Łączna liczba wyświetleń

sobota, 26 stycznia 2013

Jeszcze Koryto nie zginęło...

Pojawiło się ostatnio w parę kontrowersyjnych sytuacji na styku etyki i polityki:

Decyzja o przyznaniu nagród dla prezydium sejmu była niefortunna; jeśli politycy nie są w stanie zagwarantować ludziom podwyżek, nie mogą sobie przyznawać nagród - ocenił premier Donald Tusk. (..)

Dodał przy tym, że uważa sprawę "za zamkniętą, przynajmniej jeśli chodzi o sejm". - Decyzja o przyznaniu sobie nagród nie była, delikatnie mówiąc, fortunna, ale z uznaniem przyjmuję jednak dość szybką decyzję i bardzo rzadką w Polsce, chyba bez precedensu, o tym, że te pieniądze się odda - powiedział Tusk. (...)

Dodał, że wstrzymał nagrody w rządzie od momentu, kiedy postanowiono "o zamrożeniu podwyżek płac w budżetówce w związku z kryzysem".

Burza wokół nagród dla prezydium sejmu wybuchła po tym, gdy "Super Expres" napisał, że marszałek i wicemarszałkowie sejmu otrzymali nagrody za 2012 rok - łącznie 245 tys. zł. Kopacz otrzymała 45 tys. złotych, wicemarszałkowie: Cezary Grabarczyk (PO), Marek Kuchciński (PiS), Wanda Nowicka (RP), Eugeniusz Grzeszczak (PSL) i Jerzy Wenderlich (SLD) - po 40 tys. złotych.


Palikot przelicytował Tuska, bo wycofał poparcie dla pani Nowickiej . Czy wicemarszałkiem z Ruchu Palikota będzie teraz pani Grodzka? Jej  osoba byłaby jeszcze bardziej reprezentatywna dla tego ugrupowania.

Kolejne wydarzenie to odszkodowanie dla Romaszewskiego:

Dawny działacz opozycji antykomunistycznej, Zbigniew Romaszewski, otrzyma 240 tysięcy złotych zadośćuczynienia i odszkodowania. Taki werdykt wydał Sąd Okręgowy w Warszawie.
Sąd przyznał Romaszewskiemu 192 tysiące złotych zadośćuczynienia i 48 tysięcy złotych odszkodowania za krzywdę, jaką był dla niego wyrok czterech i pół roku więzienia. Wydał go w 1983 roku sąd wojskowy za zorganizowanie podziemnego Radia "Solidarność". Romaszewski spędził w więzieniu dwa lata.


Wywiązała się publiczna dyskusja na temat postawy etycznej wieloletniego senatora III RP (w latach 1989 – 2011). W dobitny sposób negatywną ocenę wyraził zaprzyjaźniony bloger Niedzisiejszy:

Jednak nad samym wnioskiem Romaszewskiego o odszkodowanie nie sposób przyzwoitemu człowiekowi przejść obok obojętnie. Argumentacje, że siedział w więzieniu za swoją działalność, że był szykanowany, mnie osobiście dołują i powodują utratę wiary, że w Polsce może się cokolwiek zmienić. Jeśli się okazuje, że walka o wolną Polskę to biznes jak każdy inny, to wolnej Polski po prostu nie będzie. Jeśli patriotyzm to kwestia ceny, to znaczy że ludzie za pieniądze sprzedadzą wszystko. Jeśli nie ma wartości ważniejszych od kasy, jeśli za poświecenie wystawia się rachunki – to kasa zniszczy w Polsce wszystko co ludzkie…


Sprawa nagród dla prezydium Sejmu została załatwiona zapewne po interwencji Tuska. Zwolennicy Romaszewskiego wyjaśniają, że skoro był poszkodowany to odszkodowanie, tak jak i innym poszkodowanym, należało mu się. Może to sprawiać wrażenie, że w polityce mogą pojawiać się nieprawidłowości, ale są korygowane i system jest generalnie etyczny.

