Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 2 czerwca 2013

Wizerunek Polaków w literaturze narodów sąsiednich

Zastanawiający i bulwersujący jest obraz Polaków w twórczości moich ulubionych autorów z krajów sąsiednich:

Na dole zjawił się sam właściciel tego domu (burdelu), jakiś podupadły polski szlachcic. Poleciał za Szwejkiem po schodach i zaczął go szarpać za bluzę, wykładając mu po niemiecku, że na piętro wchodzić nie wolno, bo to dla panów oficerów, a dla żołnierzy na dole.
Szwejk powiedział mu, ze przybywa tutaj w interesie całej armii i że szuka pewnego lejtnanta, bez którego armia nie może ruszyć w pole. Gdy zaś właściciel poczynał sobie coraz napastliwiej, Szwejk zepchnął go po schodach w dół, a sam zabrał się do przeglądania pokojów. (...)

Eskorta Szwejka, składająca się z czterech szeregowców, reprezentowała kilka narodów: był w niej Polak, Węgier, Niemiec i Czech, ten ostatni był frajtrem i dowódcą eskorty. (...) Polak z eskorty trzymał się arystokratycznie na uboczu, na nikogo nie zwracał uwagi i bawił sie na własną rękę, smarcząc na podłogę przy pomocy dwóch palców i rozcierając smarki kolbą od karabinu, po czym kolbę zręcznie ocierał o spodnie i od czasu do czasu mruczał pod nosem: „Święta Panienko!”
- Niewiele się nagadasz – rzekł do niego Szwejk. – Na Boisku mieszkał w suterenie niejaki stróż Machaczek, który umiał się wysmarkać na okno i tak zręcznie rozmazać smarki, że z tego powstawał obraz Libuszy przepowiadającej sławę Pragi. (...) Polak nie odpowiedział mu na to (...).

Przygody dobrego wojaka Szwejka
Jaroslav Hasek

Na katordze było kilku szlachty. Przede wszystkim jakich pięciu Polaków. (...) Katorżnicy strasznie nie lubili Polaków, więcej nawet niż zesłańców spośród szlachty rosyjskiej. Polacy (mówię wyłącznie o przestępcach politycznych) traktowali ich z wyrafinowaną, obraźliwą grzecznością, byli nader powściągliwi i w żaden sposób nie mogli ukryć wstrętu, jaki żywili do więźniów, ci zaś rozumieli to doskonale i płacili pięknym za nadobne.

Wspomnienia z domu umarłych
Fiodor Dostojewski

Dostojewski – mistrz psychologicznej głębi, Polaków przedstawiał jako postacie płaskie, bezbarwne i zawsze negatywne. Nasi krytycy literaccy tłumaczą to w następujący sposób:

Dostojewski zapewne nie uległby tej atmosferze tak łatwo, gdyby nie jego osobiste urazy. Badacze często podkreślają, że doświadczeniem, które w największym stopniu ukształtowało dojrzały światopogląd Dostojewskiego, był jego kilkuletni pobyt na katordze. Katorga niewątpliwie wywarła niezatarte piętno na psychice pisarza. Charakterystyczne było dlań jednak to, że jego gniew nie skierował się przeciw niesprawiedliwej i okrutnej władzy. Obserwując towarzyszy niedoli, w większości wywodzących się z prostego ludu, Dostojewski doszedł do przekonania, że posiedli oni tajemnicę życia. Podziwiał to, że pomimo swego ciężkiego położenia, są oni pogodzeni z losem. Zrozumiał, że źródłem tej ludowej siły jest głęboko przeżywane chrześcijaństwo, które pozwala człowiekowi zachować godność nawet w obliczu nieludzkiego poniżenia. Uczy zarazem pokory wskazując na grzeszność jako źródło najgłębszego uciemiężenia. Dla świeżo zafascynowanego rosyjską ludowością artysty postawa więźniów Polaków, którzy do Rosjan często odnosili się z wyższością była szczególnie obraźliwa. Ich postawa była zaprzeczeniem nowo nabytej przezeń mądrości życiowej.


