Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 14 lutego 2013

Czałga - bułgarski pop-folk


Tryskający  seksem  bułgarski pop-folkowy gatunek muzyczny - czałga - znalazł się wreszcie w centrum uwagi. To wynik konfliktu po przyznaniu unijnego dofinansowania jednej z wytwórni płytowych.

Czałga łączy współczesne rytmy taneczne z motywami muzyki bałkańskiej, cygańskiej i z Bliskiego Wschodu. Ów fenomen kulturowy – muzyka pełna optymizmu, radości, lecz także budząca kontrowersje - opanowała postkomunistyczne Bałkany dzięki chwytliwym melodiom i kreowaniu silikonowej rzeczywistości.

Od powstania w latach 1990-tych pop-folk popularyzował łatwe pieniądze i szemrane interesy, agresywnych mężczyzn i rozwiązłe kobiety. Wprawdzie gatunek ulegał ewolucji i zróżnicowaniu, jednak teksty i wideoklipy kreują ideał kobiety spragnionej seksu i dóbr materialnych, o pretensjonalnej urodzie, a przy tym uległej.

Wiadomość o przyznaniu unijnej dotacji na rozwój konkurencyjności firmie Payner Media wywołała skandal i spór w Bułgarii.


Czałga to odpowiednik naszego disco-polo. Reakcja na okres regulowania głównego nurtu muzyki popularnej przez państwo. Państwowi autorzy tekstów, państwowi kompozytorzy, państwowe piosenkarki estradowe – wszyscy z odpowiednimi dyplomami i uprawnieniami. I tak przez kilkadziesiąt lat. Nagle to wszystko runęło i ujawniły się prymitywne i naturalne instynkty muzyczne ludu. Jeśli u nas disco-polo musiało stoczyć walkę, aby wydobyć się z niszy rynkowej i zająć należne sobie miejsce, to w Bułgarii – poza czałgą – wszystkie inne gatunki stały się niszowe. Nic więc dziwnego, że bułgarscy intelektualiści, przedstawiciele kultury wysokiej (reżyserowie, aktorzy, muzycy) postanowili wyrazić swój protest.




Nie próbuję rozstrzygać tego sporu. To sprawa Bułgarów. Obie strony mają swoje racje. Z jednej strony żywiołowo rozwijająca się ludowa, narodowa muzyka. Z drugiej strony oskarżenia o spłycanie gustów i promowanie niewłaściwych wzorców dla młodzieży. Zresztą firma Payner Media w trosce o wizerunek zrezygnowała z dotacji.

Uderzający dla mnie jest natomiast fragment cytowanej relacji. Dziennikarka BBC jednym tchem wymienia niepoprawne politycznie elementy: agresywny mężczyzna;  kobieta rozwiązła, spragniona seksu, uległa.

Postulowane przez unijną polityczną poprawność wzory są więc odwrotne: mężczyzna potulny; kobieta zimna, aseksualna i odpychająca.

Efektem tego samego lewackiego i genderowego nurtu jest narzucony przez Unię kastracyjny artykuł Art. 18.3a §6 naszego Kodeksu Pracy zakazujący molestowania fizycznego, werbalnego i pozawerbalnego. Czyli kobiety nie wolno dotknąć, nie wolno się odezwać, nie wolno nawet patrzeć – bo może to zostać uznane za molestowanie seksualne. Ponieważ rzeczywistą ochronę prawną zapewnia Kodeks Karny - Art.197 i 199, powyższy artykuł Kodeksu Pracy można uznać za drogowskaz cywilizacyjny.

Życie człowieka można podzielić na obszary: domu, pracy i rozrywki. W kulturze europejskiej w każdym z tych obszarów jest miejsce (w odpowiednim zakresie) na elementy seksu. Zwłaszcza w żywiołowej i witalnej kulturze narodów romańskich i słowiańskich.

Zwalczanie naturalnych przejawów seksualności człowieka jest kolejnym przykładem zetknięcia się ekstremizmów z obu stron. Islamiści dążą do ubrania kobiet w wory i zamknięcia w gettach domowych. Lewacy dążą do zamienienia kobiet w zimne genderowe suki, odpychające, nienawidzące i kastrujące psychicznie mężczyzn.

