Łączna liczba wyświetleń

sobota, 3 marca 2018

Ta ostatnia niedziela


4 marca to ostatnia bezwarunkowa niedziela handlowa w Polsce. Totalitarne państwo pozbawia Polaków wolności dokonywania zakupów, kiedy chcą i spędzania wolnego czasu, tak jak chcą. Jedną z przyczyn jest dążenie PiS do przypodobania się związkom zawodowym. Warto zauważyć, że:

Członkostwo w związkach zawodowych deklaruje zaledwie co dwudziesty Polak (5%), czyli mniej więcej co dziesiąty pracownik najemny (11%).


Zaś zakupy robią wszyscy.

Główną przyczyną moim zdaniem jest jednak dążenie tej partii do eliminacji klasy średniej. Od tego roku zostaniemy pozbawieni możliwości wydawania zarobionych pieniędzy poprzez zakaz handlu w niedziele, od przyszłego roku zostaniemy zaś pozbawieni pieniędzy poprzez drastyczne podwyższenie podatków. Rdzeń ideologii PiS-u to nienawiść zakompleksionego małomiasteczkowego pospólstwa do „elit”. Niestety zamiast oczyszczenia Polski z oszustów i złodziei z PO następuje brutalna likwidacja zalążków całej klasy średniej – jednostek zdolnych i pracowitych, poprzez równanie w dół.

Klasa średnia w Polsce jednak sama na to zasłużyła. Klasa ludowa wykazuje racjonalność polityczną, głosując na partię, która realizuje jej interesy poprzez wzmożone transfery socjalne: 500 +, mieszkanie plus + itd. Klasa średnia wykazuje kompletny kretynizm polityczny dzieląc swoje głosy na partie, które ją cynicznie oszukują np. PO lub są wobec niej jawnie wrogie np. PiS. Wysoki poziom inteligencji w innych sferach nie idzie w parze z inteligencją polityczną. Wyborcy nie kierują się zdrowym rozsądkiem i swoimi interesami, lecz podniecają się ideologiczną papką serwowaną przez specjalistów od marketingu politycznego.




13 komentarzy:

  1. Czcigodny Dibeliusie
    O ile zgadzam się z Tobą, że PiS ma klasę średnią poniżej pleców, o tyle (poza jednym wyjątkiem, o którym potem) za diabla nie mogę za przejaw takiej polityki uznać zakazu handlu w niedziele.
    W handlowym aspekcie mówienie o klasie średniej zawęża sie do włascicieli niewielkich sklepów. A dlaczego one nie wytrzymują konnkurencji z supermarketami?
    Bo w supermarketach praktycznie wszystko jest tańsze.
    A dlaczego jest tańsze?
    Bo supermarkety są realnie znacznie niżej opodatkowane. Swego czasu czcigodny Tie Fighter, przez całe swoje zawodowe życie robiący w biznesach o różnych skalach wielkości (od wielkiej korporacji po własną firmę), oszacował realną wartość CIT dla supermarketów na jakieś góra 2%. Polski sklepikarz nie może zysku wyprowadzić za granicę ani wyssać z palca rzekomych strat.
    Pracownicy supermarketów są skutecznie zmuszani do pracy w niedziele. Bo na ich miejsce pracy czekają już Ukraińcy, marzący o takich zarobkach. Zatem w przypadku handlu "wielkopowierzchniowego" ględzenie o rzekomym rynku pracownika to po prostu bzdura. Bliższe prawdy jest mówienie o quasi niewolnictwie.
    Dodaj do tego takie pomysły jak uczyniony wyjątek dla "piekarni". Praktycznie w każdym większym markecie pieczywo (oczywiście z "mrożonek") jest wypiekane na miejscu. Zatem pracujący przy tym wypieku będą to czynić legalnie, oczywiście kasjerzy też, bo przecież kupujący musi gdzieś za to pieczywo zapłacic. A że przy okazji załadują do koszyka coś innego, to już nie wina sklepu. I to jest ten awizowany wcześniej wyjątek. Świadczący o legislacyjnej impotencji PiS, skutkującej koniecznościa wielokrotnego poprawiania większości ustaw.
    Jeśli się mylę, zechciej wyliczyć moje błędy.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Stary Niedźwiedziu,
      Skutecznie zmuszani do pracy w niedzielę są też pracownicy elektrowni, komunikacji, restauracji, szpitali, stacji benzynowych, kin itd. Jestem za tym, żeby decydowały o tym potrzeby ekonomiczne i rynek pracy, a nie arbitralne decyzje państwa. Czytałem niedawno list nauczycieli do minister edukacji, w którym uskarżali się, że zarabiają mniej niż kasjerki w Lidlu po ostatnich podwyżkach. Ale nauczyciele nie muszą pracować w niedziele. Coś za coś.

