Łączna liczba wyświetleń

środa, 27 czerwca 2012

Spotkanie na Żoliborzu

Wszystko szło dobrze dopóki mknąłem Trasą Toruńską. Spieszyłem na spotkanie na Placu Bankowym. Zjazd na Wisłostradę – w sam środek korka. Czas nieubłaganie ucieka. Spotkanie umówione od kilku miesięcy, jak się nie zjawię o 10.00, to nie wiem, co będzie. Po lewej futurystyczny gmach Centrum Olimpijskiego. Nagły impuls – odbijam w prawo. Okazuje się, że to ul. Krasińskiego, Plac Wilsona, dalej Krasińskiego. Jakiś parking, wszystko zajęte. Skręcam w ul. Felińskiego, wszystkie miejsca nadal zajęte. Wreszcie wolne. Porzucam samochód. Pędzę do metra. Tam i z powrotem trzeba wrzucić 7,20 – wrzucam do ostatnich 10 gr. Cudem starczyło. Jazda metrem to poezja w porównaniu z korkami na powierzchni. Dotarłem do budynku, rejestracja na recepcji, winda – patrzę na zegarek. 10.00 – zdążyłem!

Wracałem do pozostawionego samochodu już mniej gorączkowo. Poczułem dziwny spokój tej okolicy na Żoliborzu. Nawet psy prowadzone na smyczy zachowywały się grzecznie i poprawnie. Nagle dostrzegłem po drugiej stronie ulicy na tle nieba dwie charakterystyczne, spokojne wieżyczki. Zrozumiałem - to Kościół św. Stanisława Kostki, a na przykościelnym cmentarzu grób błogosławionego ks. Jerzego Popiełuszki.  Nigdy wcześniej nie byłem w tym miejscu, ale odczułem moc ks. Jerzego. Mam wrażenie, że pomógł mi podjąć właściwą decyzję i odzyskać spokój ducha. Na pewno wrócę w to miejsce, aby się pomodlić.

sobota, 23 czerwca 2012

W czarnej Francji

Rzadko odwiedzam Europę Zachodnią,  dlatego krótki pobyt we Francji okazał się dla mnie szokiem kulturowym. Kraj ten jest na etapie, kiedy mniejszości rasowe i etniczne stają się większością – co zapewne czeka Polskę za kilkanaście – kilkadziesiąt lat. Nie znam danych statystycznych, zapewne z powodu poprawności politycznej danych takich nie ma – ale odniosłem wrażenie, że w miastach czarni stanowią już większość. Biali przeważają wśród wieśniaków. Znalazłem filmik, który to ilustruje.

http://www.wykop.pl/link/480403/francja-jest-w-czarnej-dupie/

Na szczęście nie wszyscy czarni zachowują się tak agresywnie. W pociągu do Normandii przede mną siedziały dwie czarne dziewczyny. W pewnym momencie wyciągnęły metalowe, zaostrzone druty, ale nie zaczęły dźgać. Nie znam się na tym, ale przy użyciu kłębków wełny robiły coś w rodzaju sweterków dla dzieci. Obok siedziała biała dziewczynka, ta dla odmiany wyciągnęła igłę i zaczęła haftować. Naprawdę zaczęła haftować, tzn. nie rzygać. Okazuje się, że na prowincji przetrwały jakieś pozytywne wzorce kulturowe i to niezależnie od rasy. W Normandii zaobserwowałem przykłady integracji rasowej – np. pary kumpelek – biała i czarna, albo przyjaciół. Rzadziej natrafiałem na biało-czarne pary różnopłciowe.
Widać wszędzie, że wielu czarnych pracuje. Np. obsługujący mnie profesjonalni pracownicy ochrony na lotnisku, sympatyczny kasjer na stacji kolejowej. Więcej czarnych pracuje na niższych stanowiskach – robotników drogowych, kolejowych, ale nie tylko. Zapamiętałem np. scenkę w Paryżu – chodnikiem idzie z wyglądu czarny biznesmen, czy urzędnik, akurat przed nim zamiata biały. Poza handlem sklepowym nie widziałem natomiast pracujących Arabów. Zapewne ci, którzy normalnie pracują, wtapiają się w otoczenie i nie można ich odróżnić od rodowitych Francuzów. Nie sposób natomiast nie dostrzec Arabów wiernych islamskiemu stylowi życia. Przypadkowo wszedłem w taki obszar Paryża na ul. la Chapelle. Nagle robi się jakiś tłum, kłębią się, zaczyna dominować język arabski. Większość mężczyzn nie pracuje – siedzą na krzesełkach, ławkach, murkach. Kobiety w chustach robią zakupy. Poczułem się obco i niezbyt bezpiecznie. Z ulgą wycofałem się ul. de Maubeuge.