Na tym tle bardziej zrozumiała wydaje się akcja Ruchu Palikota – próba zamiany pani Nowickiej na Anię Grodzką. Mając do czynienia z osobą zimną, nieprzyjemną, knującą  jak poddać aborcji jeszcze więcej Polek, Palikot postanowił na drodze do postępu uczynić krok dalej. Lepiej mieć swojego człowieka na stanowisku marszałkini Sejmu. Ania Grodzka, też wprawdzie kobieta, ale swojska, sympatyczna, można poklepać ją po ramieniu bez dwuznaczności seksualnych, pójść z nią na piwo, pogadać o sporcie – a w razie potrzeby i przypierdolić potrafi. Opór środowisk genderowych sprawił, że ruch Palikota okazał się tym jednym krokiem za daleko.

Zostawmy jednak lewaków z ich problemami na drodze do postępu. Niejedną noc przetańczyłem w Bułgarii przy dźwiękach czałgi. Na co dzień wolę jednak nasze siermiężne i swojskie disco-polo.





35 komentarzy:

  1. Dziwny jest ten swiat. To tak, jak za czasow komunizmu wozilo sie brygady robocze do opery lub teatru, zeby ludzi odchamic. A on i tam polowe przesypiali, bo pojecia o tego typu rozrywkach nie mieli. to tak samo jak sceny erotyczne w filmach za czasow komuny pokazywaly tylko pocalunek, albo kochankow po uszy okutych w koldry:)

    Teraz nagosc za wiele, kobiety te z traktorow ubrano w "garnitury i zrobiono z nich bizneswomen. Pozwolono folkowi i disco folkowi zaistniec , a krytyki przy tym wiele....

    No nie jest to folk na poziomie Bregovica, ale oze warto pozwolic ludziom bawic sie tak, jak chca o ile nikogo przy tym pogotowie nie odwozi. nie robmy z nikogo na sile melomanem....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://youtu.be/UiIcfH0_Z3g

      Mi sie polskie disco polo podoba...no nie zawsze, ale ogolnie...
      http://youtu.be/i6yxnaJ7Ht8

      Usuń
    2. Dziękuję za piękną piosenkę Esmy Redzepovej. Jej głos jest jak instrument muzyczny, a towarzyszące instrumenty jakby śpiewały.
      Znaczący ten taniec Palikota z Grodzką, Nowicka jak się zazdrośnie przyglądała.

      Usuń
  2. Czcigodny Dibeliusie
    Co się tyczy strony muzycznej, owa "czałga" właśnie dzięki nowym dla nas elementom folklorystycznym (nie potrafię powiedzieć na ile bułgarskim a w jakim stopniu tureckim) nie jest aż takim dnem jak disco - polo czy "szajsmetal". Zatem przez pewien czas da się słuchać. Obawiam się jednak ze dla człowieka z wyrobionym gustem muzycznym słuchanie jej codziennie też by szybko obrzydło.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Stary Niedźwiedziu,
      Moim zdaniem nawet klasyki nie da się słuchać bez przerwy. Oprócz swoistych przebojów, np. Vivaldiego, Mozarta czy Bacha większość utworów reprezentuje średni poziom.
      Natomiast w mojej okolicy dzieci już w przedszkolu oswajają się z disco-polo. Oprawa muzyczna spotkania towarzyskiego nawet jeśli zaczyna się od Pendereckiego, to nieuchronnie kończy się na disco-polo. Także więc i ja zaakceptowałem, a nawet pokochałem ten gatunek.
      Serdecznie pozdrawiam

