Zaciekła dyskusja o demografii na blogu Kiry skłoniła mnie do całkowitej zmiany poglądów.
Jeśli współczynnik przyrostu naturalnego ((liczba urodzeń – liczba zgonów) / ogólna liczba ludności) jest nawet dodatni, to nie gwarantuje to w żadnym stopniu utrzymania liczby ludności kraju. Na przykład pokolenie wyżu demograficznego funduje sobie po jednym dziecku na rodzinę – przyrost liczby ludności na razie jest, ale w przyszłości, kiedy pokolenie rodziców zacznie wymierać, nastąpi radykalny spadek. Współczynnik przyrostu naturalnego nie uwzględnia migracji, co w przypadku Polski dodatkowo pogarsza sytuację.
Dlatego dalsze rozważania oprę na współczynniku dzietności (Total Fertility Rate = liczba dzieci urodzonych przypadających na jedną kobietę w wieku 15-49 lat). Jest to to wskaźnik determinujący przyrost naturalny także w przyszłości, jego minimalna wartość dla zachowania liczby ludności to 2,10 -2,15.
Przejrzałem tabelę współczynnika dzietności na 2011 r.
oraz tabelę Produkt krajowy brutto per capita na koniec 2011 r.
Średnia ważona dzietność dla świata wynosi 2,6. Dla poszczególnych państw generalnie potwierdza się teza, że im kraj bardziej rozwinięty, tym niższa dzietność. Ciekawe są jednak odstępstwa od tej reguły. Wyselekcjonowałem grupy państw o zbliżonych wartościach współczynnika oraz o pewnych wspólnych cechach. Podział na grupy ma charakter hipotezy, ponieważ niektóre wybrane cechy nie są ściśle zdefiniowane i zmierzone, mają charakter intuicyjny. Dla każdej grupy wybrałem kilka przykładów, podaję kolejno: numer w rankingu dzietności, nazwę państwa, współczynnik dzietności, PKB per capita.
GRUPA A
Kraje słabo rozwinięte, najwyższa dzietność
1 Niger WD 7,6 PKB 800 $
2 Uganda WD 6.69 PKB 1.300 $
3 Mali WD 6,44 PKB 1.100 $
4 Somalia WD 6,35 PKB 600 $
GRUPA B
Kraje wysoko rozwinięte, w całości lub częściowo ortodoksyjne religijnie i obyczajowo, wysoka dzietność
76 Izrael WD 2,7 PKB 31.400 $
78 Kuwejt WD 2,64 PKB 42.200 $
95 Zj. Emiraty Arab. WD 2,4 PKB 48.800 $
100 Arabia Saud. WD 2,31 PKB 24.500 $
GRUPA C
Kraje wysoko lub średnio rozwinięte, gospodarka o elementach kapitalizmu, ograniczona opieka socjalna państwa, średnia dzietność
102 RPA WD 2,3 PKB 11.000 $
110 Brazylia WD 2,18 PKB 11.900 $
114 Turcja WD 2,15 PKB 14.700 $
124 USA WD 2,06 PKB 49.000 $
GRUPA D
Kraje wysoko rozwinięte, socjalistyczne, aktywna polityka prorodzinna, umiarkowana dzietność
133 Francja WD 1,96 PKB 35.600 $
139 Wlk. Brytania WD 1,91 PKB 36.600 $
GRUPA E
Kraje średnio rozwinięte, socjalistyczne, nie stać ich lub nie dają sobie rady ze skuteczną polityka prorodzinną, katastrofalnie niska dzietność
211 Polska WD 1,3 PKB 20.600 $
215 Ukraina WD 1,28 PKB 7.300 $
220 Litwa WD 1,25 PKB 19.100 $
GRUPA F
Kraje wysoko rozwinięte, gospodarka kapitalistyczna spowodowała osiągnięcie powszechnego dobrobytu, najniższa dzietność
222 Japonia WD 1,21 PKB 35.200 $
223 Tajwan WD 1,15 PKB 38.200 $
224 Singapur WD 1,11 PKB 60.500 $
Często wygłasza się pogląd, że w Polsce rodzi się mało dzieci, bo rodzin na to nie stać. To dlaczego ostatni wyż demograficzny z lat 1979-1983 przypadł na okres komunistycznej biedy, braku mieszkań, racjonowania żywności? Jest dokładnie odwrotnie – to poczucie uczestnictwa w dobrobycie powoduje niechęć do posiadania dzieci. Skąd wziął się fenomen Grupy F – zaniku dzietności w państwach najwyższego dobrobytu? Znalazłem ciekawą relację z Singapuru:
Singapur od kilku dobrych lat boryka się z drastycznie malejącym przyrostem naturalnym. 4 lata temu wynosił on 1.11 dla całego kraju, teraz dla grupy chińskiej (stanowiącej 70% społeczeństwa) współczynnik ten spadł do 1.08, zatem na parę rodziców przypada średnio niewiele powyżej jednego dziecka. Na pocieszenie można dodać, że jest on wciąż w miarę "wysoki", bo aż całe 1.68 w grupie malajskiej, ale to i tak za mało, aby zapewnić ciągłość społeczeństwa.