Nieco bardziej bliskie spotkanie z murzynką miałem w metrze. Siedziała naprzeciwko, była ładna akurat i widocznie nie potrafiłem ukryć zainteresowania, bo z kolei ona zaczęła patrzeć się na mnie, uśmiechać, przypadkowo dotknęła nogą. W pewnym momencie rozpoczęła nawet dłubać w nosie. Być może jest to jakiś sygnał erotyczny u czarnych, ale przezornie nie podjąłem interakcji, zwłaszcza, że wyglądała na nieletnią.

Przedstawiam te impresje, bo niedługo tak będzie wyglądać także Polska – chyba, że podejmiemy obywatelskie i patriotyczne dzieło rozmnażania się.

niedziela, 17 czerwca 2012

Ofiary i bohaterowie Euro

Zaskakująca porażka drużyny polskiej i rosyjskiej wywołała szok i przygnębienie. W przeciwieństwie do piłkarzy tylko kibice obu krajów zaprezentowali nieustępliwość, zapał, waleczność. Możemy być z nich dumni, ich siła i witalność jest zaczynem, który przyniesie przebudzenie. Oczywiście nie popieram zachowań niezgodnych z prawem, ale konfrontacja i starcie przyniesie wzajemny szacunek. A szacunek stanie się fundamentem prawdziwej współpracy dwu wielkich słowiańskich narodów. Na razie jest jeszcze nieufność. Wczoraj na stacji benzynowej widziałem jak kierowca przymocowywał rosyjskie flagi do samochodu. Sympatyczny młody człowiek o wyglądzie inteligenta. W tym momencie podjechał samochód z polskimi flagami, kierowca zamierzał zaparkować. Na widok flag rosyjskich wycofał się i przezornie stanął o kilka miejsc dalej. Za to dziś w warszawskich Złotych Tarasach chyba połowa klientów to Rosjanie i czuli się jak u siebie w domu.

Zwycięstwo drużyny ateistycznych Czechów jest znakiem, że nawracanie musimy rozpocząć od siebie. Przywrócić autentyczną siłę prawosławia w Rosji i katolicyzmu w Polsce. O to warto się modlić i popierać działalność misyjną. Popierać najbardziej aktywne nurty chrześcijaństwa – w Polsce jest to niewątpliwie środowisko Radia Maryja. Nie wystarczy przeżegnać się przed wejściem na boisko. Tylko głęboka i żarliwa wiara może odmienić człowieka i skłonić do poświęceń. A wygląda na to, że duża część piłkarzy to osoby nastawione na to, żeby brać, a mało dawać z siebie. W ich treningu zabrakło tego, co najważniejsze – katechezy.

Euro 2012 pociągnęło za sobą wiele ofiar. Tysiące podochoconych kibiców postanowiło wyjść i samodzielnie pokopać sobie piłkę. W efekcie tysiące kontuzji i złamań. Dramat zwłaszcza w przemyśle budowlanym gdzie pracownicy radzili sobie na wysokościach, na rusztowaniach i dachach, za to złamali nogę na trawniku pokazując synkowi elementy techniki gry w piłkę.

Nie wiadomo, czy z Euro związana jest tragiczna samobójcza śmierć generała Petelickiego.  Nie potwierdzono oficjalnie ilości ran, w tym śmiertelnych. Kiedy skończy się w naszym kraju ta przygnębiająca seria?

niedziela, 10 czerwca 2012

Bukiet białych kwiatów

Nie jestem kibicem piłki nożnej i nie interesuje mnie oglądanie meczów, jednak nie sposób pozostać zupełnie z boku ogólnonarodowych przeżyć związanych z Euro 2012.

Pierwsze moje spostrzeżenie, to znalezienie się Polski w Grupie A, złożonej wyłącznie z państw słowiańskich: Rosja, Polska, Grecja i Czechy. Grecję uważam za państwo słowiańskie, ponieważ kontynentalna część Grecji została w VI wieku zasiedlona przez Słowian. Ulegli oni następnie poturczeniu, a w XIX wieku hellenizacji.

Drugie moje spostrzeżenie dotyczy dominującej w krajach Grupy A religii. Polacy to katolicy, Rosjanie i Grecy – prawosławni, a Czesi to w większości ateiści. Interesuje mnie pośredni wpływ religii na motywację i postawę zawodników, a więc także na wynik rozgrywek. Ponieważ grupa złożona jest z krajów słowiańskich spokrewnionych etnicznie, o zbliżonej kulturze i mentalności, czynnikiem wyróżniającym i decydującym może być religia.

