Łączna liczba wyświetleń

sobota, 12 listopada 2016

Smutne święto niepodległości

Święto niepodległości było smutne dla lewaków, zaszokowanych wyborem Trumpa. Z lubością kontemplowałem ich smutek, łzy i rozpacz. Piękny, uporządkowany świat lewactwa zaczyna się walić.

Świat, w którym biali, heteroseksualni, konserwatywni mężczyźni to anachroniczny przeżytek. To złowrodzy nosiciele rasizmu, faszyzmu, homofobii, prześladujący kobiety i znęcający się nad dziećmi. Niszczący środowisko. Odczuwający przy tym lęk przed seksem. Ale dzięki wprowadzonej przez oświecone elity poprawności politycznej te upiory przeszłości zostały spętane. Triumfujące feministki szeroką falą wprowadziły gender do uczelni i edukację seksualną do szkół oraz przedszkoli. Wszechobecna afirmacja homoseksualizmu, czego przejawem była pedalska tęcza narzucona warszawiakom przez Waltz. Tłumy „uchodźców” w miastach Europy Zachodniej swobodnie bijących i gwałcących kobiety. Albo dla odmiany dokonujących masowych zamachów terrorystycznych.

Lewackie elity narzuciły zachodnim społeczeństwom gorset politycznej poprawności, aby pod jego osłoną swobodnie dokonywać szwindli finansowych na gigantyczną skalę we współpracy z zblatowanymi bankami, korporacjami i innymi rekinami finansowymi. Wyzyskiwana podatkami klasa średnia została okradziona i zubożona. Całość systemu osłaniana przez służby specjalne i dyspozycyjne media.

Ci, którym ten model nie odpowiadał, na ogół nie odważali się wystąpić otwarcie. Natychmiast przyklejono by im etykietkę faszystów, rasistów i homofobów. Ludzie narzekali i klęli dyskretnie, w gronie swoich znajomych. Ale zaczęło się dziać w kolejnych państwach. Zwycięstwo konserwatystów na Węgrzech i w Polsce. Brexit w Wielkiej Brytanii. A teraz zwycięstwo Donalda Trumpa w wyborach w największym mocarstwie. Kandydata znienawidzonego przez lewacki establishment zarówno demokratów jak i republikanów. Według lewaków wynik demokratycznych wyborów, jeśli im nie odpowiada, stanowi naturalnie zagrożenie dla demokracji. Oby więcej takiego zagrożenia demokracji. Czekam na wynik wyborów we Francji i w Niemczech. Może będą to kolejne kostki domina. Może te kraje nie są jeszcze stracone.

Niepokojące w zakresie polityki zagranicznej są wypowiedzi Trumpa o zmniejszeniu zaangażowania w NATO. Myślę, że NATO oczywiście przetrwa, natomiast wielkim plusem byłoby wycofanie się z USA z idiotycznych wojen prowadzonych przez dotychczasowe ekipy w imię „obrony demokracji”, destabilizujących kolejne kraje i całe regiony. Swój pogląd na politykę fałszywego moralizowania i chamskiego pouczania świata wyraził prezydent Filipin Duterte określając Obamę mianem sukinsyna i zapowiadając wycofanie się ze współpracy z USA. Komentując wynik wyborów, Duterte zapowiedział że okres kłótni z USA wkrótce się skończy. I tak trzymać.

2 komentarze:

  1. Czcigodny Dibeliusie
    Na początku 1942 Churchill powiedział, że to jeszcze nie początek końca III Rzeszy, ale na pewno koniec początku wojny, czyli pasma niemieckich zwycięstw.
    Miejmy nadzieję że jesteśmy na podobnym etapie. Wyszehrad to zjawisko lokalne, uciążliwe dla brukselskich skurwysynów, ale w skali świata marginalne. A tu społeczeństwo największego mocarstwa na świecie odważyło się wypluć knebel. I miało odwagę powiedzieć "fuck off!" hordzie ćpunów, pedałów, feminazistek, ekoterrorystów, skrobankowców, kolorowych roszczeniowców i reszcie tej hołoty.
    Jeśli Marine Le Pen wygra i rzeczywiście przeprowadzi Frexit, można będzie zacząć rozmawiać z eurokibucem językiem Duterte. Na dobry początek na żądanie przyjęcia przestępczej dziczy odpowiedzieć "Fick dich, Makrele!"
    Kiedyś musi być ten pierwszy raz.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Stary Niedźwiedziu,
      Nadszedł czas, w którym zidiociała Europa powinna zacząć uczyć się od narodów azjatyckich. Dlaczego także nie od Duterte, który wdrożył prostą i skuteczną metodę rozwiązania problemów narkotykowych.
      Serdecznie pozdrawiam

      Usuń