Podobnie można tłumaczyć niechęć Haska. Bohater jego najsłynniejszej powieści Szwejk jest apoteozą skromności i zdrowego rozsądku prostych ludzi. Silenie się Polaków na arystokratyzm autor uznał za karykaturalne.

Może to być uznane za zdradę narodu, ale zgadzam się z przedstawioną wyżej negatywną oceną naszej mentalności. Jest ona aktualna i dzisiaj. Wielu Polaków kompleks wobec Zachodu łączy z wydumanym poczuciem wyższości wobec "dziczy" ze Wschodu.

Rosyjska "dzicz" zwycięsko rozstrzygnęła historyczną rywalizację z Polską, skolonizowała Syberię, a także Polskę, stworzyła światowe mocarstwo spod bezpośredniej władzy którego udało się wyjść dopiero w 1989 r.

Ukraińska "dzicz" zachowała silną i żywotną kulturę narodową, która przetrwała kilkaset lat panowania polskiego i rosyjskiego, a teraz tworzy państwo o powierzchni dwukrotnie większej od Polski i liczbie ludności większej o kilkadziesiąt procent.

Źródłem „arystokratycznej” mentalności naszych rodaków jest zakorzenione w narodowej świadomości wspomnienie Polski jako regionalnego mocarstwa w XV-XVII wieku oraz przejęcie jako wzorca mentalności szlacheckiej. W porównaniu z Europą Zachodnią pozycja magnaterii i szlachty w naszym kraju była nieproporcjonalnie uprzywilejowana w relacji do mieszczaństwa, chłopów, a także władzy królewskiej. Rodziło to niesłychaną pewność siebie, zadufanie i nadęcie. Takie same nabzdyczenie i nadęcie możemy obserwować na twarzach wielu naszych polityków.

Wiemy, jak to nadęcie skończyło się pod koniec  XVIII wieku – rozbiorami, a potem beznadziejnymi i katastrofalnymi próbami powstań. Inne narody Europy Środkowej, które znalazły się w analogicznej sytuacji, cierpliwie czekały na korzystną sytuację, która nastąpiła po I wojnie światowej. Finlandia, Estonia, Łotwa, Litwa, Czechosłowacja także odzyskały niepodległość. Bez powstań skutkujących setkami tysięcy ofiar zwłaszcza wśród elit, likwidowania polskiego szkolnictwa i administracji, masowej rusyfikacji, wywłaszczania, zsyłek na katorgę itd.

Współczesna Polska jest krajem w skali Europy średniej wielkości, w porównaniu z Rosją i Niemcami słabym pod względem militarnym, ekonomicznym, naukowo-edukacyjnym, politycznym. Słabość polityczna – to niski poziom naszej klasy rządzącej, skorumpowanie, podporządkowanie wpływom zewnętrznym.

Skoro jesteśmy słabsi, to w naszym interesie nie jest konflikt, tylko pokój, współpraca i przyjaźń z państwami sąsiednimi. Oczywiście nie wyklucza to rozsądnego zabiegania o nasze interesy – ale to jest w rękach naszej klasy rządzącej, ze wszystkimi jej przymiotami przedstawionymi powyżej.

Użyteczna  jest przyjaźń także na poziomie bezpośrednich kontaktów ludności, kreowanie kontaktów kulturalnych i pozytywnego wzajemnego obrazu w mediach. W sytuacji ugruntowanej w społecznej świadomości wieloletniej współpracy i przyjaźni dwóch narodów, klasie rządzącej jednego z państw trudniej podejmować decyzje o wrogich działaniach. Rozumie to rząd rosyjski, któremu niekoniecznie zależy na budowie tej pozytywnej świadomości i od czasu do czasu organizuje wrogie prowokacje. Na przykład cyniczne rozgrywanie katastrofy smoleńskiej. Ale tym bardziej Polsce powinno  zależeć na rozważnej neutralizacji tych prowokacji i konsekwentnemu zabieganiu o trwałą atmosferę przyjaźni, zamiast obrażania się i wymachiwania szabelką. Zwolennicy pełnego godności obrażania się odpowiedzą – ale Rosja i Ukraina nie uznały swoich zbrodni i nie przeprosiły nas, w odróżnieniu od Niemiec. Tylko czy takie przeprosiny dają jakąkolwiek gwarancję, że zbrodniczy atak się nie powtórzy? Jedyną gwarancję daje budowa naszej własnej siły i rozważna polityka zagraniczna, której istotnym elementem powinna być budowa pozytywnych relacji z sąsiednimi narodami, wbrew wszelkim przeciwnościom. Pozytywne relacje nie wykluczają szczerego przedstawiania naszego punktu widzenia na bolesne wydarzenia z przeszłości, ale nie w intencji zaogniania i obrażania, tylko dążenia do pojednania społeczeństw.

