bilety do Niemiec czy Żabolandii. Na pewno byłoby ich na to stać, bo przecież za wszystko i tak zapłaciliby oczywiście Amerykanie.
      Swego czasu nieboszczyk Bush starszy postanowił sprzedać Arabii Saudyjskiej jakąś broń czysto defensywną. A gdy jego sekretarz stanu James Baker spytał, co zrobić, gdy żydowska sitwa podniesie giewałt, Bush odpowiedział:
      Fuck them!
      No i jak diabeł z pudełka wyskoczył "niezależny" kandydat na prezydenta Ross Perot i dzięki tej dywersji wybory prezydenckie wygrał gnojek Clinton. Analiza amerykańskiego systemu elektorskiego jasno wykazała, że bez tej dywersji reelekcja Busha byłaby pewna.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    4. Czcigodny Stary Niedźwiedziu,
      Teorie spiskowe równie trudno jest udowodnić, jak i obalić. Tym niemniej przedstawię swoją opinię.
      Przyrost demograficzny muzułmanów jest tak intensywny, że wszelkie ubytki emigracyjne są w stanie szybko nadrobić. Na przykład liczba Palestyńczyków wzrosła z poniżej miliona w 1950 do ponad 5 milionów w 2019. Dlatego z punktu widzenia Izraela bezsensowne byłoby kreowanie wrogich państw muzułmańskich w Europie kosztem przejściowego i krótkotrwałego spadku ludności państw arabskich. Zresztą Palestyńczycy akurat nie emigrują.

      Główne źródła imigrantów to: Syria, Irak, Afganistan, Nigeria, Pakistan, Erytrea, Bangladesz, Somalia, Iran i kraje Afryki subsaharyjskiej. Możliwość spisku izraelskiego we wszystkich tych krajach powodującego emigrację uważam za całkowicie nieprawdopodobną. Realnym powodem problemów wewnętrznych tych wszystkich krajów jest islam. Religia wymuszająca zacofanie. Zacofanie powoduje biedę. Dodatkowo islam jest przyczyną walk wewnętrznych: sunnitów z szyitami, oraz odłamów muzułmanów o różnych stopniach ekstremizmu/fanatyzmu.

      Ubocznym skutkiem konfliktów w Iraku i Syrii jest umocnienie wpływów Iranu, śmiertelnego wroga Izraela. Dlatego wątpię, aby Izraelczycy byli tak głupi, żeby angażować się w destabilizację tych sąsiadów.
      Serdecznie pozdrawiam

      Usuń