Naturalnie jest to papka propagandowa dla naiwnych. Fundamentem eurosocjalizmu dominującego w Polsce i innych krajach zachodniej demokracji jest tzw. koryto, czyli szerokie spektrum korzyści i przywilejów klasy rządzącej. Są to stanowiska w parlamencie, sądownictwie, administracji rządowej i samorządowej, państwowych i komunalnych zakładach pracy. Są to także korzyści monopolistyczno-przetargowe powiązanych kręgów biznesowych . Opisane na wstępie wydarzenia są tylko wierzchołkiem góry lodowej. Ale można wysnuć z nich ciekawe wnioski.

Zauważmy, że dopóki Super Express nie nagłośnił sprawy, premie solidarnie i dyskretnie wzięli marszałkowie ze wszystkich ugrupowań. Z pragmatycznego PO, z patriotyczno-świątobliwego PiS, z ateistyczno-liberalnego obyczajowo Ruchu Palikota. Te wszystkie partie to etykietki dla naiwnych wyborców, a system jest jeden, koryto jest jedno. Biorą i będą brać wszyscy.

Postawię jednak niepopularną tezę:

Zwalczanie przywilejów klasy rządzącej to donkiszoteria. To oni mają siłę i władzę. Posłuszne media i tak wmówią większości społeczeństwa to, w co mają wierzyć. W historii ludzkości zawsze były dominujące klasy społeczne i zawsze zapewniały sobie przywileje, np. w feudalizmie. Eurosocjalizm w niektórych aspektach przypomina feudalizm. Członkowie rodzin polityków stają się celebrytami na równi z rodami królewskimi. Wspomnijmy na przykład euforię i zachwyt mediów jakie otaczały wesele Oli Kwaśniewskiej, albo zatroskanie kolejnymi perypetiami małżeńskimi Marty Kaczyńskiej.

Postulat likwidacji przywilejów klasy rządzącej jest więc całkowicie oderwany od rzeczywistości. Warto natomiast dążyć do stworzenia jasnych reguł gry. Na przykład:

Niech posłowie zarabiają nawet 50.000 miesięcznie, ale zlikwidować senat a sejm ograniczyć do 100 osobowego. Więcej tych pań i panów do przyciskania guzików podczas głosowania nie potrzeba.

Niech burmistrz zarabia nawet 100.000 miesięcznie, ale niech będzie doskonałym fachowcem mającym wolną rękę w zarządzaniu miastem i zatrudnianiu swoich współpracowników. Przy takich zarobkach optymalna strategia to działanie dla dobra miasta i wybór na kolejne kadencje, zamiast koncentrowania się na lewych interesach.

Kolejna niepopularna teza:

Rodowód polityka nie ma dziś żadnego znaczenia. Były opozycjonista i były komunista zgodnie funkcjonują w obecnym systemie. Dekomunizacja nie ma dziś żadnego sensu. Problemem jest jakość elit rządzących. Oprócz tego, że dbają one o swoje interesy, przy okazji warto zadbać o kraj. O swoje interesy zadbać potrafi i debil, aby zadbać o długofalowe interesy społeczeństwa trzeba osób inteligentnych, odpowiedzialnych i energicznych.

Jako społeczeństwo nie obrażajmy się więc w dziecinny sposób na naszą klasę rządzącą. Nie wymagajmy czystości rodowodowej i absolutnej czystości etycznej. Natomiast we wszelki możliwy sposób wywierajmy nacisk w celu optymalizacji długofalowej polityki. W razie potrzeby nie wahajmy się przed poświęceniem naszych bliskich, aby po wejściu w sfery administracyjno-rządowe podnieśli jakość tych elit i zmieniali kurs polityczny na bardziej sensowny.

sobota, 19 stycznia 2013

Taktyka dżudo


Atak islamistów na rafinerię gazową w Amenas w Algierii to kolejny etap ofensywy Al-Kaidy w Afryce. Bezpośrednią przyczyną tego wydarzenia stała się współpraca Algierii z Francją - udostępnienie przestrzeni powietrznej dla lotnictwa francuskiego interweniującego w Mali. Al-Kaida próbuje zastosować strategię domina – opanowywać kolejne kraje, zniechęcając pozostałe do udzielenia pomocy groźbą terroru.