      Usuń
    2. Czcigodny Dibeliusie
      Oczywiście "Eroica" czy "Cwałująca walkiria" nie są podkładem muzycznym do tańca podczas spotkania towarzyskiego. A walc wymaga warunków przestrzennych które dzisiaj są niedostępne. Ale tańcząc tango odbiera się bodźce niedostępne podczas jakichś aseksualnych podrygów. Więc tango, samba czy rumba przetrwają i będą znowu tańczone wtedy gdy słowo "techno" będzie coś mówić jedynie historykom kultury.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    3. Czcigodny Stary Niedźwiedziu,
      Ostatnim, który mistrzowsko potrafił tańczyć w rytmie umpa-umpa był Michael Jackson, ale i on poległ na posterunku. My musimy się nadal do tego zmuszać.
      Słyszałem, że w Argentynie są kluby, gdzie całą noc tańczy się tango. Uczestnicy zwani są tangeros, podobno wciąga to jak narkotyk. Tango dla nich to nie tylko taniec, ale styl i filozofia życia. Może i w Polsce odrodzi się taniec klasyczny.
      Serdecznie pozdrawiam

      Usuń
    4. Czcigodny Dibeliusie
      W Argentynie nadal żyje i świetnie się miewa tańczona w wielu klubach MILONGA czyli ludowy pierwowzór tanga, o innym rytmie i krokach. Jak wygląda możesz obejrzeć tu (pokaz argentyńskich mistrzów w warszawskim klubie "milongistów":
      http://www.youtube.com/watch?v=FhB11ReJsj0
      A klasyczne tango wszechczasów czyli "La Cumparsita" arcymistrz Mariano "Chicho" Frumboli interpretuje w stylu "zmilongizowanym" następująco:
      http://www.youtube.com/watch?v=CPbEaZYUVtA
      A że w Polsce jest to pasja nieprzesadnie licznych zapaleńców to już inna sprawa.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    5. Czcigodny Stary Niedźwiedziu,
      Obejrzałem z zainteresowaniem. Milonga - ciekawe, ale dla mnie zbyt egzotyczne. Pozostanę amatorskim miłośnikiem tanga klasycznego. Zaprezentowany taniec klasyczny rzeczywiście na poziomie mistrzowskim - momentami udało mi się tylko dostrzec krok podstawowy.
      Serdecznie pozdrawiam

      Usuń
    6. Drogi Stary Niedźwiedziu, dokonałeś straszliwej zbrodni zrównując metal i disco - polo. To ostatnie wywodzi się ze swojskiej, cepskiej tradycji, jest biesiadne, blacharskie i prostackie. W zasadzie kilka lekcji i można już disco - polo grać. Metal jest generalnie bardzo trudną i przede wszystkim skomplikowanie rytmiczną muzyką. Jakkolwiek oceniać osławione rzyganie do mikrofonu występujące w jego "mrocznych" odmianach, wymagania wobec sekcji rytmicznej czy gitarzystów są bardzo wysokie. Nie wspominam o solo. Dobry metal i dobry jazz to naprawdę wielka sztuka. Jazz to umiejętność odnajdywania się w każdym calu w ogólnie zakreślonych granicach utworu, a metal to świetna rytmika i żmudnie wyćwiczona wirtuozeria.

      Usuń
    7. @ Celsus
      Czcigodny Celsusie
      Do jazzu nie musisz mnie przekonywać a Adam Makowicz jest wspaniałym pianistą, co przyznała nawet znana mi już nie żyjąca pani profesor warszawskiego konserwatorium. Chętnie słucham też Garbarka czy Marsalisa. Ale sam fakt że młot pneumatyczny wydaje niewątpliwie rytmiczne odgłosy a wiertło widiowe natrafiając w ścianie na różne materiały zmienia wysokość dźwięku w moich oczach (a raczej uszach) jeszcze muzyki z nich nie czyni. I jakoś trudno mi sobie wyobrazić aby ci "wspaniali" gitarzyści zagrali któryś z utworów Paganiniego na gitarę solo.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    8. Drogi Stary Niedźwiedziu, recepta na zrozumienie tego "wiertła" jest prosta: disco - polo zagra praktycznie każdy średnio muzykalny człowiek. Trzy, cztery lekcje i już coś zagrasz. Siadasz przed klawiszami i załatwione. Co do metalu, wystarczy posłuchać Metalliki, z gitary Paula Masvidala, a z kompozycji np. Bathorego. Niestety, bez kilkunastu lat ćwiczeń połączonych z talentem nie ma o czym mówić. To Ci potwierdzi każdy, kto choć liznął wiosła bądź garów. Podobać się nie musi, ja doceniam niezwykły kunszt rytmiczny, skomplikowaną kompozycję i wirtuozerię gitarzystów. Metal, wbrew powszechnej opinii, jest bardzo trudny i wymaga ponadprzeciętnego poczucia rytmu, nie mówiąc już o talencie. Disco - polo zagra praktycznie każdy.