Za strategiczne działania propagandowe odpowiada klasa rządząca, ale jest coś, co zależy od nas – nasza mentalność i nasz stosunek do narodów sąsiednich.

Wydaje mi się, że mentalność Polaków stopniowo zmienia się i odchodzi od przedstawionego w powyższych literackich przykładach postszlacheckiego wizerunku nadętego, nabzdyczonego dupka zadzierającego nosa wobec innych narodów słowiańskich i serwilistycznego wobec Zachodu.  Na przykład w badaniach sympatii Polaków do innych narodów prowadzonych przez CBOS od kilku lat na pierwsze miejsce wysunęli się Czesi:

Już po raz trzeci z rzędu na czele listy najbardziej lubianych narodów znajdują się Czesi, do których sympatię deklaruje 51 proc. badanych. Na drugim miejscu lokują się Słowacy (48 proc. pozytywnych ocen). Miejsce na podium mają też Anglicy (47 proc. deklaracji sympatii), potem wymieniano Włochów (46 proc.) i Hiszpanów (45 proc.).

44 proc. dostali Szwajcarzy i Irlandczycy, Norwegowie i Amerykanie po 43 proc., a Węgrzy, Szwedzi, Holendrzy - po 42 proc., Francuzi 41 proc., a Austriacy - 40 proc. "W tej grupie narodów stosunkowo najwięcej kontrowersji budzą Amerykanie, do których niechęć (21 proc.) deklarowana jest częściej niż do pozostałych" - zauważa CBOS.

Na dalszym miejscach znaleźli się Japończycy (39 proc.), Belgowie, Finowie i Niemcy (po 38 proc.), Duńczycy i Chorwaci (po 37 proc.). "Wśród wymienionych narodów Niemcy wyróżniają się tym, że częściej niż pozostałe spotykają się z niechętnym nastawieniem Polaków (28 proc.)" - odnotował CBOS. Stosunek pozytywny przeważa nad ocenami negatywnymi także w ocenach Greków, Litwinów, Bułgarów i Gruzinów. Według CBOS deklarowana sympatia do Ukraińców, Białorusinów, Egipcjan i Serbów jest mniej więcej równie częsta jak niechęć do nich.

Przewagę nastawień negatywnych CBOS odnotował wobec Chińczyków, Wietnamczyków (po 32 proc. deklaracji niechęci), Palestyńczyków (33 proc.), Żydów (34 proc.), Turków (35 proc.) i Rosjan (39 proc.). Do najmniej lubianych nacji, które zdecydowanie częściej budziły u respondentów niechęć niż sympatię, należą Rumuni (41 proc. negatywnych nastawień) oraz Romowie (52 proc.).

http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/sondaz-polacy-nie-lubia-rumunow-i-romow,303826.html

Skoro lubimy Czechów, to znaczy, że także u siebie milej widzimy ich stereotypowe cechy: skromność, otwartość, zdrowy rozsądek, poczucie humoru. 