Francję i Algierię łączy i dzieli wspólna przeszłość. Algieria jako kolonia francuska od 1830 roku z dzikiego i pustynnego kraju zmieniła się w obszar cywilizowany i rozwinięty gospodarczo. Panowanie francuskie zakończyło się jednak w 1962 roku po krwawej wojnie z powstańcami. Pomimo sentymentu Algierczyków dla języka i kultury francuskiej panuje od tej pory nieufność i wzajemne poczucie krzywdy. Przejawiają się one także w algierskim nacjonalizmie milionów imigrantów z tego kraju we Francji i ich niechęci do asymilacji. Paradoksalnie ofensywa islamistów w Afryce może   jako wspólne zagrożenie – przyczynić się do historycznego pojednania i zbliżenia Algierii i Francji.

Pomimo krytyki pacyfistycznych rządów Zachodu oddziały algierskie śmiało wkroczyły do akcji i pomimo strat odbiły większość zakładników. Terroryści z niewielką grupą zakładników zabarykadowali się w budynku warsztatu na uboczu kompleksu. Jedyna skuteczna metoda negocjacji z terrorystami to negocjować tylko z martwymi terrorystami.

Obecna współpraca francusko-algierska to przykład szerszego wyzwania stojącego przed Europą – unormowania stosunków z muzułmanami. Przy obecnych trendach demograficznych możemy zapomnieć o zmarginalizowaniu tego problemu. Niewykluczone, że za kilkadziesiąt lat będą oni stanowić większość. Źródłem problemu stała się lewacka polityka multi-kulti wspierająca nieograniczoną imigrację i zniechęcająca do asymilacji kulturowej. Brak kontroli spowodował, że w środowiskach europejskich muzułmanów zaczęli się swobodnie plenić islamiści – stanowiący muzułmański odpowiednik lewaków. Zachód przebudził się z obręczami płonących przedmieść, z porwanymi samolotami pasażerskimi rozwalającymi wieżowce w Nowym Jorku, w ogniu wybuchów w metrze londyńskim i madryckim. Rządy zachodnie zaczęły rozumieć, że dla muzułmanów religia i państwo to jedno. Dlatego rząd musi kontrolować islam. Ekstremistyczni imamowie i ich zwolennicy  muszą być likwidowani. Dokładnie tak dzieje się w państwach o długiej tradycji rządów muzułmańskich.

Natomiast europejska prawica powinna rozważyć współpracę z rozsądnymi muzułmanami. Lewacy ściągnęli muzułmanów na złość prawicy, w nadziei na zniszczenie chrześcijańskich fundamentów naszej cywilizacji. Wygląda na to, że nie ma wyboru i trzeba zastosować taktykę dżudo – wykorzystać siłę ciosu przeciwnika przeciwko niemu. Konserwatyzm muzułmanów wykorzystajmy przeciwko lewakom. Jak donosi Najwyższy Czas muzułmanie dołączyli się do akcji prowadzonej przez francuskich katolików:

50 wpływowych muzułmanów wystosowało list otwarty wzywający francuskich wyznawców islamu do udziału w proteście przeciwko projektowi ustawy umożliwiającej „małżeństwa” gejów. Podpisali je intelektualiści, ważni przedsiębiorcy i przedstawiciele różnych ugrupowań muzułmańskich.

Zwalczanie lewaków i islamistów – to powinien być wspólny cel. W obliczu rosnącej potęgi nowych mocarstw – Chin, Indii, Brazylii - Europa i kraje arabskie powinny zacząć ściślej współpracować. 

niedziela, 13 stycznia 2013

Pokłosie


Antypolscy szowiniści zafundowali nam film “Pokłosie” obciążający nasz naród winą za Holocaust, podczas gdy świat zmaga się z pokłosiem po obaleniu i zamordowaniu w 2011 przywódcy Libii, pułkownika Kaddafiego.

Konsul włoski w Bengazi Guido de Santis niedawno podróżował po ulicach tego miasta, gdy nieznani sprawcy otworzyli ogień do jego samochodu. Zbladł, momentalnie przypomniał sobie los swojego kolegi – ambasadora USA Christophera Stevensa brutalnie zamordowanego przez oddział islamistów we wrześniu poprzedniego roku. Lata spędzone w ojczystych Włoszech przyniosły jednak praktykę w odpieraniu nieustannych zamachów i ataków mafii.  Samochód był kuloodoporny. Szybko wydał rozkazy ochronie. Wystarczyło kilka wystrzałów z ręcznych wyrzutni przeciwpancernych, aby zlikwidować zagrożenie - i kilka sąsiednich budynków. Wieczorem uczczono to małe zwycięstwo tradycyjną imprezą we włoskim konsulacie – z winem i śpiewem.