Dotychczasowe wyniki potwierdzają moją intuicję. Katolicy – prawosławni: remis. Prawosławni – ateiści: wysokie zwycięstwo. Odwieczne zmagania katolicyzmu i prawosławia nie zostały rozstrzygnięte, ale jasno wykazany został nihilizm moralny i degrengolada ateizmu. Ateiści mogą się nadymać, ale drużyna rosyjska pokazała jak ten balon przekłuć. Wystarczy prosta modlitwa i zaufanie woli boskiej. Szkoda tak dzielnego narodu jak Czesi, aby zostali pozostawieni na pastwę ateizmu. My Polacy powinniśmy podjąć działalność misyjną w Czechach, aby odwdzięczyć się im za pośrednictwo w przekazaniu daru chrześcijaństwa Polsce.

Trzecie moje spostrzeżenie dotyczy pozytywnego wpływu Euro na budowę dróg. Można wylewać kubły pomyj na ministra Nowaka  i Gronkiewicz-Waltz, ale po dwudziestu paru latach „niepodległości” mamy wreszcie pierwszą autostradę A2 od granicy kraju do stolicy przynajmniej. W Warszawie pierwszy nowy most po latach niemożności – Most Północny, połączenie Trasy Toruńskiej poprzez łącznik S8 z autostradą A2 i rewitalizacja po stronie praskiej z pięknym kompleksem szklarni. Niewątpliwe można było to zrobić szybciej i lepiej, ale przynajmniej zostało wreszcie coś zrobione, a nie jak zawsze – spieprzone. Budowa dróg na pewno poszłaby lepiej, gdyby rząd odstąpił od bezsensownej walki z Kościołem i katolicką większością społeczeństwa.

I czwarte spostrzeżenie zupełnie nie związane z tematem. Chodnikiem wzdłuż drogi szła dziewczyna z ładną pupą. W ręku trzymała bukiet pięknych białych kwiatów – idąc, uderzała się tymi kwiatami po tyłku. Przyznam się, że zupełnie nie wiem,  jak to interpretować.


sobota, 2 czerwca 2012

Klątwa zwierząt

Koleżanka, zatrudniona w zusie, aby odreagować swoją nieludzką pracę urzędnika doprowadzającego zza biurka setki ludzi do bankructwa, więzienia lub samobójstwa, kupiła jorka. Spacery z ulubieńcem na łąkach poza miastem pozwalały jej zregenerować się psychicznie. Pewnego dnia rozegrał się jednak dramat. Ułamek sekundy. Wesoło hasający jork, z nieba spada jak czarny pocisk drapieżny jastrząb, urwany skowyt. I cisza, i pustka…

Inna koleżanka przeżyła koszmarny tydzień, bo przejechała kota. Gnębiły ją wyrzuty sumienia, nie mogła spać, chodziła z podkrążonymi oczami. Zwierzyła się znajomej. Ta wysłuchała i stwierdziła, że rozumie ją aż za dobrze. Niedawno przeżyła równie okropną historię:
Wynajęła pokój w domu starszego, sympatycznego małżeństwa, którego dzieci już się wyprowadziły. Ulubieńcem pani domu i jej oczkiem w głowie był śliczny, przesympatyczny jork. Przelała na niego całą swoją miłość rodzicielską. Ela wprowadziła się nie sama, ale ze swoim wilczurem. Obawiała się, aby między psami nie doszło do nierównego konfliktu, ale na szczęście zwierzęta odnosiły się do siebie przyjaźnie. Wszystko układało się dobrze.
Pewnego dnia jednak, wychodząc rano do pracy ujrzała przerażający widok. Przed drzwiami jej wilczur trzymał w pysku brudnego, wytarzanego w ziemi jorka. Zwisał bezwładnie i nie zdradzał oznak życia. Rozpacz, histeria, wstyd, co robić, jak się wytłumaczyć? Wpadła w jakiś amok. Odebrała jorka. Wyszczotkowała go. Nie pomogło. Wykąpała, wysuszyła i wyszczotkowała ponownie. Wyprofilowała mu nawet brwi. Położyła na wycieraczce. Uciekła do pracy i udawała, że o niczym nie wie.
Po kilku dniach spotkała właściciela domu. Przygnębiony, z podkrążonymi oczami, trzęsące się ręce. Zapytała, co się stało. Zwierzył się jej:
Kilka dni temu wyjeżdżając do pracy niechcący przejechał jorka. Rozpacz, histeria, co robić, jak to wytłumaczyć żonie? Zakopał zwierzaka w ogrodzie, a żonie powiedział, że uciekł. Prawdziwy szok i koszmar przeżył jednak po powrocie z pracy – na wycieraczce czysty i pachnący, ale jednak martwy jork. Zastanawia się, czy udać się do psychiatry, czy do egzorcysty…