Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 9 czerwca 2019

Brałem udział w Paradzie Równości

Miałem do załatwienia sprawę w centrum Warszawy. Udałem się na ulubiony parking na ulicy Zielnej, ale okazało się, że został zajęty pod budowę. Skierowałem się więc na pobliski parking na placu Defilad, którego nie lubię, bo panuje tam niezły burdel. Faktycznie w tę sobotę okazało się, że skoncentrowano tam setki funkcjonariuszy policji, a oprócz tego kłębiły się setki transwestytów w tęczowych skarpetkach, tęczowych koszulkach, z tęczowymi torbami i tęczowymi chorągiewkami. Przy Marszałkowskiej zaparkowała nawet ciężarówka z której sprzedawano tęczowe flagi. Przyjrzałem się sprzedawcom – to te same typy, które sprzedawały flagi biało-czerwone na Marszu Niepodległości. No cóż – business is business. Jakiś długowłosy w wysokich skórzanych butach, ale z gołymi udami rozstawiał namiot. Wolałem się nie zastanawiać, co tam się za chwilę będzie działo i skierowałem do przejścia podziemnego pod Marszałkowską, by ewakuować się w stronę Chmielnej. Niestety naprzeciwko pojawiła się grupa młodych lesb z wyeksponowanymi nogami i biustami, ale z wyrazem zaciętości i wściekłości na twarzach. Skoncentrowałem więc pole widzenia na chodniku, na którego skraj się przezornie skierowałem. Fakt, że nie patrzyłem na lesby, aby mogły odpowiedzieć mi spojrzeniem pełnym pogardy i nienawiści, rozjuszył jedną z nich jeszcze bardziej, bo mijając przykopała mi w stopę. Przedarłem się wreszcie na bezpieczną i swojską Chmielną i na tym mój udział w Paradzie Równości się skończył.

Przypomniała mi się podobna sytuacja bliskiego kontaktu z kulturą postępową w Bułgarii. Aby dojść do wyznaczonego celu mogliśmy iść naokoło, o kilka kilometrów dłużej, albo wzdłuż plaży, ale wtedy trzeba było przejść przez sektor nudystów. Po zbliżeniu się do sektora opuściłem daszek czapki na oczy, tak że widziałem tylko skrawek piasku przed sobą. To, że nie chciałem przyglądać się nudystom, odebrali za zniewagę. Podchodzili do mnie i gniewnie pokrzykiwali w różnych językach, powtarzało się słowo nazi, prawdopodobnie więc uznany zostałem za faszystę.

Powtarzająca się reakcja przedstawicieli postępu nasunęła mi refleksję, że oni w gruncie rzeczy potrzebują konserwatystów jako audytorium. Przekraczają normy obyczajowe, ale rajcuje ich to, że to kogoś zawstydza, szokuje, oburza. Gdyby ich popisy nikogo nie obchodziły, to w końcu znudzili by się i pogrążyli w stresie, deprywacji czy nawet histerii.

To może powinniśmy ustąpić i spełnić postulaty tęczowców: aborcja, małżeństwo, adopcja itd.? Niestety, to droga donikąd. Skoro tym, co ich rajcuje jest szokowanie umiarkowanej większości, to natychmiast rozpoczęliby walkę o legalizację na przykład prawa do pedofilii, kanibalizmu i nekrofilii (z prawem do zabijania kogoś, kto się podoba lub smakuje) itd. Tak więc trzymajmy granicę postępu tu, gdzie jest. I ani kroku dalej. Choćby nawet zostało się pokopanym przez gniewną lesbę.