Niepokoje w Libii to jednak drobiazg z sytuacją w Mali – gdzie ewakuowali się najemnicy Kaddafiego – Tuaregowie. Wykorzystując swoje wyszkolenie i przywiezioną z Libii ciężką broń wywołali w stanowiącym część Sahary północnym Mali powstanie. Krytycznym momentem był przewrót wojskowy w tym kraju – armia, niezadowolona z nieskutecznego zwalczania rebelii, obaliła w marcu 2012 prezydenta Toure. Zamęt wykorzystali Tuaregowie, opanowując północną część kraju, którzy z kolei zostali wkrótce wyparci przez radykalnych islamistów z Al-Kaidy. Obszar ten dwa razy większy od Niemiec stał się schronieniem i twierdzą dla islamistów, rozbudowują tu swoje oddziały i rozszerzają wpływy na sąsiednie kraje. Mieszkańcy północnego Mali zapoznali się w praktyce z prawem szariatu. Budynki sądów zostały zamknięte jako niepotrzebne. Procedury sądowe zastąpili brodaci kolesie wymierzający wyroki podczas spotkań w hotelu. Zasadniczo wymierzają karę biczowania, amputacji ręki albo ukamieniowanie. Chętnie kamieniują zwłaszcza kobiety. Dla rozrywki wysadzają zabytkowe światynie w starożytnym Timbuktu.W efekcie tłumy zabiedzonych uchodźców w południowym Mali i w sąsiednich krajach.

ONZ i ECOWAS – Organizacja Współpracy Ekonomicznej Państw Zachodniej Afryki zdawały sobie sprawę z zagrożenia dla Mali, sąsiednich państw afrykańskich i także Europy, ale nie były skłonne do udzielenia szybkiej pomocy militarnej. Państwa europejskie nie chciały interweniować, a oddziały afrykańskie miały doświadczenie w misjach pokojowych i rozjemczych, lecz nie w bezlitosnej walce z dobrze wyszkolonym przeciwnikiem w warunkach pustynnych. Zadecydowano o wysłaniu 3.000 żołnierzy z państw ECOWAS, głównie Nigerii, Nigru, Senegalu i Togo, którzy mieli we wrześniu wesprzeć ofensywę armii malijskiej.

Względnie stabilna sytuacja trwała do piątku, kiedy to islamiści podjęli nagłą ofensywę zajmując miasteczko Konna, niedaleko strategicznego lotniska w Sevare. Po zajęciu Sevare droga do stolicy Mali - Bamako stanęłaby otworem. W tej sytuacji władający Mali do 1960 r Francuzi nagle zmienili decyzję o niezaangażowaniu militarnym. Francuskie samoloty i śmigłowce wsparły oddziały malijskie przy odbiciu Konna zrzucając bomby, rakiety i ostrzeliwując pozycje islamistów. W walkach zginął francuski pilot helikoptera. Świadkowie donoszą, że oddziały islamistów wycofały się w samochodach terenowych na północ. Podobno szpitale w północnym Mali zapełniły się rannymi, a kostnice martwymi islamistami.  Rzecznik islamistycznej grupy Ansar Dine zagroził Francji surowymi konsekwencjami – nie tylko dla znajdujących się w niewoli francuskich zakładników, ale także dla wszystkich Francuzów.

Nie uporaliśmy się z konsekwencjami po obaleniu Kaddafiego, a w Syrii trwa w najlepsze obalanie prezydenta Baszara al-Asada. Powstańcy po tygodniach zaciętych walk opanowali niedawno strategiczną bazę lotniczą Taftanaz na północnym zachodzie Syrii. Znacznie ograniczy to możliwości działania armii syryjskiej w tym regionie. Zwycięzcy powstańcy radośnie celebrują swój sukces na tle zrujnowanych budynków, porzuconych czołgów i helikopterów. Główną rolę wśród atakujących odegrała organizacja Jahbat al-Nusra – odłam Al-Kaidy. Wywodzi się z islamistów, którzy wycofali się z Iraku i liczy ponad 5.000 fanatycznych członków. Rządy państw zachodnich i arabskich oceniają al-Nusra jako poważne zagrożenie. Ruch ten będzie walczył o władzę nawet po obaleniu rządów al-Asada. USA umieściły tę grupę na liście organizacji terrorystycznych.

