Święto
niepodległości było smutne dla lewaków, zaszokowanych wyborem
Trumpa. Z lubością kontemplowałem ich smutek, łzy i rozpacz.
Piękny, uporządkowany świat lewactwa zaczyna się walić.
Świat,
w którym biali, heteroseksualni, konserwatywni mężczyźni to
anachroniczny przeżytek. To złowrodzy nosiciele rasizmu, faszyzmu,
homofobii, prześladujący kobiety i znęcający się nad dziećmi.
Niszczący środowisko. Odczuwający przy tym lęk przed seksem. Ale
dzięki wprowadzonej przez oświecone elity poprawności politycznej
te upiory przeszłości zostały spętane. Triumfujące feministki
szeroką falą wprowadziły gender do uczelni i edukację seksualną
do szkół oraz przedszkoli. Wszechobecna afirmacja homoseksualizmu,
czego przejawem była pedalska tęcza narzucona warszawiakom przez
Waltz. Tłumy „uchodźców” w miastach Europy Zachodniej
swobodnie bijących i gwałcących kobiety. Albo dla odmiany
dokonujących masowych zamachów terrorystycznych.
Lewackie
elity narzuciły zachodnim społeczeństwom gorset politycznej
poprawności, aby pod jego osłoną swobodnie dokonywać szwindli
finansowych na gigantyczną skalę we współpracy z zblatowanymi
bankami, korporacjami i innymi rekinami finansowymi. Wyzyskiwana
podatkami klasa średnia została okradziona i zubożona. Całość
systemu osłaniana przez służby specjalne i dyspozycyjne media.
Ci,
którym ten model nie odpowiadał, na ogół nie odważali się
wystąpić otwarcie. Natychmiast przyklejono by im etykietkę
faszystów, rasistów i homofobów. Ludzie narzekali i klęli
dyskretnie, w gronie swoich znajomych. Ale zaczęło się dziać w
kolejnych państwach. Zwycięstwo konserwatystów na Węgrzech i w
Polsce. Brexit w Wielkiej Brytanii. A teraz zwycięstwo Donalda
Trumpa w wyborach w największym mocarstwie. Kandydata
znienawidzonego przez lewacki establishment zarówno demokratów jak
i republikanów. Według lewaków wynik demokratycznych wyborów,
jeśli im nie odpowiada, stanowi naturalnie zagrożenie dla
demokracji. Oby więcej takiego zagrożenia demokracji. Czekam na
wynik wyborów we Francji i w Niemczech. Może będą to kolejne
kostki domina. Może te kraje nie są jeszcze stracone.
Czcigodny Dibeliusie
OdpowiedzUsuńNa początku 1942 Churchill powiedział, że to jeszcze nie początek końca III Rzeszy, ale na pewno koniec początku wojny, czyli pasma niemieckich zwycięstw.
Miejmy nadzieję że jesteśmy na podobnym etapie. Wyszehrad to zjawisko lokalne, uciążliwe dla brukselskich skurwysynów, ale w skali świata marginalne. A tu społeczeństwo największego mocarstwa na świecie odważyło się wypluć knebel. I miało odwagę powiedzieć "fuck off!" hordzie ćpunów, pedałów, feminazistek, ekoterrorystów, skrobankowców, kolorowych roszczeniowców i reszcie tej hołoty.
Jeśli Marine Le Pen wygra i rzeczywiście przeprowadzi Frexit, można będzie zacząć rozmawiać z eurokibucem językiem Duterte. Na dobry początek na żądanie przyjęcia przestępczej dziczy odpowiedzieć "Fick dich, Makrele!"
Kiedyś musi być ten pierwszy raz.
Pozdrawiam serdecznie.
Czcigodny Stary Niedźwiedziu,
UsuńNadszedł czas, w którym zidiociała Europa powinna zacząć uczyć się od narodów azjatyckich. Dlaczego także nie od Duterte, który wdrożył prostą i skuteczną metodę rozwiązania problemów narkotykowych.
Serdecznie pozdrawiam