      Jeśli supermarkety płacą realnie niższy podatek dochodowy to dla mnie jako dla konsumenta jest to korzystne, bo wydaję mniej na zakupy. Jestem za zniesieniem podatku dochodowego lub ograniczeniem do minimalnej wysokości. Rywalizacja pomiędzy sieciami supermarketów jest bardzo ostra, niektóre sieci wypadają z rynku. Ich zysk procentowy jest więc umiarkowany i każde podwyższenie realnego opodatkowania odbije automatycznie się na cenach dla konsumentów.
      Serdecznie pozdrawiam

      Usuń
  2. Czcigodny Dibeliusie
    Chęć kupowania taniej jest czymś naturalnym i oczywistym. Ale w Czechach czeskie sklepy przetrwały a supermarkety Vaclav krótko trzymał przy pysku. A w III RP parszywy pedał Skubiszewski i oberkanalia Lewandowski POlecieli Owsiakiem: Kochane supermarkety, kochamy was, róbta co chceta!
    Dopóki zagraniczny handel wielkopowierzchniowy jest drastycznie uprzywilejowany, zaś polski de facto represjonowany, nie mogę powiedzieć, że żyję w przyzwoitym państwie.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Szanowny Niedźwiedziu
    (Niekoniecznie Stary Niedźwiedziu, przynajmniej dla mnie). Jako dalece nie tak biegły i błyskotliwy w ferowaniu opinii, co u Pana szczerze podziwiam, pozwolę sobie skromnie tylko opisać spostrzeżenie, dokonane osobiście w sieci Lidl, w której niechętnie kupowałem m.in. słodycze (co mi się z rzadka zdarza robić). Przyczyną był fakt, iż dominowały tam wyroby z obco brzmiącymi napisami i nawet "polskiego" Wedla rzadko można było uświadczyć. Ale wczoraj stwierdziłem, że poza Wedlem pojawił się i Wawel w dość dużym wyborze. Może przesadzę z poniższą opinią, ale odnoszę wrażenie, iż wspomniana sieć została zmuszona do rezygnacji, z bólem serca zapewne, ze znakomitych okazji do eksportu zysku poza granice naszego kraju jeszcze przed dokonaniem ich detalicznej sprzedaży. Powodem był - mam nadzieję - fakt, iż nie ja jeden tak postępowałem.
    Z serdecznymi pozdrowieniami.
    Zdzisław

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szanowny Zdzisławie
      Rozdzielmy dwie sprawy.
      Żywność w "marketach", poza oczywiście takimi artykułami jak choćby oliwki czy krewetki, jest w zdecydowanej większości polska. Bo na takie barachło, jak duńska "szynka", klient nabierze sie tylko raz. A nawet jeśli nabiał sprzedawany jest pod nazwą stylizowaną dla szpanu na grecką, za pomocą lupy można doczytać, że został wyprodukowany w polskiej spółdzielni mleczarskiej.
      Natomiast inną parą kaloszy jest generowanie oszukańczych strat. Wyobraź sobie partię szmelcu o idiotycznie zawyżonej cenie, który się nie sprzedał, bo ludzie nie okazali się aż takimi durniami. I już masz "stratę", której formalna kwota wielokrotnie przekracza realną wartość tego czegoś. A zakup po niewiele niższej cenie pozwolił przetransferować pieniądze za granicę.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. Na pewno ma Pan rację, że "importując" straty do Polski, można zarazem wyeksportować sporo prawdziwego zysku. Ja natomiast miałem na myśli banalnie prosty mechanizm eksportu zysku, polegający na drogim imporcie towaru do Polski, gdzie zostaje sprzedany po cenie rynkowej, t.j. nie przynoszącej zgoła żadnego zysku, bądź zaledwie zysk mikro (dla ominięcia raf ustawowych).