Więc dlaczego? Moim zdaniem (wszystko co tu piszę to moje prywatne teorie i domysły oparte na obserwowaniu społeczeństwa i podczytywaniu lokalnej prasy oraz forów internetowych) przyczyna leży w systemie wartości społecznych. Gdy zapytacie Singapurczyków, dlaczego nie mają dzieci, odpowiedzą Wam, że ich ... nie stać. Bo muszą kupić mieszkanie (a wiadomo, że nikt nie chce kupić jakiegoś mieszkania w starej dzielnicy, tylko świeżutkie i nowiutkie), trzeba mieć samochód, trzeba kupić ubezpieczenie i zapłacić za poród w szpitalu, ale przede wszystkim trzeba odłożyć na edukację dziecka (wiadomo, że musi iść do najlepszej, elitarnej szkoły i jechać na studia do Stanów).
W czym tkwi haczyk? Z mojej perspektywy, normalnie zarabiającą parę stać na posiadanie dzieci, ale z ich perspektywy nie stać... bo przecież nie zrezygnują ze swoich luksusowych torebek, gadżetów, wakacji i przyjemności, a także komfortu życia. Wielu Singapurczyków postawiło znak równości w swoim życiu między dobrami materialnymi, a potrzebą zakładania rodziny. Gdy stają przed wyborem, między swoimi ulubionymi zabawkami, a wydatkami na dzieci, wiele osób nie umie się pogodzić z tym, że mogłoby z dóbr materialnych zrezygnować. A przecież niezależnie od kraju i ekonomii, w której funkcjonujemy, wychowanie dzieci kosztuje i często jest to wybór między wydawaniem pieniędzy na siebie, albo na dzieci.
Karykaturą najwyżej rozwiniętej Grupy F jest socjalistyczna Grupa E. W Grupie F ogólny dobrobyt został wypracowany przez wieloletnią ciężką, uczciwą pracę społeczeństwa. W Grupie E, w średnio rozwiniętych państwach ten dobrobyt ma być zapewniony na skróty, poprzez transfery socjalne do grup uboższych. Budujemy sztuczny dobrobyt – poprzez wysokie podatki obciążające efektywnie pracujące przedsiębiorstwa i grupy społeczne, poprzez niebezpiecznie wysokie kredyty zaciągane przez państwo i poprzez kredyty zaciągane bezpośrednio przez konsumentów. Efekty ekonomiczne mogą być tylko negatywne – wysokie podatki zmniejszają efektywność gospodarczą, zmniejszają inwestycje. Zadłużone państwa zmierzają do bankructwa – przykład Grecji. Kredyty osobiste kończą się często zajmowaniem wynagrodzeń przez nienasyconych komorników.