29 komentarzy:

  1. No proszę! A zatem nie tylko ja zauważyłem szlacheckie nabzdyczenie i nieuleczalną oraz niemijającą pomimo wieków upadku "choroba na pańskość". Oraz brak jakiejkolwiek kulturowej alternatywy dla etosu szlacheckiego i inteligencko-szlacheckiego. Bo nasz etos mieszczański zniknął wraz z Żydami a z rodzimego to możemy sobie mieć tylko Anielę Dulską i pewnego PO-diabła z Krakowa co go Niemcy w samolocie bili. Pisałem o tym wielokrotnie i byłem przez pewnego rzadkiego już na naszych ziemiach Niemłodego Drapieżnika odsyłany do psychuszki. Tymczasem feudalizm-reaktywacja jest jak najbardziej realna w Polsce. Stanie się to wtedy, gdy EuroKołchoz się już rozpęknie euro-wartości zostaną odrzucone wraz z fundamentem kultury europejskiej i nastanie Swojska Przaśność która bardzo ale to bardzo nawrotowi feudalizmu sprzyja.

    Co do Czechów, to tak sobie myślę, że oni mieli po prostu szczęście stracić swoje szlacheckie elity dużo wcześniej niż my, bo już w czasie Wojny Trzydziestoletniej a częściowo już wcześniej w czasach Husytów. To dzięki temu pojawiła się szansa na rozwinięcie się innych, alternatywnych etosów. Chłopskiego i mieszczańskiego, nastawionego na poprawę swego bytu, i zysk zamiast bujania w obłokach.

    Był nawet taki czas, konkretnie w międzywojniu, że nie Paryż i nie Londyn a Praga mogła się poszczycić najwyższym wskaźnikiem w dobrobytu na przeciętnego mieszkańca. Oczywiście nie licząc "na sztywno" w ilościach dolarów na głowę ale w przeliczeniu na parytet siły nabywczej. Na skutek wsiekiwania batem katolicyzmu przez Habsburgów, Czesi stali się najbardziej zateizowanym narodem Europy, tak więc komuniści po 1945 roku w tej materii mieli niewiele do roboty. To zateizowanie znacząco wspomogło rozwój Czech, bo Czesi zajmowali się tym co trzeba a nie rozważaniami o tym czy kobieta jest wiatropylna oraz zakazami handlu w niedzielę. Nie zajmowali się również sporami wokół intronizacji Chrystusa Króla.


    Swoją drogą, w swoim rankingu sympatii i antypatii zabrakło miejsca dla Niemców. Gdzież się oni podziali Dibeliusie?


    Kurna Maciek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niemcy kroczą pośrodku (zamieściłem szersze omówienie sondażu). Według mnie nie ma prostego związku: wyrżnięcie szlachty i usunięcie kleru = dobrobyt. Wielka Brytania i Rosja stały się mocarstwami nie przeprowadzając takiej operacji, a Rosji rewolucja poważnie zaszkodziła. Trudno natomiast podważać to, że w Polsce miało miejsce proszlacheckie przegięcie i że do tej pory ponosimy tego konsekwencje.

      Usuń
    2. Chodziło o wyrżnięcie RODZIMEJ szlachty. Bo obca austriacka to tam była do samego upadku CK Monarchii. Katolicki kler też tam był ale wsiekiwanie habsburskim batem katolicyzmu jakoś religii nie pomogło a wręcz przeciwnie. A czeskich protestantów spotkał ten sam los co i czeską szlachtę.

      I nie chodzi tu o sam fakt proszlacheckiego przegięcia, bo takowe występowało na całym świecie, ale o brak JAKIEJKOLWIEK kulturowej alternatywy dla etosu inteligencko-szlacheckiego. No bo skąd ma się brać gdy wciąż jesteśmy narodem chłopskim o najmniejszej w Europie ilości stałych mieszkańców miast, bo tzw "słoiki" przecież się nie liczą. No i nie mamy ciągłości ani przemysłu ani rzemiosła a to już bardziej zasługa komuny.
      Zwróć uwagę, że gdyby zrobić społeczną ściepę, to prędzej się uda zebrać kasę na remont szlacheckiego dworku, wraz z gruszką pod którą siusiał Kościuszko niż na reaktywację fabryki motocykli SHL czy WFM albo reaktywację Podlaskiej Wytwórni Samolotów, by oprócz pielęgnowania spuścizny RODZIMEJ kultury technicznej produkowała modne ostatnio "szmatoloty" czyli samoloty ultralekkie, na które zapotrzebowanie w świecie JEST.


