Podzielę
się paroma refleksjami z urlopu spędzonego na Ziemi Kłodzkiej. Najbardziej
uderzający jest kontrast piękna gór z tandetą na ogół starej, poniemieckiej zabudowy.
Szokujące
są niektóre przejawy dwukulturowości tych terenów. Zauważyłem to na miejscowym
basenie. W dniach, w których większość stanowili Czesi w szatni i na
prysznicach przyjmował się standard rozbierania do naga. W dniach, w których
większość stanowili Polacy przyjmował się standard nie zdejmowania spodenek.
Panowie pod prysznicami pracowicie namydlali się nie zdejmując garderoby. W
dniach „czeskich” niezbyt komfortowa sytuacja pojawiała się, kiedy jakiś tatuś
przyprowadził ze sobą córeczkę do szatni męskiej. Dziewczynka miała „bonus” w
postaci możliwości kontemplowania stada nieco zażenowanych nagusów.
Pomimo
tego konfliktu kulturowego społeczność lokalna wydaje się mieć przyjazne
relacje z Czechami. Przedstawiciele obu narodów zgodnie odwiedzają obiekty
handlowe, turystyczne i gastronomiczne po obu stronach granicy. W relacji tv z
ćwiczeń straży pożarnej w górach z satysfakcją podkreślano współudział i
współpracę strażaków czeskich, w relacji z zawodów drwali z zadowoleniem
odnotowano udział delegacji czeskich drwali. Z tymi przyjaznymi relacjami kontrastowała
chamska postawa niektórych przybyszów z głębi kraju. Cytuję wypowiedź pewnej
paniusi:
-
Pojechałam do tych Pepików, ale nic tam nie kupiłam, taka drożyzna.
W
czeskim Kauflandzie była promocja i limit zakupu 5 butelek Becherovki na osobę.
Zauważyłem, że nasza pomysłowa rodaczka układała przy kasie po 5 butelek
oddzielonych przegródkami, aby dokonać zakupu na kilka paragonów.
Więź
regionu z Czechami podkreśla widniejący w herbie Kłodzka lew, który jest też w
herbie Republiki Czeskiej. Tym bardziej powinniśmy docenić rolę króla Fryderyka
II, który w 1742 roku zdobył tę część Śląska dla Prus, a w konsekwencji dla
Polski. Tradycja ta kultywowana jest we wzniesionej na rozkaz króla Fryderyka Twierdzy
Kłodzko. Po obiekcie oprowadzał nas sympatyczny przewodnik w mundurze żołnierza
piechoty pruskiej. Dowiedziałem się, że sercem twierdzy był browar, ponieważ w
XVIII wieku żołnierzom zalecano ze względów higienicznych picie piwa zamiast
wody. Natomiast artylerzyści nosili białe rękawiczki nie ze względów
estetycznych, ale aby łatwo dostrzec zranienie ręki. Zranioną dłoń należało jak
najszybciej zdezynfekować, a jedynym ogólnie dostępnym środkiem dezynfekcyjnym
był mocz. Co jeszcze zwiększało strategiczne znaczenie browaru.
W
Czermnej – dzielnicy Kudowy Zdrój zbudowano Pomnik Trzech Kultur. Ma on tablice
w trzech językach o treści:
„Czechom,
Polakom, Niemcom, którzy przyczynili się do rozwoju materialnego i kulturowego
Czermnej od jej początków w 1354 roku. Wdzięczni mieszkańcy Czermnej w 1999
roku".
Pomnik
ma kształt trzech kolumn podtrzymujących tęczę, ale nie jest to bynajmniej
tęcza gejowska. Jeszcze do niedawna sodomici na Ziemi Kłodzkiej spotykali się
ze stosowną karą:
Ja
akurat z sympatią spoglądałem na przejawy podkreślania dziedzictwa pruskiego.
Współczesna Polska obejmuje większość ziem historycznych Prus i potomków ich
mieszkańców. Niepokoją mnie jednak symptomy wtórnej germanizacji. Mieszkaliśmy w
pensjonacie u sympatycznej pani, do której przyjechały jej wnuczki – trzy blondynki
w wieku około 10 lat. Po powrocie z męczącej wyprawy góry spożywaliśmy w
ogrodzie piwo, a dziewczynki bawiły się w pobliżu. Najmniejsza wdrapała się na
wysoki głaz, malowniczo ułożyła nogi złączone w kolanach i udawała syrenkę. Ale
w pewnym momencie uderzyło mnie, że między sobą rozmawiały płynną niemczyzną.
Kiedy do zabawy dołączyły się dzieci innych gości, przeszły na polski, od czasu
do czasu popełniając niewielkie błędy gramatyczne. Dziedzictwo pruskie – tak,
ale nie pozwólmy rozdzielić znowu narodu polskiego od czeskiego.
Na koniec zdjęcie z Zieleńca – wyludnionego centrum sportów zimowych.
I z Kudowy Zdrój