Tym niemniej przynajmniej przejściowo udaje się wykreować socjalistyczny dobrobyt dla wszystkich. Obywatele państw byłej I Rzeczypospolitej wprawdzie nie kupują masowo torebek od Gucciego i Chanel jak Singapurczycy, ale mieszkanie dla młodego małżeństwa musi być. A w nim naturalnie kino domowe z wielkoekranowym telewizorem. Osobiste wyposażenie to może nie markowe, ale koniecznie modne ciuchy, najnowszy model komórki. W lecie obowiązkowo wczasy za granicą, w zimie wskazany wyjazd do modnego ośrodka narciarskiego. Czy tu jest miejsce na dzieci? Nie za bardzo. Ewidentnie pokazuje to współczynnik dzietności. Rządy próbują prowadzić politykę prorodzinną, ale relatywnie ubogich państw nie stać na bardziej skuteczne działania na wzór Grupy D – np. Francji i Wielkiej Brytanii.
W mojej ocenie najbardziej sensowne rozwiązanie dla średnio rozwiniętych państw – to Grupa C – model zawierający elementy kapitalizmu. Istotą jest ograniczenie transferów socjalnych państwa. W efekcie następuje naturalny podział społeczeństwa na klasę wyższą (wyżej kwalifikowane stanowiska pracy, dobrobyt, niska dzietność) oraz klasę niższą (pracownicy o niskich kwalifikacjach, bieda, wysoka dzietność). Ograniczenie transferów socjalnych oznacza brak zadłużenia państwa, niskie podatki, wysoką efektywność gospodarczą, napływ inwestycji. Klasa niższa zamiast obciążeniem budżetowym staje się jako tania siła robocza motorem napędowym gospodarki. System, aby być stabilny musi zapewnić przedstawicielom klasy niższej pracę i możliwość awansu do klasy wyższej. Jest to konieczne także z powodu niskiej dzietności w klasie wyższej. Klasa wyższa musi stanowić demokratyczną większość, aby system był stabilny.
Alternatywne rozwiązanie to wejście do Grupy B. Niedługo staniemy się potentatem gazu łupkowego, wystarczy jeszcze wprowadzić islam. I Polska w rankingu dzietności znajdzie się obok Kuwejtu i Arabii Saudyjskiej.
Ale to są wszystko dywagacje. W ostatni weekend w warszawskim centrum handlowym Arkadia przeżyłem niemiły moment. Wyszedł na mnie prosto jakiś napakowany łysy dryblas w czarnym płaszczu, w glanach. Wprawdzie pełno ludzi, ale… Ku mojemu zaskoczeniu wita się – i wreszcie go poznaję – to kolega z liceum – Radek. Udaliśmy się do Bierhalle - jak nazwa lokalu to sugeruje – na piwo. Okazało się, że Radek jest członkiem elitarnej na razie partii NPP, próbował mnie zwerbować, ale moje narodowe przekonania okazały się niewystarczająco radykalne. Pominę wątek o konieczności odzyskania przez Polskę od Niemiec zachodniej części Pomorza z koniecznym uwzględnieniem świętej dla Słowian wyspy Rugii, ale interesujące były koncepcje NPP właśnie na temat rozwiązania problemów demograficznych.
Radek łyknął smakowitego pilsa i zapatrzył się na przechodzące dziewczęta.
- Chodzą suki, jakie wystrojone. Nie chce im się mieć dzieci. Jak przejmiemy władzę to się skończy.
- Macie jakieś rozwiązanie?
- To proste. Wprowadzimy uliczne kontrole. Kobiety powyżej 25 lat nie posiadające dziecka i powyżej 28 lat nie posiadające dwójki dzieci będą zgarniane do ośrodków macierzyństwa.
- W jaki sposób zgarniane?
- Patrol odetnie fragment ulicy i sprawdzimy dokumenty wszystkim przechodniom, albo zatrzymamy tramwaj lub autobus, kto nie spełnia warunków – do transportera.
- I co dalej?
- Nie opuszczą ośrodka macierzyństwa, dopóki nie urodzą dziecka.
- A kto będzie ojcem?
- Będą miały prawo wybrać naturalnie męża lub narzeczonego, lub innego faceta, który się zgodzi. Jeśli nie – będą sztucznie zapłodnione.
- A skąd nasienie?
- Także w czasie ulicznych kontroli będziemy wyłapywać młodych bezdzietnych mężczyzn i od nich w ośrodkach sanitariuszki będą pobierać spermę.
- Pomyśleliście o wszystkim!
Ale ja już sam nie wiem, co o tym wszystkim myśleć.