      Pozdro,


      Kurna Maciek

      Usuń
    3. Maćku,
      Pomijam mój oczywisty sprzeciw moralny. Moim zdaniem jakiekolwiek wyrzynanie narodowych elit jest głęboko szkodliwe. Jeśli te elity stają się dysfunkcjonalne, trzeba dokonać ich transformacji, a nie eliminacji.

      Postszlachecka mentalność jest tylko jednym z czynników. Wszystkie państwa cywilizacji europejskiej wkroczyły w fazę eurosocjalizmu i mają podobne problemy, niezależnie od zaszłości historycznych.
      Pozdrawiam

      Usuń
    4. Ależ ja nie pochwalam wyrzynania elit, tylko zauważam fakty z czeskiej historii i łączę te fakty w większą całość.

      Nie sposób nie zauważyć, że nowe czeskie elity które powstały po Wojnie 30-letniej nigdy by nie powstały gdyby Habsburgowie nie spacyfikowali czeskiej szlachty.
      Transformacja takich elit jest możliwa tylko tam, gdzie istniało silne mieszczaństwo. Oczywiście nie dotyczy to Polski.


      Euroszajs to sezonowy problem. Chodzi o to, co pozostanie po nim. Inne narody Europy pozbierają się do kupy, bo mają swoje stare tradycje i będą mieli do czego się odwołać, gdy Euro smok się rozpęknie. Co do Polski nie byłbym tak optymistyczny zważywszy na nasze wielowiekowe tradycje wylewania dziecka z kąpielą.


      Kurna Maciek


      PS. I powtarzam po raz n-ty że tu nie chodzi o mentalność postszlachecką, bo jej elementy dadzą się znaleźć w prawie każdym kraju świata. Chodzi o brak JAKIEJKOLWIEK alternatywy dla tejże w Polsce!

      Usuń
  2. unikam oceniania i porównywania całych grup ludzkich ze względu np. na narodowość, więc potraktujmy mój komentarz z dużym przymrużeniem oka...
    trudno nie lubić Czechów, których cechuje luz i zdrowy rozsądek... klechów popędzili, co im tylko na dobre wyszło... konopie częściowo uwolnili, co też jest godne pochwały... dziewczyny mają na poziomie, fajne, wesołe, wyluzowane jak należy... piwo mają trochę cienkie /może poza hradeckim/, ale to już jest kwestia mojego szczególnego gustu, bo preferuję "siekiery" w belgijskim stylu...
    lubię Indian andyjskich /Peru, Ekwador/, Rosjan i Wietnamczyków...
    jeśli chodzi o antypatie, to mam zagwozdkę, nie za bardzo wiem, co napisać... powiem tylko tyle, że Mama mojego Syna jest /zakładam, że żyje/ Cyganką, do tego węgierską, więc o antypatii do Cyganów /Romów/ trudno w moim przypadku mówić...
    ale, ale...
    skoro o Węgrach mowa, to gdzie się oni podziali w Twoim zestawieniu?... jakby nie było "Lengyel Magyar két jó barát"...
    aha, wracając do Czechów... spotykałem się z ich opiniami na temat rzekomego chamstwa i prostactwa Polaków... ma to podłoże w języku... tak jak Polaków język czeski śmieszy, tak dla nich polski brzmi grubiańsko...
    pozdrawiać :D...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Węgrzy załapują się do pierwszej dziesiątki (zamieściłem szersze omówienie sondażu). Wysoko oceniam Twoje zaangażowanie w przyjaźń polsko-cygańską. Znam osoby mieszanego pochodzenia polsko-cygańskiego i mają niesamowity urok osobisty.
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. To chyba kwestia nastawienia, bo ja mam bardzo dobry stosunek do wszelkich nacji, wkurwiają mnie poszczególni ludzie. Jeśli ktoś zada pytanie, czy wolę, by moim sąsiadem był Rumun czy Czech, to pod względem narodowościowym będzie mi to obojętne. Większość rodaków pewnie kojarzyć będzie Rumuna z nierobami krążącymi po supermarketach, podczas gdy ich niewiasty żebrzą i wróżą. Podobnie jak naszych czcigodnych Rodaków zachodni sąsiedzi utożsamiać będą generalnie z wulgarnym i prostackim karczkiem w dresie, mającym chętkę na ich samochód. A jak krzywdzące są to stereotypy, to wystarczy iść przed lustro i się porównać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgoda, że ocena jednostek przez pryzmat stereotypów narodowych może być krzywdząca. Jednak oparte są one o zestaw cech statystycznych, uśrednionych i oddziaływujących w skali socjologicznej. Dlatego starając się o obiektywną ocenę jednostek warto cechy narodowe dostrzegać, opisywać - i jeśli potrzeba walczyć o ich zmianę.