Jeśli europejscy postmodernistyczni lewacy oddający się całym sobą islamistom liczą, że po zwycięstwie Dżihadu nastąpi czas pokoju i wiecznej szczęśliwości, to w świetle powyższych faktów widać, że trafimy raczej z deszczu pod rynnę. Decyzję o interwencji w Mali podjął socjalistyczny prezydent Francji Hollande. Czy to początek jakiegoś otrzeźwienia?

niedziela, 6 stycznia 2013

Nadchodzi kryzys


Zaczynamy odczuwać kryzys ekonomiczny. Znajomą zwolniono z pracy – popłakała się i uciekła. Dopiero następnego dnia przyszła, żeby przekazać kolegom obowiązki. Problem polega na tym, że jej męża też zwolniono z pracy. Niedawno wzięli ślub i kupili mieszkanie na kredyt.

Państwo także jest zadłużone, jak sprawdziłem – zegar długu publicznego http://www.zegardlugu.pl/ pokazuje ok. 1.045 mld zł. Socjalistyczne państwa Unii Europejskiej wierne dekadenckiej filozofii postmodernizmu budowały rozwój i dobrobyt na zadłużeniu. Teraz ten balon uległ przekłuciu. Pracowite i oszczędne państwa, przedsiębiorstwa i osoby tracą zainteresowanie obligacjami potencjalnych bankrutów. Władze UE próbują łatać najgorsze problemy np. Grecji funduszami z innych państw, co odroczy kataklizm w czasie, ale zwielokrotni jego zasięg i siłę. Na tym tle rząd Tuska śmiało realizuje politykę „po nas choćby potop” marnotrawiąc środki publiczne na rozrost biurokracji i socjal, bezprecedensowo podnosząc podatki i nadal zwiększając zadłużenie. Sektor prywatny gospodarki pada ofiarą tej polityki, przedsiębiorstwa zaczynają przynosić straty, zmniejszają koszty zwalniając pracowników.

Kryzys objawił się i u mnie na wsi. Przed świętami sprawcy wycięli najładniejsze drzewko z ogródka - świerk srebrny – ponad 2 m wysokości. W sklepie ogrodniczym taki okaz w donicy kosztowałby kilkaset złotych, sprawcy zaoszczędzili kilkadziesiąt zł, które musieliby wydać na bazarku. Jako chrześcijanin naturalnie wybaczam sprawcom – może to biedni ludzie i chcieli rodzinie zapewnić godne święta. Będę się o nich modlił.

Przy takich okazjach powraca myśl, że warto wprowadzić w Polsce faktyczne prawo do posiadania broni i faktyczne prawo do obrony własnej. Niewątpliwie zmniejszyłoby to liczbę tego typu kradzieży. Sprawca wolałby nie ryzykować dla niewielkiego łupu otrzymania kulki od właściciela. Zanim naród przyzwyczaiłby się do odpowiedzialnego posiadania broni, w okresie przejściowym czekałoby nas jednak sporo ofiar. W Polsce byłby to raczej efekt konfliktów o podłożu osobistym lub kryminalnym, niż działań psychopatów – jak masakra w szkole w Newtown w USA. Wydaje mi się, że jednym ze źródeł problemu może być obowiązująca w Ameryce mentalność: kolektywizm, rywalizacja w grupie, przymusowy optymizm i entuzjazm, krzykliwe okazywanie radości i zadowolenia. Są osoby, które nie potrafią sprostać takim normom społecznym, narasta w nich frustracja i nienawiść, wreszcie eksploduje. Europejczycy mogą być bardziej powściągliwi i mogą być bardziej sobą. Rozważania o broni i obronie własnej są wszakże czysto hipotetyczne – rządzący socjaliści nigdy nie zgodzą się na uzbrojenie i większą odpowiedzialność obywateli, to uszczupliłoby ich monopol władzy.

Niewiele możemy uczynić, aby zapobiec nadchodzącemu kryzysowi. Katolicy mogą i powinni się modlić. Ale złowrogie wpływy postmodernizmu należy stanowczo zwalczyć w każdym czasie i w każdym miejscu.