      Usuń
    9. @Celsus... z przyjemnością się czyta sensowne wypowiedzi sensownego /jak domniemywam/ człowieka...
      w ramach bonusu...
      http://youtu.be/O8qBfQEvdrk
      zapewne świetnie jest Ci to znane... pociągnąłem pierwsze z brzegu, bo w dorobku Chucka /R.I.P./ są same perełki... śmiem twierdzić, że Paganiniego zagrałby z przysłowiowym palcem w...
      powiem Ci tyle, że dobry "metalowiec" potrafi zagrać praktycznie wszystko, bo dobry "metalowiec" nie ogranicza się do słuchania jedynie metalu, lecz chłonie każdy gatunek muzyczny /z klasyką czele, rzecz jasna/... ale domyślam się, że Ty to świetnie wiesz...
      pozdrawiać :))...

      Usuń
    10. @ Cynik
      Czcigodny Cyniku
      Po rozmowie ze znajomym otolaryngologiem specjalizującym się w medycynie pracy muszę częściowo przyznać Ci rację. Porównanie disco-polo z "szajsmetalem" było krzywdzące, tyle tylko że dla tego pierwszego. Bowiem wprawdzie jest ono porażająco prymitywne (tu się z Tobą zgadzam) ale nie uszkadza zmysłu słuchu.
      Wrzuciłem do wyszukiwarki hasło "Masvidal" i znalazłem w pierwszej kolejności coś takiego:
      http://www.youtube.com/watch?v=iOUna1h11zc
      Koszmarne łajno. Lepsi od niego mogli Ericowi Claptonowi przynosić drinki.
      Kłaniam się.

      Usuń
    11. Drogi Stary Niedźwiedziu, przecież nikt Ci nie każe rozmiłować się w tej muzyce ;) Recepta na koszmarne łajno jest taka: weź gitarę i zagraj tak samo :D Gwarantuję, że po kilku powtórzeniach zagrasz linię melodyczną "utworu" disco - polo. Z metalem śmiem w to powątpiewać.
      Mój mistrz, świetny jazzman, z dużym uznaniem wypowiada się o metalu. Nie wiem, czy na czymś grasz, w każdym razie z jedyną totalną krytyką tego nurtu muzyki spotykałem się wyłącznie z ust osób dalekich od umiejętności muzykowania.
      Przekonać pewnie Cię nie przekonam. Trochę mnie ta dyskusja śmieszy, bo przypomina mi poziomem podstawówkę, w której zwolennicy jednego zespołu bili się z "konkurentami".
      Metal nie uszkadza słuchu, wystarczy sobie dobrze głośniki ustawić :P

      Usuń
    12. Czcigodny Celsusie
      Z kolei mój mistrz czyli bardzo utalentowany klawiszowiec jazzowy amator a z zawodu inżynier (mój przyjaciel jeszcze ze studiów) swego czasu skutecznie zreedukował muzycznie swojego syna. Usiadł do Yamahy, zaczął grać jakjeś ponoć wybitne dzieło metalowe i wdał się w improwizacje. Wyszło jak w słynnej scenie z "Amadeusza". Kiedy to Mozart w biegu przetworzył drewniany marsz Salierego w cudowną arię z "Wesela Figara" która będzie grana i śpiewana do końca świata. Dla juniora był to szok ale w końcu dotarło do niego że dobry jazz zaczyna się dalej niż ów metal się kończy. A dla mnie największym osiągnięciem przyjaciela jest jego improwizacja na temat drugiego koncertu fortepianowego Rachmaninowa.
      Protokół rozbieżności mamy chyba już spisany więc pozwolę sobie przesłać tradycyjne serdeczne pozdrowienia.