      Usuń
  4. Wydaje mi sie, ze kazdy ma jakiegos zajaca ktorego goni i psa przed ktorym czuje respekt...nie wazne juz czy to etos szlachecki, czy mieszczansko kupiecki. Czytam opracowanie o Japonii, wynika z tego, ze czuja sie kims lepszym w stosunku do reszty Azji, ale takiego poczucia nie maja kiedy idzie o Ameryke... Polacy czuja kompleks zachodu natomiast piers wypinaja do przodu kiedy idzie o wschod... A myslisz , ze Rosjanie nie maja czegos podobnego? Wszuyscy dookola sa poprzez historie i wojny tak skolowani, ze chyba nie ma kraju ktory wszystkich okolicznych sasiadow by lubil i zylby z nimi w blogosci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za duzo literowek...

      i zylby z nimi w blogiej zgodzie, bez uraz historycznych i innych.
      Kazdy kazdemu moze przypiac jakas latke niepochlebna, lub za taka uwazana.
      Pamietam jak kuzyn Polak mieszkajacy na Litwie mial partnerke , chyba Litwinke. Uslyszalam od niej , kiedy zaczela mnie owa partnerka kuzyna nazywac "pania", bo "u was to sami panowie". Troche mnie to zezlilo. Poza tym, jak z nimi nie wypijesz to ich nie szanujesz...Moj maz tego nie rozumial- nie pije, bo nie chce i nie musze sie nikomu tlumaczyc.... No i patrz ile powodow mozna ludziom dac do tego, aby przypieli ci latke waznika- arystokraty, kogos wynoszacego sie ponad innych. Wystarczy nie respektowac ich zwyczajow i masz w plecy:))
      natomiast Michalkow w wywiadzie , chyba dla polskiej TV, opisal Polakow w taki sposob. szlo o to, ze Polak to ktos taki ... idze facet przez plaze w upalny dzien, rozebrany do spodenek, a ty slyszysz dzwiek ostrog.

      Usuń
    2. Piękne to porównanie Michałkowa. Oby ten dźwięk ostróg podkreślał dumę, ale pewną siebie, przyjazną i życzliwą dla otoczenia, a nie błazeńskie, podszyte kompleksami nadymanie się.

      Twój mąż - Niemiec, skojarzył się Litwince z butnym Krzyżakiem. Ciężko jest dogodzić Litwinom, ale musimy się wszyscy starać.

      Usuń
    3. http://wiadomosci.wp.pl/kat,1345,title,Michalkow-chwali-Polakow-w-Sputniku-nad-Warszawa,wid,10572124,wiadomosc.html?ticaid=110b56

      Usuń
  5. Rewersem tego,jak mówisz :" postszlacheckiego wizerunku nadętego, nabzdyczonego dupka "jest wiecznie się samobiczujący,zakompleksiony,pokutujący,pogardzający własną historią prowincjusz,któremu praktycyzm i zastarzała bieda każą czuć się pariasem Europy.Parafianin żebrzący o akceptację sąsiadów,mający za złe swoim przodkom,że ich wizja Polski nawiązywała do jakichś "nieżyciowych" zasad.To też jest prawda.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to jest bardzo czeste. Znajoma ( wychowana w Polsce, ma pochodzenie po rodzicach) mieszkajaca na zachodzie wypomina mezowi Polakowi, ze ma nazwisko konczace sie na -ski, ktore nic w kraju ich przebywania nie znaczy. czasami to przykre...

