(...) szeregi fałszywych chrześcijan stale się powiększają. Jedni zasilają grono tchórzliwych permisywistów, którzy chcieliby robić, co im się żywnie podoba, nie opuszczając wszakże trzody Kościoła; drudzy dołączają do ujadających fanatyków spod znaku „Bóg, honor, ojczyzna!”, którzy maskują swój antysemityzm kretyńską nowomową („judeosceptycyzm”), nie przepuszczą okazji, by zelżyć geja czy „puszczalską” i rozdzielają prawo do życia wedle swojego widzimisię.
Panie Boże, jeśli istniejesz – chroń mnie przed tymi pseudochrześcijańskimi ciotami.
http://istota-rzeczy-wg-kiry.blog.onet.pl/2012/11/19/pseudochrzescijanskie-cioty/
Równie silne ataki następują ze strony konserwatywnej:
Pytanie:
Ostatnio uczestniczyłam w dyskusji na pewnym katolickim forum, gdzie tematem spornym było takie pytanie: czy wystarczy być formalnym członkiem Kościoła rzymskokatolickiego, by móc nazywać się katolikiem? Jeśli ktoś np. świadomie i dobrowolnie nie przyjmuje całej nauki Kościoła i/lub publicznie się jej przeciwstawia, czy taka postawa i zachowanie wciąż upoważnia tę osobę do podawania się za katolika, nawet jeśli jest ona członkiem Kościoła? Inną rzeczą jest stan duszy katolika, który w zasadzie ma wolę, by przestrzegać nauki Kościoła, ale np. przez grzech chwilowo ją odrzuca, a inną rzeczą jest ogólny brak chęci uznania tejże nauki za obowiązującej dla siebie.
Odpowiedź:
W zasadzie ma prawo nazywać się katolikiem, dopóki nie dokona jawnej apostazji. Ten jednak, kto się jawnie sprzeciwia nieomylnej nauce, winien być napomniany, a jeśli nie posłucha napomnienia (tzw. herezja formalna), zaciąga ekskomunikę wiążącą mocą samego prawa (kan. 1364 par. 1). -- Czy jednak dziś napomina się błądzących? Chyba niezbyt często. Co gorsza, wielu głoszących herezje to duchowni, a nawet wyżsi przełożeni w Kościele. Sytuację mamy więc kryzysową, gdyż błędy rozprzestrzeniają się niemal zupełnie swobodnie.
W pełni autorytatywne upomnienie może pochodzić tylko od biskupa diecezjalnego lub Papieża (np. dykasterii Kurii Rzymskiej). Tylko te instancje mają również prawo wydawać dekrety i wyroki, m.in. nakładać ekskomuniki.
http://forum.piusx.org.pl/index.php?topic=2193.0
Warto zdefiniować pojęcie katolika powierzchownego. Przede wszystkim katolik powierzchowny pozostaje katolikiem, ponieważ publicznie nie odstępuje od wiary katolickiej lub wspólnoty z Kościołem.
Kan. 1364 -
§ 1. Odstępca od wiary, heretyk lub schizmatyk podlega ekskomunice wiążącej mocą samego prawa, przy zachowaniu przepisu kan. 194, § 1, n. 2;
Kan. 194, § 1
2° kto publicznie odstąpił od wiary katolickiej lub wspólnoty z Kościołem;
Katechizm przewiduje możliwość wystąpienia problemów na drodze do pełni religijności:
37. W konkretnych warunkach historycznych, w jakich się znajduje, człowiek napotyka jednak wiele trudności w poznaniu Boga za pomocą samego światła rozumu (…)
153 (...) Wiara jest darem Bożym, cnotą nadprzyrodzoną wlaną przez Niego. "By móc okazać taką wiarę, trzeba mieć łaskę Bożą uprzedzającą i wspomagającą oraz pomoce wewnętrzne Ducha Świętego, który by poruszał serca i do Boga zwracał, otwierał oczy rozumu i udzielał «wszystkim słodyczy w uznawaniu i dawaniu wiary prawdzie»"
Proponuję następującą definicję:
Katolika powierzchownego cechuje spełnienie przynajmniej jednego z poniższych zestawów warunków:
·
niedoskonałość
praktyki religijnej – np. niepełny udział w życiu liturgicznym parafii,
opuszczanie niedzielnych mszy świętych, selektywne podejście do sakramentów;
·
nie
respektowanie norm obyczajowych wymaganych przez Kościół – np. masturbacja,
seks pozamałżeński, stosowanie środków antykoncepcyjnych, in vitro, nie
potępianie homoseksualizmu;
·
brak
wiedzy teologicznej, lub odrzucenie teologii z pozycji agnostycyzmu, lub przyjęcie
osobistej, prywatnej teologii;
·
słabość
lub brak wiary
Odwrotnością
katolików powierzchownych są katolicy głębocy. Ponieważ nie spełniają żadnego z
powyższych negatywnych zestawów warunków, są osobami wyjątkowymi i stanowią we
współczesnym Kościele mniejszość.Warto podkreślić, że w zaproponowanej definicji nie ma kryterium moralnego. Osobą uczciwą i moralną może być zarówno katolik głęboki, katolik powierzchowny, jak i ateista. Analogicznie w każdej z tych trzech kategorii można spotkać osoby złe w sensie moralnym, krzywdzące innych w imię własnych interesów, upodobań, lub fanatyzmu.