      Usuń
  3. kawałki fajne, lubię od czasu do czasu bałkański folk i okolice... różnica pomiędzy czałgą i disco-polo jest taka, że w tym drugim polskiego folku nie ma nawet cienia... w Polsce /a także Ukrainie i Rosji/ za rodzimy folk wzięły się poważniej dopiero kapele nurtu "pagan", wywodzące się z kręgów rodzimowierczych /a przynajmniej ocierające się o nie/...
    natomiast choć za samym disco polo generalnie nie przepadam, nudzi mnie i męczy, to uważam, że w pewnych sytuacjach ta muza jest właśnie najlepsza... czyżby można było mówić o powstaniu nurtu "neo-folk"?...
    .......
    nie bardzo rozumiem jednej sprawy... przecież nasza odmiana konserwatyzmu również tępi owe kobiety /jak to nazwałeś/ "rozwiązłe i spragnione seksu", tępi ich luz i naturalność pod sankcją dość mocnych nieraz epitetów... więc w tej kwestii powinno być im po drodze z islamistami czy owymi "lewakami" /do których niewątpliwie można by zaliczyć część feministek, tych które faktycznie robią problem z każdego męskiego spojrzenia/...
    .......
    przepychanki pomiędzy wytwórniami muzycznymi zbytnio nie zajmują mojej uwagi, ale z tego co piszesz wynika, że o wolnym rynku nie ma tu mowy, skoro Unia chce nim sterować, co jest praktyką wybitnie socjalistyczną...
    pozdrawiać :))...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *errata /zgubione słowo/, powinno być: "...w pewnych sytuacjach ta muza jest właśnie najlepsza do zabawy"...

      Usuń
    2. Nie znam nurtu "pagan". Dla mnie polski folk to przede wszystkim muzyka góralska, faktycznie spokrewniona z bałkańską, oraz muzyka klezmerska. Cała reszta kojarzy mi się z rzępoleniem i wyciem babć. Więc może rzeczywiście disco-polo stanie się nizinnym neo-folkiem.
      Współczesny europejski konserwatyzm w mojej ocenie jest umiarkowany. Wiele przyszłych par małżeńskich poznaje się np. podczas pielgrzymek, co dowodzi, że nawet w tak pobożnym środowisku jest miejsce na zachowania seksualne.
      Pozdrawiam

      Usuń
    3. tu nie chodzi o stopień umiarkowania, tu chodzi o wspólny cel, czyli walka z wolnością w sferze seksu... na pielgrzymkach zdarzało mi się akurat być i wiem, że potrafi tam panować naturalny luz i spontan wśród niektórych uczestników /mam przesłanki nawet sądzić, że dla ich części jest to główny cel/... to dowodzi jednak, że natura ludzka nie znosi stawiania jej sztucznych barier i w taki, czy inny sposób skutecznie je omija...
      /tu zauważ, że wspominając o feministkach miałem na myśli pewną ich część, bo nie wszystkie lansują model "zimnej suki"... jest nurt feminizmu "pro sex", który w tej sferze akurat preferuje normalność, czyli nie tworzenie sobie z seksu zbędnego problemu/...
      przykład "pielgrzymkowy", który podałeś dowodzi dodatkowo jeszcze jednej rzeczy... dowodzi, że wbrew konserwatywnemu kanonowi kolejności "100 randek, potem ślub, potem dopiero seks" nieraz bywa odwrotnie, czyli spontaniczny seks już na starcie bywa nieraz początkiem wspaniałej miłości i udanego związku...

      Usuń
    4. "100 randek, potem ślub, potem dopiero seks" - takich konserwatystów trzeba dziś z wielkim trudem odszukać, aby mieć wroga ideologicznego i chłopca do bicia. Dla mnie konserwatyzm obyczajowy to kwestia wstrzemięźliwości w przestrzeni publicznej - np. zakaz chodzenia goło i uprawiania seksu w miejscach publicznych. Lewacy będą naturalnie zaciekle zwalczać taki faszystowski zakaz. Ale czy w interesie osób, które uprawiają taki "dogging"? Ich właśnie rajcuje to, że robią coś szokującego i zakazanego. Świat bez żadnych barier byłby śmiertelnie nudny, tak jak i świat z nadmiernymi barierami.