      Usuń
    2. Celne stwierdzenie o tym rewersie. Przyszła mi na myśl zaraz mrówcza praca Gazety Wyborczej i innych środowisk kloaczno-postępowych nad wmawianiem Polakom wyjątkowego antysemityzmu i udziału w Holokauście.

      Ani awers, ani rewers tylko pewność siebie, realizm, skuteczność działania bez ulegania sentymentom, krytyczna i obiektywna ocena zarówno Polaków, jaki i przedstawicieli innych narodów - nieważne czy z Zachodu, czy ze Wschodu.

      Usuń
    3. http://wiadomosci.wp.pl/kat,1345,title,Michalkow-chwali-Polakow-w-Sputniku-nad-Warszawa,wid,10572124,wiadomosc.html?ticaid=110b56

      Usuń
  6. Twoje dogłębne "analizy" są na poziomie Kataryny. Podpiera się jakimiś CBOSami, jak wiadomo, że mają taką "wiarygodność" jak media głównego ścieku. I w zależności od okoliczności manipulują danymi.

    Poza tym, jaką to Ukraińcy mają swoją "kulturę"? Jak nic nie ma tam oryginalnego (z wyjątkiem może barszczu ukraińskiego). Ich "kultura" jest głównie zmałpowana z rosyjskiej i w mniejszym stopniu z polskiej (tudzież tatarskiej). Ukraina to zlepek z kilku państw, a swoją wielkość zawdzięcza głównie Związkowi Radzieckiemu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a czym poparte sa Twoje analizy i wiedza, ze na temat tego, ze Ukraina nie ma swojej "kultury"? Na kim sie oparles piszac swoj komentarz? Na "dwukrotnym" ( podajmy w przyblizeniu) pobycie na Ukrainie?

      Usuń
    2. Od najmłodszych lat mieszkałem w jednej miejscowości z Ukraińcami i chodziłem z nimi do szkoły. Poza tym, wyjedź sobie na Ukrainę, zobaczysz na własne oczy tą "ukraińską kulturę".

      Usuń
    3. Właśnie w tym komentarzu zawarłeś, o co mi chodzi. Przez silną ukraińską kulturę narodową rozumiem nie kulturę wysoką - artystów, naukowców itd., ale kulturę ludową - zachowanie języka, tradycji, religii, tożsamości narodowej.

      Polityczne granice Polski sięgały tysiące kilometrów na wschód, za Dniepr - ale nie byliśmy w stanie dokonać polonizacji ziem ruskich. Przeciwnie - to Ukraińcy (Łemkowie) przesuwali granicę etniczną na zachód - docierając aż do Krynicy. Polscy chłopi uciekający do Kozaków ukrainizowali się. Kultura polska okazała się atrakcyjna tylko dla szlachty. Pomimo utraty ziem wschodnich w czasie rozbiorów, pomimo kolejnej utraty Kresów po II wojnie światowej, nadal odczuwamy siłę żywiołu ukraińskiego - nie tylko na Podkarpaciu, ale i na Mazurach w wyniku przesiedleń.

      Usuń
    4. Jakby nie było "unii lubelskiej" i wspólnego, połączonego państwa z Litwą. Na terytorium dzisiejszej Białorusi czy Ukrainy byłaby tylko Ruś!
      Polscy chłopi przez wieki uciekali przed pańszczyzną, na ziemie dzisiejszej Ukrainy. Tak samo drobna szlachta gołota, lecz z innych powodów. Jak i celowe zasiedlanie niemal bezludnych i żyznych terenów przez magnatów kresowych, osadnikami polskimi. To spowodowało, że zaczęła się tworzyć ludność małoruska, z przeważającym elementem ruskim. Na podobnej zasadzie się to działo, jak Hiszpanie w Ameryce Płd. z Indianami.
      Miało to wpływ głównie w języku. Jak mi mówił jeden Ukrainiec. Rosjanin nie zrozumie za dobrze Ukraińca, gdy ten będzie do niego mówił po ukraińsku. Ukrainiec zrozumie Rosjanina. Polski i ukraiński język są do siebie bardziej podobne, niż język polski i rosyjski.