Złożone są relacje katolików głębokich i powierzchownych. Mówi się o konieczności nowej ewangelizacji. Katolicy powierzchowni w tych relacjach zachowują się biernie, natomiast katolicy głębocy albo ich ignorują, albo traktują katechezą. Wyróżnić można wiele rodzajów katechezy. Z punktu widzenia katolików powierzchownych istotne jest rozróżnienie na katechezę przyjazną – koncentrującą się na moralności i ogólnej, nienatrętnej teologii – np. przykłady z życia Jezusa, oraz katechezę opresyjną – traktującą religię jako naukę do wyuczenia na pamięć. Skrajnym przejawem zwolenników katechezy opresyjnej jest tzw. front katechetyczny - środowisko w dużej mierze świeckich katechetów pragnące udowodnić doskonałość swojej pobożności poprzez agresję, karcenie i poniżanie katolików powierzchownych. Bieżącym przykładem forsowania katechezy opresyjnej jest postulat Episkopatu wprowadzenia państwowego egzaminu maturalnego z religii.
Postępowcy z kolei atakują katolików powierzchownych jako frajerów, którzy dają się ogłupiać i wyzyskiwać klerowi, podkreślają ich hipokryzję, namawiają do wystąpienia z Kościoła. Zabawne, iż zdarza się, że front katechetyczny i postępowcy używają tego samego zestawu argumentów. Zaciekły atak z dwóch stron – na tym polega słabość pozycji katolików powierzchownych, słabość – którą zawarłem w tytule.
Patrząc z perspektywy socjologicznej i historycznej - procentowy udział wyznawców powierzchownych uzależniony jest od etapu ewolucji danej religii.
Na etapie pierwszym – np. u pierwszych chrześcijan – główną funkcją religii jest zaspokajanie emocjonalnych, psychicznych i poznawczych potrzeb wiernych, odpowiadanie na ich pytania egzystencjalne. Dominują wyznawcy głębocy.
Na etapie drugim – np. średniowieczna Europa – główną funkcją religii jest podporządkowanie społeczeństwa klerowi i powiązanym z nim władcom świeckim, zapewnienie stabilności społecznej, utrzymanie władzy, korzyści i przywilejów klas panujących. W skrajnym przypadku religia może przybrać formę totalitaryzmu. Np. nawet poczciwi mnisi buddyjscy w Tybecie potrafili wywieszać skóry zdjęte ze swoich przeciwników, aby powiewając na wietrze, stanowiły ostrzeżenie. Udział procentowy wyznawców powierzchownych wzrasta.
Na etapie trzecim – np. współczesne chrześcijaństwo – główną funkcję religii (w sensie socjologicznym) stanowią usługi obrzędowe sprawowane przez kler – np. msze, chrzty, wesela, pogrzeby. Wyznawcy powierzchowni zdecydowanie dominują ilościowo i pełnią funkcję konsumentów.
Funkcjonowanie katolików powierzchownych jest więc z socjologicznego punktu widzenia całkowicie naturalne. Wprawdzie powierzchowni, pozostają jednak katolikami. Jakie mogą być ich psychologiczne motywy?
·
przywiązanie
do tradycji
·
konformizm
– wpływ rodziny, otoczenia
·
rutyna
·
ogólna
wiara w świat nadprzyrodzony i wynikające zeń zagrożenia, oczekiwanie na
ewentualną pomoc fachowców – np. egzorcysty
·
nadzieja
na spotkanie kapłana przynoszącego rzeczywistą pomoc duchową
·
kaprys
Napisałem
wiele o słabości katolików powierzchownych, ale co stanowi ich siłę? Niewątpliwie
katolicy powierzchowni nie dorównują zdolnościami do prowadzenia dysputy
religijno-filozoficznej, ani głębią refleksji w tym temacie swoim krytykom:
katolikom głębokim oraz ideowym ateistom. Adwersarze z upodobaniem obrzucają
ich epitetami w rodzaju: heretycy, hipokryci, barany, cioty itp.
Istnieje
jednak wiele rodzajów inteligencji. Katolik powierzchowny, niedoskonały w
sensie religijnym, może być np. znakomitym naukowcem, artystą, biznesmenem,
politykiem, rodzicem, żołnierzem itd. Może wyśmienicie realizować się w swojej
specjalności i być cennym członkiem społeczeństwa. Natomiast jego sfrustrowany
przeciwnik z dowolnej strony może właśnie odreagowuje swoje niepowodzenia, siedzi
przy kompie i wklepuje bluzgi.
Siłą
katolików powierzchownych jest to, że ich te bluzgi w ogóle nie interesują,
mają je w dupie. I nie wstydzą się być sobą.