      Usuń
    5. i bardzo dobrze, że takich jest mało, bo byśmy mieli rzeczywiście swojską wersję islamu lajt...
      tymczasem według Twojej definicji, to chyba jestem konserwatystą... bo nie chodzę goło, zaś seksu w miejscach publicznych również nie uprawiam, jeśli już, to sporadycznie, nie na widoku i raczej w dość ograniczonym zakresie /niewiele da się wykonać na siedzeniu z tyłu autobusu miejskiego/... dyskusyjny jest dla mnie jedynie zakaz administracyjny takich działań... wydaje mi się, że wystarczy reakcja "rynkowa", czyli okazanie dezaprobaty przez otoczenie... albo po prostu obojętność, bo jak słusznie zauważyłeś takich ludzi kręci coś zakazanego lub chcą zwrócić na siebie uwagę... skoro te czynniki znikną, znikną i same zachowania...
      /kiedyś w Szwecji doszło do takiego boomu, gdzie widok parki kochającej się w parku miejskim nie był rzadkością... ale szybko to zjawisko zanikło, bo otoczenie zareagowało obojętnością... to tak właśnie działa/...
      ja swoje nie chodzenie goło i nie bzykanie się publicznie wyprowadzam z pobudek praktycznych, więc zakazów nie potrzebuję... czyli jednak nie jestem konserwatystą, bo jak zdążyłem zauważyć, konserwatysta raczej kieruje się tym, że "ktoś powiedział, że tak się nie robi"...

      Usuń
  4. Dibeliusie!
    Zacznę od tego czy muzykę klasyczną można słuchać na okrągło. Śmiem twierdzić, że jeśli już koniecznie pod przymusem to - w przeciwieństwie do innych rodzajów muzyki - tak. Pomyśl, że miałbyś wybrać się na wyspę bezludną i zabrać jedną płytę - i do końca życia nie mieć alternatywy:-)
    A w kwestii dotacji, to w tym czy w innych wypadkach ale zawsze powodują zachwianie równowagi. Zachwianie to dotyczy zarówno pozycji przedsiębiorstw dotowanych przeciw niedotowanym (a ponoszącym koszty dotacji, które biorą się z podatków, czyli podwójnie tracącym) jak i pozycji towarów i usług dotowanych względem niedotowanych. W ten sposób urzędnicy decydują za ludzi czyli pozbawiają ich wolności wydawania własnych pieniędzy.
    Przedsiębiorcy, którego konkurencji daje się fory, pozostaje:
    - więcej pracować i/lub mniej zarabiać,
    - albo paść ustępując pola przedsiębiorcy który, potrzebuje do funkcjonowania więcej pieniędzy niż wart jest jego towar.
    Nabywcy, na którego popyt wpływają dotacje, pozostaje:
    - poddać się temu naciskowi i kupić towar dotowany mimo, że normalnie nie dokonaliby takiego wyboru,
    - albo dopłacić do towaru, który wybraliby normalnie, aby towar, którego nie kupią mógł być dotowany.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marku,
      Wolałbym nie być zmuszonym do słuchania na okrągło, ale faktycznie na bezludną wyspę wybrałbym symfonię Bethoveena lub Wagnera, bo to długie i łatwo się nie znudzi.
      Zgadzam się z Twoją krytyką dotacji - może nacisk Angoli spowoduje z czasem wyeliminowanie tych praktyk w UE.

      Usuń
  5. "[...] knującą jak poddać aborcji jeszcze więcej Polek [...]"

    "[...] swojska, sympatyczna, można poklepać ją po ramieniu bez dwuznaczności seksualnych, pójść z nią na piwo, pogadać o sporcie – a w razie potrzeby i przypierdolić potrafi."