      Usuń
  7. Popatrz sobie jeszcze tutaj, co kraj to inne zdanie...

    http://youtu.be/KUibR2-3c5g
    http://youtu.be/H9mDIVWB-Ts
    http://youtu.be/pFmbM-V1EBs
    http://youtu.be/-74SRNUUKaA
    http://youtu.be/lUYmwP0_9MM

    http://youtu.be/9skyH269f_w

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sympatyczne są te filmiki. Właśnie o to chodzi, żeby budować wzajemne zrozumienie i sympatię na poziomie bezpośrednich kontaktów międzyludzkich.

      Usuń
  8. U rdzennych Ślązaków, Dibeliusie, ta Twoja precyzyjna statystyka nie za bardzo oddaje mantalność mych współplemieńców. Mimo tego, że Ślązacy są nieufni wobec obcych (nazywają ich gorolami), to nie ma to żadnego ksenofobicznego kontekstu. Na własne oczy widziałem, jak moi ziomkowie grzyjmowali w gościnie Murzynóe czy Azjatów. Na pewnej spontanicznej popijawce obecny tam Japończyk az sie popłakał ze wzruszenia, bo nie spodziewał sie takiej serdeczności i pełnej akceptacji. U Polaków, zamieszkałych środkowo i północno wschodnie rubieże dawnej Rzplitej ksenofobia to niejako znak szczególny. Nic dziwnego - ponury cień Bizancjum (bon - mot Kazimierza Kuca) blizny po ruskim knucie i morowe powietrze ze Wschodu robią swoje. I do tego neoendecki klarykalizm wiodącej partii opozycyjnej.
    Mimo formalnej przynależności do cywilizowanej Unii, nadal jesteśmy mentalnym Wszechpolskim Zadupiem. A to chyba boli...
    serdeczności

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Andrzeju,
      Tekst i cytowane wyniki badań istotnie oparte są na uśrednieniu. Jeśli wchodzimy w różnice dzielnicowe, to jednak będę bronił Polski Północno-Wschodniej. Współcześnie to Europa Zachodnia mająca do zaoferowania światu jedynie socjalizm, manipulowaną medialnie demokrację, multi-kulti (fundamentalizm islamski) i prymat homoseksualizmu staje się zadupiem cywilizowanego świata.

      Podlasie to moim zdaniem najbardziej patriotyczny region Polski. Preferuje swojską muzykę disco-polo zamiast zagranicznego lub wzorowanego na zagranicznym popu. Ma tradycję i praktykę tolerancji i zgodnego współżycia Polaków, Litwinów, Białorusinów i Tatarów. Mieszkańcy Podlasia nie chcą jednak narzucania im wrogich cywilizacyjnie przybyszów.

      Mazowsze w cieniu aglomeracji warszawskiej pozostaje nieco flegmatyczne i bałaganiarskie, ale generalnie za przykładem stolicy zainteresowane jest dziś biznesem i kasą, a nie problemami cywilizacyjnymi, ksenofobii czy antyksenofobii.
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Jakie tam jest zgodne współżycie Polaków, Litwinów, Białorusinów, Tatarów, żydów, a ostatnio Czeczenów? Pewnie szmaciarzu nigdy nie byłeś na Podlasiu i nie wiesz, że te grupy etniczne nie za bardzo ze sobą przepadają. Tam ksenofobia jest chyba największa w całej Polsce. Więc nie wypisuj głupot!

      Usuń
  9. Vanitas vanitatum, niestety! Jestem człowiekiem Zachodu, do tego pół krwi Niemcem, toteż moje stanowisko chyba można przynajmniej, Dibeliusie, tolerować...

    OdpowiedzUsuń
  10. Drogi Andrzeju,
    Do Niemców odnoszę się z życzliwością i zawsze dobrze mi się z nimi współpracowało. I - jak wiesz - uważam się za Ślązaka z pochodzenia. Jednak mieszkając na Mazowszu pokochałem tutejszy lud.

    OdpowiedzUsuń