Łączna liczba wyświetleń

piątek, 19 czerwca 2015

Referendum irlandzkie

Irlandia oprócz Włoch, Hiszpanii i Polski uważana była za bastion religii katolickiej w Europie. Ten irlandzki bastion właśnie padł.

Irlandia jako pierwszy kraj na świecie zaaprobowała homoseksualne małżeństwa w referendum. Rozmiary zwycięstwa wprowadziły zwolenników homoseksualnych małżeństw w stan euforii: w referendum z udziałem 62 proc. uprawnionych do głosowania postulat zwolenników równouprawnienia gejów i lesbijek poparli wyborcy we wszystkich poza jednym z 43 okręgów.

– Kościół musi wziąć poprawkę na zmieniającą się rzeczywistość – powiedział arcybiskup Dublina Diarmuid Martin  – Niewątpliwie coraz poważniejsza różnica zdań dzieli w Irlandii duchownych od wiernych i coraz większa przepaść dzieli irlandzką kulturę od Kościoła.

Martin powiedział, że Kościołowi potrzeba "nowego języka, który zostanie usłyszany i zrozumiany przez ludzi". Współcześni młodzi uważają bowiem, że wspólnota katolików skupia dziś "tylko osoby o podobnych zapatrywaniach", przez co nie jest przychylna dla odmienności. Arcybiskup nie przedstawił jednak żadnego pomysłu na przyciągnięcie młodych ludzi z powrotem do Kościoła i przypomniał wszystkim o swoim sprzeciwie wobec homoseksualnych małżeństw. – Dla wielu ludzi [katolicyzm] stał się obcym lądem niemającym wiele wspólnego ze współczesnością – przyznał hierarcha. – Mówiłem już zresztą o tym wcześniej. Jeśli zwierzchnicy irlandzkiego Kościoła katolickiego nie uznają tego stanu rzeczy, świadczy to jedynie o tym, że zaprzeczają faktom. Czy mógłbym im zaproponować magiczną formułę pozwalającą uzdrowić tę sytuację? Z całą pewnością nie.


Słowa arcybiskupa Martina świadczą o zagubieniu hierarchii. Natomiast dla mnie, jako dla prostego i powierzchownego katolika sytuacja jest jasna. Religia musi być dostosowana do stopnia rozwoju społeczeństwa. Cywilizacja radykalnie zmieniła się przez ostatnie dwa tysiące lat. Potrzeby religijne osób pozostających mentalnie na poziomie pustynnych pasterzy zaspokaja islam, ale takich jest – nie tylko w Europie – mniejszość. Nawet muzułmanie z rosnącym obrzydzeniem odnoszą się do zasad swojej religii. Świadczy o tym relacja Arabki z Mosulu. Po opanowaniu miasta przez islamistów w ogóle nie wychodziła z domu. Wreszcie nie mogła wytrzymać i uprosiła męża o wyjście do miasta. Musiała założyć nikab – czarny strój zakrywający ciało od głowy do stóp, z wycięciem na oczy. Nakrycie głowy z ulgą zdjęła, kiedy znaleźli się w restauracji. Znajomy restaurator przeprosił ich jednak i błagał o nałożenie z powrotem, bo lokale nachodzą patrole islamistów i mogliby ukarać wszystkich chłostą. Zresztą los islamistów też nie rysuje się wesoło, oddziały kurdyjskie są już tylko kilkadziesiąt kilometrów od ich stolicy Rakki.