      Usuń
  4. Mówisz, że chodzi tu właśnie o związki zawodowe? Mam wątpliwości. Choć mnie samemu zakaz się bardzo nie podoba, należę do mniejszości - większość moich znajomych jest za. Może więc jest to po prostu zagranie pod publiczkę?
    Przyznam się, że rozbawiła mnie reakcja pracowników PIP, zobowiązanych do kontroli sklepów w niedziele - oni twierdzą, że też mają prawo do wolnej niedzieli. I bądź tu mądry.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W 2018 odbędą się wybory władz ZZ Solidarność. PiS musi zrewanżować się przewodniczącemu Dudzie za polityczne poparcie. To niewątpliwie jedna z przesłanek podjętej decyzji.
      Problemy PIPy są dla mnie rozczulające...

      Usuń
  5. To nie tak. Będąc kilka lat temu w Austrii byłem w tzw szoku w niedzielne popołudnie. Zaparkowałem samochód na pusciutkim , ogromnym parkingu w Villah przed wielka galerią handlową. Żywego ducha.
    Otwarte tylko jakies knajpki, fast foody czy restauracje. Ale poza galeriami.
    Zero ludzi, zero samochodów. Miasto jak wymarłe.
    Za to w miejscach atrakcji turystycznych tłok. Tysiące ludzi, całymi rodzinami spędzający niedziele.
    Od tego czasu jestem wielkim zwolennikiem bezhandlowych niedziel.
    Chodzi o zmianę stylu życia, o zmuszenie, tak zmuszenie, tych wszystkih galerników, ktorzy nie wyobrażają sobie spędzania wolnej niedzieli inaczej niż łażenie po sklepach.
    Niestety, ale spora grupie ludzi trzeba pokazać alternatywę. Inaczej sami na to nie wpadną.
    Byłem w ub niedzielę na basenie, na OSIR Żoliborz. W szatni rozmawiaja obok jacys kolesie. Jeden pyta drugiego, co się stało że przyszedłes z dzieciakiem na basen? W zyciu cię tu nie widziałem. ten drugi odparł, a co to robic w niedzielę. Wszystko pozamykane...
    Amen

    Niedzisiejszy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W odróżnieniu od małżonki staram się spędzać jak najmniej czasu w galeriach, stąd konieczne jest każdorazowe wypracowanie kompromisu. Pewnie większość facetów brzydzi się galeriami.

      Ale nie chciałbym, żeby rząd za mnie decydował. Bardzo wygodna była możliwość zrobienia zakupów "w przelocie" w sobotę lub w niedzielę, np. wracając ze zwiedzania. Teraz zostaje mniej elastyczności w planowaniu weekendu.

      Usuń
    2. a ja bym chciał, żeby w niedziele były otwarte urzędy. Żebym nie musiał brać dnia wolnego żeby coś tam załatwić.
      Albo przychodnie. czemu mam brać chorobowe, gdy chcę się przebadać u lekarza? Nie mogliby pracować w niedziele?
      Czemu tylko pracownicy marketów mają spełniać zachcianki jasniepaństwa?
      Niedzisiejszy

      Usuń
  6. Smutne, że według niektórych trzeba społeczeństwo "wychowywać" do lepszych rozrywek - i to na siłę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak. Powinno się znieść limity prędkości. przecież to zamach na wolność kierujących pojazdami. I wychowywanie na siłę odpowiedzialnych kierowców. Niedopuszczalne!
      Niedzisiejszy

      Usuń