Architektura
Bukowiny Tatrzańskiej przypomina o skomplikowanej historii tych
ziem. Domy w stylu góralskim obfitują w polskie flagi, ale na
drewnianych ścianach można znaleźć wyrzeźbione swastyki.
7
listopada 1939 r. – czarny, odkryty mercedes sunie ulicami Krakowa,
które toną w morzu flag ze swastykami. Limuzyną podróżuje
generalny gubernator Hans Frank. Na Wawelu witają go niemieccy
oficerowie i urzędnicy, ale uwagę Franka zwraca przede
wszystkim... delegacja podhalańskich górali, która na tle
jednolicie ubranych Niemców wyróżnia się wielobarwnymi strojami.
Mężczyźni zarzucili na ramię haftowane cuchy, w rękach
trzymają kapelusze z muszelkami i ciupagi; kobiety
założyły wielobarwne gorsety i spódnice z tybetu.
Pięcioosobowej grupie przewodzi przedstawiciel znanego góralskiego
rodu. Górale są uśmiechnięci, a ich obecność podczas
powitania Hansa Franka i odświętne stroje nie są przypadkowe.
Zjawili się tu z własnej woli w celu przypieczętowania
zawartego nieco wcześniej sojuszu góralsko-niemieckiego.
Krzeptowski wyciąga kartkę i nieco niepewnym głosem odczytuje
po niemiecku peany na cześć gubernatora. Na koniec wręcza mu
w prezencie złotą ciupagę.
http://www.rp.pl/Rzecz-o-historii/307289910-Goralenvolk-kim-byli-gorale-kolaborujacy-z-Niemcami.html
Wprawdzie
ponury czas okupacji dawno minął, ale reżim pisowskiej dobrej
zmiany sprawia, że obecnie też nie jest łatwo. Po przyjeździe do
Bukowiny postanowiłem umówić się na spotkanie z miejscowym kołem
naturystów. Znalazłem konspiracyjny kontakt w necie, ale wyjaśniono
mi, przykro im, ale nie ufają mi, to może być prowokacja. Musiałem
najpierw spotkać się osobiście z ich agentem, miałem zapukać pod
pewien adres pod warunkiem, że w oknie nie będzie kwiatka. Nie było
kwiatka, otworzył brodacz (imię zmienione) Juliusz. Opowiedział
mi, że od czasu przejęcia władzy przez PiS są brutalnie ścigani
przez policję. Już nie mogą spotykać się na takich otwartych
łąkach:
Tylko w zamaskowanych lokalach takich jak te:
Moja
szczera twarz wzbudziła zaufanie, bo zaprosił mnie na wieczorne
spotkanie koła naturystów w jednym z tych lokali (nie mogę
zdradzić w którym). Miałem przynieść zapas piwa. Zaopatrzyłem
się sześciopak Żywca i po zmroku zacząłem przedzierać się
przez zamaskowany otwór w piwnicy. Za to w środku było nastrojowo,
zapalone świece, przywitałem się z Juliuszem, zauważyłem nawet
obiecujące panie naturystki. Czym prędzej przebrałem się, czy też
raczej rozebrałem w strój organizacyjny. Już miałem przystąpić
do ceremoniału powitania kiedy w głębi budynku rozległ się
głuchy hałas. W parę osób chwyciliśmy świeczki i ruszyliśmy na
piętro, aby sprawdzić. Nagle z przeciwka pojawiły się światła
latarek, rozległ się krzyk:
-
To policja, uciekamy!
Wybuchła
ogólna panika, wszyscy zaczęli uciekać w różne strony. Zgubiłem
świeczkę, po ciemku schroniłem się w jakimś pomieszczeniu.
Wpadłem na coś, to chyba był stół. Namacałem na nim jakieś
spore kwadratowe przedmioty, wziąłem jeden na wszelki wypadek, bo
brakowało mi ubrania. Po chwili do pokoju wpadła jakaś postać z
latarką, ale światło momentalnie zgasło i zapadła cisza. Na
zewnątrz przez jakiś czas trwał tupot ucieczki, ale wszystko
ucichło. Ale w pokoju w ciemnościach ktoś był. Zdecydowałem się,
że już mi wszystko jedno. Zasłoniłem się kwadratowym przedmiotem
i odezwałem się:
-
Zapal tę lampkę.
To
chyba nie był policjant, bo krzyknął z przerażenia. Ale po chwili
zapalił. Okazało się, że intruzem był wystraszony chuderlawy
młodzieniec w ciemnym stroju. Spojrzał na mnie zaszokowany, okazało
się, że zasłaniam się waflem.
-
Nie jesteś z policji? - zapytał.
-
Chyba nie wyglądam.
-
Faktycznie, może chcesz jakieś ubranie?
-
Podaj, ale zgaś na chwilę.
W
ciemności szybko ubrałem się. Kiedy znowu zapalił latarkę, z
zaskoczeniem stwierdziłem, że jestem w mundurze SS. Tym niemniej
przedstawiliśmy się. Max (imię zmienione) wyjaśnił, że należy
do lokalnej grupy SS, która kontynuuje tradycje Goralenvolku.
Okazało się, że przypadkowo tajne spotkanie koła naturystów i
koła SS nastąpiło w tym samym zamaskowanym lokalu, co spowodowało
obustronną panikę. Skoro tylko my dwaj pozostaliśmy na imprezie,
odszukaliśmy zapas piwa i niespiesznie spożyliśmy. Pod koniec
przyszło mi na myśl zapytać:
-
A po co wam ten zapas wafli na spotkanie organizacyjne?
- To
proste. Chrześcijanie spożywają opłatek, a nasz germański bóg
Thor jest o wiele potężniejszy, dlatego, aby go uczcić spożywamy
wafle...
I
tak skończył się mój pierwszy wieczór w Bukowinie Tatrzańskiej.
Zamiast integracji w gronie naturystów wypiłem piwo w mundurze SS,
zagryzając waflem.
Czcigodny Dibeliusie
OdpowiedzUsuńWidzę że wraca Ci Twoje niepowtarzalne poczucie humoru. I mam nadzieję, że znowu będziemy mogli wymieniać się spostrzeżeniami bez konieczności lawirowania między końskimi ekskrementami.
A skoro już mowa o "goralenvolku" i Krzeptowskim, mam nadzieję że i najbardziej zasłużeni dla swego prawdziwego Heimatu targowiczanie skończą jak on. Czyli na jakimś świerku jako Dyndalscy.
Pozdrawiam serdecznie.
Czcigodny Stary Niedźwiedziu,
UsuńPowszechne jest przekonanie, że zdrajcy powinni wisieć. Wydaje mi się, że prawda ta dociera do ich niedorobionego lidera. Nie wierzę, że odważy się wrócić do Polski.
Serdecznie pozdrawiam