Podczas
pobytu w Koniakowie zetknąłem się z fenomenem tradycyjnej kultury wołoskiej,
kultywowanej wśród miejscowych górali.
W
Karpatach północnych Wołosi wnieśli istotny wkład w formowanie wspólnoty
kulturowej grup góralskich (ruskich, polskich i słowackich) przekazując im
górski system gospodarki pasterskiej, słownictwo i wzory kulturowe; w Karpatach
południowych etnos ten dał zaś początek narodowi rumuńskiemu. Migracje wołoskie
doprowadziły do transferu nie znanych wcześniej technologii gospodarowania w
górach (wyrób sera podpuszczkowego, pasterstwo wysokogórskie, gospodarcza
wspólnota pasterska) oraz do zespolenia i ujednolicenia elementów kulturowych w
obrębie łuku Karpat.
Z
zawodu jestem arabistą, dlatego w góry wybrałem się z trójką studentów
arabskich, aby przybliżyć im nasz kraj. Studenci, pełni życzliwości i godności,
byli żywym zaprzeczeniem negatywnych stereotypów o „ciapatych”, „brudasach” i „terrorystach".
Pragnęli poprzez interakcję społeczną
przybliżyć kulturę islamu naszym rodakom. Polacy nie zdają sobie sprawy, że przez
swoją ignorancję i niewiedzę obrażają muzułmanów.
Hamida zainteresowała tradycja
Lajkonika – przedstawianie Tatarów, a więc muzułmanów, jako najeźdźców jest
przejawem nietolerancji i nienawiści religijnej. Zaplanował wyrazić swój
protest poprzez przebranie się za lajkonika, pod spodem obficie obładowanego
materiałem wybuchowym i wysadzenie się wśród tłumu na krakowskim rynku.
Dżabir
natomiast pragnął udać się do Gdańska. Wyjaśnił mi, że szczególnie bolesna dla
muzułmanów jest głoszona przez chrześcijan herezja, że wierzą oni w tego samego
Boga. Allah jest jeden, natomiast rzekomy Bóg chrześcijan jest Trójcą, czyli
panteonem – trzema nieprawdziwymi bogami, do których dochodzi podniesiona do
statusu bogini Maryja. Ale to jeszcze muzułmanie są w stanie znieść. Natomiast
nie są w stanie tolerować dalszego rozszerzania panteonu. Dlatego Dżabir
zaplanował wysadzić się w Gdańsku, niszcząc pomnik Neptuna, wraz z tłumem
turystów.
Faiza chodziła skromnie ubrana w burkę, ale kiedy znajdowaliśmy się w
czwórkę wśród swoich, w pokoju hotelowym, ściągała ją. Pod spodem miała tylko
biustonosz wybuchowy. Było na co popatrzeć. Zamierzała się wysadzić, ale nie wiedziała
jeszcze kiedy i z jakiego powodu.
Moi
podopieczni dobrze czuli się pośród tradycyjnej wołoskiej architektury
Koniakowa.
W
towarzystwie sympatycznych zwierząt hodowlanych.
Po
południu chodziliśmy na piwo do parku.
Wreszcie
przyszła pamiętna noc. Na co dzień żywiliśmy się w gospodzie u Fojta. Za 20 zł
znakomity zestaw obiadowy – pełna waza zupy, drugie danie do wyboru i do tego
kompot. Ale postanowili obchodzić ramadan. Trochę się pokłóciliśmy, nie miałem
ochoty na dodatkową nocną ucztę. Wybrali się więc sami. Ponieważ gospoda u
Fojta działa do wieczora, wybrali się do położonego na uboczu, skraju lasu,
nocnego lokalu u Fojtuli.
W
środku nocy obudził mnie łomot. Miejscowi z pochodniami w rękach zaprowadzili
mnie na polanę leśną. Na środku Hamid i Dżabir – obydwaj na palach. Oraz Faiza.
Jednak zdążyła się wysadzić. Zatwardziali górale zasadzili na palu to, co
zostało, czyli dolną połowę.
-
Dlaczego? – zapytałem ze zgrozą - dlaczego ten akt nienawiści rasowej i
religijnej? Górale z oburzeniem wyjaśnili mi, że nie jest to żaden akt
nienawiści, tylko pieczołowite pielęgnowanie tradycji wołoskiej. Realizacja
przesłania słynnego władcy wołoskiego Włada III Palownika, zwanego też Drakulą.
Już sam nie wiedziałem, co o tym myśleć.