Społeczeństwo pierwotne jest prymitywne i religia spełnia szeroki zakres funkcji:

1) zamiast nauki zapewnia kompleksowy opis funkcjonowania świata

2) wymusza przestrzeganie zasad higieny, zdrowego i bezpiecznego odżywiania

3) szczegółowo reguluje sferę obyczajową, zwłaszcza seksu

4) wywiera wpływ i kontroluje sferę społeczną, polityczną, ekonomiczną

5) realizuje rytuały – np. msza św., małżeństwo, pogrzeb

6) wspiera moralność

7) zaspokaja potrzeby duchowe i wiary

We współczesnym społeczeństwie punkty 1) i 2) nie mają sensu. W punkty 3) i 4) Kościół powinien się angażować, ale nie z pozycji doktryny religijnej, lecz podmiotu funkcjonującego  w społeczeństwie, który ma prawo mieć własne zdanie. Procedury punktu 5) powinny być zoptymalizowane i unowocześnione, doktryna teologiczna dostosowana. 

Główną dziedziną aktywności Kościoła powinny pozostać punkty 6) i 7) – czyli moralność i wiara, realizowane bardziej skutecznie po odrzuceniu zbędnego lub nadmiernego zaangażowania w punkty 1) do 4).

Powracając do konkretnego przykładu referendum irlandzkiego. Kościół powinien zachować umiarkowany konserwatyzm obyczajowy. Oczywiście nie może być mowy o kościelnym małżeństwie homoseksualnym . Jeśli chodzi o świeckie małżeństwo homoseksualne – Kosciół powinien wyrazić  sprzeciw, ale nie czynić z tego wielkiej sprawy, angażować się w rozpaczliwą i beznadziejną obronę.  Na to, jakie części ciała ludzie wkładają innym do jakich otworów ciała, w celu wzajemnego sprawienia sobie przyjemności, mogę patrzeć z zainteresowaniem, obojętnością, albo obrzydzeniem – ale nie jest to według mnie problem moralny ani transcendentalny.

Natomiast kwestia zwycięstwa małżeństwa gejowskiego nie jest według mnie przejawem jakiejś „wolności” – tylko efektem opanowywania ważnych instytucji społecznych przez gejów – zwłaszcza w sferze polityki, kultury i mediów. Geje stanowią mniejszość, ale poprzez wzajemne wspieranie się skutecznie kontrolują kluczowe instytucje.

Załóżmy, że powstaje instytucja X i geje postanawiają ja opanować. Personel co 4 lata ulega wymianie. Personel rekrutowany jest przez managerów, wśród  których procent gejów odzwierciedla procent gejów w całej instytucji. Na początek mamy 2% gejów, co wynika z ich naturalnej reprezentacji w społeczeństwie. Na następną zmianę 98% managerów heteroseksualnych zatrudni 98% heteroseksualnych i 2 % gejów, natomiast 2% managerów gejów zatrudni 100 % gejów. Przy tym założeniu proces geizacji instytucji wyglądałby następująco:

zmiana                         1               2               3               4               5               6               7               8
% gejów                   2.00%     3.96%     5.88%     7.76%     9.61%     11.42%   13.19%   14.92%
% hetero                98.00%   96.04%   94.12%   92.24%   90.39%   88.58%   86.81%   85.08%

Wydaje się, że przy tym tempie opanowywania nasze instytucje byłyby względnie bezpieczne, nawet po 8 x 4 = 32 latach. Ale załóżmy, że decydujący wpływ na rekrutację ma prezes i prawdopodobieństwo wyboru prezesa geja jest zgodne z powyższym rozkładem. Przejęcie instytucji przez prezesa geja oznacza 100% opanowanie przez gejów. Utrzymanie względnej heteroseksualności wymagałoby, aby w żadnym z kolejnych nie wybrano prezesa geja:

zmiana                                            1               2               3               4               5               6               7               8
% że prezez nie jest gejem     98.00%   94.12%   88.58%   81.71%   73.86%   65.43%   56.80%   48.32%

Jak widać, już po 8 zmianach mamy prawdopodobieństwo ponad 50% opanowania instytucji przez gejów. Także instytucji sterujących kulturą i mediami. Ten proces zaczął się w Europie Zachodniej w latach siedemdziesiątych poprzedniego stulecia i jest już raczej pozamiatane. Wynik referendum irlandzkiego nie powinien dziwić.