Wędrówka
wakacyjna zaprowadziła mnie do berlińskiej kolumny zwycięstwa Siegessäule. Nie
zdawałem sobie sprawy, że ten obiekt w zadziwiający sposób łączy historię
Niemiec i Polski. Kolumna ukończona w 1873 upamiętnia zwycięstwa Prus w wojnie
z Danią (1864), Austrią (1866) i Francją (1871), dzięki którym Niemcy zostały
zjednoczone. Pierwotnie stała na Königsplatz (obecnie Platz der Republik).
Jednak
w 1939, aby uczcić wielkie zwycięstwo nad Polską, kolumnę przeniesiono do parku
Tiergarten i podwyższono o 7,5 m. Niemcy nie zdążyli już upamiętnić kolejnych
zwycięstw. Obiekt przetrwał wojnę bez szwanku, ale 2 maja 1945 został zdobyty
przez walczących u boku Armii Radzieckiej polskich żołnierzy, którzy umieścili na nim naszą flagę. Właśnie drugiego
maja obchodzimy Dzień Flagi Rzeczypospolitej Polskiej.
Sam
park Tiergarten przeszedłem na piechotę, aby zaoszczędzić na bilecie na metro –
chyba z 8 km. „Tier” – znaczy zwierzę, ale sam park nie ma charakteru ogrodu
zoologicznego. To raczej park o charakterze leśnym, gdzie pojawiają się różne
lisy, zające i inne kuny. Można chodzić, biegać, jeździć rowerem i wylegiwać
się na trawie.
Nagroda
za ten wyczerpujący marsz czekała na mnie na Alexanderplatz, gdzie zachował się
enerdowski folklor – rodzaj jarmarku z kramami, występami komików, akrobatów,
polityków, a przede wszystkim znakomite piwo i kiełbaski currywurst.
Rozczuliły
mnie stoły zbite z desek, nakryte ceratką, na nich czerwone kwiatki posadzone w
ziemi nasypanej do opróżnionych puszek. Puszki nie można poruszyć, bo jest
przybita gwoździem do stołu. Aby pobrać kufel z piwem, trzeba za naczynie
zapłacić kaucję. Przy odbieraniu kaucji wytatuowany barman strzelał do mnie z
pistoletu, na szczęście na bańki mydlane. Trzymając się konwencji, podniosłem
nawet ręce do góry, ale wystraszony poprosił mnie, abym tego nie czynił, bo
akurat zbliżał się patrol policji.
Osobiście
dla mnie najbardziej traumatycznym przeżyciem były zakupy w Primark, bo ile godzin
można tam siedzieć. Ale nie było wyjścia.
Za to przyjemna była wizyta w pałacu Charlottenburg. Trochę przypomina warszawskie Łazienki.
w Tiergarten swojego czasu odbywałem nocleg, zimnawo było, ale daliśmy radę... ale Ty mi powiedz /bo już dawno nie byłem w Berlinie/, co się dzieje na Kudamie?... działają tam jakieś freaki, jacyś sensowni ludzie?... bo squaty na Kreuzbergu od dawna przeszły do historii, wiec nie ma o czym gadać...
OdpowiedzUsuńpozdrawiać :D...
Nie wiem jak dawniej, teraz okolice Kurfürstendamm to elegancka dzielnica z najdroższymi sklepami, biurami, restauracjami itp. Do tego stopnia, że jak byłem w pizzerii w okolicy to niemieccy kelnerzy zwracali się do mnie po włosku. Zaciekawiła mnie też kawiarnio-piwiarnia gdzie wieczorami chyba w ponad 10 równoległych rzędach siedzieli bogaci turyści w starszym wieku i gapili się na zwężony w ten sposób chodni, a przechodzący chodnikiem gapili się na nich.
UsuńPozdrawiam
Chyba powinnam sobie wycieczke do Berlina zrobic. Currywurst nie lubie, a moj maz "marzy" sobie, ze kiedy sie juz do Polski przeniesie to bude z ta kielbasa otworzy i bedzie bogaty :))
OdpowiedzUsuńJakby otworzył budkę z tym wurstem, to na mnie jako na klienta może na 100% liczyć :)
Usuń