    Za takie teksty lubię Cię, Dibusiu. Twoje poczucie humoru bardzo mi odpowiada. Kiedy następne opowiadanko w stylu tamtego z Mariolką i agentem Tomkiem? :)


    Disco polo nie lubię, nie słucham, ale to nie ono przyprawia mnie o dreszcz obrzydzenia. Najgorszą muzyką ze wszystkich jest obrzydliwa tzw. biesiadna. Zresztą... pewnie ma jeszcze inne nazwy, nie pomnę, jakie. Przepatrując kiedyś na Merlinie tanie płyty, natknęłam się na tytuł, który jasno wskazywał, iż wytwórnia, jaka dopuściła się wypuszczenia tego szkaradztwa, należy do Szatana: "Z akordeonem przez Ciechocinek". Brrrrrrr! Ohyda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiruś,
      Cieszę się, że doceniłaś moją próbę rehabilitacji Ani Grodzkiej.

      Do disco-polo nie mam zamiaru nikogo przekonywać, sam nie kupuję płyt z tego gatunku, ale disco-polo i tak nas dopadnie.

      Opowiadanie pewnie nieprędko. Na razie mam tylko wstępną koncepcję.

      Usuń
    2. muszę przyznać Kiro, był kiedyś taki moment, że Dibi mnie wkręcił swoimi tekstami o Nowickiej, jej "niecnych knowaniach aborcyjnych" itp... rzeczywiście uwierzyłem, że pisze poważnie... dopiero potem zatrybiłem, że przecież nabija się On z tych właśnie głupoli, którzy w te "knowania" realnie wierzą...

      Usuń
    3. Peter,
      Już wyjaśniałem, że Nowicką szanuję dlatego iż pomimo swojego zaangażowania aborcyjnego, sama ma 3 synów z których jeden nawet nie jest lewakiem.

      Usuń
    4. szczerze mówiąc, to ja nie widzę związku pomiędzy działaniem Nowickiej na rzecz odprzedmiotowienia kobiet i urodzeniem przez nią trzech synów... jedno drugiemu nie przeczy... część działaczy Wolnych Konopii wcale tych konopii nie używa...
      czy muszę mieć konia, by wspierać akcję powstrzymania okrutnych metod uboju tychże koni?...

      Usuń
    5. @Pk
      Teraz też Cię wkręcił;))
      Dibeliusie,synu Machiavellego i Pokrętnej Finezji - nie znałem Cię od tej strony;)
      Ładne to jest;)
      O muzyce nie mam pojęcia,więc lepiej,żebym się nie odzywał;)
      Pozdrawiam

      Usuń
    6. @Jugglerze,
      Peter sam jest mistrzem wkręcania...
      @Peter,
      Już kiedyś uzgodniliśmy, że nie jest złem czysta neutralna informacja o możliwościach i konsekwencjach aborcji i braku aborcji. Ale akurat ruch pani Nowickiej zajmuje stanowisko propgandowo zdecydowanie pro-aborcyjne przedstawiając ten akt jako afirmację wolności i podmiotowości kobiety. Na niezdecydowane panie w niezaplanowanej ciąży ta propaganda działa tak, że zwiększa prawdopodobieństwo i częstotliwość aborcji. (Odwrotnie do propagandy pro-life) Więc z jednej strony działanie Nowickiej skutkuje aborcjami u innych kobiet, ale sama aborcji się nie poddaje. Podobnie dawniej działacze PZPR nawoływali do wyrzeczeń i poświęceń dla socjalistycznej ojczyzny, a sami opływali w dostatki.

      Usuń
  6. Witam,
    ja znów nie na temat. Mianowicie pozwolę sobie podrzucić pewien link:
    http://www.facebook.com/events/208155702664685/

    Do zobaczenia na ulicy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musi być bardzo źle, skoro rząd planuje skierować przeciwko protestującym Polakom obce formacje policyjne, być może omon.

      Usuń
  7. Na takiej muzyce się nie znam ;) Osobiście wolę inne struktury dźwiękowe, jak dla mnie za bardzo tandetne... Oczywiście, nie obrażając w żaden sposób fanów tej muzyki, bo 'o gustach i kolorach się nie dyskutuje' .. :)

    OdpowiedzUsuń